Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Na falach pożądania - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
11 kwietnia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Na falach pożądania - ebook

Willow Harden, nauczycielka historii, podczas wakacji zatrudnia się w starym zamczysku. Głównym celem jej przyjazdu jest dotarcie do ukrytych w posiadłości starych kronik, które mogłyby rzucić światło na historię jej rodziny. Wkrótce odkrywa, że właściciel zamku, Tate Kingston, to jej ulubiony autor bestsellerów. Jest tajemniczy, humorzasty, ale także bardzo atrakcyjny. Willow przestaje zajmować się kronikami i zaczyna myśleć o tym, jak go uwieść...

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-4364-3
Rozmiar pliku: 624 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Sabatini House. Wreszcie.

Willow patrzyła przez przednią szybę auta na majestatyczną budowlę, ponurością przypominającą zamczysko. Szalejąca na dworze burza, pioruny i strugi deszczu stanowiły dobrą oprawę dla rezydencji tajemniczej i niedostępnej.

Szkoda tylko, że domofon nie działał, więc należy pogłówkować, jak się dostać do środka. Odruchowo zacisnęła palce na kierownicy.

Rzęsisty deszcz całkowicie zasłaniał jej pole widzenia. Willow chciała zobaczyć Sabatini House od kilku lat, od chwili, gdy w dziennikach prababki znalazła wzmiankę o jego właścicielach, rodzinie Kingstonów. Niestety, niewiele było informacji o historii domu, co tylko zaostrzyło ciekawość dziewczyny.

W jednym z nielicznych źródeł pisanych znalazła legendę mówiącą o tym, że zamek wzniósł hiszpański pirat dla swojej kochanki. W podziemiach budowli miała się znajdować jaskinia prowadząca wprost do oceanu. Raj dla przemytników. Prababka widziała ją, gdy zdobyła zaproszenie na wielki bal wydany w zamczysku. Miała wtedy okazję pomyszkować po zakamarkach i zachwyciła się tą prawdziwie magiczną budowlą postawioną na zetknięciu lądu z morzem, tym bardziej że sama miała piratów wśród przodków.

Z zewnątrz można było podziwiać wieżyczki i szczyty oraz neogotyckie okna zakończone łukami. Willow nie mogła się doczekać, kiedy wejdzie do środka. Nie znalazła żadnych zdjęć ani materiałów filmowych prezentujących wnętrza. Obecny właściciel nie wpuszczał nikogo poza dozorcą i totumfackim, Murdochem Evansem, a czasami zaufanymi rzemieślnikami.

Do dzisiaj.

Willow otuliła się płaszczem przeciwdeszczowym i nabrała powietrza. Nie rozpuści się na deszczu. Musi wejść do środka. Im wcześniej zajmie miejsce gospodyni, tym prędzej znajdzie wskazówki, które pomogą rzucić światło na mroczną historię jej własnej rodziny.

Zamczysko ją fascynowało, ale przyciągnęły ją tu tajemnice. Dotyczyły Kingstonów i tamtej brzemiennej w skutki nocy, która zdarzyła się wiele pokoleń temu, a wciąż wpływała na ludzkie losy.

Parasolka na nic się nie przyda, nie ochroni jej przed zacinającymi strumieniami deszczu. Raz, dwa, trzy i wyskoczyła z auta. Pobiegła w kierunku bocznego wejścia, o którym mówił jej Murdoch.

Odkąd stary dozorca wyjechał na Florydę odwiedzić córkę, która urodziła dziecko, w domu nie było nikogo, kto zajmowałby się sprzątaniem i gotowaniem dla obecnych mieszkańców Sabatini House.

Zaprzyjaźniła się z Murdochem, gdy przez cały rok próbowała wyciągnąć z niego informacje o domostwie, więc kiedy zdecydował się wyjechać na całe lato, poprosił ją o pomoc. Ona miała wolne od uczenia studentów w lokalnym koledżu, więc zgodziła się zatrudnić w Sabatini House jako gospodyni na czas wakacji.

Wtedy nie wydawało jej się dziwne, że pracodawca nawet się z nią nie spotkał. Dopiero teraz zaczęła mieć wątpliwości, czy postępuje rozsądnie.

Miała przyjechać po południu, ale burza pokrzyżowała jej szyki. Pakowanie się i podróż zajęły więcej czasu, niż przewidywała. Musiała zabrać z sobą sporo rzeczy, bo do domu wyskoczy dopiero w niedzielę. Przy pakowaniu wszystkiego do samochodu przemokła i ona, i jej bagaż.

W zwykły dzień droga na wyspę z Savannah, gdzie mieszkała z siostrami, zajęłaby czterdzieści pięć minut. Przy porywistym wietrze i koszmarnej ulewie trwało to dwa razy dłużej. Zdążyło się ściemnić, a ona nie miała szansy uprzedzić swego pracodawcy o spóźnieniu, bo huragan zerwał linie telefoniczne.

Strugi deszczu smagały ją jak bicze. Latarka dawała nikłe światło. Z ulgą dopadła do ganku osłoniętego daszkiem i sięgnęła po klucz, który dał jej Murdoch.

Podekscytowana pomyślała, że za chwilę wejdzie do Sabatini House i przy odrobinie szczęścia odkryje wszystkie kryjące się tu tajemnice.

Zapukała mocno, by nie wystraszyć właściciela, kiedy ją odkryje w swoim domu, po czym włożyła klucz w zamek i przekręciła go. Na ścianie z prawej strony zobaczyła klawiaturę systemu alarmowego. Z bijącym sercem oparła się o drzwi wejściowe.

– Halo? Panie Kingston? – zawołała.

Niewielka szansa, że ją usłyszy, zważywszy na szum deszczu i grzmoty, co jednak miała zrobić? Próbowała wcześniej dzwonić, ale telefony nie działały, a komórka nie miała zasięgu. Murdoch uprzedzał, że mogą być problemy. Ogromny dom był ciemny i ponury, elektryczność również została wyłączona.

Chciała szybko znaleźć Tate’a Kingstona, zaanonsować swoje przybycie i upewnić się, że jest cały i zdrowy. Jego samotniczy tryb życia budził ciekawość plotkarzy. Słyszało się różne historie o tym, gdzie jest jego rodzina i dlaczego tkwi tu sam jak pustelnik.

– Panie Kingston? Tu Willow, nowa gospodyni.

Ciemność i szum deszczu tłumiły dźwięki także w środku, nawet odgłosy burzy wydawały się wyciszone. Strumień światła wyznaczał jej drogę z holu w głąb domu. Na szczęście w pośpiechu złapała niezawodną latarkę.

Powietrze, mokre i słonawe, przesycone było wonią oceanu i zapachem trudnych do zidentyfikowania kwiatów.

Zostawiała za sobą mokry ślad na kuchennej podłodze. Pomieszczenie było długie i wąskie, ale ciąg kuchenny wyposażono w najnowocześniejsze udogodnienia. Murdoch wspominał, że pięć lat temu zrobiono tu gruntowny remont.

Za rzędem okien niebo przecięła błyskawica i oświetliła całe pomieszczenie. Willow zamrugała i rozejrzała się, walcząc z narastającym strachem. Wszędzie powtarzały się łuki, nie tylko okna, ale drzwi miały ten kształt. Niektóre łuki były wycięte w ceglanym murze, inne otynkowane. Na szczęście do jej obowiązków nie należało mycie szyb, bo okien nie brakowało.

Po drugiej stronie kuchni zaczynał się kolejny korytarz. Znów zawołała pana Kingstona. Panujące tu ciemności napełniały ją niepokojem. Czy nie stało się coś niedobrego?

Miała nadzieję, że właściciel wybaczy jej najście bez uprzedzenia. Nie było wprawdzie mowy, że jest niepełnosprawny, ale wypadki chodzą po ludziach, zwłaszcza przy takiej pogodzie. Mógł upaść. Zranić się poważnie. Mieć wstrząśnienie mózgu. Może leżał w opustoszałym domu przez wiele godzin, wykrwawiał się na śmierć. A znikąd pomocy, bo telefony nie działają.

Ostrożnie przemierzała długi korytarz, oświetlając latarką kolejne pokoje i szukając gospodarza. W ciemności wszystko wydawało się gigantyczne.

Za większością otwartych drzwi kryły się puste pomieszczenia. W innych stały meble przykryte prześcieradłami. Jedynie salon był zastawiony antykami, ale i on sprawiał wrażenie nieużywanego.

Gdyby nie kuchnia i opowiadania Murdocha, mogłaby łatwo dojść do wniosku, że nikt tu nie mieszka. Opustoszały budynek, niszczejący z wolna. Jednak Willow wiedziała, że Kingston musi gdzieś tu być.

Czuła narastający niepokój, coś ją ścisnęło w żołądku. Dom był wielki. Parter i dwa piętra, nie licząc wieżyczek i baszt. W plątaninie korytarzy i przejść dochodzące zza ścian odgłosy burzy skutecznie zagłuszały jej kroki i wołanie.

Dotarła wreszcie do wielkiego okrągłego holu, wewnętrznej rotundy wysokiej na dwa piętra. Majestatyczne schody prowadziły na górne kondygnacje. Ogłuszające grzmoty odbierały Willow odwagę, a w dodatku wyżej panowały iście egipskie ciemności. Traciła nadzieję, że uda jej się zlokalizować tajemniczego pracodawcę.

– Panie Kingston? – zawołała, ale odpowiedziało tylko głuche echo. Zrobiło jej się głupio.

Nie wypada tak się wydzierać w cudzym domu.

– Halo? Jest tu ktoś? – Wydało jej się, że słyszy cichy trzask, jakby upadło coś małego.

Brak odpowiedzi. Tylko deszcz wściekle walił w szyby.

Willow potoczyła światłem latarki wokół. Labirynt korytarzy i drzwi prowadzące do kolejnych pokoi. Straciła odwagę. Nie miała pojęcia, gdzie się skierować. Mogłaby błądzić przez całą noc i nie znaleźć nikogo.

Czyżby zrobiła błąd, wybierając się tu tak późno?

Radość, że dotarła na miejsce, ustępowała miejsca coraz wyraźniejszemu lękowi.

Podskoczyła na odgłos metalicznego grzechotania. Czy to normalne dźwięki? Latarka oświetliła błękitne kafelki, stanowiące obramowanie białych ścian. Postąpiła parę kroków, próbując myśleć logicznie.

Sypialnie są zapewne na piętrze. Tam znajdzie właściciela. Gdyby tylko udało jej się zlokalizować źródło światła. Przy częstych na wyspach problemach z elektrycznością mieszkańcy muszą mieć jakieś zapasowe lampy i świece.

Może nawet mają własny generator prądu, choć Kingston nie włączył go, tylko położył się spać. Usiłowała sobie przypomnieć, czy Murdoch uprzedzał, co robić w podobnych wypadkach.

Mokre tenisówki głośno plaskały na kafelkach podłogi. Willow chwyciła za drewnianą poręcz przy schodach i skierowała strumień światła w górę. Odbił się w glazurowanych niebieskich kafelkach, a wtedy kątem oka dostrzegła za sobą jakiś ruch.

Wystraszona upuściła latarkę, która z donośnym dźwiękiem potoczyła się po posadzce.

– Halo? – pisnęła, ale grzmot skutecznie ją zagłuszył.

Kiedy schyliła się po latarkę, jakieś mocne ramię unieruchomiło ją i niemal rzuciło w tył, na ścianę twardych mięśni. Człowiek, olbrzym prawie.

Rozmiar i siła napastnika świadczyły, że jest mężczyzną. Willow omal nie zemdlała ze strachu.

Agresor ściskał ją za szyję tak mocno, że straciła dech. Nachylił się i warknął jej do ucha:

– Co właściwie robisz w moim domu?

Tate Kingston poczuł przypływ adrenaliny, jakiego dawno już nie doświadczył.

Włamywacz dostał się do środka. Kiedy tylko Tate usłyszał dziwne dźwięki, od razu był pewny, że nie należą do domostwa, w którym mieszkał od urodzenia. Jego mózg automatycznie zaczął snuć fantazje z najczarniejszych koszmarów. Chleb powszedni dla autora horrorów, takiego jak on.

Do tej pory nikt nie próbował go obrabować. Aby się upewnić, kto buszuje w jego domu, zakradł się na parter bocznymi schodami i w centralnym holu przyłapał intruza, chudego wyrostka. Może nawet nie był to złodziej, a głupi szczeniak, który założył się z koleżkami, że zakradnie się po zmroku do Sabatini House, legendarnego domu strachów.

Tymczasem okazało się, że trzyma w uścisku kobietę. Sięgała mu do brody, a to znaczy, że jak na niewiastę była dość wysoka. Zamarła ze strachu. Nic dziwnego, on też by się wystraszył, gdyby ktoś go nakrył na włamaniu do pustego domu.

Nie przewidziała, że tutaj jednak ktoś mieszka.

Przycisnął ramię do jej obojczyka, żeby nie uciskać na delikatną szyję. Jego znajomość chwytów zapaśniczych była bardziej teoretyczna niż praktyczna, ale liczyło się zaskoczenie i wystraszenie przeciwnika. Nie zamierzał się narażać na pozew ze strony nieproszonego gościa z powodu trwałego uszczerbku na zdrowiu.

– Zadałem pytanie. Co pani robi w moim domu? – wycedził.

– Pana domu? – jęknęła. Brakowało jej tchu. Ze strachu? Świetnie. Kiedy się jej stąd pozbędzie, nawet nie pomyśli, by tu wrócić. – O czym pan mówi?

Rozluźnił uścisk, żeby łatwiej jej było mówić.

– Proszę odpowiedzieć na moje pytanie – zażądał. – Kim pani jest?

Zaskoczyła go, bo nagle się oswobodziła. Nie próbował jej przytrzymać. I tak się przed nim nie schowa.

Jednak nie usiłowała uciekać. Usiadła na schodach i złapała latarkę. Przejechała strumieniem światła po jego sylwetce, zatrzymała się na twarzy.

– Nie możesz być panem Kingstonem. Wykluczone.

– A jednak jestem.

– Przecież pan Kingston jest… hm…

– Jaki?

Nie odpowiedziała.

– Nie dbam o to, czemu pani się tu włamała. Jeśli wyjdzie pani po dobroci, nie zawiadomię policji.

Latarka go oślepiała, ale zauważył, że kobieta wcale nie zamierzała uciekać.

– Jestem tu na życzenie właściciela.

– Co takiego?

– Jestem nową gospodynią – oświadczyła.

– Wykluczone! – Tate nagle stracił rezon. Najprostsze rozwiązanie nie przyszło mu do głowy.

– Dlaczego?

– Nie może pani być nową gospodynią.

Murdoch nigdy by mi tego nie zrobił, pomyślał.

Skierował na nią snop światła własnej latarki. Rejestrował detale. Jasna kremowa cera. Włosy jak płomień. Pod rozpiętą nieprzemakalną kurtką wilgotna koszulka opinająca biust.

– Jestem nową gospodynią – upierała się. – Murdoch mnie zatrudnił.

– Mój nowy pracownik to mężczyzna. Will Harden.

– Willow Harden, do usług.

Niech szlag trafi Murdocha!

– Wiem, że miałam przyjechać wcześniej – wyjaśniła – ale burza mi przeszkodziła. Stwierdziłam, że elektryczność nie działa i martwiłam się, że coś się panu stało.

– Nie jestem niedołężnym starcem, nie potrzebuję niańki – burknął. Prawda, czasem czuł na karku swoich trzydzieści osiem lat, ale nie zamierzał się do tego przyznawać. – Jestem przygotowany na każdą pogodę. Nie musiała się pani włamywać, żeby sprawdzić, co u mnie słychać.

– Nie włamałam się. Murdoch dał mi klucze.

– I kody?

– Zgadza się.

Tate uświadomił sobie, że nic nie wskóra, usiłując ją zastraszyć. Murdoch celowo podał mu niepełną informację. Wiedział, że Tate za żadne skarby świata nie wprowadzi kobiety do swojego domu. Byłoby to bardzo niepożądane zakłócenie jego samotniczego życia poświęconego pokucie za grzechy. Śmiertelne grzechy.

Murdoch zmienił się, gdy odnalazł córkę, gdy odwiedził ją po raz pierwszy, i uknuł intrygę. Co nie znaczy, że Tate musi się godzić na jego głupie pomysły.

Ta kobieta nie może zostać w Sabatini House.

Celowali w siebie latarkami, jakby to była broń. Tate uznałby całą sytuację za śmieszną, gdyby nie komplikacje, które wiązały się z jej obecnością.

– Doceniam pani troskę, pani Harden, ale…

– Willow.

– …ale radzę sobie świetnie. Skoro jesteś mieszkanką Savannah, dobrze wiesz, że przerwy w dostawach prądu nie należą na wyspach do rzadkości. Mam latarki, kuchenkę gazową, zapasy wody, generator.

Nie znał jej, nie mógł odgadnąć, co chodzi jej po głowie. Czemu u diabła Murdoch zatrudnił kobietę na okres swojej nieobecności? Co prawda Tate nie powiedział tego wyraźnie, ale sprawa powinna być jasna, zważywszy na jego historię. Postanowił naprawić błąd.

– Cóż, Willow, nie tego się spodziewałaś. A i ty nie jesteś kimś, kogo oczekiwałem.

Uniesienie brwi ostrzegło go, że powinien ostrożniej dobierać słowa. Łatwość, z jaką przychodziło mu odczytywać niewerbalne sygnały obcej osoby, i radość, jaką wcześniej czuł, gdy trzymał ją w objęciach, przekonały go, że nie może pozwolić jej tu zostać.

Nie zasługiwał na radość. Ani na pokusy, które z sobą niosła obecność atrakcyjnej dziewczyny.

– Spodziewałem się kogoś innego. Najlepiej będzie uznać umowę za niebyłą.

Deszcz zagłuszył odpowiedź, ale chyba się z nim nie zgodziła.

– Murdoch się pomylił – upierał się Tate.

– Nie, na pewno nie – zaprotestowała. – Udzielił mi bardzo szczegółowych instrukcji. Miał pewność, że się do nich zastosuję.

– Jak długo znasz Murdocha? – Ciekawość była silniejsza niż ostrożność.

– Spotkaliśmy się na początku zeszłego roku. To bardzo miły człowiek, jak się go już lepiej pozna – powiedziała Willow ciepło.

Tate w ten sam sposób opisałby mężczyznę, który wiernie mu towarzyszył w trwającej dwadzieścia lat dobrowolnej izolacji od świata. Murdoch był przy nim, gdy umierali jego rodzice, był przy nim, kiedy ukazała się jego pierwsza książka, ale przede wszystkim był świadkiem jego nieustającej żałoby. Nie raz, nie dwa marudził, że przyjaciel prowadzi niezdrowy tryb życia, co w żadnej mierze nie wpływało na wybory, których Tate dokonywał.

Nie umiał inaczej.

Aż wreszcie Murdoch zapowiedział, że wyjeżdża, a na jego miejscu pojawiła się kobieta – pierwsza w tym domu od śmierci matki Tate’a.

– Murdoch nigdy by mi nie wybaczył, gdybym nie wywiązała się z umowy. Zależało mu, żeby wszystko nadal szło jak w zegarku. Proszę, daj mi szansę.

Tate zacisnął powieki. W głowie nie pojawiły się słowa, ale pamięć dotyku kobiecego ciała. Jego ciepło. Słodki zapach. Miękkie krągłości.

Nie. Fatalny pomysł. Założył ręce na piersi, świadomy, że wygląda groźnie, gdy tak pręży mięśnie.

Willow musiała prawidłowo odczytać jego intencje, bo spróbowała argumentu z innej półki.

– Jak znajdziesz kogoś innego? Pomyśl tylko. Dziesiątki telefonów, rozmów z potencjalnymi kandydatami. Ile czasu zajmie ci zatrudnienie właściwej osoby?

– Nie.

Żadnych intruzów. Tate poczuł narastający gniew. Ta kobieta jest stanowczo zbyt inteligentna, a niezależnie od emocji, jakie budzi w nim jej obecność, nie podejmie kolejnej impulsywnej decyzji, za którą ktoś inny zapłaci życiem.

Nigdy więcej.

– Możesz przenocować. Do jutra.ROZDZIAŁ DRUGI

Tyle dobrego, że nie wyrzucił jej na deszcz.

Kiepska pociecha. Willow dygotała ze zmęczenia. Najpierw upiorna jazda w burzy, potem ciemne opustoszałe korytarze, wreszcie ponury gospodarz, który przy świetle latarki zaprowadził ją po pałacowych schodach do sypialni dla gości. Chciała mocnych wrażeń, miała ich w nadmiarze.

Nie była pewna, czy trzęsie się z zimna w wilgotnym odzieniu, czy z niepewności, jak się rozwinie sytuacja.

Tate pchnął zamknięte drzwi i wprowadził ją do pokoju. W mroku można było dostrzec finezyjne zawijasy i roślinne motywy rzeźbień na framudze.

– Twoja sypialnia na dzisiejszą noc

Wciąż nieprzejednany?

– Gdzie jest twoja? – wyrwało jej się.

– Na końcu korytarza – odparł i uniósł brwi pytająco.

Pokój rozjaśnił się, gdy Tate zapalił świece w staroświeckim kandelabrze na komodzie i kilku mniejszych świecznikach stojących pod ścianami. Willow obserwowała go z fascynacją pomieszaną z lękiem.

Większość miejsca zajmowało łoże z kolumienkami i baldachimem oraz białą pościelą w delikatny granatowy wzorek. Wnętrze sprzed stuleci i wysoki ponury mężczyzna z malowniczą burzą włosów – wypisz wymaluj „Wichrowe wzgórza”. Poczuła dreszczyk.

Kiedy na nią spojrzał, wrażenie jeszcze się pogłębiło. Piersi jej stwardniały, i to nie z zimna. Skrzyżowała ramiona.

– Jaki piękny pokój – westchnęła. Teraz lepiej widziała bogate obicia mebli i tkaniny dekoracyjne.

– Nie przyzwyczajaj się – burknął. – Rano pogadamy.

– Jeszcze nie skończyliśmy? – Mimo całej dobrej woli musiała przyznać, że zaczął jej grać na nerwach.

– Być może brakuje ci niezbędnej cierpliwości.

Powiedział to z naciskiem, który jeszcze dodał ostrości jego słowom.

– Mam więcej cierpliwości, niż ci się wydaje! Nie darmo uczę historii osiemnastolatków, którzy myślą, że skoro dostali się do koledżu, to zjedli wszystkie rozumy.

– Nie boisz się ciemności, masz cierpliwość świętej, hm… – Uśmiechnął się, rozbawiony jej wybuchem. – Co jeszcze powinienem o tobie wiedzieć?

Że podobają jej się wysocy, ciemnowłosi i tajemniczy faceci?

– Obcowanie z osiemdziesięcioma takimi potworami nauczyło mnie dobrej organizacji i profesjonalizmu. Potrafię być zabawna.

– Naprawdę nazwałaś studentów potworami?

– Mówię im to prosto w twarz, choć z czułością.

– Mogę sobie wyobrazić, co będziesz mówiła o mnie. – Zanim zdążyła zareagować, znalazł się przy drzwiach. – Dobranoc! – zawołał jeszcze.

Dobrze, że nie zamknął mnie na klucz, pomyślała i wzdrygnęła się. Siostry uznałyby ją za wariatkę, gdyby się przyznała, że podoba jej się ponury brunet w ciemnym domostwie na odludnej wyspie. Wpadła w środek filmu grozy z bohaterem, który zakasowałby niejednego hollywoodzkiego amanta.

Problem w tym, że uważa ją za przeszkodę, a nie heroinę. Nie wolno o tym zapominać.

Była gotowa wyskoczyć z przemoczonych ciuchów i butów, ale poświęciła jeszcze chwilę na uważną inspekcję pokoju. Wspaniały. Na dole również widziała antyki, ale meble tu zebrane miały muzealną wartość.

Dostała po Murdochu sypialnię godną księcia, a przecież był tylko płatnym pracownikiem. Za oknem błyskawica rozdarła niebo, Willow przestraszyła się, ale zaraz wróciła do eksploracji.

Ciemne meble dobrze grały ze ścianami koloru kości słoniowej i kremową bielą draperii. Ciężka szyfoniera, komoda z zawieszonym nad nią okrągłym lustrem, w którym odbijały się świece kandelabru. Wielki ciemnoniebieski dywan, którego wzór naśladował szlaczki na zasłonach. Na pewno miękki. Bose stopy zapadną się w nim jak w owczej skórze.

Zajrzała do szyfoniery, ale nie znalazła niczego, czym mogłaby się otulić po zdjęciu mokrych szmatek. Nie miała ochoty wracać do samochodu po walizkę, a Tate nie zaproponował pomocy. Jakoś wytrzyma.

Tyle dobrego, że na chwilę przestała myśleć o mężczyźnie śpiącym po drugiej stronie korytarza.

Jakich argumentów użyć, by przekonać Tate’a? Było to czasowe zajęcie. Murdoch sam ją wybrał. Gdyby dostała szansę, na pewno dowiedzie, że jest niezastąpiona.

Zgasiła wszystkie świece poza dwiema u wezgłowia łóżka. Zmęczenie dawało o sobie znać, ale mózg pracował na pełnych obrotach.

Pyszne francuskie grzanki na śniadanie? Podobno droga do serca mężczyzny prowadzi przez żołądek. Może w ten sposób uda jej się przynajmniej je zmiękczyć.

Kiedy sięgnęła po komórkę, aby nastawić budzik, coś zaskrzypiało złowieszczo nad jej głową. I znów pomyślała z determinacją, że potrzebuje tej pracy. To szansa na poznanie sekretów, o których napomknęła prababcia w swoim dzienniku.

Nie zapominaj o tym, moja panno.

Kolejne trzaski i tąpnięcie. Czy Tate poszedł na górę? Czemu w takim razie nie słychać kroków?

Bum!

Willow skuliła się na łóżku. Instynkt podpowiadał, że każdy centymetr może mieć znaczenie. Nic się nie stało, więc zachichotała nerwowo. Chyba uległa niesamowitej atmosferze tego domostwa.

Kap. Kap.

Poderwała się, bo na jej gołe udo spadła kropla wody. Skąd? Baldachim nad głową opadał na dwie strony ciężkimi fałdami. W półmroku niewiele było widać. Klęknęła na łóżku, by się lepiej przyjrzeć. Czy stąd kapie woda?

A wtedy coś trzasnęło głośniej i zawaliło się z łoskotem. Zapanowała ciemność.

Tate nie był pewien, czy wrócić do pracy, czy zakończyć na dzisiaj. Od kiedy usłyszał ruch na dole, działał instynktownie, a teraz był zbyt wściekły, żeby pisać. Dobrze by mu zrobiła godzinka w domowej siłowni, ale nie chciał po ciemku schodzić do piwnicy.

Wolał nie zostawiać gościa bez nadzoru. Coś mu mówiło, że nie można ufać tej kobiecie. Z pewnością nie ma to nic wspólnego z chęcią wzięcia jej w ramiona. Ani trochę.

Adrenalina z wolna przestawała działać. Za chwilę myśli zaczną się plątać, w tym stanie nie napisze ani linijki. Lepiej odpocząć, a rano wrócić do roboty, gdy tylko rozwiąże problem seksownego rudzielca.

Wszedł do gabinetu zgasić pozostawioną tu lampę na baterię. Spojrzał na szczelnie zamknięte okiennice. Z zewnątrz dochodziły stłumione odgłosy sztormu. Fale morskie przelewające się u podnóża domu to ostatnia rzecz, na jaką miał ochotę patrzeć.

Wspomnienia go prześladowały, były silniejsze niż rozum. Może jednak nie uda mu się dzisiaj zasnąć.

Zgasił światło, a wtedy usłyszał coś niepokojącego. Czy ta kobieta postanowiła go odszukać? Miał nadzieję, że nie. Silna wola chroniła go niczym zbroja, ale Willow z niezwykłą intuicją wynajdowała słabe punkty.

Rozległ się donośny huk. Puścił się biegiem do jej sypialni. Gwałtownie otworzył drzwi i zamarł w progu, niepewny, co właściwie widzi. W miejscu, gdzie stało łóżko, znajdowało się malownicze kłębowisko mokrej pościeli i zerwany baldachim, przysypany tynkiem.

Przez moment rejestrował ten widok, może się przydać do książki.

Ocknął się dopiero na widok pary wierzgających łydek i głośnego wołania o pomoc.

– Nie ruszaj się – warknął.

Jego ton wywarł pożądany skutek. Kobieta znieruchomiała, a on złapał za skraj materiału. Szarpnął mocno i oswobodził ją spod ciężkich od wody zasłon.

Gdyby mógł, chętnie by ją czymś przysłonił. Zdjęła dżinsy i stanik. Klęczała teraz na łóżku w mokrej koszulce i figach. Potargane rude włosy sterczały na wszystkie strony. Już wcześniej go pociągała, ale teraz była oszałamiająca.

Pospiesznie skierował wzrok w górę. Nad nimi ziała dziura do ciemnego pokoju na drugim piętrze. Słychać było kapanie wody. Zapewne dachówki się obluzowały i woda wdarła się do środka.

– Nie możesz tu spać – zdecydował. – Ostatnia inspekcja nie znalazła tu usterek, ale wiatr widocznie coś uszkodził. Muszę cię przenieść gdzie indziej.

– Najpierw trzeba posprzątać – zaprotestowała energicznie i ku jego zdumieniu zabrała się do dzieła.

Koszulka ledwo zakrywała uda. Tate szybko odwrócił wzrok.

– Przyniosę naczynie na łapanie wody – bąknął.

Ucieczka pomogła, ale nie na długo.

Kiedy wrócił z dużą plastikową wanienką, na wysokości swojego nosa zobaczył pupę w jedwabnych majteczkach.

– Co ty wyrabiasz, kobieto?

Willow stała na środku łóżka ze świecą w dłoni.

– Chcesz na dobitkę wywołać pożar?

– To nie moja wina, że sufit przegnił – odparła. – Próbuję wypatrzeć, gdzie przecieka.

– Na to będzie czas jutro. – Skrzywił się na widok mokrego materaca. – Wszystko do wymiany.

Nie mógł oderwać oczu od kremowobiałej skóry. Jeśli Willow nie pamiętała, że jest półnaga, to teraz najwyraźniej sobie o tym przypomniała, bo gwałtownie obciągnęła rąbek kusej koszulki i zalała się rumieńcem.

– Pomogę ci – mruknął.

Przyjęła podaną dłoń i zeszła z łóżka. Tate zasępił się nie na żarty. Gdzie przenocować nieproszonego gościa?

Ułożył pośrodku łóżka plastikowe naczynie. Dobrze, że woda tylko kapie, może wystarczy.

– Rozwiązanie doraźne. Za parę godzin może przestanie padać.

– Muszę się przebrać – powiedziała. – Przyniosę z samochodu walizkę.

– Przy tej pogodzie? – zaprotestował. Jakby na potwierdzenie gdzieś blisko strzelił piorun. – Coś ci znajdę.

Obrócił się na pięcie i ruszył przed siebie. Nie miał pojęcia, jak wybrnąć z tarapatów. Ignorując pytania Willow, wkroczył do swojej sypialni pewnym krokiem i z komody wyciągnął duży męski T-shirt. Dziewczyna niepewnie zatrzymała się na progu.

– Wejdź – zakomenderował.

– Dlaczego?

Jej wahanie uświadomiło mu, że znalazła się w tej sytuacji bez własnej winy i podobnie jak on robi dobrą minę do złej gry.

– To jedyne łóżko w całym domu – wyjaśnił z rezygnacją.

– Co takiego? – Wytrzeszczyła oczy.

– To jedyne łóżko… I wygodna kanapa. – Wskazał na sypialnię z przylegającym do niej salonikiem. – Dziś jesteśmy skazani na nocleg w tym samym pokoju.

– Przecież jest tu mnóstwo pomieszczeń… – Nawet w półmroku widział zdumienie w jej oczach.

– Nie ma w nich mebli. A jeśli były, z materaców został pył i sprężyny. – Podał jej T-shirt. – Koszula nocna, moja droga.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: