Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mr&Mrs - ebook

Seria:
Data wydania:
22 listopada 2022
Ebook
23,90 zł
Audiobook
26,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
23,90

Mr&Mrs - ebook

To jest zdecydowanie ich czas, Meg i Brayan nawet nie ukrywają, jak bardzo są szczęśliwi, zwłaszcza że ich rodzina wkrótce się powiększy, a przygotowania do ślubu idą pełną parą. Młodych czekają fantastyczne wieczory: panieński i kawalerski, które spędzą w Las Vegas. A wiadomo, co dzieje się w Las Vegas, zostaje w Las Vegas…

Skąd w takim razie w Meg te wszystkie wątpliwości… Czy faktycznie powinna brać ślub z Brayanem? I komu tak naprawdę robi największą krzywdę: jemu, sobie, a może Erickowi?

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8310-336-5
Rozmiar pliku: 962 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

ROZ­DZIAŁ 1

Niestety, obu­dziły mnie mdło­ści. „O nie! Chyba się zaczyna” – pomy­śla­łam. Ledwo dobie­głam do łazienki, po dro­dze poty­ka­jąc się o ubra­nia, które Brayan roz­rzu­cił na pod­ło­dze. Zwró­ci­łam wszystko, co zja­dłam poprzed­niego wie­czoru. Na szczę­ście zro­bi­łam to tylko raz, za to porząd­nie. Obmy­łam twarz i umy­łam zęby. Wra­ca­jąc do łóżka, nie­chcący obu­dzi­łam Bray­ana.

– Boże, daj mi cier­pli­wość! – mruk­nął, gdy prze­cho­dzi­łam przez niego na swoją stronę łóżka.

– Wybacz. – Posła­łam mu uśmiech i wsu­nę­łam się pod koł­drę, ocie­ra­jąc się przy tym pupą o jego penisa.

Od razu zare­ago­wał.

– Chcesz jesz­cze pospać? – zapy­tał.

– Wła­śnie mia­łam poranne mdło­ści, daj mi chwilkę – odpo­wie­dzia­łam, przy­tu­la­jąc jego dłoń do swo­jego policzka.

– To obudź mnie, jak będziesz gotowa – rzu­cił żar­to­bli­wie i chyba od razu zasnął.

Jego silne ramiona obej­mo­wały mnie mocno i szybko zro­biło mi się za gorąco. Zdję­łam koł­drę i w tym momen­cie ponow­nie poczu­łam mdło­ści. Wysko­czy­łam z łóżka jak popa­rzona i ledwo dopa­dłam kibelka. Po chwili opar­łam czoło o brzeg wanny i wes­tchnę­łam gło­śno. Jeśli w dniu ślubu będę miała taki pora­nek, to nie dam rady. Wycią­gnę­łam obo­lałe od wczo­raj­szych tań­ców kostki i roz­tar­łam je deli­kat­nie pal­cami. Chyba tro­chę prze­sa­dzi­łam, prze­cież powin­nam się oszczę­dzać. Wczo­raj jed­nak naprawdę dobrze się czu­łam, mia­łam dosko­nały humor. To był jeden z naj­cu­dow­niej­szych wie­czo­rów mojego życia. W dodatku Michael Boucher zapro­po­no­wał, że jeśli się roz­my­ślę ze ślu­bem, mam mu dać znać. Roz­ma­rzy­łam się, sie­dząc na dywa­niku obok wanny. Był taki boski! Śpie­wał ze mną i dla mnie, poza tym oka­zał się naprawdę fan­ta­stycz­nym face­tem. Wsta­łam i odkrę­ci­łam wodę pod prysz­ni­cem, tego wła­śnie potrze­bo­wa­łam. Zrzu­ci­łam z sie­bie koszulkę i weszłam pod przy­jem­nie cie­pły stru­mień. Woda zalała naj­pierw moje włosy, a potem całe ciało aż do stóp. Zamru­cza­łam z przy­jem­no­ści. Wzię­łam z półki szam­pon i wma­so­wa­łam go deli­kat­nie w skórę głowy. Owo­cowy zapach wypeł­nił całą łazienkę. Piana spły­wała po moim ciele, obmy­wa­jąc je deli­kat­nie. Zauwa­ży­łam na ścia­nie panel, więc posta­no­wi­łam włą­czyć muzykę. Usły­sza­łam Aero­smith. Cie­kawe, kto się tutaj kąpał, słu­cha­jąc tego? Od razu przy­po­mnia­łam sobie wczo­raj­szy incy­dent. To było okropne. Śpie­wa­jąc sobie pod nosem _Crazy_, poczu­łam nagle czy­jeś dło­nie na swo­ich bio­drach. Pod­sko­czy­łam prze­stra­szona i odwró­ci­łam się szybko.

– Spo­koj­nie, to tylko ja – powie­dział Brayan, obej­mu­jąc mnie i napie­ra­jąc całym cia­łem.

– Pro­si­łam, żebyś tak nie robił – zwró­ci­łam mu uwagę, na­dal mia­łam dziwne odru­chy i lęki.

– Prze­pra­szam… – Uśmiech­nął się, przyj­mu­jąc nie­winny wyraz twa­rzy. Potem schy­lił się i zaczął cało­wać moją szyję.

Od razu prze­szył mnie dreszcz. Gdy Brayan muskał pal­cami moje pośladki, czu­łam, że cała płonę. Moje ciało aż bła­gało o porządny orgazm. Bez zasta­no­wie­nia chwy­ci­łam jego twar­dego penisa w dłoń i zaczę­łam maso­wać. Brayan jęczał gło­śno i wysu­wał bio­dra w moją stronę, pro­sząc o wię­cej.

– Tak mi tego bra­ko­wało… – szep­nę­łam.

Nagle Brayan odwró­cił mnie tak, żebym sta­nęła tyłem do niego, i zaczął się ocie­rać twar­dym człon­kiem o moje mokre pośladki.

– Mnie też, skar­bie. Nawet nie wiesz, jak bar­dzo! – zapew­nił.

Przy­gryzł mi pła­tek ucha i jedną dło­nią chwy­cił za pierś, drugą zszedł niżej – przez żebra, brzuch, aż do łech­taczki. Jęcza­łam gło­śno, poru­sza­jąc ryt­micz­nie bio­drami, pod­czas gdy Brayan maso­wał mnie pal­cami mocno i szybko.

– Aaaaaa! – krzyk­nę­łam, kiedy pierw­sza fala roz­ko­szy wstrzą­snęła moim cia­łem.

Brayan naparł na mnie od tyłu, trzy­ma­jąc za bio­dra, żebym nie upa­dła. Wiłam się, doma­ga­jąc się wię­cej. Odchy­li­łam się, by dło­nią chwy­cić mocno jego penisa.

– Meg! – wysy­czał Brayan przez zaci­śnięte zęby.

Roz­sta­wił mi sze­rzej nogi, a potem jed­nym ruchem wbił się we mnie, wypeł­nia­jąc i roz­cią­ga­jąc do gra­nic moż­li­wo­ści. Zamknę­łam oczy, jęcząc gło­śno. Brayan tym­cza­sem przy­su­nął mnie do kafel­ków tak, że doty­ka­łam pier­siami zim­nej gla­zury. Wbi­jał się we mnie i wycho­dził w sza­leń­czym ryt­mie. Trzy­mał mnie za nad­garstki, dążąc do upra­gnio­nego orga­zmu.

– Kocham cię – szep­nę­łam i odwró­ci­łam głowę, by namięt­nie go poca­ło­wać.

W tym momen­cie Brayan zaci­snął moc­niej dło­nie i cały znie­ru­cho­miał.

– Kurwa mać! – krzyk­nął, po czym eks­plo­do­wał we mnie. Jego gorąca sperma spły­wała mi po udach wraz z moimi sokami. – Wybacz, że tak szybko – powie­dział cicho i wysu­nął się ze mnie deli­kat­nie.

– Nic się nie stało – odpar­łam.

– Przy takich prze­rwach nie mogę nad tym zapa­no­wać – uspra­wie­dli­wiał się.

Po chwili oboje wyszli­śmy spod prysz­nica i owi­nę­li­śmy się bia­łymi mięk­kimi ręcz­ni­kami. Jeden zało­ży­łam na włosy, robiąc tur­ban. Czu­łam się zre­lak­so­wana i odprę­żona. Zado­wo­lona usia­dłam na środku łóżka i patrzy­łam, jak mój ado­nis prze­cha­dza się po sypialni w samym tylko ręcz­niku owi­nię­tym wokół bio­der. Mogła­bym patrzeć na niego godzi­nami. Za tydzień ten piękny męż­czy­zna miał zostać moim mężem. Byłam taka szczę­śliwa. To, co mia­łam oka­zję zoba­czyć poprzed­niego wie­czoru, uświa­do­miło mi wiele rze­czy. Poczu­łam wstręt do Ericka. Mówił mi kie­dyś o swo­ich upodo­ba­niach, ale ni­gdy się nad tym głę­biej nie zasta­na­wia­łam i w to nie wni­ka­łam. Wczo­raj­sze zda­rze­nie było dla mnie szo­kiem. Posta­no­wi­łam, że nie powiem o tym ani Bray­anowi, ani nikomu innemu. To sprawa Ericka, co robi, byle mnie w to nie wcią­gał. Mia­łam nadzieję, że Brayan nie będzie drą­żył tego tematu. Odru­chowo spoj­rza­łam na swoją dłoń, na któ­rej lśniły dwa pier­ścionki. Od razu prze­sta­łam myśleć o Ericku.

– Jest naprawdę piękny – powie­dzia­łam cicho, bawiąc się biżu­te­rią.

Brayan usiadł obok mnie i objął lekko.

– Podoba ci się? – zapy­tał.

– Jest ide­alny. Tak jak ty. – Spoj­rza­łam na niego i poca­ło­wa­łam go deli­kat­nie.

– Jesteś szczę­śliwa? – zapy­tał.

– Naj­szczę­śliw­sza, skar­bie. Dzięki tobie! – Wtu­li­łam się w jego ramiona.

– Mój fiut znowu jest gotowy – oświad­czył nagle Brayan.

– Ależ to było roman­tyczne – odpar­łam z sar­ka­zmem.

– Jestem wszech­stronny, Meg! – Mój przy­szły mąż uśmiech­nął się uwo­dzi­ciel­sko i po chwili zna­lazł się mię­dzy moimi udami, by wejść we mnie swoim ogrom­nym peni­sem.

Odchy­li­łam głowę i pod­da­łam mu się cał­ko­wi­cie. Jego poca­łunki i dotyk były dla mnie tak ważne. Czu­łam, że Brayan trak­tuje mnie wręcz naboż­nie, czci każdy skra­wek mojego ciała, ja jego zresztą też. Kocha­łam tego męż­czy­znę, chcia­łam z nim być. Na zawsze.

Wycho­dząc z sypialni na śnia­da­nie, usły­sza­łam gło­śne śmie­chy docho­dzące z salonu. Obu­dzi­li­śmy się z Bray­anem ponow­nie dopiero koło jede­na­stej. Nie mia­łam ochoty wycho­dzić z pokoju, bo nie chcia­łam spo­tkać Ericka, ale nie było wyj­ścia.

– Dzień dobry wszyst­kim! – powie­dział zado­wo­lony Brayan i podał dłoń Tomowi i Eric­kowi.

Obaj sie­dzieli przy kuchen­nej wyspie.

– No, stary, nie pamię­tam, jak wró­ci­łem do domu! – ode­zwał się Tom, popi­ja­jąc jakąś tajem­ni­czą mik­sturę, zapewne lekar­stwo na kaca.

Alex jesz­cze nie wstała. Erick zmie­rzył mnie nie­pew­nie wzro­kiem, ja się jed­nak nie odzy­wa­łam. Usia­dłam na stołku jak naj­da­lej od niego i nala­łam sobie soku do szklanki.

– Było naprawdę faj­nie. Dzięki, Ericku, że nas zapro­si­łeś – powie­dział Brayan, po czym spoj­rzał w jego stronę i uśmiech­nął się szcze­rze.

– Nie ma za co. Cie­szę się, że dobrze się bawi­li­ście – odpo­wie­dział Erick.

Zauwa­ży­łam, że był nieco zga­szony. Popi­jał kawę, co rzadko mu się zda­rzało.

– Wra­camy dziś do New Jer­sey? – zapy­ta­łam, ponie­waż przy­po­mniało mi się, że mam dziś umó­wione spo­tka­nie z kobietą, która zaj­mo­wała się kwia­tami na nasze wesele.

– Jeśli jest taka potrzeba, może­cie wró­cić. Ja zostaję, mam tu kilka spraw do zała­twie­nia przed śro­do­wym wylo­tem do Las Vegas – oznaj­mił Erick, uni­ka­jąc mojego wzroku.

– Ericku, mogę cię pro­sić na słowo? – zapy­ta­łam nie­pew­nie, przy­gry­za­jąc wargę. Tro­chę się dener­wo­wa­łam, choć tak naprawdę nie wie­dzia­łam dla­czego.

Erick spoj­rzał na mnie zasko­czony i od razu wstał.

– Tak, przejdźmy do gabi­netu – odpo­wie­dział sta­now­czo i poka­zał dło­nią, bym poszła przo­dem. Potem mnie wymi­nął, otwo­rzył drzwi i gestem zapro­sił do środka.

Zapach tego miej­sca, pach­ną­cego cytry­no­wym środ­kiem do pole­ro­wana mebli, zawsze dzia­łał na mnie kojąco.

– Usiądź, pro­szę. – Wska­zał mi krze­sło naprze­ciwko biurka, a sam usiadł w fotelu, oparł łok­cie o pod­ło­kiet­niki, palce zło­żył w pira­midkę i zaczął pocie­rać nimi brodę.

Waha­łam się chwilę, jak zacząć tę roz­mowę, nie było mi łatwo.

– No cóż… – wes­tchnę­łam gło­śno. Pró­bo­wa­łam ukryć uśmiech. Na­dal mnie bawiło wczo­raj­sze zaj­ście, choć to, co widzia­łam, było dość szo­ku­jące.

– Pozwól, że w pierw­szej kolej­no­ści szcze­rze cię prze­pro­szę, Megan. – Erick spoj­rzał na mnie bła­gal­nie.

– Ale za co ty mnie prze­pra­szasz, Ericku? – zapy­ta­łam.

– Za to, co widzia­łaś. To nie powinno się zda­rzyć. Jest mi naprawdę nie­zręcz­nie, że musia­łaś być świad­kiem tego…

– Per­wer­syj­nego i obrzy­dli­wego bzy­kanka? – dokoń­czy­łam.

– Rozu­miem, że możesz tak uwa­żać – szep­nął, prze­ły­ka­jąc ślinę.

– Nie chcę roz­ma­wiać o tym, co wczo­raj widzia­łam. Chcę, byś wie­dział, że nie mam do cie­bie żalu czy cze­goś w tym rodzaju. Jesteś doro­słym męż­czy­zną, to twoja sprawa, co, z kim i jak robisz – powie­działam cał­ko­wi­cie poważ­nie.

– Ni­gdy nie chcia­łem, byś zastała mnie w takiej sytu­acji.

– To ja powin­nam prze­pro­sić, bo weszłam nie­pro­szona. Puka­łam i woła­łam, ale nie sły­sza­łeś. Spo­dzie­wa­łam się, co mogę zoba­czyć, ale to prze­szło moje naj­śmiel­sze wyobra­że­nia… – Zasło­ni­łam usta, by ukryć uśmiech. Dla­czego mnie to tak bawiło?

– Nie musisz prze­pra­szać, to nie twoja wina. Tani­sha…

– Nie chcę o niej sły­szeć! – Nie prze­pa­da­łam za Ana­sta­zją, ale Tani­shy po pro­stu nie tra­wi­łam, zresztą od dawna. Już w Vegas wie­dzia­łam, co z niej za ziółko. – Pro­szę, byś nie prze­by­wał w jej towa­rzy­stwie przy Ada­mie!

– Rozu­miem – przy­znał skru­szony.

– Oba­wiam się, że wra­casz do swo­ich sta­rych nawy­ków. Nie podoba mi się to, Ericku. – Wsta­łam i obe­szłam biurko. Opar­łam się o komodę.

– Nie musisz się oba­wiać, nie wrócę do tego, co było, zanim cię pozna­łem.

– Nie mam na myśli wer­bo­wa­nia kobiet. Mar­twię się, że w ten spo­sób oszu­ku­jesz sam sie­bie, chcąc zapo­mnieć… o mnie. – Spoj­rza­łam na niego i zro­biło mi się go żal. Po czę­ści ja się do tego przy­czy­ni­łam. On mnie kochał, a teraz musiał znieść fakt, że wycho­dzę za mąż za innego męż­czy­znę i będę miała z nim dziecko. – Wie­dzia­łam, że jest ci ciężko, ale to, co robisz, to nie jest wyj­ście – doda­łam.

– Jesteś szczę­śliwa, to naj­waż­niej­sze. Ja sobie pora­dzę. Takich popa­prań­ców i sukin­sy­nów licho nie bie­rze. – Erick uśmiech­nął się iro­nicz­nie.

– Nie mów tak! Nie jesteś ani popa­prań­cem, ani sukin­sy­nem! – pró­bo­wa­łam go uspo­koić.

– Ale wła­śnie tak o mnie wczo­raj pomy­śla­łaś, gdy mnie zoba­czy­łaś… – Wstał i spoj­rzał na mnie uważ­nie.

– Wcale nie. – Spu­ści­łam wzrok. Skąd on o tym wie­dział?

– Oboje wiemy, że tak. – Ujął moją brodę i zmu­sił mnie, bym na niego spoj­rzała. – Wie­dzia­łaś, że jestem popa­prany, a wczo­raj prze­ko­na­łaś się, jak bar­dzo. Jestem pewien, że brzy­dzisz się teraz mojej obec­no­ści, myślisz, że ocze­ki­wał­bym tego od cie­bie, gdy­by­śmy na­dal byli razem, i cie­szysz się, że nie musia­łaś tego robić – powie­dział, patrząc mi pro­sto w oczy.

Otwo­rzy­łam usta ze zdzi­wie­nia. Cho­lera! Skąd on o tym wszyst­kim wie­dział? Aż tak dobrze mnie znał? To nie­po­ko­jące!

– To prawda. – Ucie­kłam wzro­kiem. – Nie będę kła­mać… Znie­chę­ciło mnie to i dzię­kuję, że ni­gdy mnie o to nie pro­si­łeś – odpar­łam i odsu­nę­łam się, nie mogąc znieść jego bli­sko­ści.

– Nie zro­bił­bym tego. – Erick znowu do mnie pod­szedł i musia­łam się zmu­sić, by nie uciec z gabi­netu. – Znam cię jak nikt inny.

– Wła­śnie dla­tego dobrze się stało, że nie jeste­śmy razem – szep­nę­łam.

– Uwa­żasz, że nie speł­nia­łaś moich ocze­ki­wań w łóżku? – zapy­tał szcze­rze.

– Nie wiem. – Wzru­szy­łam ramio­nami. – I już nie chcę wie­dzieć, Ericku.

– Byłaś całym moim świa­tem, iskierką w ciem­nym tunelu. Seks z tobą jest… był dla mnie zupeł­nie inny. Nie potrze­bo­wa­łem tego wszyst­kiego, zaba­wek, udziw­nień… Wystar­cza­łaś mi tylko ty.

– Ericku, pro­szę! Nie chcę tego słu­chać – szep­nę­łam bła­gal­nym tonem. Ta roz­mowa zaczy­nała mnie męczyć.

– Nie musisz… ale chcę, byś wie­działa, że przy tobie nie byłem taki. I broń Boże nie myśl, że mi tego bra­ko­wało. Wszystko, czego pra­gnę, to ty… Nic wię­cej. Sta­ram się nie zwa­rio­wać, ale nie jest mi łatwo.

Nagle zro­biło mi się go żal. Przy­po­mnia­łam sobie, że jego ojciec popeł­nił samo­bój­stwo, nie chcia­łam, by Erick zro­bił to samo.

– Może powi­nie­neś pójść na tera­pię? – zapy­ta­łam cicho.

Nie mia­łam poję­cia, jak zare­aguje. Ku mojemu zasko­cze­niu zaczął się gło­śno śmiać.

– Jesz­cze nie zwa­rio­wa­łem, Meg, nie wysy­łaj mnie do psy­chia­try – odpo­wie­dział.

– Nie o tym mówię. Nie znam się na tym, ale chyba masz pro­blem. Wybie­rasz przy­pad­kowe part­nerki, z któ­rymi nie potra­fisz zwią­zać się emo­cjo­nal­nie, to nie­zdrowe i destruk­cyjne.

– Nie chcę się z nikim wią­zać, nie potrze­buję i nie potra­fię.

– Tak nie można! Krzyw­dzisz samego sie­bie, mam w dupie te wszyst­kie laski, które prze­cho­dzą przez twoje łóżko, cho­dzi mi o cie­bie… – Pode­szłam do niego i poło­ży­łam dło­nie na jego ramio­nach. Od razu poczu­łam, jak się napina. – Mamy syna, musisz być silny dla niego. Chyba nie chcesz, by oglą­dał ojca w takim sta­nie? Teraz jest mały, ale nie­długo zacznie rozu­mieć pewne rze­czy.

– Wiem, że masz rację… Posta­ram się, byś nie musiała na to patrzeć. Nie­długo się wypro­wa­dza­cie, tak jak obie­ca­łem, nie będę spro­wa­dzał kobiet, gdy będzie ze mną Adam, ale pro­szę, żebyś się nie wtrą­cała, gdy będę sam. To mój wybór, mój cyrk, moje zabawki – odpo­wie­dział i zsu­nął moje dło­nie ze swo­ich ramion. Widzia­łam, że był wzbu­rzony. – A teraz wyjdź, pro­szę, bo zaraz prze­stanę nad sobą pano­wać.

Te ostat­nie słowa mnie prze­ra­ziły.

– Rozu­miem. – Spu­ści­łam wzrok i wyszłam szybko, nie oglą­da­jąc się za sie­bie. Serce mi waliło jak sza­lone.

Rany! Nasze roz­mowy zawsze były takie wyczer­pu­jące, pełne napię­cia. Poszłam do łazienki na końcu kory­ta­rza, by obmyć twarz wodą. Mia­łam zaró­żo­wione policzki i przy­śpie­szony oddech. Sły­sza­łam, jak Erick wyszedł z gabi­netu i poszedł do kuchni. Sły­sza­łam głosy chło­pa­ków, była tam z nimi Alex.

Minęła dłuż­sza chwila, zanim się uspo­ko­iłam, popra­wi­łam włosy i dołą­czy­łam do nich.

– Jest coś dla mnie? – zapy­ta­łam, usi­łu­jąc zacho­wać spo­kój.

– Jasne, skar­bie, co tylko chcesz. Jajecz­nica, omlety, płatki, mleko, owoce – wymie­niał Brayan z pełną buzią.

– Umie­ram z głodu! – Przy­sia­dłam się do nich i pod­nio­słam pokrywkę z tacy. Zde­cy­do­wa­łam się na jajecz­nicę i świeże pie­czywo oraz świeży sok owo­cowy.

Erick sie­dział naprze­ciwko mnie, tym razem był opa­no­wany.

– Może pole­ci­cie z nami do Las Vegas? – zapy­tał Brayan, gdy sprzą­ta­ły­śmy z Alex po śnia­da­niu.

– Nie, to bez sensu. Co to za wie­czór kawa­ler­ski z dziew­czy­nami? – odpar­łam. Nie spodo­bał mi się ten pomysł, naprawdę marzy­łam o spo­koj­nym wie­czo­rze z przy­ja­ciół­kami bez żad­nych roz­ry­wek.

– Możemy spę­dzić wie­czór oddziel­nie, a potem spo­tkać się wszy­scy razem o kon­kret­nej godzi­nie – wtrą­cił Tom.

Chyba roz­ma­wiali o tym, gdy mnie nie było.

– Naprawdę nie mam ochoty. – Spoj­rza­łam na nich bła­gal­nie.

– Daj­cie spo­kój, skoro nie chce, to nie ma co jej zmu­szać – inter­we­nio­wał Erick i uśmiech­nął się do mnie nie­znacz­nie.

– Dzięki – zwró­ci­łam się do niego. Chyba tylko on zda­wał sobie sprawę, że Las Vegas nie koja­rzy mi się dobrze.

Przez resztę poranka chło­paki oma­wiały swój wyjazd. Byłam prze­ko­nana, że mimo mojego wyraź­nego sprze­ciwu Tom zała­twi dla Bray­ana strip­ti­zerkę. No cóż, to taki zwy­czaj na wie­czo­rach kawa­ler­skich, szcze­gól­nie w Las Vegas. Liczy­łam tylko na ich zdrowy roz­są­dek, żar­to­bli­wie przy­po­mnia­łam im _Kac Vegas_ i powie­dzia­łam, że to może się wyda­rzyć naprawdę. Nie chcia­łam wyjść na zazdro­śnicę, więc nic wię­cej nie mówi­łam. Alex po raz kolejny oglą­dała mój pier­ścio­nek i dała Tomowi do zro­zu­mie­nia, że też by taki chciała.

– Jest naprawdę ładny – powie­dział Erick, spo­glą­da­jąc na moją dłoń.

– Wystar­cza­jąco drogi, by z niego nie kpić – przy­po­mnia­łam mu jego nie­dawne słowa.

– Bez prze­sady, nie wygląda na aż taki drogi – dro­czył się. – Naprawdę nie chcesz jechać do Vegas? Mogłoby być faj­nie – zapy­tał cicho, gdy Brayan, Tom i Alex wyszli na taras podzi­wiać widoki.

– Nie mam naj­mil­szych wspo­mnień zwią­za­nych z tam­tym miej­scem. W dodatku zaczę­łam mieć poranne mdło­ści, więc nie wiem, jak będę się czuła – odpo­wie­dzia­łam, zresztą zgod­nie z prawdą.

– Zatrzy­mamy się w innym hotelu, zare­zer­wo­wa­łem już dwa apar­ta­menty… na wszelki wypa­dek – poin­for­mo­wał mnie.

Domy­śla­łam się, że to zapla­no­wał.

– Musia­ła­bym zapy­tać leka­rza, czy mogę lecieć, to dopiero siódmy tydzień. – Poło­ży­łam dłoń na brzu­chu.

– To zapy­taj, może nie będzie miał nic prze­ciwko. – Erick spoj­rzał na mój brzuch i wie­dzia­łam, że też chce go dotknąć.

– Jesz­cze nic nie czuć. – Uśmiech­nę­łam się i uję­łam jego dłoń, by przy­ło­żyć ją do swo­jego brzu­cha.

– Czę­sto myślę o tym, jak dowie­dzia­łem się, że jesteś w ciąży. Myśla­łem, że to jakiś głupi żart… – Wyraz jego twa­rzy się zmie­nił, Erick posmut­niał i spo­waż­niał.

– Wiem, prze­pra­szam cię za to po raz kolejny. Głu­potą było ukry­wa­nie tego wszyst­kiego – przy­zna­łam, zasła­nia­jąc dłońmi oczy. – Ale bałam się, tak bar­dzo się bałam…

– Nie prze­pra­szaj, Meg. Teraz to już nie­ważne. – Chwy­cił moją dłoń. – O któ­rej chce­cie wra­cać? – zmie­nił temat.

– Mnie to obo­jętne. – Wzru­szy­łam ramio­nami. – A ty naprawdę tu zosta­jesz?

– Tak. – Spoj­rzał na mnie nie­pew­nie. – Muszę popra­co­wać przed wyjaz­dem. Nawet mega­lo­mań­scy pre­zesi cza­sami to robią – pró­bo­wał zażar­to­wać.

– Myśla­łam, że ty nic nie musisz.

– To fakt. Nie muszę, ale chcę, żeby zapew­nić naszemu synowi godną przy­szłość. Pie­nią­dze się do tego cza­sami przy­dają – dodał z iro­nią.

Erick był dziś jakiś dziwny. Nasza poranna roz­mowa chyba mu pomo­gła, jed­nak widzia­łam, że na­dal coś go gry­zie. Nie zamie­rza­łam jed­nak go o nic pytać.

Nie­ba­wem wró­cił do nas Brayan.

– Alex i Tom chcą coś zwie­dzić – oznaj­mił, prze­wra­ca­jąc oczami.

– Wola­ła­bym wró­cić do domu. Chyba nie mam siły na włó­cze­nie się po Nowym Jorku – odpo­wie­dzia­łam szcze­rze.

– Jeśli mogę coś pod­po­wie­dzieć… – wtrą­cił Erick.

– Wła­śnie o to chcia­łem cię pro­sić. Dzięki, stary. – W geście soli­dar­no­ści Brayan pokle­pał Ericka po ramie­niu.

– Pamię­tasz, że dziś spro­wa­dzamy twój samo­chód i motor? – zapy­tał Erick, a ja spoj­rza­łam na niego zasko­czona.

– Jak to? – Unio­słam brew. Dla­czego ja zawsze dowia­duję się o wszyst­kim ostat­nia?

– Zapo­mnia­łem ci powie­dzieć, Meg – odpo­wie­dział Brayan jak gdyby ni­gdy nic.

– No cóż… – Prze­wró­ci­łam oczami i zro­bi­łam nabur­mu­szoną minę. – I co z moim moto­rem? – zapy­ta­łam zła na nich.

– Prze­cież nie będziesz teraz jeź­dzić. – Brayan spoj­rzał na mnie, nie zro­zu­miał pyta­nia.

– Ni­gdy nie będzie jeź­dzić – wtrą­cił Erick i rzu­cił mi gniewne spoj­rze­nie.

– Dobra, nie­ważne. Skoro oni zostają, możemy już jechać – oświad­czy­łam i wsta­łam od stołu.

– Jasne, tylko nie mamy czym – odpo­wie­dział Brayan i uśmiech­nął się zło­śli­wie.

– Weź­cie moje bmw, wie­czo­rem przy­wiozą do New Jer­sey motor i wasze auto.

– Dzięki, Ericku. – Dotknę­łam jego dłoni. – Za wszystko – doda­łam i uśmiech­nę­łam się deli­kat­nie.

Chcia­łam, by wie­dział, że nie gnie­wam się na niego za to, co wczo­raj widzia­łam. To jego sprawa, nic mi do tego. Poszłam do sypialni po swoje rze­czy. Przy oka­zji zadzwo­ni­łam do rodzi­ców. Byli bar­dzo pod­eks­cy­to­wani ślu­bem. Nagle przy­po­mnia­łam sobie, że nie mogę lecieć do Las Vegas. We czwar­tek mieli przy­le­cieć nasi goście z Lon­dynu, rodzice Bray­ana, jego rodzeń­stwo, Hooko­wie i jesz­cze kilka osób. Nie mogłam tak ich zosta­wić i zwa­lić na głowę rodzi­com. Jeśli dziew­czyny będą chciały lecieć, nie mia­łam nic prze­ciwko temu. Ja chęt­nie zostanę w domu i posta­ram się jakoś odpo­cząć mimo najazdu gości. O mało nie wyga­da­łam się o ciąży, na szczę­ście tata się nie zorien­to­wał, a ja szybko zmie­ni­łam temat.

Zaj­rzał do mnie Brayan.

– Gotowa jesteś? – spy­tał.

Był w dosko­na­łym humo­rze i świet­nie wyglą­dał. Miał na sobie dżinsy do kolan i błę­kitną koszulkę z krót­kim ręka­wem. Kolor ubra­nia ide­al­nie pod­kre­ślała barwę jego oczu. Rany! Ten piękny facet miał zostać moim mężem.

– Zawsze, skar­bie – odpo­wie­dzia­łam, obli­zu­jąc kusząco usta. Wła­śnie nabra­łam na niego ochoty.

Brayan spoj­rzał na mnie, zmru­żył oczy i pod­szedł do mnie powoli.

– Taka nie­na­sy­cona jesteś? – zapy­tał, obej­mu­jąc mnie.

– Na pana, panie Green, zawsze mam ochotę – odpo­wie­dzia­łam, trze­po­cząc słodko rzę­sami.

– Och, Meg – wymru­czał, a jego usta momen­tal­nie odna­la­zły moje.

Cało­wał mnie namięt­nie, żar­li­wie i tak, że bra­ko­wało mi tchu. Jęk­nę­łam cichutko, gdy prze­chy­lił mnie tak, bym uło­żyła się na ple­cach.

– Jesteś taka piękna… – wyszep­tał, cału­jąc moją szyję i dekolt.

Mia­łam na sobie sukienkę na cien­kich ramiącz­kach w butel­ko­wym kolo­rze, która ład­nie pod­kre­ślała mi biust i bio­dra. Brayan szybko jed­nak zdjął ją ze mnie. Łako­mie wpa­tru­jąc się we mnie, leżącą w samej bie­liź­nie na środku łóżka, zdjął koszulkę i zsu­nął dżinsy razem z bok­ser­kami. Jego penis był taki duży i jak zawsze gotowy. Uśmiech­nę­łam się pożą­dli­wie. Pra­gnę­łam go poczuć w sobie jak naj­szyb­ciej. Przy­gry­złam wargę i poka­za­łam mu pal­cem, by we mnie wszedł. Nie musia­łam długo cze­kać, dosłow­nie sekundę póź­niej był już mię­dzy moimi udami, roz­su­wa­jąc je sze­roko. Jęcza­łam i odchy­li­łam głowę, gdy cało­wał mnie po brzu­chu i przez figi. Moje ciało od razu zare­ago­wało, wypchnę­łam bio­dra, bro­dawki stward­niały mi momen­tal­nie, a w dole brzu­cha poczu­łam to cudowne pul­so­wa­nie. Brayan zsu­nął mi majtki, odrzu­cił je na bok i zato­pił we mnie swoje cudow­nie namiętne, nie­na­sy­cone usta.

– Aaa! – krzy­cza­łam, zasko­czona inten­syw­no­ścią dozna­nia.

Zaci­snę­łam pię­ści na pościeli i cał­ko­wi­cie odle­cia­łam. Wiłam się pod nim, a on pie­ścił mnie nie­śpiesz­nie, namięt­nie. Cho­lera, naprawdę był w tym dobry, ni­gdy mi się to nie znu­dzi. Dosko­nale wie­dział, co potrafi zro­bić tym swoim języcz­kiem. Dosko­nale wie­dział, jak to na mnie działa. Zata­cza­jąc kółeczka wokół mojej łech­taczki, deli­kat­nie wsu­nął we mnie jeden palec. Krzyk­nę­łam.

– Tak, maleńka, dojdź dla mnie! – powie­dział Brayan i zaczął mnie pie­ścić moc­niej.

Gdy wsu­nął we mnie drugi palec, nie wytrzy­ma­łam i eks­plo­do­wa­łam.

– Aaa! – krzyk­nę­łam, gdy wyjął ze mnie palce, a poca­łun­kami wędro­wał od łona aż do moich ust.

– Teraz doj­dziemy razem – szep­nął i przy­gryzł mi deli­kat­nie ucho.

Obję­łam go mocno i przy­su­nę­łam bli­sko sie­bie. Brayan uło­żył się mię­dzy moimi udami i wszedł we mnie powoli.

– Och, skar­bie – jęk­nął, gdy był już we mnie cały.

Czu­łam to cudowne wypeł­nie­nie, któ­rego ni­gdy nie mia­łam dość.

– Szyb­ciej! – szep­nę­łam i obję­łam jego bio­dra nogami, doma­ga­jąc się, by wszedł jesz­cze głę­biej.

Nasze ciała zgrały się, poru­sza­li­śmy się w tym samym sza­leń­czym tem­pie. Krzy­cza­łam, czu­jąc nad­cho­dzącą falę, która za chwilę miała spra­wić, że ponow­nie roz­padnę się na malut­kie kawa­łeczki.

– Tak, maleńka, tak! – krzy­czał mój kocha­nek i jesz­cze bar­dziej przy­śpie­szył. Chwy­cił mnie za nad­garstki i uniósł je nad głowę, cału­jąc sza­leń­czo moje piersi.

Gdy poczu­łam, że zaraz wybuchnę, usły­sza­łam, jak ktoś otwiera drzwi.

– Samo­chód już… – Usły­sze­li­śmy głos Ericka.

– O rany! – zapisz­cza­łam.

Brayan pośpiesz­nie zszedł ze mnie i wło­żył spodenki, ja okry­łam się pościelą. „Teraz on mnie nakrył” – pomy­śla­łam.

– Prze­pra­szam, nie chcia­łem prze­szka­dzać – powie­dział Erick. – Chcia­łem tylko powie­dzieć, że samo­chód czeka. – Widzia­łam, że obaj wymie­nili mię­dzy sobą poro­zu­mie­waw­cze spoj­rze­nia.

– Erick, wyjdź stąd! – wrza­snę­łam.

Brayan zaczął się śmiać, mnie raczej nie było do śmie­chu.

– Prze­pra­szam… – rzu­cił Erick i wyszedł z pokoju.

Brayan poło­żył się na łóżku i zaśmie­wał w głos.

– A cie­bie co tak bawi? – Spoj­rza­łam na niego gniew­nie i trą­ci­łam go w ramię.

– Nic takiego, skar­bie. – Zer­k­nął na mnie łagod­nie i poca­ło­wał w dłoń. – Dokoń­czymy na spo­koj­nie w domu – dodał i szybko wstał z łóżka, wycią­ga­jąc do mnie rękę i poma­ga­jąc mi wstać.

– Mam twarz jak burak? – zapy­ta­łam, doty­ka­jąc swo­ich policz­ków.

– Masz śliczną twarz, Meg, nawet kiedy się czer­wie­nisz. – Cmok­nął mnie w poli­czek, cał­kiem nagą przy­cią­gnął do sie­bie, a potem poca­ło­wał mnie w czoło. – Ubierz się i jedziemy. – Klep­nął mnie lekko w pośla­dek i podał mi sukienkę.

Wło­ży­łam bie­li­znę i wygła­dzi­łam mate­riał na bio­drach. Potem poszłam do łazienki, by dopro­wa­dzić do porządku nie­sforne włosy, zwią­za­łam je w koń­ski ogon. Nagle uzmy­sło­wi­łam sobie, że nie umó­wi­łam fry­zjerki i maki­ja­żystki. Za tydzień miał się odbyć ślub. O cho­lera! Będę musiała zadzwo­nić do kole­żanki Kim, która malo­wała nas obie na jej ślub. Może znaj­dzie chwilę. Oby! W prze­ciw­nym razie nie bar­dzo wie­dzia­łam, co zro­bię. We wto­rek cze­kała mnie osta­teczna przy­miarka sukni. Brayan miał mnie zoba­czyć dopiero w dniu ślubu. Mia­łam nadzieję, że suk­nia mu się spodoba, ja się sobie w niej podo­ba­łam. Była pro­sta, zara­zem sek­sowna i gustowna. Pod­kre­ślała to, co mia­łam naj­lep­szego, czyli biust i bio­dra. Moja skóra miała brzo­skwi­niowy odcień, więc odkryte plecy ład­nie się pre­zen­to­wały. Poza tym bli­zny już znik­nęły, zostało kilka śla­dów na brzu­chu, ale tych aku­rat nie będzie widać. Zasta­na­wia­łam się, kiedy powie­dzieć rodzi­com o ciąży. Bałam się ich reak­cji, z dru­giej strony byłam prze­cież doro­sła. Mama się pew­nie ucie­szy, ale tata być może nie będzie szczę­śliwy. Wie­dział, że dużo prze­szli­śmy i że jest mi ciężko. Na pewno mi pomoże. Wie­rzy­łam, że po ślu­bie wszystko się usta­bi­li­zuje. Wypro­wa­dzimy się od Ericka i zaczniemy nowe i, co naj­waż­niej­sze, spo­kojne życie. A spo­kojne wcale nie ozna­cza nudne, z Bray­anem nie można się nudzić. Był taki cudowny. Dobrze, że Pola i Vin­cent będą na ślu­bie, to świad­czy o tym, że ich sto­sunki ule­gły zde­cy­do­wa­nej popra­wie.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: