My, Sarmaci - ebook
Rzeczpospolita od morza do morza. Spichlerz Europy. Husaria. Szlacheckie przywileje. Anarchia. Konstytucja 3 maja. Rozbiory. Historia Rzeczypospolitej Obojga Narodów pełna jest mitów i klisz. Dzięki tej książce poznasz uroki i trudy życia szlachcica-Sarmaty.
Rzeczpospolita Obojga Narodów to z jednej strony ogromne i silne państwo powstrzymujące muzułmanów pod Wiedniem, a z drugiej kraj pogrążony w kryzysie, który znika z mapy na 123 lata. To miejsce niezwykłej tolerancji religijnej, a jednocześnie ksenofobii i megalomanii. Z politycznie konserwatywną szlachtą i próbami reformy państwa.
Rosnące w XVI wieku w siłę państwo polsko-litewskie potrzebowało wielkiej opowieści sięgającej starożytności, dzięki której dorówna kraj zachodnioeuropejskim. Mit sarmacki mógł spełnić to zadanie. Z pomocą przyszedł Jan Długosz, który – korzystając z mapy starożytnego uczonego z Aleksandrii – połączył dwa mity: Sarmatów i Lecha. Z czasem sarmatyzm stał się obowiązującą ideologią kraju.
W literaturze, sztuce i przestrzeni publicznej szlachta jest albo idealizowana (zwykle przedstawiana jako honorowi rycerze bez skazy) albo demonizowana (pyszni opoje i awanturnicy utożsamiający wszystkie siedem grzechów głównych naraz). Jak jednak wyglądała rzeczywistość szlachty Rzeczypospolitej? Skąd wzięły się obowiązujące mity? Jak kształcili się Sarmaci? Co jedli w szlacheckich folwarkach? Dlaczego strój szlachecki stał się synonimem polskości? I czy faktycznie trzema najczęstszymi przyczynami zgonów polskich szlachciców były Bóg, Honor, Ojczyzna?
| Kategoria: | Literatura faktu |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-68380-22-4 |
| Rozmiar pliku: | 6,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W świadomości historycznej współczesnych Polaków okres nowożytny, liczony od panowania Zygmunta Starego (1506–1548) do końca rządów Stanisława Augusta (1764–1795), kojarzy się z kilkoma pojęciami: Rzeczpospolita od morza do morza, spichlerz Europy, husaria, szlacheckie przywileje, anarchia, Konstytucja 3 maja, powstanie kościuszkowskie, rozbiory. Opowieści o historii Rzeczypospolitej w epoce nowożytnej skupiają się na szlachcie, choć stanowiła ona zaledwie 8 procent ludności państwa. Grupa więc to nieliczna, ale to jej ideologia doprowadziła do tego, że szlachta stała się na tyle silna, by stworzyć własną kulturę (także polityczną) – taką, która zapisała się na kartach europejskiej historii i która jest utożsamiana z polskim narodem, który wykształcił się XIX wieku.
Już u progu tego stulecia, tuż po upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów, w literaturze, malarstwie, a w XX wieku również w filmach, a także w przestrzeni publicznej szlachta była i jest albo idealizowana (zwłaszcza przedstawiana jako rycerze bez skazy), albo demonizowana (szlachcice jako popełniający niemal wszystkie siedem grzechów głównych: pyszni, chciwi, hulacy, zazdrośnicy, opoje, awanturnicy). Z jednej bowiem strony pamiętamy o sielskości, idylli Soplicowa z Pana Tadeusza czy uosobieniu wszystkich cnót w postaci chociażby Jana Skrzetuskiego z Ogniem i mieczem, dla którego najważniejsze były trzy wartości: Bóg, honor, ojczyzna. Z drugiej strony jeden z jego kompanów – Onufry Zagłoba – jawi się jako nigdy nieodmawiający kielicha, rubaszny Sarmata, który co chwilę zmienia opowieść o pochodzeniu własnego herbu i który chętnie mówi o swojej waleczności, ale do boju rusza tylko dlatego, że nie chce źle wypaść w oczach reszty szlacheckiej braci. Z jednej strony patrioci, zamierzający reformować upadające państwo, z drugiej – zdrajcy ojczyzny, których symbolem w Polsce stali się Janusz i Bogusław Radziwiłłowie w czasie wojny polsko-szwedzkiej zwanej potopem. Takie przeciwstawne sobie przykłady wyobrażeń o szlachcie można by mnożyć.
Zupełnie nowy obraz Rzeczypospolitej Obojga Narodów otrzymaliśmy w 1670, satyrze, która podzieliła pasjonatów historii na dwa obozy. Pierwszy, który nie godzi się na – jak twierdzi – „zohydzanie” szlachty i „plucie” na nią, na jej kulturę, w tym religijną, z którą często obóz ten się identyfikuje, jak również na zakłamania przeszłości (jakbyśmy mieli do czynienia z dokumentem historycznym, a nie serialem komediowym). Drugi, który w całym tym iście angielskim humorze, nierzadko uwspółcześnionych problemach, dostrzega w Sarmatach człowieka podobnego do nas: zawistnego wobec sąsiada, lubiącego się czasem wywyższać, tolerancyjnego, ale tylko do pewnego stopnia...
Który zatem obraz szlachty jest prawdziwy? Każdy po trochu. Wytwory kultury ukształtowały w nas spojrzenie na dzieje Rzeczypospolitej, które z czasem przekształciło się w posługiwanie się stereotypami. Historia Rzeczypospolitej szlacheckiej – jak często się ów okres w dziejach Polski słusznie nazywa – jawi się jako pełna sprzeczności: silne, rozwinięte państwo panowania dwóch Zygmuntów z dynastii Jagiellonów kontra trzeci rozbiór Rzeczypospolitej i zniknięcie z mapy świata na czas 123 lat zaborów; tolerancja religijna kontra ksenofobia i megalomania; próby reformowania państwa kontra szlachecki konserwatyzm. Rzeczywistość państwa polsko-litewskiego nie była jednak albo czarna, albo biała; była wypełniona gamą szarości, ale też mitami, które szlachta często sama tworzyła, a które i my dziś – nie zawsze zdając sobie sprawę, że to tylko mity – kultywujemy.1
Rzeczpospolita – najpotężniejsze państwo na świecie?
Pomnię ja przed laty,
Że w Polsce żaden nie był w pieniądze bogaty.
Kmieca to rzecz naonczas patrzać rolej była,
A szlachta się rycerskim rzemięsłem bawiła .
Tymci Polska urosła, a granice swoje
Rozściągnęła szeroko między morza dwoje.
Przytoczony fragment poematu zatytułowanego Satyr albo dziki mąż autorstwa Jana Kochanowskiego z 1564 roku odwołuje się do powszechnego w świadomości społecznej mitu Polski rozciągającej się od morza do morza, mitu mającego rozbudzać wyobraźnię na temat tego, jak potężnym państwem była niegdyś nasza ojczyzna. Potężnym nie tylko terytorialnie, lecz także gospodarczo, militarnie, kulturowo. Tworzący w XVI stuleciu – określanym jako złoty wiek w dziejach Polski – Kochanowski chętnie gloryfikował ówczesną wielkość państwa pod władzą Jagiellonów. W rzeczywistości jednak Rzeczpospolita nie rozciągała się od morza do morza – nigdy bowiem nie udało się jej zająć wybrzeża Morza Czarnego.
Johann Georg Schreiber, Reise Charte durch das Königreich Polen mit allen darzu gehörigen Laendern, Lipsk około 1749, Biblioteka Narodowa.
Nie bez powodu użyłam słowa „Rzeczpospolita”, a nie jak zazwyczaj słyszymy: Polska, choć i taką nazwę na państwo polsko-litewskie można w źródłach z epoki nowożytnej znaleźć. Precyzyjniejsze jednak niż mówienie o Polsce, o polskiej historii, polskiej kulturze, rozbiorach Polski jest mówienie o Rzeczypospolitej. Nie powinniśmy bowiem zapominać, że Litwa była częścią naszego państwa – częścią o takim samym znaczeniu. Nie została przecież przez nas podbita i włączona w nasze granice. Korona Królestwa Polskiego i Wielkie Księstwo Litewskie były ze sobą połączone od 1385 roku. Wówczas tylko unią personalną, czyli osobą władcy: króla polskiego i wielkiego księcia litewskiego Władysława Jagiełły. Przez kolejne dekady związek tych dwóch państw był albo osłabiany, albo umacniany, czasem nawet działo się to – trochę paradoksalnie – jednocześnie. Na mocy unii podpisanej w Horodle w 1413 roku z jednej strony bowiem stwierdzono, że wielkim księciem litewskim będzie inna osoba niż król polski, co miało gwarantować Litwinom dużą autonomię, z drugiej zaś strony – część katolickich bojarów litewskich przyjęła wówczas polskie herby, asymilując się z polską szlachtą.
Najpełniejsze zacieśnienie relacji między Polską a Litwą nastąpiło dzięki zawarciu unii realnej w Lublinie 1 lipca 1569 roku. Połączenie Korony Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego było finałem długiego procesu politycznego. Od tej daty aż do trzeciego rozbioru w 1795 roku państwem polsko-litewskim rządziła jedna osoba: król polski, będący jednocześnie wielkim księciem litewskim. Powstała Rzeczpospolita Obojga Narodów: ze wspólnym władcą, ze wspólnym herbem prezentującym Orła i Pogoń, z jednym sejmem, jedną walutą i taką samą polityką zagraniczną. Dzięki zapisom unii szlachta – zarówno koronna, jak i litewska – mogła nabywać ziemie i osiedlać się na terenie całej Rzeczypospolitej. Zachowano jednak pewne odrębności: urzędy, wojsko, skarb i sądownictwo. Oficjalne języki również się różniły. W Koronie przyjęto łacinę i polski, podczas gdy na Litwie był to ruski.
W 1569 roku powstało rozległe terytorialnie państwo, zajmujące 867 tysięcy kilometrów kwadratowych. Po podpisaniu rozejmu z Moskwą w 1618 roku (a następnie pokoju w roku 1634) osiągnęło ono największy w swojej historii rozmiar – prawie milion kilometrów kwadratowych. Było wówczas największym państwem Europy, z liczbą ludności około 10 milionów mieszkańców. Tereny etnicznie polskie, zamieszkiwane przez mniej więcej 50 procent ludności Rzeczypospolitej, zajmowały około 1/3 wielkości całego państwa. Mniej więcej taką samą powierzchnię miało Wielkie Księstwo Litewskie, w którym gęstość zaludnienia była jednak o wiele mniejsza. Polacy i Litwini, a raczej mieszkańcy Korony oraz Księstwa, po unii lubelskiej mieli być równi. Byli, ale tylko na papierze. Na długo przed zawarciem unii w 1569 roku dochodziło do zgrzytów między reprezentantami obu państw. Wynikały one głównie z odmiennych doświadczeń: w Królestwie Polskim szlachta od lat umacniała swoją pozycję polityczną, w Wielkim Księstwie Litewskim u progu XVI stulecia od szlachty odgradzało się (nawet pod kątem prawnym) możnowładztwo (katolickie), podczas gdy na Rusi przywileje otrzymywali kniaziowie (prawosławni). Wiadomo było, że jeden zapis prawny nie doprowadzi do natychmiastowego poczucia równości wśród zróżnicowanej szlachty nowo powstałej Rzeczypospolitej. Z czasem szlachta litewska zaczęła się wyzwalać spod możnowładczej hegemonii i przyjmować hasła ideologiczne polskiej szlachty – wolności i równości – oraz uznawać je za obowiązujące także w Wielkim Księstwie.
Powstały w 1569 roku na mapie Europie nowy twór: Rzeczpospolita polsko-litewska, był wspólną przestrzenią dla wielu narodów (choć słowo „naród” jest tu dalekie od współczesnego pojęcia) i wielu wyznań. Najważniejsze były trzy narodowości: Polacy, Rusini i Litwini. Od stuleci zamieszkiwały one swoje terytoria, miały własne tradycje i kulturę. Kultura polska była kształtowana przez wpływy łacińskie (zachodnioeuropejskie), ruska zaś – przez wpływy bizantyńskie. Litwini mieli nieco krótszą historię, ale czerpiącą z dwóch kultur: chrześcijaństwo dotarło tam bowiem zarówno od strony Polski, jak i Rusi, a ekspansja Litwinów na ziemie ruskie mogła powodować przyjmowanie ruskich kultury i języka w ich państwie. Na wschodzie Rzeczypospolitej Obojga Narodów najliczebniejsze społeczności różniły się więc pod względem kultury, ale przecież całe państwo polsko-litewskie było zamieszkiwane przez wiele narodowości, często identyfikujących się z konkretnym wyznaniem. Ogólnie rzecz ujmując, byli to: głównie katoliccy Polacy, katoliccy, protestanccy i prawosławni Litwini, prawosławni Rusini, a do tego liczne mniejszości: protestanccy Niemcy (przede wszystkim w Gdańsku, Toruniu, Elblągu), Ormianie (należący do Kościoła katolickiego, lecz z własną hierarchią), wyznający religię mojżeszową Żydzi, muzułmańscy Tatarzy, Karaimi (uznający tylko Stary Testament), Włosi, Szkoci, menonici i inni przybysze z Europy Zachodniej. Różne narodowości, różne wyznania, różne języki, obyczaje, zróżnicowany wygląd (zarówno cechy fizyczne, jak i ubiór). Prawdziwy tygiel kulturowy, który przez lata funkcjonował bez większych, ogólnopaństwowych skandali, choć bliskie współżycie tak zróżnicowanych grup doprowadzało do lokalnych konfliktów. W wyniku tego synkretyzmu powstał jedyny w swoim rodzaju twór, na pograniczu łacińskiej Europy i pośrednio Orientu, wpływów kultury zachodniej oraz (coraz silniejszych od drugiej połowy XVII wieku) orientalnych.
Już od XIV, XV wieku szlachta z terenów polsko-litewskich integrowała się dzięki polonizacji tej mieszkającej w Wielkim Księstwie i na Rusi. Polonizacja polegała głównie na przeniesieniu polskiego modelu ustrojowego i politycznego, bo szlachta litewska i ruska wiedziała, że dzięki temu mogła wzrosnąć jej pozycja na arenie zarówno lokalnej, jak i ogólnopaństwowej. Przejmowanie wzorców zachowań, ideologii czy kultury politycznej dokonywało się właściwie przy okazji. W drugiej połowie XVI wieku większość szlacheckich rodów litewskich była już kulturowo i językowo spolonizowana, choć jednocześnie podkreślały one poczucie odrębności Wielkiego Księstwa Litewskiego od Królestwa Polskiego. Jeszcze wcześniej – w XIV i XV wieku – część rodów litewskich uległa rutenizacji. Na ziemiach ukrainnych – włączonych do Korony – proces polonizacji następował intensywnie po 1569 roku do mniej więcej lat trzydziestych XVII wieku. Coraz częściej i szybciej porzucano tu język ruski i religię prawosławną (zostawali przy nich chłopi i mieszczanie, co tym bardziej pokazuje podział stanowy społeczeństwa). Polonizacji sprzyjały nie tylko nadania ziemskie, lecz także odbywane przez Rusinów studia (zarówno w Krakowie, jak i w Europie Zachodniej), bywanie na dworze królewskim, szczególnie zaś koligacje między rodami magnackimi i szlacheckimi Korony, Litwy i Rusi.
Mimo zapewnień o równości w zapisach unii przez cały okres nowożytny, zwłaszcza zaś na krótko przed 1569 rokiem, dochodziło do animozji głównie między Koroniarzami a Litwinami. Najbardziej znana dyskusja na papierze odbyła się między Stanisławem Orzechowskim a Augustynem Rotundusem Mieleskim w ich pracach – obu wydanych w 1564 roku. Orzechowski w utworze Quincunx określił Litwę jako „kraj niewolniczy” (w znaczeniu: bez takich wolności/przywilejów, jakie miała szlachta w kraju nad Wisłą). Nie godził się również na zrównanie Wielkiego Księstwa z Polską, która – w jego mniemaniu – powinna Litwą rządzić. W odpowiedzi na takie tezy Mieleski w Rozmowie Polaka z Litwinem przekonywał, że Korona i Litwa to państwa równorzędne, że Litwini chcą być z Polakami, też pragną wolności. Mimo zawarcia unii lubelskiej Litwini często nie czuli się takimi samymi obywatelami jak polscy szlachcice. Sami jednak w XVII wieku do tego partykularyzmu (czasem nawet separatyzmu) dążyli (głównie ze względów politycznych), a jednocześnie zależało im na unifikacji z Koroną w zrównaniu praw szlacheckich – by litewska średnia szlachta mogła się skutecznie opierać rodzącej się, a później zdobywającej coraz większe znaczenie rodzimej magnaterii. Pod koniec XVII wieku językiem urzędowym Wielkiego Księstwa został język polski, ale nie oznaczało to wcale, że litewscy szlachcice porzucili swoje korzenie i czuli się Polakami. Szlachta – czy to polska, czy litewska – identyfikowała się ze swoimi ojczyznami: zarówno z całą Rzecząpospolitą, jak i tą mniejszą, lokalną: Koroną lub Księstwem.
Państwo polsko-litewskie (choć jeszcze nie Rzeczpospolita Obojga Narodów) bezsprzecznie rozkwitło w XVI stuleciu, często określanym jako złoty wiek, w dobie panowania dwóch ostatnich Jagiellonów: Zygmunta Starego i Zygmunta Augusta. Dziś co prawda mamy trochę wyidealizowany obraz tego okresu, jego potęgi, bezpieczeństwa, dostatku, choć z pewnością trzeba przyznać, że był on jednym z najlepszych (jeśli nie najlepszym) dla rozwoju państwa. Na ów rozkwit złożyło się kilka czynników: głównie gospodarczych i kulturalnych (i trzeba pamiętać, że bez jednych nie byłoby drugich). Pierwsze z nich ściśle wiązały się z koniunkturą gospodarczą na zboże pochodzące z Rzeczypospolitej w Europie Zachodniej. Nie można jednak uznać – jak byśmy tego chcieli i jak się nas o tym przekonuje od pierwszych lat edukacji – że Rzeczpospolita przez cały okres nowożytny była „spichlerzem Europy”. Czy w ogóle nim była? Jak w zasadzie doszło do tego, że płody rolne znad Wisły nagle stały się na Zachodzie tak popularne?
Popyt na polskie zboże w drugiej połowie XVI stulecia wynikał przede wszystkim z ochłodzenia klimatu. To zaś doprowadziło do mniejszej spławności rzek europejskich, którymi transportowano płody rolne oraz drewno, bo rzeki były po prostu dłużej skute lodem. Problemy transportowe nie okazały się wszak jedynymi – w wyniku ochłodzenia klimatu drastycznie zmniejszały się zapasy żywności. Te niedobory szczególnie dotkliwie odczuwano w rozwijających się Niderlandach. Ich położenie sprawiło, że szybko znalazły rozwiązanie problemu: zamiast ruchu śródlądowego postawiono na handel morski, dzięki któremu z portów Morza Bałtyckiego mogło napływać zboże – towar, którego w państwie polsko-litewskim było pod dostatkiem. Gdy szlachta zauważyła rosnący popyt, skupiła się na maksymalizacji zbiorów, czyli przede wszystkim w coraz większym stopniu wycinała lasy, by pozyskać jak największe tereny uprawne, a przy okazji uzyskać wyższe dochody ze sprzedawanego drewna i produktów przemysłu drzewnego (chociażby popiołu). Zboże przybyłe z Gdańska zlikwidowało niedobory w Niderlandach. Co więcej, nadmiar zboża tamtejsza ludność eksportowała – z odpowiednim zyskiem oczywiście – na południe Europy. Gdy jednak spojrzymy na liczby odnoszące się do konsumpcji rocznej zboża w całej Europie, okaże się, że produkt znad Wisły stanowił niski odsetek: w drugiej połowie XVI wieku nie więcej niż 2,5 procent globalnej produkcji, co mogło zaspokoić potrzeby od 500 tysięcy do miliona osób (podczas gdy ludność Europy na początku XVI wieku szacuje się na mniej więcej 100 milionów), więc Rzeczpospolita nie była głównym żywicielem Starego Kontynentu. Skąd zatem przekonanie o „spichlerzu Europy”? Przede wszystkim ze szlacheckiej megalomanii, głównie siedemnastowiecznej. Szlachta lubowała się bowiem w przekonaniu, że Europa bez jej upraw umrze z głodu. Przez lata powtarzane słowa i ilość spławianego zboża (imponująca – ale tylko bez porównania europejskiego zapotrzebowania) zaczęły się ugruntowywać w powszechnej świadomości i podbijać ego... również nasze współczesne. Należy jednak zweryfikować tezę i spojrzeć na liczby: z jednej strony zapotrzebowanie Europy, z drugiej – możliwości Rzeczypospolitej. Byliśmy co najwyżej spichlerzem Niderlandów, które nie tylko przetrwały dzięki towarom z gdańskiego portu, lecz także rozkwitły dzięki eksportowi nadwyżek zboża.
Oparcie finansów szlachty czy w ogóle gospodarki państwa wyłącznie na eksporcie zboża i płodów rolnych musiało się skończyć ekonomicznym fiaskiem. W Rzeczypospolitej nie tworzono manufaktur, ponieważ wierzono, że europejski popyt na zboże znad Wisły pozostanie niezmienny. W serialu 1670 Jan Paweł Adamczewski doskonale kwituje tę sytuację słowami: „Nasza szlachecka gospodarka polega na tym, że eksportujemy zboże na Zachód, a dobra luksusowe sprowadzamy. Dzięki temu nie musimy rozwijać technologii”. Ten brak rozwoju gospodarczego kraju odbił się na jego finansach, te zaś na funkcjonowaniu całego państwa.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------