- W empik go
Mroczne opowieści - ebook
Mroczne opowieści - ebook
Książka zawiera trzy opowieści: „Posąg i salamandra”, „Matylda i Danioło” i „Cudowny szafir”. Twórczość pierwszej polskiej autorki powieści gotyckich – Anny Olimpii Mostowskiej odkryta na nowo przez wydawnictwo ARMORYKA! Zanim „Ballady i romanse” Adama Mickiewicza określiły początek romantyzmu w Polsce, Anna Olimpia Mostowska (ok. 1760 - ok. 1810) wzorem Ann Radcliffe – angielskiej preromantycznej poetki i powieściopisarki tworzyła niesamowite historie z duchami i starymi zamkami w tle. Opowieść „Posąg i Salamandra" to jedna z takich właśnie historii. Losy dwóch młodzieńców: Egipcjanina i mieszkańca Armoryki, którzy na skutek dziwacznych zbiegów okoliczności spotykają się w starym zamku, splatają się w intrygujący sposób, zaskakując czytelnika nieprzewidzianą puentą Opowieść „Cudowny szafir czyli talizman szczęścia“ to zwiastun romantycznej facynacji Wschodem. Miłość, zemsta i tajemnica tworzą klimat bliski wszystkim fascynatom zagadkowych historii rodem z "Księgi baśni z tysiąca i jednej nocy". Kim jest tajemniczy Abukar? Dlaczego musiał opuścić Bagdad? Co sprowadza go tu znowu? Jaką mroczną tajemnicę kryje niezwykłej piękności szafir? Opowieść „Matylda i Daniło” to kolejna z takich właśnie opowieści. Dlaczego piękna Matylda nie może połączyć się z zakochanym w niej do szaleństwa Daniłą? Odpowiedzi szukać należy w mrokach rodzinnej tajemnicy sprzed wieków. Ruiny, zjawy i namiętność sprawiają, że to obowiązkowa lektura w biblioteczce wielbicieli literatury z dreszczykiem. Dzięki uwspółcześnieniu mocno archaicznego języka powieści i literackiemu opracowaniu historia stworzona przez Mostowską nabrała świeżości i stała się przystępna dla czytelnika XXI wieku, zachowując jednak klimat tajemniczości nadany jej przez autorkę.
Kategoria: | Horror i thriller |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7639-020-8 |
Rozmiar pliku: | 935 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
powieść żmudzka
W starych archiwach znalazłam napisany ręką prababki mojej manuskrypt pod tytułem „Matylda i Daniło. Powieść żmudzka”. Prababka pisze, iż tę opowieść słyszała od swojej babki, która się jej nauczyła od swojej matki, a ta jej mówiła, iż w czasie jednej swojej podróży na Żmudź, skąd sama rodem była, opowiadano jej tę historię w miejscu, gdzie miała się ona wydarzyć. Nie ręczę, że w niektórych szczegółach nie jest cokolwiek przesadzona, bowiem przez tak wiele ust przeszła, że niepodobna, gdyby jakich zmian nie doznała. Do tego, jak zwykle w tych wiekach, w których mało było piśmiennych kobiet, prababka moja bardzo źle pisała, zwłaszcza, iż używała wyrazów w naszych czasach prawie niezrozumiałych, co wiele sprawiło mi trudności w przepisywaniu tego rękopisu.
O prawdziwości treści jego wątpić mi jednak nie wolno, bo jak słyszałam w dzieciństwie, prababka moja była bardzo uczciwą kobietą, która nie cierpiąc fałszu, nigdy od prawdy
się nie oddalała. Jestem więc przekonana, że prawdziwą historię przekazuję, nic nie przydając, ani ujmując manuskryptowi. Polecając to pismo opiece ponurego ducha Ann Radcliffe, opowieść prababki mojej zaczynam…
***
„Na żmudzkiej ziemi od tej strony, gdzie się granica Inflant zaczyna, znajduje się wielka puszcza, przy której stoją wspaniałe rozwaliny starożytnego zamku, niegdyś przez kawalerów krzyżackich jeszcze zbudowanego. Ten zamek na wysokiej wystawiony górze, po lewej stronie ma bagna i niedostępne lasy – wieczne siedliska drapieżnych zwierząt. Lecz jeśli to położenie przykre się wydaje wędrującemu, z ukontentowaniem może on zwrócić swe oczy ku prawej stronie tej okolicy: rozległe łąki, które kilka małych strumyczków, wężem się kręcąc, ożywia a także rozmaite gaje, liczne trzody i gdzieniegdzie wesołych wieśniaków siedliska czynią te miejsca jednymi z najpiękniejszych, które dotąd widziałam.
Kiedy zmuszona okolicznościami podróżowałam przez tę krainę i próbowałam umilić sobie nudną drogę przypomnieniem starożytnych dziejów, które towarzyszyły tym miejscom, wypadek powozu zdarzył, że musiałam w miejscu owym spędzić noc. Zaprowadzono mnie do małego kamiennego domku, wybudowanego po lewej stronie zamku u stóp góry, na której się znajdował.
Stary gospodarz ofiarował mi swoją ubogą, lecz wyborną wieczerzę. Znalazłam w tym człowieku gościnność i cnoty, które dawnych ojców naszych zdobiły. Ponieważ daleko jeszcze do nocy było, poprosiłam gospodarza, aby mi towarzyszył w zwiedzaniu zamku, co on chętnie uczynił. Znający te miejsca starzec wiele mi rzeczy dziwnych i ciekawych opowiedział, po czym dodał:
– Wszystko to, com ci, pani, mówił, fraszką jest wobec tego, co wiem o małym domku, w którym mieszkam. Jeżeli cię, pani, nie zmęczyłem opowieściami, to chętnie przedstawię rzecz godną przekazania potomnym, żeby przekonać niedowiarków, którzy upornie utrzymują, że duchy i strachy są to bajki, na to tylko wymyślone, aby gmin pospolity bawiły.
Upewniłam starca, że sen daleko był jeszcze oczu moich, i że z przyjemnością wysłucham jego opowieści.
Powróciliśmy więc do domku, gdzie usiadłszy na ławie pod rozłożystą stuletnią lipą, starzec w te słowa powieść swoją rozpoczął:
– Ten domek niegdyś należał do niewiasty o imieniu Gryzalda. Ta skromna budowla i trochę ziemi było jedynym majątkiem tej zacnej kobiety i dwóch jej córek, które z największym wychowywała staraniem. Wieki już upłynęły od tych zdarzeń, lecz wieść o nich na zawsze została wyryta w umysłach tutejszych mieszkańców.
Gryzalda pochodziła z wielkiego niegdyś rodu, do którego ów zamek należał. Otrzymała najdoskonalsze wychowanie. A choć rodzice jej byli ubodzy, oddali ją jednak do domu, któremu na dostatkach nie zbywało. Różne nieszczęśliwe przypadki doprowadziły Gryzaldę do stanu daleko nędzniejszego niż ten, w którym u rodziców była. Wszakże rozum zdrowy, umysł stateczny i mocna religia nie pozwoliły Gryzaldzie popaść w rozpacz. Dziękowała ona Bogu, że się jeszcze jej to ubogie miejsce zostało, w którym znajdowała schronienie, i dosyć ziemi, aby mogła najgwałtowniejszym swoim potrzebom zadość uczynić.