Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Na kawie z Panią Dekadencją - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
9 marca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Na kawie z Panią Dekadencją - ebook

Na kawie z Panią Dekadencją to podróż po świecie upadku kultury duchowości pełnym nihilizmu i dekadenckich, knajpianych postaw ociekających sarkazmem i ironią. Wszechobecny marazm, nuda i de wena. Oblicze Naszych czasów. Zidiocenie i ogłupienie ogólne. Przebodźcowanie i palący nonsens. Książka przeznaczona dla osób pełnoletnich. +18

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8324-828-8
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Midnight

Niebo moje

Nad przepaścią czarnawą

Gwałci przestrzeń stworzenia

Deszczem mnie płomienie

Wodzą do ciebie

Wieczność mnie odnajdziesz

Choć nie szukasz więcej

W ciemność mnie zabijesz

Choć masz czyste ręce

Splamiona w motylo

Pomiętej sukience

Pędzę jak gołębiarz

List nie napisany

Płaczące zające

W gniewu tulipany

Odrzucaj mnie ciałem

Sercem nieprzerwana

Stworzyłaś szatana

Czerwony jak banan

Lustereczko powiedz przecie

Ilu grzechom na tym świecie

Warto oddać duszy skrzydła

W ten skarabeuszy midnightI tyle

i odeszłaś jak cichy szept w oddali

na oknie deszczu

dzisiaj już nie jesteś

tyle mi winna mojego cierpienia

ile krzyku umarło w mym sercu

nieziemskie koła diabelskie uśmiechy

za jakie grzechy mogłaś mnie nie kochać

kiedy dokoła fizyczne uciechy

pozwalały zapomnieć że nie kochasz

kiedy twe światy to ból i marzenia

czasem nie potrafimy myśleć o nich

nadal zdążamy w przestrzeń nieistnienia

nie wiedząc nawet z której ona jest strony

i nauczyłaś mnie kochać poranek

budzę się

żyję

moment

jeszcze chwilę

zanim wypełnię co w gwiazdach zapisane

i nie obudzę się nigdy

i tyleBy być tylko

Głośne iluzje

Nad zaciągniętymi żaluzjami

Mojej logicznej niedoskonałości

Najmocniej jest kochać kiedy wiele utraci sens

Najwięcej jest dawać

Najprościej jest odchodzić

Najbardziej nie wierzyć kiedy zaczyna boleć

Najtrudniej żyć tak jak Wy

Gdy nie zostanie już nic więcej

Nie będziesz miał jak umierać

I nie dotykać

jakie serce?

Nie pozwoliło Nam wybierać

nie będę patrzył bo nie ufam

nie ufam bo nie będę ranić

za krwawiącymi żaluzjami

Być w swoim niebie między Wami

Nie wystarczyło dziś umierać

by jutro krzyczeć

My w galopie

Rzucimy się za stadem

granic

niech już nie będzie

I po urlopie gorzkich zboczeń

staniesz na szczycie wodospadu

Po drodze na dół

w ten łez padół

będziemy myśleć o swym raju

A gdy będziemy już na haju

Tak odlatywać

czasem milcząc

Nikt Nam nie powie

że jesteśmy

po to tu tylko

by być tylkoMam nadzieję

I tylko tyle w nas nadziei

By dziś nie skoczyć z okna w nocy

I tylko tyle paranoi

By bez słów spojrzeć sobie w oczy

Nie móc zapomnieć co nas dzieli

Bo nic nie łączy tak naprawdę

Umrzeć w tej ziemskiej odysei

I w niebie znaleźć swoją gwiazdę

Naszprycowani marzeniami

O lepszym świecie lepszym sexie

O lepszym jutrze lepszej vódce

No i Bóg wie czym lepszym jeszcze

Śnimy o tym by lepiej wybrać

I się obudzić w lepszym łóżku

Napić szampana na balkonie

I znaleźć miłość pod poduszką

Niczym nie martwić i żyć dalej

W tym szale ziemskich niespodzianek

Bo nic za karę nie jest dane

Zalane barszczem na dywanie

W kolorze krwistym jak befsztyki

W zapachu słodkim jak jej stopy

Biegamy dniami w monotonii

Rozbici w marzeń smakołyki

Godziny śmiechu już za nami

Godziny bólu za minutę

Być może kiedyś się spotkamy

A może nas nie będzie tutaj

Zabiorę do portfela złudzeń

To życie którym żyłem tak jak oni

To w którym piłem tak jak oni

Bo jestem do nich tak podobny

A jednak tak niezrozumiany

Jak ten niechciany krzyk zza ściany

Jak zapytany o godzinę

Nie odpowiedział bo przez chwilę

Nie odpowiedział był daleko

Zdawało mu się że odleciał

I pozostawił świat na chwilę

Ja kupię bilet uciekniemy

Od tego życia tego syfu

I może kiedyś odnajdziemy

Ten lepszy świat bez narkotyków

Co wiesz o życiu zapytałem?

Nie odpowiedział bał się pewnie

Więc co wiesz o mnie zapytałem

Bo mnie oceniasz nadaremnie?

Rozdarł się jak żyła powietrzem

Nie będę słuchał kim Ty jesteś

Będę pamiętał że twe serce

Wypchane wieprzem a nie sensem

Rzucił się w pogoń za wizjami

A ja rzuciłem zaraz za nim

Bo to jedyne na tym świecie

Co za przyjemność Cię nie zrani

I tak ćpaliśmy tygodniami

Później latami naszą przyjaźń

I nikt nie pytał co to było

Bo ludzie swoim życiem żyją

Wczoraj nie piłem dzisiaj piję

Ten świat mnie zepsuł

Mam nadzieję

Bo jeśli wszystko nadaremno

Nie było sensu mieć nadzieiCyprysy

Spotykam czasem dusze

Na błękitnych skrzyżowaniach nieba

Ukrzyżowałaś mnie

A Ja mogłem tylko marzyć o Twoim ciele

Smakiem jesteś co lotnością dotyka językiem

Gwiazdo! Moja gwiazdo! milczę choć jestem krzykiem

Naderwanym pędem życia nad niczyje drogi się wzbijam

Czyja jesteś moja! niczyja? Bo Ja Nicość mam na drugie imię

Ślubowałem wierność twoim zdradom

Nie rozumiem już świata niestety

Bo i co tu i trzeba rozumieć

Kiedy blisko masz serce kobiety

Rozpasają się wizje przepastne

Jak te krowy barany i lisy

I odziane w piękno jak cyprysy

Prawie grecko przechodzą przez życie

I porwałaś mnie kiedy wątpiłem

I wątpiłem kiedy mnie porwałaś

Uciekałem a ziemia wołała

Choć tej ziemi brakło pod stopami

Weź mnie zabierz idyllo kosmosu

Ocuć zmysły pokrwawione wstrętem

To robactwo weź jako przynętę

To robactwo to którym jesteśmy

Będą mówić gwałcić moje wiersze

A Ja super im wystawię dupę

Jak wyznanie najpiękniejszej gejszy

Nie uwierzę kto kiedy był pierwszyStarość

Zastałem światło martwe w twojej trumnie

Zastałem światło co przestało świecić

Jak porno gwiazdy spadające szumnie

Miłości szukać próbują poeci

Też próbowałem choć martwe uczucia

Śmierdzą jak martwe roztrzaskane trupy

Cuchną padliną życiowych rozmachów

Jak szczur podany na talerzu piachu

Restauracje życia starych dziadów

Co nie dziadują nigdy przed obiadem

Co wydziadują babki przy kolacji

Co marszczą cycki anielskich prowokacji

Bo wszyscy martwi przecież się nie martwią

I co najgorsze nie muszą się martwić

My umartwieni choć nie umarszczeni

Biegamy po tej zohydzonej ziemi

W martwicy kończyn i bieli pidżamy

Wciąż zakochani w ścianach swych szpitali

Co nas szprycują młodości wspomnieniami

I poczęstują czasem pielęgniarkami

Nie jestem stary ale się jej boję

Tej starej pindy śmierci i starości

Oddeleguje mnie z windy do nieba

I powie gnoi to trzeba wysprzedać

Na niewolniczych targach, gratis garba

Dają do chochli z zupą niespodzianką

A na dnie garnka starość stara franca

Wiecznie partoli się z kartofelkami

Precz mi starości ohydo istnienia!

Chce zawsze młody być pomiędzy wami

Z gołą fujarą biegać blisko nieba

Nie chce! jak stare diabły biegać między WamiSuchoty

Wybierałem się wczoraj popełnić samobójstwo

Cichą nocą szumiało Twoje ciało

I nie chciałem już więcej na to patrzeć

Bo już zwyczajnie żyć mi się nie chciało

I te ogrody rozpusty w rozkoszy

Mijały w duszy, miałem wszystkiego dosyć

Chciałem budować a Oni to zniszczyli

I zawiesili mi łańcuch na szyi

Mam skomleć jak pies do końca świata?

Uciekać przed tym skoro tego nie ma?

Nie ma cierpienia w człowieku bez duszy

Więc jak tłumaczyć tę radość istnienia?

Choć raz się pozbyć swojego ja jak Budda

Bo po co Ci ja? jak ty to ja, cud w Nas

I po chodnikach chadzają zakochani

I wyznaczają miliony nowych granic

Nie dotknę grani szybując nad miastami

Gdy za drzewami ludzie są jak wampir

Cicho czekają na mnie z nadziejami

Że przyjdę nagi i będą mnie gwałcićNieziemski wiatr

Nieziemski wiatr

Kiedy dusza tak daleko

Przywodzi myśl że spotkamy się niebawem

Przynosi śmiech

Mówi: już niedaleko

Spotykać Boga

Jak hrabinę pod stawem

W obliczu śmierci Wierzyć Jego słowom

W obliczu śmierci

I nie mieć ich za czcze?

I uciekając często przed samym sobą

Ufać nadziei

Która ślady zatrze

Te ślady płaczu wojen i pomoru

te ślady chorób troski ślady strachu

te wszystkie prośby zdrowia i wigoru

te ślady lęku i na trumnach piachu

Kochać to życie jak szczęśliwy sen wariata

Jak nieszczęśliwym można być gdy wierzysz?

Że ktoś dla Ciebie stworzył to coś — piękno świata

I nie nauczył Cię jak pięknie to przeżyć

Dał milion przeżyć sam uczysz się co dnia

Co nocy modlisz do martwych posągów

A On gdzieś czuwa dogląda do ognia

I słucha świata co szepcze o swych zbrodniach

W białej sukmanie

na stoku miłości

W białym habicie

u szczytu gwiazd

Prawie dwunastu

Matko Najświętsza

Wejrzyj

wejrzyj i spróbuj zatrzymać czas

Wstrzymaj na chwilę nieziemski wiatr szaleństw

Jak Jezus w Rio przystań w karnawale

Jak wielkie musi być niewielkie serce?

Kiedy ten wiatr nieziemski ciągle szepcze?Śniło mi się że byłem gejem

Śniło mi się kiedyś że byłem gejem

i latałem po łące

z partnerem w złotej obrączce

pełni wspomnień

Ja i mój pan Pe

braliśmy ślub w Holandii

czyż to nie romantyczne?

całować się z języczkiem

ze swoim kuzynkiem

zrobiłem na złość pewnej licealistce

i z uśmiechem na twarzy krzyknąłem:

kocham życie

bo przecież należy mi się

za to że w dzieciństwie dmuchałem pluszowe misie

małe pluszowe misie, teletubisie

chowałem się za szafę

i obmacywałem lalki mojej siostry

wiem jestem żałosny

bo nie potrafiłem z nimi rozmawiać

i topiłem swoje smutki w przegranych sprawach

Wszędzie telewizja

to stąd te sny

na co dzień przykładny jegomość

Waszmość

Szlachecka krew

jakie te życia potrafią być przykre

jakie naznaczone tragediami

jakie spięte pytaniami

a przecież miałeś kochać jak kobieta

milczeć jak głaz

i nienawidzić jak Hitler

śniło mi się że byłem gejem

i skoczyłem z okna nietolerancji na twarze tych

co sami chowają swoje intymne życie

w tajemnicęUmarłem jutro

umarłem jutro

a może to było wczoraj?

Oddycham bardzo wolno

oddycham jeszcze wolniej

ciszej

nagle wygasa wszystko

ale czy ja umieram wolny?

czy umieram wolny?

umieram jak niewolnik

jak My wszyscy

dzieci Apokalipsy

Bóg i kosmos

sex i rozkosz

nie odwrócą nigdy snu

skoczyć w noc to umrzeć młodo

pozostawić w mroku ból

i mieć wizje hipokryzje

móc zamieniać w szare dni

i szeroko niechaj oczom

wizja końca nocą brzmi:

na niebie widziałem trzy zdechłe barany

i dusze zdechłej kaczki i gnijących osłów

i wylewały się wnętrzności fontanny

a szatan śmiał się cicho nękając ostrosłup

i kwadraty i pędy prostokąty i błędy

i w obłędy je ludzkie odmieniał

i oślizgłe nicości i namiętne ciemności

a pośrodku stała matka ziemia

a on budował wieże Babel

ulice i sex za banknoty
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: