- W empik go
Myśli św. Jana Chryzostoma - ebook
Myśli św. Jana Chryzostoma - ebook
Dokonywanie wyboru „Myśli” świętego Jana Chryzostoma jest zadaniem niełatwym choćby z tego względu, że chciałoby się w tym wyborze uwzględnić przynajmniej wszystkie główne jego dzieła. To zaś jest niemal niepodobieństwem, gdyż dzieł tych jest wprost zdumiewająca obfitość. „Morzem bezbrzeżnym” nazwał jego literacką spuściznę jeden z najświetniejszych znawców literatury greckiej. Dość wspomnieć, że w słynnej „Patrologii greckiej” Migne‘a (na której tekście opieraliśmy wybór niniejszy) obejmuje ona osiemnaście grubych tomów, z których każdy liczy z górą półtora tysiąca stronic... Podziw dla tej imponującej pod każdym względem twórczości piśmienniczej wzrośnie jeszcze bardziej, gdy dowiemy się, że autor ten wziął się do pióra stosunkowo dość późno, licząc lat 27, i że następne lata jego ziemskiego pobytu, aż do chwili, gdy w sześćdziesiątym roku życia dokonał dni swoich, zapełnione były czynną pracą kapłańską, duszpasterską, administracyjną, modlitwą i ascezą, a wreszcie udziałem w sprawach politycznych, połączonym z wieloma trudami, przeciwnościami i niebezpieczeństwami. Dodajmy do tego, że Jan Chryzostom był pod względem fizycznym nader słabowity i że kilkakrotnie poważnie zapadał na zdrowiu. Wszystko to da nam pojęcie o sile geniuszu tego człowieka, na którą się składała: siła rozumu i myśli, siła wielkiego artyzmu a nade wszystko siła nieugiętego charakteru i woli.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7950-799-3 |
Rozmiar pliku: | 304 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dokonywanie wyboru „Myśli“ świętego Jana Chryzostoma jest zadaniem niełatwym choćby z tego względu, że chciałoby się w tym wyborze uwzględnić przynajmniej wszystkie główne jego dzieła. To zaś jest niemal niepodobieństwem, gdyż dzieł tych jest wprost zdumiewająca obfitość. „Morzem bezbrzeżnym“ nazwał jego literacką puściznę jeden z najświetniejszych znawców literatury greckiej. Dość wspomnieć, że w słynnej „Patrologii greckiej“ Migne‘a (na której tekście opieraliśmy wybór niniejszy) obejmuje ona osiemnaście grubych tomów, z których każdy liczy z górą półtora tysiąca stronic...
Podziw dla tej imponującej pod każdym względem twórczości piśmienniczej wzrośnie jeszcze bardziej, gdy dowiemy się, że autor ten wziął się do pióra stosunkowo dość późno, licząc lat 27, i że następne lata jego ziemskiego pobytu, aż do chwili, gdy w sześćdziesiątym roku życia dokonał dni swoich, zapełnione były czynną pracą kapłańską, duszpasterską, administracyjną, modlitwą i ascezą, a wreszcie udziałem w sprawach politycznych, połączonym z wieloma trudami, przeciwnościami i niebezpieczeństwami. Dodajmy do tego, że Jan Chryzostom był pod względem fizycznym nader słabowity i że kilkakrotnie poważnie zapadał na zdrowiu. Wszystko to da nam pojęcie o sile geniuszu tego człowieka, na którą się składała: siła rozumu i myśli, siła wielkiego artyzmu a nade wszystko siła nieugiętego charakteru i woli.
Wiele zawdzięczał Chryzostom kulturze greckiej i świetnym tradycjom wspaniałej Antiochii, w której przyszedł na świat w r. 347 jako syn generała rzymskiego Secundusa i Syryjki Anthuzy. Gdy po przedwczesnej śmierci ojca został sierotą, matka czyniła wszystko, żeby synowi ukochanemu zapewnić jak najlepsze wykształcenie. Mistrzami jego byli najsłynniejsi retorowie ówcześni, jak Andragatiusz, a zwłaszcza Libaniusz, ostatni wielki reprezentant krasomówstwa w duchu starożytnego klasycyzmu helleńskiego.
Od studiów w szkole Libaniusza, od wzorów pogańskich, odciągnął dwudziestoletniego syna Anthuzy biskup Meletiusz, który ukazał mu inne wzory myśli i stylu: w listach świętego Pawła i Ewangeliach. Obudzona w duszy Jana wiara w Chrystusa rychło zaczęła dojrzewać. W trzy lata później uczeń Meletiusza przyjął chrzest z rąk swego zwierzchnika, po czym udał się do nowej szkoły — a była nią ascetyczna szkoła Karteriusza i Diodora. Po kilkuletnim pobycie w pustelni wrócił do Antiochii, gdzie w r. 381 został przez Meletiusza wyświęcony na diakona. Przygotowywanie się do święceń kapłańskich, które uzyskał w r. 386 z rąk Meletiuszowego następcy, Flawiusza, dało mu niewątpliwie podnietę do napisania wielkiego dzieła „O kapłaństwie“. Przez dwanaście lat następnych był głównym kaznodzieją Antiochii, przede wszystkim jako autor homilii na tematy wzięte z ksiąg Starego i Nowego Testamentu. Przystępność wykładu, żar natchnienia i przejęcia się pracą kaznodziejską, niezwykły urok głosu, dla którego nazwano go Złotoustym (Chryzostomem), zjednywały mu przeliczne zastępy słuchaczy. Ludność Antiochii uwielbiała swego prezbitera, wdzięczna mu nie tylko za światło nauki i za akcję charytatywną, ale i za ocalenie miasta przed gniewem cesarza Teodozjusza w r. 387, kiedy to Chryzostom wygłosił swoje słynne „Mowy o posągach“.
Sława jego wymowy wybiegła niebawem daleko poza Antiochię. Już w r. 392 św. Hieronim zaliczył go do „viri illustres“ swojego wieku. Ten rozgłos staje się powodem, że za zgodą młodego cesarza Arkadiusza i jego żony Eudoksji minister Eutropiusz w r. 397 nakazuje porwać kaznodzieję antiocheńskiego i przywieźć go do Konstantynopola, gdzie gwałtem narzuca mu godność biskupa-patriarchy.
Godność tę Chryzostom zgodził się w końcu przyjąć, by móc zapobiegać złu szerzącemu się w stolicy, a przy tym wprowadzić w czyn dawno powzięte idee. Nawiązuje ścisłą łączność z Rzymem, przeprowadza reformę życia duchowieństwa, organizuje opiekę społeczną nad ubogimi, wytyka wady możnym, karcąc życie zbytkowne i niemoralne, przeciwstawia się ingerencji władz świeckich w sprawach kościelnych. Lud, jak w Antiochii, staje po jego stronie, natomiast kierownicy polityki nieraz miewają konflikty z biskupem. Najpoważniejszy był konflikt z eunuchem Eutropiuszem o prawo kościelnego azylu. Gdy obalony Eutropiusz sam szukał azylu, biskup ocalił go przed zemstą ludu, wygłaszając słynną mowę, zaczynającą się od słów Salomonowych: „Marność nad marnościami“.
W burzliwych latach, jakie przypadają na czas jego episkopatu, Chryzostom nieraz był ratunkiem dla Konstantynopola, szczególnie podczas rewolucji wywołanej przez garnizon wojsk gockich pod wodzą Gainasa (399). Wyrosła stąd popularność biskupa była solą w oku możnowładców, a także i samej cesarzowej Eudoksji, z którą patriarcha miewał kilkakrotnie zatargi, zwłaszcza po wygłoszeniu kazań przeciwko zbytkom niewieścim. Do celów swych Eudoksja wyzyskała sprawę wszczętą przez zawistnego, ciasnego i fanatycznego patriarchę Aleksandrii, Teofila, który oskarżył Chryzostoma o udzielanie azylu mnichom obwinionym o heterodoksję i nastawał na zwołanie synodu w tej sprawie. W akcji tej popierali Teofila niektórzy biskupi, bądź zazdroszczący mu godności (Sewerian), bądź urażeni o surowe zarządzenia, jakimi Chryzostom karał symonię. Tzw. synod pod Dębem (403) wywołał w gronie duchowieństwa wielkie niesnaski, poważne zaś rozruchy w samym Konstantynopolu. Chcąc temu stanowi rzeczy zapobiec, Chryzostom — pomimo że nie uznał postanowień, nielegalnie wprowadzonych na synodzie przez część biskupów — zdecydował się pójść dobrowolnie na wygnanie ze stolicy. Wrócił jednakże niebawem, przywołany nakazem i prośbami cesarzowej, która w spadłych na nią klęskach widziała karę Bożą. Ten drugi, krótkotrwały już okres rządów biskupich w Konstantynopolu, był dla Jana Chryzostoma pasmem jeszcze większych trudów, przeciwności i udręczeń, zwłaszcza że cesarzowa prowokowała biskupa ustawieniem swego posągu przed katedrą i urządzaniem koło tegoż hucznych zabaw ludowych przeszkadzających w nabożeństwie. Pełne oburzenia kazanie wypowiedziane wówczas przez Chryzostoma stało się przyczyną nowego konfliktu, a następnie nawet rozruchów w mieście. Dołączyła się do tego akcja biskupów oddanych Teofilowi, którzy oskarżali Chryzostoma o nielegalny powrót na stolicę biskupią. Powtórne wygnanie, przyjęte dobrowolnie przez biskupa celem zapobieżenia rozlewowi krwi w Konstantynopolu, a następnie brutalność konwojujących go żołnierzy, dopełniły miary cierpień — i schorowany, wycieńczony patriarcha zakończył życie w Komanie, w głębi Azji Mniejszej (407). Ostatnie jego słowa w życiu były: „Chwała Panu Bogu za wszystko“. A ostatnimi pismami świetnego mistrza mowy greckiej były jego listy, pisane do papieża w Rzymie, oraz do czcigodnej matrony konstantynopolitańskiej, Olimpias.
Tytuły pism św. Jana Chryzostoma, wymienione w powyższym szkicu, uzupełnimy zwięzłą informacją, że do puścizny literackiej tego wielkiego Ojca i Doktora Kościoła należy między innymi: 90 homilii na Ewangelię św. Mateusza, 88 homilii na Ew. św. Jana, 67 na Księgę Rodzaju, 59 na Psalmy, 6 na Ozeasza, 3 na Dawida, 8 przeciw Żydom, dwanaście zaś mówi o Niepojętej Naturze Boga. I jeszcze zostało wiele do wyliczenia...
BÓG
1.
Bóg nie znajduje się nigdzie, a jest wszędzie. Nie przebywa bowiem w określonym miejscu, ani nie ma takiego miejsca, w którym by się mieścił.
2.
Jest największym szaleństwem utrzymywać, że się wie, czym jest Bóg w swej Istocie.
3.
Nie potrzebował Bóg od nas niczego, gdy nas stworzył: dowodem, iż niczego nie potrzebował, jest to, że stworzył nas po wszystkim innym. Gdyby nas potrzebował, stworzyłby nas na samym początku; skoro istniał sam bez nas, my zaś zrodziliśmy się później, więc stworzył nas, choć nas nie potrzebował. A stworzył dla nas niebo, ziemię, morze, wszystko, co istnieje. Powiedz mi, czy to nie świadczy o jego dobroci?
4.
Wie Bóg, jak ma każdemu z nas rozdzielać swe dary.
5.
Oczy, usta, słuch dał nam Bóg dlatego, aby Mu wszystkie członki chwałę czyniły, abyśmy mówili o Jego dziełach, abyśmy pełnili Jego wolę, abyśmy Mu ustawicznie śpiewali pieśni uwielbienia, abyśmy Mu dzięki składali, a przez to zarazem oczyszczali nasze sumienia. Jak bowiem ciało, gdy przebywa w czystym powietrzu, bywa zdrowsze, tak i dusza, podtrzymywana takim ćwiczeniem, staje się powściągliwsza.
6.
Bóg jest sprawiedliwym sędzią. Sąd Jego wzejdzie jako światłość, jako błyskawica: nie ma u Niego ciemności, nie zna On żadnych kryjówek, żadnych skrytości i tajemnic. Nie można Go podejść niczym i nigdy, nie można Go nigdy niczym zwieść z drogi prawej.
7.
Bóg grozi nam karą i często ją nam zsyła nie po to, by się mścić, ale by nas pociągnąć ku Sobie. Albowiem i lekarz nie czuje się dotknięty zniewagami ze strony ludzi szalejących, nie obraża się na nie i nie mści się za nie, ale czyni i obmyśla wszystko, co w jego mocy, by pohamować i przywieść do opamiętania owych ludzi brutalnych, zważając przy tym nie na swoją, ale na ich własną korzyść; jeżeli zaś chorzy okazują choć trochę rozsądku i trzeźwości, on cieszy się z tego i raduje i z tym większą usilnością stosuje skuteczne lekarstwo, nie w tym celu, aby pacjentom odpłacić się za ich niedawne postępki, ale by przyspieszyć ich rekonwalescencję i doprowadzić ich do zupełnego wyzdrowienia. Podobnie Bóg, gdy wpadniemy w paroksyzm szału, czyni i obmyśla wszystko nie w tym celu, by mścić się za dawne nasze postępki, ale by wyrwać nas z choroby.
8.
Jak możesz żądać, aby Bóg był dla ciebie łagodny i łaskawy, jeżeli ty sam dla równego tobie sługi jesteś przykry i nieubłagany? I cóż z tego, że on cię znieważył? Czyż ty sam nie znieważasz często samego Boga? Czyż równą miarą należy mierzyć Pana i sługę? Twój towarzysz, może przez ciebie znieważony, odpłacił ci się zniewagą, a ty się za to unosisz gniewem na niego... natomiast Boga znieważasz, choć nie doznałeś od niego żadnej zniewagi, owszem, jesteś przez Niego obsypywany ciągłymi dobrodziejstwami.
9.
Bóg przygotowuje nam wszystkim nieśmiertelne wieńce, o ile tylko sami nie nakładamy sobie kajdan wiekuistej śmierci.
10.
Wnijdźmy do nieba, posłuchajmy aniołów. Cóż? Czy rozprawiają oni o Istocie Boga? Czy prowadzą z sobą dysputy? O, bynajmniej! Więc cóż czynią? Sławią, wielbią, z drżeniem wielkim i bez ustanku śląc pieśni triumfalne i mistyczne. A więc jedni z nich śpiewają: „Chwała na wysokościach Bogu!“ Serafinowie zaś powtarzają: „Święty, Święty, Święty!“ — i odwracają oczy, nie mogąc znieść nawet widoku Bożej światłości. A Cherubinowie głoszą: „Błogosławiona Jego chwała z miejsca Jego!“... Czy widzisz, jaka bojaźń panuje w niebiosach, a jakie lekceważenie na ziemi? Tamci sławią Boga, ci z ciekawością roztrząsają Jego Istotę. Tamci wielbią, ci wytaczają najprzeróżniejsze kwestie. Tamci zakrywają oczy, ci bezwstydnie usiłują spoglądać na niewysłowioną chwałę Bożą. Któż nie westchnie, kto nie zasmuci się, widząc ich nierozsądek i krańcowe zaślepienie?
11.
Królestwo Boże walczy nie przeciwko ludziom, ale przeciw szatanowi i ciemnym mocom. Dlatego wodzem nie jest w tym wypadku ani człowiek, ani żaden z aniołów, ale sam Bóg. I zbroja wojowników też jest przystosowana do rodzaju walki: sporządzona jest nie ze skóry ani z żelaza, ale z prawdy, ze sprawiedliwości, z wiary i wszelkiej cnoty.
PRAWDA
12.
Każdy cnotliwy i rozsądny wie dobrze, że prawda nigdy się nie starzeje, nigdy się nie zmienia, nigdy nie przestanie być prawdą, a w obliczu wszelkich przeszkód, wykrętów, matactw i złorzeczeń zawsze tylko wzrastała i wzrasta, świetniejszą się stawała, staje i stawać się będzie.
ZBAWICIEL
13.
Gdy słyszysz, że Syn Boży jest synem Dawida i Abrahama, nie miej..........................