Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

My, Sarmaci - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
7 maja 2025
3192 pkt
punktów Virtualo

My, Sarmaci - ebook

Rzeczpospolita od morza do morza. Spichlerz Europy. Husaria. Szlacheckie przywileje. Anarchia. Konstytucja 3 maja. Rozbiory. Historia Rzeczypospolitej Obojga Narodów pełna jest mitów i klisz. Dzięki tej książce poznasz uroki i trudy życia szlachcica-Sarmaty.

Rzeczpospolita Obojga Narodów to z jednej strony ogromne i silne państwo powstrzymujące muzułmanów pod Wiedniem, a z drugiej kraj pogrążony w kryzysie, który znika z mapy na 123 lata. To miejsce niezwykłej tolerancji religijnej, a jednocześnie ksenofobii i megalomanii. Z politycznie konserwatywną szlachtą i próbami reformy państwa.

Rosnące w XVI wieku w siłę państwo polsko-litewskie potrzebowało wielkiej opowieści sięgającej starożytności, dzięki której dorówna kraj zachodnioeuropejskim. Mit sarmacki mógł spełnić to zadanie. Z pomocą przyszedł Jan Długosz, który korzystając z mapy starożytnego uczonego z Aleksandrii połączył dwa mity: Sarmatów i Lecha. Z czasem sarmatyzm stał się obowiązującą ideologią kraju.

W literaturze, sztuce i przestrzeni publicznej szlachta jest albo idealizowana (zwykle przedstawiana jako honorowi rycerze bez skazy) albo demonizowana (pyszni opoje i awanturnicy utożsamiający wszystkie siedem grzechów głównych naraz). Jak jednak wyglądała rzeczywistość szlachty Rzeczypospolitej? Skąd wzięły się obowiązujące mity? Jak kształcili się Sarmaci? Co jedli w szlacheckich folwarkach? Dlaczego strój szlachecki stał się synonimem polskości? I czy faktycznie trzema najczęstszymi przyczynami zgonów polskich szlachciców były Bóg, Honor, Ojczyzna?

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68380-22-4
Rozmiar pliku: 6,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przed­mowa

W świa­do­mo­ści hi­sto­rycz­nej współ­cze­snych Po­la­ków okres no­wo­żytny, li­czony od pa­no­wa­nia Zyg­munta Sta­rego (1506–1548) do końca rzą­dów Sta­ni­sława Au­gu­sta (1764–1795), ko­ja­rzy się z kil­koma po­ję­ciami: Rzecz­po­spo­lita od mo­rza do mo­rza, spi­chlerz Eu­ropy, hu­sa­ria, szla­chec­kie przy­wi­leje, anar­chia, Kon­sty­tu­cja 3 maja, po­wsta­nie ko­ściusz­kow­skie, roz­biory. Opo­wie­ści o hi­sto­rii Rze­czy­po­spo­li­tej w epoce no­wo­żyt­nej sku­piają się na szlach­cie, choć sta­no­wiła ona za­le­d­wie 8 pro­cent lud­no­ści pań­stwa. Grupa więc to nie­liczna, ale to jej ide­olo­gia do­pro­wa­dziła do tego, że szlachta stała się na tyle silna, by stwo­rzyć wła­sną kul­turę (także po­li­tyczną) – taką, która za­pi­sała się na kar­tach eu­ro­pej­skiej hi­sto­rii i która jest utoż­sa­miana z pol­skim na­ro­dem, który wy­kształ­cił się XIX wieku.

Już u progu tego stu­le­cia, tuż po upadku Rze­czy­po­spo­li­tej Obojga Na­ro­dów, w li­te­ra­tu­rze, ma­lar­stwie, a w XX wieku rów­nież w fil­mach, a także w prze­strzeni pu­blicz­nej szlachta była i jest albo ide­ali­zo­wana (zwłasz­cza przed­sta­wiana jako ry­ce­rze bez skazy), albo de­mo­ni­zo­wana (szlach­cice jako po­peł­nia­jący nie­mal wszyst­kie sie­dem grze­chów głów­nych: pyszni, chciwi, hu­lacy, za­zdro­śnicy, opoje, awan­tur­nicy). Z jed­nej bo­wiem strony pa­mię­tamy o siel­sko­ści, idylli So­pli­cowa z Pana Ta­de­usza czy uoso­bie­niu wszyst­kich cnót w po­staci cho­ciażby Jana Skrze­tu­skiego z Ogniem i mie­czem, dla któ­rego naj­waż­niej­sze były trzy war­to­ści: Bóg, ho­nor, oj­czy­zna. Z dru­giej strony je­den z jego kom­pa­nów – Onu­fry Za­głoba – jawi się jako ni­gdy nie­odma­wia­jący kie­li­cha, ru­baszny Sar­mata, który co chwilę zmie­nia opo­wieść o po­cho­dze­niu wła­snego herbu i który chęt­nie mówi o swo­jej wa­lecz­no­ści, ale do boju ru­sza tylko dla­tego, że nie chce źle wy­paść w oczach reszty szla­chec­kiej braci. Z jed­nej strony pa­trioci, za­mie­rza­jący re­for­mo­wać upa­da­jące pań­stwo, z dru­giej – zdrajcy oj­czy­zny, któ­rych sym­bo­lem w Pol­sce stali się Ja­nusz i Bo­gu­sław Ra­dzi­wił­ło­wie w cza­sie wojny pol­sko-szwedz­kiej zwa­nej po­to­pem. Ta­kie prze­ciw­stawne so­bie przy­kłady wy­obra­żeń o szlach­cie można by mno­żyć.

Zu­peł­nie nowy ob­raz Rze­czy­po­spo­li­tej Obojga Na­ro­dów otrzy­ma­li­śmy w 1670, sa­ty­rze, która po­dzie­liła pa­sjo­na­tów hi­sto­rii na dwa obozy. Pierw­szy, który nie go­dzi się na – jak twier­dzi – „zo­hy­dza­nie” szlachty i „plu­cie” na nią, na jej kul­turę, w tym re­li­gijną, z którą czę­sto obóz ten się iden­ty­fi­kuje, jak rów­nież na za­kła­ma­nia prze­szło­ści (jak­by­śmy mieli do czy­nie­nia z do­ku­men­tem hi­sto­rycz­nym, a nie se­ria­lem ko­me­dio­wym). Drugi, który w ca­łym tym iście an­giel­skim hu­mo­rze, nie­rzadko uwspół­cze­śnio­nych pro­ble­mach, do­strzega w Sar­ma­tach czło­wieka po­dob­nego do nas: za­wist­nego wo­bec są­siada, lu­bią­cego się cza­sem wy­wyż­szać, to­le­ran­cyj­nego, ale tylko do pew­nego stop­nia...

Który za­tem ob­raz szlachty jest praw­dziwy? Każdy po tro­chu. Wy­twory kul­tury ukształ­to­wały w nas spoj­rze­nie na dzieje Rze­czy­po­spo­li­tej, które z cza­sem prze­kształ­ciło się w po­słu­gi­wa­nie się ste­reo­ty­pami. Hi­sto­ria Rze­czy­po­spo­li­tej szla­chec­kiej – jak czę­sto się ów okres w dzie­jach Pol­ski słusz­nie na­zywa – jawi się jako pełna sprzecz­no­ści: silne, roz­wi­nięte pań­stwo pa­no­wa­nia dwóch Zyg­mun­tów z dy­na­stii Ja­giel­lo­nów kon­tra trzeci roz­biór Rze­czy­po­spo­li­tej i znik­nię­cie z mapy świata na czas 123 lat za­bo­rów; to­le­ran­cja re­li­gijna kon­tra kse­no­fo­bia i me­ga­lo­ma­nia; próby re­for­mo­wa­nia pań­stwa kon­tra szla­checki kon­ser­wa­tyzm. Rze­czy­wi­stość pań­stwa pol­sko-li­tew­skiego nie była jed­nak albo czarna, albo biała; była wy­peł­niona gamą sza­ro­ści, ale też mi­tami, które szlachta czę­sto sama two­rzyła, a które i my dziś – nie za­wsze zda­jąc so­bie sprawę, że to tylko mity – kul­ty­wu­jemy.1

Rzecz­po­spo­lita – naj­po­tęż­niej­sze pań­stwo na świe­cie?

Po­mnię ja przed laty,

Że w Pol­sce ża­den nie był w pie­nią­dze bo­gaty.

Kmieca to rzecz na­on­czas pa­trzać ro­lej była,

A szlachta się ry­cer­skim rze­mię­słem ba­wiła .

Tymci Pol­ska uro­sła, a gra­nice swoje

Roz­ścią­gnęła sze­roko mię­dzy mo­rza dwoje.

Przy­to­czony frag­ment po­ematu za­ty­tu­ło­wa­nego Sa­tyr albo dziki mąż au­tor­stwa Jana Ko­cha­now­skiego z 1564 roku od­wo­łuje się do po­wszech­nego w świa­do­mo­ści spo­łecz­nej mitu Pol­ski roz­cią­ga­ją­cej się od mo­rza do mo­rza, mitu ma­ją­cego roz­bu­dzać wy­obraź­nię na te­mat tego, jak po­tęż­nym pań­stwem była nie­gdyś na­sza oj­czy­zna. Po­tęż­nym nie tylko te­ry­to­rial­nie, lecz także go­spo­dar­czo, mi­li­tar­nie, kul­tu­rowo. Two­rzący w XVI stu­le­ciu – okre­śla­nym jako złoty wiek w dzie­jach Pol­ski – Ko­cha­now­ski chęt­nie glo­ry­fi­ko­wał ów­cze­sną wiel­kość pań­stwa pod wła­dzą Ja­giel­lo­nów. W rze­czy­wi­sto­ści jed­nak Rzecz­po­spo­lita nie roz­cią­gała się od mo­rza do mo­rza – ni­gdy bo­wiem nie udało się jej za­jąć wy­brzeża Mo­rza Czar­nego.

Jo­hann Georg Schre­iber, Re­ise Charte durch das Köni­gre­ich Po­len mit al­len da­rzu ge­höri­gen La­en­dern, Lipsk około 1749, Bi­blio­teka Na­ro­dowa.

Nie bez po­wodu uży­łam słowa „Rzecz­po­spo­lita”, a nie jak za­zwy­czaj sły­szymy: Pol­ska, choć i taką na­zwę na pań­stwo pol­sko-li­tew­skie można w źró­dłach z epoki no­wo­żyt­nej zna­leźć. Pre­cy­zyj­niej­sze jed­nak niż mó­wie­nie o Pol­sce, o pol­skiej hi­sto­rii, pol­skiej kul­tu­rze, roz­bio­rach Pol­ski jest mó­wie­nie o Rze­czy­po­spo­li­tej. Nie po­win­ni­śmy bo­wiem za­po­mi­nać, że Li­twa była czę­ścią na­szego pań­stwa – czę­ścią o ta­kim sa­mym zna­cze­niu. Nie zo­stała prze­cież przez nas pod­bita i włą­czona w na­sze gra­nice. Ko­rona Kró­le­stwa Pol­skiego i Wiel­kie Księ­stwo Li­tew­skie były ze sobą po­łą­czone od 1385 roku. Wów­czas tylko unią per­so­nalną, czyli osobą władcy: króla pol­skiego i wiel­kiego księ­cia li­tew­skiego Wła­dy­sława Ja­giełły. Przez ko­lejne de­kady zwią­zek tych dwóch państw był albo osła­biany, albo umac­niany, cza­sem na­wet działo się to – tro­chę pa­ra­dok­sal­nie – jed­no­cze­śnie. Na mocy unii pod­pi­sa­nej w Ho­ro­dle w 1413 roku z jed­nej strony bo­wiem stwier­dzono, że wiel­kim księ­ciem li­tew­skim bę­dzie inna osoba niż król pol­ski, co miało gwa­ran­to­wać Li­twi­nom dużą au­to­no­mię, z dru­giej zaś strony – część ka­to­lic­kich bo­ja­rów li­tew­skich przy­jęła wów­czas pol­skie herby, asy­mi­lu­jąc się z pol­ską szlachtą.

Naj­peł­niej­sze za­cie­śnie­nie re­la­cji mię­dzy Pol­ską a Li­twą na­stą­piło dzięki za­war­ciu unii re­al­nej w Lu­bli­nie 1 lipca 1569 roku. Po­łą­cze­nie Ko­rony Kró­le­stwa Pol­skiego i Wiel­kiego Księ­stwa Li­tew­skiego było fi­na­łem dłu­giego pro­cesu po­li­tycz­nego. Od tej daty aż do trze­ciego roz­bioru w 1795 roku pań­stwem pol­sko-li­tew­skim rzą­dziła jedna osoba: król pol­ski, bę­dący jed­no­cze­śnie wiel­kim księ­ciem li­tew­skim. Po­wstała Rzecz­po­spo­lita Obojga Na­ro­dów: ze wspól­nym władcą, ze wspól­nym her­bem pre­zen­tu­ją­cym Orła i Po­goń, z jed­nym sej­mem, jedną wa­lutą i taką samą po­li­tyką za­gra­niczną. Dzięki za­pi­som unii szlachta – za­równo ko­ronna, jak i li­tew­ska – mo­gła na­by­wać zie­mie i osie­dlać się na te­re­nie ca­łej Rze­czy­po­spo­li­tej. Za­cho­wano jed­nak pewne od­ręb­no­ści: urzędy, woj­sko, skarb i są­dow­nic­two. Ofi­cjalne ję­zyki rów­nież się róż­niły. W Ko­ro­nie przy­jęto ła­cinę i pol­ski, pod­czas gdy na Li­twie był to ru­ski.

W 1569 roku po­wstało roz­le­głe te­ry­to­rial­nie pań­stwo, zaj­mu­jące 867 ty­sięcy ki­lo­me­trów kwa­dra­to­wych. Po pod­pi­sa­niu ro­zejmu z Mo­skwą w 1618 roku (a na­stęp­nie po­koju w roku 1634) osią­gnęło ono naj­więk­szy w swo­jej hi­sto­rii roz­miar – pra­wie mi­lion ki­lo­me­trów kwa­dra­to­wych. Było wów­czas naj­więk­szym pań­stwem Eu­ropy, z liczbą lud­no­ści około 10 mi­lio­nów miesz­kań­ców. Te­reny et­nicz­nie pol­skie, za­miesz­ki­wane przez mniej wię­cej 50 pro­cent lud­no­ści Rze­czy­po­spo­li­tej, zaj­mo­wały około 1/3 wiel­ko­ści ca­łego pań­stwa. Mniej wię­cej taką samą po­wierzch­nię miało Wiel­kie Księ­stwo Li­tew­skie, w któ­rym gę­stość za­lud­nie­nia była jed­nak o wiele mniej­sza. Po­lacy i Li­twini, a ra­czej miesz­kańcy Ko­rony oraz Księ­stwa, po unii lu­bel­skiej mieli być równi. Byli, ale tylko na pa­pie­rze. Na długo przed za­war­ciem unii w 1569 roku do­cho­dziło do zgrzy­tów mię­dzy re­pre­zen­tan­tami obu państw. Wy­ni­kały one głów­nie z od­mien­nych do­świad­czeń: w Kró­le­stwie Pol­skim szlachta od lat umac­niała swoją po­zy­cję po­li­tyczną, w Wiel­kim Księ­stwie Li­tew­skim u progu XVI stu­le­cia od szlachty od­gra­dzało się (na­wet pod ką­tem praw­nym) moż­no­władz­two (ka­to­lic­kie), pod­czas gdy na Rusi przy­wi­leje otrzy­my­wali knia­zio­wie (pra­wo­sławni). Wia­domo było, że je­den za­pis prawny nie do­pro­wa­dzi do na­tych­mia­sto­wego po­czu­cia rów­no­ści wśród zróż­ni­co­wa­nej szlachty nowo po­wsta­łej Rze­czy­po­spo­li­tej. Z cza­sem szlachta li­tew­ska za­częła się wy­zwa­lać spod moż­no­wład­czej he­ge­mo­nii i przyj­mo­wać ha­sła ide­olo­giczne pol­skiej szlachty – wol­no­ści i rów­no­ści – oraz uzna­wać je za obo­wią­zu­jące także w Wiel­kim Księ­stwie.

Po­wstały w 1569 roku na ma­pie Eu­ro­pie nowy twór: Rzecz­po­spo­lita pol­sko-li­tew­ska, był wspólną prze­strze­nią dla wielu na­ro­dów (choć słowo „na­ród” jest tu da­le­kie od współ­cze­snego po­ję­cia) i wielu wy­znań. Naj­waż­niej­sze były trzy na­ro­do­wo­ści: Po­lacy, Ru­sini i Li­twini. Od stu­leci za­miesz­ki­wały one swoje te­ry­to­ria, miały wła­sne tra­dy­cje i kul­turę. Kul­tura pol­ska była kształ­to­wana przez wpływy ła­ciń­skie (za­chod­nio­eu­ro­pej­skie), ru­ska zaś – przez wpływy bi­zan­tyń­skie. Li­twini mieli nieco krót­szą hi­sto­rię, ale czer­piącą z dwóch kul­tur: chrze­ści­jań­stwo do­tarło tam bo­wiem za­równo od strony Pol­ski, jak i Rusi, a eks­pan­sja Li­twi­nów na zie­mie ru­skie mo­gła po­wo­do­wać przyj­mo­wa­nie ru­skich kul­tury i ję­zyka w ich pań­stwie. Na wscho­dzie Rze­czy­po­spo­li­tej Obojga Na­ro­dów naj­li­czeb­niej­sze spo­łecz­no­ści róż­niły się więc pod wzglę­dem kul­tury, ale prze­cież całe pań­stwo pol­sko-li­tew­skie było za­miesz­ki­wane przez wiele na­ro­do­wo­ści, czę­sto iden­ty­fi­ku­ją­cych się z kon­kret­nym wy­zna­niem. Ogól­nie rzecz uj­mu­jąc, byli to: głów­nie ka­to­liccy Po­lacy, ka­to­liccy, pro­te­stanccy i pra­wo­sławni Li­twini, pra­wo­sławni Ru­sini, a do tego liczne mniej­szo­ści: pro­te­stanccy Niemcy (przede wszyst­kim w Gdań­sku, To­ru­niu, El­blągu), Or­mia­nie (na­le­żący do Ko­ścioła ka­to­lic­kiego, lecz z wła­sną hie­rar­chią), wy­zna­jący re­li­gię moj­że­szową Ży­dzi, mu­zuł­mań­scy Ta­ta­rzy, Ka­ra­imi (uzna­jący tylko Stary Te­sta­ment), Włosi, Szkoci, me­no­nici i inni przy­by­sze z Eu­ropy Za­chod­niej. Różne na­ro­do­wo­ści, różne wy­zna­nia, różne ję­zyki, oby­czaje, zróż­ni­co­wany wy­gląd (za­równo ce­chy fi­zyczne, jak i ubiór). Praw­dziwy ty­giel kul­tu­rowy, który przez lata funk­cjo­no­wał bez więk­szych, ogól­no­pań­stwo­wych skan­dali, choć bli­skie współ­ży­cie tak zróż­ni­co­wa­nych grup do­pro­wa­dzało do lo­kal­nych kon­flik­tów. W wy­niku tego syn­kre­ty­zmu po­wstał je­dyny w swoim ro­dzaju twór, na po­gra­ni­czu ła­ciń­skiej Eu­ropy i po­śred­nio Orientu, wpły­wów kul­tury za­chod­niej oraz (co­raz sil­niej­szych od dru­giej po­łowy XVII wieku) orien­tal­nych.

Już od XIV, XV wieku szlachta z te­re­nów pol­sko-li­tew­skich in­te­gro­wała się dzięki po­lo­ni­za­cji tej miesz­ka­ją­cej w Wiel­kim Księ­stwie i na Rusi. Po­lo­ni­za­cja po­le­gała głów­nie na prze­nie­sie­niu pol­skiego mo­delu ustro­jo­wego i po­li­tycz­nego, bo szlachta li­tew­ska i ru­ska wie­działa, że dzięki temu mo­gła wzro­snąć jej po­zy­cja na are­nie za­równo lo­kal­nej, jak i ogól­no­pań­stwo­wej. Przej­mo­wa­nie wzor­ców za­cho­wań, ide­olo­gii czy kul­tury po­li­tycz­nej do­ko­ny­wało się wła­ści­wie przy oka­zji. W dru­giej po­ło­wie XVI wieku więk­szość szla­chec­kich ro­dów li­tew­skich była już kul­tu­rowo i ję­zy­kowo spo­lo­ni­zo­wana, choć jed­no­cze­śnie pod­kre­ślały one po­czu­cie od­ręb­no­ści Wiel­kiego Księ­stwa Li­tew­skiego od Kró­le­stwa Pol­skiego. Jesz­cze wcze­śniej – w XIV i XV wieku – część ro­dów li­tew­skich ule­gła ru­te­ni­za­cji. Na zie­miach ukra­in­nych – włą­czo­nych do Ko­rony – pro­ces po­lo­ni­za­cji na­stę­po­wał in­ten­syw­nie po 1569 roku do mniej wię­cej lat trzy­dzie­stych XVII wieku. Co­raz czę­ściej i szyb­ciej po­rzu­cano tu ję­zyk ru­ski i re­li­gię pra­wo­sławną (zo­sta­wali przy nich chłopi i miesz­cza­nie, co tym bar­dziej po­ka­zuje po­dział sta­nowy spo­łe­czeń­stwa). Po­lo­ni­za­cji sprzy­jały nie tylko nada­nia ziem­skie, lecz także od­by­wane przez Ru­si­nów stu­dia (za­równo w Kra­ko­wie, jak i w Eu­ro­pie Za­chod­niej), by­wa­nie na dwo­rze kró­lew­skim, szcze­gól­nie zaś ko­li­ga­cje mię­dzy ro­dami ma­gnac­kimi i szla­chec­kimi Ko­rony, Li­twy i Rusi.

Mimo za­pew­nień o rów­no­ści w za­pi­sach unii przez cały okres no­wo­żytny, zwłasz­cza zaś na krótko przed 1569 ro­kiem, do­cho­dziło do ani­mo­zji głów­nie mię­dzy Ko­ro­nia­rzami a Li­twi­nami. Naj­bar­dziej znana dys­ku­sja na pa­pie­rze od­była się mię­dzy Sta­ni­sła­wem Orze­chow­skim a Au­gu­sty­nem Ro­tun­du­sem Mie­le­skim w ich pra­cach – obu wy­da­nych w 1564 roku. Orze­chow­ski w utwo­rze Qu­in­cunx okre­ślił Li­twę jako „kraj nie­wol­ni­czy” (w zna­cze­niu: bez ta­kich wol­no­ści/przy­wi­le­jów, ja­kie miała szlachta w kraju nad Wi­słą). Nie go­dził się rów­nież na zrów­na­nie Wiel­kiego Księ­stwa z Pol­ską, która – w jego mnie­ma­niu – po­winna Li­twą rzą­dzić. W od­po­wie­dzi na ta­kie tezy Mie­le­ski w Roz­mo­wie Po­laka z Li­twi­nem prze­ko­ny­wał, że Ko­rona i Li­twa to pań­stwa rów­no­rzędne, że Li­twini chcą być z Po­la­kami, też pra­gną wol­no­ści. Mimo za­war­cia unii lu­bel­skiej Li­twini czę­sto nie czuli się ta­kimi sa­mymi oby­wa­te­lami jak pol­scy szlach­cice. Sami jed­nak w XVII wieku do tego par­ty­ku­la­ry­zmu (cza­sem na­wet se­pa­ra­ty­zmu) dą­żyli (głów­nie ze wzglę­dów po­li­tycz­nych), a jed­no­cze­śnie za­le­żało im na uni­fi­ka­cji z Ko­roną w zrów­na­niu praw szla­chec­kich – by li­tew­ska śred­nia szlachta mo­gła się sku­tecz­nie opie­rać ro­dzą­cej się, a póź­niej zdo­by­wa­ją­cej co­raz więk­sze zna­cze­nie ro­dzi­mej ma­gna­te­rii. Pod ko­niec XVII wieku ję­zy­kiem urzę­do­wym Wiel­kiego Księ­stwa zo­stał ję­zyk pol­ski, ale nie ozna­czało to wcale, że li­tew­scy szlach­cice po­rzu­cili swoje ko­rze­nie i czuli się Po­la­kami. Szlachta – czy to pol­ska, czy li­tew­ska – iden­ty­fi­ko­wała się ze swo­imi oj­czy­znami: za­równo z całą Rze­czą­po­spo­litą, jak i tą mniej­szą, lo­kalną: Ko­roną lub Księ­stwem.

Pań­stwo pol­sko-li­tew­skie (choć jesz­cze nie Rzecz­po­spo­lita Obojga Na­ro­dów) bez­sprzecz­nie roz­kwi­tło w XVI stu­le­ciu, czę­sto okre­śla­nym jako złoty wiek, w do­bie pa­no­wa­nia dwóch ostat­nich Ja­giel­lo­nów: Zyg­munta Sta­rego i Zyg­munta Au­gu­sta. Dziś co prawda mamy tro­chę wy­ide­ali­zo­wany ob­raz tego okresu, jego po­tęgi, bez­pie­czeń­stwa, do­statku, choć z pew­no­ścią trzeba przy­znać, że był on jed­nym z naj­lep­szych (je­śli nie naj­lep­szym) dla roz­woju pań­stwa. Na ów roz­kwit zło­żyło się kilka czyn­ni­ków: głów­nie go­spo­dar­czych i kul­tu­ral­nych (i trzeba pa­mię­tać, że bez jed­nych nie by­łoby dru­gich). Pierw­sze z nich ści­śle wią­zały się z ko­niunk­turą go­spo­dar­czą na zboże po­cho­dzące z Rze­czy­po­spo­li­tej w Eu­ro­pie Za­chod­niej. Nie można jed­nak uznać – jak by­śmy tego chcieli i jak się nas o tym prze­ko­nuje od pierw­szych lat edu­ka­cji – że Rzecz­po­spo­lita przez cały okres no­wo­żytny była „spi­chle­rzem Eu­ropy”. Czy w ogóle nim była? Jak w za­sa­dzie do­szło do tego, że płody rolne znad Wi­sły na­gle stały się na Za­cho­dzie tak po­pu­larne?

Po­pyt na pol­skie zboże w dru­giej po­ło­wie XVI stu­le­cia wy­ni­kał przede wszyst­kim z ochło­dze­nia kli­matu. To zaś do­pro­wa­dziło do mniej­szej spław­no­ści rzek eu­ro­pej­skich, któ­rymi trans­por­to­wano płody rolne oraz drewno, bo rzeki były po pro­stu dłu­żej skute lo­dem. Pro­blemy trans­por­towe nie oka­zały się wszak je­dy­nymi – w wy­niku ochło­dze­nia kli­matu dra­stycz­nie zmniej­szały się za­pasy żyw­no­ści. Te nie­do­bory szcze­gól­nie do­tkli­wie od­czu­wano w roz­wi­ja­ją­cych się Ni­der­lan­dach. Ich po­ło­że­nie spra­wiło, że szybko zna­la­zły roz­wią­za­nie pro­blemu: za­miast ru­chu śród­lą­do­wego po­sta­wiono na han­del mor­ski, dzięki któ­remu z por­tów Mo­rza Bał­tyc­kiego mo­gło na­pły­wać zboże – to­war, któ­rego w pań­stwie pol­sko-li­tew­skim było pod do­stat­kiem. Gdy szlachta za­uwa­żyła ro­snący po­pyt, sku­piła się na mak­sy­ma­li­za­cji zbio­rów, czyli przede wszyst­kim w co­raz więk­szym stop­niu wy­ci­nała lasy, by po­zy­skać jak naj­więk­sze te­reny uprawne, a przy oka­zji uzy­skać wyż­sze do­chody ze sprze­da­wa­nego drewna i pro­duk­tów prze­my­słu drzew­nego (cho­ciażby po­piołu). Zboże przy­byłe z Gdań­ska zli­kwi­do­wało nie­do­bory w Ni­der­lan­dach. Co wię­cej, nad­miar zboża tam­tej­sza lud­ność eks­por­to­wała – z od­po­wied­nim zy­skiem oczy­wi­ście – na po­łu­dnie Eu­ropy. Gdy jed­nak spoj­rzymy na liczby od­no­szące się do kon­sump­cji rocz­nej zboża w ca­łej Eu­ro­pie, okaże się, że pro­dukt znad Wi­sły sta­no­wił ni­ski od­se­tek: w dru­giej po­ło­wie XVI wieku nie wię­cej niż 2,5 pro­cent glo­bal­nej pro­duk­cji, co mo­gło za­spo­koić po­trzeby od 500 ty­sięcy do mi­liona osób (pod­czas gdy lud­ność Eu­ropy na po­czątku XVI wieku sza­cuje się na mniej wię­cej 100 mi­lio­nów), więc Rzecz­po­spo­lita nie była głów­nym ży­wi­cie­lem Sta­rego Kon­ty­nentu. Skąd za­tem prze­ko­na­nie o „spi­chle­rzu Eu­ropy”? Przede wszyst­kim ze szla­chec­kiej me­ga­lo­ma­nii, głów­nie sie­dem­na­sto­wiecz­nej. Szlachta lu­bo­wała się bo­wiem w prze­ko­na­niu, że Eu­ropa bez jej upraw umrze z głodu. Przez lata po­wta­rzane słowa i ilość spła­wia­nego zboża (im­po­nu­jąca – ale tylko bez po­rów­na­nia eu­ro­pej­skiego za­po­trze­bo­wa­nia) za­częły się ugrun­to­wy­wać w po­wszech­nej świa­do­mo­ści i pod­bi­jać ego... rów­nież na­sze współ­cze­sne. Na­leży jed­nak zwe­ry­fi­ko­wać tezę i spoj­rzeć na liczby: z jed­nej strony za­po­trze­bo­wa­nie Eu­ropy, z dru­giej – moż­li­wo­ści Rze­czy­po­spo­li­tej. By­li­śmy co naj­wy­żej spi­chle­rzem Ni­der­lan­dów, które nie tylko prze­trwały dzięki to­wa­rom z gdań­skiego portu, lecz także roz­kwi­tły dzięki eks­por­towi nad­wy­żek zboża.

Opar­cie fi­nan­sów szlachty czy w ogóle go­spo­darki pań­stwa wy­łącz­nie na eks­por­cie zboża i pło­dów rol­nych mu­siało się skoń­czyć eko­no­micz­nym fia­skiem. W Rze­czy­po­spo­li­tej nie two­rzono ma­nu­fak­tur, po­nie­waż wie­rzono, że eu­ro­pej­ski po­pyt na zboże znad Wi­sły po­zo­sta­nie nie­zmienny. W se­rialu 1670 Jan Pa­weł Adam­czew­ski do­sko­nale kwi­tuje tę sy­tu­ację sło­wami: „Na­sza szla­checka go­spo­darka po­lega na tym, że eks­por­tu­jemy zboże na Za­chód, a do­bra luk­su­sowe spro­wa­dzamy. Dzięki temu nie mu­simy roz­wi­jać tech­no­lo­gii”. Ten brak roz­woju go­spo­dar­czego kraju od­bił się na jego fi­nan­sach, te zaś na funk­cjo­no­wa­niu ca­łego pań­stwa.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij