Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość

Mówią na to bunt. Jak wspierać dzieci w wieku intensywnego rozwoju 2–4 lat - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 stycznia 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
59,00

Mówią na to bunt. Jak wspierać dzieci w wieku intensywnego rozwoju 2–4 lat - ebook

Książka, która pomaga rodzicom zrozumieć jeden z najintensywniejszych okresów w życiu dziecka – od pierwszego „nie” do około czwartego roku życia. Autorki, psycholożki Malin Bergström i Clara Linnros, pokazują, jak empatyczne podejście wspiera rozwój malucha, pozwalając mu poznawać siebie i swoje potrzeby. To nie bunt, lecz rozkwit – kluczowy etap na drodze do samodzielności i siły.

Kubek ma zły kolor, kotlet dotknął ziemniaka, jabłko jest pokrojone nie w ten kształt, siostra pierwsza nacisnęła przycisk w windzie, a na koniec czeka cię awantura w sklepie… Jeśli w trzewiach czujesz, co to wszystko może oznaczać, ta książka jest dla ciebie.

Tak zwany wiek buntu może być trudnym okresem w życiu małych dzieci i ich rodziców, jest natomiast niezwykle ważny! Obejmuje kilka intensywnych lat od momentu, kiedy dziecko zaczyna mówić „nie”, aż do mniej więcej czwartego roku życia. W czasie gdy uczy się ono chodzić i mówić, zaczyna także wyrażać swoją wolę.

W książce Mówią na to bunt psycholożki dziecięce Malin Bergström i Clara Linnros opisują, jak dzięki empatycznemu rodzicielstwu można poznać i zrozumieć ten fantastyczny czas rozwoju naszych dzieci – chodzi o prowadzenie dziecka w zgodzie z jego możliwościami rozwojowymi, osobowością i samopoczuciem, a nie według sztywnych zasad i przekonań z przeszłości. Mówią na to bunt, ale nie chodzi tu o kłócenie się, lecz o to, aby dziecko mogło poznać siebie, swoją wolę i rozwijać kompetencje społeczne. Mówią na to bunt, ale my nazwijmy to inaczej: rozkwitem naszych dzieci. Przez bunt dziecko dba o swoje prawo do uczenia się, wzrastania i rozwoju.

Bunt to paliwo, którego potrzebuje każdy z nas, by iść dalej, gdy nie ma równowagi między tym, co chcemy, a tym, co możemy. Dzięki niemu dziecko przygotowuje się do samodzielnego życia i zdobywa siłę, aby zadbać o siebie i swoje potrzeby. Bunt jest warunkiem koniecznym do rozwoju, chociaż faktycznie nie jest łatwy. Ani dla rodziców, ani dla dzieci.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67288-71-2
Rozmiar pliku: 3,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SPIS TREŚCI

Wstęp

1. Bunt – na­szy­mi ocza­mi

2. Jak so­bie ra­dzić z emo­cja­mi?

3. Funk­cjo­no­wa­nie z in­ny­mi

4. Jak sta­wiać czo­ła wy­zwa­niom

5. By­cie prze­wod­ni­kiem

6. Po­dą­ża­nie za dzieć­mi

7. Mi­łość bez­wa­run­ko­wa

8. Po­czu­cie hu­mo­ru i za­ba­wa

9. Wła­sne wy­zwa­nia w ro­dzi­ciel­stwie

10. Ro­dzi­ciel­stwo we dwo­je

Po­sło­wie

Po­dzię­ko­wa­nia!

WSTĘP

Dlaczego potrzebujemy książki o okresie buntu?

Je­ste­śmy psy­cho­loż­ka­mi dzie­cię­cy­mi i pra­cu­je­my w ochro­nie zdro­wia. Poza tym Cla­ra jest psy­cho­te­ra­peut­ką, a Ma­lin pro­wa­dzi ba­da­nia nad zdro­wiem i roz­wo­jem ma­łych dzie­ci, choć swo­ją dro­gą je­ste­śmy prze­ko­na­ne, że to wła­śnie pra­ca bez­po­śred­nio z ro­dzi­na­mi jest naj­waż­niej­sza. Na­pi­sa­ły­śmy tę książ­kę, bo za­uwa­ży­ły­śmy, że wie­lu ro­dzi­ców jest za­gu­bio­nych w tych pierw­szych la­tach ży­cia dziec­ka, gdy się ono in­ten­syw­nie roz­wi­ja, a cią­gle jesz­cze bra­ku­je mu sa­mo­kon­tro­li i nie umie prze­wi­dzieć skut­ków swo­je­go za­cho­wa­nia.

Bunt jest sło­wem, któ­re bu­dzi wie­le emo­cji, a mimo to uwa­ża­my je za od­po­wied­nie, po­nie­waż opi­su­je pe­łen emo­cji etap roz­wo­ju trwa­ją­cy od nie­mow­lęc­twa do koń­ca okre­su przed­szkol­ne­go, gdy dziec­ko oka­zu­je już więk­szą go­to­wość do współ­pra­cy w re­la­cjach. A jako że jest to wy­jąt­ko­wy czas, wy­ma­ga szcze­gól­ne­go ro­dza­ju ro­dzi­ciel­stwa. W tym okre­sie dzie­ci po­trze­bu­ją, aby ro­dzi­ce byli ich prze­wod­ni­ka­mi, po­ka­zy­wa­li, co jest waż­ne, po­ma­ga­li zro­zu­mieć re­gu­ły pa­nu­ją­ce w oto­cze­niu – i ro­bi­li to z uważ­no­ścią i wy­czu­ciem, ade­kwat­nie do ich wie­ku. Chce­my więc na­pi­sać o tym, jak pro­wa­dzić dziec­ko z czu­ło­ścią. Jak wska­zy­wać kie­ru­nek, bio­rąc pod uwa­gę oso­bo­wość pod­opiecz­ne­go i wy­zwa­nia da­ne­go dnia, a nie sztyw­ne za­sa­dy. Po­nie­waż wie­dza o roz­wo­ju dziec­ka po­ma­ga w opie­ce nad nim, chce­my po­ka­zać, jak przez bunt i po­dej­mo­wa­nie wła­snych de­cy­zji uczy się ono ra­dzić so­bie z emo­cja­mi, funk­cjo­no­wać w gru­pie i po­dej­mo­wać nowe za­da­nia. Pod­czas gdy dziec­ko z mo­zo­łem na­by­wa te umie­jęt­no­ści, ro­dzi­ce mogą je wes­przeć przez szu­ka­nie rów­no­wa­gi mię­dzy pro­wa­dze­niem go a po­dą­ża­niem za nim oraz za­pew­nie­nie mu bez­wa­run­ko­wej mi­ło­ści, a tak­że dzię­ki po­czu­ciu hu­mo­ru i luzu.

To książ­ka tak­że o tym, co w tym cza­sie prze­ży­wa­ją do­ro­śli. O tym, co im prze­szka­dza w by­ciu ta­ki­mi ro­dzi­ca­mi, ja­ki­mi by chcie­li być, i o tym, jak kon­flik­ty mię­dzy nimi wpły­wa­ją na ich ro­dzi­ciel­stwo, je­śli wy­cho­wu­ją dziec­ko we dwo­je. Chce­my też przy­po­mnieć, dla­cze­go w tym mo­men­cie trze­ba jesz­cze po­cze­kać na dzie­cię­cą wza­jem­ność i współ­pra­cę, o któ­rych my, ro­dzi­ce, tak ma­rzy­my w gor­sze dni. To wszyst­ko już cze­ka – po dru­giej stro­nie ery in­ten­syw­ne­go roz­wo­ju i rów­nie in­ten­syw­ne­go bun­tu.

1

BUNT – NA­SZY­MI OCZA­MI

Ta książ­ka trak­tu­je o okre­sie szcze­gól­nie in­ten­syw­ne­go roz­wo­ju dzie­ci – od dnia, kie­dy po­wie­dzą pierw­sze „nie”, do mniej wię­cej ukoń­cze­nia przez nie czwar­te­go roku ży­cia. W tym cza­sie nie tyl­ko uczą się bie­gać, wspi­nać i mó­wić. Za­czy­na­ją też ja­sno i wy­raź­nie wy­ra­żać swo­ją wolę, do tego roz­pie­ra je ener­gia. Już nie tak ła­two od­wró­cić ich uwa­gę, nie za­wsze wy­star­czy żar­cik, żeby za­po­mnia­ły o tym, co jest dla nich waż­ne. Cza­sa­mi moż­na mieć wra­że­nie, że chcą się tyl­ko kłó­cić. Wska­zy­wa­nie im dro­gi w tym okre­sie wy­ma­ga od ro­dzi­ców szcze­gól­nych kom­pe­ten­cji.

W by­ciu prze­wod­ni­kiem nie cho­dzi wy­łącz­nie o okre­śla­nie gra­nic ani o peł­ną kon­se­kwen­cję. To zresz­tą mi­ja­ło­by się z ce­lem przy tak ma­łych dzie­ciach. Waż­na jest za to na­sza uważ­ność na ak­tu­al­ny stan dziec­ka – fi­zycz­ny, psy­chicz­ny, emo­cjo­nal­ny. Ono po­trze­bu­je, aby­śmy byli przy nim, to­wa­rzy­szy­li mu, a nie wy­prze­dza­li je na­szy­mi wy­ma­ga­nia­mi1. Wska­zy­wa­li wła­ści­wą dro­gę, jed­no­cze­śnie po­ma­ga­jąc po­ra­dzić so­bie z wy­zwa­nia­mi, któ­rych do­świad­cza, kie­dy jego cia­ło, sa­mo­po­czu­cie i mowa nie idą w pa­rze z tym, cze­go pra­gnie. Do­brym punk­tem wyj­ścia do dzia­ła­nia bę­dzie więc wie­dza o jego roz­wo­ju.

ľ ko­goś, kto cią­gle ma nam coś za złe, kłó­ci się tyl­ko po to, żeby się kłó­cić, i sprze­ci­wia się na każ­dym kro­ku. Są­dzi­my, że te sko­ja­rze­nia są my­lą­ce, ale uży­wa­my sło­wa bunt, po­dob­nie jak wie­lu ro­dzi­ców. Dla nas bo­wiem bunt za­wie­ra w so­bie siłę, moc i wzrost. Siłę, by iść do przo­du, po­czu­cie, że mam pra­wo za­dbać o sie­bie, mam pra­wo do tego, by mnie wi­dzia­no i sły­sza­no. Przez bunt dziec­ko dba o swo­je pra­wo do ucze­nia się, wzra­sta­nia i roz­wo­ju. W na­szych oczach bunt jest pa­li­wem, któ­re­go po­trze­bu­je każ­dy z nas, by iść da­lej, gdy nie ma rów­no­wa­gi mię­dzy tym, co chce­my, a tym, co mo­że­my. Dzię­ki nie­mu dziec­ko przy­go­to­wu­je się do sa­mo­dziel­ne­go ży­cia i zdo­by­wa siłę, aby za­dbać o sie­bie i swo­je po­trze­by. Bunt jest wa­run­kiem ko­niecz­nym do roz­wo­ju, cho­ciaż fak­tycz­nie nie jest ła­twy. Ani dla ro­dzi­ców, ani dla dzie­ci.

Bunt i władza

Bunt jest wy­zwa­niem rzu­co­nym temu, kto ma nad nami wła­dzę. Mię­dzy oso­ba­mi rów­ny­mi so­bie mogą ro­dzić się kłót­nie, ale bunt to prze­ciw­sta­wie­nie się ko­muś, kto stoi wy­żej. Kie­dy sami się bun­tu­je­my, prze­ciw­sta­wia­jąc się prze­ło­żo­ne­mu albo cio­ci na imie­ni­nach, czę­sto od­czu­wa­my dumę, przy­naj­mniej w du­chu. Po­dob­nie czu­ją dzie­ci, któ­re mają od­wa­gę de­cy­do­wać o so­bie, są nie­za­leż­ne i wie­dzą, cze­go chcą. Czło­wiek w fa­zie tak in­ten­syw­ne­go roz­wo­ju może być uciąż­li­wy dla oto­cze­nia, tym­cza­sem wła­śnie wte­dy naj­bar­dziej po­trze­bu­je wspar­cia bli­skich. Ro­dzi­com jed­nak trud­no do­pa­trzeć się związ­ku mię­dzy gło­śnym pro­te­sto­wa­niem przy my­ciu zę­bów a roz­wo­jem oso­bi­stym i bu­do­wa­niem swo­jej au­to­no­mii. Nie uwa­ża­my się za de­spo­tów i ty­ra­nów, gdy chce­my po­móc dziec­ku umyć się, a po­tem po­ło­żyć je spać. Ra­czej czu­je­my wte­dy, że jesz­cze chwi­la i sami roz­pad­nie­my się na ka­wał­ki.

Z buntem przez życie

Bunt tak na­praw­dę to­wa­rzy­szy nam przez całe ży­cie. Czę­sto mó­wi­my o bun­cie dwu- i trzy­lat­ka, choć są tacy, któ­rzy twier­dzą, że moż­na go ob­ser­wo­wać na­wet w okre­sie pło­do­wym. Nie­któ­re dzie­ci za­czy­na­ją pro­te­sto­wać i zło­ścić się, już gdy mają pół­to­ra roku. W tym wie­ku przy­spie­sza roz­wój fi­zycz­ny, dzie­ci są cał­ko­wi­cie sku­pio­ne na od­kry­wa­niu świa­ta i wła­snych umie­jęt­no­ści. Za­czy­na­ją mó­wić i po­zna­ją sło­wo „nie”, któ­re może stać się ich ulu­bio­ną od­po­wie­dzią na wszyst­kie na­sze pro­po­zy­cje. Prze­cho­dze­nie z jed­nej czyn­no­ści do dru­giej, np. gdy trze­ba po­ło­żyć się spać albo umyć zęby, może bu­dzić do­no­śny sprze­ciw. Ma­łym dziec­kiem rzą­dzi jego wola, nie umie jesz­cze ono prze­wi­dzieć kon­se­kwen­cji ani nie ma po­czu­cia cza­su. Jed­nak w tym wcze­snym okre­sie ła­two jesz­cze prze­kie­ro­wać jego uwa­gę na coś in­ne­go, na­wet je­śli tar­ga­ją nim burz­li­we emo­cje.

Bunt może rów­nież za­cząć się w wie­ku dwóch lat. Ro­dzi­ce mogą mieć wra­że­nie, że ktoś pod­mie­nił im dziec­ko – na­gle robi się ono draż­li­we, nie­mi­łe, wiecz­nie nie­za­do­wo­lo­ne. W tym cza­sie jego mózg gwał­tow­nie się roz­wi­ja. Dwu­la­tek chce sam wy­bie­rać, pró­bu­je ste­ro­wać in­ny­mi, ale jest świa­do­my tego, że z wie­lo­ma rze­cza­mi nie może so­bie po­ra­dzić. Fru­stra­cja spo­wo­do­wa­na tym, że coś nie idzie po jego my­śli, może uro­snąć do gi­gan­tycz­nych roz­mia­rów. Jed­no­cze­śnie dziec­ko uczy się ba­wić, wcho­dzić w re­la­cje spo­łecz­ne z in­ny­mi dzieć­mi, po­ja­wia­ją się pró­by kom­pro­mi­su i do­ga­dy­wa­nia się. To nie są dla nie­go ła­twe rze­czy. Na­wet je­śli w żłob­ku wy­star­cza mu na nie sił, to po po­łu­dniu za­so­by mogą się już wy­czer­pać, co cza­sem skut­ku­je eks­plo­zją fru­stra­cji.

Nie­któ­re dzie­ci bun­tu­ją się jesz­cze dłu­go po skoń­cze­niu czwar­te­go roku ży­cia. Te, któ­re są wraż­li­we na sta­wia­ne im wy­ma­ga­nia albo mają wiel­ką po­trze­bę nie­za­leż­no­ści, mogą fru­stro­wać się ogra­ni­czo­ny­mi moż­li­wo­ścia­mi, bra­kiem wol­no­ści i nie­wy­star­cza­ją­cą sa­mo­dziel­no­ścią. Do za­ostrze­nia fru­stra­cji może przy­czy­niać się też opóź­nio­ny roz­wój mowy i trud­no­ści z ko­mu­ni­ko­wa­niem się.

Oczy­wi­ście nie wszyst­kie dzie­ci bun­tu­ją się albo wpa­da­ją w złość. Róż­nią się mię­dzy sobą tak jak my, do­ro­śli, a to, jak wy­glą­da u da­ne­go dziec­ka okres bun­tu, jest po­dyk­to­wa­ne jego tem­pe­ra­men­tem i in­dy­wi­du­al­nym tem­pem roz­wo­ju oraz tym, w ja­kim oto­cze­niu do­ra­sta. Tu­taj waż­ni, rzecz ja­sna, je­ste­śmy my, ro­dzi­ce, to, jak trak­tu­je­my na­sze dziec­ko i jak się nim opie­ku­je­my, jak ra­dzi­my so­bie z emo­cja­mi i stre­sem, a tak­że jaka at­mos­fe­ra pa­nu­je w ro­dzi­nie.

Władza rodzicielska

W bun­cie cho­dzi o wła­dzę. A w oczach dzie­ci to my, ro­dzi­ce, je­ste­śmy jej uoso­bie­niem. Je­ste­śmy duzi, sil­ni, wy­so­cy, to my po­dej­mu­je­my de­cy­zje. Zresz­tą na­sza wła­dza ma zwią­zek nie tyl­ko z fi­zycz­ną prze­wa­gą. Dla nie­mow­lę­cia by­li­śmy – do­słow­nie – ca­łym świa­tem, na­sza tro­ska o nie była wa­run­kiem jego prze­trwa­nia. Ta za­leż­ność da­lej jest wy­raź­na. Dzie­ci wie­dzą, że bez nas so­bie nie po­ra­dzą. Ich uczu­cia, któ­re są z tym zwią­za­ne, mogą zmie­nić się dwa­dzie­ścia razy w cią­gu go­dzi­ny, ale w tym ko­ło­wrot­ku rzad­ko po­ja­wia się wdzięcz­ność. Jako ro­dzi­ce mo­że­my czuć, że to nie­spra­wie­dli­we, ale je­śli bie­rze­my pod uwa­gę dziec­ko, brak wdzięcz­no­ści jest po­zy­tyw­nym zja­wi­skiem. Re­la­cje ro­dzi­ców i po­tom­stwa nie są sy­me­trycz­ne. To na­szym za­da­niem jest dba­nie o po­trze­by dzie­ci, na prze­mian wsłu­chi­wa­nie się w ich uczu­cia i przej­mo­wa­nie do­wo­dze­nia. Dzię­ki temu one mogą się na nas oprzeć, przy­jąć na­szą obec­ność jako coś oczy­wi­ste­go i wło­żyć całą swo­ją ener­gię w roz­wój. Na­gro­dą za by­cie oso­bą, z któ­rą dziec­ko two­rzy bez­piecz­ną więź, rzad­ko są czu­łe do­wo­dy mi­ło­ści. To za­zwy­czaj nie­wdzięcz­na rola, po­le­ga­ją­ca głów­nie na tym, że­by­śmy za­wsze byli pod ręką i mie­li dla dziec­ka za­pa­so­we spodnie, ba­na­na oraz otwar­te ra­mio­na. Po­ciesz­my się, że ten czas nie bę­dzie trwał wiecz­nie. Na­gro­dą dla nas jest nie tyl­ko moż­li­wość ob­ser­wo­wa­nia, jak na­sze dziec­ko roz­wi­ja się i wy­ra­sta na ko­goś wspa­nia­łe­go. Da­le­ko w przy­szło­ści cze­ka nas part­ner­ska re­la­cja z do­ro­sły­mi już dzieć­mi i drob­ne ge­sty czy sło­wa po­ka­zu­ją­ce, ile dla nich zna­czy­my.

Wyzwania codzienności

W okre­sie bun­tu jest ry­zy­ko, że dzie­ci będą po­strze­ga­ły na­sze dzia­ła­nia jako cią­głą kon­tro­lę. Bu­dzi­my je rano i usy­pia­my wie­czo­rem. Do nas na­le­ży prze­pro­wa­dze­nie ich przez co­dzien­ność. Wska­zy­wa­nie kie­run­ku jest ko­niecz­ne dla ich bez­pie­czeń­stwa i prze­trwa­nia, jed­nak współ­cze­sne ży­cie rzad­ko jest do­sto­so­wa­ne do na­tu­ral­ne­go tem­pa dziec­ka. Na co dzień go­dzi­my wie­le zo­bo­wią­zań, pil­nu­je­my cza­su i my­śli­my z wy­prze­dze­niem. A prze­cież wszyst­kie na­sze pla­ny, go­dzi­ny i usta­le­nia prze­szka­dza­ją dzie­ciom żyć w na­tu­ral­ny dla nich spo­sób, czy­li w te­raź­niej­szo­ści. Wła­śnie wte­dy, kie­dy zdą­ży­ły się już głę­bo­ko za­an­ga­żo­wać, na­gle prze­ry­wa­my im świet­ną za­ba­wę, bo trze­ba już iść. W nie­dziel­ne po­ran­ki, kie­dy są wy­spa­ne i peł­ne we­rwy, my chce­my ode­spać cały ty­dzień. Co­dzien­ność jest więc nie­koń­czą­cym się wy­zwa­niem dla sa­mo­po­czu­cia dziec­ka. My też nie mamy lek­ko. Pil­nu­je­my ze­gar­ka, tar­ga­my za­ku­py, dba­my o roz­wój dziec­ka, a na do­kład­kę je­ste­śmy wor­kiem tre­nin­go­wym dla jego fru­stra­cji. Ro­dzi­ciel­stwo może moc­no nas uwie­rać.

Nie­za­leż­nie od tego, jak bar­dzo się sta­ra­my, jest ry­zy­ko, że ży­cie ro­dzin­ne w tym cza­sie może nie być zbyt har­mo­nij­ne, po­nie­waż bunt dziec­ka wpły­wa na wszyst­kie re­la­cje w domu. Mimo że z psy­cho­lo­gicz­ne­go punk­tu wi­dze­nia przy­czy­ny dzie­cię­cej fru­stra­cji są we­wnętrz­ne – prze­cież to zmia­ny w mó­zgu, cie­le i spo­so­bie my­śle­nia prze­szka­dza­ją dziec­ku w re­ali­za­cji tego, cze­go chce – to ono (na szczę­ście!) przy­czyn swo­ich nie­po­wo­dzeń wca­le nie wi­dzi w so­bie. Za te wszyst­kie trud­ne rze­czy, któ­re je spo­ty­ka­ją, od­po­wie­dzial­ni są – we­dług nie­go – ro­dzi­ce. Kie­dy ka­lo­sze nie dają się wło­żyć, ko­le­dzy szyb­ciej bie­ga­ją i gdy w spodniach, któ­re na­gle zro­bi­ły się mo­kre mię­dzy nóż­ka­mi, jest zim­no, ono po­trze­bu­je ko­goś, kto mu nie tyl­ko po­mo­że, ale też na kim bę­dzie mo­gło wy­ła­do­wać swo­ją fru­stra­cję. To ro­dzic po­no­si więc kon­se­kwen­cje we­wnętrz­nej pra­cy dziec­ka z nie­do­stat­kiem umie­jęt­no­ści i za­so­bów. Gdy ono zwró­ci swo­ją złość na ko­goś in­ne­go, znów może po­czuć się do­brze samo z sobą. Każ­dy, kto miał kie­dyś sze­fa, wie, jak ła­two moż­na za­re­ago­wać właś­nie w ten spo­sób. Część nie­po­wo­dzeń trze­ba po pro­stu zwa­lić na ko­goś in­ne­go. Wszy­scy tak cza­sa­mi ro­bią.

Czuły przewodnik dziecka

Moż­li­we, że w któ­rymś mo­men­cie zła­pie­my się na cią­głym po­wta­rza­niu: „Chodź już, nie te­raz, stój, nie mo­żesz, prze­stań”, a prze­cież zrzę­dze­nie i zmu­sza­nie dzie­ci do cze­goś nie mie­ści się w na­szej wi­zji ro­dzi­ciel­stwa. Ra­czej spo­dzie­wa­li­śmy się re­la­cji z kimś, kto od­wza­jem­nia na­sze uczu­cia i z kim jest nam miło. Trud­no do­strzec sens w cią­głych kłót­niach z dzieć­mi, ła­two za to sfru­stro­wać się ich nie­wdzięcz­no­ścią. Bar­dziej part­ner­ska re­la­cja jest oczy­wi­ście moż­li­wa – tyl­ko nie w naj­bliż­szych kil­ku la­tach. Naj­częst­szym błę­dem w wy­cho­wa­niu ma­łych dzie­ci jest po­strze­ga­nie ich jako star­szych, niż fak­tycz­nie są. Do ła­twej i przy­jem­nej współ­pra­cy dzie­ci mu­szą doj­rzeć, ocze­ki­wa­nie jej na tym eta­pie może z jed­nej stro­ny skoń­czyć się kon­flik­tem, a z dru­giej – tym, że dziec­ko do­świad­czy cię­ża­ru po­dej­mo­wa­nia de­cy­zji, któ­ry jest zde­cy­do­wa­nie za duży na jego małe ra­mio­na. Do­pie­ro mniej wię­cej czte­ro­let­nie dzie­ci umie­ją przy­jąć czyjś punkt wi­dze­nia i w pew­nym stop­niu pa­no­wać nad swo­imi uczu­cia­mi i im­pul­sa­mi – co po­zwo­li na wię­cej wza­jem­no­ści i po­ro­zu­mie­nia w re­la­cjach. Wcze­śniej po­trze­bu­ją prze­wod­ni­ka. Ko­goś, kto bę­dzie za nie de­cy­do­wał. Na­wet gdy gło­śno prze­ciw temu pro­te­stu­ją.

Je­śli dzier­żąc ste­ry, pa­mię­ta­my o god­no­ści dziec­ka, dzia­ła­my w jego in­te­re­sie. Je­ste­śmy wte­dy sprzy­mie­rzeń­ca­mi jego roz­wo­ju. Nie tyl­ko dla­te­go, że utrzy­mu­je­my je przy ży­ciu, ale rów­nież dla­te­go, że mamy siłę je ko­chać i ro­zu­mieć, gdy w jego gło­wie na­stę­pu­ją eks­plo­zje roz­wo­jo­we, jed­na za dru­gą. Okres bun­tu nie jest bo­wiem nie­po­trzeb­ną, po­nu­rą sta­cją prze­siad­ko­wą mię­dzy ko­lej­ny­mi fa­za­mi roz­wo­ju. Wręcz prze­ciw­nie – to dzię­ki temu, co dzie­je się w tym cza­sie, dziec­ko uczy się na­wi­go­wać w swo­ich emo­cjach i przyj­mo­wać inne punk­ty wi­dze­nia.

Wystarczająco dobrzy rodzice

Do­brze mieć świa­do­mość, że to głów­nie my od­po­wia­da­my za at­mos­fe­rę w ro­dzi­nie. Jed­no­cze­śnie może to jesz­cze bar­dziej ob­cią­żyć na­sze i tak już zgar­bio­ne ple­cy. Trud­no czuć się do­brze, je­śli każ­de­go dnia bu­dzi­my się z po­sta­no­wie­niem, że dzi­siaj nie wy­buch­nie­my, a po­tem le­d­wie zdą­ży­my wziąć łyk kawy i już sły­szy­my swój wła­sny krzyk. To nor­mal­ne, że cza­sa­mi tra­ci­my pa­no­wa­nie nad sobą, je­ste­śmy ze­stre­so­wa­ni czy draż­li­wi, ale za­dbaj­my też, żeby nie za­bra­kło mo­men­tów, kie­dy jest nam miło, gdy cie­szy­my się obec­no­ścią dzie­ci i do­brze się z nimi ba­wi­my. Nie cały czas, na­wet nie każ­de­go dnia. Ale po­trze­bu­je­my tej prze­ciw­wa­gi. Im wię­cej kłót­ni i kon­flik­tów, tym jest ona waż­niej­sza. Za­zwy­czaj te skar­by tam są – owe wszyst­kie dro­go­cen­ne chwi­le bli­sko­ści, wspól­ny śmiech po za­ba­wie w ber­ka czy mo­men­ty, gdy ser­ce nam ro­śnie z dumy, bo dziec­ko po­ka­zu­je ja­kąś nową umie­jęt­ność. Ale im su­ro­wiej oce­nia­my sie­bie, tym trud­niej bę­dzie nam je do­strzec. Klu­czem do za­cho­wa­nia po­czu­cia wła­snej war­to­ści w tych la­tach jest więc usta­wie­nie dla sie­bie po­przecz­ki na od­po­wied­niej wy­so­ko­ści.

Do­bry ro­dzic nie musi być wiecz­nie we­so­ły i cier­pli­wy. Wy­star­czy, że za­zwy­czaj taki jest. Jak cho­ciaż­by w tam­ten czwar­tek, gdy uda­ło się wyjść punk­tu­al­nie z pra­cy i do­brze się ba­wić z dziec­kiem aż do koń­ca dnia. My­śli, że two­je bun­tu­ją­ce się dziec­ko jest trud­ne i kło­po­tli­we, wpi­su­ją się w by­cie do­brym ro­dzi­cem, ale po­trzeb­ne są też chwi­le, gdy prze­wa­ża­ją przy­jem­ne emo­cje.

Do­strze­ga­nie niu­an­sów, zro­zu­mie­nie, że dzie­ci mogą być jed­no­cze­śnie de­ner­wu­ją­ce i ko­cha­ne, jest szcze­gól­nie trud­ne, gdy przy­tła­cza­ją nas obo­wiąz­ki. Wte­dy ła­two stra­cić ja­sny ogląd sy­tu­acji. Gdy je­ste­śmy prze­cią­że­ni, emo­cje wy­jąt­ko­wo moc­no wpły­wa­ją na na­sze my­śli. Szcze­gól­nie na te ne­ga­tyw­ne: ła­two przy­cho­dzi nam wte­dy do gło­wy, że je­ste­śmy bez­na­dziej­ni, na­sze dzie­ci są bez szans, a ży­cie to jed­na wiel­ka ka­ta­stro­fa. Za­miast po­gra­tu­lo­wać so­bie w du­chu, że jed­nak zdą­ży­li­śmy do przed­szko­la na czas, a do tego w au­to­bu­sie było cał­kiem miło, wciąż roz­pa­mię­tu­je­my to, że przed wyj­ściem z domu na chwi­lę pod­nie­śli­śmy głos. Do tego tra­ci­my per­spek­ty­wę cza­so­wą. Wy­da­je nam się, że ży­cie już za­wsze bę­dzie tak wy­glą­dać, a prze­cież roz­wój dziec­ka cały czas trwa. Na­stęp­ne sta­dium bę­dzie spo­koj­niej­sze. W burz­li­wym okre­sie war­to więc przy­po­mi­nać so­bie, że nie­dłu­go bę­dzie ina­czej – okres bun­tu się skoń­czy, za ja­kiś czas bę­dzie już mniej kłót­ni, a wię­cej part­ner­stwa w re­la­cji. Co oczy­wi­ście też nie po­trwa wiecz­nie. Ro­dzi­ciel­stwo to cią­głe prze­cho­dze­nie mię­dzy spo­koj­niej­szy­mi i bar­dziej in­ten­syw­ny­mi okre­sa­mi, szcze­gól­nie gdy mamy w domu wię­cej niż jed­no dziec­ko. Jed­nak to wła­śnie dzię­ki tym cią­głym zmia­nom mo­że­my na­praw­dę do­brze się po­znać i zbu­do­wać nie­ro­ze­rwal­ną re­la­cję, w któ­rą wy­po­sa­ży­my na­sze dzie­ci na całe ży­cie.

Inną pu­łap­ką w okre­sie dzie­cię­ce­go bun­tu są ka­ta­stro­ficz­ne wi­zje przy­szło­ści na­sze­go dziec­ka. Mo­że­my na­wet wmó­wić so­bie, że bę­dzie sa­mot­ne w gru­pie ró­wie­śni­czej albo nie­lu­bia­ne przez do­ro­słych, bo nie bę­dzie umia­ło się do­sto­so­wać. Jed­nak to, że ono bun­tu­je się i kłó­ci w domu, nie zna­czy, że robi to tak­że poza nim. Dzie­ci są ostroż­ne, po­tra­fią za­ci­snąć zęby w przed­szko­lu albo pod­czas wi­zy­ty u krew­nych i wy­ła­do­wy­wać emo­cje póź­niej, gdy będą już tyl­ko z ro­dzi­ca­mi. Moż­na też bać się, że dzie­ci, któ­re in­ten­syw­nie prze­cho­dzi­ły okres bun­tu dwu- i czte­ro­lat­ka, będą jesz­cze trud­niej­sze jako na­sto­lat­ki. Ale nie musi tak być. Cza­sa­mi fru­stra­cja w tym młod­szym wie­ku wy­ni­ka z sil­nej po­trze­by nie­za­leż­no­ści. Dzie­ci o roz­wi­nię­tej po­trze­bie au­to­no­mii de­ner­wu­ją się, bo nie mogą o so­bie sta­no­wić albo nie po­tra­fią wy­ra­zić swo­ich po­trzeb. Z wie­kiem, gdy zy­ska­ją wię­cej wol­no­ści i na­uczą się kie­ro­wać sobą, mogą stać się spo­koj­niej­sze.

Cała rodzina traci humor

Im­pul­syw­ne za­cho­wa­nia są ty­po­we nie tyl­ko dla ma­łych dzie­ci, lecz tak­że dla ich ro­dzi­ców. Emo­cja­mi ła­two się za­ra­zić, może się zda­rzyć, że za­wład­ną nami do tego stop­nia, że nie bę­dzie­my w sta­nie po­znać sa­mych sie­bie. To nor­mal­ne – cza­sa­mi stra­ci­my pa­no­wa­nie nad sobą i krzyk­nie­my, na­wet je­śli póź­niej wy­raź­nie wi­dzi­my, że to po­szło za da­le­ko. Być może więc pra­ca nad na­szym gnie­wem jest naj­waż­niej­szym za­da­niem w epo­ce bun­tu na­sze­go dziec­ka. Im wię­cej ro­dzi­ciel­skich wy­bu­chów zło­ści, tym mniej przy­jem­ne sta­je się ży­cie ro­dzin­ne.

Spo­so­bem, któ­ry uła­twia prze­trwa­nie, jest ro­bie­nie przerw od emo­cji – za­rów­no od na­szych, jak i dzie­cię­cych. Daj­my so­bie chwi­lę na uspo­ko­je­nie, za­nim w gnie­wie po­dej­mie­my ja­kąś de­cy­zję albo coś zro­bi­my. To do­bra za­sa­da. Kie­dy dziec­ko wpad­nie w złość, wte­dy trud­no jest z nim dys­ku­to­wać – z nami jest do­kład­nie tak samo. Le­piej po­cze­kaj­my z roz­mo­wą, aż emo­cje opad­ną. Wte­dy ła­twiej bę­dzie nam wy­tłu­ma­czyć, jak sy­tu­acja wy­glą­da z na­szej stro­ny i co wy­wo­ła­ło na­szą re­ak­cję.

Wrażliwość i elastyczność

Bywa, że w stre­sie spo­wo­do­wa­nym do­mo­wy­mi kłót­nia­mi ro­dzi­ce za­czy­na­ją zmu­szać dziec­ko do po­słu­szeń­stwa albo uspo­ko­je­nia się. Na­gle do­cho­dzą do wnio­sku, że krzyk i su­ro­wa dys­cy­pli­na to je­dy­ne me­to­dy wy­cho­waw­cze, na któ­re mają siłę. Ow­szem, w spo­koj­niej­szych okre­sach kon­se­kwen­cja i re­gu­ły się spraw­dza­ją, ale w okre­sie bun­tu tyl­ko za­ostrza­ją kon­flikt. Małe dzie­ci są bar­dzo nie­ela­stycz­ne. Mają sztyw­ne po­glą­dy na to, w ja­kiej ko­lej­no­ści na­le­ży wszyst­ko ro­bić, kto może im wlać mle­ko do szkla­nek i któ­ra (jed­na je­dy­na) para skar­pe­tek na­da­je się do za­ło­że­nia. Po­dej­ście do nich z wraż­li­wo­ścią i ela­stycz­no­ścią po­ma­ga im roz­wi­jać umie­jęt­ność kon­tro­li nad swo­ją wolą i emo­cja­mi. Cza­sa­mi od­pusz­cze­nie dys­ku­sji i umoż­li­wie­nie trzy­lat­ko­wi, któ­ry na­praw­dę się nie kon­tro­lu­je, wy­co­fa­nia się z kon­flik­tu tyl­ny­mi drzwia­mi po­zwa­la mu za­cho­wać reszt­kę god­no­ści.

Re­spon­syw­ne ro­dzi­ciel­stwo po­le­ga na tym, że wska­zu­je­my dziec­ku od­po­wied­nią dro­gę, bio­rąc pod uwa­gę jego oso­bo­wość i sa­mo­po­czu­cie, a nie sztyw­ne re­gu­ły. By­cie re­spon­syw­nym ro­dzi­cem nie ozna­cza re­zy­gna­cji z gra­nic i za­sad, ale za­wsze istot­ne jest za­pew­nie­nie dzie­ciom wspar­cia, któ­re­go po­trze­bu­ją. Kie­dy bu­zu­je w nich wola od­kry­wa­nia świa­ta, a jesz­cze bra­ku­je im roz­sąd­ku, za­trzy­ma­nie ich bywa ko­niecz­no­ścią. Waż­ne jed­nak, że­by­śmy opie­ku­jąc się dzieć­mi w okre­sie bun­tu, wie­dzie­li, kie­dy od­pu­ścić. Ja­sne, że ist­nie­ją re­gu­ły, z któ­rych le­piej nie re­zy­gno­wać, ale wraż­li­wość na emo­cje i po­trze­by dziec­ka jest w tym okre­sie naj­waż­niej­sza. Ono nie zło­ści się po to, żeby nami rzą­dzić. Kie­dy zro­zu­mie­my, że bunt jest wy­ra­zem jego we­wnętrz­nych fru­stra­cji, ła­twiej nam bę­dzie za­re­ago­wać ela­stycz­nie. Od­wra­ca­nie uwa­gi i ko­rzy­sta­nie z po­czu­cia hu­mo­ru, choć może nam się to wy­da­wać nie­do­rzecz­ne, to spryt­na stra­te­gia ła­go­dze­nia kon­flik­tów.

Gdy wy­cho­wu­je­my dziec­ko we dwój­kę, mo­że­my mieć po­czu­cie, że mu­si­my trzy­mać się jed­ne­go ob­ra­ne­go kur­su. Ale w okre­sie za­ostrzo­nych kon­flik­tów tak­że to prze­ko­na­nie się nie spraw­dza. Sku­pie­nie się na re­gu­łach wy­cho­waw­czych może spra­wić, że stra­ci­my wraż­li­wość na dzie­cię­ce po­trze­by. Co wię­cej, jako ro­dzi­ce nie mu­si­my też zga­dzać się we wszyst­kim. Prze­by­wa­nie z do­ro­sły­mi, któ­rzy róż­nią się mię­dzy sobą, jest dla dziec­ka war­to­ścią – uczy się od każ­de­go z nich in­nych rze­czy.

W okre­sie bun­tu za­rów­no dziec­ko, jak i sami ro­dzi­ce do­świad­cza­ją tru­du prze­cho­dze­nia przez ko­lej­ne eta­py roz­wo­ju. Ale na­wet w tym cza­sie to nie chęć ła­ma­nia re­guł i spraw­dza­nia gra­nic ste­ru­je jego za­cho­wa­niem. De­ner­wu­je się z róż­nych po­wo­dów: bo nie jest w sta­nie samo cze­goś zro­bić, bo coś je smu­ci albo po pro­stu jest głod­ne. Bunt to tyl­ko część ży­cia ma­łe­go czło­wie­ka. W jego roz­wo­ju wy­da­rza się te­raz mnó­stwo zmian – dużo wię­cej niż kie­dy­kol­wiek póź­niej. My­śląc o tym, jak so­bie ra­dzić z bun­tem dziec­ka, war­to spoj­rzeć sze­rzej – na wszyst­ko, co dzie­je się w tym cza­sie. Jako au­tor­ki mamy na­dzie­ję, że ta książ­ka bę­dzie w tym po­moc­na.

1 Pod­kre­śle­nia do­da­ne przez re­dak­tor­ki me­ry­to­rycz­ne pol­skiej edy­cji (przyp. red.).

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: