Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Mrok duszy. Część 2 - ebook

Data wydania:
14 października 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mrok duszy. Część 2 - ebook

"Dziewięć Wymiarów, siedem znanych gatunków... łącznie z ludźmi. Szalone, prawda? Ale uwierzyłam w to. Nie mogło być inaczej, gdy to spokojny głos Dawida przekazywał mi te informacje." Luiza z całych sił stara się nie dopuścić do wojny, choć śmierć Dawida sprawiła, że jej duszą zawładnął mrok, a przyszłość jej bliskich została zagrożona. Czy przypadkiem spotkany w klubie Wojownik okaże się jej przeznaczeniem? Czy Luka zdoła wykonać ostatni rozkaz zmarłego Dowódcy i uchronić kobietę przed całkowitym zanurzeniem się w otchłani rozpaczy?

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788396697004
Rozmiar pliku: 3,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Nie mam po­ję­cia, od czego za­cząć ten wpis.

Nie wiem, do kogo po­win­nam skie­ro­wać te słowa. Prze­cież i tak nikt tego nie prze­czyta… Nikt, bo nie mam już ni­kogo, komu mo­gła­bym szcze­rze zdra­dzić naj­czar­niej­sze se­krety mo­jej po­pę­ka­nej du­szy.

Gdyby San­dra prze­czy­tała te słowa, wpa­dłaby we wście­kłość, a ja po­ża­ło­wa­ła­bym każ­dej na­pi­sa­nej li­terki. Na­wet moja przy­ja­ciółka nie zna tej mrocz­nej czę­ści mo­jej na­tury. Tylko jedna osoba wie­działa, czego do­pu­ści­łam się w prze­szło­ści, ale… nie wsty­dzę się tego. To moja hi­sto­ria, ona mnie ukształ­to­wała, nie mogę się nią brzy­dzić, cho­ciaż ro­bi­łam na­prawdę okrutne rze­czy.

A wszystko w imię więk­szego do­bra… Tak so­bie wma­wia­łam. Ci, któ­rzy zle­cali mi co­raz to nowe za­da­nia, wie­dzieli, co mó­wić, bym bez skru­pu­łów po­zba­wiła ży­cia ko­lejną osobę.

Nie, San­dra zna moją prze­szłość, ale nie po­winna mieć do­stępu do jej szcze­gó­łów. Nikt nie po­wi­nien mieć… Oprócz Da­wida. On mnie ro­zu­miał, bo i jego hi­sto­ria była bru­talna oraz pełna bólu. Nie oce­niał mnie przez pry­zmat tego, kim by­łam. Za­bójcą na zle­ce­nie, zim­no­krwi­stą ma­szyną. Kogo ja pró­buję oszu­kać… To na­dal jest część mnie, a po jego śmierci ba­riera, którą po­sta­wi­łam mię­dzy mną a Młodą, co­raz bar­dziej za­ni­kała.

Czy kie­dyś wy­czer­pie się li­mit mo­ich łez? Nie pa­nuję nad nimi. Obie­ca­łam Da­wi­dowi, że ni­gdy wię­cej nie będę pła­kać, ale to jest zbyt świeże. Mi­nęły cztery dni… Cztery dni temu wy­bu­dzi­łam się ze śpiączki i do­wie­dzia­łam, że mój mąż nie żyje. Zgi­nął, pró­bu­jąc mnie chro­nić. Umar­łam ra­zem z nim. Moje prze­zna­cze­nie ode­szło z tego świata po­nad mie­siąc temu, a ja nie by­łam na­wet na jego po­grze­bie, nie do­sta­łam szansy na opła­ka­nie Da­wida. By­łam w śpiączce… Zdana na ka­prysy Wam­pira, który prze­jął mój umysł.

Nie chcę o tym te­raz pi­sać. Nie chcę tego wspo­mi­nać.

Mu­szę sku­pić się na sta­lo­wych oczach, w któ­rych je­stem cały czas za­ko­chana. Ta mi­łość ni­gdy we mnie nie wy­ga­śnie.

Da­wi­dzie, obie­ca­łam Ci, że nie będę pła­kać. Pró­buję… I po­ra­dzę so­bie, daj mi jesz­cze chwilę i za­blo­kuję ten po­tok łez. Nie za­wiodę Cię, ko­cha­nie.

Tak za Tobą tę­sk­nię…

Pa­mię­tasz nasz bal­kon? Uwiel­bia­li­śmy na nim prze­sia­dy­wać, roz­ko­szo­wać się ci­szą i ma­gią gwiazd nad nami, roz­ma­wiać szep­tem o prze­szło­ści i te­raź­niej­szo­ści, ale żadne z nas nie wspo­mi­nało o przy­szło­ści. Oboje do­sko­nale wie­dzie­li­śmy, że Wo­jow­nicy nie mogą li­czyć na szczę­śli­wie spę­dzone lata… Tylko dla­czego mam wra­że­nie, że Ty od dawna to prze­czu­wa­łeś? Że to, co mamy, jest tak bar­dzo ulotne?

„A przy­szłość bę­dzie bo­le­sna, jak droga usłana kol­cami…” – sama rów­nież tak my­śla­łam, ale nie prze­wi­dzia­łam, że mogę Cię stra­cić. Nie Cie­bie…

A jed­nak znik­ną­łeś. I już ni­gdy nie usią­dziemy na na­szym murku, nie wtulę się w Twoje cie­płe ciało, nie oto­czysz mnie sil­nymi i ko­cha­ją­cymi ra­mio­nami.

Pa­mię­tam, jak za­bez­pie­czy­łeś „moje miej­sce”, że­bym nie spa­dła z ostat­niego pię­tra wie­żowca. Za każ­dym ra­zem, jak tam sia­da­łam, by­łeś na mnie taki zły, bo oba­wia­łeś się o mnie…

Więc dla­czego mnie zo­sta­wi­łeś? Czy na­prawdę uwa­ża­łeś, że szan­taże tej suki są aż ta­kim za­gro­że­niem?

I dla­czego Ci nie za­ufa­łam, tak jak mnie o to pro­si­łeś?

Za­daję so­bie to py­ta­nie za każ­dym ra­zem, gdy wspo­mi­nam po­czą­tek na­szej tra­ge­dii. Obie­ca­łeś mi, że do mnie wró­cisz… Kła­ma­łeś, Da­wi­dzie. Nie mo­głeś do mnie wró­cić, ale gdy­bym za Tobą nie ru­szyła, na­dal byś żył. Może mie­li­by­śmy szansę na spo­tka­nie, spoj­rze­nie so­bie w oczy, wy­zna­nie mi­ło­ści… Może los byłby ła­skawy i mo­gła­bym jesz­cze raz wziąć Cię w ra­miona. A te­raz mogę je­dy­nie na­pi­sać, jak bar­dzo Cię ko­cham. Jak mocno za Tobą tę­sk­nię.

Jak bar­dzo chcę być przy To­bie…

***

Zgu­bi­łam łzę. Mój na­szyj­nik znik­nął. Ten sam, który da­łeś mi pod­czas po­bytu w gó­rach. Do­kład­nie wtedy, gdy po­pro­si­łeś mnie, bym zo­stała Twoją żoną… A dzień póź­niej oboje mie­li­śmy już wy­ta­tu­owane na nad­garst­kach dwie ob­rączki. Tych ni­gdy nie zgu­bię… To jest do­wód na­szej mi­ło­ści i zo­sta­nie ze mną już na za­wsze.

Czuję smu­tek. Mam wra­że­nie, jak­bym stra­ciła Cię po­dwój­nie. Jakby utrata za­wieszki spo­tę­go­wała mój ból po Two­jej śmierci.

Zgu­bi­łam łzę… Wła­śnie od tych słów po­win­nam była za­cząć ten pa­mięt­nik.

***

Ines mu­siała coś zro­bić z tym pa­mięt­ni­kiem. Rzu­ciła na niego ja­kiś urok Wiedźmy albo inne czary-mary, które od­pra­wia przy ziół­kach. Za­sta­na­wiam się, ilu z nich używa do za­klęć, a ile wy­ko­rzy­stuje na wła­sny uży­tek… Tak po­strze­lo­nej Wiedźmy jesz­cze ni­gdy nie spo­tka­łam. W su­mie nic dziw­nego, skoro Ines jest pierw­szą tego typu Mroczną, z którą mam stycz­ność, co ab­so­lut­nie nie umniej­sza jej sza­leń­stwa.

My­ślę, że byś ją po­lu­bił.

Ines opie­ko­wała się mną, gdy by­łam w śpiączce. Mó­wiła, że nie re­ago­wa­łam na jej ry­tu­ały, a ona za­czy­nała już za­bu­rzać rów­no­wagę, by mnie od­ra­to­wać i wy­rwać ze szpo­nów Vil­jara, który za­wład­nął moim umy­słem. Po­zna­łam jego imię, gdy ko­lejną wi­zją pró­bo­wał zmu­sić mnie, bym od­dała mu swoje ciało.

Na­wet gdy­byś był przy mnie, nie opo­wie­dzia­ła­bym Ci o tym, co on mi ro­bił… Nie znio­sła­bym bólu w Two­ich sza­rych oczach. Ani mo­jego stra­chu o Cie­bie, bo je­stem pewna, że opa­no­wa­łaby Cię żą­dza ze­msty.

Tak jak mnie prze­peł­nia chęć nie­sie­nia jej za Twoją śmierć…

Je­stem cał­ko­wi­cie pewna, że Ines zro­biła coś z kar­tami tego pa­mięt­nika. Nie­moż­liwe, że­bym na­gle po­rzu­ciła roz­pacz i łzy, a tym ra­zem ani jedna nie spły­nęła po moim po­liczku, gdy wspo­mnia­łam o Two­jej śmierci. Czuję uno­szący się z nich ko­jący za­pach, jakby la­wendy i… szał­wii. Uwiel­biam szał­wię. I po­krzywę, ale Ty to wiesz. Za­wsze się śmia­łeś, że po ką­pieli moje włosy pachną, jak­bym wró­ciła z łąki lub lasu… Uwiel­bia­łeś się w nie wtu­lać, a ja za­wsze czu­łam roz­koszne dresz­cze, gdy upa­ja­łeś się moim za­pa­chem. Ko­cha­łam te chwile całą sobą, bo wtedy nie by­łeś moim Do­wódcą, nie by­li­śmy Wo­jow­ni­kami, Wi­dzą­cymi, nie mie­li­śmy żad­nych zmar­twień…

By­li­śmy tylko my. Dwie za­ko­chane istoty, które po la­tach od­na­la­zły nie­świa­do­mie po­szu­ki­wane prze­zna­cze­nie, by stwo­rzyć jedną, har­mo­nijną ca­łość.

Brą­zowa, skó­rzana oprawa tego pa­mięt­nika przy­ciąga mnie, wiesz? Nie po­tra­fię przejść obok niego obo­jęt­nie. Jakby Ines za­klęła te karty, by ku­siły mnie czy­sto­ścią, którą po­win­nam zbru­kać swo­imi wspo­mnie­niami.

Ale ja nie wiem, co po­win­nam tu pi­sać. Mam taki chaos my­śli… Są tak nie­składne, wspo­mnie­nia chwil z Tobą mie­szają się z tym, co prze­ży­łam pod­czas śpiączki. Tę­sk­nota za Twoją bli­sko­ścią wy­peł­nia mnie rów­nie mocno jak nie­na­wiść do tego łaj­daka, który mi Cię ode­brał. Chęć ze­msty roz­ra­sta się we mnie, cier­niami szar­pie moją po­grą­żoną w mroku du­szę, każdy dzień zwłoki i za­mknię­cia w tym miej­scu bu­rzy we mnie krew, którą pra­gnę prze­lać…

Jed­nak je­stem jesz­cze zbyt słaba, by Cię po­mścić.

Wi­dzisz, jak nie­skład­nie opo­wia­dam? Nie po­tra­fię ze­brać my­śli. Prze­cież pi­sa­łam Ci o tym, że pod­czas śpiączki nie re­ago­wa­łam na uzdra­wia­jące ry­tu­ały Ines, aż na­gle, gdy ona opa­dała z sił i pra­wie się pod­dała, ja za­czę­łam do­cho­dzić do sie­bie. Albo ra­czej mój stan nie po­gar­szał się już tak dra­stycz­nie. Ines twier­dzi, że od­na­la­złam na­dzieję…

A ja zwy­czaj­nie umar­łam, Da­wi­dzie. Pod­da­łam się. Chcia­łam być przy To­bie. Nie jest mi to dane. Jesz­cze nie te­raz… Jed­nak od­najdę drogę do Cie­bie. Obie­cuję, że bę­dziemy ra­zem.

I mam na­dzieję, że kro­cząc tą ścieżką, zdo­łam do­pro­wa­dzić moją ze­mstę do końca.

***

Ines wy­szła do kli­niki, więc mogę po­świę­cić Ci swój czas. Je­stem pewna, że za­py­tał­byś, czym wła­ści­wie ta Wiedźma się zaj­muje, więc od razu Ci od­po­wia­dam: jest we­te­ry­na­rzem, do­stała we­zwa­nie do po­trą­co­nego psiaka. Ma­luch trafi w do­bre ręce.

Ura­to­wał mnie le­karz dla zwie­rząt! Uwie­rzył­byś? Cho­ciaż je­stem pewna, że ta ko­bieta ma wiele ukry­tych ta­len­tów. To nic, że je­stem tu za­le­d­wie od kilku dni. Jej wie­dza i umie­jęt­no­ści bar­dzo mi po­ma­gają, wiesz?

Przy­naj­mniej fi­zycz­nie. Psy­chicz­nie… Ni­gdy się nie pod­niosę. Je­stem słaba, Da­wi­dzie. Je­stem na skraju… Sie­dzę na półce skal­nej na Et­nie, tak, do­brze prze­czy­ta­łeś, je­stem na Et­nie, i spo­glą­dam na roz­po­ście­ra­jące się u pod­nóża wul­kanu mia­sto, na błę­kitne niebo, które łą­czy się na ho­ry­zon­cie z cu­dow­nym od­cie­niem wody. Ty też po­ko­chał­byś ten wi­dok.

Dziw­nie te­raz za­brzmi, je­śli po­wiem, że co­dzien­nie my­ślę o tym, by to za­koń­czyć? Je­stem w tak pięk­nym miej­scu, ale to wszystko nie ma sensu, gdy nie ma Cię u mo­jego boku. Pró­buję ukoić swój ból, wy­obra­ża­jąc so­bie, że mnie obej­mu­jesz, Twoje cie­pło roz­grzewa moją du­szę, a Twój głę­boki od­dech na­daje rytm bi­ciu mo­jego serca.

Jed­nak nie sły­szę ani nie czuję moc­nych ude­rzeń Two­jego serca, więc i moje za­mil­kło.

Spo­glą­dam na ten piękny ob­raz przed sobą i za­sta­na­wiam się, czy to nie jest przed­sio­nek mo­jego pie­kła.

Znowu upu­ści­łam dłu­go­pis. Słabnę, Da­wi­dzie. Ener­gia, którą po­dzie­li­łeś się ze mną w Em­poli, po­mo­gła mi utrzy­mać się przy ży­ciu, ale jej za­soby się wy­czer­pały, a ja opa­dam z sił. Po­win­nam za­snąć, po­zwo­lić or­ga­ni­zmowi na re­ge­ne­ra­cję, ale boję się od­dać w ob­ję­cia Mor­fe­usza, bo na­wet on mnie przed nim nie uchroni.

Oba­wiam się, że na­stęp­nym ra­zem nie uda mi się wy­do­stać z sieci Vil­jara, że już się nie obu­dzę. Mu­szę wy­trzy­mać do pełni, Ines obie­cała mi, że dzięki ry­tu­ałowi po­stawi ba­rierę mię­dzy mną a Vil­ja­rem i Wam­pir nie bę­dzie mógł do­stać się do mo­jego umy­słu pod­czas snu. Ines wspo­mi­nała rów­nież o nie­zna­nych jej kon­se­kwen­cjach in­ge­ren­cji w ten… „po­rzą­dek”, ale nie oba­wiam się ich. Nie ma zna­cze­nia, co będę mu­siała znieść, nie mogę po­zwo­lić Wam­pi­rowi na to znie­wo­le­nie.

Przy To­bie on mi nie za­gra­żał, Da­wi­dzie. Blo­ko­wa­łeś go. Zro­zu­mia­łam to do­piero, gdy od­sze­dłeś. Nie myśl, że mam do Cie­bie pre­ten­sje, bo tak nie jest. Ko­cham Cię i wiem, że gdy­byś był te­raz przy mnie, wtu­li­ła­bym się w Twoje ra­miona i za­snęła, uko­ły­sana bi­ciem Two­jego serca.

I by­ła­bym bez­pieczna. Jak za­wsze przy To­bie.

Je­stem słaba, ko­cha­nie. Z każ­dym dniem co­raz bar­dziej, cho­ciaż mój or­ga­nizm po­woli się re­ge­ne­ruje. Tak ­bar­dzo chce mi się spać…

Czuję Twój od­dech na płatku mo­jego ucha. Drżę od do­tyku Two­ich pal­ców na moim ra­mie­niu. Po moim ciele roz­cho­dzi się cie­pło, bo ota­czasz mnie swoją siłą i da­jesz mi bez­pie­czeń­stwo. Je­steś obok mnie… Aż przy­mknę­łam oczy, gdy usły­sza­łam Twój głos.

A po­tem oka­zało się, że był to za­le­d­wie wiatr… Ale je­stem mu wdzięczna za chwi­lową ma­gię wspo­mnień, za marę, któ­rej zisz­cze­nia tak pra­gnę.

Nie mogę się do­cze­kać, aż Cię zo­ba­czę, ko­cha­nie.

***

Spo­dzie­wam się, że moje pi­smo bę­dzie jesz­cze bar­dziej nie­równe niż wcze­śniej, cho­ciaż dłoń co­raz mniej mi drży. Nie, nie prze­sta­łam od­czu­wać bólu po Two­jej stra­cie. Bu­duję mur, za któ­rym go ukry­wam, zu­peł­nie jak Ty, od­kąd udu­si­łeś swo­jego ojca w obro­nie matki. I cho­ciaż tak na­prawdę Igor prze­żył, i to przeze mnie na za­wsze po­że­gnał się z tym świa­tem, to Twoje prze­ko­na­nie o wła­snej wi­nie za­bi­jało Cię przez osiem­na­ście lat. A ja bru­tal­nie roz­bi­łam ota­cza­jącą Cię skałę, byś wy­ba­czył so­bie i za­koń­czył co­roczną karę, którą so­bie wy­zna­cza­łeś.

Mu­szę utrzy­mać ten mur, bo je­śli pod­dam się roz­pa­czy, na­dej­dzie mój ko­niec. Nie mogę na to po­zwo­lić, mu­szę wró­cić do Ośrodka. Do San­dry i do Mar­cela, do Dag­mary i Olafa… Czuję, że je­stem tam po­trzebna. A może to zwy­kłe pra­gnie­nie, bym rze­czy­wi­ście była ko­muś po­trzebna?

In­tu­icja pod­po­wiada mi, że po­win­nam wró­cić do Two­ich lu­dzi. Su­mie­nie bez­u­stan­nie mnie mal­tre­tuje, po­nie­waż zo­sta­wi­łam ich, cho­ciaż obie­ca­łam, że będę ich chro­nić. A szcze­gól­nie San­drę i jej małą… Serce na­to­miast błaga mnie, bym tego nie ro­biła, ostrze­gaw­czo szep­cze, że wię­cej nie znie­sie…

Uwierz mi, mój ro­zum wie, że to do­piero po­czą­tek drogi, ale nie mam po­ję­cia, do­kąd mnie ona za­pro­wa­dzi. Nie, źle na­pi­sa­łam. Wiem, co bę­dzie na jej końcu, tak samo jak wiem do­sko­nale, że to ze­msta wy­zna­czy mi tę ścieżkę. Jed­nak co wy­da­rzy się pod­czas drogi do Cie­bie? Nie wiem. A swo­jej Wieszczki spo­tkać bym nie chciała. Opo­wia­da­łeś mi o nich, pa­mię­tam to, ale je­stem cie­kawa, czy Ty swoją po­zna­łeś?

Ines rów­nież mi wiele opo­wiada, wiesz? Mia­łeś ra­cję, nie ufa­jąc za­pi­skom na­szych przod­ków. Wiele prze­ina­czyli, wy­da­rze­nia in­ter­pre­to­wali na wła­sną ko­rzyść, a Mroczni zo­stali przez nich przed­sta­wieni jako po­twory, które wy­nisz­czają ten Wy­miar… Za­bawne jest to, że ni­gdy nie za­py­ta­łam Cię, co ozna­czają na przy­kład zde­for­mo­wane ciała Wiedźm. Są­dzi­łam, że to kara za de­zer­cję z ich Wy­miaru! Wy­da­wało mi się to lo­gicz­nym wy­ja­śnie­niem, a prawda jest zu­peł­nie inna… Ale nie tu­taj będę o niej pi­sać.

De­mon pod­po­wie­dział mi, że­bym spi­sała księgę Wo­jow­ni­ków, i mam za­miar go po­słu­chać. Zro­bię wła­sne za­pi­ski do­ty­czące wi­zji Dan­tego, Wy­mia­rów, Wi­dzą­cych i Mrocz­nych. To bę­dzie taka na­sza… bi­blia. Mam na­dzieję, że uda mi się za­cho­wać obiek­ty­wizm i nie pod­dam się zbyt­nio wła­snym prze­my­śle­niom.

Mu­szę Ci wspo­mnieć, że ten uparty i sie­dzący w mo­jej gło­wie De­mon do­syć do­brze mi do­ra­dza, bio­rąc pod uwagę to, ile razy mnie uchro­nił pod­czas… próby ochro­nie­nia Cie­bie.

Jak to brzmi… Nie wiem, czy ktoś prze­czyta ten pa­mięt­nik (naj­praw­do­po­dob­niej scho­wam go głę­boko, by nikt za mo­jego ży­cia go nie zna­lazł), ale oba­wiam się, że ten nie­szczę­śnik nie po­ła­pie się w moim prze­ka­zie. Nie dzi­wię się, brzmię jak schi­zo­fre­nik i pa­ra­noik w jed­nym. Pa­mię­tasz, jak chcia­łam pójść do psy­chia­try? Wy­bra­łam Ar­tura, bo już kie­dyś pró­bo­wał mi po­móc, cho­ciaż fa­sze­ro­wa­nie le­kami nie brzmi zbyt… lecz­ni­czo, je­śli cho­dzi o kil­ku­let­nie dziecko. Zwró­ci­łam się do niego w do­ro­słym ży­ciu, bo po­dej­rze­wa­łam u sie­bie wła­śnie schi­zo­fre­nię. Wszystko się zga­dzało, dziwne wi­zje, to wra­że­nie, że je­stem ob­ser­wo­wana, utraty pa­mięci, a do tego ten głos…

I wła­śnie w tym mo­men­cie zo­rien­to­wa­łam się, że ni­gdy Ci o tym nie po­wie­dzia­łam!

Usły­sza­łam go pierw­szy raz, gdy przy­nio­słeś mi port­fel do miesz­ka­nia. To był krótki roz­kaz: „Nie po­zwól mu odejść”. Po­zwo­li­łam na to… Ale Ty i tak mu­sia­łeś wpaść w moje ra­miona, Wo­jow­niku, prze­zna­cze­nie się o nas upo­mniało. Nie­dawno od­kry­łam, że ten głos to De­mon, ale nie je­stem pewna, czy to ten sam, któ­rego krew mam w so­bie.

To wszystko na­prawdę brzmi jak ma­ja­cze­nie schi­zo­fre­nika…

Ko­cha­nie, za­wsze mó­wi­łeś, że mam sil­nie roz­wi­niętą in­tu­icję. Za­wsze ra­dzi­łeś mi, bym jej za­ufała. I zro­bi­łam to, gdy po­dą­ży­łam za Tobą, więc nie je­stem pewna, czy je­stem aż ta­kim do­brym Wo­jow­ni­kiem, ja­kim by­łam w Two­ich oczach. Jed­nak i tym ra­zem jej za­ufam, a ona wręcz na­ka­zuje mi spi­sać to, co prze­ży­łam.

Nie mam po­ję­cia, dla­czego po­win­nam to zro­bić i kto to prze­czyta. Po pro­stu czuję, że mu­szę to so­bie upo­rząd­ko­wać. Prze­by­wa­jąc u Ines i ocze­ku­jąc pełni księ­życa, czuję się jak w klatce. Moje my­śli nie­prze­rwa­nie błą­dzą, pró­buję opa­no­wać ten chaos i mam wra­że­nie, że coś mi umyka, ja­kiś ważny, cho­ciaż wcze­śniej mało istotny frag­ment mo­jego ży­cia.

Nie py­taj mnie dla­czego. Nie ro­zu­miem tego, ale wiem, że mu­szę to zro­bić.

Księ­życ jest sre­brzy­sty, a jego ob­li­cze jest dziś pra­wie okrą­głe. W jego bla­sku mogę prze­no­sić swoje my­śli na ten chłonny pa­pier. I dla­tego moje pi­smo jest tak nie­równe…

Jesz­cze kilka dni i po­zbędę się tego su­kin­syna z mo­jego umy­słu. Jesz­cze tro­chę i będę mo­gła stąd odejść… Pra­gnę tego i jed­no­cze­śnie chcia­ła­bym tu­taj zo­stać. Od­se­pa­ro­wana od tego czy­stego cha­osu, który trawi mój świat, a od któ­rego izo­luje mnie obec­ność Ines.

Ines… Po­ca­ło­wa­łam ją. Albo ona mnie… To było zbyt na­głe, bym mo­gła przy­pi­sać winę kon­kret­nej oso­bie. Je­stem pewna, że te­raz za­py­tał­byś mnie z tym sar­ka­stycz­nym uśmie­chem na Two­ich ide­al­nych ustach: „Jak było?”. Od­po­wia­dam: dziw­nie… Cho­ciaż nie po­czu­łam nic. To bar­dziej była od­skocz­nia dla Ines, którą wy­nisz­cza ból. Wiedźma jest za­ko­chana w Do­mi­niku, Wil­ko­łaku… Pa­mię­tasz go? Uwol­ni­łam go z si­deł, po­tem od­na­lazł mnie w na­szym mie­ście. To dzięki niemu do­sta­łam się pod skrzy­dła Ines, to on po­pro­sił ją o po­moc, gdy le­dwo żywą wy­niósł mnie z ho­telu w Em­poli. Gdyby nie on… nie mia­ła­bym oka­zji sta­nąć do walki z wła­snym De­mo­nem, a cały świat po­czułby tego skutki. Tylko… Boję się go, Da­wi­dzie. Czuję dziwny nie­po­kój w obec­no­ści Alfy.

Tak so­bie my­ślę, że to jed­nak nie jest moje miej­sce… Wy­bra­łam się dzi­siaj do Em­poli, a do­kład­niej do ho­telu, gdzie wy­da­rzyła się na­sza tra­ge­dia. Spo­tka­łam tam Wo­jow­nika, nie znam go, ale skoro on upar­cie wy­naj­mo­wał po­kój, na któ­rym mi za­le­żało, to mu­siał wie­dzieć, kim Ty je­steś. Na pewno wie­dział… Adam Tro­vato, je­stem pewna, że go zna­łeś. Wy­star­czyła krótka chwila w jego obec­no­ści, a ja po­czu­łam, że po­win­nam wal­czyć ra­mię w ra­mię z in­nymi Wo­jow­ni­kami, że po­win­nam wró­cić do Ośrodka. Mam na­dzieję, że głowa go nie bę­dzie bo­leć, mu­sia­łam go ogłu­szyć, bo nie chciał mnie wy­pu­ścić.

Wła­śnie wy­obra­zi­łam so­bie Twój uśmiech, lekko kpiący i pe­łen dumy.

To nie jest moje miej­sce, po­win­nam być wśród na­szych lu­dzi, Da­wi­dzie…

Jed­nak oba­wiam się tego kroku. To bę­dzie bo­leć. Ale wrócę do nich, tylko mu­szę dać so­bie jesz­cze chwilę, jesz­cze tro­chę czasu na upo­rząd­ko­wa­nie my­śli i emo­cji.

Mu­szę też wy­brać się na Twój grób. Chcia­ła­bym po­wie­dzieć, że na pewno nie będę pła­kać, prze­cież Ci to obie­ca­łam, ale nie mogę… Nie chcę kła­mać.

Ko­cham Cię, Da­wi­dzie. Za­wsze będę.

A te­raz mu­szę Cię na chwilę prze­pro­sić, mój Do­wódco. Wrócę do Cie­bie nie­długo, gdy prze­leję na te karty swoje wspo­mnie­nia.

Cał­kiem nie­długo.

Ko­cham Cię.

***

Tak na­prawdę je­śli ktoś się­gnąłby po ten pa­mięt­nik, to nie miałby po­ję­cia, kto jest au­to­rem tych zwa­rio­wa­nych tre­ści. Tym ra­zem spró­buję za­cho­wać przej­rzy­stość w prze­ka­zie in­for­ma­cji, przede wszyst­kim dla sa­mej sie­bie. Jak wspo­mi­na­łam wcze­śniej, mam wra­że­nie, że coś istot­nego kryje się w mo­jej pa­mięci, a ja nie po­tra­fię przy­pa­so­wać tego do prze­ży­wa­nych roz­te­rek.

Kim­kol­wiek je­steś, za kilka stron zro­zu­miesz, dla­czego tak jest. Wiesz już, że w tra­gicz­nych oko­licz­no­ściach zgi­nął mój mąż. Dla każ­dego z nas strata uko­cha­nej osoby jest sil­nym cio­sem… Za każ­dym cier­pie­niem kryje się ja­kaś hi­sto­ria. Każda wy­lana łza jest wy­ra­zem tę­sk­noty i żalu za kimś, kogo już ni­gdy nie spo­tkamy.

Ale ja go spo­tkam. Je­stem pewna, że nie­długo spoj­rzę w sta­lowe oczy Da­wida. Czuję to…

Po­win­nam się przed­sta­wić, chyba tak by wy­pa­dało roz­po­cząć ten wpis.

Lu­iza Dot.

Młoda.

Klara We­rgert.

Lu­iza Drwal.

Brzmi dziw­nie? Je­stem każdą z nich.

Za­gu­biona Dot, do któ­rej chcia­ła­bym po­wró­cić.

Młoda, którą pra­gnę­łam po­rzu­cić, jed­nak te­raz czuję wdzięcz­ność, że daje mi swoją siłę.

We­rgert, któ­rej nie zna­łam, a jed­nak jest tą mroczną czę­ścią mnie i mu­szę zro­bić wszystko, by po­zo­stała za­ko­pana głę­boko w moim umy­śle.

Drwal… Ta, która od­kryła, że moja sła­bość może być rów­nież moją siłą. Ta, którą się sta­łam dzięki niemu. I bez niego ta Lu­iza nie ist­nieje.

Jest jesz­cze Mała… Ale tylko w jego ustach brzmiało to wła­ści­wie.

Klarą by­łam przez pierw­sze dwa lata ży­cia, z któ­rych oczy­wi­ście nie pa­mię­tam nic. Ani matki Wo­jow­niczki, ani ojca De­mona. Moim oj­cem jest je­den z naj­sil­niej­szych De­mo­nów. Wik­tor Te­ne­bris. I to wszystko, czego się o nim do­wie­dzia­łam… Nie, wiem jesz­cze jedno, Wik­tor znaj­duje się w Wy­mia­rze De­mo­nów, przy­naj­mniej we­dług głosu w mo­jej gło­wie. A ja mu­szę po­znać prawdę, dla­czego zo­sta­wił moją matkę na pa­stwę Wo­jow­ni­ków i ich ze­msty…

Za­ka­zana re­la­cja mo­ich ro­dzi­ców ścią­gnęła na nich nie­bez­pie­czeń­stwo. Moja matka zo­stała za­mor­do­wana przez Igora – ojca Da­wida. Mia­łam wtedy dwa lata, a Da­wid dzie­sięć i to był pierw­szy raz, gdy się spo­tka­li­śmy. Cho­ciaż nie po­win­nam, w końcu by­łam ma­łym dziec­kiem, to z tego dnia pa­mię­tam zgrzyt za­my­ka­nej szafy i ko­biece krzyki. A może to tylko pro­jek­cja mo­jego umy­słu? Da­wida nie­stety nie mogę so­bie przy­po­mnieć.

Tego dnia znik­nę­łam. Lata póź­niej do­ro­sły już Da­wid pró­bo­wał do­wie­dzieć się, co się ze mną stało, ale czas, który mi­nął od tego wy­da­rze­nia, spra­wił, że roz­pły­nę­łam się w po­wie­trzu. Klara We­rgert opu­ściła świat Wo­jow­ni­ków, do któ­rego od po­czątku po­winna była przy­na­le­żeć.

Ad­op­to­wała mnie ro­dzina Dot. Aż do ze­szłego roku nie wie­dzia­łam, że to nie są moi bio­lo­giczni ro­dzice, jed­nak od ma­łego czu­łam, że je­stem… inna. Inna niż oni.

Wi­dzia­łam wię­cej niż moi ro­dzice i mój brat Kuba. Mała Lu­iza była nie­sforna, a jej wy­bu­jała wy­obraź­nia nie spra­wiała pro­blemu, do­póki nie za­czę­łam gło­śno ko­men­to­wać tego, co wi­dzę. Dziwne znaki na cia­łach prze­chod­niów. Zja­wi­skowe ko­lory tę­czó­wek. Niby nie­wiele, ale ide­alni ro­dzice nie mo­gli mieć „ta­kiej” córki.

Za­częły się wi­zyty u psy­chia­try, „wujka Ar­tura”, który wma­wiał mi, że to, co wi­dzę, jest wy­bu­jałą dzie­cięcą fan­ta­zją. Pró­bo­wał „le­czyć” mnie ta­blet­kami. Kil­ku­let­nie dziecko… Mia­łam około dzie­się­ciu lat, gdy prze­ko­na­łam samą sie­bie, że to wszystko fak­tycz­nie jest dzie­łem mo­jej wy­obraźni. Uwie­rzy­łam w to, tak jak chcieli moi ro­dzice… A je­śli coś wi­dzia­łam, to na­uczy­łam się to igno­ro­wać i… żyć.

Było do­brze, od­na­la­złam się w ota­cza­ją­cym mnie świe­cie. Do pew­nego dnia, który to wszystko znisz­czył i pchnął mnie w mrok. Nie ma już z niego wyj­ścia, a je­śli na­wet jest, to ni­gdy go nie od­najdę.

Mia­łam szes­na­ście lat, gdy mój brat pró­bo­wał mnie zgwał­cić. Oka­zało się, że Kuba miał ob­se­sję na moim punk­cie, a wiele in­nych dziew­czyn za­pła­ciło za to bó­lem i po­ni­że­niem, po­nie­waż to one, za­miast mnie, stały się fak­tycz­nymi obiek­tami jego cho­rego po­żą­da­nia, pod­czas gdy ja by­łam chro­niona przez na­szych ro­dzi­ców.

Mój star­szy o cztery lata brat był gwał­ci­cie­lem. Był, bo już nie żyje. Przez dzie­sięć lat gnił w wię­zie­niu, z któ­rego uciekł, by zgi­nąć w po­ża­rze na­szego ro­dzin­nego domu. Ja mia­łam wię­cej szczę­ścia, skoń­czy­łam z bli­zną po po­pa­rze­niu na przed­ra­mie­niu i ze zła­ma­nym ser­cem, po­nie­waż Kuba kilka dni wcze­śniej za­bił na­szych ro­dzi­ców, bym ja wy­szła z ukry­cia.

To było parę mie­sięcy temu. Kuba po­niósł naj­więk­szą karę za to, co zro­bił przed dzie­się­cioma laty. Nie zgwał­cił mnie, do tej pory nie wiem, dla­czego po­wstrzy­mał się przed kro­kiem, któ­rego tak bar­dzo pra­gnął, ale jego śmierć nie była dość do­tkliwa, by uka­rać go za to, co zro­bił in­nym ko­bie­tom.

Mia­łam wo­bec niego zu­peł­nie inne plany.

Bu­ja­jąca w ob­ło­kach Lu­iza oskar­żyła wtedy gwiazdę szkoły i wy­bit­nego stu­denta o próbę gwałtu. Nikt mi nie uwie­rzył, na­wet w szpi­talu mó­wili, że wy­my­ślam. Do­piero gdy po­ka­za­łam na szyi ślady od du­sze­nia, to ktoś po­trak­to­wał mnie po­waż­nie.

I wła­śnie to jest naj­gor­sza część tego wy­da­rze­nia. Nie wiem, jaka siła ochro­niła mnie przed zbru­ka­niem mo­jego ciała, ale nie wy­szłam z tego bez traumy.

Kuba spra­wił, że mia­łam sła­bość, która mnie pa­ra­li­żo­wała. Wy­star­czył do­tyk na szyi, a ja wpa­da­łam w pa­nikę, i to tak silną, że tra­ci­łam kon­takt z wła­snym cia­łem. Nie miały zna­cze­nia na­byte umie­jęt­no­ści ani silna krew Wo­jow­ni­ków, wy­star­czyły palce za­ci­ska­jące się na mo­jej szyi i prze­sta­wa­łam wal­czyć… Do­piero tre­ningi z Da­wi­dem prze­ła­mały tę ba­rierę, cho­ciaż nie je­stem pewna, jak bym za­re­ago­wała w obec­nym sta­nie.

Wra­ca­jąc do prze­szło­ści. Nikt mi nie wie­rzył, każdy uwa­żał, że moje oskar­że­nia to próba zwró­ce­nia na sie­bie uwagi. Nie będę pi­sać o tym, co pchnęło mnie do ko­lej­nego kroku. Od­rzu­ce­nie w szkole? Od­su­nię­cie się mo­ich ro­dzi­ców, któ­rzy uwa­żali, że przeze mnie ich uko­chany syn gnije w wię­zie­niu? Może… Jed­nak w końcu nie wy­trzy­ma­łam.

Chcia­łam po­peł­nić sa­mo­bój­stwo.

Jak wi­dać, nie udało mi się to. Mało pa­mię­tam z tego wy­da­rze­nia. Wcze­śniej my­śla­łam, że to był szok. Te­raz są­dzę, że to mój umysł za­blo­ko­wał coś, czego nie po­tra­fił po­jąć. Cho­ciaż nie wiem, co to mo­gło być, bo do­sko­nale pa­mię­tam mo­ment do­ci­śnię­cia ży­letki do cien­kiej skóry na moim nad­garstku.

Pa­mię­tam też czy­jąś obec­ność, wtedy, na po­mo­ście… X. Dla­czego się tam zja­wił? Ni­gdy mi tego nie wy­znał, wiem je­dy­nie, że tra­fił na mój trop dzięki ak­tom są­do­wym z roz­prawy mo­jego brata. X wie­dział, kim na­prawdę je­stem – córką Wier­nej i De­mona. Ten męż­czy­zna dał mi wy­bór: mogę to w tym mo­men­cie za­koń­czyć albo wy­ko­rzy­stać swoją siłę do in­nych ce­lów.

Wy­bór był pro­sty.

Tak tra­fi­łam do Wy­wiadu. Lu­iza Dot mu­siała znik­nąć, a jej miej­sce za­jęła Młoda. X wy­tre­no­wał mnie na zim­no­krwi­stą za­bój­czy­nię na zle­ce­nie. Mimo wieku by­łam jed­nym z naj­lep­szych agen­tów. Oczy­wi­ście siłą od­bie­ga­łam od męż­czyzn, ale X na­uczył mnie, bym wy­ko­rzy­sty­wała swoją ko­bie­cość i spryt do osią­ga­nia ce­lów. To on mi uświa­do­mił, że każdy ma ja­kąś sła­bość, a moim ce­lem było jej zna­le­zie­nie, bym mo­gła wy­ko­nać ko­lejne zle­ce­nie.

To prawda, że roz­po­zna­nie sła­bo­ści celu da­wało mi prze­wagę, któ­rej nie do­rów­ny­wała mę­ska siła. I dla­tego wie­dzia­łam, że moja pięta achil­le­sowa musi po­zo­stać ta­jem­nicą, je­śli chcę prze­żyć w tym świe­cie.

X nie był naj­wyż­szym rangą człon­kiem Wy­wiadu, ale ja od­po­wia­da­łam tylko przed nim. Tylko od niego przyj­mo­wa­łam zle­ce­nia, na­wet te pły­nące z góry. Wtedy tego nie ro­zu­mia­łam, te­raz już wiem, że to wszystko dzięki jego apa­ry­cji Do­wódcy. To samo prze­ży­łam wiele lat póź­niej, gdy na­po­tka­łam na swo­jej dro­dze Da­wida. Wy­star­czyło jedno spoj­rze­nie w jego sta­lowe oczy i by­łam go­towa od­dać za niego ży­cie. Na­dal je­stem… Tak samo było w Wy­wia­dzie z moim men­to­rem.

Dla­czego? Już wy­ja­śniam. X był oj­cem Da­wida. Tym sa­mym, któ­rego mój uko­chany uwa­żał za zmar­łego. Nie można mieć do niego pre­ten­sji o tę po­myłkę, skoro Da­wid wła­sno­ręcz­nie udu­sił Igora. Jak to brzmi… Ale wszystko wy­ja­śnię, a przy­naj­mniej na tyle, na ile mi na to po­zwoli moja wie­dza.

Igor Ksa­wery Drwal.

X.

Zbieg oko­licz­no­ści? Prze­cież nie zna­łam w tam­tym okre­sie Da­wida. Nie wie­dzia­łam nic o tym świe­cie. Moją co­dzien­no­ścią były ko­lejne za­da­nia, cią­gły roz­lew krwi, sa­mot­ność i izo­la­cja, bo tak było naj­ła­twiej. A jed­nak oka­zało się, że w mo­men­cie, gdy chwy­ci­łam w dłoń nóż, który po­da­ro­wał mi X, gdy po­sta­no­wi­łam po­dą­żyć za nim, zo­sta­łam wplą­tana w tę sieć nie­praw­do­po­dob­nych zrzą­dzeń losu, cho­ciaż sama o tym nie wie­dzia­łam.

Po pro­stu by­łam. Ży­łam od zle­ce­nia do zle­ce­nia.

Nie wie­rzę w zbiegi oko­licz­no­ści, a od­kry­cie prawdy o tym, dla­czego oj­ciec Da­wida po­ja­wił się na tym po­mo­ście, jest jed­nym z mo­ich ce­lów. Je­stem to winna Da­wi­dowi, cho­ciaż on już tego nie usły­szy. I ja rów­nież mu­szę to zro­zu­mieć.

Wy­wiad działa w sza­rej stre­fie prawa. Co ja bre­dzę, on nie ma żad­nego związku z pra­wem. Nie ob­cho­dzą go pa­ra­grafy, działa w cie­niu, zwy­kli lu­dzie o nim nie wie­dzą. I ja rów­nież do niego na­le­ża­łam. Za od­po­wied­nią kwotę od­wa­li­li­śmy brudną ro­botę, a ten z nas, kto po­peł­nił błąd, po­no­sił do­tkliwe kon­se­kwen­cje.

Co było moim błę­dem? Komu prze­szko­dzi­łam? Ktoś chciał się mnie po­zbyć i pra­wie mu się to udało. Przez wła­sną am­bi­cję i prze­ko­na­nie o swo­jej sku­tecz­no­ści wpa­dłam w pu­łapkę pod­czas ak­cji w Lon­dy­nie. Po tej sy­tu­acji zde­zer­te­ro­wa­łam, Młoda prze­stała ist­nieć, nie mo­głam prze­cież dać się od­strze­lić jak kaczka.

My­śla­łam, że zdo­łam się od­ciąć od prze­szło­ści.

Ja­każ by­łam na­iwna…

***

Udało mi się uciec, a po sy­tu­acji w Lon­dy­nie po­zo­stała mi je­dy­nie bli­zna. Tuż obok niej jest druga, a ta jest pa­miątką po wy­da­rze­niu, które za­po­cząt­ko­wało moje pie­kło.

Chyba mu­szę w tym miej­scu prze­sko­czyć tro­chę na osi czasu i wspo­mnieć o wy­da­rze­niu sprzed dwóch mie­sięcy. O mo­men­cie, kiedy wpa­dłam w pu­łapkę, a Da­wid zro­bił do­kład­nie to, co kie­dyś mi przy­siągł: „Zro­bię wszystko, by do tego nie do­szło”. Mój Do­wódca po­świę­cił sie­bie, by nikt nie do­wie­dział się o tym, że je­stem po­szu­ki­waną przez wszyst­kich córką Wier­nej i De­mona. My­śla­łam, że zgi­nął w wy­bu­chu domu, w któ­rym by­łam prze­trzy­my­wana, a tak na­prawdę to szan­taż zmu­sił go do odej­ścia, bo w jego oczach to był je­dyny spo­sób na za­pew­nie­nie mi bez­pie­czeń­stwa i ochronę mo­jego se­kretu.

Trzy ty­go­dnie póź­niej za­sło­nił mnie swoim cia­łem, przyj­mu­jąc na sie­bie trzy śmier­cio­no­śne po­ci­ski. Da­wid zgi­nął, bo mu nie za­ufa­łam, choć mnie o to pro­sił, i po­dą­ży­łam za nim, ścią­ga­jąc na niego śmierć. Po­peł­ni­łam błąd, za który za­pła­ci­łam cenę naj­więk­szą z moż­li­wych, a karę za to będę po­no­sić każ­dego dnia do końca mo­jego ży­cia.

Nic więc dziw­nego, że te­raz, gdy nie ma przy mnie Da­wida, na­wet wi­zja nie­moż­no­ści po­sia­da­nia dzieci przez ranę otrzy­maną w Lon­dy­nie ze­szła na dal­szy plan.

Wi­dzia­łam po nim, że pra­gnął po­tom­stwa, ale ni­gdy nie dał mi od­czuć, że ma do mnie żal z po­wodu mo­jej… ułom­no­ści. Dla Da­wida li­czy­łam się ja i tylko ja… Jed­nak je­stem pewna, że ko­cha­li­by­śmy na­sze dziecko ca­łym ser­cem.

Dziecko De­mona i Wier­nej oraz Wo­jow­nika o naj­sil­niej­szej i naj­czyst­szej li­nii krwi…

Brzmi ab­sur­dal­nie, wiem. Jesz­cze chwila. Wrócę do ko­lej­no­ści wy­da­rzeń.

Pod­czas służby w Wy­wia­dzie prze­zor­nie za­cho­wa­łam w se­kre­cie swoją praw­dziwą toż­sa­mość, je­dy­nie X wie­dział, jak na­prawdę się na­zy­wam. On był łą­czą­cym mnie z prze­szło­ścią mo­stem, który mu­sia­łam spa­lić, ale nie mo­głam tego zro­bić bez ujaw­nie­nia tego, że prze­ży­łam atak. Dla­tego znik­nę­łam. Za­szy­łam się jak zwy­kły tchórz.

Na kon­cie mia­łam odło­żoną cał­kiem nie­złą kwotę, ale mu­sia­łam zna­leźć pracę, by nie być zmu­szoną do ko­rzy­sta­nia z tych za­so­bów. Chcia­łam też zro­bić to dla sie­bie sa­mej, po­trze­bo­wa­łam wto­pie­nia się w tłum, nor­mal­nego ży­cia i zwy­czaj­no­ści, któ­rej nie zna­łam. Jed­nak cały czas mu­sia­łam być ano­ni­mowa i kryta… Dla­tego wła­śnie tra­fi­łam do klubu ze strip­ti­zem. Nie, nie tań­czy­łam, cho­ciaż po­tra­fię… Przy­po­mniał mi się błysk w sta­lo­wych oczach Da­wida, gdy w końcu za­mon­to­wa­li­śmy w sy­pialni rurę do pole dance.

Po­wstrzy­ma­łam łzę. Je­stem w tym co­raz lep­sza, z każ­dym dniem mur wo­kół mnie staje się grub­szy i so­lid­niej­szy. Po­woli uczę się, jak za­blo­ko­wać oka­zy­wa­nie swo­jego bólu… A w środku umie­ram.

***

Mia­łam ko­lejny atak. Moje serce roz­trza­skało się na nowo, cho­ciaż prze­cież już od dawna jest mar­twe. Bije, ale co z tego? Tylko ten ból… Skoro go od­czu­wam, to po­winno być czymś wię­cej niż or­ga­nem pom­pu­ją­cym moją po­mie­szaną krew, prawda? Cier­pie­nie przyj­muję z ulgą, bo przy­po­mina mi o nim. Mój umysł na­uczył się, jak za­blo­ko­wać traumę i bo­le­sne wspo­mnie­nia, ale ja nie chcę ucie­kać przed tą ago­nią. Chcę o nim pa­mię­tać. Mu­szę o nim pa­mię­tać.

Szare, po­ły­sku­jące stalą oczy, które prze­szy­wały na wskroś moją du­szę. Czarne i tak in­ten­sywne po Prze­mia­nie, jak­bym pa­trzyła w płynny ob­sy­dian. Spra­wiały, że czu­łam się przy nim bez­pieczna. Tylko przy nim.

Nie­wiel­kie zmarszczki w ką­ci­kach oczu, które tak uwiel­bia­łam. Da­wid uwa­żał, że nikt nie jest ide­alny, ale dla mnie wła­śnie one były do­wo­dem, że ten Do­wódca jest prze­peł­niony em­pa­tią, która pod­syca jego zmar­twie­nia. Ro­bi­łam wszystko, by cho­ciaż tro­chę roz­ja­śnić jego po­grą­żone w cie­niu ży­cie.

Kru­czo­czarne i bar­dzo krótko ścięte włosy… Uwiel­bia­łam de­li­katne ukłu­cia ich igie­łek na wnę­trzu mo­jej dłoni. A syl­wetka Da­wida… Jak­bym pa­trzyła na ucie­le­śnie­nie bó­stwa. Cho­ciaż nie, był ra­czej anio­łem znisz­cze­nia. Mroczny, nie­przy­stępny, nie­bez­pieczny… Ale nie w mo­ich oczach. Dla mnie Da­wid jest ide­ałem i to się nie zmieni. Mu­szę prze­ry­so­wać ta­tu­aże, które zdo­biły jego ciało. Każdy mi­sterny za­wi­jas. Nie mogę za­po­mnieć ani o nich, ani o bli­znach, które te ma­lunki za­sła­niały. Spi­szę ich hi­sto­rię… Nie mogę tego po­mi­nąć.

Kim­kol­wiek je­steś, Ty, który to czy­tasz, wiedz, że Da­wid był wy­jąt­ko­wym Do­wódcą. Wy­rwał się spod jarzma hi­sto­rii, którą stwo­rzyli nasi przod­ko­wie. Pa­trzył zu­peł­nie ina­czej na ota­cza­jącą nas rze­czy­wi­stość, do­strze­gał tru­ci­znę, która wy­nisz­cza obie strony tego kon­fliktu. I uwierz mi, że ni­czego nie pra­gnął bar­dziej niż po­wstrzy­ma­nia wojny, która nie­ubła­ga­nie nad­ciąga.

Mogę przy­pusz­czać, że to wszystko dzięki mo­jemu ojcu. Wik­tor był tre­ne­rem Da­wida i wtło­czył do jego mło­dego umy­słu war­to­ści, które pod­czas tre­ningu z in­nymi Wo­jow­ni­kami zo­sta­łyby za­stą­pione ja­dem nie­na­wi­ści i bru­tal­no­ści wzglę­dem słab­szych.

Da­wid nie za­bi­jał. On siał znisz­cze­nie. Dzięki swo­jej apa­ry­cji, kon­tak­tom i… bru­tal­no­ści po­tra­fił do­pro­wa­dzić do cał­ko­wi­tej po­rażki prze­ciw­nika. Tego nie da się wy­tłu­ma­czyć, na wła­sne oczy trzeba zo­ba­czyć moc, która z niego biła. Cza­sami w ob­li­czu tego, co on po­tra­fił zro­bić, śmierć by­łaby wy­ba­wie­niem. Ni­gdy nie za­bił z ze­msty, a przy­naj­mniej ja o ni­czym ta­kim nie wiem.

Je­stem na­to­miast pewna, że gdyby do­wie­dział się o tym, co prze­ży­łam pod wła­dzą Vil­jara, dni tego Wam­pira by­łyby po­li­czone.

Wam­pir bał się Da­wida, dla­tego ni­gdy nie po­ja­wił się w jego po­bliżu. Dla­tego i do mnie nie zbli­żył się bez­po­śred­nio. Ata­ko­wał mnie we śnie, bo wie­dział, że tam Da­wid go nie do­się­gnie… Wy­sy­łał swo­ich lu­dzi na pewną śmierć, a sam skry­wał się za ich roz­rzu­co­nymi bez­ład­nie cia­łami. Dla­czego oba­wiał się Da­wida?

Bo je­dy­nie on był na tyle silny, by po­zba­wić go ży­cia.

Vil­jar wcią­gnął nas w grę, któ­rej za­sad na ten mo­ment żadne z nas nie ro­zu­mie. Po­syła pionki, by nas osła­bić, a w końcu za­ata­kuje z taką siłą, że pod nią się złami…

***

… zła­miemy.

Ataki są co­raz częst­sze i sil­niej­sze. Od kilku dni je­stem z po­wro­tem w na­szym mie­ście, a wspo­mnie­nia je za­ogniają. One i brak snu, który osła­bia mój umysł i or­ga­nizm.

Ines ostrze­gała mnie przed kon­se­kwen­cjami ry­tu­ału, ale nie spo­dzie­wa­łam się, że będą one tak do­tkliwe. Ta­tuaż na mo­ich ple­cach two­rzy ba­rierę mię­dzy mną a Vil­ja­rem, ale każdy sen przy­nosi mi ob­razy po­strzału Da­wida. Jak w za­pę­tlo­nym fil­mie wi­dzę w jego sza­rych, co­raz mniej błysz­czą­cych oczach prośbę o wy­ba­cze­nie. Czuję osu­wa­jące się w mo­ich ra­mio­nach ciało Wo­jow­nika. To jest tak re­ali­styczne… Cały czas prze­ży­wam na nowo śmierć Da­wida.

Drżę. Nie je­stem w sta­nie utrzy­mać dłu­go­pisu. Po­now­nie wy­piję tak dużo, by cho­ciaż na chwilę ukoić umysł. Al­ko­hol blo­ko­wał Wam­pira, De­mona w mo­jej gło­wie rów­nież. W tym przy­padku też po­maga, cho­ciaż na bar­dzo krótko.

To musi mi wy­star­czyć.

Mam wra­że­nie, że po­win­nam być te­raz na otu­lo­nych pro­mie­niami zi­mo­wego słońca uli­cach. Coś mnie tam cią­gnie… Ale nie mam siły. Nie mam dość ener­gii, by prze­mie­nić się i wy­le­czyć zdo­byte rany. Mu­szę się po­spie­szyć… Słabnę.

Nie mam po­ję­cia, jak mam to ukryć. Nie wiem, co ro­bić… Sama nie daję rady. Nie po­ra­dzę so­bie…

Da­wi­dzie, po­trze­buję po­mocy.

***

Wi­dzia­łam Mar­cela i nie­zna­nego mi Wo­jow­nika, ale mu­sia­łam ulot­nić się z oko­licy, którą pa­tro­lo­wali. Już dawno są­dzi­łam, że jest nas zbyt mało na uli­cach, ale dzi­siaj do­strze­głam, jak bar­dzo je­ste­śmy osła­bieni.

My, czyli Wo­jow­nicy, ale tego już za­pewne się do­my­śli­łeś.

Przez cztery lata pra­co­wa­łam jako kel­nerka w Le­gio­nie. Z Broń­skim (by­łym po­li­cjan­tem, wła­ści­cie­lem klubu ze strip­ti­zem – brzmi nie­źle, nie?) szybko zła­pa­li­śmy kon­takt, w ja­kimś stop­niu mu za­ufa­łam, cho­ciaż na­dal nie mo­głam po­rzu­cić czuj­no­ści. Ten sam fa­cet w głupi spo­sób (albo z mi­ło­ści, jak twier­dził Da­wid) wplą­tał się w moją po­tyczkę z Wy­wia­dem i… zgi­nął. Przy­naj­mniej ofi­cjal­nie. Prawda jest taka, że Mar­cin znaj­duje się w Ośrodku we Wło­szech, ale nie­stety w mo­men­cie pi­sa­nia tych słów nie wiem, co się z nim dzieje. Oba­wia­łam się zbli­żyć do mu­rów azylu, prze­cież i tak w ho­telu spo­tka­łam Tro­vato, który nie­wąt­pli­wie ocze­ki­wał tam na mnie. Nie, wo­la­łam nie ry­zy­ko­wać i nie po­ja­wiać się w po­bliżu tego miej­sca, mogę je­dy­nie wie­rzyć, że Broń­ski ma się do­brze i nie­długo prze­ko­nam się o tym na wła­sne oczy.

Jak wspo­mi­na­łam, w ja­kimś stop­niu za­ufa­łam Mar­ci­nowi, ale cały czas by­łam czujna, jed­nak sy­tu­acja zmie­niła się, gdy na mo­jej dro­dze sta­nęła San­dra. A może to było prze­zna­cze­nie? Prze­cież ja ni­gdy się nie zgu­bi­łam! Prócz tego jed­nego razu, gdy mu­sia­łam za­ła­twić coś nie­istot­nego w mie­ście obok. Oj­ciec San­dry, pan Folk, jest psy­cho­lo­giem, a ja do­strze­głam szyld z nu­me­rem te­le­fonu tuż nad jego ga­bi­ne­tem, który był do­bu­do­wany do ich ro­dzin­nego domu.

San­dra za­stała mnie sie­dzącą w peł­nym słońcu na kra­węż­niku, gdy pro­wa­dzi­łam we­wnętrzną walkę o wy­ko­na­nie po­łą­cze­nia do psy­cho­loga. To jest nie­sa­mo­wite, ale wy­star­czyło jedno spoj­rze­nie w jej złote oczy i już wie­dzia­łam, że mogę po­wie­dzieć jej wszystko.

Pra­wie wszystko. San­dra jest zbyt de­li­katna na szcze­góły.

To ona chwy­ciła mnie za dłoń i za­pro­wa­dziła na fo­tel w ga­bi­ne­cie swo­jego ojca. To ona prze­ko­nała mnie do tego, bym po­szła na stu­dia. I stu­dio­wa­ły­śmy obie, psy­cho­lo­gię. By­ły­śmy nie­roz­łączne, cho­ciaż oba­wia­łam się ży­cia w jej bla­sku. W końcu zro­zu­mia­łam, że nie mu­szę się izo­lo­wać, bo jej oso­bo­wość sku­tecz­nie od­suwa ode mnie za­in­te­re­so­wa­nie in­nych osób.

Pra­wie wszyst­kich. Da­wid nie dał się zwieść.

Da­wid… Tu­taj za­czyna się naj­lep­sza, ale też naj­trud­niej­sza część mo­jej hi­sto­rii.

Prze­zna­cze­nie na­prawdę się o nas upo­mniało.

Nie pa­mię­tam na­szego pierw­szego spo­tka­nia na plaży. W su­mie to dru­giego – prze­cież mia­łam dwa lata, gdy na­sze drogi się skrzy­żo­wały. Mój umysł wy­parł wspo­mnie­nie z plaży, cho­ciaż mia­łam prze­bły­ski ob­ra­zów z tam­tego wie­czoru. Mu­sia­łam to na­pi­sać już te­raz, że­byś zro­zu­miał, dla­czego ten męż­czy­zna po­ja­wił się w mo­jej… bar­dzo bli­skiej oko­licy.

Pa­mię­tam za to klub, gdzie ochro­nił mnie przed pi­ja­nymi na­trę­tami. Nie że­bym sama so­bie z nimi nie po­ra­dziła, ale… no cóż, Da­wid nie wie­dział, w czy­jej obro­nie staje. By­łam tylko Lu­izą, cho­ciaż dla niego od po­czątku sta­no­wi­łam cały świat.

Po­tem po­ja­wił się na mo­jej uczelni i zro­bił fu­rorę wśród płci pięk­nej jako in­te­li­gentny i cho­ler­nie przy­stojny… wy­kła­dowca. Cia­cho, jak go ochrzciła San­dra.

Gdy pró­buję ob­jąć to wszystko umy­słem, to wy­daje mi się, że tylko cu­dem nie osza­la­łam w tam­tym okre­sie.

Za­ko­cha­łam się w ta­jem­ni­czym męż­czyź­nie, który na do­da­tek był moim wy­kła­dowcą. W tym sa­mym męż­czyź­nie, na któ­rego pa­rol za­gięła zdzira z mo­jej uczelni – Gośka. Tak, wiem, brzmi jak ty­powy pro­blem za­ko­cha­nej la­ski.

Go­rzej sprawa miała się z moim umy­słem. Nie mo­głam za­peł­nić dziury po wie­czo­rze spę­dzo­nym na plaży. Znowu za­czę­łam… wi­dzieć. Czer­wone tę­czówki i czarne wzory na szyi. Mia­łam wra­że­nie, że ktoś mnie śle­dzi, pod blo­kiem do­strze­głam ja­kąś po­stać, która na­gle znik­nęła. Czarne oczy u Da­wida i Mar­cela, na któ­rego wpa­dłam „przy­pad­kiem” w ka­wiarni. Na do­miar złego po­ja­wił się głos. Pod­da­łam się, zbyt dużo na­słu­cha­łam się na za­ję­ciach, by nie po­łą­czyć fak­tów.

Schi­zo­fre­nia. I z tą my­ślą chcia­łam udać się do psy­chia­try. Na szczę­ście opa­mię­ta­łam się w ostat­nim mo­men­cie, ina­czej praw­do­po­dob­nie nie mia­ła­bym oka­zji pi­sać tego pa­mięt­nika.

Zo­sta­łam za­ata­ko­wana za Le­gio­nem przez tego sa­mego pi­ja­nego na­tręta, któ­rego na­stra­szył Da­wid, gdy sta­nął w mo­jej obro­nie. Nie po­ra­dzi­łam so­bie z nim… Ten fa­cet wie­dział o mo­jej sła­bo­ści. Wie­dział, że pa­ni­kuję, gdy ktoś za­ci­śnie dłoń na mo­jej szyi. Gdyby nie Da­wid… nie wiem, co by się stało. Był moim anio­łem, cho­ciaż po­wi­nien sprać mi kon­kret­nie ty­łek za to, jak go trak­to­wa­łam. Nic dziw­nego, która za­ko­chana ko­bieta znie­sie cios, gdy zo­ba­czy obiekt swo­ich wes­tchnień z inną la­ską? W do­datku w moim przy­padku z taką, która wkur­wiała mnie od sa­mego po­czątku na­uki na uczelni.

Gdy­bym wie­działa, że jest to uknuta przez Gośkę (w rze­czy­wi­sto­ści Te­resę lub też Marę – tak, do­brze się do­my­ślasz, ona rów­nież zde­zer­te­ro­wała z Wy­wiadu, ale z zu­peł­nie in­nego po­wodu; Mara chciała ze­mścić się na mnie za za­mor­do­wa­nie X) in­tryga, już dawno skrę­ci­ła­bym jej kark. Mam na­dzieję, że bę­dzie mi to jesz­cze dane.

Od­tąd wo­kół mnie za­częły się dziać te dziwne rze­czy… A do­kład­niej od spo­tka­nia Da­wida. Obe­rwa­łam kilka razy od istot, któ­rych siły nie poj­mo­wa­łam, ale Da­wid za­wsze po­ja­wiał się przy mnie. Tak było też w Hal­lo­ween. U boku San­dry le­czy­łam zła­mane serce w klu­bie Fen, mu­zyką i al­ko­ho­lem pró­bo­wa­łam prze­ko­nać sie­bie, że mimo wszystko to z Da­wi­dem po­win­nam po­roz­ma­wiać o swo­ich po­dej­rze­niach co do mo­jego stanu umy­słu, a nie uda­wać się do psy­chia­try (Ar­tura, tego sa­mego, który le­czył mnie w dzie­ciń­stwie).

I po­roz­ma­wia­łam. Pół doby po tym, jak wplą­ta­łam się za Fen w awan­turę, która oka­zała się za­sta­wioną na mnie pu­łapką. Wtedy pierw­szy raz się prze­mie­ni­łam… Przy­naj­mniej czę­ściowo. Strach o Da­wida, który wal­czył z trzema fa­ce­tami, dał mi siłę. I to przed nim ujaw­ni­łam ob­li­cze Mło­dej, które chcia­łam za­ko­pać głę­boko w so­bie. Da­wid był świad­kiem, jak z zimną krwią od­bie­ram ży­cie dwóm na­past­ni­kom.

Na wła­sne oczy wi­dzia­łam, jak je­den z nich ożywa. Mo­gła­bym zwa­lić winę na omamy spo­wo­do­wane utratą krwi, po­nie­waż zo­sta­łam po­strze­lona w bark, ale to była prawda. Ten du­pek ożył.

A wszystko to, co są­dzi­łam o ota­cza­ją­cym mnie świe­cie, było wie­rut­nym kłam­stwem…

***

To jest sza­lone, ale wo­kół nas żyją po­sta­cie, o któ­rych ist­nie­niu więk­szość z nas nie ma po­ję­cia. To, co bra­łam za ob­jawy schi­zo­fre­nii, było czymś zu­peł­nie nor­mal­nym… dla ta­kich osób jak ja czy Da­wid.

Je­stem Wi­dzącą, dzięki czemu w dzie­ciń­stwie do­strze­ga­łam wię­cej niż inni. I to był pierw­szy szok. Ko­lej­nym była wi­zja Dan­tego, który nie opi­sał wę­drówki swo­jego al­ter ego po po­zio­mach pie­kła, ale na swój zwa­rio­wany spo­sób na­kre­ślił ota­cza­jące nas Wy­miary. A każdy z nich na­leży do in­nych istot.

Lu­dzie.

De­mony.

Wam­piry.

Wiedźmy.

Wil­ko­łaki.

Dry­ada­lis.

Ma­go­wie.

Dzie­więć Wy­mia­rów, sie­dem zna­nych ga­tun­ków… łącz­nie z ludźmi.

Sza­lone, prawda?

Ale uwie­rzy­łam w to. Nie mo­gło być ina­czej, gdy to spo­kojny głos Da­wida prze­ka­zy­wał mi te in­for­ma­cje. Z cza­sem za­głę­bia­łam się w „ten drugi świat”, po­zna­wa­łam ży­cie, które zo­stało mi ode­brane. Po­zna­łam Ośrodki, które stwo­rzył Da­wid. Po­zna­łam go jako ko­chanka, przy­ja­ciela i Do­wódcę. Wi­dzia­łam jego roz­terki i na swój spo­sób sta­ra­łam się mu po­móc w szu­ka­niu drogi, cho­ciaż żadna nie była wła­ściwa. Nie ma do­brego roz­wią­za­nia, gdy przy­szłość roz­po­ściera przed tobą wi­zję wojny.

Bez wa­ha­nia sta­nę­łam u boku Da­wida w kon­flik­cie, który z każ­dym dniem przy­bie­rał na sile.

Ktoś mie­szał. Da­wid wraz z Mar­ce­lem (tłu­ma­czę: Mar­cel to przy­ja­ciel Da­wida, uparty jak osioł, przy­stojny jak dia­bli, za­jęty przez San­drę, ten sam, na któ­rego wpa­dłam w ka­wiarni) sta­rali się wy­ja­śnić za­gadkę ta­jem­ni­czych mor­derstw Mrocz­nych i lu­dzi.

Mrocz­nymi na­zy­wamy istoty, które po­cho­dzą z Wy­mia­rów in­nych niż ten, w któ­rym ży­jemy. Nie będę tu­taj tego opi­sy­wać, to wszystko bę­dzie w czar­nym no­te­sie. Księ­dze Wo­jow­ni­ków. Mu­szę wy­my­ślić na to inną na­zwę, na­prawdę.

W pew­nym mo­men­cie oka­zało się, że w tej walce są nie dwie, a trzy strony. Ktoś pró­bo­wał wy­wo­łać kon­flikt mię­dzy Wi­dzą­cymi a Mrocz­nymi. Tym kimś oka­zał się Vil­jar, je­den z Wam­pi­rów, o któ­rych ist­nie­niu żadne z nas nie wie­działo. We­dług sta­rych ksiąg ich Wy­miar zo­stał za­mknięty i od­se­pa­ro­wany od na­szego, a jed­nak za­lę­gli się w na­szym świe­cie i siali za­męt, co bez Da­wida może za­koń­czyć się tylko w je­den spo­sób: wojną.

Moja prze­szłość dała o so­bie znać. Wy­wiad pró­bo­wał mnie do­rwać, cho­ciaż na­dal nie wiem, czy to była próba eg­ze­ku­cji, czy spro­wa­dze­nia mnie z po­wro­tem w ich sze­regi. Ob­sta­wiam to dru­gie, chcieli mnie ścią­gnąć do sie­bie tylko po to, by uka­rać mnie za de­zer­cję. Po­noć po­mie­sza­łam szyki „tym na gó­rze”, a moim za­da­niem jest do­wie­dze­nie się, komu tak na­prawdę pod­pa­dłam.

Rów­nież Da­wid był na ce­low­niku, a ktoś pró­bo­wał wy­ko­rzy­stać mnie, by go znisz­czyć. I udało mu się to… Ja by­łam tym naj­słab­szym ogni­wem, które roz­po­częło nasz kosz­mar. To przez moją sła­bość zo­sta­łam po­rwana przez za­gi­nio­nego brata Da­wida, który w ze­mście za śmierć ich ojca chciał znisz­czyć Drwala. Iro­nia, prawda? Prze­cież Igor zgi­nął z mo­jej ręki.

Każdy z tych trzech ele­men­tów w ja­kiś spo­sób się wy­ja­śnił, cho­ciaż wiele po­świę­ci­li­śmy, by od­na­leźć od­po­wie­dzi na nur­tu­jące nas py­ta­nia.

Stra­ci­li­śmy Do­wódcę. Je­dyną osobę, która mo­głaby po­wstrzy­mać za­ognia­jącą się wojnę.

A wszystko to, co spro­wa­dziło na nasz świat nie­szczę­ście, było wy­łącz­nie moją winą.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: