Na granicy sumienia - ebook
Na granicy sumienia - ebook
Brutalny świat, pełen śmierci, intryg i brudnego seksu. Taki, którego nikt nie chce poznać. Jeśli już na starcie ma się przechlapane, to wątpliwe jest, że później życie będzie usłane różami. Tak też było w przypadku Karoliny – nastolatki z trudną i bolesną przeszłością, mieszkającej z rodziną zastępczą i szukającej swojej drogi. Borys już od wielu lat zasila szeregi polskiej mafii. Ma za sobą burzliwą przeszłość i kompletnie niezależną od niego przyszłość. Jedyną osobą, która się dla niego liczy, jest syn. Co więc musi się zdarzyć, by połączyć losy tych dwojga? I co z tym wszystkim ma wspólnego kandydat na prezydenta Polski?
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8290-223-5 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jeśli miałabym określić ostatni miesiąc mojego życia, to na pewno użyłabym słowa „wystrzałowy”. I nie uważałam, żeby w tym znaczeniu miało pozytywny wydźwięk. Wręcz przeciwnie, niosło ze sobą ból i strach. Z drugiej strony zawierało w sobie też przyjemny impuls, dreszcze i gęsią skórkę.
Zresztą wszystko, co przy nim czułam, miało skomplikowany wydźwięk. Każdy dotyk naszych ciał poprzedzały wyładowania niczym błyskawice, które znajdowały ujście w ruchach. Po tym, co razem przeżyliśmy, nie żałowałam żadnej decyzji ani tego, co zrobiłam, by go chronić. Nie uważałam go za złego człowieka, pokazał mi swoją prawdziwą twarz. Taką, którą… pokochałam? To uczucie między nami było na tyle zawiłe, że nie potrafiłam go nazwać nawet przed samą sobą. Może i miał trudną przeszłość, ale wierzyłam, że przy mnie się zmieni. Bo przecież mówił, że przy mnie czuje się całkowicie inaczej, że to wszystko odchodziło w dal. Ja oddałam mu się w całości. Liczyłam, że się odwdzięczy. Teraz nie pozostało mi nic prócz czekania. Aż do mnie wróci. Aż wróci po mnie.Rewers
– Chłopie, ile razy mam ci powtarzać, że nie wejdziesz w tym dresie?
Byłem już mocno wkurwiony. Co wieczór przychodził przynajmniej jeden typ, który za nic nie chciał zrozumieć, że nie wpuszczę go do lokalu w stroju sportowym. I właśnie taki dziś się trafił, i to na samym początku. Miałem nadzieję na spotkanie kumpli, ogarnięcie jakiejś bajery i skorzystanie z przywilejów, które dawała mi ta praca, no może poza paroma centymetrami więcej w bicku niż wcześniej. Widocznie jednak nie było mi to pisane, bo ten facet był zbyt pewny siebie, by nie popsuć mi reszty wieczoru.
Na bramce stałem sam. To zawsze wystarczało.
Pracowałem w takiej melinie, właściwie jedynej w mieście, która w większości zapraszała młodzież z okolicznych wsi, a ta nie chciała mieć problemów z wejściem w kolejnym tygodniu, więc była grzeczna. Głównie były to miastowe laski traktujące to miejsce jako wyszukiwarkę frajerów, których mogą oskubać z kasy i resztek godności i cóż… właśnie takich jak ten typ miastowych kozaków, którzy zrobią wszystko, by w sobotnią noc pokazać, ile mają w sobie testosteronu.
– Kim ty, kurwa, jesteś? – wybełkotał mi w twarz, a w tle rozbrzmiał śmiech jego koleżków.
Oczywiście, że nie był sam, tacy jak on nigdy nie przychodzą sami. Za nim była cała banda mu podobnych. Oni nawet nie chcieli wejść, po prostu szukali rozrywki. No ale poza nimi stała też już całkiem spora kolejka innych ludzi, którzy z zainteresowaniem śledzili dalsze losy naszego starcia.
– Dobra, spierdalaj stąd.
Starałem się powiedzieć to lekko, ale nerwy mi powoli puszczały. Czułem, że to wszystko źle się skończy. O ile zazwyczaj takie typy po prostu ustępowały i szły dalej w miasto, tak teraz w oczach stojącego przede mną widziałem pewność siebie i zadowolenie, że wreszcie zabłyśnie przed kolegami. Pokręciłem głową i potarłem skronie.
– Jeśli wolisz inaczej… – zacząłem i cofnąłem się do drzwi, za którymi schowany miałem kij bejsbolowy.
Złapałem go pewnie, niczym zawodowy gracz, i uniosłem, przygotowując się do ciosu. Typ, który męczył mnie już piętnaście minut, nagle stracił brawurę i odsunął się na chwiejnych nogach.
– Co ty, pojebany jesteś? – zapytał, jakby nagle wytrzeźwiał, a spojrzenie straciło pewność.
– A pojebany, pojebany – odpowiedziałem tylko i ruszyłem do przodu, uśmiechając się szeroko.
Typ zaczął się cofać, aż w końcu zrównał się z kolegami. Oni już się nie cofali.
– Chłopie, chcesz się pozbyć zębów? – parsknął jeden z jego kolegów, a reszta się zaśmiała.
– Macie pięć sekund na to, żeby stąd spierdolić. Jak nie, to wszystkim po kolei rozjebię głowy.
Uśmiech nie schodził im z twarzy, póki nie wykonałem ciosu. Trafiłem akurat typa, który rozpoczął to przedstawienie. Padł na ziemię jak szmaciana lalka.
Koledzy szybko do niego podeszli i sprawdzili, co z nim. Bełkotał coś pod nosem.
– Cztery – zacząłem odliczanie, ale grupka pomału się cofała.
Wzięli rannego pod ramiona i odsunęli się na bezpieczną odległość.
– To jeszcze nie koniec – zagroził najodważniejszy – pożałujesz tego.
Zaśmiałem się na jego słowa, ale w duszy wiedziałem, że teraz muszę być bardziej czujny. I faktycznie. Gdyby nie moja czujność i okazja, która trafiła się na mojej drodze, nie byłoby mnie tam, gdzie byłem teraz. Zabawne, że zaczęło się od tamtej nocy.
– Widzę, że masz jaja, chłopie – odezwał się głos z kolejki.
Ja jedynie wzruszyłem ramionami. Nie miałem ochoty na dyskusje z ludźmi.
– Jeśli chciałbyś zmienić pracę, to myślę, że mam coś dla ciebie. Mój szef ucieszyłby się z takiego pracownika.
Spojrzałem na wysokiego, łysego faceta po trzydziestce. Nie wyglądał, jakby pracował na budowie, a raczej w miejscu, gdzie jak się już wejdzie, to można nie wyjść. No i też tam, gdzie jest więcej kasy, panienek, choć nie o nie mi chodziło. Na widok gości takich jak ten typ tacy frajerzy jak ci przed chwilą zwykle uciekali w popłochu. Uśmiechnąłem się.
Była tylko jedna osoba, której ten pomysł się nie spodobał. A ona była ze mną od samego początku, w każdym gównie i na przekór wszystkim. Moja jedyna miłość, kochałem ją bardziej niż własną matkę. Jej piękne blond włosy, niebieskie oczy i miękkie ciało sprawiały, że każdy, nawet na maksa popieprzony, dzień stawał się lepszy. A seks stapiał nas w jedno. Była stworzona dla mnie, a ja byłem stworzony dla niej. Może dlatego też ten pomysł nie przypadł jej do gustu. Od początku wiedziała, co się stanie, gdy w to wejdę. Wiedziała, że z tego nie ma wyjścia.
Cholera, i miała rację.
Szkoda, że przez tę decyzję ją straciłem, co już na zawsze mnie zmieniło.