Muzyka serca - ebook
Muzyka serca - ebook
Lysandros Drakakis umawia się z piękną pianistką Rio Armstrong, która jest przyjaciółką jego siostry – Xeny. Z niewiadomych powodów Rio nie przychodzi na spotkanie i zrywa z nim znajomość. Spotykają się po paru tygodniach przy łóżku Xeny, która uległa wypadkowi. W jej rekonwalescencji może pomóc obecność bliskich osób, dlatego Lysandros nakłania Rio, by pojechała z nimi do Grecji. Ma nadzieję, że przy okazji się dowie, z jakiego powodu Rio tak nagle go porzuciła…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-5200-3 |
Rozmiar pliku: | 596 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wiosna w Londynie
Lysandros Drakakis uważnie obserwował Rio Armstrong, kobietę, której pragnął ponad wszystkie inne.
Rio właśnie siadała przy fortepianie i w sali, gdzie miał się odbyć zaplanowany przez Lysandrosa recital dla jego biznesowych partnerów oraz klientów, panowała pełna wyczekiwania cisza. Oczy wszystkich utkwione były w pięknej, wysokiej i smukłej dziewczynie. Czekali na pierwsze dźwięki rozpoczynającego koncert utworu, natomiast Lysandros był w stanie myśleć tylko o jednym – wyobrażał sobie, że trzyma Rio w ramionach i odwzajemnia jej pocałunki, pełne nieopanowanej, dzikiej namiętności, której do tej pory skutecznie stawiała opór.
Przedstawiła ich sobie młodsza siostra Lysandrosa, Xena, która uznała, że doskonale do siebie pasują. Było to dwa miesiące temu i od tamtego dnia Lysandros był idealnym dżentelmenem, który cierpliwie czeka na pierwszy krok damy i w żadnym razie nie narzuca jej szybszego tempa.
Nie był to jego normalny styl działania, lecz od katastrofalnego związku z Kyrą, który zakończył się przed dziesięciu laty, młody mężczyzna pierwszy raz był skłonny wziąć pod uwagę coś więcej niż tylko czysto fizyczną przygodę. Ta nietypowa wstrzemięźliwość miała poważne skutki uboczne – ponieważ jak na razie Lysandros nie posunął się dalej niż pocałunek, w jego głowie bezustannie kłębiły się obrazy nagich ciał ich obojga, splecionych w namiętnym uścisku.
Teraz także, patrząc, jak smukłe palce Rio wydobywają pierwsze tony utworu z fortepianu, zamknął oczy, starając się uspokoić pożądanie.
Rio już na samym początku ich znajomości ostrzegła go, że ma ustalone z góry zobowiązania koncertowe i że poświęca kilka godzin dziennie na grę, lecz ostatnio posługiwała się tymi okolicznościami jako wymówką, dlaczego nie jest gotowa, by rozwinąć i pogłębić ich związek. Lysandros miał jednak nadzieję, że gdy nadejdzie lato i sezon koncertowy dobiegnie końca, uda mu się porwać Rio do jego rodzinnej Grecji, a kiedy już się tam znajdą, ich romans rozkwitnie jak kwiaty na jego wyspie.
Przez salę przetoczyła się fala gromkich oklasków, przywołując go do rzeczywistości. Rio podniosła się z miejsca i złożyła publiczności ukłon, dziękując za uznanie serdecznym uśmiechem. Była wschodzącą gwiazdą w świecie muzyki klasycznej i takie kameralne występy pozwalały jej obdarzać radością nowych słuchaczy.
Goście powoli opuszczali salę, zmierzając do hotelowej restauracji lub baru. Lysandros ruszył w stronę czarnego fortepianu, przy którym Rio właśnie zbierała nuty zagranych utworów. Gdy podniosła wzrok i posłała mu uśmiech, był prawie gotów uwierzyć, że to ona, jak twierdziła Xena, pomoże mu przezwyciężyć niewiarę w miłość, którą utwierdziła w nim jego była narzeczona.
– Wspaniała rozrywka, mój drogi – szorstki głos Samuela Adrewsa, z którym Lysandros niedawno podpisał niezwykle lukratywny kontrakt na produkcję dziesięciu luksusowych jachtów, wyrwał młodego człowieka z zamyślenia.
– Bardzo się cieszę. – Spojrzał na klienta i pośpiesznie przeniósł wzrok na Rio, prawie gotową do wyjścia. – Przepraszam na chwilę…
Chciał jej koniecznie powiedzieć, jak cudownie grała i, oczywiście, umówić się na kolację. Teraz nic innego nie miało dla niego znaczenia. Za kilka dni leciał do Grecji, gdzie przez następnych parę tygodni miał napięty grafik spotkań i negocjacji, i dopiero tego ranka w pełni dotarło do niego, że będzie bardzo tęsknił za Rio. Była to zupełnie nowa jakość emocji dla mężczyzny, który w ostatnich dziesięciu latach zmieniał kobiety jak rękawiczki.
Rio popatrzyła na niego ze zmysłowym, a jednocześnie nieśmiałym uśmiechem, który do końca przekonał go, że czas, który planował spędzić z nią w Grecji, był dokładnie tym, czego pragnął i potrzebował.
– Byłaś wspaniała – powiedział, podchodząc do fortepianu. – Grałaś przepięknie, jak zawsze.
Podziwiał ją, pełną gracji i niezwykle elegancką w długiej czarnej sukni z jednym ramieniem obnażonym, a drugim ozdobionym czarnym ramiączkiem z marszczonego jedwabiu. Włosy miała upięte na karku w luźny kok, który wydał mu się wyjątkowo seksowny.
Rio pozbierała ostatnie kartki z nutami i przycisnęła je do piersi.
– Dziękuję. – Jej brązowe oczy rozbłysły uśmiechem.
W jej głosie wychwycił lekką, prawie zalotną nutę i przez głowę przemknęła mu myśl, że może wreszcie uda mu się przełamać jej rezerwę. Może w końcu uda mu się posiąść tę niewinną piękność…
– Czy te komplementy oznaczają, że zapraszasz mnie dziś na kolację? – spytała.
Podszedł bliżej, opanowany pragnieniem, by jej dotknąć, delikatnie odsunął kosmyk włosów z jej czoła i kciukiem uniósł ku sobie jej podbródek. Przez chwilę patrzył jej prosto w oczy, a potem musnął wargi lekkim pocałunkiem.
– Oczywiście – odparł. – Zwłaszcza że pod koniec tygodnia muszę lecieć do Grecji.
– Już pod koniec tygodnia? – Uniosła brwi. – Tak szybko?
– Tak, agape mou, tak szybko.
Chciał chwycić ją w ramiona i całować tak długo, aż dzieląca ich bariera zniknie bez śladu.
– Muszę spotkać się teraz z Hansem, dyrygentem orkiestry symfonicznej, z którą mam odbyć parę koncertów. Chce omówić ze mną kilka fragmentów, ale później będę wolna. – Na moment zawiesiła głos. – Wolna i gotowa spędzić z tobą każdą sekundę tych ostatnich nocy…
– Ostatnich nocy? – powtórzył powoli.
Nie mógł nie zauważyć intensywnego rumieńca, który oblał jej policzki. Oparła dłoń na jego ramieniu, nie odrywając wzroku od jego twarzy. Nie miał pojęcia, czy zdaje sobie sprawę, jakim poddaje go torturom.
– Chcę być z tobą tej nocy – powiedziała. – Całą noc.
– Jesteś tego pewna? – zapytał.
Chciał, żeby wiedziała, że on może poczekać, że rozumie, że nie jest to coś, co ona traktuje lekko. I że nie ma nic przeciwko temu, by dostosować się do jej tempa.
– Całkowicie.
W jej głosie nie było cienia wahania i teraz Lysandros nie miał już żadnych wątpliwości, że za parę godzin ta piękna, owiana aurą niewinności kobieta będzie należeć do niego.
Pocałował ją, pozwalając jej poznać smak swojego namiętnego pożądania, a gdy odpowiedziała z nie mniejszym entuzjazmem, z trudem się odsunął, powstrzymując szalone pragnienie.
– Zrobię wszystko, by dzisiejsza noc była dla ciebie wyjątkowa, agape mou.
– Wystarczy mi, że będę z tobą. – Rio zarumieniła się i mocniej przycisnęła do piersi nuty. – Ale najpierw muszę załatwić sprawy zawodowe. Wiesz, jak ciężkiej pracy wymaga od nas Hans, zresztą ty też chciałeś przecież mieć parę chwil dla swoich gości, prawda?
Patrzył za nią, gdy odchodziła lekkim, sprężystym krokiem. Przystanęła na moment i obejrzała się z uśmiechem. Lysandros pomyślał, że być może Xena miała rację – może rzeczywiście jego zaręczyny z Rio były jedynie kwestią czasu.
Rio kręciło się w głosie na myśl o tym, co ją czeka wieczorem. Wiedziała już, że odda samą siebie i swoje dziewictwo mężczyźnie, który był dla niej wszystkim. U jego boku czuła, że naprawdę żyje. Zdawała sobie sprawę, że Lysandrosowi nie chodzi o długotrwały, stabilny związek, lecz mimo tego chciała być właśnie z nim.
Pchnęła drzwi dużej sali, w której odbywały się próby, i ruszyła w stronę fortepianu, słuchając, jak stukot obcasów odbija się echem od ścian. Hansowi zależało, by przejrzeć z nią fragmenty paru utworów, które mieli zagrać w czasie ostatnich koncertów przed zakończeniem sezonu. Przyszła na spotkanie za wcześnie, ale dzięki temu miała teraz szansę przećwiczyć kilka fraz.
Nie przebrała się w mniej oficjalny strój, ponieważ chciała jak najszybciej odbyć rozmowę z dyrygentem i wrócić do Lysandrosa. Usiadła przy instrumencie, nie mogąc przestać myśleć o pocałunkach ukochanego, i z mocno bijącym sercem zaczęła grać. Kiedy skończyła, całe jej ciało pulsowało pragnieniem czekających ją przeżyć. Zamknęła oczy i siedziała nieruchomo, z dłońmi splecionymi na kolanach.
– Ależ to było piękne – usłyszała za plecami głos Hansa.
Gwałtownie wciągnęła powietrze i odwróciła się, niezadowolona, że zakłócił jej prywatność w tak szczególnej chwili. Poczuła się dziwnie odsłonięta i bezbronna – Hans był świadkiem, jak dała upust swoim emocjom, jak przelała w muzykę całą swoją tęsknotę, pragnienie i pożądanie.
– Trzeba było dać mi znać, że tu jesteś – rzuciła z rozdrażnieniem.
– I zepsuć tak niezwykłą chwilę? – Mężczyzna omiótł wzrokiem jej ciało. – Wyglądałaś tak kusząco i grałaś tak namiętnie…
Podszedł bliżej i Rio pierwszy raz w życiu ogarnęło uczucie dziwnego lęku. Odór alkoholu otaczał Hansa niczym gęsta chmura, nie podobał jej się ani wyraz jego oczu, ani dość czytelny podtekst uwag na temat jej gry.
– Pokażesz mi te fragmenty, które chciałeś omówić? – Rio postanowiła przywrócić sytuacji właściwe proporcje.
– Zagraj coś dla mnie. – Ton głosu Hansa sugerował, że wie, że wcześniej grała dla kogoś innego.
Dla Lysandrosa.
Spróbowała opanować narastające zdenerwowanie. Odwróciła się na taborecie i zajęła porządkowaniem nut, świadoma, że Hans stoi tuż obok niej. Spojrzała w ogromne wykuszowe okno, przez które widać było piękny park, budzący się wiosną do życia. W lecie alejkami zawsze spacerowali ludzie, ale w tej chwili w parku nie było żywej duszy.
– Zagraj to. – Hans przechylił się nad jej ramieniem, kładąc jedną kartę na wierzchu.
Zagraj, powiedziała sobie Rio. Zacznij grać, wtedy on na pewno się odsunie.
Wzięła głęboki oddech, lekko oparła palce na klawiszach i po paru sekundach zaczęła grać. Z początku dźwięki wydawały jej się pozbawione emocji i wyrazu, ale powoli, mimo że dyrygent wciąż stał tuż za jej plecami, rozluźniła się i muzyka zabrzmiała bardziej naturalnie.
Po zakończeniu utworu Rio wbiła wzrok w klawisze, nie śmiejąc spojrzeć na Hansa. Kiedy jego dłoń spoczęła na jej nagim ramieniu, zesztywniała gwałtownie. Odwróciła się powoli i spojrzała na jego rękę. Powinna zerwać się z miejsca i odsunąć, nie była jednak w stanie tego zrobić.
Najwyraźniej wziął jej bezruch za przyzwolenie, bo jego ręka powędrowała niżej, ku jej piersiom, i dopiero wtedy Rio szarpnęła się do tyłu, tylko po to, by zderzyć się z twardymi mięśniami Hansa.
– Przestań! – rzuciła ostro. – Co robisz?!
Próbowała się podnieść, lecz on uwięził ją między swoim ciałem i ramieniem, zaciskając palce wokół jej piersi.
– Daję ci to, czego chciałaś – powiedział twardym, zmienionym głosem.
Jego twarz znajdowała się teraz tak blisko, że Rio z obrzydzeniem odwróciła głowę, starając się nie wdychać oparów przetrawionego alkoholu.
– Nie, nie chcę! – Zaczęła się szarpać, ale Hans przytrzymał ją drugą ręką.
– Nie bądź taka nieśmiała, złotko – zamruczał. – Wiem, że właśnie tego pragniesz…
Rio ogarnęły mdłości. Musiała przerwać ten koszmar. Musiała uciec.
Odepchnęła się od fortepianu, wysyłając w powietrze ostry, niemelodyjny brzęk klawiszy. Udało jej się wstać, chociaż wysokie obcasy bynajmniej tego nie ułatwiały. Wreszcie uwolniła się z ramion Hansa, była jednak w tak wielkim szoku, że zamiast rzucić się do ucieczki, stała nieruchomo, dysząc jak w gorączce.
Zbyt późno uświadomiła sobie swój błąd. Dyrygent bez wahania przycisnął ją do fortepianu i zaczął brutalnie całować, nie zważając na jej rozpaczliwe próby wyrwania się z jego objęć. Jednym ruchem podciągnął jej suknię do góry i chwycił jej udo.
Trzask rozdzieranego materiału pobudził Rio do działania.
– Puść mnie! – krzyknęła.
Nie miała najmniejszych szans. Hans rzucił ją na klawiaturę i przywarł wargami do jej zlanej zimnym potem szyi.
– Przestań!
– Co tu się dzieje?! – Inny głos zmieszał się z jej jękiem.
Gdy Hans ją puścił, bezwładnie osunęła się na podłogę i stamtąd obserwowała, jak dwóch innych członków orkiestry odciąga napastnika na bok.
Wszystko razem trwało najwyżej dwie minuty, ale wstrząśniętej Rio wydawało się, że jej cierpienie ciągnęło się godzinami. Objęła ramionami taboret, na którym wcześniej siedziała, zupełnie jakby nagle znalazła się wśród wzburzonych fal i musiała znaleźć oparcie, by się nie pogrążyć w morskiej toni.
Jak przez gęstą mgłę docierały do niej odgłosy szarpaniny i gniewne oskarżenia Hansa. Jak mógł twierdzić, że to ona go sprowokowała? Jak mógł powtarzać, że wszystko to było jej winą?
Na policzkach czuła gorące łzy. Jak mogło spotkać ją coś tak strasznego?
– Coś cię boli? Już go tu nie ma, nie bój się.
Łagodny głos kobiety skłonił Rio do podniesienia głowy. Lękliwie rozejrzała się dookoła.
– Dzięki Bogu – wyjąkała. – Boję się myśleć, co by się stało, gdybyście się nie pojawili…
– Co za drań! – Nieznajoma pokręciła głową. – Całe szczęście, że ktoś popełnił błąd i dwa razy zarezerwował salę na tę samą godzinę, no i że byli ze mną Philip i Josh! Tak czy inaczej, teraz nie musisz się już niczego obawiać, moja droga. Zaraz przyjedzie policja, ten potwór trafi do więzienia i nigdy więcej nie wyrządzi nikomu krzywdy.
– Jak to? – Rio spojrzała na nią rozszerzonymi z przerażenia oczami.
– Policji będzie potrzebne twoje zeznanie. Naturalnie złożysz je, kiedy będziesz w stanie to zrobić.
– Policji? – powtórzyła bezmyślnie.
– Tak. Wezwałam ich, gdy Philip i Josh odciągali od ciebie Hansa.
W głosie starszej kobiety zabrzmiała nutka satysfakcji i Rio uśmiechnęła się słabo, wreszcie uświadamiając sobie, kto pośpieszył jej na ratunek. Miała przed sobą Judith Jones, znaną dyrygentkę, która przed kilkoma dniami dołączyła do zespołu.
Rio spróbowała dźwignąć się na nogi i gdy przód jej sukni opadł na bok, jęknęła cicho.
– Moja suknia…
Judith przytuliła ją serdecznie.
– To nieważne, skarbie – powiedziała. – Liczy się tylko to, że znaleźliśmy cię na czas.
Rio żałośnie pociągnęła nosem. Dopiero teraz w pełni dotarło do niej, co ją mogło spotkać.
– Gdybyście się spóźnili o parę minut…
– Ale zdążyliśmy – kojącym tonem przerwała jej Judith. – Złożysz zeznania i wyjdziemy stąd.
– Tak. – Rio drżąco wciągnęła powietrze.
– Zabiorę cię do siebie, co ty na to? Wolę sama się tobą zaopiekować, no, chyba że w domu ktoś na ciebie czeka. Nie powinnaś być teraz sama.
– Tak – ze smutkiem powtórzyła Rio.
Jak mogłaby pójść teraz na spotkanie z Lysandrosem? Jak mogłaby spędzić z nim noc? Nie wyobrażała sobie nawet, by była w stanie opowiedzieć mu, co się stało.
– Jest ktoś, kto mógłby ci towarzyszyć? – spytała Judith.
– Nie.
– W takim razie przenocujesz u mnie, nie ma problemu.
Rio podziękowała Judith bladym uśmiechem. Powinna śpiesznym krokiem iść teraz na spotkanie z Lysandrosem. Tej nocy miała odkryć radość płynącą z oddania się mężczyźnie, ale jak mogłaby teraz to zrobić… Czuła, że nigdy więcej nie pozwoli nikomu się dotknąć, nawet temu, w którym prawie się zakochała.