Mr&Mrs - ebook
Mr&Mrs - ebook
To jest zdecydowanie ich czas, Meg i Brayan nawet nie ukrywają, jak bardzo są szczęśliwi, zwłaszcza że ich rodzina wkrótce się powiększy, a przygotowania do ślubu idą pełną parą. Młodych czekają fantastyczne wieczory: panieński i kawalerski, które spędzą w Las Vegas. A wiadomo, co dzieje się w Las Vegas, zostaje w Las Vegas…
Skąd w takim razie w Meg te wszystkie wątpliwości… Czy faktycznie powinna brać ślub z Brayanem? I komu tak naprawdę robi największą krzywdę: jemu, sobie, a może Erickowi?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8310-336-5 |
Rozmiar pliku: | 962 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ 1
Niestety, obudziły mnie mdłości. „O nie! Chyba się zaczyna” – pomyślałam. Ledwo dobiegłam do łazienki, po drodze potykając się o ubrania, które Brayan rozrzucił na podłodze. Zwróciłam wszystko, co zjadłam poprzedniego wieczoru. Na szczęście zrobiłam to tylko raz, za to porządnie. Obmyłam twarz i umyłam zęby. Wracając do łóżka, niechcący obudziłam Brayana.
– Boże, daj mi cierpliwość! – mruknął, gdy przechodziłam przez niego na swoją stronę łóżka.
– Wybacz. – Posłałam mu uśmiech i wsunęłam się pod kołdrę, ocierając się przy tym pupą o jego penisa.
Od razu zareagował.
– Chcesz jeszcze pospać? – zapytał.
– Właśnie miałam poranne mdłości, daj mi chwilkę – odpowiedziałam, przytulając jego dłoń do swojego policzka.
– To obudź mnie, jak będziesz gotowa – rzucił żartobliwie i chyba od razu zasnął.
Jego silne ramiona obejmowały mnie mocno i szybko zrobiło mi się za gorąco. Zdjęłam kołdrę i w tym momencie ponownie poczułam mdłości. Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona i ledwo dopadłam kibelka. Po chwili oparłam czoło o brzeg wanny i westchnęłam głośno. Jeśli w dniu ślubu będę miała taki poranek, to nie dam rady. Wyciągnęłam obolałe od wczorajszych tańców kostki i roztarłam je delikatnie palcami. Chyba trochę przesadziłam, przecież powinnam się oszczędzać. Wczoraj jednak naprawdę dobrze się czułam, miałam doskonały humor. To był jeden z najcudowniejszych wieczorów mojego życia. W dodatku Michael Boucher zaproponował, że jeśli się rozmyślę ze ślubem, mam mu dać znać. Rozmarzyłam się, siedząc na dywaniku obok wanny. Był taki boski! Śpiewał ze mną i dla mnie, poza tym okazał się naprawdę fantastycznym facetem. Wstałam i odkręciłam wodę pod prysznicem, tego właśnie potrzebowałam. Zrzuciłam z siebie koszulkę i weszłam pod przyjemnie ciepły strumień. Woda zalała najpierw moje włosy, a potem całe ciało aż do stóp. Zamruczałam z przyjemności. Wzięłam z półki szampon i wmasowałam go delikatnie w skórę głowy. Owocowy zapach wypełnił całą łazienkę. Piana spływała po moim ciele, obmywając je delikatnie. Zauważyłam na ścianie panel, więc postanowiłam włączyć muzykę. Usłyszałam Aerosmith. Ciekawe, kto się tutaj kąpał, słuchając tego? Od razu przypomniałam sobie wczorajszy incydent. To było okropne. Śpiewając sobie pod nosem _Crazy_, poczułam nagle czyjeś dłonie na swoich biodrach. Podskoczyłam przestraszona i odwróciłam się szybko.
– Spokojnie, to tylko ja – powiedział Brayan, obejmując mnie i napierając całym ciałem.
– Prosiłam, żebyś tak nie robił – zwróciłam mu uwagę, nadal miałam dziwne odruchy i lęki.
– Przepraszam… – Uśmiechnął się, przyjmując niewinny wyraz twarzy. Potem schylił się i zaczął całować moją szyję.
Od razu przeszył mnie dreszcz. Gdy Brayan muskał palcami moje pośladki, czułam, że cała płonę. Moje ciało aż błagało o porządny orgazm. Bez zastanowienia chwyciłam jego twardego penisa w dłoń i zaczęłam masować. Brayan jęczał głośno i wysuwał biodra w moją stronę, prosząc o więcej.
– Tak mi tego brakowało… – szepnęłam.
Nagle Brayan odwrócił mnie tak, żebym stanęła tyłem do niego, i zaczął się ocierać twardym członkiem o moje mokre pośladki.
– Mnie też, skarbie. Nawet nie wiesz, jak bardzo! – zapewnił.
Przygryzł mi płatek ucha i jedną dłonią chwycił za pierś, drugą zszedł niżej – przez żebra, brzuch, aż do łechtaczki. Jęczałam głośno, poruszając rytmicznie biodrami, podczas gdy Brayan masował mnie palcami mocno i szybko.
– Aaaaaa! – krzyknęłam, kiedy pierwsza fala rozkoszy wstrząsnęła moim ciałem.
Brayan naparł na mnie od tyłu, trzymając za biodra, żebym nie upadła. Wiłam się, domagając się więcej. Odchyliłam się, by dłonią chwycić mocno jego penisa.
– Meg! – wysyczał Brayan przez zaciśnięte zęby.
Rozstawił mi szerzej nogi, a potem jednym ruchem wbił się we mnie, wypełniając i rozciągając do granic możliwości. Zamknęłam oczy, jęcząc głośno. Brayan tymczasem przysunął mnie do kafelków tak, że dotykałam piersiami zimnej glazury. Wbijał się we mnie i wychodził w szaleńczym rytmie. Trzymał mnie za nadgarstki, dążąc do upragnionego orgazmu.
– Kocham cię – szepnęłam i odwróciłam głowę, by namiętnie go pocałować.
W tym momencie Brayan zacisnął mocniej dłonie i cały znieruchomiał.
– Kurwa mać! – krzyknął, po czym eksplodował we mnie. Jego gorąca sperma spływała mi po udach wraz z moimi sokami. – Wybacz, że tak szybko – powiedział cicho i wysunął się ze mnie delikatnie.
– Nic się nie stało – odparłam.
– Przy takich przerwach nie mogę nad tym zapanować – usprawiedliwiał się.
Po chwili oboje wyszliśmy spod prysznica i owinęliśmy się białymi miękkimi ręcznikami. Jeden założyłam na włosy, robiąc turban. Czułam się zrelaksowana i odprężona. Zadowolona usiadłam na środku łóżka i patrzyłam, jak mój adonis przechadza się po sypialni w samym tylko ręczniku owiniętym wokół bioder. Mogłabym patrzeć na niego godzinami. Za tydzień ten piękny mężczyzna miał zostać moim mężem. Byłam taka szczęśliwa. To, co miałam okazję zobaczyć poprzedniego wieczoru, uświadomiło mi wiele rzeczy. Poczułam wstręt do Ericka. Mówił mi kiedyś o swoich upodobaniach, ale nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałam i w to nie wnikałam. Wczorajsze zdarzenie było dla mnie szokiem. Postanowiłam, że nie powiem o tym ani Brayanowi, ani nikomu innemu. To sprawa Ericka, co robi, byle mnie w to nie wciągał. Miałam nadzieję, że Brayan nie będzie drążył tego tematu. Odruchowo spojrzałam na swoją dłoń, na której lśniły dwa pierścionki. Od razu przestałam myśleć o Ericku.
– Jest naprawdę piękny – powiedziałam cicho, bawiąc się biżuterią.
Brayan usiadł obok mnie i objął lekko.
– Podoba ci się? – zapytał.
– Jest idealny. Tak jak ty. – Spojrzałam na niego i pocałowałam go delikatnie.
– Jesteś szczęśliwa? – zapytał.
– Najszczęśliwsza, skarbie. Dzięki tobie! – Wtuliłam się w jego ramiona.
– Mój fiut znowu jest gotowy – oświadczył nagle Brayan.
– Ależ to było romantyczne – odparłam z sarkazmem.
– Jestem wszechstronny, Meg! – Mój przyszły mąż uśmiechnął się uwodzicielsko i po chwili znalazł się między moimi udami, by wejść we mnie swoim ogromnym penisem.
Odchyliłam głowę i poddałam mu się całkowicie. Jego pocałunki i dotyk były dla mnie tak ważne. Czułam, że Brayan traktuje mnie wręcz nabożnie, czci każdy skrawek mojego ciała, ja jego zresztą też. Kochałam tego mężczyznę, chciałam z nim być. Na zawsze.
Wychodząc z sypialni na śniadanie, usłyszałam głośne śmiechy dochodzące z salonu. Obudziliśmy się z Brayanem ponownie dopiero koło jedenastej. Nie miałam ochoty wychodzić z pokoju, bo nie chciałam spotkać Ericka, ale nie było wyjścia.
– Dzień dobry wszystkim! – powiedział zadowolony Brayan i podał dłoń Tomowi i Erickowi.
Obaj siedzieli przy kuchennej wyspie.
– No, stary, nie pamiętam, jak wróciłem do domu! – odezwał się Tom, popijając jakąś tajemniczą miksturę, zapewne lekarstwo na kaca.
Alex jeszcze nie wstała. Erick zmierzył mnie niepewnie wzrokiem, ja się jednak nie odzywałam. Usiadłam na stołku jak najdalej od niego i nalałam sobie soku do szklanki.
– Było naprawdę fajnie. Dzięki, Ericku, że nas zaprosiłeś – powiedział Brayan, po czym spojrzał w jego stronę i uśmiechnął się szczerze.
– Nie ma za co. Cieszę się, że dobrze się bawiliście – odpowiedział Erick.
Zauważyłam, że był nieco zgaszony. Popijał kawę, co rzadko mu się zdarzało.
– Wracamy dziś do New Jersey? – zapytałam, ponieważ przypomniało mi się, że mam dziś umówione spotkanie z kobietą, która zajmowała się kwiatami na nasze wesele.
– Jeśli jest taka potrzeba, możecie wrócić. Ja zostaję, mam tu kilka spraw do załatwienia przed środowym wylotem do Las Vegas – oznajmił Erick, unikając mojego wzroku.
– Ericku, mogę cię prosić na słowo? – zapytałam niepewnie, przygryzając wargę. Trochę się denerwowałam, choć tak naprawdę nie wiedziałam dlaczego.
Erick spojrzał na mnie zaskoczony i od razu wstał.
– Tak, przejdźmy do gabinetu – odpowiedział stanowczo i pokazał dłonią, bym poszła przodem. Potem mnie wyminął, otworzył drzwi i gestem zaprosił do środka.
Zapach tego miejsca, pachnącego cytrynowym środkiem do polerowana mebli, zawsze działał na mnie kojąco.
– Usiądź, proszę. – Wskazał mi krzesło naprzeciwko biurka, a sam usiadł w fotelu, oparł łokcie o podłokietniki, palce złożył w piramidkę i zaczął pocierać nimi brodę.
Wahałam się chwilę, jak zacząć tę rozmowę, nie było mi łatwo.
– No cóż… – westchnęłam głośno. Próbowałam ukryć uśmiech. Nadal mnie bawiło wczorajsze zajście, choć to, co widziałam, było dość szokujące.
– Pozwól, że w pierwszej kolejności szczerze cię przeproszę, Megan. – Erick spojrzał na mnie błagalnie.
– Ale za co ty mnie przepraszasz, Ericku? – zapytałam.
– Za to, co widziałaś. To nie powinno się zdarzyć. Jest mi naprawdę niezręcznie, że musiałaś być świadkiem tego…
– Perwersyjnego i obrzydliwego bzykanka? – dokończyłam.
– Rozumiem, że możesz tak uważać – szepnął, przełykając ślinę.
– Nie chcę rozmawiać o tym, co wczoraj widziałam. Chcę, byś wiedział, że nie mam do ciebie żalu czy czegoś w tym rodzaju. Jesteś dorosłym mężczyzną, to twoja sprawa, co, z kim i jak robisz – powiedziałam całkowicie poważnie.
– Nigdy nie chciałem, byś zastała mnie w takiej sytuacji.
– To ja powinnam przeprosić, bo weszłam nieproszona. Pukałam i wołałam, ale nie słyszałeś. Spodziewałam się, co mogę zobaczyć, ale to przeszło moje najśmielsze wyobrażenia… – Zasłoniłam usta, by ukryć uśmiech. Dlaczego mnie to tak bawiło?
– Nie musisz przepraszać, to nie twoja wina. Tanisha…
– Nie chcę o niej słyszeć! – Nie przepadałam za Anastazją, ale Tanishy po prostu nie trawiłam, zresztą od dawna. Już w Vegas wiedziałam, co z niej za ziółko. – Proszę, byś nie przebywał w jej towarzystwie przy Adamie!
– Rozumiem – przyznał skruszony.
– Obawiam się, że wracasz do swoich starych nawyków. Nie podoba mi się to, Ericku. – Wstałam i obeszłam biurko. Oparłam się o komodę.
– Nie musisz się obawiać, nie wrócę do tego, co było, zanim cię poznałem.
– Nie mam na myśli werbowania kobiet. Martwię się, że w ten sposób oszukujesz sam siebie, chcąc zapomnieć… o mnie. – Spojrzałam na niego i zrobiło mi się go żal. Po części ja się do tego przyczyniłam. On mnie kochał, a teraz musiał znieść fakt, że wychodzę za mąż za innego mężczyznę i będę miała z nim dziecko. – Wiedziałam, że jest ci ciężko, ale to, co robisz, to nie jest wyjście – dodałam.
– Jesteś szczęśliwa, to najważniejsze. Ja sobie poradzę. Takich popaprańców i sukinsynów licho nie bierze. – Erick uśmiechnął się ironicznie.
– Nie mów tak! Nie jesteś ani popaprańcem, ani sukinsynem! – próbowałam go uspokoić.
– Ale właśnie tak o mnie wczoraj pomyślałaś, gdy mnie zobaczyłaś… – Wstał i spojrzał na mnie uważnie.
– Wcale nie. – Spuściłam wzrok. Skąd on o tym wiedział?
– Oboje wiemy, że tak. – Ujął moją brodę i zmusił mnie, bym na niego spojrzała. – Wiedziałaś, że jestem popaprany, a wczoraj przekonałaś się, jak bardzo. Jestem pewien, że brzydzisz się teraz mojej obecności, myślisz, że oczekiwałbym tego od ciebie, gdybyśmy nadal byli razem, i cieszysz się, że nie musiałaś tego robić – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
Otworzyłam usta ze zdziwienia. Cholera! Skąd on o tym wszystkim wiedział? Aż tak dobrze mnie znał? To niepokojące!
– To prawda. – Uciekłam wzrokiem. – Nie będę kłamać… Zniechęciło mnie to i dziękuję, że nigdy mnie o to nie prosiłeś – odparłam i odsunęłam się, nie mogąc znieść jego bliskości.
– Nie zrobiłbym tego. – Erick znowu do mnie podszedł i musiałam się zmusić, by nie uciec z gabinetu. – Znam cię jak nikt inny.
– Właśnie dlatego dobrze się stało, że nie jesteśmy razem – szepnęłam.
– Uważasz, że nie spełniałaś moich oczekiwań w łóżku? – zapytał szczerze.
– Nie wiem. – Wzruszyłam ramionami. – I już nie chcę wiedzieć, Ericku.
– Byłaś całym moim światem, iskierką w ciemnym tunelu. Seks z tobą jest… był dla mnie zupełnie inny. Nie potrzebowałem tego wszystkiego, zabawek, udziwnień… Wystarczałaś mi tylko ty.
– Ericku, proszę! Nie chcę tego słuchać – szepnęłam błagalnym tonem. Ta rozmowa zaczynała mnie męczyć.
– Nie musisz… ale chcę, byś wiedziała, że przy tobie nie byłem taki. I broń Boże nie myśl, że mi tego brakowało. Wszystko, czego pragnę, to ty… Nic więcej. Staram się nie zwariować, ale nie jest mi łatwo.
Nagle zrobiło mi się go żal. Przypomniałam sobie, że jego ojciec popełnił samobójstwo, nie chciałam, by Erick zrobił to samo.
– Może powinieneś pójść na terapię? – zapytałam cicho.
Nie miałam pojęcia, jak zareaguje. Ku mojemu zaskoczeniu zaczął się głośno śmiać.
– Jeszcze nie zwariowałem, Meg, nie wysyłaj mnie do psychiatry – odpowiedział.
– Nie o tym mówię. Nie znam się na tym, ale chyba masz problem. Wybierasz przypadkowe partnerki, z którymi nie potrafisz związać się emocjonalnie, to niezdrowe i destrukcyjne.
– Nie chcę się z nikim wiązać, nie potrzebuję i nie potrafię.
– Tak nie można! Krzywdzisz samego siebie, mam w dupie te wszystkie laski, które przechodzą przez twoje łóżko, chodzi mi o ciebie… – Podeszłam do niego i położyłam dłonie na jego ramionach. Od razu poczułam, jak się napina. – Mamy syna, musisz być silny dla niego. Chyba nie chcesz, by oglądał ojca w takim stanie? Teraz jest mały, ale niedługo zacznie rozumieć pewne rzeczy.
– Wiem, że masz rację… Postaram się, byś nie musiała na to patrzeć. Niedługo się wyprowadzacie, tak jak obiecałem, nie będę sprowadzał kobiet, gdy będzie ze mną Adam, ale proszę, żebyś się nie wtrącała, gdy będę sam. To mój wybór, mój cyrk, moje zabawki – odpowiedział i zsunął moje dłonie ze swoich ramion. Widziałam, że był wzburzony. – A teraz wyjdź, proszę, bo zaraz przestanę nad sobą panować.
Te ostatnie słowa mnie przeraziły.
– Rozumiem. – Spuściłam wzrok i wyszłam szybko, nie oglądając się za siebie. Serce mi waliło jak szalone.
Rany! Nasze rozmowy zawsze były takie wyczerpujące, pełne napięcia. Poszłam do łazienki na końcu korytarza, by obmyć twarz wodą. Miałam zaróżowione policzki i przyśpieszony oddech. Słyszałam, jak Erick wyszedł z gabinetu i poszedł do kuchni. Słyszałam głosy chłopaków, była tam z nimi Alex.
Minęła dłuższa chwila, zanim się uspokoiłam, poprawiłam włosy i dołączyłam do nich.
– Jest coś dla mnie? – zapytałam, usiłując zachować spokój.
– Jasne, skarbie, co tylko chcesz. Jajecznica, omlety, płatki, mleko, owoce – wymieniał Brayan z pełną buzią.
– Umieram z głodu! – Przysiadłam się do nich i podniosłam pokrywkę z tacy. Zdecydowałam się na jajecznicę i świeże pieczywo oraz świeży sok owocowy.
Erick siedział naprzeciwko mnie, tym razem był opanowany.
– Może polecicie z nami do Las Vegas? – zapytał Brayan, gdy sprzątałyśmy z Alex po śniadaniu.
– Nie, to bez sensu. Co to za wieczór kawalerski z dziewczynami? – odparłam. Nie spodobał mi się ten pomysł, naprawdę marzyłam o spokojnym wieczorze z przyjaciółkami bez żadnych rozrywek.
– Możemy spędzić wieczór oddzielnie, a potem spotkać się wszyscy razem o konkretnej godzinie – wtrącił Tom.
Chyba rozmawiali o tym, gdy mnie nie było.
– Naprawdę nie mam ochoty. – Spojrzałam na nich błagalnie.
– Dajcie spokój, skoro nie chce, to nie ma co jej zmuszać – interweniował Erick i uśmiechnął się do mnie nieznacznie.
– Dzięki – zwróciłam się do niego. Chyba tylko on zdawał sobie sprawę, że Las Vegas nie kojarzy mi się dobrze.
Przez resztę poranka chłopaki omawiały swój wyjazd. Byłam przekonana, że mimo mojego wyraźnego sprzeciwu Tom załatwi dla Brayana striptizerkę. No cóż, to taki zwyczaj na wieczorach kawalerskich, szczególnie w Las Vegas. Liczyłam tylko na ich zdrowy rozsądek, żartobliwie przypomniałam im _Kac Vegas_ i powiedziałam, że to może się wydarzyć naprawdę. Nie chciałam wyjść na zazdrośnicę, więc nic więcej nie mówiłam. Alex po raz kolejny oglądała mój pierścionek i dała Tomowi do zrozumienia, że też by taki chciała.
– Jest naprawdę ładny – powiedział Erick, spoglądając na moją dłoń.
– Wystarczająco drogi, by z niego nie kpić – przypomniałam mu jego niedawne słowa.
– Bez przesady, nie wygląda na aż taki drogi – droczył się. – Naprawdę nie chcesz jechać do Vegas? Mogłoby być fajnie – zapytał cicho, gdy Brayan, Tom i Alex wyszli na taras podziwiać widoki.
– Nie mam najmilszych wspomnień związanych z tamtym miejscem. W dodatku zaczęłam mieć poranne mdłości, więc nie wiem, jak będę się czuła – odpowiedziałam, zresztą zgodnie z prawdą.
– Zatrzymamy się w innym hotelu, zarezerwowałem już dwa apartamenty… na wszelki wypadek – poinformował mnie.
Domyślałam się, że to zaplanował.
– Musiałabym zapytać lekarza, czy mogę lecieć, to dopiero siódmy tydzień. – Położyłam dłoń na brzuchu.
– To zapytaj, może nie będzie miał nic przeciwko. – Erick spojrzał na mój brzuch i wiedziałam, że też chce go dotknąć.
– Jeszcze nic nie czuć. – Uśmiechnęłam się i ujęłam jego dłoń, by przyłożyć ją do swojego brzucha.
– Często myślę o tym, jak dowiedziałem się, że jesteś w ciąży. Myślałem, że to jakiś głupi żart… – Wyraz jego twarzy się zmienił, Erick posmutniał i spoważniał.
– Wiem, przepraszam cię za to po raz kolejny. Głupotą było ukrywanie tego wszystkiego – przyznałam, zasłaniając dłońmi oczy. – Ale bałam się, tak bardzo się bałam…
– Nie przepraszaj, Meg. Teraz to już nieważne. – Chwycił moją dłoń. – O której chcecie wracać? – zmienił temat.
– Mnie to obojętne. – Wzruszyłam ramionami. – A ty naprawdę tu zostajesz?
– Tak. – Spojrzał na mnie niepewnie. – Muszę popracować przed wyjazdem. Nawet megalomańscy prezesi czasami to robią – próbował zażartować.
– Myślałam, że ty nic nie musisz.
– To fakt. Nie muszę, ale chcę, żeby zapewnić naszemu synowi godną przyszłość. Pieniądze się do tego czasami przydają – dodał z ironią.
Erick był dziś jakiś dziwny. Nasza poranna rozmowa chyba mu pomogła, jednak widziałam, że nadal coś go gryzie. Nie zamierzałam jednak go o nic pytać.
Niebawem wrócił do nas Brayan.
– Alex i Tom chcą coś zwiedzić – oznajmił, przewracając oczami.
– Wolałabym wrócić do domu. Chyba nie mam siły na włóczenie się po Nowym Jorku – odpowiedziałam szczerze.
– Jeśli mogę coś podpowiedzieć… – wtrącił Erick.
– Właśnie o to chciałem cię prosić. Dzięki, stary. – W geście solidarności Brayan poklepał Ericka po ramieniu.
– Pamiętasz, że dziś sprowadzamy twój samochód i motor? – zapytał Erick, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
– Jak to? – Uniosłam brew. Dlaczego ja zawsze dowiaduję się o wszystkim ostatnia?
– Zapomniałem ci powiedzieć, Meg – odpowiedział Brayan jak gdyby nigdy nic.
– No cóż… – Przewróciłam oczami i zrobiłam naburmuszoną minę. – I co z moim motorem? – zapytałam zła na nich.
– Przecież nie będziesz teraz jeździć. – Brayan spojrzał na mnie, nie zrozumiał pytania.
– Nigdy nie będzie jeździć – wtrącił Erick i rzucił mi gniewne spojrzenie.
– Dobra, nieważne. Skoro oni zostają, możemy już jechać – oświadczyłam i wstałam od stołu.
– Jasne, tylko nie mamy czym – odpowiedział Brayan i uśmiechnął się złośliwie.
– Weźcie moje bmw, wieczorem przywiozą do New Jersey motor i wasze auto.
– Dzięki, Ericku. – Dotknęłam jego dłoni. – Za wszystko – dodałam i uśmiechnęłam się delikatnie.
Chciałam, by wiedział, że nie gniewam się na niego za to, co wczoraj widziałam. To jego sprawa, nic mi do tego. Poszłam do sypialni po swoje rzeczy. Przy okazji zadzwoniłam do rodziców. Byli bardzo podekscytowani ślubem. Nagle przypomniałam sobie, że nie mogę lecieć do Las Vegas. We czwartek mieli przylecieć nasi goście z Londynu, rodzice Brayana, jego rodzeństwo, Hookowie i jeszcze kilka osób. Nie mogłam tak ich zostawić i zwalić na głowę rodzicom. Jeśli dziewczyny będą chciały lecieć, nie miałam nic przeciwko temu. Ja chętnie zostanę w domu i postaram się jakoś odpocząć mimo najazdu gości. O mało nie wygadałam się o ciąży, na szczęście tata się nie zorientował, a ja szybko zmieniłam temat.
Zajrzał do mnie Brayan.
– Gotowa jesteś? – spytał.
Był w doskonałym humorze i świetnie wyglądał. Miał na sobie dżinsy do kolan i błękitną koszulkę z krótkim rękawem. Kolor ubrania idealnie podkreślała barwę jego oczu. Rany! Ten piękny facet miał zostać moim mężem.
– Zawsze, skarbie – odpowiedziałam, oblizując kusząco usta. Właśnie nabrałam na niego ochoty.
Brayan spojrzał na mnie, zmrużył oczy i podszedł do mnie powoli.
– Taka nienasycona jesteś? – zapytał, obejmując mnie.
– Na pana, panie Green, zawsze mam ochotę – odpowiedziałam, trzepocząc słodko rzęsami.
– Och, Meg – wymruczał, a jego usta momentalnie odnalazły moje.
Całował mnie namiętnie, żarliwie i tak, że brakowało mi tchu. Jęknęłam cichutko, gdy przechylił mnie tak, bym ułożyła się na plecach.
– Jesteś taka piękna… – wyszeptał, całując moją szyję i dekolt.
Miałam na sobie sukienkę na cienkich ramiączkach w butelkowym kolorze, która ładnie podkreślała mi biust i biodra. Brayan szybko jednak zdjął ją ze mnie. Łakomie wpatrując się we mnie, leżącą w samej bieliźnie na środku łóżka, zdjął koszulkę i zsunął dżinsy razem z bokserkami. Jego penis był taki duży i jak zawsze gotowy. Uśmiechnęłam się pożądliwie. Pragnęłam go poczuć w sobie jak najszybciej. Przygryzłam wargę i pokazałam mu palcem, by we mnie wszedł. Nie musiałam długo czekać, dosłownie sekundę później był już między moimi udami, rozsuwając je szeroko. Jęczałam i odchyliłam głowę, gdy całował mnie po brzuchu i przez figi. Moje ciało od razu zareagowało, wypchnęłam biodra, brodawki stwardniały mi momentalnie, a w dole brzucha poczułam to cudowne pulsowanie. Brayan zsunął mi majtki, odrzucił je na bok i zatopił we mnie swoje cudownie namiętne, nienasycone usta.
– Aaa! – krzyczałam, zaskoczona intensywnością doznania.
Zacisnęłam pięści na pościeli i całkowicie odleciałam. Wiłam się pod nim, a on pieścił mnie nieśpiesznie, namiętnie. Cholera, naprawdę był w tym dobry, nigdy mi się to nie znudzi. Doskonale wiedział, co potrafi zrobić tym swoim języczkiem. Doskonale wiedział, jak to na mnie działa. Zataczając kółeczka wokół mojej łechtaczki, delikatnie wsunął we mnie jeden palec. Krzyknęłam.
– Tak, maleńka, dojdź dla mnie! – powiedział Brayan i zaczął mnie pieścić mocniej.
Gdy wsunął we mnie drugi palec, nie wytrzymałam i eksplodowałam.
– Aaa! – krzyknęłam, gdy wyjął ze mnie palce, a pocałunkami wędrował od łona aż do moich ust.
– Teraz dojdziemy razem – szepnął i przygryzł mi delikatnie ucho.
Objęłam go mocno i przysunęłam blisko siebie. Brayan ułożył się między moimi udami i wszedł we mnie powoli.
– Och, skarbie – jęknął, gdy był już we mnie cały.
Czułam to cudowne wypełnienie, którego nigdy nie miałam dość.
– Szybciej! – szepnęłam i objęłam jego biodra nogami, domagając się, by wszedł jeszcze głębiej.
Nasze ciała zgrały się, poruszaliśmy się w tym samym szaleńczym tempie. Krzyczałam, czując nadchodzącą falę, która za chwilę miała sprawić, że ponownie rozpadnę się na malutkie kawałeczki.
– Tak, maleńka, tak! – krzyczał mój kochanek i jeszcze bardziej przyśpieszył. Chwycił mnie za nadgarstki i uniósł je nad głowę, całując szaleńczo moje piersi.
Gdy poczułam, że zaraz wybuchnę, usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi.
– Samochód już… – Usłyszeliśmy głos Ericka.
– O rany! – zapiszczałam.
Brayan pośpiesznie zszedł ze mnie i włożył spodenki, ja okryłam się pościelą. „Teraz on mnie nakrył” – pomyślałam.
– Przepraszam, nie chciałem przeszkadzać – powiedział Erick. – Chciałem tylko powiedzieć, że samochód czeka. – Widziałam, że obaj wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia.
– Erick, wyjdź stąd! – wrzasnęłam.
Brayan zaczął się śmiać, mnie raczej nie było do śmiechu.
– Przepraszam… – rzucił Erick i wyszedł z pokoju.
Brayan położył się na łóżku i zaśmiewał w głos.
– A ciebie co tak bawi? – Spojrzałam na niego gniewnie i trąciłam go w ramię.
– Nic takiego, skarbie. – Zerknął na mnie łagodnie i pocałował w dłoń. – Dokończymy na spokojnie w domu – dodał i szybko wstał z łóżka, wyciągając do mnie rękę i pomagając mi wstać.
– Mam twarz jak burak? – zapytałam, dotykając swoich policzków.
– Masz śliczną twarz, Meg, nawet kiedy się czerwienisz. – Cmoknął mnie w policzek, całkiem nagą przyciągnął do siebie, a potem pocałował mnie w czoło. – Ubierz się i jedziemy. – Klepnął mnie lekko w pośladek i podał mi sukienkę.
Włożyłam bieliznę i wygładziłam materiał na biodrach. Potem poszłam do łazienki, by doprowadzić do porządku niesforne włosy, związałam je w koński ogon. Nagle uzmysłowiłam sobie, że nie umówiłam fryzjerki i makijażystki. Za tydzień miał się odbyć ślub. O cholera! Będę musiała zadzwonić do koleżanki Kim, która malowała nas obie na jej ślub. Może znajdzie chwilę. Oby! W przeciwnym razie nie bardzo wiedziałam, co zrobię. We wtorek czekała mnie ostateczna przymiarka sukni. Brayan miał mnie zobaczyć dopiero w dniu ślubu. Miałam nadzieję, że suknia mu się spodoba, ja się sobie w niej podobałam. Była prosta, zarazem seksowna i gustowna. Podkreślała to, co miałam najlepszego, czyli biust i biodra. Moja skóra miała brzoskwiniowy odcień, więc odkryte plecy ładnie się prezentowały. Poza tym blizny już zniknęły, zostało kilka śladów na brzuchu, ale tych akurat nie będzie widać. Zastanawiałam się, kiedy powiedzieć rodzicom o ciąży. Bałam się ich reakcji, z drugiej strony byłam przecież dorosła. Mama się pewnie ucieszy, ale tata być może nie będzie szczęśliwy. Wiedział, że dużo przeszliśmy i że jest mi ciężko. Na pewno mi pomoże. Wierzyłam, że po ślubie wszystko się ustabilizuje. Wyprowadzimy się od Ericka i zaczniemy nowe i, co najważniejsze, spokojne życie. A spokojne wcale nie oznacza nudne, z Brayanem nie można się nudzić. Był taki cudowny. Dobrze, że Pola i Vincent będą na ślubie, to świadczy o tym, że ich stosunki uległy zdecydowanej poprawie.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki