Mózg psychopaty - ebook
Mózg psychopaty - ebook
• Czy każdy z nas może odkryć w sobie psychopatę?
• Co sprawia, że w człowieku budzą się niebezpieczne instynkty?
• Czy można być psychopatą i o tym nie wiedzieć?
W fascynujący świat psychopatii zabiera nas ceniony amerykański psychiatra i neurobiolog. James Fallon, badając mózgi psychopatycznych morderców, ku swojemu zdziwieniu odkrył, że jego własny mózg wykazuje zmiany charakterystyczne dla tej grupy osób. Co więcej, dowiedział się, że kilku jego przodków w linii męskiej było mordercami, a przynajmniej podejrzewano ich o dokonanie zbrodni. Fakt ten nie tylko zakłócił życie osobiste i zawodowe Fallona, ale sprawił, że zakwestionował on własną tożsamość.
Spis treści
Prolog
Rozdział 1
Kim jest psychopata?
Rozdział 2
Napar ze zła
Rozdział 3
Mózg zabójcy
Rozdział 4
Rodowód
Rozdział 5
Trzecia noga dla podparcia
Rozdział 6
Rozgłos
Rozdział 7
Miłość i inne abstrakcje
Rozdział 8
Impreza w moim mózgu
Rozdział 9
Czy można zmienić psychopatę?
Rozdział 10
Dlaczego istnieją psychopaci?
Podziękowania
Bibliografia
Indeks haseł
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7489-682-5 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pewnego popołudnia w październiku 2005 roku, gdy resztki babiego lata unosiły się nad południową Kalifornią, wprowadzałem ostatnie poprawki do artykułu, który zamierzałem opublikować w „Ohio State Journal of Criminal Law”. Zatytułowałem go Neuroanatomical background to understanding the brain of a young psychopath (Podstawy neuroanatomiczne wiedzy na temat mózgu młodego psychopaty), a oparłem na prowadzonej przez siebie ponad dekadę (z pewnymi przerwami) serii analiz zdjęć mózgów psychopatycznych morderców. Są to najgorsi faceci, jakich można sobie wyobrazić – faceci, którzy dokonali w swoim życiu tak ohydnych rzeczy, że wywołałyby u ciebie dreszcz obrzydzenia, gdyby nie to, iż ze względu na klauzulę poufności nie mogę o nich opowiedzieć.
Niemniej jednak nie tylko przeszłość różni od nas tych ludzi. Jako neuronaukowiec z ponad czterdziestoletnim doświadczeniem widziałem w swojej karierze wiele zdjęć tomograficznych mózgu, te jednak były inne. Na wszystkich widać było rzadko występujący i zarazem zatrważający wzorzec niskiej aktywności w pewnych obszarach płatów czołowych i skroniowych – powszechnie kojarzonych z samokontrolą i empatią. Miało to sens w przypadku osób, które doświadczyły nieludzkiej przemocy, ponieważ ograniczenie aktywności w tych obszarach sugeruje brak normalnego poczucia moralności oraz zdolności do hamowania własnych impulsów. Wzorzec ten opisałem w swoim artykule, artykuł oddałem do publikacji i skupiłem się na kolejnym projekcie.
W tym samym czasie, kiedy zajmowałem się analizą zdjęć mózgów morderców, w laboratorium, gdzie pracowałem, prowadzono badania mające na celu ustalenie, jakie geny – jeśli w ogóle – mają związek z chorobą Alzheimera. W ramach tego projektu przeprowadziliśmy ze współpracownikami testy genetyczne oraz wykonaliśmy skany mózgu kilku pacjentów z tą chorobą, jak również kilku członków mojej rodziny, którzy odgrywali rolę zdrowej grupy kontrolnej.
Tego samego październikowego dnia przeglądałem zdjęcia mózgów moich bliskich i zauważyłem, że ostatnie z nich było bardzo dziwne. Szczerze mówiąc, wyglądało dokładnie tak, jak najbardziej odbiegające od normy spośród tych, o których właśnie skończyłem pisać. Sugerowało to, że ów biedny człowiek był psychopatą – albo przynajmniej miał nieprzyjemnie dużo cech psychopatycznych. Nie podejrzewając o nic podobnego żadnego z członków swojej rodziny, założyłem, rzecz jasna, że owo zdjęcie przypadkiem tu trafiło z drugiego stosiku na moim biurku. Na ogół prowadzę jednocześnie wiele badań i choć staram się dobrze organizować własną pracę, to jednak było zupełnie możliwe, że coś się pomieszało. Niestety, ponieważ chcieliśmy zachować anonimowość badań, skany zostały przez nas zakodowane w celu ukrycia nazwisk badanych osób. Aby się upewnić, że nie popełniłem błędu, poprosiłem technika laboratoryjnego o rozszyfrowanie kodu.
Kiedy się dowiedziałem, czyj mózg przedstawia skan, stwierdziłem, że na pewno wystąpił błąd, i w przypływie złości poprosiłem technika o sprawdzenie skanera, baz danych oraz wszystkich notatek pozostałych techników. Żadnych nieścisłości jednak nie wykryto.
Otóż zdjęcie przedstawiało mój mózg.
Puśćmy na chwilę wodze fantazji. Jest ciepły, słoneczny niedzielny poranek. Postanawiasz pójść na spacer do parku nieopodal domu. Po szybkim marszu siadasz na ławce w cieniu dębu, obok dość miło wyglądającego jegomościa. Mówisz mu dzień dobry, on odpowiada, po czym mówi, że jest ładna pogoda i że w taki dzień dobrze jest czuć, że się żyje. Rozmawiając z nim przez następny kwadrans, wyrabiasz sobie zdanie na jego temat, podobnie jak on o tobie. Taka krótka chwila wystarczy, by zebrać o kimś dość dużo informacji. Możesz się dowiedzieć, kim ten człowiek jest z zawodu, czy jest żonaty, czy ma dzieci albo co lubi robić w wolnym czasie. Możesz odnieść wrażenie, że jest inteligentnym, czarującym, otwartym, wesołym i ogólnie ujmującym rozmówcą, który potrafi interesująco opowiadać.
Niemniej w zależności od tego, kim jest ten człowiek, przez kolejny kwadrans możesz uzyskać jeszcze więcej informacji. Na przykład jeśli twój rozmówca cierpi na chorobę Alzheimera we wczesnym stadium, może powtarzać tę samą interesującą historię z dokładnie tą samą mimiką i gestykulacją oraz puentą. Jeśli cierpi na schizofrenię, to może zacząć się wiercić na ławce albo pochylać zanadto w twoją stronę podczas mówienia. Zaczynasz się wtedy czuć niekomfortowo, wstajesz i odchodzisz, spoglądając za siebie, by się upewnić, czy mężczyzna przypadkiem za tobą nie idzie.
Gdybym to ja był tym człowiekiem obok ciebie na ławce, prawdopodobnie stwierdziłbyś, że zasadniczo jestem kimś interesującym. Gdybyś mnie zapytał, czym się zajmuję, powiedziałbym, że jestem naukowcem badającym mózg, a jeśli drążyłbyś głębiej, dodałbym, że jestem wykładowcą na wydziale psychiatrii i zachowań człowieka oraz współpracownikiem naukowym wydziału anatomii i neurobiologii szkoły medycznej Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine. Powiedziałbym ci, że na co dzień prowadzę zajęcia na temat mózgu dla studentów medycyny, lekarzy rezydentów i słuchaczy studiów doktoranckich. Gdybyś wciąż wydawał się zainteresowany, opowiedziałbym ci o swoich badaniach nad dojrzałymi komórkami macierzystymi, o modelach zwierzęcych choroby Parkinsona i o przewlekłym udarze mózgu, a także o tym, że podstawowe badania naukowe prowadzone w moim laboratorium zaowocowały powstaniem trzech firm biotechnologicznych, z których jedna przynosi zyski już od dwudziestu pięciu lat, a inna została właśnie wyróżniona krajową nagrodą.
Gdybyś nadal nie stracił zainteresowania, mógłbym wspomnieć, że angażuję się w działalność organizacji i think tanków, w których obszarze zainteresowań znajdują się sztuka, architektura, muzyka, edukacja i badania medyczne, albo że pełniłem rolę doradcy Departamentu Obrony w sprawach wpływu działań wojennych na mózg. Gdybyś pytał dalej, wymieniłbym programy telewizyjne i filmy, w których wystąpiłem, albo powiedziałbym, że bardzo lubiłem moje poprzednie prace – barmana, robotnika, nauczyciela, stolarza – i że ciągle jeszcze jestem posiadaczem (już nieaktualnej) legitymacji związku zawodowego kierowców ciężarówek z czasów, gdy byłem kierowcą.
W którymś momencie być może zacząłbyś myśleć, że jestem chwalipiętą, a nawet – że zmyślam, zwłaszcza gdybym powiedział, że w wieku czternastu lat przyznano mi tytuł Młodego Katolika Roku diecezji Albany w stanie Nowy Jork albo że w szkole średniej i na studiach byłem pięcioboistą. I choć mógłbyś stwierdzić, że stanowczo za dużo gadam albo jestem łgarzem, to jednak zauważyłbyś również, że gdy z tobą rozmawiam, patrzę ci w oczy i uważnie słucham wszystkiego, co mówisz. Szczerze mówiąc, mógłbyś nawet poczuć się zaskoczony tym, jak bardzo interesuję się twoim życiem, twoimi opiniami, twoim światopoglądem.
Gdybyś się zgodził na ponowne spotkanie ze mną, być może byśmy się zaprzyjaźnili. Z biegiem czasu pewnie zacząłbyś też zauważać we mnie pewne cechy, które cię irytują – od czasu do czasu złapałbyś mnie na jakimś kłamstwie albo zawiódłbym cię raz czy drugi, na przykład nie pojawiając się na jakimś organizowanym przez ciebie przyjęciu, na które mnie zaprosiłeś. Niemniej, mimo pewnej dozy mojego narcyzmu i regularnych napadów egoizmu, prawdopodobnie dobrze by się nam spędzało ze sobą czas. Ponieważ ostatecznie jestem tak naprawdę zwykłym facetem.
Z wyjątkiem jednego. Jestem granicznym przypadkiem psychopaty.
Zgodziłem się spisać tę prawdziwą, choć być może nie całkowicie kompletną historię między innymi po to, by podzielić się z bliskimi, przyjaciółmi i znajomymi informacjami na temat biologicznej i psychologicznej historii mojej rodziny. Prezentacja ta z konieczności oparta jest na obszernych danych naukowych pochodzących z obrazowania mózgu, z genetyki i z psychiatrii, jak również na brutalnie szczerych i niekiedy niepokojących wyznaniach i opowieściach dotyczących mnie oraz mojej przeszłości (mam nadzieję, że rodzina nie wyprze się mnie po lekturze tej książki). Moim celem nie jest jednak zwykłe zrelacjonowanie własnej historii czy opowiedzenie się za jakimiś nowymi osiągnięciami naukowymi. Mam nadzieję rzucić nieco światła na dyskusję toczącą się wokół tematu, który w naszej kulturze skupiał na sobie mnóstwo uwagi, a mimo to nie spotykał się ze zrozumieniem ani nie pozwalał na wypracowanie zgodnej opinii. Tematem tym jest psychopatia.
Mam też nadzieję, że przeprowadzone przeze mnie badania oraz stworzone na ich podstawie teorie na temat wpływu mózgu, genów i otoczenia we wczesnym dzieciństwie na prawdopodobieństwo wystąpienia psychopatii okażą się użyteczne z punktu widzenia nie tylko pojedynczego czytelnika, ale także wszystkich rodziców i osób związanych z prawem karnym. Choć to dziwnie zabrzmi, wiedza prezentowana na kolejnych stronach tej książki może nawet pomóc nam osiągnąć pokój na świecie. Stawiam hipotezę, że na obszarach nękanych długotrwałą przemocą i agresją, od Strefy Gazy po wschodnie dzielnice Los Angeles, koncentracja genów związanych z psychopatią może rosnąć, ponieważ kobiety, dla własnej ochrony, wiążą się ze „złymi chłopakami”, przez co rozprzestrzeniają się geny agresji, przyczyniając się do nasilania przemocy i wzmacniając sprzężenie zwrotne. Od powstania społeczeństw wojowników dzieli nas zaledwie kilka pokoleń. To na razie jedynie spekulacja, nad którą jednak trzeba się zastanowić i którą warto głębiej przeanalizować.
Jestem zapalonym naukowcem – neuronaukowcem badającym anatomię i funkcjonowanie mózgu. Ten fakt ukształtował sposób, w jaki przez całe dorosłe życie postrzegam zachowanie, motywację i moralność. W moim przekonaniu jesteśmy maszynami, jednak maszynami, których zbyt dobrze nie rozumiemy; przy czym przez kilkadziesiąt lat uważałem, że mamy bardzo niewielką kontrolę nad tym, co robimy i kim jesteśmy. Według mnie natura (geny) w około 80% determinuje naszą osobowość i zachowanie, a wychowanie (i otoczenie, w jakim dorastamy) decyduje o tym w zaledwie 20%.
Właśnie tak myślałem zawsze o mózgu i o zachowaniu. To przekonanie jednak otrzymało w 2005 roku potężny i dość zawstydzający cios, w wyniku którego musiałem jakoś pogodzić swoje wcześniejsze przekonania z nową rzeczywistością. W jeszcze większym stopniu niż kiedyś doświadczyłem bowiem tego, że człowiek jest z natury istotą skomplikowaną, a redukowanie naszych działań, motywów, pragnień i potrzeb do prawd niepodważalnych okazuje się dla każdego z nas krzywdzące. Nie jesteśmy po prostu dobrzy lub źli, szlachetni lub podli, życzliwi lub mściwi, łagodni lub niebezpieczni. Nie jesteśmy też prostym produktem biologii: nauka może powiedzieć o nas jedynie część prawdy.
A to prowadzi do zapowiadanej historii.