My Best Friend's Dad - ebook
My Best Friend's Dad - ebook
Gorąca i uzależniająca relacja z dużą różnicą wieku. Zuza to przebojowa i atrakcyjna dwudziestoletnia studentka administracji. Półsierota, znienawidzona przez własnego ojca. Ma jednak przy sobie dobrą duszyczkę, swoją najlepszą przyjaciółkę. To z Alą odreagowuje problemy, to z nią dzieli się cierpieniem. Nie ma rodzeństwa, ale gdyby mogła zdecydować, jaka miałaby być jej siostra, byłaby kopią przyjaciółki. Przemek to mężczyzna przed czterdziestką, wiceprezes wielkiego banku. Gdy urodziła się Ala, miał zaledwie osiemnaście lat. Poczuwając się do odpowiedzialności, założył rodzinę. Mimo ciągłych nieporozumień z żoną i córką stara się naprawić ich skomplikowane relacje. Los chciał, że Zuza poznała ojca Ali. Od pierwszych chwil narodziło się między nimi uczucie. Początkowo próbowali z tym walczyć, ale pożądanie okazało się zbyt silne. Ulegli. Raz, drugi, a potem już nie potrafili przestać. To nie tylko historia o z góry skazanej na niepowodzenie historii miłosnej, lecz także doskonały przykład pięknej przyjaźni wystawionej na ciężką próbę i trudnych, często zaniedbanych relacji rodzinnych. Czy Zuzkę i Przemka czeka happy end? Czy różnica wieku stanie się barierą nie do przejścia? A może Zuza zrezygnuje z szalonej i bardzo intensywnej relacji na rzecz przyjaźni, której tak wiele zawdzięcza?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8290-396-6 |
Rozmiar pliku: | 2,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41Rozdział 1
To samo miejsce, ten sam barman i to ten sam gówniany nastrój.
– No dobra, dziewczyny. Moje stałe klientki. – Uśmiechnął się szeroko. – Co słychać tym razem?
Kamil, bo tak miał na imię barman, był wysokim brunetem o pięknych niebieskich oczach, którymi obie byłyśmy zauroczone. Nie, nic z tych rzeczy. Nic za tym nie szło. Żadna z nas się do niego nie dobrała. Czy próbowałyśmy? Jasne, że tak, tyle że był obrzydliwie szczęśliwym narzeczonym, nie mając przy tym nawet trzydziestu lat.
– Znowu to samo – zaczęła, jojcząc, Ala.
Kamil podparł się na łokciach i spojrzał na nią ze współczuciem.
– Matka drze się na ojca, ojciec drze się na nią, a mnie mają gdzieś. – Upiła łyk drinka z sokiem pomarańczowym. – A, nie, przepraszam. – Zaśmiała się krzywo, unosząc ręce. – Ostatnio matka zapytała, czy zrobić mi przelew. Wspaniałomyślna kobieta.
Kamil zwiesił głowę, aby ukryć uśmiech błąkający się na jego twarzy. W sumie mnie też to rozbawiło, ale starałam się wspierać przyjaciółkę, więc zaproponowałam toast.
– I za tę jej wspaniałomyś… myś… myś… tfu… za jej zajebistość wypijmy – wybełkotałam w końcu.
Stuknęłyśmy się szklankami i upiłyśmy po sporym łyku.
– Zabijacie mnie – skomentował to Kamil.
Pokręcił głową rozczarowany, wyprostował się, a potem i spojrzał w kierunku faceta, który właśnie go wołał.
– Muszę lecieć do klientów. Jak coś, wołajcie. I wolniej pijcie – poprosił twardo. – Jestem dzisiaj sam na zmianie. Nie mam czasu, aby holować was do domu.
– Jasna sprawa, żołnierzu. – Zasalutowałam mu. – Dzisiaj kulturalnie.
Pokręcił ponownie głową, zarzucił na ramię ścierkę, po czym podszedł do gościa po drugiej stronie baru, aby przyjąć zamówienie. Odprowadziłam go wzrokiem, a potem przeniosłam spojrzenie na przyjaciółkę. Wpatrywała się we mnie ze współczuciem.
– A jak twój stary? Odzywał się?
Ciężkim westchnięciem podsumowałam moje gówniane życie rodzinne. Życie, które prawie w ogóle nie istniało.
– Musiałby najpierw znaleźć czas.
Upiłam łyk drinka. Pozwoliłam alkoholowi przyjemnie palić mój przełyk, gdy w gardle poczułam ciążącą gulę. Zwiesiłam głowę i zacisnęłam zęby. Nie mogłam się rozkleić, pozwolić sobie na chwilę słabości. Choć moja przyjaciółka oglądała mnie w różnych stanach.
– Młoda żonka zajmuje mu go nadto – kontynuowałam. – Usilnie pracują nad dziedzicem godnym przejęcia jego browaru, którego ja nie jestem godna – wyjaśniłam, ponownie sięgając po drinka.
Mój ojciec był baronem w branży alkoholowej. W głównej mierze były to piwa, ale planował wejście na rynek alkoholi wysokoprocentowych. Nie wnikałam w szczegóły. Po co miałam to robić, skoro nie traktował mnie poważnie i otwarcie zapowiedział, że nie mam na co liczyć? Ani na pracę, ani tym bardziej na spadek. Z czego więc się utrzymywałam? Przesyłał mi jakieś ochłapy ledwo wystarczające na opłacenie mieszkania w Warszawie. Żyłam z oszczędności i spadku po zmarłej pięć lat wcześniej matce.
– Jeszcze niepoczęty, a już ustawiony – burknęła Ala. – To wypijmy też za niego – zaproponowała, unosząc szklankę.
Wypiłyśmy jeszcze po jednym drinku. Zaczęło szumieć mi w głowie, po ciele rozchodziło się przyjemne ciepło. Wspaniałe uczucie, które ostatnio dodawało mi skrzydeł. Które pomagało się nie dołować. Pomagało nie nienawidzić ojca i nie tęsknić za mamą.
– Dam ci stówę za loda.
Padło zdanie brzęczące mi za uchem. Odwróciłam głowę i zobaczyłam stojącego przed nami faceta. Był wysoki, dobrze ubrany i całkiem przystojny. Pewność siebie wręcz od niego biła. Tyle że on nie patrzył mnie, lecz na Alę. Tę śmiałą propozycję skierował właśnie do niej.
– Co? – pisnęła, mrużąc oczy.
Facet się zaśmiał, po czym doprecyzował:
– Loda, laskę, gałę. Jakkolwiek to nazywasz, słonko.
Ala spojrzała na mnie zdezorientowana, dopytując się:
– On serio to powiedział?
Automatycznie przytaknęłam głową. W jednej chwili na jej twarzy dostrzegłam wściekłość. Przeniosła wzrok na mężczyznę i huknęła jak z armaty.
– Ani za stówę, ani za dwie. Spadaj stąd, frajerze.
Facet nie dawał za wygraną, wręcz go to bawiło. Być może lubił niedostępne. Ala była dla niego zatem wyzwaniem. Zbliżył się do niej i wyciągnął rękę przed siebie. Zamierzał założyć jej kosmyk włosów za ucho, lecz szybka reakcja Ali go powstrzymała. Strąciła rękę, a potem zerwała się na równe nogi.
– Mała, nie bądź taka. – Gość próbował na nią wpłynąć. Dotknął jej ramienia, na co Ala wkurzyła się jeszcze bardziej.
Znałam ją, dlatego jej nie pomagałam. Stałam biernie z boku, kątem oka dostrzegając obserwującego nas w oddali Kamila. Dlaczego on również nie interweniował? Bo podobnie jak ja był przekonany, że Ala panuje nad sytuacją. Mimo młodego wieku była hardą osóbką, niedającą sobie w kaszę dmuchać.
Cóż, wpływ kochającej ją rodzinki.
– Zabieraj łapy! – wrzasnęła na niego. – Czy ja wyglądam na dziwkę? Chcesz loda, zatrzymaj się przy ekspresówce. Spierdalaj stąd.
– Świętoszka – rzucił, mierząc ją z góry na dół.
Ona robiła podobnie. Również mu się przyglądała. Po chwili prychnęła.
– Patrz na niego – zwróciła się do mnie.
Zrobiłam, o co prosiła, spojrzałam na faceta, który przeniósł wzrok na mnie, zaskoczony, jakby wcześniej nie zarejestrował mojej obecności. Przyglądałam mu się, ale nie zauważyłam nic niepokojącego.
– A żonka wie, że tu jesteś? – Wskazała na jego dłoń.
Zmrużyłam oczy, próbując dopatrzeć się obrączki. Pomrugałam kilkukrotnie, ale to nie pomogło. Nadal nie widziałam na palcu mężczyzny złotego krążka. Może byłam zbyt pijana? Może alkohol zaburzał mi ostrość widzenia?
– Zdjąłeś ją i schowałeś do tylnej kieszeni? – zgadywała.
Facet w jednej sekundzie pobladł, odwrócił się i odszedł.
– Widziałaś go? – zwróciła się do mnie, odprowadzając go wzrokiem. – Skurwiel – rzuciła, siadając na hokerze. – Miał odcisk po obrączce – wyjaśniła. – Może nie jestem świętoszką, ale nie jestem też kurwą, która rozbija małżeństwa. Nigdy tego nie zrobię. Nie będę tą drugą.
Przyjrzałam się jej uważnie. Jej reakcja była dziwna. Nigdy tak do tego nie podchodziła, a przynajmniej nie mówiła o tym głośno. Byłyśmy młode, bawiłyśmy się życiem. Robiłyśmy wiele rzeczy, tych niegrzecznych przede wszystkim.
– Wszystko okej? – dopytałam się, widząc, jak łapczywie opróżnia szklankę. – Może już pójdziemy?
– Tak. – Zeszła z krzesła. – Straciłam ochotę na zabawę.
Przywołałam Kamila, podsunęłam w jego stronę kartę, aby uregulować rachunek.
Czekając na finalizację transakcji, obserwowałam Alę. Coś było nie tak. Coś się w niej zmieniło. Zabrałam kartę i schowałam ją do portfela.
Pożegnałyśmy się z Kamilem, a potem opuściłam bar, trzymając przyjaciółkę pod ramię.
– Może przenocujesz dzisiaj u mnie? – zapytała, kiedy szłyśmy na postój taksówek.
– No nie wiem. Twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko?
Nigdy nie byłam u Ali w domu, co za tym idzie – nigdy nie poznałam jej starych. Pamiętałam tylko ich imiona i to, że zbyt często się kłócą.
– Przecież oni mnie nie zauważają – wyjaśniła smutno. – Nie zauważą i ciebie. – Wzruszyła ramionami. – Jutro sobota, pewnie pojadą do dziadków na działkę.
– Ty nie jedziesz z nimi?
– Nie przepadam za dziadkami od strony matki. Poza tym, jutro ma być gorąco… właśnie. – Klasnęła w dłonie. W jednej chwili wróciła stara Ala. Rozpromieniona i radosna. – Tym bardziej u mnie nocujesz – zdecydowała za mnie. – Przecież możemy urządzić sobie cały dzień przy basenie. Że też nie pomyślałam wcześniej. Ten alkohol zabija mi szare komórki.
– Macie basen? – zdziwiłam się i na moment przystanęłam.
– No jasne. Co moja matka robiłaby całe dnie? – Wzruszyła ramionami. – No raczej nie szydełkuje.
Wsiadłyśmy do taksówki, Ala podała adres, a kierowca bez słowa zawiózł nas do celu. Gdy wjeżdżaliśmy na posesję jej domu, opadła mi szczęka. Okej, mój ojciec również był majętnym człowiekiem, ale to? To przebiło moje najśmielsze oczekiwania.
Wysiadłam z auta i rozejrzałam się po okolicy. Mimo że był środek nocy oświetlenie wokół domu pomogło mi dostrzec piękno tego budynku. Niczym pałac, ogromny i wielki. Przed wejściem stała fontanna i rosły ozdobne przystrzyżone drzewka.
Gdy ja podziwiałam dom, Ala płaciła taksówkarzowi. Nawet nie zakodowałam, kiedy odjechał.
– Tak, wiem. Robi wrażenie – powiedziała, stając obok mnie. – Przepych aż bije po oczach. Resztę zobaczysz jutro. Chodźmy.
Weszłyśmy do środka, nie włączając światła. Drogę oświetlałyśmy sobie telefonem. Zamarłam, kiedy dotarły do mnie jakieś krzyki. Zatrzymałam się jednak, bo to nie były krzyki, tylko jęki. Otworzyłam usta zupełnie zaskoczona. Nie, ja byłam zażenowana. To były odgłosy towarzyszące zbliżeniom. Tak, ktoś właśnie się pieprzył za ścianą.
Zaraz, skoro Ala była jedynaczką….
– Nie przejmuj się nimi. Tak jest prawie codziennie – skomentowała, ciągnąc mnie za rękę w głąb domu.
Nie była ani trochę zażenowana jękami swojej matki.
…to znaczy, że to byli jej starzy.
– Jezu… Czy oni? – dopytałam się o oczywiste.
– A, no tak, zapomniałam wspomnieć – zbyła temat, jakby to była błahostka. Nadal nie mogłam w to uwierzyć. – Seksem załatwiają wszystkie problemy. A że kłócą się często… rozumiesz.
Na samą myśl o moim ojcu z Moniką, jego drugą żoną, zbierało mi się na wymioty.
– Ile lat ma twój ojciec?
Może to było nie na miejscu, ale słysząc jęki jej matki, pomyślałam, że musi być w tym naprawdę niezły.
– Oboje mają po trzydzieści osiem lat. Zrobili mnie, kiedy byli gówniarzami. I tylko dlatego się pobrali. I tylko dlatego jeszcze są razem.
Ala otworzyła drzwi do swojego pokoju i zniknęła za nimi. Stałam zaskoczona i zdezorientowana.
– Trzydziestoośmiolatek? – zapytałam siebie. – No nieźle.
Nie wiedziałam dlaczego, ale jej ojciec w jednej chwili wydał mi się niezwykle ciekawym człowiekiem. Wiek, aktywność seksualna… Chciałam czym prędzej poznać sprawcę tego nocnego hałasu.