Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Mumia - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
23 lutego 2022
E-book: EPUB, MOBI
49,90 zł
Audiobook
39,90 zł
49,90
4990 pkt
punktów Virtualo

Mumia - ebook

Starożytny Egipt skrywa więcej mrocznych tajemnic, niż można sobie wyobrazić… Gdy w świetle egipskiego prawa Mose staje się mężczyzną mogącym decydować o własnym losie, jego ojciec – weteran wojenny – stara się nakłonić go do wstąpienia do wojska, aby wspomógł rodzinę i służył faraonowi.

Mose ma jednak inne plany i nie wie, że jego rodzice skrywają przed nim tragiczną tajemnicę. Kiedy do jego rodzinnego domu wkraczają zbieracze podatków, by odebrać dług zaciągnięty u faraona Echnatona, życie, które dotąd znał, zamienia się w piekło. Na dodatek ludzie zaczynają szeptać o nadchodzącej mumii, której przybycie zwiastuje koniec Egiptu… Mose, decydując się na niewyobrażalną zemstę, staje przed wyborem, który zaważy na jego przyszłości.

Czy budzące postrach przepowiednie to tylko legenda, czy rzeczywiste zapowiedzi nadchodzącego zła? Czy mumia, która nawiedza go w koszmarach, jest czymś więcej niż przerażającym snem? Gdy proroctwo kapłanów zaczyna się wypełniać, lud Egiptu odkrywa, że istnieje coś gorszego niż śmierć.

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-959399-9-0
Rozmiar pliku: 2,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Pro­log

Do­tyk chłod­nych, szorst­kich ka­mien­nych scho­dów przy­no­sił ulgę bo­sym sto­pom roz­grza­nym pa­lą­cym słoń­cem Egiptu. Nie po­tra­fił so­bie przy­po­mnieć, ile lat mi­nęło, od­kąd ostatni raz scho­dził tą drogą. Świad­czyły o tym gę­ste białe pa­ję­czyny, spo­wi­ja­jące nie­mal wszystko do­okoła. Miej­sce to było za­ka­zane, do­stępne tylko dla wy­bra­nych, któ­rych imiona szep­tano z trwogą. W pod­ziem­nej kom­na­cie pło­nęły liczne po­chod­nie, a ich nie­spo­kojne świa­tło tań­czyło na ka­mien­nych ścia­nach i mo­nu­men­tal­nych po­są­gach. Każdy z nich przed­sta­wiał po­sta­cie o cia­łach lu­dzi, ale gło­wach sza­kala lub kro­ko­dyla. Mimo tlą­cych się ogniem po­chodni ma­je­sta­tyczna świą­ty­nia to­nęła w pół­mroku, jakby chciała ukryć se­krety, które prze­cho­wy­wała od wie­ków.

Schody pro­wa­dzące w dół były wą­skie i zda­wały się cią­gnąć w nie­skoń­czo­ność, jak gdyby za­pra­szały w cze­lu­ście nie­zgłę­bio­nej ot­chłani. Na ich końcu lśniły ba­seny wy­peł­nione rtę­cią, jej po­wierzch­nia drgała nie­spo­koj­nie, two­rząc mi­go­czące fale. Mo­dły ka­pła­nów uno­siły się w po­wie­trzu ni­czym ciężka, przy­tła­cza­jąca me­lo­dia, mroczna, po­wolna, ba­lan­su­jąca na gra­nicy śpiewu i re­cy­ta­cji. Ze skle­pie­nia świą­tyni zwi­sała mo­siężna klatka, a kruki przy­wią­zane do jej ze­wnętrz­nych krat mio­tały się dziko w prze­ra­że­niu. Trze­po­tały czar­nymi skrzy­dłami z sza­leń­czą de­spe­ra­cją, dzio­bami ude­rza­jąc w me­tal. Zda­wały się prze­czu­wać to, co miało na­dejść.

Obecni w świą­tyni ka­płani na gło­wach mieli ma­ski przed­sta­wia­jące czar­nego sza­kala o dłu­gim py­sku i spi­cza­stych uszach – były one wier­nym od­wzo­ro­wa­niem wi­ze­runku Seta, boga cha­osu i ciem­no­ści. Ich na­gie torsy po­ły­ski­wały w bla­sku po­chodni, ozdo­bione cięż­kimi zło­tymi łań­cu­chami. Z prze­pa­sek bio­dro­wych spły­wały im czarne tka­niny, które po­ru­szały się lekko przy każ­dym ru­chu. Ka­płani ze zło­żo­nymi rę­koma w sku­pie­niu wy­po­wia­dali słowa w za­ka­za­nym ję­zyku, który znany był tylko naj­star­szym i naj­bar­dziej za­ufa­nym ka­pła­nom, gdyż ten, kto umiał nim wła­dać, zdolny był do rze­czy strasz­nych.

Fa­raon zszedł po ka­mien­nych scho­dach i skie­ro­wał się ku bo­gato oświe­tlo­nemu świe­cami oł­ta­rzowi, oto­czo­nemu krę­giem przez ka­pła­nów. Ich twa­rze, ukryte w pół­mroku, zda­wały się nie­ru­chome. Wzrok fa­ra­ona spo­czął na po­są­gach przed­sta­wia­ją­cych bo­gów Egiptu. Czuł na so­bie ich spoj­rze­nia, pełne prze­strogi, jakby ostrze­gały go przed tym, co miało się wy­da­rzyć. Chłód dawno nie­odwie­dza­nej świą­tyni po­woli ustę­po­wał pod na­po­rem cie­płego po­wie­trza, które uno­siło się znad dzie­sią­tek po­chodni i świec pło­ną­cych przed oł­ta­rzem. Wraz z roz­no­szą­cym się cie­płem zmie­niał się za­pach i za­tę­chła woń za­mknię­tego ka­mien­nego po­miesz­cze­nia ustę­po­wała aro­ma­towi pa­lo­nych ziół i ry­tu­al­nych olej­ków.

Fa­raon miał na so­bie ne­mes, kró­lew­skie in­sy­gnium w po­staci cha­rak­te­ry­stycz­nej chu­sty w złoto-nie­bie­skie pasy, sym­bol wła­dzy i bo­skiego po­cho­dze­nia. Gdy zbli­żył się do ka­pła­nów, ci roz­stą­pili się w mil­cze­niu, two­rząc dla niego przej­ście. W po­wie­trzu uno­sił się ciężki za­pach dymu ze świec i ostra woń potu pły­nąca od ka­pła­nów.

Sta­nął przed oł­ta­rzem, na któ­rym le­żał czło­wiek z rę­kami skrzy­żo­wa­nymi na piersi, jego mar­twe ciało owi­nięte było w ban­daże. Fa­raon spoj­rzał w lewo, gdzie na drew­nia­nym stole stały zdo­bione mie­dziane misy. W każ­dej z nich sta­ran­nie uło­żono or­gany, wy­cią­gnięte już z ciała nie­bosz­czyka i sta­ran­nie oczysz­czone. Kruki prze­raź­liwe kra­kały, nie­które ze stra­chu pró­bo­wały od­dzio­bać so­bie nogi.

Fa­raon spoj­rzał na głów­nego ka­płana. Ten­stał nie­opo­dal, trzy­ma­jąc w rę­kach ciężką czarną księgę i dźwi­ga­jąc ją, jakby wa­żyła wię­cej niż wszyst­kie se­krety, które skry­wała. Jej oprawa lśniła zło­tymi zdo­bie­niami, a aura przed­miotu zda­wała się wy­wo­ły­wać w oto­cze­niu nie­uchwytny nie­po­kój. Ta­jem­ni­cza księga mo­gła zo­stać otwarta je­dy­nie spe­cjal­nym klu­czem.

– Czy wszystko go­towe? – spy­tał fa­raon z głową unie­sioną wy­soko, uka­zu­jąc złoto i ko­lo­rowe ka­mie­nie wi­szące na jego szyi.

– We­dle twej woli, pa­nie – od­parł nie­pew­nie stary ka­płan.

– I do­brze, bo wola moja jest nad in­nymi wy­soko, jak niebo jest wy­soko nad zie­mią. – Fa­raon oparł dłoń na ciele za­ban­da­żo­wa­nego nie­bosz­czyka i po­ło­żył na nim czarny szty­let z ka­mie­niem przy­twier­dzo­nym do rę­ko­je­ści.

– Mój pa­nie, je­śli po­zwo­lisz – wtrą­cił ka­płan z wa­ha­niem. Jego słowa były le­dwo sły­szalne wśród kra­ka­nia i ło­po­ta­nia skrzy­deł pta­ków. – Czyż pew­nyś swych de­cy­zji, o pa­nie? Mu­sisz wie­dzieć, że gdy to się po­wie­dzie, nie bę­dzie już od­wrotu. Ten czło­wiek do­ko­ny­wał okrop­nych czy­nów za ży­cia, a o jego okru­cień­stwie mówi się w kra­jach na za­cho­dzie. To nie­roz­ważne, by prze­pro­wa­dzać na nim ry­tuał od­ro­dzo­nych. Gdy się wy­bu­dzi, nie bę­dzie je­dy­nie dłu­go­wieczny, bę­dzie mógł umrzeć, lecz śmierć nie bę­dzie wieczną, al­bo­wiem po­wróci, gdy ciało bę­dzie na to go­towe. W świe­cie umar­łych bę­dzie ist­niał obok nie­uś­pio­nych, a to zna­czy…

– Da­ruj mi czcze ga­da­nie, bo mó­wisz do mnie jak głu­piec – prze­rwał mu fa­raon. – I niech to, co tu się sta­nie, nie ciąży na twym su­mie­niu. Nad­cho­dzą nowe czasy, o ja­kich lu­dowi Egiptu na­wet się nie śniło. Przed stwo­rze­niem wy­stę­puje znisz­cze­nie. A ci, któ­rych bo­go­wie po­sta­no­wią oszczę­dzić, uj­rzą nowy świat! – Cof­nął się o kilka kro­ków i skrzy­żo­wał ręce na piersi. – Stary świat zo­sta­nie za­lany ze­psutą krwią, która wdarła się w ra­miona Egiptu. A imię tych, któ­rzy tego do­ko­nali, bę­dzie wy­ryte w ka­mie­niu i na ustach lu­dzi po wieki – uniósł rękę przed sie­bie – gdyż czasu już brak i tej chwili zmar­no­wać nam nie wolno. Na­stęp­nej spo­sob­no­ści już nie bę­dzie. Roz­po­czy­naj­cie!

Ka­płan z trwogą spoj­rzał na po­zo­sta­łych zgro­ma­dzo­nych, dzie­lą­cych jego obawy. Na­stęp­nie za­jął po­zy­cję i po­pra­wił czarną księgę.

Za­czął czy­tać.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij