Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mroczna obsesja - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 czerwca 2024
Ebook
47,90 zł
Audiobook
47,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
47,90

Mroczna obsesja - ebook

Julia i Julian, małżeństwo idealne. Ale czy aby na pewno?
Ona: ciepła i kochająca, uwielbia rolę żony, a swoje instagramowe posty oznacza #tradwife.
On: charyzmatyczny i przystojny chirurg, uwielbia… inne kobiety.

Jego romans z Lidią, piękną prezenterką telewizyjną, początkowo jest czystą namiętnością. Z czasem kochanka okazuje się jednak zaborcza, mściwa i narcystyczna, a kiedy, zaczyna czuć się przez niego ignorowana, postanawia zrujnować mu życie i nie cofnie się przed niczym. A kiedy miłość zamienia się w nienawiść, budzą się demony.
Julia jest w pierwszej ciąży i dostaje pogróżki. Julian jest piekielnie sfrustrowany. Lidia nienawidzi ich obojga.
Żona w końcu odkrywa prawdę. Kochanka robi się śmiertelnie niebezpieczna.  Mąż za wszelką cenę musi ochronić rodzinę.

Seks, obsesja, zemsta i śmierć – kto przetrwa to fatalne zauroczenie, a kto będzie musiał umrzeć?

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8357-634-3
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

2

JULIAN

W momencie, w którym wychodzę od Lidii, śnieg sypie tak gęsto, że niemal skleja mi rzęsy. W dłoni mam telefon, który rozdzwania się, kiedy otwieram samochód – mojego czteroletniego czarnego jaguara, dumę i miłość.

– Tak, kochanie? – mówię, widząc, że to żona.

– Kotku, kiedy będziesz? – pyta Julia tym swoim delikatnym, dziewczęcym głosikiem, który zawsze mnie rozczula.

W jej tonie słyszę tęsknotę, co sprawia, że pojawiają się nękające mnie od jakiegoś czasu wyrzuty sumienia.

Owszem, jestem w drodze do domu, z tym że zamierzam jeszcze wpaść do Moniki, niedawno poznanej kobiety…

– Julian? Jesteś?

– Tak, maleńka, wybacz. Strasznie sypie, a muszę jeszcze gdzieś podjechać. Odezwę się za jakąś godzinkę – obiecuję jej, chcąc nieco zyskać na czasie, po czym się rozłączam, bezczelnie udając problem z zasięgiem.

W samochodzie pachnie skórą, ulotną nutą mojej wody kolońskiej i cygarem, które dwa dni temu wypalił we wnętrzu jaguara znajomy profesor. Nikomu innemu nie pozwoliłbym na taką zuchwałość, ale Jakubowi Wilczyńskiemu wiele zawdzięczam, między innymi posadę w prywatnej klinice, w której obecnie zakotwiczyłem.

Telefon dzwoni ponownie, tym razem nieznany numer. Ignoruję przychodzące połączenie i zerkam w stronę przeszklonej willi o modernistycznej bryle, z której właśnie wyszedłem. Okna od frontu są ciemne. Salon wychodzi na rzekę, po drugiej stronie, a Lidia zapija pewnie teraz smuteczki, samotnie siedząc na sofie i sącząc brandy w wątłym świetle bocznych kinkietów.

Na myśl o kochance lekko się krzywię.

Poznaliśmy się w letnią, wyjątkowo wietrzną noc na lotnisku w Amsterdamie. Z powodu ekstremalnie niekorzystnych warunków atmosferycznych odwołano wszystkie loty, a nas zakwaterowano w pobliskim hotelu. W windzie Lidia spojrzała mi w oczy i przygryzła wargę. To było takie intensywne, niesamowicie zmysłowe spojrzenie, od którego poczułem niepokój w kroczu i mętlik w głowie. Do dziś doskonale pamiętam czerwony odcień jej szminki, piżmowy zapach perfum i ten wygłodniały, pazerny wzrok, które dosłownie krzyczał „przeleć mnie!”. Miała na sobie czerwoną sukienkę. Na mój gust nieco kiczowatą i zbyt krótką, ale jak w niej wyglądała… Poezja!

Wysiadła na tym samym piętrze. Przepuściłem ją w drzwiach windy, a ona się uśmiechnęła. Później, niemal ramię w ramię, w zupełnym milczeniu szliśmy przez szary, niekończący się hotelowy korytarz, aż nagle ona przystanęła i spojrzała mi w twarz.

– Zaprosisz dziewczynę do siebie? – zapytała zmysłowym, niskim głosem rasowego wampa.

Cóż, nie nazwałbym jej dziewczyną. Na moje wprawne oko chirurga plastyka miała skończone trzydzieści pięć lat i mimo że o siebie dbała, jej twarz bezlitośnie zaczynała zdradzać wiek.

Pamiętam, że się zawahałem. Byłem żonaty od niecałego roku i już miałbym zdradzić żonę?

A wtedy ona mnie pocałowała, krusząc wszelkie wątpliwości.

Kochaliśmy się, a może tylko się pieprzyliśmy, w moim pokoju. Pamiętam, że uniosła wąską czerwoną sukienkę, a ja dosłownie zdarłem z niej majtki i wbiłem się w nią z takim zapamiętaniem, jakby lada moment miał się skończyć świat. Opierała się o parapet, a za zalaną strugami letniej ulewy okienną szybą, kolorowe i rozmazane, migotały światła pobliskiego parkingu. Ugryzłem ją w ramię. Krzyknęła, a ja mocniej naparłem na nią biodrami. Kiedy doszła, wysunąłem się z niej i spuściłem na jej pośladki. Odwróciła się twarzą do mnie i znów lekko przygryzła moją dolną wargę.

– Zęby za zęby. Nie lubię być gryziona – szepnęła po chwili.

– Ale pieprzona tak? – Uśmiechnąłem się.

– Pieprzona tak – przyznała.

– Zdradzisz mi swoje imię? – zapytałem, podnosząc z podłogi jej majtki, których koronka pękła w dwóch miejscach.

– A co z tą informacją zrobisz? – zaśmiała się.

Po chwili tanecznym krokiem, zmysłowo kołysząc biodrami, podeszła do barku, wyjęła z niego miniaturową flaszeczkę hennessy i odkręciła butelkę.

Pijąc, patrzyła przez okno na zalany deszczem parking.

Podszedłem i objąłem ją od tyłu, zamykając w uścisku, a ona się spięła, jakby taki dotyk był dla niej czymś niezręcznym.

– Wybacz – rzuciłem, nieco skonfundowany jej nagłym dystansem.

Wzruszyła ramionami.

W pokoju panował półmrok rozświetlony jedynie kolorową poświatą z pobliskiego billboardu, ale żadne z nas nie włączyło światła.

– Jak długo jesteś żonaty? – zapytała po dłuższej chwili milczenia.

– Niecały rok – powiedziałem zgodnie z prawdą.

– A wcześniej? Bo zakładam, że było jakieś wcześniej.

– Wcześniej były głównie nauka i praca. Nowa specjalizacja, kilka lat w Londynie, trochę luźnych związków, między innymi z brytyjską lekarką hinduskiego pochodzenia. Na studiach prawie się ożeniłem, ale nie wypaliło – zdradziłem. – A ty? Gdzie jest twój mąż?

– Nie mam już męża – powiedziała lekkim tonem, jakby było to czymś najoczywistszym na świecie. – Jakoś ostatnio wyleczyłam się z dążenia do takiego rodzaju intymności.

– Problemy z bliskością? – zażartowałem, ale ona bynajmniej się nie zaśmiała.

– Bardziej strach przed tym, co mogę utracić. Wolność, ciszę, własne terytorium – wymieniła, przysiadając na oparciu sofy.

– Brzmisz jak typowy samiec alfa – rzuciłem żartem i tym razem udało mi się ją rozbawić.

– Być może mam po prostu męski mózg? – Puściła do mnie oczko, po czym wstała, upchnęła do torebki swoje podarte majtki, poprawiła włosy i ruszyła w stronę drzwi. – Miło było – dodała, zanim wyszła na korytarz.

I tyle.

Pamiętam, że cholernie mi zaimponowała. Swoim wyluzowaniem, bezpruderyjnością, tym, że sięgnęła po to, na co miała ochotę, nie myśląc o konsekwencjach.

Tamtego wieczoru zadzwoniłem do Julii, ale myślałem wyłącznie o nieznajomej w czerwonej sukience.

Następnego dnia, w samolocie, moja przygodna kochanka kompletnie mnie ignorowała. Los chciał, że siedzieliśmy obok siebie, choć po przeciwnych stronach kabiny, ale ona nawet raz nie zaszczyciła mnie spojrzeniem. Czytała książkę, później zapadła w drzemkę, następnie zaczęła flirtować z młodym ciemnowłosym stewardem, kokietując go tak otwarcie, że siedząca przy niej otyła pięćdziesięciolatka kilkakrotnie przewróciła oczyma, dając wyraz swojej dezaprobacie. Tak, obserwowałem ją wtedy aż tak uważnie i naprawdę cholernie zabolał mnie fakt, że jestem ignorowany.

Dopiero po wylądowaniu, w pełnym ludzi autobusie wiozącym nas przez płytę lotniska, odważyłem się zapytać ją o numer telefonu.

– Skoro aż tak nalegasz. – Uśmiechnęła się złośliwie, po czym nabazgrała go na wyjętej z torebki jednorazowej chusteczce.

Imienia nie podała. Podpisała się „dziewczyna z lotniska” i dorysowała niewielkie serduszko.

Zadzwoniłem do niej już dwa dni później, ale przez najbliższe trzy tygodnie nie znalazła dla mnie nawet chwili. A to była w Paryżu, a to miała mało czasu, a to wyskoczyła do Zakopanego…

Kiedy w końcu zaproponowała randkę, ostro się napaliłem. Spotkaliśmy się u niej i niemal od razu wylądowaliśmy pod prysznicem. Przyjechałem zmęczony, prosto z kliniki, a ona nie miała nic przeciwko temu, żeby się zamoczyć, jak to ujęła. Pamiętam jej piersi. Były idealne. Poprawione ręką chirurga, a jednak perfekcyjne. Krągłe, opalone, cudowne. Pamiętam smak jej pocałunków, egzotyczny zapach żelu do kąpieli, który rozsmarowałem na jej skórze, i rytmiczny, hipnotyzujący szelest lecącej z deszczownicy ciepłej wody. Seks z nią był ucztą zmysłów, niekończącą się radością. Była bezwstydna, wyuzdana, gibka i chętna na każdy z eksperymentów, jakie mógłbym zaproponować. Pieściłem ją całą. Całowałem jej pośladki, sunąłem językiem wzdłuż linii pleców, kąsałem kark, leciutko, ledwo wyczuwalnie, pamiętając, że nie lubi być podgryzana. Smakowałem jej skórę, lizałem sutki, ssałem jej język, małżowiny uszne, włosy. Pożądanie, jakie we mnie wzbudzała, było pierwotne i zasysające, pragnąłem niemal wchłonąć ją w siebie, stać się z nią jednością. Później pozwoliła mi się wytrzeć, a ja delikatnie osuszałem ręcznikiem jej rozgrzane miłością ciało, kawałek po kawałku, uważnie i czule, skupiając się na tej jednej magicznej chwili, którą przeżywaliśmy w zasnutej parą wodną, egzotycznie pachnącej łazience. Pamiętam kolczyk w jej pępku – maleńką złotą koronę umieszczoną tuż nad nim, jej płaski brzuch, kępkę starannie podgolonych włosków na jej cipce i gładkie, opalone uda. Kiedy pochyliłem się, żeby wytrzeć jej stopy, wsunęła palce w moje włosy, pieszcząc skórę mojej głowy. Jej dotyk był kojący, wzbudzał pragnienie pozostania w tym zaparowanym miłosnym kokonie, odcięcia się od świata, odgrodzenia od rzeczywistości. Była jak gejsza stworzona, żeby dawać przyjemność, pradawna kochanica czcząca boskie połączenie męskości z kobiecością, kapłanka rozkoszy.

Tamtego wieczoru, robiąc mi kanapkę z indykiem, zdradziła, że ma na imię Lidia. Później dodała, żebym jadł i powoli się zbierał, bo musi odpocząć. Jej głos był szorstki, ton rozkazujący. Brzmiała jak rasowa suka, ale ku mojemu zaskoczeniu, cholernie mi się to podobało. Było w niej coś z lodowatej piękności, która na przemian kusi i odrzuca, sprawiała, że kompletnie traciłem dla niej głowę.

Następne miesiące były intensywne i choć mocno doprawione gorzkim smakiem kłębiących się we mnie wyrzutów sumienia, to również obłędnie zmysłowe. Pieprzyliśmy się z Lidią jak norki, wszędzie, gdzie akurat się dało – w jej maserati, domu, ogrodzie, a nawet w ciemnej reżyserce nocą, kiedy prywatna stacja telewizyjna na chwilę zamierała w bezruchu, a po newsroomie kręcili się jedynie nieliczni młodzi dziennikarze ze słuchawkami na uszach i obojętnym, zamyślonym spojrzeniem przekrwionych z niewyspania oczu. Zdarzało się nam kochać w moim jaguarze, a raz nawet w naszej małżeńskiej sypialni, podczas nieobecności Julii, z czego akurat nie jestem szczególnie dumny, bo jednak pewnych granic nie powinno się przekraczać…

W tamtych czasach Lidia była dla mnie jak narkotyk – piękna, dzika i namiętna – jednak ostatnio coś w naszym układzie zaczęło się zmieniać. Moja kochanka zrobiła się zaborcza. Osacza mnie, wydzwania, żąda coraz więcej czasu, uwagi i seksu. Z poznanego na lotnisku bezpruderyjnego kociaka, który przymilnie mruczał, zamieniła się w drapieżną, wymagającą kuguarzycę. Jej nachalność szła w parze z jakąś dziwną, niemal żenującą desperacją. Lidia stała się męcząca w swoim pragnieniu podtrzymania mojej uwagi, a ja zaczynałem się w tym układzie dusić.

Wciąż lubię seks z nią, ale zdałem sobie sprawę, że nie jest wart ceny, jaką za niego płacę. Jak dotąd udawało mi się skutecznie okłamywać żonę, a Lidia nie zaprzątała sobie głowy tym, że Julia w ogóle istnieje, ale to też się chyba zmieniło. Zaczynam mieć wrażenie, że kochanka coraz częściej o niej mówi, wypytuje mnie o nią i zachowuje się niemal obsesyjnie, jakby dostała fioła na punkcie niczego nieświadomej Julii.

Będę musiał to zakończyć, mówię sobie, przekręcając kluczyk w stacyjce. Problem w tym, że trzeba to będzie zrobić z niezwykłym wyczuciem, nie ryzykując mojego małżeństwa.

Jeśli Julia dowie się o Lidii…

Nie, tego scenariusza wolę sobie nawet nie wyobrażać.

Jadąc przez zasypaną śniegiem, cichą, peryferyjną okolicę, zastanawiam się, czy na moich relacjach z kobietami nie zaważyło dzieciństwo. Moja matka jest aktorką – świetną, rozchwytywaną i ciągle nieobecną. Piękna i kochająca, ale też dziwnie nieosiągalna, zawsze wydawała mi się niedostępna, przez co jeszcze bardziej upragniona. Pamiętam wieczory, kiedy wychodziła do teatru czy opery – w eleganckich sukniach, wyperfumowana, z ułożonymi włosami i przeciągniętymi krwistą czerwienią wargami. Jako kilkulatek niejednokrotnie usiłowałem się do niej przytulić, ale tylko sarkała, że zemnę jej sukienkę, i z malującym się na twarzy poczuciem ulgi oddawała mnie niani.

Opiekunka z kolei była ciepła, przystępna, uśmiechnięta i pulchna – kochałem ją całym sercem, czułem się przy niej bezpieczny i najprawdopodobniej, lata później, ożeniłem się z jej repliką – Julia też była ciepła, nieskomplikowana, pulchna i cicha. Nie pogrywała w żadne gierki, była czuła i pełna zrozumienia. Julia, moja żona. Kochanka – lodowata piękność – przypominała mi matkę. Nie sądzę, żeby w grę wchodził tu jakiś element czysto erotyczny, nie mam w sobie nic z chorych pokus Edypa. Nigdy nie patrzyłem na matkę oczyma mężczyzny. Nigdy, nawet jako nastolatek. Pragnąłem jedynie jej uwagi, akceptacji i bezwarunkowej miłości, a tych zdawała się mi skąpić. Kobiety, z którymi zdradzałem żonę, były jak ona – ostentacyjnie wręcz atrakcyjne i niedostępne emocjonalnie. Natomiast moja żona przypominała plaster, którym niania zaklejała mi poobijane kolana. Żona była miłością, kochanki czymś, za czym ciągle goniłem… Tak, kocham Julię. Kocham ją i mam wyrzuty, że ją zdradzam. Nie umiem sobie jednak odmówić, pokusa zawsze jest silniejsza. Na początku była tylko Lidia, ale z czasem, czując się bezkarny, zapędzałem się coraz dalej w odmęty niewierności, zatracałem w moim samczym popędzie, coraz bardziej oddalając od kobiety, która od kilku miesięcy nosiła pod sercem moje dziecko. Z czasem stałem się prawdziwym skurwielem i co gorsza, nie potrafiłem znaleźć drogi wstecz do miejsca, w którym byłem jeszcze porządnym, wiernym kolesiem ze świeżo odebraną od jubilera złotą obrączką na palcu.

Ciąg dalszy w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: