- promocja
Mroczne pożądanie. Mroczne światło. Tom 1.5 - ebook
Mroczne pożądanie. Mroczne światło. Tom 1.5 - ebook
Drugi tom fenomenalnej serii Mroczne światło.
Jake dokonał zemsty, a jego sumienie ma kolejną złą duszę na koncie. Jednak, kiedy Jake odbiera życie, podsyca też mrok, ten najciemniejszy w swoim sercu. Abby jeszcze nigdy nie widziała jego prawdziwej natury, w której nie brakuje zła.
Czy kobieta, która nadała jego życiu sens, przyjmie go do siebie z powrotem? Czy w końcu znajdą spokój i szczęście, którego tak naprawdę pragną?
Być może mieliby szansę znaleźć odpowiedzi na te pytania, jednak ich małe szczęścia przyćmi wkrótce zupełnie inny rodzaj mroku, kiedy do ich drzwi zapuka policja i być może w końcu Jake będzie musiał zapłacić za to, co zrobił.
__
"A teraz weźcie głęboki oddech, ponieważ jeżeli przeczytaliście "Mroczną miłość", z pewnością jesteście teraz na wielkim emocjonalnym rozdrożu." – Christine Wallflower & Dark Romance Junkie, Goodreads
__
O autorce
T.M. Frazier to bestsellerowa autorka USA Today, której sławę przyniosła seria King. Obecnie jej nazwisko znajduje się na liście 12-stu najwyżej ocenianych autorów literatury fiction (beletrystyka) na Goodreads.com tuż za J.K. Rowling. Autorka od dziecka chciała być pisarką, ale w wyniku różnych życiowych zawirowań praktycznie przez pierwsze 10 lat kariery zawodowej pracowała jako pośrednik nieruchomości. Dopiero później za namową męża zdecydowała, że chce w końcu pójść za głosem swojej pasji pisarskiej i efektem tego była jej debiutancka książka "The Dark Light of Day" (2013). Jej książka "Preppy" (seria King) znalazła się wśród finalistów Goodreads Choice Award 2016 Romance, czyli najlepszych książek roku wybieranych przez czytelników i recenzentów z całego świata. Autorka do dzisiaj ciągle szczypie się w ramię, żeby upewnić, się, że jej życie to nie sen.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66234-49-9 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Owen nie miał pojęcia, przed czym ucieka, gdy opuścił Coral Pines. Zapewne myślał, że przed policją i więzieniem za postrzelenie mojej córki. W rzeczywistości uciekał przed nadchodzącą śmiercią.
Krew w żyłach krążyła mi szybciej niż kiedykolwiek, pomimo że byłem na nogach od trzech dni. Czułem, jakbym mógł wycisnąć na klatkę TIR-a i przepłynąć łodzią wiosłową całą rzekę Coral Pines wzdłuż, i jeszcze zostałoby mi trochę sił.
Byłem w ekstazie.
Byłem także zajebiście przerażony.
Przez lata pracy nieodczuwanie lęku służyło mi wiernie; byłem dobry w tym, co robiłem. Jednak kiedy stałem na progu domu Babuni Bee z ręką na klamce, nie mogłem się zmusić, by otworzyć drzwi. Zamarłem z lęku przed tym, co może się wydarzyć za tymi drzwiami.
Co pomyśli o mnie Abby, kiedy zobaczy krew, którą wciąż miałem na rękach? Kiedy zmierzy się z tym, czym się zajmowałem, co zrobiłem i co zrobiłbym ponownie? Co będzie, gdy „Jake jest zabójcą” przestanie być już tylko abstrakcyjną myślą?
Bee wiedziała, że mam zamiar znaleźć Owena i zabić go, zachęcała mnie do tego, pokazując mi zdjęcia – dowód na to, co jej zrobił. Wiedziała, że krew się we mnie zagotuje i że natychmiast zapragnę zemsty. Jednak gdy wkroczę do domu pokryty krwią – namacalnym potwierdzeniem tego, kim jestem – czy nadal będzie akceptować tę część mnie? Czy nadal będzie chciała mnie w swoim życiu? W życiu Georgii?
Abby kochała mnie za to, kim jestem. Doskonale wiedziała, że żyje we mnie bestia. Zdawała sobie sprawę z tego, że przemoc była immanentną częścią mnie.
Łatwo jednak żyć z teorią, czymś niemal nierealnym, gdyż nie trzeba się z tym bezpośrednio mierzyć. Lecz stanąć z tą wiedzą twarzą w twarz to zupełnie co innego.
Kurwa.
Mogłem zmyć z siebie krew i udawać, że nie zamordowałem tego skurwysyna. Owen Fletcher niemal zabił dwie osoby, za które oddałbym życie po tysiąckroć. Tak byłoby łatwiej, ale tylko na krótką metę. Moje plany wobec Bee i Georgii były długoterminowe. Nie chciałem być czysty, gdy Abby mnie ujrzy. Niech się dzieje, co chce – bylebyśmy tylko mogli iść naprzód jako rodzina.
Moja rodzina.
Bee powtarzała mi raz za razem, że mnie kocha, ale musiała to zobaczyć na własne oczy.
Zobaczyć mnie.
Nieważne, kogo zabiłem w przeszłości. Nigdy nie czułem się z tego powodu źle, nigdy nawet nie zastanawiałem się nad tym. Jednak sama myśl o tym, że mógłbym znów stracić Bee, powodowała, że robiło mi się niedobrze.
Nie powinienem był jej nigdy opuszczać.
Ale byłem pieprzonym tchórzem.
Nie powinienem był nigdy do niej wracać.
Ale byłem pieprzonym tchórzem.
Użyłem nędznej plotki jako wymówki, by opuścić Bee, bo byłem słabym, żałosnym człowieczkiem, który sam siebie przekonał, że w tej plotce mogło być ziarno prawdy. Że po naszej cudownej, idealnej nocy razem Abby mogła puścić się natychmiast z Owenem, chłopcem z sąsiedztwa/bogatym dzieciakiem psycholem.
Tak naprawdę jednak po prostu odepchnąłem Bee, zanim za bardzo się do mnie zbliżyła. Zanim zdążyła mnie poznać i zdecydować, że to ona powinna mnie opuścić.
Żałowałem tego w każdej sekundzie każdego kolejnego dnia.
Przez cztery lata żyłem z zamkniętymi oczami, bez Bee, bo po raz pierwszy w życiu spotkałem kogoś, kto mógłby skrzywdzić mnie, a nie na odwrót. Użyłem więc durnej plotki zasłyszanej od kumpla Owena jako pretekstu, by opuścić Coral Pines tak szybko, jak tylko pozwolił mi na to motocykl, zanim Abby miałaby szansę przedrzeć się przez moją obronę.
Problem polegał na tym, że przedostała się już zbyt głęboko: każdy dzień bez niej był torturą. Jednak codziennie wieczorem przekonywałem samego siebie, że tak jest dla niej lepiej, że beze mnie jej życie jest lepsze.
Sądziłem, że raz w życiu zrobiłem coś dobrego.
Po czterech latach nieustannej tęsknoty i chęci ujrzenia jej znów, porozmawiania z nią, dotknięcia jej potrzeba ta nie zmalała ani o jotę. Wręcz przeciwnie, stała się jeszcze bardziej paląca. Tak paląca, że przytłoczyła wszystko inne.
Ostatecznie wróciłem nie dlatego, że myślałem, że mnie potrzebuje. Wróciłem, bo byłem samolubnym chujem i nie potrafiłem trzymać się od niej z daleka.
Kochałem ją. Od pierwszego wejrzenia. Nigdy nie sądziłem, że jestem zdolny tak kochać. Jednak od chwili, gdy zdarłem jej z głowy kaptur na złomowisku i ujrzałem jej piękną twarz i rude włosy, wiedziałem, że moje życie nie będzie już nigdy takie samo.
Nie chciałem już uciekać, nie chciałem żyć bez niej.
Zdecydowałem, że wrócę.
Zdarzało mi się torturować innych, ale żadne męczarnie nie mogły równać się tym, które przeżywałem z dala od Abby. Spakowałem sakwy na wiele dni przed tym, gdy usłyszałem o śmierci ojca, i ruszyłem w drogę.
Z powrotem do Coral Pines, by odzyskać moją dziewczynę.
Pora przestać być pizdą i otworzyć te pieprzone drzwi. Jednak nim zdążyłem to zrobić, drzwi z impetem otworzyły się od wewnątrz. Ledwo udało mi się uniknąć nokautu.
– Oj, przepraszam, usłyszałam, jak podjeżdżasz – rzekła Bee, patrząc na mnie tymi wielkimi oczami, w których mógłbym tonąć każdego dnia od nowa. Miała na sobie rozpięty szlafrok. Z dekoltu jej ulubionego podkoszulka Guns N’ Roses wyglądały szczyty jędrnych piersi. Krótkie szorty, w których zawsze spała, pozostawiały niewiele pola dla wyobraźni.
Spędzałem wiele czasu, wyobrażając ją sobie.
Zostałem na ganku, bo czułem, że tym razem powinienem zaczekać na pozwolenie, aby wejść do jej domu.
– Ty krwawisz – stwierdziła Bee, pospiesznie sprawdzając, czy jestem ranny.
– Bee, kochanie, spójrz na mnie – odparłem, próbując zwrócić jej uwagę, jednak bezskutecznie; nadal szukała źródła krwi. Chwyciłem ją za ramiona i delikatnie przytrzymałem, zmuszając ją, by na mnie spojrzała. – Kochanie, to nie jest moja krew – zapewniłem ją.
W końcu dotarło do niej to, co powiedziałem. Westchnęła z ulgą i przycisnęła dłoń do mojego policzka.
Byłem przekonany, że nadszedł ten moment, kiedy odwróci się na pięcie i zatrzaśnie mi drzwi przed nosem. Gdyby mnie nie zechciała, mógłbym przynajmniej przeżyć resztę swojego żałosnego życia ze świadomością, że Owen już jej nie zagrozi.
Choć tyle mogłem jej dać. Co, jeśli Bee mnie odtrąci?
Jeśli nazwie mnie potworem i powie, że nie chce mnie już nigdy widzieć?
Nie chciałem tego przyznać, nawet przed samym sobą, ale po czterech latach rozłąki w myślach posunąłem się już za daleko, by usłyszeć „nie”. Nie byłem pewien, czy przyjmę taką odpowiedź.
Bee jednak nie dała mi szansy na rozmyślania. Położyła mi dłoń na klatce piersiowej i zapytała szeptem:
– Zrobiłeś to?
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej