- promocja
- W empik go
NA GRANICY PRAWA I UCZUĆ - ebook
NA GRANICY PRAWA I UCZUĆ - ebook
Na granicy prawa i uczuć to wciągająca opowieść o życiu Bogdana - policjanta, który zmaga się z trudami pracy w wydziale kryminalnym, a jednocześnie stara się odnaleźć równowagę między zawodową bezwzględnością a osobistymi pragnieniami. Jego codzienność wypełniają niebezpieczne akcje, wewnętrzne rozterki i dylematy moralne, które narastają wraz z pojawieniem się Agaty - kobiety, która wprowadza chaos w jego uporządkowane życie. Bogdan staje przed trudnym wyborem: pozostać lojalnym wobec zasad prawa czy podążyć za uczuciami, które mogą go zniszczyć.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
Rozmiar pliku: | 155 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1. Prolog
2. Rozdział I
3. Rozdział II
4. Rozdział III
5. Rozdział IV
6. Rozdział V
7. Rozdział VI
8. Rozdział VII
9. Rozdział VIII
10. Rozdział IX
11. Rozdział X
12. Rozdział XI
13. Rozdział XII
14. Rozdział XIII
15. Rozdział XIV
16. Rozdział XV
17. Rozdział XVI
18. Rozdział XVII
19. Rozdział XVIII
20. Rozdział XIX
21. Rozdział XX
22. Rozdział XXI
23. Rozdział XXII
24. Rozdział XXIII
OPIS
Na granicy prawa i uczuć to wciągająca opowieść o życiu Bogdana - policjanta, który zmaga się z trudami pracy w wydziale kryminalnym, a jednocześnie stara się odnaleźć równowagę między zawodową bezwzględnością a osobistymi pragnieniami. Jego codzienność wypełniają niebezpieczne akcje, wewnętrzne rozterki i dylematy moralne, które narastają wraz z pojawieniem się Agaty - kobiety, która wprowadza chaos w jego uporządkowane życie. Bogdan staje przed trudnym wyborem: pozostać lojalnym wobec zasad prawa czy podążyć za uczuciami, które mogą go zniszczyć.
PODZIĘKOWANIA
Pragnę wyrazić serdeczne podziękowania dla mojego inspirującego bohatera, Macieja, który dostarczył mi cennych wskazówek i unikalnych perspektyw. Jego historia, choć pełna wyzwań, ukazała mi głębię ludzkich emocji i siłę w obliczu trudności. Dziękuję za zaufanie, które pozwoliło mi wniknąć w przeżycia Macieja. Bez tego wkładu nie byłoby możliwe oddanie istoty tej historii.
Szczególne podziękowania kieruję również do Roberta J., dzięki któremu powstała grafika okładki. Jego talent i wizja sprawiły, że wizualna strona tej opowieści wspaniale oddaje jej klimat i charakter.
PROLOG
Noc skrywała tajemnice miasta, które nigdy nie zasypiało. W ciszy, przerywanej tylko odgłosami odległych syren i migających świateł, ludzie przechodzili obok siebie, nie zauważając, co dzieje się w mroku. Bogdan wiedział, że każdy kąt tego miejsca ma swoją historię - czasem tragiczną, czasem przesiąkniętą przemocą, ale zawsze pełną ukrytych pragnień i sekretów. W jego świecie nie było miejsca na przypadki. Siedząc w biurze, spoglądał przez okno na ciemne ulice, gdzie przestępcy i zwykli ludzie mijali się, nie zdając sobie sprawy z nieuchronności zderzenia ich losów. W jednej chwili prawo stawało się cienką linią, na której balansował każdego dnia. Przekroczyć ją można było tak łatwo - wystarczyło jedno złe spojrzenie, zbyt mocno naciągnięta prawda albo ktoś, kto zbyt głęboko wchodził w jego życie. Od dawna nie było mu łatwo oddzielić obowiązek od emocji. Każde śledztwo zostawiało ślad. Każda twarz, którą zatrzymywał, przypominała, że to, co robi, nie jest jedynie walką z przestępcami, ale także walką z samym sobą. Miasto nigdy nie było bezpieczne, ale najwięcej zagrożeń czaiło się wewnątrz - w jego głowie i sercu, gdzie uczucia mieszały się z mrokiem codzienności. To był początek końca. Wiedział, że zbliża się moment, w którym będzie musiał wybrać. Prawo? Czy uczucia?
ROZDZIAŁ 1
Siedział na skórzanym obrotowym fotelu, jego twarz zwrócona była w stronę okna za którym panowała ciemność, na mocno granatowym niebie rozsiane były delikatnie tlące się gwiazdy, w pojedynczych oknach budynków znajdujących się w zasięgu wzroku świeciło światło. Mrok jego pokoju oświetlał co jakiś czas żar papierosa, trzymał go niechlujnie w prawej ręce, która wędrowała od ust do oparcia fotela, wolną dłonią podrapał się po brodzie a później przetarł oczy. Obok popielniczki stała szklanka gdzie na dnie zostało trochę whisky z colą. Kiedy dopalał papierosa, pociągnął ostatni łyk, mieszając smak trunku z dymem papierosowym. Zerknął na zegarek na którym wskazówki niemal łączyły się w jedną przy godzinie 12. "No dobra..." powiedział w myślach jakby mobilizując się, wstał włączając lampkę przy biurku, lekko zmrużył przyzwyczajone do ciemności oczy. Stał naprzeciw lustra, zamontowanego w drzwiach szafy. W lustrze zobaczył średniego wzrostu, grubego mężczyznę o ciemnych krótko ostrzyżonych włosach z widocznymi zakolami, jego broda była niewiele dłuższa od kilkudniowego zarostu, rozpięta o jeden guzik za dużo niebieska koszula pokazywała gęsty zarost na klatce piersiowej. "Czas coś z tym zrobić" - zerknął w dół i uderzył kilkukrotnie otwartą dłonią w brzuch, wykrzywił usta w groteskowym uśmiechu "może od jutra..." po czym wyniósł szklankę i popielniczkę z pokoju.
Budzik w telefonie bezlitośnie grał, na migającym ekranie widniała godzina 3:50, leżał na brzuchu z twarzą w poduszce, jakby od niechcenia ręką wyłączył budzik i leżąc tak pilnował by nie zamknąć oczu ze strachu przed powrotem w objęcia morfeusza. Kiedy zmusił się do podniesienia z łóżka, usiadł na nim patrząc w okno gdzie noc nie dawała za wygraną, nie chciała zostać przegnana promieniami słońca.
Świeżo wyprasowane czarne bojówki, niewiele za duży t-shirt, znoszona bluza z kapturem, sięgnął do szafki przy łóżku i otworzył niewielkim kluczem kasetkę, wsunął płetwę kabury w spodnie po prawej stronie pasa, po przeciwnej założył plastikową ładownicę z drugim magazynkiem, kajdanki wsunięte za pasek na plecach i broń w kaburę gdzie delikatnie kliknęła sygnalizując, że jest bezpieczna. Zerknął na zegarek, miał jeszcze trochę czasu, złapał kubek z kawą w kuchni i popielniczkę, usiadł naprzeciw telewizora na wysłużonej. Lekkie pstryknięcie oznaczało włączenie radia w wieży, nie zawsze włączała się od razu, czasem pilot odmawiał posłuszeństwa, dziś jednak zareagował od razu. Wciągany dym do płuc zapijany czarną mocną kawą sprawiał, że czuł, że żyje. Oparł się łokciami o kolana a głowę schował w dłoniach przeczesując włosy uważnie by nie spalić
ich papierosem szepnął cicho sam do siebie "cholera... po co mi to było..?". Kiedy zgasił papierosa dopijając resztki kawy usłyszał w radio "zbliża się 4:30 zapraszamy na poranne wiadomości", pokręcił głową, wstał od ławy i wyszedł...
ROZDZIAŁ 2
Był przed czasem, na zegarku widniała 4:50 kiedy wchodził na piętro gdzie mieściło się jego biuro, zerknął nad głowę gdzie widniała tablica "Wydział Kryminalny" Piętro 6. Szedł pustym korytarzem a na suficie świeciła dopiero co 3 jarzeniówka. Jego biuro było niewielkie, miał tam dwie szafy metalowe, dwa duże biurka z krzesłami obrotowymi i dwa drewniane krzesła ustawione pod ścianami. Podłączył wiszący kabel do prądu co uruchomiło małe radio stojące na parapecie brudnego okna, dobrze że wisiały tam duże ciężkie i pożółkłe żaluzje bo przez okno i tak nie było nic widać a tak nie było najgorzej. Po kilku minutach zalewał kawę gorącą wodą nabierając przekonania, że nie wyjadą o 5:00 jak zakładali, ktoś na pewno się spóźni.
Czyjeś kroki rozbrzmiewały co raz głośniej po korytarzu, a on siedział przy swoim biurku naprzeciw uchylonych drzwi z kubkiem kawy w ręce, papierosem w ustach i nogami na biurku. Drzwi się otworzyły a do pokoju wszedł wysoki szczupły mężczyzna z blond włosami obciętymi na tzw. "grzyba".
- Siemasz Bogdan
- Siemasz - odpowiedział wstając od biurka i podając rękę - nie śpieszyłeś się Adaś, nie wyjedziemy jak planowaliśmy, nie ma jeszcze Roberta.
- Wiesz... korki. -zaśmiał się urywając wątek i wyciągnął papierosa.
Siedzieli tak przez chwilę w milczeniu aż drzwi ponownie się otworzyły, a do pokoju energicznym krokiem wszedł Robert niewysoki dobrze zbudowany mężczyzna o czarnych włosach z lekko przystrzyżonymi bokami mówiąc
- Gotowi? Musimy się pośpieszyć
- Tak, gotowi, masz wszystko? - odpowiedział Bogdan
- Trzy minuty i jestem gotów, idźcie po auto i widzimy się na dole -odpowiedział Robert Adam i Robert poszli do swoich pokoi, Bogdan otworzył metalową szafę i wyciągnął kamizelkę kuloodporną, którą ubrał pod bluzę, zgasił światło i wyszedł na korytarz gdzie dołączył do niego Adam.
Siedzieli już w samochodzie z otwartymi szybami, mimo że było wcześnie to słońce pojawiało się na horyzoncie, letni wiatr wymieszany z zapachem świeżo ściętej trawy. Ruch
nie był duży, w wakacje zdecydowanie zmniejszał się w mieście, cisza a w oddali lekki szum drzew sprawiały, że dzień stawał się lepszy. Ciszę przerwało radio, które włączył Adam, akurat grali jakiś kawałek tzw. na pobudkę, co zupełnie Bogdana wybiło z rozmyślań o szukaniu pozytywów w tym dniu. Drzwi do samochodu otworzyły się i wsiadł Robert ze swoją czarną wypchaną teczką. Ruszyli. Po drodze omówili plan działania, dane dotyczące osoby i szczegóły dotyczące dalszych czynności.
Kiedy podeszli po cichu pod drzwi mieszczące się na ostatnim czwartym piętrze kamienicy Bogdan stanął po prawej stronie przy klamce, za nim był Adam a na schodach przy poręczy Robert. Ten moment wygląda jak w filmach, choć nie da się go opisać bo mimo, że człowiek gotowy jest na to co zaraz się wydarzy czuje nagły przypływ adrenaliny, wyostrza zmysły a czas jakby płynął wolniej. Bogdan wiedział, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, jednak każdy taki moment wzbudzał w nim niezwykłe emocje. Po kilku głębszych oddechach i uspokojeniu nerwów zasłonił wizjer palcem po czym zapukał do drzwi. Po krótkiej chwili usłyszeli otwierany zamek w drzwiach, wtedy wyciągnął broń i trzymał ją blisko siebie przy brzuchu. Drzwi otworzyła starsza kobieta z kręconymi blond włosami w koszuli nocnej, na jej twarzy widać było zmęczenie i zaspanie. Wewnątrz mieszkania zauważyć można było delikatną poświatę światła z odległego pokoju.
- Gdzie jest Rafał? - powiedział stanowczo szeptem Bogdan
- U siebie, śpi - odpowiedziała kobieta wskazując na pokój po prawej stronie od drzwi wejściowych.
- Policja, proszę się odsunąć - wskazał lewą ręką odznakę wiszącą na srebrnym kulkowym łańcuszku na szyi .
Zanim kobieta zdążyła się zorientować policjanci szybkim krokiem na lekko ugiętych nogach weszli do pokoju, gdzie na wprost od drzwi stało łóżko a na nim spał dobrze zbudowany wysoki mężczyzna o ciemnych włosach a spod kołdry wystawało jego lewe ramie na którym widniał tatuaż. Pokój był niewielki, po lewej od łóżka stał stolik a na nim kawałki sreberka, popielniczka i nóż, przy stoliku było krzesło na którym wisiały niechlujnie rzucone ubrania. Bez namysłu Bogdan odsunął stolik w taki sposób, że stał pomiędzy nim a łóżkiem, wycelował broń w kierunku mężczyzny a drugą ręką wyciągnął z kieszeni na udzie latarkę i kiwnął w stronę Adama. Ten bez zastanowienia złapał mężczyznę za rękę po chwili okrzyków
"Policja", "leż na brzuchu", "patrz w drugą stronę" i kilku "nie szarp się kurwa!", mężczyzna leżał w samych majtkach z rękami skutymi z tyłu ciemnymi metalowymi kajdankami. - Teraz, odwrócę Cię na bok, pomogę Ci usiąść a Ty grzecznie będziesz wykonywał polecenia zrozumieliśmy się? - powiedział Adam i odczekał chwilę - zrozumieliśmy się? - Tak, kurwa. - powiedział przez zaciśnięte zęby wielkolud.
Posadzili mężczyznę na łóżku, zapalili światło w pokoju a wtedy triumfalnie wszedł Robert ze swoją teczką oznajmiając:
- Panie Rafale, jest pan zatrzymany...
- Przecież kurwa widzę! - przerwał mu zatrzymany.
- No tak. Ale tu są postanowienia prokuratora, proszę przeczytać - po czym położył kartki papieru przed nim na stole- tutaj postanowienie o zatrzymaniu, tutaj o przeszukaniu a tutaj są pana prawa i obowiązki jako osoby zatrzymanej - wskazywał kolejne kartki. - Zrozumiałeś? Zapoznałeś się? - zapytał.
- Tak.
Przeszukanie było standardowe, w przerwach musieli tłumaczyć matce zatrzymanego, że nie mogą powiedzieć dlaczego został zatrzymany, że mają prawo robić przeszukanie a wręcz obowiązek a później wysłuchiwanie żali i płaczu matki pod tytułem "coś Ty narobił, życie sobie zniszczyłeś, jak my teraz damy rade?". Każdy z nich współczuł matce, nigdy nie chcieliby znaleźć się w takiej sytuacji ale zdawali sobie też sprawę z tego, że Rafał solidnie zapracował na swój los. Na miejscu podczas przeszukania znalezione zostały wszystkie przedmioty, których szukali czyli kominiarka, ubrania, które miał na sobie podczas rozboju a także większa ilość gotówki. Później spokojna rozmowa z zatrzymanym o tym, że zostanie rozkuty po to by się ubrał pouczając również o tym, żeby nic nie kombinował. Zazwyczaj zatrzymani byli grzeczni, wiedzieli, że to co się stało to już początek kolejnego etapu ich życia a utrudnianie i wszelkie szaleństwa nie wpłyną dobrze na ich sytuację.
Na tym film rodem z Hollywood się kończy, po przyjechaniu do Komendy wracają tony papierków, protokoły, notatki, badania, zdjęcia, odciski i cała reszta zamieszania związana z "obrobieniem zatrzymanego". Do domu Rafała weszli o 6:02, zatrzymany był o 6:04, przeszukanie trwało do 8:18, w Komendzie byli około 9:00, papiery wypisywali do 13:00, później odprowadzili zatrzymanego do PDOZ -pomieszczenia dla osób zatrzymanych- jednak oni woleli stare określenie "na dołek". Do pokoju Bogdan wrócił
dopiero około 13:40 gdzie dopijając zimną kawę wypalił w ciszy papierosa. Uporządkował papiery, zdezynfekowali kajdanki specjalnym środkiem, umył kubek po kawie i na tym dzień w pracy się skończył. Kiedy wyszedł z pracy i udał się na parking pogoda dopisywała, było słonecznie a niebo miało błękitny kolor, delikatny wiatr pomagał wytrzymać wysoką temperaturę. Gdy doszedł do swojego samochodu zdenerwował się rzucając kurwami i innymi epitetami ponieważ jego samochód został zastawiony przez jakiegoś "idiotę", stracił na czekaniu na niego kolejne 30 minut. Auto zostawiał na parkingu zewnętrznym, nie dostał pozwolenia by wjeżdżać na teren komendy prywatnym samochodem, więc stawał na zewnętrznym razem z setką innych policjantów, mieszkańców sąsiednich bloków, pracowników innych firm, bandytów, świadków i pokrzywdzonych. Zawsze gdy trafiała się taka sytuacja przypominał sobie w jak głębokim poważaniu mają ich - szarych gliniarzy - wysoko postawieni przełożeni.
ROZDZIAŁ 3
Potem pojechał na szybkie zakupy, gdzie na taśmie przy kasie znalazło się kilka zupek instant, mrożona pizza i pierogi a za tym butelka dwulitrowa pepsi i najtańsza whisky, po kilkunastu minutach w końcu dotarł do swojego azylu - mieszkanie,
gdzie zrzucił z siebie ciężar służby i przebrał w znoszone luźne ubrania. Zgodnie z daną sobie obietnicą zrobił kilka pompek i brzuszków co stanowiło nie lada wyczyn, dumny z siebie zasiadł przed monitorem komputera a na nim włączył kolejne odcinki ulubionego serialu. Jednak jego myśli błądziły gdzie indziej, nie umiał się na niczym skupić. Zbliżał się późny wieczór gdy na portalu społecznościowym znów przeglądał profil Agaty...
Była drobną szatynką o długich prostych włosach i dużych oczach. Czuł się źle przeglądając jej profil, było to zupełnie nienaturalne dla niego. Wirtualna Agata jednak była rzeczywista, widział ją kilka razy. Nawet można by rzec kojarzyli się a przynajmniej mówili sobie "cześć". W sumie była to koleżanka koleżanki znanej skądś tam. Nie przywiązywał do tego większej wagi.
Kiedy dopijał czwartą już kawę i przeglądał wiadomości w internecie usłyszał dźwięk wiadomości właśnie od Marleny czyli znajomej, która znała Agatę o treści "szykuje się jutro impreza, wpadniesz?". Patrzył na wiadomość i zastanawiał się bo kompletnie nie miał ochoty na imprezę ale przecież jutro piątek, może będzie i "ona". Odpisał szybko "ok. gdzie i o której?". Po krótkiej wymianie wiadomości i dokonaniem szybkiego przelewu wiedział, że od 19:00 kolejnego dnia będzie imprezował w towarzystwie, którego nie zna.
Kolejny dzień minął przewidywalnie jak zawsze po "realizacji", bandyta siedział w "klatce" ale trzeba wykonać szereg czynności chociażby takich jak doprowadzenia do Prokuratury na przesłuchanie a w przypadku wystąpienia z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie przez prokuratora do Sądu, który zadecyduje czy zastosować taki środek zapobiegawczy czy nie. Dzień dłużył się niemiłosiernie... kolejny odtrąbiony sukces bo w wyniku czynności mężczyzna przyznał się, dostał trzy miesiące aresztu a sprawa dalszy ciąg będzie miała już poza Bogdanem. Kiedy wrócił z kolegami do "bazy" na korytarzu wydziału złapał go Naczelnik i oświadczył jakby jednym tchem "dziś pod telefonem, jutro zasadzka - szczegóły przekażę wieczorem". Zanim przetworzył ową informację Naczelnik zniknął już gdzieś w korytarzu. Wrócił do pokoju lekko zniechęcony, wyciągnął papierosa i zaciągnął się mocno. Nie był zły, nie był rozczarowany, przecież to normalne. Nawet trochę odetchnął z ulgą, nie lubił próbować dostosować się do ludzi, którzy znają się między sobą a jedynie on jest "obcy". Napisał SMS "Przykro mi, nie dam rady przyjść muszę być trzeźwy i pod telefonem.", w odpowiedzi dostał "Dobrze, możesz być trzeźwy i pod telefonem u mnie.". Trudno było polemizować z tym argumentem, zresztą... "raz się żyję..." pomyślał.
Był o dobre 15 minut przed czasem pod blokiem Marleny, czekał w samochodzie bo nie wypadało przecież przyjść za wcześnie. Do wejścia budynku szedł niski, dobrze zbudowany mężczyzna w wieku około 30 lat, miał ubrane jeansy i elegancką koszulę a za nim szła niewysoka, szczupła, atrakcyjna kobieta. Przyjrzał się jej bliżej, krótka czerwona sukienka, buty na wysokim obcasie i rozpuszczone długie włosy, tak to była "ona". Kobieta szła nieco z tyłu przeskakując i omijając kałuże z popołudniowego deszczu, ponaglana gestami mężczyzny próbowała w odpowiedzi sparaliżować go wzrokiem. Uśmiechając się pod nosem ,do skaczącej pomiędzy kałużami kobiety .lekko westchnął i odpalił papierosa, obiecał sobie, że to będzie ostatni przed wyjściem z auta. Odprowadził ją wzrokiem do klatki bloku zupełnie zapominając o tym mężczyźnie, który jej towarzyszył. Dopalił papierosa, po czym wziął ze sobą wino i poszedł na górę. Mieszkanie nie było duże ale przestronne, przy stole siedziała już Agata i ten mężczyzna a Marlena witała go w progu przyjmując wino z uśmiechem, wskazała miejsce przy stole i kazała usiąść. Podszedł do stołu i wyciągnął rękę
do Agaty "Bogdan, miło mi", odwrócił się do mężczyzny
i podał mu również rękę "Bogdan"
on odpowiedział "Rafał". Bogdan usiadł przy stole i czekali w milczeniu aż Marlena wróci z kuchni.
- Co pijecie? - zapytała głośno przy progu pokoju Marlena.
- No jak co.. wódeczkę - odparł Rafał wskazując butelkę stojącą na stole. - Ja poproszę kawę - odparł Bogdan nieco zmieszany.
- Jak to? no co Ty, przecież chyba nie narobisz wstydu - rzucił mężczyzna. - Przepraszam, taka sytuacja. Muszę być pod telefonem, zresztą przyjechałem samochodem. - Pomogę Ci Marlena - Bogdan wstał od stołu i wyszedł z nią do kuchni ucinając dalszą rozmowę.
W kuchni przygotowali kawę, talerzyki, szklanki na napoje a Bogdan zanosił je do pokoju. Kiedy przyniósł talerzyki Agata wstała od stołu i wyciągnęła rękę "ja ułożę" - powiedział z lekkim uśmiechem. Kiedy podawał jej szkliwo dotknęła dłonią jego dłoni, musnęła niezauważalnie palcami zabierając talerze, wtedy spojrzeli sobie w oczy a świat jakby na chwilę zamarł, uniósł kąciki ust w niepewnym uśmiechu i rzucił krótkie "dzięki". W trakcie przygotowań przyszła do mieszkania jeszcze jedna para - małżeństwo, którego Bogdan w ogóle nie znał.
Impreza trwała w najlepsze, prawdę powiedziawszy około 1:00 nie było szans na konstruktywną rozmowę, faceci wypatrzyli u Bogdana pistolet przy pasku i włączyła im się fantazja związana z rusznikarstwem i strzelectwem w jednym. Jednak Bogdan twardo odmawiał pokazania broni. Przywykł do tego ale to była jedna z niewielu nienaruszalnych zasad. A takie prośby wcale nie należały do najprzyjemniejszych tematów na imprezach a rozmowa zmierzała w gorszym kierunku czyli "Taak... a ja w 2009 roku w Krakowie dostałem mandat!..." Bogdan wyłączył się z rozmowy wpatrując w delikatne dłonie, które bawiły się szklanką z drinkiem i kostkami lodu, kiedy zerknął wyżej po jej brzuchu i dekolcie aż do oczu jego wzrok spotkał się ze spojrzeniem Agaty. Swoim żalącym się rozmówcą tylko potakiwał a z końcem kwitując jak zwykle "przykro mi, widocznie Ci się należało..." - mówił to z lekkim uśmiechem jakby próbując bagatelizować. Czując, że nie może oderwać wzroku od "niej" a spotkanie zmierza w niezbyt korzystnym dla niego kierunku przeprosił Marlenę
i wstał mówiąc "przepraszam Was bardzo ale muszę iść do pracy... niezwykle miło mi było Was poznać" - podawał rękę po kolei kobietom a później mężczyznom. Kiedy ubierał się w przedpokoju wyszła do niego Agata, boso w krótkiej czerwonej sukience
na ramiączkach, odsłaniającej kształtne ramiona. Złapała się palcami z idealnie pomalowanymi paznokciami za ucho i bawiąc się kolczykiem zapytała - Słuchaj... jedziesz w kierunku Katowic? Może mogłabym się zabrać, nie chcę zostawać na noc a tu już chyba się kończy...
- Jasne, Rafał też wraca? - rzucił natychmiast patrząc na buty, które wiązał. - Zapytam. -po czym zniknęła w pokoju- On zostaje.
- Dobrze.
Pożegnali się raz jeszcze z towarzystwem i wyszli przed blok, złapała go pod rękę i próbowała przeskakiwać kałuże, starając się jej nie obserwować uśmiech sam pojawiał się na jego twarzy. Podeszli do samochodu i otworzył jej drzwi. Agata wskoczyła do środka wsuwając dłonie pod uda sugerując, że jej zimno. Wsiadł do samochodu i włączając silnik uruchomił ogrzewanie, głównie na jej stronę.
- Zatem dokąd pani sobie życzy...? - zapytał spoglądając na nią.
- Gdzieś do centrum, wrócę sobie stamtąd.
- Bez jaj... Albo do domu albo wracasz na górę. Nie drażnij się ze mną. -powiedział stanowczo.
- Tulipanowa 23 Katowice ale Ty przecież się śpieszysz...?
- Jak widać nie aż tak bardzo...
Do Katowic był kawałek drogi, więc jechali w swoim towarzystwie dobre pół godziny rozmawiając o wszystkim i niczym. Kiedy wjechali do Będzina spojrzał na nią i zapytał.
- Masz chwilę czy chcesz już spać?
- Przecież śpieszyłeś się... prawda? -zapytała z sarkastycznym uśmiechem. - Nie marudź. - skwitował.
- No dobra, mam chwilę. - rozsiadła się wygodnie obserwując Bogdana. Podjechali pod górę drogą wyłożoną kostką brukową, na szczycie stał nieduży średniowieczny zamek. Nic w nim nadzwyczajnego jednak nocą zamek jest podświetlany i wygląda bajecznie.
- Zimno Ci? - zapytał
- Trochę.
- To ja sam się przejdę a Ty poczekaj... - odpowiedział unosząc kącik ust.
Wysiadł z samochodu i wsunął ręce do kieszeni, po chwili usłyszał trzaśnięcie drzwiami od strony pasażera, znów uśmiechnął się pod nosem. Poszli razem alejką prowadzącą za zamek, tam na niewielkiej górce znajdował się park, w tej chwili z drzewami o szeleszczącymi zielonymi drzewami i a w niektórych miejscach parku rosnącymi kwiatami. Pośród drzew były tez ławki, z których widać było oświetlony zamek a w tle panoramę miasta. Bogdan usiadł na ławce i patrzył przed siebie.
- Ładnie. - powiedziała.
- Wiem.
- Po co mnie tu zabrałeś?
- Wybierałem się tu, lubię to miejsce. To Ty chciałaś jechać ze mną -odbił piłeczkę marszcząc czoło.
- Wiem ale to dziwne - mówiąc to stanęła przed nim.
- Wszystko jest dziwne. A tu jest ładnie, zaraz Cie odwiozę. -powiedział spokojnie patrząc na jej kolana i łydki, po czym dodał - jeśli chcesz.
Agata nie odpowiedziała, odwróciła się i patrzyła pod nogi. Bogdan wstał i podszedł do niej od tyłu, blisko.. za blisko ale ona nie reagowała. Wyciągnął przed siebie rękę w taki sposób, że niemal ją obejmował "popatrz tu jest baszta zamku..." wskazywał kolejne miejsca i próbował o nich opowiadać by zaciekawić kobietę. W czasie gdy zmieniali obiekt zainteresowania i opowieści, jego druga ręka dotknęła biodra Agaty i przesunęła się na brzuch obejmując ją. Stało się to prawie bezwiednie, gdyby nie podenerwowanie w jego głosie i przyśpieszony oddech, można by tego nie zauważyć. Lekko napiął mięśnie przysuwając ją do siebie i odetchnął nerwowo, gdy nie uciekła. Wtedy Agata dotknęła jego dłoni na swoim brzuchu i splotła ich palce. Wtulił się w kobietę kładąc głowę na jej ramieniu, stali tak chwilę
w milczeniu po czym jednym ruchem Agata odwróciła się do niego twarzą. - Co Ty robisz? - zapytała jakby z opóźnioną reakcją.
- Nie wiem. To .. - zmieszał się Bogdan.
- Przecież wiesz, że ja mam... - zaczęła .
- Wiem. Tyle, że to tutaj teraz jesteś. - przerwał jej.
- Ale... - kontynuowała, jednak nie wychodziła z jego objęcia a jej dłoń gładziła jego znajdującą się teraz na jej biodrze
Kiedy zaczęła mówić, drugą ręką dotknął jej policzka tak, że pomiędzy palcami znalazło się ucho a kciukiem odgiął jej brodę do góry gdzie zbliżały się jego usta. Pocałował z początku nieśmiało i po chwili odsunął się czekając na reakcję. Ta nastąpiła niemal natychmiast, wtuliła się mocniej i całowała namiętnie. Jego dłonie błądziły po jej plecach i pośladkach, czasem wracając na głowę gdzie przeczesywały długie włosy. Gdy ręce zaczynały się rozbestwiać i co raz bardziej czuć pewnie tę rozkosz przerwała głośna wibracja telefonu a po chwili znajomy dźwięk dzwonka. Odsunął się od niej jakby wyrwany z amoku szepnął "przepraszam", westchnął i odebrał telefon.
- Tak, tak. Dobrze. Do pół godziny będę. Na pewno. - mówił jak automat jeszcze drżącym z podniecenia głosem a ręką przeczesując swoje rzadkie włosy jakby nie dowierzając sytuacji, po chwili wyłączył rozmowę i schował telefon do kieszeni- Przepraszam, muszę jechać. - sam nie wiedział za co przeprasza akurat w tym momencie, był zmieszany.
- Rozumiem i tak powinniśmy już iść... - wyszeptała nie chcąc spojrzeć mu w oczy. Jechali samochodem do niej do domu, w milczeniu. Dopiero w niewielkiej odległości od celu, zmieniając bieg na swojej dłoni poczuł jej dłoń. Spojrzał na nią a ona na niego, uśmiechnęli się do siebie bez słowa. Gdy dojechali pod jej dom zaparkował na podjeździe niedaleko bramy, dom był nieduży drewniany po bokach i z tyłu zarośnięty drzewami i krzewami, z zewnątrz od strony furtki niewielki taras z dużym stołem i ławą do siedzenia. - Jesteśmy. Dziękuję za wieczór... i ..
- Ja też dziękuję, do następnego... - uśmiechnęła się i nachyliła by dać buziaka w policzek Bogdan nachylił się i też pocałował ją w policzek, gdy otworzyła drzwi z samochodu poczuł, że to ostatni moment więc złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie, niepewnie ale znów zatopił się w jej ustach, w tle usłyszał trzaśnięcie drzwiami. Pocałunek był długi, gorący i namiętny, gładził jej dłonie i nie chciał by wysiadała. Moment przerwała znów głośna wibracja telefonu. Teraz to ona odsunęła się.
- Potrzebują Cie... a ja muszę się wyspać. Dobranoc - powiedziała szybko i wysiadła. Odchodząc w kierunku domu odwróciła się i uśmiechnęła a on siedział sam w samochodzie trzymając dzwoniącą komórkę w dłoni.
- Tak? -odebrał.
- Gdzie jesteś? - rozbrzmiał głos Adama w słuchawce.
- Jadę.
- Czekam, pośpiesz się -ponaglał.
ROZDZIAŁ 4
Wrzucił pierwszy bieg w samochodzie i ruszył gwałtownie, jechał przekraczając prędkość, mijał kolejne skrzyżowania i światła przyspieszając kiedy zmieniały się z zielonego na czerwone. Wyjechał na trasę a samochód w ył , zagłuszany głośną muzyką, Bogdan patrzył przed siebie nieobecny. Analizował. Nie sprawę, analizował co się właśnie wydarzyło, lekko drżące dłonie oznaczały buzujące w nim emocje. Przyjechał na teren Komendy a przed wejściem zobaczył samochód służbowy czarną KIA Ceed z ciemnymi szybami z tyłu. Wszedł szybkim krokiem na piętro i na długim ciemnym korytarzu widział poświatę dobiegającą z pokoju Adama.
- Jestem, co się stało? - zapytał Bogdan.
- Gdzie Ty byłeś? Przecież mieszkasz najbliżej, zawsze jesteś pierwszy, spałeś? - Nie. Zajęty byłem. - skwitował.
- Aaaa... rozumiem, kolejna Agata. -zaśmiał się Adam.
- Przecież wiesz, że nie. To znaczy, nie kolejna... Bo wiesz... A zresztą kurwa, co jest grane? - Dobra, pogadamy o tym później. Słuchaj, temat jest taki, że mają nam zrobić klienta, jest taki "biznesmenik", grubą kasę ma w domu, bo wiesz... poza legalem trochę odkłada sobie na boku z innych źródeł.
- Wały gospodarcze... -powiedział pod nosem Bogdan.
- O to to to... właśnie. Wiesz "Ryba" -mówiąc to podrapał się po uchu- powiedział, że ekipa chce go zgarnąć jak będzie wyjeżdżał i z nim wrócić do domu, skroić sejf. Standard wiesz omłot, może broń ale to nie jest pewne, na pewno pałki, gaz może noże. Z tego co "Ryba" mówi to są nastawieni na kasę ale nie wiadomo. - kontynuował poważnie Adam.
- Dobra. Idę po sprzęt i ruszamy, widzę auto pobrałeś. Kto jeszcze jedzie? - zatrzymał się w wyjściu z pokoju.
- No ty i ja, no i Robert z Grześkiem.
- Pierdolisz! We czterech robimy gości na gorąco? - zdenerwował się Bogdan. - Jak zawsze przecież... przeszkadza Ci to? - dodał Adam z uśmiechem. Bogdan poszedł do swojego pokoju w milczeniu, z metalowej szafy wyciągnął kamizelkę kuloodporną, z plecaka kominiarkę i rękawiczki taktyczne, schował kilka par jednorazowych niebieskich rękawiczek do plecaka a z dołu szafy wyciągnął niewielką torbę z czerwonym krzyżem. Kiedy rozpiął koszulę poczuł zapach Agaty, delikatny a zarazem zupełnie
obezwładniający, przypominał mu jej delikatną skórę i gorące usta. Zakładał kamizelkę, zaciągał rzepy a myśli wędrowały mu do chwil pod zamkiem i w samochodzie. Chwilę zamyślenia przerwał Adam stojący w drzwiach, kiedy Bogdan na niego spojrzał tamten rzucił mu kluczyk do samochodu.
- Kierujesz.
- Znowu? No bez jaj... jest środek nocy -odparł Bogdan.
- Ja biegam, Ty kierujesz i strzelasz. Taki układ. Tylko nie jebnij mi w plecy! - zaśmiał się Adam.
Po kilku godzinach siedzieli znudzeni w samochodzie nieopodal wielkiego domu z potężnym murowanym ogrodzeniem, ich samochód stał dwie uliczki dalej przy skrzyżowaniu pomiędzy niedużym budynkiem rozdzielni elektrycznej a krzakami. Obserwowali każdy ruch. Adam cały czas rozmawiał z kimś przez telefon, dzwonił Robert, później Naczelnik a jeszcze później Oficer Dyżurny i cała reszta ludzi zainteresowanych ale siedzących w ciepłych mieszkaniach, niecierpliwiąc się z nadzieją na spektakularny sukces.
Adam odłożył telefon i spojrzał na Bogdana, który wzrokiem błądził gdzieś daleko za boczną szybą.
- Dlaczego to zawsze my jesteśmy? - zapytał jakby trochę z wyrzutem. - Bo jesteśmy pojebani? -odparł Bogdan nie odrywając wzroku od szyby. - No tak. W sumie to masz rację ale wiesz.... - w tym momencie Adam zaczął opowiadać o sytuacji w Wydziale, o tym, że to wiecznie oni wybierani są do takich akcji, że za tym nic nie idzie i tak dalej... Bogdan przestał go słuchać po pierwszym zdaniu i tylko czasem kiwał głową. W tym momencie w wyobraźni jego usta dotykały jej ust, dłonie dotykały jej skóry a oczy cieszyły się jej widokiem...
Po jakimś czasie monologu Adam odebrał telefon.
- Mów. Kurwa co? Teraz mi dzwonisz? no co Ty... Ja pierdole... "Ryba" zajebie Cię kiedyś. I co Ty myślisz jak ja to odkręcę? A chuj z Tobą... - po czym ekspresyjnym i agresywnym uderzeniem w telefon rozłączył rozmowę.
- Baza? - zapytał Bogdan niewzruszony.
- No kurwa tak! Nie uwierzysz... Naopowiadali mu i pojechali niby na robotę ale wrócili ze 4 godziny temu do niego i pieprzą, że dziś nie dadzą rady bo sąsiedzi elektryczni. Więc
wzięli i się wszyscy naćpali. "Ryba" z nimi imprezuje i złamany fiut nawet nie dał znać, że chuj z tego. - opowiada niemal krzycząc Adam.
- Bywa... - zaśmiał się Bogdan - ale staremu musisz coś innego powiedzieć bo Ci żyć nie da. - Wiem. - po czym wyciągnął telefon i rozpoczął maraton telefoniczny opowiadając sytuację w taki sposób by "władni" przyjęli tą wersję.
ROZDZIAŁ 5
Długo nie mógł zasnąć myśląc o niej, choć pora była mało sprzyjająca spaniu bo dochodziła 7:00. Kiedy w końcu się przemógł i powoli odpływał... przerwał mu to znajomy dźwięk telefonu - wiadomość. Sięgnął od niechcenia ręką i przysunął telefon do oczu prawie dotykając nosa.
- wiadomość od "Agata": "Wszystko w porządku? Jesteś cały? Nie napisałeś, że wróciłeś." - odpisał "Niedawno wróciłem, wszystko w porządku. Dziękuję, za wiadomość." Już wiedział, że o spaniu może zapomnieć. Napisała i tylko to liczyło się w tym momencie. Tego dnia wypił kilka kaw a na rozmowach przez wiadomości a później telefon zleciał mu cały dzień. Pomiędzy setkami wiadomości i słów znalazło się także pytanie. - "Spotkamy się jeszcze?" - zapytała.
- "Jasne. Kiedy Ci pasuje..."
- "Weekend byłby OK."
- "Sobota?"
- "Może być ale będę miała czas tylko do 18."
Bogdan domyślił się dlaczego jedynie do 18, nie chciał ciągnąc tego wątku. Nie pytał o Rafała i tak czuł się z tym lepiej.
- "To może niedziela, jeśli będziesz miała więcej czasu?"