Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Mroczna rutyna - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 marca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mroczna rutyna - ebook

Ten dramat psychologiczny zabierze was do świata, w którym jeszcze niedawno wszyscy próbowaliśmy przetrwać. Rok 2020. Po wybuchu światowej pandemii, życie społeczne przenosi się do internetu, a rzeczywistość przeplatana jest strachem o każdy kolejny dzień. Maks jest zwykłym chłopakiem z marzeniami, które postanowiono mu zabrać. W czterech ścianach swojego pokoju postanawia zatracić się we wspomnieniach i zrozumieć, kto i dlaczego najbardziej zniszczył jego idealny obraz postrzegania świata.

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8324-586-7
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

TERAZ | KWIECIEŃ 2020

WSTAŁEM Z ŁÓŻKA. W OSTATNIEJ CHWILI ZŁAPAŁEM SIĘ BIURKA, GDY SPADAŁEM NA PODŁOGĘ. WYPROSTOWAŁEM SIĘ I RUSZYŁEM W STRONĘ DRZWI. DELIKATNIE NACISNĄŁEM KLAMKĘ I ROZGLĄDAM SIĘ, CZY NIKOGO NIE MA W POBLIŻU. SŁYSZĘ DŹWIĘKI TELEWIZORA. WYCHODZĘ Z POKOJU PO RAZ PIERWSZY DZISIAJ I NIE WIEM, CZY NIE OSTATNI. GDY POKONAŁEM DŁUGI KORYTARZ, ZOBACZYŁEM KUCHNIĘ. DRZWI BYŁY ZAMKNIĘTE. NIGDY NIE SĄDZIŁEM, ŻE BĘDZIEMY MIELI W KUCHNI DRZWI I BYŁEM ZDZIWIONY, GDY TATA OGŁOSIŁ TO NA COTYGODNIOWYCH SPOTKANIACH RODZINNYCH ZWANYCH — PLANSZOWYMI PIĄTKAMI. ZATRZYMAŁEM SIĘ NA CHWILĘ I ZACZĄŁEM ROZMYŚLAĆ NAD TYM, CO CZUŁA KUCHNIA. POSZEDŁEM DALEJ, GDY PRZYPOMNIAŁEM SOBIE, ŻE POMIESZCZENIA NIE MAJĄ UCZUĆ I W RZECZYWISTOŚCI NAS NIE ROZUMIEJĄ. SKĄD TAKA KUCHNIA MA WIEDZIEĆ, ŻE JEST KUCHNIĄ? PO TYM, ŻE MA PIEKARNIK W SOBIE? SKĄD MA WIEDZIEĆ, ŻE PIEKARNIK MUSI BYĆ AKURAT TUTAJ?
SPOTKANIE RODZINNE TO BYŁO COŚ, CO BARDZO KOCHAŁEM. OD ZAWSZE UWIELBIAŁEM SPĘDZAĆ CZAS Z BLISKIMI. SZUKALIŚMY TYLKO POWODÓW, ABY WSPÓLNIE USIĄŚĆ I POROZMAWIAĆ. TATA WPADŁ WTEDY NA GENIALNY POMYSŁ, ABY W KAŻDY PIĄTEK ZASIADAĆ DO GIER PLANSZOWYCH I WSPÓLNYCH ROZMÓW. TO NAPRAWDĘ BYŁA ŚWIETNA INICJATYWA, KTÓRA JUŻ NIE FUNKCJONUJE. OTWIERAM DRZWI. W KUCHNI NIKOGO NIE MA. CZUJĘ, JAK KAMIEŃ SPADA MI Z SERCA. PODSZEDŁEM DO LODÓWKI, A KIEDY JĄ OTWORZYŁEM, USŁYSZAŁEM MOJE IMIĘ. LODÓWKA DO MNIE MÓWI? PRZECIEŻ TO NIEWIARYGODNE. CZĘSTO SŁYSZĘ GŁOSY, PO PROSTU MAM PARANOJE. TEN DŹWIĘK WYDAWAŁ MI SIĘ BARDZIEJ REALNY. BRZMIAŁ INACZEJ NIŻ TE, KTÓRE MAM W SWOJEJ GŁOWIE.

— MAKS! — ZABRZMIAŁ PO RAZ KOLEJNY DONOŚNY GŁOS — JESTEŚ TAM?

CZEŚĆ, JESTEM MAKS. W TYM ROKU SKOŃCZYŁEM SIEDEMNAŚCIE LAT I JESTEM OSOBĄ PEŁNĄ WRAŻLIWOŚCI. JESTEM EGOISTĄ, TAK PRZYNAJMNIEJ TWIERDZIŁA MOJA BYŁA. NIE JESTEM ASERTYWNY I SŁOWNY. MÓWIĘ TO CAŁKIEM SZCZERZE, BO JESTEM SZCZERYM CZŁOWIEKIEM. WCZEŚNIEJ BYŁEM EKSTRAWERTYKIEM W PEŁNYM WYMIARZE GODZIN. UWIELBIAM SPOTKANIA Z LUDŹMI, WSPÓLNE PARAPETÓWKI I ROZMOWY NAD JEZIOREM, TAKIE PRZY PIWIE. KIEDYŚ TO BYŁA JEDNA Z NIELEGALNYCH RZECZY, KTÓRE ROBIŁEM, ALE TERAZ? W PANDEMII WSZYSTKO JEST NIELEGALNE. OPISUJĘ SIĘ JAKO BRUNET ZE ŚREDNIĄ DŁUGOŚCIĄ WŁOSÓW. MAM SZCZUPŁĄ SYLWETKĘ I JESTEM ŚREDNIO ZBUDOWANY. MAM NIEBIESKIE OCZY I MAŁE USTA, A MOJE USZY NIE ODSTAJĄ. JESTEM ZWYKŁYM CHŁOPAKIEM Z MARZENIAMI, KTÓRE SZYBKO POSTANOWIONO MI ZABRAĆ. UWIELBIAM PISAĆ WIERSZE. TO OD ZAWSZE MOJA WIELKA PASJA. MOŻE NIE SĄ NAJLEPSZE, ALE SĄ MOJE. I TO SPRAWIA MI NAJWIĘKSZĄ SATYSFAKCJĘ. KIEDYŚ LUBIŁEM JEŹDZIĆ NA ROWERZE, SPACEROWAĆ I POMAGAĆ TACIE NA ŚWIEŻYM POWIETRZU. TERAZ, W TYM POKOJU STRASZNIE BRAKUJE MI TLENU, CZASAMI DUSZĘ SIĘ Z JEGO BRAKU. KOCHAM PRACĘ W OGRODZIE, ALE W NIM BYŁEM POPRZEDNIEGO LATA. ZAWSZE Z TATĄ SŁUCHALIŚMY MUZYKI. ZAZWYCZAJ LECIAŁA PLAYLISTA Z LAT OSIEMDZIESIĄTYCH. OSTATNIO LUBIĘ WRACAĆ DO TYCH PIOSENEK, PONIEWAŻ POZWALAJĄ MI WRÓCIĆ DO TAMTYCH DNI. JUŻ CZUJĘ SMAK SŁONYCH ŁEZ, ALE UTOPIA KOŃCZY SIĘ TAM, GDZIE ZACZYNA SIĘ ŻYCIE. MAMA WCHODZI DO KUCHNI. STRASZNIE SIĘ O MNIE MARTWI. W JEJ OCZACH WIDAĆ STRACH I PRZERAŻENIE, KTÓRE PRZELEWA NA INNYCH CZŁONKÓW RODZINY W POSTACI KRZYKU. PRZEZ PIERWSZE KILKANAŚCIE SEKUND NIC NIE POWIEDZIAŁA. W KOŃCU ZEBRAŁA SIĘ NA ODWAGĘ.

— JAK SIĘ CZUJESZ? — ZAPYTAŁA — LEPIEJ?

NIC NIE ODPOWIEDZIAŁEM, PONIEWAŻ NIE MAM JUŻ SIŁY. ZACZYNAM WYMYŚLAĆ PLAN UCIECZKI. STRASZNIE MI JEJ ŻAL, ALE NIE POTRAFIĘ Z NIĄ ROZMAWIAĆ. WIEM, ŻE CHCE POMÓC, ALE NIE POTRAFI. SZYBKO WYCIĄGAM JOGURT TRUSKAWKOWY Z OTWARTEJ JUŻ PRZEZ KILKADZIESIĄT SEKUND LODÓWKI. WZROKIEM SZUKAM SZAFKI Z ŁYŻECZKAMI, OTWIERAM JĄ I ZABIERAM JEDNĄ. IDĘ W STRONĘ POKOJU, A MAMA SCHODZI MI Z DROGI. ZE ŁZAMI W OCZACH PATRZYŁA, JAK ODCHODZĘ, JEDNAK NIE POTRAFIĘ POWIEDZIEĆ DO NIEJ SŁOWA. WIEM, ŻE NIE SPODZIEWAŁA SIĘ ODSTĘPSTWA OD NORMY. MOJE ŻYCIE WYGLĄDA TAK OD KILKUNASTU DNI.

MOJA MAMA TO CUDOWNA KOBIETA. ZAWSZE PEŁNA NADZIEI, OPTYMIZMU I KREATYWNYCH POMYSŁÓW. PEWNEGO RAZU NAPISAŁA DLA MNIE PIOSENKĘ I W TAMTYM MOMENCIE, BYŁEM NAPRAWDĘ BARDZO SZCZĘŚLIWYM CZŁOWIEKIEM. ZAWSZE JEJ UFAŁEM, MÓWIŁEM JEJ DOSŁOWNIE WSZYSTKO. WIEDZIAŁA O MOJEJ PIERWSZEJ MIŁOŚCI, O PIERWSZYM POCAŁUNKU, O PIERWSZYCH KŁÓTNIACH I WSZYSTKICH PROBLEMACH, KTÓRE MNIE OTACZAŁY. BYŁA JEDNĄ Z NIEWIELU OSÓB, KTÓRYM UFAŁEM BEZGRANICZNIE. PRÓBOWAŁA ZNAJDOWAĆ RACJONALNE WYJŚCIA Z SYTUACJI. A WIECIE, CO JEST NAJLEPSZE? ZAWSZE JEJ SIĘ UDAWAŁO. BYŁA TAKA SYTUACJA, ŻE JAK MIAŁEM CZTERY LATKA, ZAKOCHAŁEM SIĘ W PRZEDSZKOLU. NIE WIEM, CZY BYŁO TO PRAWDZIWE UCZUCIE, ALE BARDZO CHCIAŁEM WZIĄĆ PRZEDSZKOLNY ŚLUB. ZAPYTAŁEM MAMY, JAK MAM POPROSIĆ JĄ O RĘKĘ. ODPOWIEDZIAŁA TAK, ŻE ZAPAMIĘTAM TO DO KOŃCA SWOJEGO ŻYCIA: PO SWOJEMU, SYNKU.

JOGURTY TRUSKAWKOWE NAPRAWDĘ SĄ SMACZNE. TO JEDNA Z NIEWIELU RZECZY, KTÓRE OBECNIE JESTEM W STANIE ZJEŚĆ. POCZĄTKOWO BARDZO SIĘ CIESZYŁEM Z CHWILI ODPOCZYNKU, ALE WKRÓTCE TA WOLNOŚĆ ZACZĘŁA PRZEMIENIAĆ SIĘ W PIEKŁO. NAJBARDZIEJ ODCZUŁA TO MOJA GŁOWA, WŁAŚCIWIE PSYCHIKA. TAK NAPRAWDĘ OD POCZĄTKU IZOLACJI STRACIŁEM POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI. NIE CZUJĘ SIĘ JUŻ WAŻNY, CHOĆ WIEM, ŻE DLA WIELU OSÓB TAKI JESTEM. CZASAMI MAM OCHOTĘ PO PROSTU ZNIKNĄĆ Z TEGO ŚWIATA, ALE NIE WYOBRAŻAM SOBIE BÓLU, JAKI SPRAWIĘ MOIM RODZICOM, PRZYJACIOŁOM I WSZYSTKIM, KTÓRYM NA MNIE ZALEŻAŁO. ZDARZA SIĘ, ŻE WYOBRAŻAM SOBIE SWÓJ POGRZEB I WTEDY CZUJĘ ULGĘ. ABSURDALNIE TO BRZMI, ALE MUSISZ SIĘ PRZYZWYCZAIĆ. JEDNA Z MOICH BYŁYCH DZIEWCZYN POWIEDZIAŁA KIEDYŚ, ŻE NIE WYOBRAŻA SOBIE MNIE STRACIĆ. CHWILĘ PÓŹNIEJ STWIERDZIŁA, ŻE JESTEM NAJGORSZYM CHŁOPAKIEM, JAKIEGO MIAŁA. POCIESZA MNIE FAKT, ŻE BYŁEM PIERWSZYM, WIĘC MOŻE ZNALAZŁ SIĘ, KTOŚ JESZCZE GORSZY. PO TYM, JAK MI TO POWIEDZIAŁA, POCZUŁEM SIĘ BARDZO BEZUŻYTECZNY I BYŁO TO POCZĄTKIEM STANU, W KTÓRYM OBECNIE SIĘ ZNAJDUJĘ. PRÓBUJĘ WALCZYĆ, NAPRAWDĘ.

SŁYSZĘ WRZASKI TATY. JEST OSOBĄ NERWOWĄ. CZĘSTO SŁYSZĘ, JAK KRZYCZY. JEDNAK JEST TO OSOBA Z NAPRAWDĘ DOBRYM SERCEM. RAZ WPŁACIŁ TYSIĄC ZŁOTYCH NA SCHRONISKO DLA ZWIERZĄT, CHOCIAŻ NIGDY NIE MIELIŚMY ZWIERZAKA W DOMU. I RACZEJ MIEĆ NIE BĘDZIEMY. SĄDZĘ, ŻE W TAKI SPOSÓB CHCIAŁ UDOWODNIĆ NAM, ŻE POTRAFI BYĆ DOBRY DLA ZWIERZĄT, ALE W INNY SPOSÓB.

HISTORIA RODZINY TATY JEST TRAGICZNA. JEGO RODZICE ZGINĘLI W WYPADKU SAMOCHODOWYM, KIEDY MIAŁ OSIEM LAT. BYŁ WTEDY W PRZEDSZKOLU I ZAMIAST UŚMIECHNIĘTEJ MAMY, ZOBACZYŁ SWOJĄ CIOTKĘ. WSPOMINA, ŻE KOBIETA MIAŁA ŁZY W OCZACH I BYŁA WYJĄTKOWO SMUTNA. ZABRAŁA GO DO SWOJEGO DOMU, GDZIE CZEKAŁ KUZYN I WUJEK. NAŁOGOWO WYPYTYWAŁ CIOTKĘ O RODZICÓW, ALE TA NIE DAWAŁA MU ŻADNYCH ODPOWIEDZI. W KOŃCU ZŁAMAŁA SIĘ I POWIEDZIAŁA: _MAMUSIA I TATUŚ JUŻ NIE WRÓCĄ, NIGDY._ ROZPŁAKAŁA SIĘ I NIE ODZYWAŁA SIĘ PRZEZ KILKA DNI. TATA BYŁ MAŁY, ALE SZYBKO DOTARŁO DO NIEGO, CO SIĘ STAŁO. ZAMKNĄŁ SIĘ W SOBIE, DO KOŃCA ROKU SZKOLNEGO NIE UCZESTNICZYŁ W ZAJĘCIACH. POTEM UDAŁO SIĘ MU DOJŚĆ DO SIEBIE, ALE DO TERAZ MA TRAUMĘ SPOWODOWANĄ TAMTYMI WYDARZENIAMI. CIERPI NA NAPADY PANIKI, STRASZNYCH WSPOMNIEŃ I KOSZMARÓW, KILKA NOCY Z RZĘDU ŚNI MU SIĘ WYPADEK RODZICÓW. WIDZI MARTWĄ KOBIETĘ I MARTWEGO MĘŻCZYZNĘ. W TLE SŁYSZY SYRENY KARETEK I STRAŻY POŻARNYCH.
NIE WYOBRAŻAM SOBIE TAKIEJ SYTUACJI. TATA MUSI BYĆ NAPRAWDĘ SILNY, ŻE DAŁ PSYCHICZNIE RADĘ TO WYTRZYMAĆ. W WIEKU PIĘTNASTU LAT TRAFIŁ DO INTERNATU. W LICEUM POZNAŁ MAMĘ, ZAKOCHAŁ SIĘ I OKAZAŁA SIĘ MIŁOŚCIĄ NA DŁUGIE LATA. DO TERAZ BARDZO SIĘ KOCHAJĄ, CHOĆ PRZEPLATAJĄ TO KŁÓTNIE. CZĘSTO SĄ Z MOJEGO POWODU, ALE NIC NA TO NIE PORADZĘ. NIGDY NIE ROZUMIAŁEM MIŁOŚCI, DOPÓKI SAM SIĘ NIE ZAKOCHAŁEM. JEDNAK MOJE MIŁOŚCI BYŁY ULOTNE, NIETRWAŁE I NIEDOJRZAŁE. WSZYSTKO ROZPADAŁO SIĘ W CIĄGU KILKU MIESIĘCY. NIE WYDAJĘ MI SIĘ, ŻE ZNAJDĘ KIEDYŚ MIŁOŚĆ ŻYCIA…
TERAZ SŁYSZĘ KRZYKI MAMY. ROZPOCZĘŁA SIĘ KOLEJNA KŁÓTNIA, ZNOWU O MNIE.

HISTORIA MAMY, NIE JEST TAK DRAMATYCZNA, WRĘCZ PRZECIWNIE. W DZIECIŃSTWIE MIAŁA WSZYSTKO, PONIEWAŻ BABCIA PRACOWAŁA W ÓWCZESNYM, KOMUNISTYCZNYM RZĄDZIE. MIAŁA WSZYSTKO POD DOSTATKIEM, CO NA TAMTE CZASY BYŁO NAPRAWDĘ WYJĄTKOWE. UDAŁO SIĘ JEJ DOBRZE ŻYĆ W NAPRAWDĘ TRUDNYCH LATACH. PO ŚMIERCI JEJ RODZICÓW DOSTAŁA OGROMNY SPADEK. W SUMIE KILKASET TYSIĘCY ZŁOTYCH I TRZY KAMIENICE, KTÓRE SŁUŻYŁY ZA CZASÓW KOMUNY. NASZA RODZINA JEST BOGATA, ALE PIENIĄDZE SZCZĘŚCIA NIE DAJĄ. DLATEGO NIE CZUJĘ SIĘ KRÓLEM ŻYCIA I NIGDY NIE CZUŁEM.

BABCIĘ BARDZO KOCHAŁEM. ZMARŁA KILKA LAT TEMU NA RAKA PŁUC. CAŁE ŻYCIE PALIŁA PAPIEROSY I W KOŃCU SIĘ DOIGRAŁA. BYŁA MOJĄ PODPORĄ W CIĘŻKICH ŻYCIOWYCH SYTUACJACH, BO ZAWSZE MOGŁEM UZYSKAĆ OD NIEJ POMOC I OGROMNĄ DYSKRECJĘ. NIESTETY, NIE MAM JEJ JUŻ PRZY SOBIE. ŻYCIE NIE CHCE, ŻEBYŚMY BYLI SZCZĘŚLIWI, TYLKO CHCE ODEBRAĆ NAJWAŻNIEJSZE NAM OSOBY.

MAM JESZCZE RODZEŃSTWO — BRATA. MA PIĘTNAŚCIE LAT. NIE BIERZE UDZIAŁU W TEJ GŁOŚNEJ WYMIANIE ZDAŃ, MOŻE NIE CHCE SIĘ INGEROWAĆ, MOŻE NIE WIE NAWET, ŻE TRWA. OD POCZĄTKU IZOLACJI WŁAŚCIWIE PRAWIE CAŁY CZAS SIEDZI PRZY KOMPUTERZE. MOCNO SIĘ OD TEGO UZALEŻNIŁ. PRZED PANDEMIĄ SPĘDZALIŚMY PRAWIE KAŻDĄ WOLNĄ CHWILĘ, OBOWIĄZKOWE BYŁY WEEKENDOWE WSPÓLNE WYPADY NA MIASTO, CZASAMI SPOTYKALIŚMY SIĘ Z MOIMI ZNAJOMYMI. SPOKOJNIE, GO NIE DEMORALIZOWALIŚMY.

TO, CO TUTAJ POWIEDZIAŁEM, TO TYLKO SKRÓCONY ŻYCIORYS MOJEJ RODZINY. TERAZ CZUJĘ, ŻE SĄ DLA MNIE OBCYMI OSOBAMI. IZOLACJA WSZYSTKICH NAS PODZIELIŁA. JESTEŚMY JAK CZTERECH NIEZNAJOMYCH ZAMKNIĘTYCH W JEDNYM MIESZKANIU. TO NAPRAWDĘ STRASZNE.ROZDZIAŁ DRUGI

TERAZ | KWIECIEŃ 2020

SŁYSZĘ DŹWIĘK POWIADOMIENIA.

_— HEJ._

TO MAJA. MOJA PRZYJACIÓŁKA.

— _HEJ_ — ODPISUJĘ.

_— CO TAM U CIEBIE?_

_— A JAK MYŚLISZ?_

—_ JAK ZAWSZE?_

_— BINGO._

ONA JEST DLA MNIE NAJWIĘKSZĄ ZAGADKĄ. NIBY WSZYSTKO JEST DOBRZE, ALE CZUJĘ, ŻE MA DO MNIE ŻAL I NIE CHCE TEGO OKAZYWAĆ.

_— A U CIEBIE JAK?_ — PO MINUCIE CISZY, KONTYNUUJE ROZMOWĘ.

_— JEST CUDOWNIE_ — ODPISUJE PO DWÓCH SEKUNDACH, JAKBY TYLKO CZEKAŁA, AŻ O TO ZAPYTAM.

MAJA NIE POTRAFI PRZYJĄĆ DO WIADOMOŚCI, ŻE NIE ZAWSZE JEST TAK DOBRZE, JAK U NIEJ.

_— U CIEBIE SERIO ZAWSZE JEST TAK PIĘKNIE?_

_— ZAWSZE._

WIECZNA OPTYMISTKA.

_— TY PO PROSTU NIE UMIESZ DOCENIAĆ ŻYCIA _— NAPISAŁA PO CHWILI.

_— CO MIAŁBYM TERAZ DOCENIĆ?_

_— CIESZ SIĘ, ŻE ŻYJESZ. TO WYSTARCZAJĄCY POWÓD DO SZCZĘŚCIA._

NIE WYDAJĘ MI SIĘ.

_— NAWET TEGO NIE UMIESZ ZROBIĆ, NIEUDACZNIKU_? — NAPISAŁA.

_— UMIEM, ALE TYLKO WTEDY, GDY MAM COŚ DOCENIAĆ _— ODPISAŁEM.

_— JASNE, JASNE_ — NAPISAŁA. — _WYLUZUJ, ŻARTOWAŁAM._

BARDZO ŚMIESZNE.

JEŚLI ŻART TO COŚ ŚMIESZNEGO, TO ONA NIE ZNA TEJ DEFINICJI. MAJA TO OSOBA, KTÓRA KOCHA UŻYWAĆ DUŻO IRONII. NA POCZĄTKU BARDZO MI TO PRZESZKADZAŁO, A NIEKTÓRE JEJ TEKSTY MNIE DOTYKAŁY. ZDĄŻYŁEM SIĘ PRZYZWYCZAIĆ, ALE OD PEWNEGO CZASU ZNOWU ZACZYNA BARDZO TO BOLEĆ.

HISTORIA NASZEJ PRZYJAŹNI NIE ZACZĘŁA SIĘ W INTERNECIE. POZNALIŚMY SIĘ W RZECZYWISTOŚCI, WŁAŚCIWIE TO W RAJU. NIESTETY, ALE TA PRZYJAŹŃ TO ŻADEN RAJ, TYLKO CZYSTY KOSZMAR.

603 DNI DO DNIA ZERO | LIPIEC 2018

WCHODZĘ DO KAWIARNI. TO MOJA ULUBIONA, CHOĆ JEST ICH TUTAJ KILKANAŚCIE. NAJLEPSZE CO MOŻNA WYBRAĆ Z KARTY MENU, TO ZDECYDOWANIE KAWA LATTE. JEST PRZEPYSZNA. PODCHODZĘ DO LADY, ABY ZŁOŻYĆ ZAMÓWIENIE. ŁADNA BLONDYNKA WITA MNIE UŚMIECHEM, A JA SZCZERZĘ SIĘ ZE WZAJEMNOŚCIĄ.

— CO DLA CIEBIE? — ZAPYTAŁA, A UŚMIECH NIE SCHODZIŁ JEJ Z TWARZY.

— POPROSZĘ KAWĘ LATTE — ODPOWIEDZIAŁEM.

— OCZYWIŚCIE. TO BĘDĄ 4 LEWY — POWIEDZIAŁA.

ZAPŁACIŁEM, ZABRAŁEM NUMEREK, USIADŁEM PRZY STOLIKU I SPOJRZAŁEM ZA OKNO. MORSKIE FALE UDERZAŁY O ZŁOCISTY PIASEK. BUŁGARIA JEST PIĘKNA. W TEJ OKOLICY JESTEM PIERWSZY RAZ, JEDNAK W TYM KRAJU BYŁEM JUŻ PIĘĆ RAZY. RODZICE ZAWSZE WYBIERAJĄ TO PAŃSTWO NA LETNI ODPOCZYNEK. UWAŻAM, ŻE TO BARDZO DOBRY WYBÓR, PONIEWAŻ TO MIEJSCE JEST CUDOWNE, A TATA ZAWSZE WYBIERA HOTELE NAJWYŻSZEJ JAKOŚCI — ZE ŚWIETNĄ OBSŁUGĄ, BASENEM, SPA I LEŻAKAMI. W TYM WYJĄTKOWO, W CENIE NIE SĄ KAWIARNIE, ALE NIE SZKODZI. CENY SĄ TU DOŚĆ PRZYSTĘPNE. PO KILKU MINUTACH KELNERKA PRZYNOSI MOJĄ KAWĘ. KIWAM GŁOWĄ W PODZIĘKOWANIU. PODNOSZĘ KUBEK I ZBLIŻAM USTA, ABY WZIĄĆ ŁYKA. USŁYSZAŁEM SZLOCHANIE, KTÓRE WYDAWAŁO MI SIĘ CAŁKIEM BLISKIE. PODNIOSŁEM WZROK ZNAD KUBKA I ZAUWAŻYŁEM DZIEWCZYNĘ, KTÓRA PŁAKAŁA. SIEDZIAŁA STOLIK DALEJ.

MIAŁA DŁUGIE, BLOND WŁOSY. NIE WIDZIAŁEM JEJ OCZU. UBRANA BYŁA W CZERWONĄ KOSZULKĘ I KRÓTKIE, CZARNE SZORTY. ZASTANAWIAM SIĘ, CZY NIE PODEJŚĆ I NIE POMÓC, ALE Z DRUGIEJ STRONY NIE CHCIAŁEM BYĆ NACHALNY. ZARYZYKOWAŁEM. DZIEWCZYNA GWAŁTOWNIE ODWRÓCIŁA WZROK, KIEDY ODSUWAŁEM KRZESŁO, ABY SIĘ DOSIĄŚĆ. WTEDY DOSTRZEGŁEM JEJ OCZY, BYŁY PIĘKNE, ZIELONE.

— WSZYSTKO W PORZĄDKU? — ZAPYTAŁEM Z NIEPEWNOŚCIĄ W GŁOSIE.

NIE ZAREAGOWAŁA. DŁOŃMI ZAKRYWAŁA SWOJĄ TWARZ. MOŻE NIE ROZUMIE PO POLSKU, W KOŃCU JEST TU WIELU TURYSTÓW Z INNYCH KRAJÓW EUROPY.

— TAK, DZIĘKUJĘ — ODPOWIEDZIAŁA.

— O, W KOŃCU KTOŚ Z POLSKI — POWIEDZIAŁEM Z RADOŚCIĄ W GŁOSIE, A POTEM ZROZUMIAŁEM, ŻE BYŁO TO NIEPOTRZEBNE.

DZIEWCZYNA ZDECYDOWANIE NIE MIAŁA OCHOTY NA ŚMIECH. PEWNIE NIE ZAŚMIAŁABY SIĘ NAWET, GDYBYM OPOWIEDZIAŁ JEJ NAJLEPSZY ŻART NA ŚWIECIE. DRUGA OPCJA — TAKI ŻART WCALE NIE JEST ŚMIESZNY.

— DLACZEGO PŁACZESZ? — ZAPYTAŁEM PO DŁUŻSZEJ CHWILI.

— CZEMU SIĘ DOSIADŁEŚ? — SPOJRZAŁA MI W OCZY.

DOBRE PYTANIE, NA KTÓRE SAM NIE UMIEM SOBIE ODPOWIEDZIEĆ. MOŻE ZROBIŁO MI SIĘ CIEBIE ŻAL, MOŻE SZUKAM NOWYCH ZNAJOMOŚCI, MOŻE MIŁO…

— CHCIAŁEM SIĘ UPEWNIĆ, ŻE WSZYSTKO W PORZĄDKU — ODPOWIEDZIAŁEM.

DZIEWCZYNA ODWRÓCIŁA GŁOWĘ W DRUGĄ STRONĘ. NORMALNIE POWINIENEM SOBIE PO PROSTU ODEJŚĆ, JEDNAK ZOSTAŁEM. MUSZĘ TEJ DZIEWCZYNIE POMÓC, COKOLWIEK SIĘ STAŁO.

— DLACZEGO KŁAMIESZ, ŻE WSZYSTKO JEST W PORZĄDKU? — ZAPYTAŁEM.

WZIĄŁEM ŁYKA KAWY, KTÓRĄ PRZENIOSŁEM ZE SWOJEGO STOLIKA.

— NIC NIE JEST W PORZĄDKU — POWIEDZIAŁA, ODWRACAJĄC GŁOWĘ.

— DOMYŚLIŁEM SIĘ — POWIEDZIAŁEM. — CHCESZ O TYM OPOWIEDZIEĆ?

NIE CHCIAŁEM NACISKAĆ, TYLKO POMÓC. DZIEWCZYNA KIWNĘŁA GŁOWĄ I SIĘ WYPROSTOWAŁA. WIDZIAŁEM W JEJ OCZACH, ŻE CHCE, ABYM ZROZUMIAŁ JEJ PROBLEM, NAWET GDY MI O NIM NIE POWIE. JEDNAK NIE BYŁEM PEWNY, CZY POTRAFIĘ. MUSI SIĘ PRZEŁAMAĆ, WTEDY JEJ POMOGĘ.

— POCZEKAJ CHWILĘ — POWIEDZIAŁEM I WSTAŁEM Z KRZESŁA, UDAJĄC SIĘ DO LADY, ABY ZŁOŻYĆ ZAMÓWIENIE.

UROCZA BLONDYNKA JUŻ NIC NIE MÓWIŁA, ALE CAŁY CZAS SIĘ UŚMIECHAŁA. POPROSIŁEM JESZCZE JEDNĄ LATTE, WSKAZUJĄC STOLIK, PRZY KTÓRYM SIEDZIAŁA TAJEMNICZA DZIEWCZYNA.

GDY WRÓCIŁEM DO STOLIKA, NIEZNAJOMA CAŁY CZAS PRZYGOTOWYWAŁA SIĘ, ŻEBY SIĘ PRZEŁAMAĆ I WYDOBYĆ Z SIEBIE KILKA SŁÓW.

— MAM NADZIEJĘ, ŻE LUBISZ LATTE? — ZAPYTAŁEM.

DZIEWCZYNA DELIKATNIE POKIWAŁA GŁOWĄ. COŚ SIĘ STAŁO, COŚ STRASZNEGO. POŁOŻYŁEM RĘCE NA STÓŁ, DAJĄC JEJ DO ZROZUMIENIA, ŻE JESTEM GOTOWY. MIAŁEM NADZIEJĘ, ŻE ONA RÓWNIEŻ.

— PEWIEN CHŁOPAK NIE DAJE MI SPOKOJU, A DZISIAJ MNIE UDERZYŁ — POWIEDZIAŁA.

CIOS PONIŻEJ PASA. SPODZIEWAŁEM SIĘ KŁÓTNI RODZINNEJ, MOŻE CZYJEJŚ ŚMIERCI, ALE NIE DAMSKIEGO BOKSERA. MOMENTALNIE PODSKOCZYŁO MI CIŚNIENIE.

— NIC CI SIĘ NIE STAŁO? — ZAPYTAŁEM.

— NIE — DZIEWCZYNA ROZPŁAKAŁA SIĘ JESZCZE BARDZIEJ.

POGŁASKAŁEM JĄ PO RAMIENIU. NIE ZNALIŚMY SIĘ, ALE CHCIAŁEM, ABY MIAŁA WE MNIE WSPARCIE. CHCIAŁEM, ABY O TYM PAMIĘTAŁA W KAŻDEJ MINUCIE I GODZINIE.

— POZNALIŚMY SIĘ TUTAJ — ZACZĘŁA. — BYLIŚMY PRZEZ KILKA DNI NAJLEPSZYMI PRZYJACIÓŁMI, POTEM ON COŚ DO MNIE POCZUŁ I… — SKOŃCZYŁA NIESPODZIEWANIE.

DZIEWCZYNA NAGLE WSTAŁA I UCIEKŁA Z KAWIARENKI, MIJAJĄC SIĘ Z KELNERKĄ, KTÓRA NIOSŁA DLA NIEJ KAWĘ. NIE ZNAŁEM JEJ PROBLEMU I IMIENIA. NIE UDAŁO MI SIĘ JEJ POMÓC, W TAKI SPOSÓB, ABY POCZUŁA SIĘ RAŹNIEJ. NIE BĘDĘ JEJ WOŁAŁ, KRZYCZAŁ I BIEGŁ ZA NIĄ. DAJĘ JEJ WOLNĄ RĘKĘ, NIE MUSI MI SIĘ SPOWIADAĆ.
KELNERKA POŁOŻYŁA KAWĘ NA STOLE, NIEPEWNIE SIĘ UŚMIECHAJĄC. PEWNIE POMYŚLAŁA, ŻE BYŁA TO CAŁKIEM NIEUDANA RANDKA.

— DLA CIEBIE — POWIEDZIAŁEM, WSTAŁEM I POSZEDŁEM W STRONĘ DRZWI.

PRZEZ KOLEJNE DNIE I NOCE NIE WIDZIAŁEM JEJ. WMAWIAŁEM SOBIE, ŻE MNIE NIE INTERESUJE JEJ HISTORIA, ALE TAK NAPRAWDĘ BYŁO INACZEJ. PRZYWIĄZAŁEM SIĘ EMOCJONALNIE DO NIEJ, DO JEJ HISTORII I NIE POTRAFIŁEM USUNĄĆ TEGO Z PAMIĘCI. STARAŁEM SIĘ JĄ ODNALEŹĆ, CHODZIŁEM NA WSZYSTKIE HOTELOWE IMPREZY Z NADZIEJĄ, ŻE JĄ ZOBACZĘ. WIECZORAMI CHODZIŁEM WOKÓŁ BASENU, PRÓBUJĄC ODNALEŹĆ W CIEMNOŚCI JEJ ZIELONE OCZY. WSZYSTKO NA NIC, PRZEPADŁA NA ZAWSZE.

W KOŃCU NASTAŁ TEN DZIEŃ, NA KTÓRY CZEKAŁEM DUŻO CZASU. UJRZAŁEM JĄ LEŻĄC NA LEŻAKU I CZYTAJĄC KSIĄŻKĘ. SIEDZIAŁA NA KRAWĘDZI BASENU, A NOGI TRZYMAŁA W BŁĘKITNEJ WODZIE. MIAŁA CZERWONY STRÓJ KĄPIELOWY. NIE WIEM, DLACZEGO SIĘ TEMU PRZYGLĄDAŁEM. NIE MIAŁEM OCHOTY DO NIEJ PODEJŚĆ, CAŁY CZAS O TYM MYŚLAŁEM, ALE SIĘ HAMOWAŁEM. NIE MOŻNA ŻYĆ, TYLKO JEDNYM WYDARZENIEM, DO TEGO TAKIM, O KTÓRYM NIC NIE WIESZ. ZATEM WZROK SKUPIŁEM NA CZYTANIU „METRA 33”. PO KILKU MINUTACH ZOBACZYŁEM NAD SOBĄ CIEŃ. ZWRÓCIŁ MOJĄ UWAGĘ, WIĘC PODNIOSŁEM WZROK. MIAŁA JUŻ NA SOBIE KOSZULKĘ, STAŁA I UŚMIECHAŁA SIĘ DO MNIE. PO CHWILI ZŁAPAŁEM SIĘ NA TYM, ŻE WPATRUJĘ SIĘ W NIĄ, JAK W DOBRY KINOWY HIT.

— CZEŚĆ — POWIEDZIAŁA.

— CZEŚĆ — ODPOWIEDZIAŁEM DOCHODZĄC DO SIEBIE.

— CIESZĘ SIĘ, ŻE CIĘ ZNALAZŁAM — POWIEDZIAŁA. — CHCESZ POROZMAWIAĆ PRZY KAWIE?

MOMENTALNIE SIĘ ZGODZIŁEM. NIE SŁUCHAŁEM SWOJEGO ROZUMU, KTÓRY MÓWIŁ MI, ŻEBY JUŻ W TO NIE INGEROWAĆ. WYGRAŁA CIEKAWOŚĆ I OGROMNA CHĘĆ POMOCY. WSTAŁEM Z LEŻAKA I UBRAŁEM KOSZULKĘ. SZEDŁEM KROK W KROK ZA NIĄ. DOMYŚLAŁEM SIĘ, GDZIE IDZIEMY, ALE ZAPYTAŁEM DLA PEWNOŚCI.

— GDZIE IDZIEMY? — ZAPYTAŁEM.

— TAM, GDZIE OSTATNIO — ODPOWIEDZIAŁA BARDZO CICHO.

NIE ZATRZYMYWAŁEM SIĘ. GDY WESZLIŚMY DO KAWIARENKI, PODESZLIŚMY DO TEGO SAMEGO STOLIKA CO OSTATNIO I USIEDLIŚMY. PRZEZ PIERWSZE KILKANAŚCIE SEKUND NIC NIE MÓWIŁA.

— KAWY? — ZAPYTAŁA W KOŃCU.

— WOLĘ SOK — ODPOWIEDZIAŁEM.

— OSTATNIO PIŁEŚ KAWĘ — POWIEDZIAŁA, UŚMIECHAJĄC SIĘ.

— PIŁEM JUŻ DZISIAJ — STWIERDZIŁEM.

NIE MOGĘ PIĆ WIĘCEJ NIŻ JEDNEJ KAWY DZIENNIE, PONIEWAŻ POTEM NIE MOGĘ ZASNĄĆ. MOŻE PO DZISIEJSZEJ ROZMOWIE I TAK NIE ZMRUŻĘ OKA?

TAJEMNICZA DZIEWCZYNA WSTAŁA I PODESZŁA DO LADY. CZEKAŁEM NA NIĄ PRZEZ KILKANAŚCIE SEKUND, WPATRUJĄC SIĘ W ŚCIANĘ I ZASTANAWIAJĄC SIĘ, CO ZARAZ USŁYSZĘ.

GDY WRÓCIŁA DO STOLIKA I USIADŁA, POŁOŻYŁA DŁONIE NA STOLE, TWIERDZĄC, ŻE JEST GOTOWA, ABY PRZYTOCZYĆ MI CAŁĄ HISTORIĘ.

— ZATEM OPOWIEM CI WSZYSTKO — POWIEDZIAŁA, SPRAWIAJĄC WRAŻENIE DUMNEJ Z SIEBIE.

— Z CHĘCIĄ WYSŁUCHAM — ODPOWIEDZIAŁEM, DELIKATNIE SIĘ UŚMIECHAJĄC.

— JAK JUŻ CI MÓWIŁAM, KILKA DNI TEMU, POZNAŁAM CHŁOPAKA, Z KTÓRYM ŚWIETNIE SIĘ DOGADYWAŁAM. POSTANOWILIŚMY ZOSTAĆ PRZYJACIÓŁMI…

— PO KILKU DNIACH ZOSTALIŚCIE JUŻ PRZYJACIÓŁMI? — PRZERWAŁEM JEJ.

— SZYBKO UFAM LUDZIOM — ODPOWIEDZIAŁA. TO BARDZO ŹLE, ALE POSTANOWIŁEM SIĘ NIE ODZYWAĆ I POZWOLIĆ JEJ KONTYNUOWAĆ.

— BYŁ PRZY MNIE CAŁY CZAS, OPOWIADALIŚMY SOBIE O WSZYSTKIM, BARDZO MU UFAŁAM, ALE ON CHCIAŁ BYĆ KIMŚ WIĘCEJ…

— CHCIAŁ ZWIĄZKU? — ZAPYTAŁEM ZNAJĄC ODPOWIEDŹ.

POKIWAŁA GŁOWĄ.

— POWIEDZIAŁAM MU, ŻE JA TAK NIE POTRAFIĘ I JEST TYLKO MOIM PRZYJACIELEM. ON NIE POTRAFIŁ SIĘ Z TYM POGODZIĆ I ZACZĄŁ SIĘ NA MNIE WYŁADOWYWAĆ.

ZROBIŁEM WIELKIE OCZY.

— CO ROBIŁ? — ZAPYTAŁEM, CZUJĄC, ŻE MAM GĘSIĄ SKÓRKĘ.

ZANIM ZACZĘŁA OPOWIADAĆ DALEJ, KELNERKA PRZYNIOSŁA NASZE ZAMÓWIENIE. PODZIĘKOWALIŚMY SKINIENIEM GŁOWY I WZIĘLIŚMY PO ŁYKU NASZYCH NAPOJÓW.

— ZNĘCAŁ SIĘ NADE MNĄ PSYCHICZNIE, GROZIŁ MI, ŻE ZDRADZI WSZYSTKIM MOJE SEKRETY, OŚMIESZAŁ MNIE, A NA KOŃCU UDERZYŁ.

DZIEWCZYNA ODSŁONIŁA ŚLADY UDERZENIA, KTÓRE ZNAJDOWAŁY SIĘ NA RAMIENIU.

— SUKINSYN — POWIEDZIAŁEM, CZUJĄC, JAK CIŚNIENIE MI PODSKAKUJE.

PATRZYŁA NA MNIE SMUTNYMI OCZYMA. WIEDZIAŁEM, ŻE MU MUSZĘ ZROBIĆ WSZYSTKO, ABY JEJ POMÓC.

— JAK MASZ NA IMIĘ? — ZAPYTAŁA.

— MAKS — ODPARŁEM.

— JESTEM MAJA — POWIEDZIAŁA TAJEMNICZA NIEZNAJOMA.

W JEDNYM MOMENCIE PRZESTAŁA BYĆ NIEZNAJOMĄ.

— MAJA — ZACZĄŁEM, GŁASZCZĄC JĄ PO RAMIENIU. — POMOGĘ CI NAJLEPIEJ, JAK POTRAFIĘ.

ZOBACZYŁEM NA JEJ TWARZY UŚMIECH, KTÓRY PIERWSZY RAZ BYŁ TAK PROMIENISTY. POSTARAM SIĘ JEJ POMÓC, NAJBARDZIEJ JAK POTRAFIĘ.

— MOŻE NAJPIERW DOBRZE SIĘ POZNAMY? — ZAPROPONOWAŁEM.

— ŚWIETNY POMYSŁ — ODPOWIEDZIAŁA MAJA.

PRZEZ KOLEJNE CZTERDZIEŚCI OSIEM GODZIN ROZSTALIŚMY SIĘ MOŻE NA KILKA CHWIL. ROZMAWIALIŚMY CAŁY DZIEŃ I CAŁĄ NOC, SPĘDZAJĄC CZAS NA BASENIE, PLAŻY I W NASZEJ ULUBIONEJ KAWIARNI. POCZUŁEM WTEDY, ŻE TO ONA JEST MOJĄ PRAWDZIWĄ PRZYJACIÓŁKĄ I BARDZO JEJ NA MNIE ZALEŻY.

MAJA BYŁA TYPEM INTROWERTYCZKI. INTERESOWAŁA JĄ MUZYKA I ŚPIEWANIE. NIE MIAŁA DUŻO PRZYJACIÓŁ, A W SZKOLE BYŁA RACZEJ WYZYWANA I PONIŻANA, ODRZUCONA PRZEZ SPOŁECZEŃSTWO. NA WAKACJE PRZYJECHAŁA Z MAMĄ, OJCZYMEM I MŁODSZYM BRATEM. W BUŁGARII SĄ PIERWSZY RAZ I ZAMIERZAJĄ TUTAJ WRÓCIĆ. CIEPŁA WODA I ZŁOTY PIASEK SĄ DLA NICH PRAWDZIWYM RAJEM, A W SZCZEGÓLNOŚCI DLA NIEJ, PONIEWAŻ NA CO DZIEŃ ŻYJE RACZEJ W PIEKLE. MAJA TO BARDZO SILNA DZIEWCZYNA. CODZIENNIE WALCZY O GODNE ŻYCIE. NIE PODDAJE SIĘ. INSPIRUJE MI JEJ WALECZNOŚĆ I JEST DLA MNIE PRZYKŁADEM. MAM NADZIEJĘ, ŻE ZOSTANIEMY PRZYJACIÓŁMI NA ZAWSZE, A WYJAZD Z BUŁGARII NIE BĘDZIE KOŃCEM NASZEJ ZNAJOMOŚCI.

— WIESZ CO? — ZAPYTAŁA MNIE.

LEŻELIŚMY OBOK, NA ŁÓŻKU HOTELOWYM. BYLIŚMY OPARCI O SIEBIE.

— CO? — ZAPYTAŁEM ZACIEKAWIONY.

— CHYBA MAM PROBLEM — POWIEDZIAŁA.

PODNIOSŁEM SIĘ Z ŁÓŻKA, PONIEWAŻ OBIECAŁEM JEJ, ŻE KAŻDEMU PROBLEMOWI IDZIE ZARADZIĆ. ONA TEŻ WSTAŁA.

— JAKI? — ZAPYTAŁEM PRZERAŻONY.

DZIEWCZYNA NIC NIE ODPOWIEDZIAŁA. WPATRYWAŁA SIĘ W MOJE OCZY, CZUŁEM NA SOBIE JEJ WZROK.

— MAKS? — ZAPYTAŁA.

NIE ZDEJMOWAŁA ZE MNIE WZROKU. CZUŁEM SIĘ BARDZO PRZYJEMNIE.

— SŁUCHAM MAJU — ODPOWIEDZIAŁEM.

JEJ GŁOWA ZACZĘŁA ZBLIŻAĆ SIĘ W MOJĄ STRONĘ. NASZE USTA DZIELIŁO MOŻE KILKA CENTYMETRÓW. CZUŁEM JEJ ODDECH. BYŁ PRZYJEMNY I MIĘTOWY. NAGLE NASZE USTA SIĘ DOTKNĘŁY, NIESPODZIEWANIE. CAŁOWALIŚMY SIĘ DELIKATNIE, A POTEM SIĘ ODSUNĄŁEM. CZUŁEM, ŻE POPEŁNIŁEM OGROMNY BŁĄD. MAJA ZACZĘŁA MIEĆ CHYBA WYRZUTY SUMIENIA. ZNAŁEM JĄ JUŻ NA TYLE, ŻE WIDZIAŁEM TO W JEJ OCZACH.

— PRZEPRASZAM — POWIEDZIAŁA.

MIAŁA PRZYŚPIESZONY ODDECH. JA PRZYŚPIESZONY RYTM SERCA. PRZYSUNĄŁEM I NAMIĘTNIE JĄ POCAŁOWAŁEM. NIE MAM POJĘCIA, DLACZEGO TO ZROBIŁEM, ALE COŚ W ŚRODKU PRAGNĘŁO TEGO. CHCIAŁEM ŻYĆ CHWILĄ I NIE MARTWIĆ SIĘ O KONSEKWENCJE. TO UCZUCIE CHYBA WŁAŚNIE EKSPLODOWAŁO. KIEDY ODERWALIŚMY SIĘ OD SIEBIE, MAJA PRZYTULIŁA SIĘ DO MNIE. CZUŁEM JEJ ODDECH NA MOJEJ SZYI. POGŁADZIŁEM JĄ PO WŁOSACH.

— KOCHAM CIĘ, MAKS — USŁYSZAŁEM.

— JA CIEBIE TEŻ — ODPOWIEDZIAŁEM.

SAM NIE JESTEM W STANIE ZDEFINIOWAĆ CZY COŚ DO NIEJ CZUŁEM. NIE WYOBRAŻAŁEM SOBIE ZWIĄZKU, W SZCZEGÓLNOŚCI NA ODLEGŁOŚĆ. PÓŹNIEJ ŻAŁOWAŁEM TEGO POCAŁUNKU I TYCH SŁÓW, KTÓRE BYĆ MOŻE ZROBIŁY JEJ OGROMNĄ NADZIEJĘ, ŻE JEJ ŻYCIE W KOŃCU SIĘ UŁOŻY I NASTANIE OCZEKIWANY SPOKÓJ.

KIEDY KILKA DNI PÓŹNIEJ, WRAZ Z RODZINĄ OPUSZCZAŁA HOTEL, PODESZŁA SIĘ ZE MNĄ POŻEGNAĆ. GDY JĄ ZOBACZYŁEM, MIAŁEM JESZCZE WIĘKSZE WYRZUTY SUMIENIA. DZIEWCZYNA ZACZĘŁA PRZYSTAWIAĆ SWOJE USTA DO MOICH UST, ALE GWAŁTOWNIE SIĘ ODSUNĄŁEM. SPOJRZAŁA NA MNIE ZDZIWIONA, A JA MIAŁEM NADZIEJĘ, ŻE ZROZUMIAŁA, ŻE TO BYŁO TYLKO NIC NIEZNACZĄCY POCAŁUNEK. JEJ ZŁAMANE ZIELONE OCZY PATRZYŁY NA MNIE I BŁAGAŁY O WSZYSTKO.

— ALE DLACZEGO? — ZAPYTAŁA.

W POŁOWIE ZŁAMAŁ JEJ SIĘ GŁOS. ZDAŁEM SOBIE SPRAWĘ, JAK BARDZO JĄ SKRZYWDZIŁEM.

— NIE UMIEM — POWIEDZIAŁEM.

— MAKS… — ZACZĘŁA. — ALE JA CIĘ KOCHAM!

— TO BYŁ JEDYNY I OSTATNI RAZ. ZAPOMNIJMY O TYM — POWIEDZIAŁEM.

— MAKS! JA CIEBIE BŁAGAM! PRZYJADĘ DO CIEBIE, ZAMIESZKAMY RAZEM! — KRZYCZAŁA.

ZAMKNĄŁEM OCZY, MAJĄC NADZIEJĘ, ŻE TO WSZYSTKO ZARAZ SIĘ SKOŃCZY. GDY JE OTWORZYŁEM, ONA SZŁA W KIERUNKU AUTOBUSU, KTÓRY ZAWIEZIE ICH NA LOTNISKO. WIDZIAŁEM JĄ PO RAZ OSTATNI, ALE NIE BYŁA TO NASZA OSTATNIA ROZMOWA. ZROZUMIAŁEM, ŻE JEJ HISTORIA BYŁA PO CZĘŚCI SPOILEREM NASZEJ RELACJI. WIEDZIAŁEM, ŻE MOJE ZACHOWANIE BYŁO PODOBNE DO ZACHOWANIA TEGO CHŁOPAKA. SKRZYWDZIŁEM JĄ W NAJGORSZYM MOMENCIE — KIEDY POCZUŁA SIĘ NAPRAWDĘ WYJĄTKOWA. JESTEM BEZUŻYTECZNYM POTWOREM. PRZEPRASZAM MAJU, CHOCIAŻ TO JUŻ NIC NIE ZMIENI.

TERAZ | KWIECIEŃ 2020

SŁOWO „PRZEPRASZAM” NIE COFNIE KONSEKWENCJI, KTÓRE NIOSŁA ZA SOBĄ NASZA PRZYJAŹŃ. MAJA NAPISAŁA DO MNIE PO KILKU MIESIĄCACH. MÓWIŁA, ŻE SAMA NIE WIE, CZEGO CHCIAŁA. WIEDZIAŁA, ŻE PRAGNIE UTRZYMYWAĆ ZE MNĄ PRZYJACIELSKI KONTAKT. POCZĄTKOWO JEJ NIE ODPISYWAŁEM, JEDNAK PÓŹNIEJ ZEBRAŁEM SIĘ NA ODWAGĘ. OD TERAZ JESTEŚMY PRZYJACIÓŁMI. CHOCIAŻ CZUJĘ, ŻE ONA DALEJ MA DO MNIE OGROMNY URAZ I ZAMIERZA TO POKAZYWAĆ DO OSTATNICH DNI NASZEJ PRZYJAŹNI, KTÓRE PRAWDOPODOBNIE NIGDY NIE NASTANĄ. DOPIERO DZIĘKI INTERNETOWI UDAŁO MI SIĘ POZNAĆ JEJ PRAWDZIWĄ TWARZ. UPORCZYWE ŻARTY ZACZĘŁY SIĘ NA KILKA MIESIĘCY PRZED OGŁOSZENIEM LOCKDOWNU. ZACZĘŁO SIĘ OD NIEWINNYCH, IRONICZNYCH WIADOMOŚCI. NIGDY NIE LUBIŁEM, GDY KTOŚ UŻYWA W STOSUNKU DO MNIE IRONII, ALE STARAŁEM SIĘ PRZYZWYCZAIĆ. POTEM ZACZĘŁA MNIE WYZYWAĆ I OBRAŻAĆ. NIBY NA ŻARTY. POCZĄTKOWO TO TOLEROWAŁEM, W KOŃCU CZŁOWIEKA NIE ZMIENISZ. PO CZASIE ZACZĄŁEM DOSTRZEGAĆ DRUGIE DNO.

DLACZEGO NIE ZERWĘ PRZYJAŹNI Z MAJĄ? PO PROSTU BOJĘ SIĘ, ŻE ZNISZCZY MI ŻYCIE. WIE O MNIE BARDZO DUŻO. MOGŁABY MI JE ZNISZCZYĆ KILKOMA ZRZUTAMI EKRANU, BO WYSYŁAŁEM JEJ WSZYSTKIE MOŻLIWE KONWERSACJE ZE SWOIMI BYŁYMI. WYSYŁAŁEM SWOJE ZDJĘCIA. NIE TAKIE, O JAKICH MYŚLICIE, JEDNAK WYSTARCZYŁYBY, ABYM STRACIŁ WSZYSTKICH ZNAJOMYCH I ZOSTAŁ ODRZUCONY PRZEZ SPOŁECZEŃSTWO. JESTEM SKAZANY NA MAJĘ. NIGDY WIĘCEJ SIĘ JUŻ NIE SPOTKALIŚMY. I NIGDY NIE SPOTKAMY. CZUJĘ, ŻE NIE WYTRZYMUJĘ W TEJ PRZYJAŹNI. CZUJĘ, ŻE POWINNA BYŁA SIĘ SKOŃCZYĆ KILKA MIESIĘCY TEMU. NIE MOGĘ TEGO ZAKOŃCZYĆ. MAJA NIE POZWALA I NIE POZWOLI. TO PIEKŁO, KTÓRE ZAPOCZĄTKOWAŁEM W RAJU.ROZDZIAŁ TRZECI

TERAZ | KWIECIEŃ 2020

SIEDZĘ NA ŁÓŻKU I WPATRUJĘ SIĘ W ŚCIANĘ. ROBIĘ TO WTEDY, KIEDY CZUJĘ SIĘ BEZSILNY. JESTEM ŚWIADOMY TEGO, ŻE SIĘ ZAWIESIŁEM, ALE NIE UMIEM PRZESTAĆ. DZIWNE UCZUCIE. CHWILĘ PÓŹNIEJ UDAŁO MI SIĘ I SKOŃCZYŁEM SEANS WPATRYWANIA SIĘ PRZED SIEBIE. MOGŁEM TERAZ ZROBIĆ COŚ PRODUKTYWNEGO, COŚ, CO WPŁYNIE NA MOJE ŻYCIE. JEDNAK CZUŁEM, ŻE NIE MAM NA TO CHĘCI, ANI SIŁY. PODNOSZĘ SIĘ POWOLI, BO NA TAKIE TEMPO POZWALA MI ENERGIA Z JOGURTU TRUSKAWKOWEGO. NA TYM KOŃCZY SIĘ MOJA MOTYWACJA, BO NIE WIEM, CO DALEJ MÓGŁBYM ZROBIĆ. USIADŁEM NA KRZESŁO PO RAZ PIERWSZY TEGO DNIA, A WYBIŁA JUŻ DZIESIĄTA WIECZOREM. PRZEZ DŁUŻSZĄ CHWILĘ SIEDZĘ, WPATRUJĄC SIĘ W CZARNY EKRAN I ZASTANAWIAM SIĘ, CZY NIE ZAGRAĆ W GRĘ. CZUJĘ, ŻE SAM STAWIAM SOBIE OPÓR, ALE RYZYKUJĘ I URUCHAMIAM KOMPUTER.

WITA MNIE RADOSNY DŹWIĘK SYSTEMU OPERACYJNEGO, KTÓRY ZA WSZELKĄ CENĘ PRÓBUJE POKAZAĆ, ŻE ŚWIAT JEST PIĘKNY. PO ZAŁADOWANIU SIĘ JESZCZE ŁADNIEJSZEJ TAPETY CHWYTAM MYSZKĘ I NAJEŻDŻAM NA IKONKĘ GRY „AMALAND”. GRA KOMPUTEROWA, KTÓRA POWSTAŁA W 2017 ROKU. POLEGA NA STWORZENIU SWOJEGO AWATARA I UŁOŻENIU SOBIE ŻYCIA W WIRTUALNEJ RZECZYWISTOŚCI, KTÓRA JEST LEPSZA NIŻ W PRAWDZIWYM ŚWIECIE. KIEDY NIE POTRAFIĘ ŻYĆ W REALU, POZOSTAJE PRÓBOWAĆ ŻYĆ INACZEJ. MOJA POSTAĆ NIE PRZYPOMINA RZECZYWISTEGO MNIE. STWIERDZIŁEM, ŻE STWORZĘ KOGOŚ INNEGO. TAM MOGĘ BYĆ KIMŚ INNYM, WŁAŚCIWIE UDAWAĆ KOGOŚ, KIM NIE JESTEM.

EKRAN STARTOWY GRY PRZYWITAŁ MNIE KOLOROWYMI, MRUGAJĄCYMI ŚWIATEŁKAMI, A NA ŚRODKU POJAWIŁA SIĘ OPCJA KONTYNUACJI GRY, ROZPOCZĘCIA OD NOWA I PRZEJŚCIA INSTRUKCJI. OCZYWIŚCIE KLIKAM, ŻE CHCĘ KONTYNUOWAĆ, BO PO CO MIAŁBYM ZACZYNAĆ IDEALNE ŻYCIE OD NOWA? PO KRÓTKIM WCZYTANIU MAPY POJAWIA SIĘ MÓJ WIRTUALNY DOM. MOJA POSTAĆ STOI NA SAMYM ŚRODKU OGROMNEGO POKOJU, KTÓRY ZOSTAŁ PRZEZE MNIE ZINTERPRETOWANY JAKO SALON. PRZESUWAM MYSZKĄ, ROZGLĄDAJĄC SIĘ PO CAŁYM POMIESZCZENIU. POD ŚCIANĄ ZNAJDUJE SIĘ CZERWONA KANAPA. TEN KOLOR JEST MOIM ULUBIONYM, STĄD POMYSŁ, ABY WIĘKSZOŚĆ MEBLI BYŁA W TAKIEJ KOLORYSTYCE. OBOK NIEJ LEŻY SZARO-CZERWONY DYWAN, KTÓRY CHYBA PODOBA MI SIĘ NAJBARDZIEJ. NA ŚCIANIE ZNAJDUJĄ SIĘ PLAKATY, NA KTÓRYCH NIE WIADOMO CO JEST PRZEDSTAWIONE. NA DYWANIE ZNAJDUJE SIĘ SZARA ŁAWA. GDY SIĘ PATRZY NA TEN POKÓJ, MA SIĘ WRAŻENIE ZAMIESZANIA, KTÓRE JEST CELOWE. CHCIAŁEM, ABY TEN POKÓJ BYŁ CHAOSEM, TAK SAMO, JAK MOJE ŻYCIE NIM JEST. KUCHNIA ŁĄCZY SIĘ Z SALONEM, ALE W JEJ WYSTROJU NIE DOMINUJE KOLOR CZERWONY. NIE MOGŁEM ZNALEŹĆ SZAFEK KUCHENNYCH W TAKIM KOLORZE, WIĘC STWIERDZIŁEM, ŻE TO POMIESZCZENIE BĘDZIE DOMINOWAŁO W BARWACH SZAROŚCI. W GRZE TO POMIESZCZENIE JEST ZBĘDNE, PONIEWAŻ NIE MOŻEMY TUTAJ GOTOWAĆ. ABY NASZA POSTAĆ BYŁA NAJEDZONA, NALEŻY ZAKUPIĆ GOTOWE JEDZENIE W SUPERMARKETACH LUB W SPECJALNYCH RESTAURACJACH. WSZYSTKIE URZĄDZENIA STOJĄ TU BEZ SENSU, PRZYDAJE SIĘ TYLKO LODÓWKA, DO KTÓREJ MOŻEMY WKŁADAĆ ZAKUPIONE GOTOWCE. NO DOBRA, NIEZBĘDNA JEST JESZCZE PRALKA, ALE ONA POWINNA BYĆ W ŁAZIENCE.

PROBLEMEM TEGO DOMU JEST FAKT, ŻE NIE ISTNIEJE TU WIĘCEJ POMIESZCZEŃ. SĄ WYDZIELONE MIEJSCA, NAWET DRZWI, ALE NIE MAM ZAKUPIONYCH MEBLI. TO TAK NAPRAWDĘ WEJŚCIE DO PUSTEJ PRZESTRZENI, KTÓRA NIC NIE ZNACZY I NIE PEŁNI ŻADNEJ FUNKCJI. MOJA POSTAĆ ZAŁATWIA SIĘ W KRZAKACH I NIE MYJE SIĘ. AWATAR WYGLĄDA NA BRUDNEGO, ALE NIKT NIE ZWRACA NA TO UWAGI.

PRACA W GRZE JEST NIEPOTRZEBNA, PONIEWAŻ PIENIĄDZE MOŻNA ZDOBYWAĆ TYLKO, POPRZEZ ZAMIANĘ WALUTOWĄ, PRZELEWAJĄC PRAWDZIWE POLSKIE ZŁOTÓWKI. W TEJ GRZE WALUTĄ SĄ AMY, KTÓRE KOSZTUJĄ DZIESIĘĆ ZŁOTYCH ZA JEDNĄ. NIE MA INNEJ MOŻLIWOŚCI ZDOBYCIA WALUTY, CHYBA ŻE UDA CI SIĘ ZWYCIĘŻYĆ W LOTERIACH, NA KTÓRE LOSY KOSZTUJĘ KROCIE.

OTWIERAM DRZWI ODPOWIEDNIM PRZYCISKIEM I OPUSZCZAM SWÓJ DOM. PRZED SOBĄ WIDZĘ ULICĘ, ROZŚWIETLONĄ WYSOKIMI LATARNIAMI. JEST CICHO I PUSTO. DOMYŚLAM, ŻE WSZYSCY GRACZE UDALI SIĘ NA WIRTUALNE IMPREZY, KTÓRE ODBYWAJĄ SIĘ W CENTRUM MIASTA. IDĘ CHODNIKIEM, MIJAJĄC KOLEJNE DOMY GRACZE, W KTÓRYCH NIE WIDAĆ NIKOGO. TO UTWIERDZA MNIE W PRZEKONANIU, ŻE WSZYSCY UDALI SIĘ DO KLUBÓW. CZAS W GRZE JEST TAKI SAM, JAK W NASZYM PRAWDZIWYM ŻYCIU. NIE MA ŻADNEGO PRZYŚPIESZENIE CZY PRZEWIJANIA.
PO CHWILI ZBĘDNEGO CHODZENIA PO PUSTEJ ULICY WPADAM NA POMYSŁ, ABY UDAĆ SIĘ DO SKLEPU MEBLOWEGO. NACISKAM DWUKROTNIE KLAWISZ „W” I BIEGNĘ DO NAJBLIŻSZEGO PRZYSTANKU AUTOBUSOWEGO. TRAFIŁEM AUKURAT NA AUTOBUS, KTÓRY STAŁ W MIEJSCU I CZEKAŁ NA ODJAZD. WSIADŁEM SZYBKO I POJAZD ODJECHAŁ. AUTOBUSY, TRAMWAJE I POCIĄGI MAJĄ TUTAJ SWÓJ WŁASNY ROZKŁAD JAZDY, KTÓRY JEST PRZESTRZEGANY. W PRZECIWIEŃSTWIE DO RZECZYWISTOŚCI AUTOBUSY SĄ TUTAJ ZAWSZE NA CZAS. PODCZAS JAZDY MIJAM WIELE DZIELNIC, KTÓRE MAJĄ SWOJE ORYGINALNE NAZWY. MOJA NAZYWA SIĘ „JASZEWO”, ALE POZNAŁEM KIEDYŚ DZIEWCZYNĘ, KTÓRA MIESZKAŁA W DZIELNICY „LOYLAND”. TA DRUGA BRZMI BARDZIEJ PRESTIŻOWO, ALE TO MOJA JEST DLA GRACZY, KTÓRZY ZAKUPILI VIP-A. JA ZAPŁACIŁEM ZA NIEGO NA POCZĄTKU IZOLACJI, BO STWIERDZIŁEM, ŻE NA NIC LEPSZEGO NIE WYDAM TYCH PIENIĘDZY. A CZY TO WSZYSTKO SIĘ KIEDYŚ SKOŃCZY? SKOŃCZY, ALE NIE WIEM, CZY DOTRWAM DO KOŃCA.

CHWILĘ PÓŹNIEJ BYLIŚMY POD SKLEPEM, KTÓRY WYGLĄDEM MIAŁ PRZYPOMINAĆ POPULARNĄ SIEĆ SKLEPÓW „IKEA”, JEDNAK COŚ POSZŁO NIE TAK I KOLORYSTYKA SIĘ NIE ZGADZAŁA. WYSZEDŁEM Z POJAZDU I UDAŁEM SIĘ DO BUDYNKU. W ŚRODKU POWITAŁA MNIE ROZŚWIETLONA, OGROMNA HALA. SKLEP POWINIEN BYĆ JUŻ ZAMKNIĘTY, PONIEWAŻ BYŁO PO GODZINIE DWUDZIESTEJ DRUGIEJ, JEDNAK ZAPOMNIAŁEM O TYM, GDY WSIADAŁEM DO AUTOBUSU. NA MOJE SZCZĘŚCIE BYŁ OTWARTY. PRZECHADZAŁEM SIĘ PO OGROMNYCH ALEJKACH W POSZUKIWANIU MEBLI, KTÓRE BĘDĄ ODPOWIEDNIE DO MOJEGO DOMU. W ODDALI ZOBACZYŁEM ALEJKĘ Z ŁÓŻKAMI DO SYPIALNI I STWIERDZIŁEM, ŻE TO ŚWIETNY POMYSŁ, ABY ZAINWESTOWAĆ W COŚ DO SYPIALNI. ŁOŻE BYŁO W GRZE ZBĘDNE, PONIEWAŻ NIE POTRZEBOWALIŚMY TUTAJ SNU, ALE MUSIAŁEM WYDAĆ PIENIĄDZE, KTÓRE TUTAJ PRZELAŁEM. NIE TYLKO JA ZNAJDOWAŁEM SIĘ W SKLEPIE, PONIEWAŻ DOSTRZEGŁEM MĘŻCZYZNĘ, KTÓRY PRZYGLĄDAŁ SIĘ MEBLOM DO SALONU. WIEDZIAŁEM, ŻE BĘDĘ MUSIAŁ MINĄĆ GO, KIEDY BĘDĘ CHCIAŁ PODEJŚĆ DO CZĘŚCI Z ŁÓŻKAMI. MĘŻCZYZNA ZAUWAŻYŁ, KIEDY SZEDŁEM ZA NIM I ZACZĄŁ DO MNIE MACHAĆ. KLIKNĄŁEM „L” I MOJA POSTAĆ ODMACHAŁA MU. KIEDY ODSZEDŁEM TROCHĘ DALEJ, ZACZĄŁ COŚ DO MNIE MÓWIĆ, ALE UDAWAŁEM, ŻE NIE MAM GŁOŚNIKÓW I MIKROFONU. ZACZĄŁEM PRZYGLĄDAĆ SIĘ ŁÓŻKOM, PRÓBUJĄC ZNALEŹĆ ODPOWIEDNIE DLA MNIE. NIEKTÓRE WYGLĄDAŁY CAŁKIEM ŁADNIE, INNE POTWORNIE, ALE ŻADNE NIE WPADŁO W MÓJ GUST W STU PROCENTACH. KIEDY ZBLIŻAŁEM SIĘ DO KOŃCA ALEJKI, ZOBACZYŁEM CZERWONE ŁÓŻKU, KTÓRE OD RAZU WPADŁO MI W OKU. SPOJRZAŁEM NA CENĘ, KTÓRA PRZERAZIŁA MNIE. MUSIAŁEM WYDAĆ 100 AMÓW.

BYŁEM W SZOKU, ALE ZARYZYKOWAŁEM, SKORO I TAK NIE MIAŁEM NIC LEPSZEGO DO KUPIENIA. KLIKNĄŁEM EKRANIE PRZYCISK „KUP”, A ŁÓŻKO NATYCHMIAST ZNALAZŁO SIĘ W MOIM EKWIPUNKU.

POSTANOWIŁEM WYJŚĆ ZE SKLEPU I WRÓCIĆ DO MOJEGO WIRTUALNEGO MIEJSCA ZAMIESZKANIA. TYM RAZEM MIAŁEM MNIEJ SZCZĘŚCIA I DŁUŻEJ MUSIAŁEM POCZEKAĆ NA AUTOBUS. KIEDY ODDALAŁEM SIĘ OD SKLEPU MEBLOWEGO, ROZMYŚLAŁEM NAD TYM, JAK BARDZO TRZEBA BYĆ ZDESPEROWANYM, ABY ZAKUPIĆ ŁÓŻKO W GRZE, GDZIE SEN JEST CAŁKOWICIE ZBĘDNY. TA GRA ZAPEWNE JEST DLA OSÓB ZDESPEROWANYCH I DLATEGO MOŻNA DOSTAĆ JĄ ZA DARMO.

GDY DOTARŁEM Z POWROTEM DO DOMU, OTWORZYŁEM DRZWI I WSZEDŁEM. NACISNĄŁEM ODPOWIEDNI KLAWISZ I ŚWIATŁA SIĘ WŁĄCZYŁY. UDAŁEM SIĘ DO POMIESZCZENIA, W KTÓRYM ZAPLANOWAŁEM SYPIALNIĘ. OTWORZYŁEM EKWIPUNEK PRZYCISKIEM „E” I POSTAWIŁEM ŁÓŻKO POD OKNEM. PASOWAŁO DO ŚCIAN, WIĘC UZNAŁEM JE ZA DROGI, ALE DOBRY ZAKUP. NIE POZOSTAŁO MI WIELE PIENIĘDZY, PONIEWAŻ WIĘKSZOŚĆ STRACIŁEM PRZED CHWILĄ, KIEDY KUPOWAŁEM ŁÓŻKO. ZDAWAŁEM SOBIE SPRAWĘ, ŻE WSZYSTKO TUTAJ JEST NIEPRAWDZIWE, ALE W TEJ GRZE CZUŁEM SIĘ BARDZO DOBRZE. TO TUTAJ POZYSKIWAŁEM MINIMALNĄ RADOŚĆ Z ŻYCIA.

899 DNI DO DNIA ZERO | WRZESIEŃ 2017

WYCHODZĘ Z AUTOBUSU. ODWRACAM SIĘ, ABY SPRAWDZIĆ, CZY PAWEŁ IDZIE ZA MNĄ. ZMIERZAMY W KIERUNKU SZKOLNYCH DRZWI. PO ICH OTWARCIU WITA NAS DUCHOTA I GWAR ROZMÓW. IDZIEMY WZDŁUŻ HOLU, SZUKAJĄC TABLICY Z INFORMACJAMI NA TEMAT NASZEGO PLANU LEKCJI.

— SALA 202 — POWIEDZIAŁEM, JESZCZE RAZ BARDZIEJ PRZYGLĄDAJĄC SIĘ KARTCE.

PAWEŁ POKIWAŁ GŁOWĄ I CZEKA NA MÓJ RUCH. NA KOŃCU HOLU ZNAJDUJĄ SIĘ SCHODY, PO KTÓRYCH UDAJEMY SIĘ NA DRUGIE PIĘTRO. NAPRZECIWKO ZNAJDUJĄ SIĘ DRZWI. TO SALA, KTÓREJ SZUKAMY. W SZKOLE ROZLEGA SIĘ DŹWIĘK DZWONKA, IDZIEMY SZYBKIM KROKIEM W STRONĘ ZAMKNIĘTYCH DRZWI. NACISKAM KLAMKĘ, OTWIERAM DRZWI NA OŚCIEŻ I PRZEKRACZAM PRÓG KLASY. DOSTRZEGAM SIEDZĄCYCH PROSTO UCZNIÓW I WSTAJĄCĄ NAUCZYCIELKĘ. WSZYSCY WPATRUJĄ SIĘ NAS. PAWEŁ STOI TUŻ ZA MNĄ I GŁOŚNO PRZEŁYKA ŚLINĘ.

— MAKS I PAWEŁ, SPÓŹNIENIE — POWIEDZIAŁA PANI LUBECKA, PO CZYM ODWRÓCIŁA WZROK I POPATRZYŁA W JASNY EKRAN SZKOLNEGO KOMPUTERA.

— DOPIERO ZADZWONIŁ DZWONEK — USŁYSZAŁEM GŁOS PAWŁA.

— U MNIE LEKCJA ZACZYNA SIĘ PIĘĆ MINUT WCZEŚNIEJ — ODPOWIEDZIAŁA NAUCZYCIELKA, UŚMIECHAJĄC SIĘ IRONICZNIE.

PAWEŁ CHCIAŁ COŚ POWIEDZIEĆ, ZAPEWNE WSZCZĄĆ DYSKUSJĘ, ALE MACHNĄŁEM DO NIEGO RĘKĄ, DAJĄC DO ZROZUMIENIA, ŻE MA BYĆ CICHO. CHŁOPAK OMIJA MNIE I ZREZYGNOWANY UDAJE SIĘ W STRONĘ WOLNEJ ŁAWKI. UŚMIECHAM SIĘ DO PANI LUBECKIEJ I IDĘ W JEGO ŚLADY.

— DZIWNA BABKA, CO? — ZACZĄŁ DO MNIE SZEPTAĆ.

POKIWAŁEM GŁOWĄ. WYJĄŁEM ZESZYT Z PLECAKA I ZACZĄŁEM PRZEPISYWAĆ NOTATKĘ.

— TO NIESAMOWITE, ŻE PRZEZ PIĘĆ MINUT ZDĄŻYŁA TYLE NAPISAĆ — ODPARŁEM.

PAWEŁ ZAŚMIAŁ SIĘ, OTWORZYŁ ZESZYT I ZACZĄŁ PRZEPISYWAĆ.

— SŁUCHAJ…

— CIII — PRZERWAŁEM MU, WIDZĄC, ŻE PANI PROFESOR PATRZY W NASZĄ STRONĘ.

— DOBRA, DOBRA — ODRZEKŁ ZREZYGNOWANY. — PILNY UCZEŃ — DODAŁ IRONICZNIE.

NIE UWAŻAŁEM SIĘ ZA PILNEGO UCZNIA. LUBIŁEM SIĘ UCZYĆ, A W SZCZEGÓLNOŚCI PRZEDMIOTÓW, KTÓRE MNIE INTERESUJĄ. PRZYSWAJANIE WIEDZY PRZYCHODZIŁO MI ŁATWO, ALE MUSIAŁEM SIĘ NA TYM SKUPIĆ. GDY BYŁEM MŁODSZY, RODZICE CISNĘLI MNIE, TWIERDZĄC, ŻE DBAJĄ O MOJĄ PRZYSZŁOŚĆ. KIEDY ODPUŚCILI, BYŁEM JUŻ PRZYZWYCZAJONY DO CIĄGŁEJ PRESJI. POZA TYM — MIAŁEM AMBITNE PLANY NA PRZYSZŁOŚCI I CHCIAŁEM, ABY DOSZŁY DO SKUTKU.

GDY ZADZWONIŁ DZWONEK, WSZYSCY ZERWALI SIĘ ZE SWOICH MIEJSC, ZAGŁUSZAJĄC PANIĄ LUBECKĄ MÓWIĄCĄ, ŻE NIE OGŁOSIŁA KOŃCA DZISIEJSZEJ LEKCJI. PAWEŁ NIECO SPOKOJNIEJ ZACZĄŁ SIĘ PAKOWAĆ, A JA ZASTANAWIAŁEM SIĘ, CZY NIE PODEJŚĆ I NIE POPROSIĆ O USUNIĘCIE SPÓŹNIENIA. OSTATECZNIE ODPUŚCIŁEM, BO TO TYLKO JEDEN ŻÓŁTY KAFELEK FREKWENCJI W DZIENNIKU.

PANI LUBECKA JEST NAUCZYCIELKĄ CHEMII. NIE POZNALIŚMY JEJ JESZCZE DOBRZE, ALE WIEMY, ŻE JEST WYMAGAJĄCA ORAZ STRASZNIE RESTRYKCYJNA. CHEMIA JEST JEDNYM Z MOICH ULUBIONYCH PRZEDMIOTÓW I JEST MI POTRZEBNA, PONIEWAŻ W PRZYSZŁOŚCI CHCĘ ZOSTAĆ LEKARZEM.

WYCHODZĘ Z KLASY JAKO OSTATNI. ZNIECIERPLIWIONY PAWEŁ SIEDZI NA ŁAWCE I OCZEKUJE MOJEGO NADEJŚCIA. JEGO MINA DAJE MI DO ZROZUMIENIA, ŻE WYCHODZIŁEM ZA DŁUGO.

— NIE NARZEKAJ, NIE NARZEKAJ — WYPRZEDZAM JEGO KOMENTARZ.

WSPÓLNIE PODESZLIŚMY DO AUTOMATU Z KAWĄ. WYBRAŁEM MOJE ULUBIONE ESPRESSO, A PAWEŁ KAWĘ Z MLEKIEM. TEN NAPÓJ ZACZĄŁEM PIĆ DOPIERO PO PRZYJŚCIU DO LICEUM, WCZEŚNIEJ NIE MIAŁEM TAKIEJ POTRZEBY.

— OPOWIADAJ, CO TAM U CIEBIE? — ROZPOCZĄŁ PAWEŁ, WYJMUJĄC KAWĘ Z AUTOMATU.

— WSZYSTKO DOBRZE, BEZ ZMIAN — ODPARŁEM, POPIJAJĄC SWOJĄ KAWĘ.

PODESZLIŚMY DO NAJBLIŻSZEJ ŁAWKI I USIEDLIŚMY.

— CO ROBISZ PO LEKCJACH? — ZAPYTAŁ.

WZRUSZYŁEM RAMIONAMI.

— NIE MAM ŻADNYCH PLANÓW — POWIEDZIAŁEM.

— CHCESZ IŚĆ ZE MNĄ DO SKLEPU Z GRAMI? — ODRZEKŁ PO KRÓTKIEJ CHWILI.

— PO CO? — ZAPYTAŁEM.

PAWEŁ MÓWIŁ, ŻE NIE GRA W ŻADNE GRY, DLATEGO ZDZIWIŁEM SIĘ, KIEDY MI TO OZNAJMIŁ.

— NIE SŁYSZAŁEŚ? — ZAPYTAŁ.

— O CZYM? — ZROBIŁEM ZDZIWIONĄ MINĘ.

— DZISIAJ PREMIERA GRY, KTÓRĄ MOŻNA DOSTAĆ CAŁKOWICIE ZA DARMO — POWIEDZIAŁ PODEKSCYTOWANY.

GRA W SKLEPIE ZA DARMO? CZY TO W OGÓLE MA RACJĘ BYTU?

— NO DOBRA, MOGĘ IŚĆ Z TOBĄ, ALE SAM WIESZ, ŻE MNIE GRY NIE INTERESUJĄ — POWIEDZIAŁEM.

POMYŚLAŁEM WTEDY, ŻE PAWEŁ SKUSIŁ SIĘ NA GRĘ, PONIEWAŻ NIE TRZEBA ZA NIĄ PŁACIĆ.

PO OSTATNIEJ LEKCJI OPUŚCILIŚMY SZKOŁĘ W CELU UDANIA SIĘ DO SKLEPU Z GRAMI. PO DOTARCIU DO BUDYNKU Z WIDOCZNYM SZYLDEM „RTV I AGD” WESZLIŚMY I POSZLIŚMY NA DZIAŁ „GRY PC” I ZACZĘLIŚMY SZUKAĆ OKŁADKI OPISANEJ PRZEZ PAWŁA.

— JEST! — KRZYKNĄŁ PAWEŁ PODEKSCYTOWANY.

PÓŁKA, NA KTÓREJ ZNAJDOWAŁA SIĘ GRA, EWIDENTNIE SIĘ WYRÓŻNIAŁA. BYŁA KOLOROWA, OTOCZONA NAPISAMI „FREE”. W TYM MIEJSCU ZNAJDOWAŁO SIĘ PONAD PIĘĆDZIESIĄT SZTUK OPAKOWAŃ. OKŁADKA PRZEDSTAWIAŁA MĘŻCZYZNĘ W DOMU, WOKÓŁ NIEGO ZNAJDOWAŁO SIĘ KILKA OBRAZKÓW PRZYPOMINAJĄCE MIASTO.

— OKŁADKA WYGLĄDA ŁADNIE — STWIERDZIŁEM.

— JEST ŚWIETNA — ODPARŁ PAWEŁ I ZABRAŁ DWA OPAKOWANIA Z PÓŁKI.

— BIERZESZ DWA? — ZAPYTAŁEM ZDZIWIONY.

— JEDNO DLA CIEBIE — ODPOWIEDZIAŁ — W KOŃCU JEST ZA DARMO.

— WEŹ, PRZESTAŃ, NIE CHCĘ TEGO — POWIEDZIAŁEM.

— OJ, MAKS — WZIĄŁ GŁĘBOKI ODDECH — JEDYNIE KOMUŚ ODDASZ.

— NO DOBRA — POWIEDZIAŁEM, PRZEWRACAJĄC OCZAMI.

PO OPUSZCZENIU SKLEPU POSZLIŚMY W STRONĘ MOJEGO DOMU. W DRODZE ROZMAWIALIŚMY O WIELU RZECZACH, ALE W KOŃCU TEMAT ZACZĄŁ KRĘCIĆ SIĘ WOKÓŁ DARMOWEJ GRY.

— NA CZYM POLEGA TA GRA? — ZAPYTAŁEM.

— ŻYJESZ W WIRTUALNYM MIEŚCIE, MASZ SWÓJ WŁASNY DOM I MOŻESZ BRAĆ UDZIAŁ W WIRTUALNYCH IMPREZACH, CHODZIĆ DO RÓŻNYCH MIEJSC — ZACZĄŁ. — JEST NAPRAWDĘ WIELE MOŻLIWOŚCI I TO WSZYSTKO ZA DARMO!

— DLACZEGO MUSIELIŚMY IŚĆ PO TO DO SKLEPU, A NIE PO PROSTU POBRAĆ Z INTERNETU? — ZAPYTAŁEM. — BYŁOBY SZYBCIEJ I WYGODNIEJ.

— NIE MAM POJĘCIA — ODRZEKŁ.

NIE WIEDZIAŁEM, DLACZEGO TWÓRCY TAK BARDZO UTRUDNIALI ZAGRANIE W DARMOWĄ GRĘ. MIAŁEM PODEJRZENIE, ŻE BYŁO TO ZAGRANIE, KTÓRE MIAŁO WPŁYNĄĆ NA DUŻE ZAINTERESOWANIE. KAŻDY POMYŚLI, ŻE DARMOWA GRA W SKLEPIE, W KTÓRYM WSZYSTKO JEST PŁATNE, JEST CZYMŚ UNIKALNYM.

— DZIWNE TO — POWIEDZIAŁEM.

CHŁOPAK NIE MÓWIŁ NIC WIĘCEJ, AŻ KOŃCU DOTARLIŚMY DO MOJEGO DOMU. POŻEGNALIŚMY SIĘ I PAWEŁ KONTYNUOWAŁ DROGĘ, PONIEWAŻ DOM MIAŁ TROCHĘ DALEJ.

ZABRAŁEM SIĘ ZA WYPEŁNIANIE WSZYSTKICH SWOICH OBOWIĄZKÓW, ABY JAK NAJSZYBCIEJ MÓC POŁOŻYĆ SIĘ NA ŁÓŻKU I PO LUDZKU ODPOCZĄĆ. WIECZOREM NADSZEDŁ MOMENT UPRAGNIONEGO RELAKSU. POŁOŻYŁEM SIĘ W ŁOŻU I ZACZĄŁEM WPATRYWAĆ SIĘ W SUFIT.
PODNIOSŁEM SIĘ DELIKATNIE, ROZGLĄDAJĄC SIĘ PO POKOJU W POSZUKIWANIU ROZRYWKI. NA BIURKU DOSTRZEGŁEM OPAKOWANIE GRY, KTÓRĄ ZDOBYLIŚMY DZISIAJ Z PAWŁEM. NAPIS „AMALAND” ZDAWAŁ SIĘ ŚWIECIĆ, CO JESZCZE BARDZIEJ PRZYCIĄGNĘŁO MOJĄ UWAGĘ.

WSTAŁEM I USIADŁEM PRZY BIURKU. CHCIAŁEM WYPRÓBOWAĆ NABYTĄ GRĘ. PO OTWORZENIU OPAKOWANIA I WŁOŻENIU PŁYTY DO NAPĘDU CD-ROM, NA EKRANIE WYŚWIETLIŁA MI SIĘ INFORMACJA, KTÓRA KAZAŁA ZAINSTALOWAĆ GRĘ. KLIKNĄŁEM ODPOWIEDNIĄ OPCJĘ I ROZPOCZĘŁA SIĘ INSTALACJA. PROCES TRWAŁ KILKANAŚCIE MINUT, CO WYDAWAŁO MI SIĘ MAŁYM CZASEM OCZEKIWANIA, JAK NA GRĘ Z TAKĄ GRAFIKĄ. CHYBA ŻE OBRAZKI NA OKŁADCE TO NIE BYŁY WIDOKI, KTÓRE MOŻEMY ZNALEŹĆ W GRZE. WYŚWIETLIŁ MI SIĘ Z REGULAMIN, KTÓRY NALEŻAŁO ZAAKCEPTOWAĆ, ABY GRA SIĘ ODPALIŁA. ZAWSZE CZYTAŁEM WSZYSTKIE UMOWY, NAWET TE DOTYCZĄCE MAŁO ZNACZĄCYCH RZECZY. PO DZIESIĘCIU MINUTACH CZYTANIA NUŻĄCEGO REGULAMINU, WIĘKSZOŚĆ PUNKTÓW BYŁA CAŁKOWICIE BEZPIECZNA I NIE ZWRACAŁA WIĘKSZEJ UWAGI. JEDNA INFORMACJA JEDNAK PRZYKUŁA MOJĄ UWAGĘ I NIE POZWOLIŁA PRZEJŚĆ OBOJĘTNIE. OSTATNI PUNKT, KTÓRY BYŁ ZAPISANY POMNIEJSZONYM CZCIONKĄ, MÓWIŁ O TYM, ŻE TWÓRCA MA PRAWO DO ZMIANY REGULAMINU, A GRACZ NIE MOŻE POD ŻADNYM POZOREM ODSTĄPIĆ OD ZAAKCEPTOWANEJ UMOWY. ZAPALIŁA MI SIĘ CZERWONA LAMPKA I POSTANOWIŁEM ZADZWONIĆ DO PAWŁA, ABY POINFORMOWAĆ GO O PRZECZYTANEJ INFORMACJI ORAZ OSTRZEC PRZED EWENTUALNYMI KONSEKWENCJAMI.

— PAWEŁ, INSTALOWAŁEŚ GRĘ? — ZAPYTAŁEM ZDENERWOWANY, KIEDY PAWEŁ ODEBRAŁ.

— TAK — ODPOWIEDZIAŁ.

— WIDZIAŁEŚ OSTATNI PUNKT REGULAMINU? — ZAPYTAŁEM.

— TO TY CZYTASZ REGULAMINY? — CHŁOPAK SIĘ ZAŚMIAŁ — MAKS, PROSZĘ CIĘ.

— JEST NAPISANE, ŻE TWÓRCA MOŻE ZMIENIĆ REGULAMIN, A MY NIE MAMY PRAWA DO ODSTĄPIENIA OD UMOWY — POWIEDZIAŁEM.

— BOŻE, MAKS — ZROBIŁ GŁĘBOKI WYDECH. — TO TYLKO GRA, CO SIĘ MOŻE STAĆ?

JEGO SŁOWA USPOKOIŁY MNIE I SZYBKO PODZIELIŁEM JEGO ZDANIE.

— DOBRA, MASZ RACJĘ — POWIEDZIAŁEM. — TO TYLKO GRA.

— FAJNA JEST, PODAJ MI PÓŹNIEJ SWÓJ ADRES — ODPARŁ I SIĘ ROZŁĄCZYŁ.

ODŁOŻYŁEM TELEFON I ZAAKCEPTOWAŁEM REGULAMIN.

TERAZ | KWIECIEŃ 2020

NIE POTRAFIĘ SPĘDZIĆ DNIA BEZ ZAGRANIA W „AMALAND”. UWIELBIAM W NIĄ GRAĆ, BO SPRAWIA MI RADOŚĆ W TYM SZARYM ŚWIECIE, KTÓRY DAWNO STRACIŁ DLA MNIE ZNACZENIE. WCZEŚNIEJ NIE WYDAWAŁA SIĘ WYJĄTKOWA, JEDNAK TERAZ, KIEDY NASZE ŻYCIE PRZENIOSŁO SIĘ DO INTERNETU, TA GRA JEST JEDYNYM PRZEJAWEM NORMALNOŚCI, Z KTÓRĄ MAM DO CZYNIENIA. MOJĄ POTRZEBĄ JEST GRAĆ I NIE PRZEJMOWAĆ SIĘ TERAŹNIEJSZOŚĆ. USIĄŚĆ NA MIĘKKIM KRZEŚLE I NA KILKA GODZIN ZASZYĆ SIĘ W WIRTUALNEJ RZECZYWISTOŚCI.

TO JEDNAK NIE JEST TO SAMO „AMALAND”. UMOWĘ, KTÓRĄ PODPISAŁEM TRZY LATA TEMU NIE MA JUŻ ŻADNEGO ZNACZENIA I BYŁA ZMIENIONA WIELOKROTNIE. CZASAMI MAM WRAŻENIE, ŻE NAWET NIE ZDAJĘ SOBIE SPRAWY, W CO TAK NAPRAWDĘ GRAM.ROZDZIAŁ PIĄTY

TERAZ | KWIECIEŃ 2020

TO JEST MOJE ŻYCIE I WIELE DECYZJI POWINNO BYĆ PODEJMOWANYCH PRZEZE MNIE. NATOMIAST PRZEZ PIERWSZE OSIEMNAŚCIE LAT DECYDUJĄ ZA NAS NASI RODZICE. PÓŹNIEJ JESTEŚMY ZALEŻNI OD POLITYKI, SYTUACJI EKONOMICZNO — SPOŁECZNEJ I LUDZI, KTÓRZY ZWYCZAJNIE SĄ WYŻEJ OD NAS. ŚWIAT WYDAJE SIĘ WOLNY, ALE TO NIE JEST PRAWDA I NIE DAJCIE SOBIE TEGO WMÓWIĆ.

MÓWIĘ WAM TO JA I TYSIĄCE INNYCH LUDZI, KTÓRYCH NIE SŁYSZYCIE. SIEDZĘ W IZOLACJI, CHOĆ NIE JESTEM W WIĘZIENIU, A CZUJĘ, JAKBYM ODBYWAŁ KARĘ.

WSZYSCY PRZECIERAJĄ OCZY ZE ZDZIWIENIA I ZASTANAWIAJĄ SIĘ, CO TAK NAPRAWDĘ ZAWINIŁO. NIE KAŻDA TRAGEDIA TO COŚ, CO MOŻNA PRZEWIDZIEĆ. TEJ MOŻNA BYŁO UNIKNĄĆ, WYSTARCZYŁO POMYŚLEĆ, ŻE TAKIE MOGĄ BYĆ KONSEKWENCJE. DWIE MŁODE OSOBY. MIELI PRZED SOBĄ CAŁE ŻYCIE, KOCHAJĄCYCH RODZICÓW, PRZYJACIÓŁ I LUDZI, NA KTÓRYCH ZAWSZE MOGLI LICZYĆ. WSZYSCY SOBIE ZADAJĄ TAK KRÓTKIE, A ZARAZEM TAK TRUDNE PYTANIE: _DLACZEGO?_

RANO, GDY PRZEGLĄDAŁEM NOWE INFORMACJE, NATRAFIŁEM NA BARDZO TRAGICZNĄ WIADOMOŚĆ. POPRZEDZONA WIADOMOŚCIAMI O PANDEMII I KOLEJNYCH, RZEKOMYCH UDERZENIACH WIRUSA. TO PRZECIEŻ BYŁO NAJWAŻNIEJSZE, BO NIC NIE JEST TAK ROZCHWYTYWANE, JAK STRACH. INFORMACJA DOTYCZYŁA ŚMIERCI DWÓCH KRAKOWSKICH NASTOLATKÓW, KTÓRZY MIELI WYSKOCZYĆ Z SIÓDMEGO PIĘTRA WIEŻOWCA MIESZKALNEGO. CHŁOPACY BYLI PRZYJACIÓŁMI, ZNALI SIĘ OD DZIECIŃSTWA, KTÓRE SPĘDZALI NA WSPÓLNYM PODWÓRKU. NIE WYOBRAŻAM SOBIE SAMOBÓJSTWA MOJEJ NAJLEPSZEJ PRZYJACIÓŁKI, BYĆ MOŻE TO JEDEN CHCIAŁ TO ZROBIĆ, A DRUGI BAŁ SIĘ TEGO, CO BĘDZIE PO JEGO ŚMIERCI?

OBAWIAŁ SIĘ ŻYCIA W SAMOTNOŚCI BEZ OSOBY, KTÓRA ZAWSZE GO ROZUMIAŁA. MOŻE NIE POTRAFIŁ FUNKCJONOWAĆ NA TYM NIELOGICZNYM ŚWIECIE I TARGNĄŁ SIĘ NA WŁASNE ŻYCIE RAZEM Z PRZYJACIELEM?
OD RANA WSZYSTKIE MEDIA SPOŁECZNOŚCIOWE ZASYPYWANE SĄ POSTAMI O ICH ŚMIERCI. PRZECIWNICY PANDEMICZNYCH OBOSTRZEŃ ZRZUCAJĄ WINĘ NA RZĄD, KTÓRY OD KILKUDZIESIĘCIU DNI SKUTECZNIE OGRANICZA NAM ŻYCIE SPOŁECZNE. INNI BRONIĄ WŁADZ I TWIERDZĄ, ŻE WSZYSTKO JEST DLA NASZEGO ZDROWIA. KIEDY ONI „DBAJĄ O NASZE ZDROWIE” NASTOLATKOWIE SKACZĄ Z OKIEN. NIE WIEM JAK WY, ALE JA MAM WRAŻENIE, ŻE TO NIE DZIAŁA.

DRUGA NAJWIĘKSZA GRUPA TO LUDZIE, KTÓRZY UKAZUJĄ SZKODLIWOŚĆ GIER KOMPUTEROWYCH W SPOŁECZEŃSTWIE. TO WŁAŚNIE ONE MIAŁY ZABIĆ KRAKOWSKICH SAMOBÓJCÓW. PRAWDA JEDNAK JEST TAKA, ŻE OBIE TEORIE ŁĄCZĄ SIĘ ZE SOBĄ. GDYBY RZĄD NIE ZDECYDOWAŁ SIĘ WPROWADZIĆ LOCKDOWNU, WIELE OSÓB NIE SIĘGNĘŁOBY PO GRY. IDEALNYM PRZYKŁADEM JESTEM JA. DOPIERO GDY W ŻYCIE WESZŁY OGRANICZENIA PANDEMICZNE, ZACZĄŁEM GRAĆ W „AMALAND” TAK CZĘSTO, ŻE SIĘ OD TEGO UZALEŻNIŁEM. CO CIEKAWE — NOWE FAKTY WSKAZUJĄ, ŻE PRZYJACIELE BYLI GRACZAMI I ŁĄCZY MNIE Z NIMI JEDEN, Z POZORU NIC NIEZNACZĄCY SZCZEGÓŁ — AMALAND.

GRA PRZEWINĘŁA SIĘ JUŻ W KILKUNASTU ARTYKUŁACH, DZIENNIKARZE I INTERNAUCI NIE WIDZĄ ŻADNEGO ZWIĄZKU Z SAMOBÓJSTWEM. SAMA GRA NIE JEST PRZECIEŻ BRUTALNA, WSZYSTKO TOCZY SIĘ TAK, JAK W PRAWDZIWYM ŚWIECIE. MORDERCA TEŻ NIE ZAINSPIRUJE SIĘ „TELETUBISIAMI”. NIC BARDZIEJ MYLNEGO. AMALAND MA SWOJĄ DRUGĄ, CIEMNĄ STRONĘ. OKAZAŁO SIĘ, TAK JAK WCZEŚNIEJ SIĘ SPODZIEWAŁEM, ŻE DARMOWA GRA NIESIE ZE SOBĄ KILKA NIESPODZIANEK. NIEMIŁE ZASKOCZENIE PRZEŻYŁEM CHWILĘ PO WEJŚCIU LOCKDOWNU, W MOMENCIE, KIEDY SZUKAŁEM CZEGOŚ, CZYM MOGĘ SIĘ ZAJĄĆ. NA DRUGĄ TWARZ TEJ SPOKOJNEJ GRY NATRAFIŁEM TUŻ PO ROZPOCZĘCIU IZOLACJI. WSZYSTKO ZA SPRAWĄ KTÓREJ NIE CHCĘ PORUSZAĆ. OKAZAŁO SIĘ, ŻE REGULAMIN ZOSTAŁ ZMIENIONY I RÓŻNIŁ SIĘ OD PIERWOTNEGO KILKOMA, KLUCZOWYMI PUNKTAMI. GRY I TAK NIE BYŁO JUŻ W SKLEPACH, WIĘC UŻYTKOWNIKÓW SIĘ PRZYBYWAŁO. U TWÓRCÓW POJAWIŁY SIĘ NOWE POMYSŁY, KTÓRE MIAŁY UTRUDNIAĆ ŻYCIE UŻYTKOWNIKOM.

„AMALAND” PRZESTAŁ BYĆ WOLNY I DARMOWY, A STAŁ SIĘ PŁATNYM WIĘZIENIEM DLA DESPERATÓW. WSZYSTKO MOŻNA BYŁO ZAKUPIĆ ZA PRAWDZIWĄ OPŁATĄ I TO NIE BYŁY TANIE PIENIĄDZE. ZA ZAKUP WIRTUALNEGO DOMU MOGŁEŚ ZAPŁACIĆ NAWET PÓŁ MILIONA ZŁOTYCH. JA MIAŁEM TO SZCZĘŚCIE, ŻE ZDOBYŁEM GO PRZED WEJŚCIEM W ŻYCIE NOWEGO REGULAMINU. LISTY, SKARGI I ZAŻALENIA MASOWO POPŁYNĘŁY DO TWÓRCÓW, KTÓRZY WYDALI TYLKO JEDNO, PRZERAŻAJĄCE OŚWIADCZENIE

_KOMU SIĘ NIE PODOBA, MOŻE OPUŚCIĆ GRĘ. PAMIĘTAJ O KONSEKWENCJACH, BO ONI PRZYJDĄ._

KOLEJNA ZMIANA DOTYCZYŁA MINIMALNEGO CZASU, KTÓRY NALEŻAŁO SPĘDZAĆ W GRZE. WCZEŚNIEJ NIE BYŁO TAKICH RESTRYKCJI I KAŻDY MÓGŁ BYĆ TUTAJ TYLE, JAK DŁUGO MIAŁ OCHOTĘ. OGRANICZONO CZASOWO DZIAŁALNOŚĆ MIEJSC PUBLICZNYCH I WIELE GODZIN UŻYTKOWNICY MUSIELI SPĘDZAĆ, NIC NIE ROBIĄC.

DUŻA CZĘŚĆ GRACZY WPADŁA W PANIKĘ I PRÓBOWAŁA OMIJAĆ REGULAMIN, ALE WIĘKSZOŚĆ SPOTYKAŁA SIĘ NIEPOWODZENIEM. DODATKOWO PANOWAŁ POWSZECHNY STRACH PRZED LUDŹMI, NA KTÓRYCH TWÓRCY MÓWILI „ONI”.

„AMALAND” STRACIŁ PRZYJEMNOŚĆ Z GRANIA I ZAMIENIŁ SIĘ ROZRYWKĘ PEŁNĄ STRACHU I PRESJI. WSZYSTKO SIĘ POGŁĘBIŁO, KIEDY TWÓRCY PRZEDSTAWILI OSTATNI PUNKT NOWEGO REGULAMINU. ADMINISTRACJA ZACZĘŁA WYZNACZAĆ RANDOMOWYM UŻYTKOWNIKOM ZADANIA. NIEWYKONANIE ZADANIA MOGŁO SIĘ WIĄZAĆ Z KONSEKWENCJAMI W PRAWDZIWYM ŻYCIU. GŁOŚNO ZROBIŁO SIĘ PO PRZYZNANIU ZADANIA JEDNEMU Z GRACZY. MIAŁ ON ZNISZCZYĆ ŻYCIE SWOJEMU NAJLEPSZEMU PRZYJACIELOWI. ZROBIŁ TO, BO WYDAJE SIĘ, ŻE NIE MIAŁ WYBORU. WYCIEKŁY ZRZUTY EKRANU, KTÓRE ZOSTAŁY WYSŁANE TWÓRCOM. NAPISAŁ W SIECI, ŻE JEGO PRZYJACIEL JEST GWAŁCICIELEM, PODROBIŁ ZRZUTY EKRANU, STWORZYŁ FAŁSZYWE ZDJĘCIE I RZEKOME DOWODY. MOMENTALNIE ŻYCIE TEGO CHŁOPAKA SIĘ ZAWALIŁO. STRACIŁ WSZYSTKICH ZNAJOMYCH, A KAŻDY JEGO DZIEŃ ZACZYNAŁ SIĘ TAK SAMO. GRACZ NIE PRZYZNAŁ SIĘ DO KŁAMSTWA I CAŁY CZAS PODTRZYMYWAŁ SWOJĄ WERSJĘ ZDARZEŃ, OPIERAJĄC SIĘ NA FAŁSZYWYCH DOWODACH. NIE WIADOMO, ILE JESZCZE OSÓB DOSTAŁO TAKIE WYZWANIE I JAK POWSZECHNY BYŁ PROBLEM. ILOŚĆ OFIAR TWÓRCÓW GRY „AMALAND” MOŻE CAŁY SIĘ WZRASTAĆ. W KOŃCU TO JA MOGĘ DOSTAĆ SWOJE ZADANIE I BĘDĘ MUSIAŁ JE WYKONAĆ.

CZY TA GRA JEST WINNA ŚMIERCI NASTOLATKÓW? ZA MAŁO DOWODÓW, ŻEBY TO STWIERDZIĆ. TO BARDZO MOŻLIWE, BO WYSTARCZY, ŻE DOSTALI ZADANIA, KTÓRE NAKAZYWAŁO IM POPEŁNIĆ SAMOBÓJSTWO. CZY TWÓRCY SĄ ZDOLNI DO ZABIJANIA?
PRAWDA JEST TAKA, ŻE POTRAFILI ZROBIĆ Z NORMALNEJ GRY PIEKŁO DLA KAŻDEGO JEJ UŻYTKOWNIKA. DLACZEGO ZATEM NIE BYLIBY ZDOLNI DO ZLECANIA TAKICH WYZWAŃ? DLA NICH KAŻDY GRACZ TO TYLKO NIC NIEZNACZĄCA STATYSTYKA. JAK BARDZO KRZYWDZĄCO NIE BYŁABY TO ODPOWIEDŹ, LOCKDOWN TEŻ MÓGŁ PRZYCZYNIĆ SIĘ DO TEJ TRAGEDII. A MOŻE TO BYŁA TYLKO „CHOROBA WSPÓŁISTNIEJĄCA”?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: