Na pierwszej linii. Życie żydowskiego dyplomaty. David Harris w rozmowie z Agnieszką Markiewicz - ebook
Na pierwszej linii. Życie żydowskiego dyplomaty. David Harris w rozmowie z Agnieszką Markiewicz - ebook
Siła żydowskiej dyplomacji
Dla Davida Harrisa działalność na rzecz społeczności żydowskiej to życiowa misja, którą przez ponad trzydzieści lat realizował jako dyrektor generalny American Jewish Committee.
W szczerej rozmowie z Agnieszką Markiewicz odpowiada na pytania o żydowskie wpływy w amerykańskiej i światowej polityce, o pamięć o Holokauście, antysemityzm, relacje polsko-żydowskie. Jaką rolę odgrywa na arenie międzynarodowej Izrael? Kto jest odpowiedzialny za sytuację Palestyńczyków? Jakie błędy popełnił Zachód względem Putina i co powinien dziś zrobić dla Ukrainy?
Opowiadając historię swoją i swojej rodziny, David Harris przedstawia perspektywę, która pozwala lepiej zrozumieć wyzwania, przed jakimi dziś stoimy. Jego głos jest dziś potrzebny bardziej niż kiedykolwiek.
David Harris jest najlepszym rzecznikiem Izraela i Żydów, jakiego znam. Ma świetne pióro, pisze mądrze i przekonująco. Jest znakomitym analitykiem. To ważny głos w relacjach polsko-żydowskich.
Marian Turski
prezydent Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego
Jak powiedział kiedyś mój Ojciec, David Harris to „prawdziwy mensch, pełen pasji i troskliwości lider żydowski”. Od działalności na rzecz Żydów sowieckich przez wsparcie japońskiej społeczności żydowskiej aż po kluczową rolę w Polsce i na świecie – w ciągu ostatnich 35 lat doświadczałem, jak prawdziwe były jego słowa.
Michael Schudrich
naczelny rabin Polski
David Harris w dużej mierze przyczynił się do przekonania Kongresu, że Polska powinna zostać przyjęta do NATO nie tylko ze względów strategicznych, ale także moralnych.
Maciej Kozłowski
b. chargé d’affaires Ambasady RP w USA, b. ambasador RP w Izraelu
Wybitny erudyta i wizjoner. David Harris wyróżnia się głęboką znajomością polskiej historii. AJC, którym kierował, jako pierwsza organizacja żydowska na świecie nawiązało bezprecedensowe partnerstwo z polskimi władzami, oparte na dialogu i współpracy.
Ewa Junczyk-Ziomecka
b. minister w Kancelarii Prezydenta RP, konsul generalna RP w Nowym Jorku
David Harris od początku aktywnie wspierał polskie członkostwo w NATO, co wyraził najdobitniej w 1997 roku, występując przed Komisją Spraw Zagranicznych Senatu USA.
Jerzy Koźmiński
b. ambasador RP w USA
Dziękuję Davidowi Harrisowi za oddanie stosunkom polsko-amerykańskim, polsko-żydowskim oraz walce o wolność i demokrację.
Daniel Fried
b. ambasador USA w RP, b. zastępca sekretarza stanu
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-6605-6 |
Rozmiar pliku: | 7,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
David Harris jest ważną postacią dyplomacji XX i XXI wieku. Od 1990 do 2022 roku kierował najstarszą i jedną z najbardziej wpływowych amerykańskich organizacji żydowskich – American Jewish Committee (AJC).
AJC powstało w 1906 roku jako odpowiedź na pogromy Żydów w Kiszyniowie i nasilający się antysemityzm w wielu częściach Europy. Organizację powołali aktywni w życiu społecznym i politycznym członkowie nowojorskiej społeczności żydowskiej. Pragnęli oni zwrócić uwagę ówczesnego establishmentu na sytuację europejskich Żydów.
Dziś AJC prowadzi dwadzieścia dwa biura regionalne w USA, dziesięć biur zagranicznych, między innymi w Jerozolimie, Brukseli, Paryżu, Berlinie, Warszawie i Abu Zabi.
Organizacja stała się ważnym graczem nie tylko w świecie żydowskim, lecz także na międzynarodowej scenie politycznej. Stawia sobie ona za cel orędownictwo ( _advocacy_) na rzecz społeczności żydowskiej i Izraela oraz wspieranie praw człowieka i wartości demokratycznych w USA i na całym świecie. Poparcie AJC i Davida Harrisa było niezwykle ważne w procesie przyjmowania Polski i innych krajów regionu do NATO. Była to wówczas jedyna organizacja żydowska wspierająca polskie starania. AJC reprezentuje przyjazny Polsce głos amerykańskich Żydów, a David Harris pozostaje inicjatorem i partnerem dialogu polsko-żydowskiego. Wykazuje on ogromne zrozumienie i wrażliwość w sprawach ważnych dla Polaków.
Przez ponad trzydzieści lat Harris kształtował politykę organizacji, zabierając głos w mediach i kierując działaniami dyplomatycznymi, które miały realny wpływ na wiele kluczowych kwestii na arenie międzynarodowej. Od walki o prawo do emigracji Żydów z ZSRR w latach 1970–1990, przez proces pokojowy na Bliskim Wschodzie, po dyskusję o antysemityzmie czy dialogu międzyreligijnym i międzykulturowym głos Harrisa jest ceniony w debacie publicznej.
Chcemy przedstawić poglądy Davida Harrisa na kwestie, które mimo upływu lat niezmiennie budzą w Polsce zainteresowanie i skrajne emocje.
W rozmowie obalamy mity i stereotypy często towarzyszące tematyce żydowskiej, wydarzeniom na Bliskim Wschodzie, podejmujemy niełatwe zagadnienia związane z Holokaustem, polityką pamięci, prawami człowieka.
Jaka jest pozycja Żydów na świecie? Jaki wpływ mają amerykańscy Żydzi na politykę USA? Kto odpowiada za sytuację Palestyńczyków i kto rozdaje karty w procesie bliskowschodnim? Dlaczego niektórzy Żydzi nie lubią Polski? Co Polacy i Żydzi zawdzięczają sobie nawzajem? Jak rozpowszechniony pozostaje antysemityzm? Czy Izrael to „święta krowa” w polityce międzynarodowej, czy ofiara niesprawiedliwego traktowania? Jakie błędy popełnił Zachód względem Władimira Putina i co dziś powinien zrobić dla Ukrainy?
Niemniej ważne jest przedstawienie Davida Harrisa – jego opowieści, motywacji, dylematów, z jakimi wiąże się jego praca. Jaką cenę za to płaci? Na jakie musi iść kompromisy?
Doświadczenie Harrisa, jego wrażliwość, erudycja, umiejętność mówienia o najbardziej skomplikowanych sprawach w sposób klarowny i przekonujący sprawiają, że słuchanie go to przyjemność. Niezależnie od tego, czy podzielamy jego poglądy, jest to głos, którego warto wysłuchać. Dziś być może potrzebny bardziej niż kiedykolwiek.
_Rozmowy przeprowadzone między styczniem 2021 roku a grudniem 2022 roku, online lub w Warszawie._Rozdział 1
Ameryka i Żydzi
_Czy społeczność żydowska w Ameryce rzeczywiście jest tak wpływowa, jak głoszą stereotypy? Jak rozumieć wynik wyborów prezydenckich z 2020 roku, w których Joe Biden wygrał z Donaldem Trumpem? Jakie dylematy wiążą się z działaniem AJC w zderzeniu z realiami politycznymi?_
Zacznijmy od bardzo podstawowego pytania – czym dla Pana jest AJC?
AJC to moja platforma do komunikowania się ze światem. Mój pojedynczy głos nie ma wielkiej siły. Ale AJC, założone w 1906 roku, dzięki swej reputacji, globalnemu zasięgowi i historii osiągnięć sprawia, że jestem słyszany w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie. To z kolei daje mi dostęp do decydentów, liderów myśli, twórców opinii. Czy się z nimi zgadzam czy nie, wpływają oni na główne procesy polityczne i kształtują świat. W tym sensie AJC staje się moim mikrofonem skierowanym do świata.
W czyim imieniu używa Pan tego mikrofonu?
Wypowiadam się w imieniu AJC, naszej społeczności, osób nas wspierających. Nie reprezentuję całej amerykańskiej społeczności żydowskiej. Nie mam do tego prawa. Każdy, kto zna wspólnoty Żydów, w tym Żydów amerykańskich, wie, że lubujemy się w sporach i dyskusjach. Wśród Żydów są grupy o bardzo różnych światopoglądach i dotyczy to wszystkich dziedzin życia, nie tylko wiary czy przekonań politycznych. W społeczności żydowskiej nie ma hierarchii, w przeciwieństwie do, na przykład, Kościoła katolickiego. Tak więc gdybym kiedykolwiek odważył się powiedzieć, że zabieram głos w imieniu amerykańskiej społeczności żydowskiej, natychmiast podniosłoby się larum: kim jesteś, żeby mówić w naszym imieniu?
Co chce Pan osiągnąć, gdy spotyka się Pan z decydentami, premierami i prezydentami?
Nasze cele, w bardzo szerokim ujęciu, wyznaczyli tysiące lat temu hebrajscy prorocy: poszukiwanie pokoju i harmonii w świecie. Taka była wizja między innymi proroka Izajasza. Bardziej konkretnie? Stoimy po stronie Izraela, pomagamy zapewnić państwu żydowskiemu bezpieczeństwo, normalność w globalnej społeczności. Przeciwstawiamy się antysemityzmowi i wszelkim formom zbiorowej nienawiści. Bronimy wartości demokratycznych i pluralizmu, wzajemnego szacunku. I chcemy zapewnić Żydom równe prawa, równe szanse, identyczną ochronę, jakimi cieszą się inni członkowie społeczeństwa.
Czy to się udaje?
Przy takich celach trudno jest kategorycznie stwierdzić: „tak” lub „nie”. Udaje nam się, jeśli naszym punktem odniesienia będzie rok 1906, kiedy powstało AJC. Możemy mieć wtedy poczucie, że odnieśliśmy sukces. Przede wszystkim nie było wtedy państwa Izrael. Dziś istnieje suwerenne państwo z żydowską większością, które ma ponad siedemdziesiąt lat. W najnowszym rankingu ONZ prezentującym najlepsze miejsca do życia, według Human Development Index, Izrael znalazł się na dziewiętnastym miejscu spośród stu osiemdziesięciu dziewięciu krajów! Wyprzedza większość państw Unii Europejskiej. Dla mnie jest to imponujące. W 1906 roku Żydzi amerykańscy posiadali prawa obywatelskie i żyli w demokracji, ale byli marginalizowani społecznie. Nie było wówczas w Stanach Zjednoczonych żydowskiego rektora dużego uniwersytetu czy żydowskiego prezesa zarządu korporacji znajdującej się na liście największych firm w Stanach Zjednoczonych „Fortune 100”. Śmiem twierdzić, że wielu, jeśli nie większość, Żydów żyło w społeczeństwach niedemokratycznych.
Kto mógł wyobrazić sobie w 1906 roku, że Żydzi będą kandydować w wyborach na prezydenta Stanów Zjednoczonych? Teraz nie ma w tym nic niezwykłego. Popatrzmy na Berniego Sandersa, pochodzącego z rodziny polskich Żydów, kandydata na prezydenta w 2020 roku – nikogo nie zaskakuje fakt, że Żyd może kandydować. Inny przykład, w 2000 roku Joe Lieberman jako kandydat na wiceprezydenta startował w tandemie z Alem Gore’em w wyścigu prezydenckim przeciwko George’owi W. Bushowi. Lieberman świętuje szabat, jest ortodoksyjny. Nikt nie zwracał na to uwagi.
Naprawdę? Nie było żadnych komentarzy w sferze publicznej?
Jeśli się bardzo postarasz, to zawsze znajdziesz takie komentarze. Ale jego żydowskość nie była przeszkodą w nominacji na wiceprezydenta przez Partię Demokratyczną. Potwierdziły to wyniki wyborów powszechnych. Musiał je wtedy rozstrzygnąć Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych, który większością pięciu głosów do czterech wskazał zwycięstwo George’a W. Busha¹. W innym wypadku Joe Lieberman byłby wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych. W 1906 roku nawet nie pomyślelibyśmy o żydowskim sekretarzu stanu (odpowiedniku ministra spraw zagranicznych), a przecież zajmujący to stanowisko Antony Blinken jest Żydem. Jego ojczym, legendarny Samuel Pisar, to polski Żyd urodzony w Białymstoku, który przeżył Auschwitz, mieszkał po wojnie we Francji. Blinken zresztą nie jest pierwszy – wszyscy znają Henry’ego Kissingera. Pozycja społeczna Żydów w Ameryce została znormalizowana. Żydzi zostali całkowicie włączeni do głównego nurtu. Ogromna większość Żydów na świecie żyje w społeczeństwach demokratycznych – zupełnie inaczej niż w 1906 roku. Myślę tu zwłaszcza o Żydach w Imperium Rosyjskim, o Żydach w świecie arabskim, którym rzadko poświęca się wystarczająco dużo uwagi. Świat radykalnie się zmienił i tak, AJC było częścią tego ewolucyjnego, a pod pewnymi względami rewolucyjnego procesu. Udaje nam się zmieniać rzeczywistość.
A czy jest coś, czego nie udało się zrealizować?
Są rzeczy, których wciąż nie udało nam się osiągnąć. Przykładowo, antysemityzm znów się nasila. Jest to smutny, tragiczny fakt. Niechęć do Żydów rośnie w Europie i w Stanach Zjednoczonych. Izrael mimo swoich sukcesów nie jest krajem całkowicie spokojnym. Nadal musi stawiać czoła krajom takim jak Iran, który wielokrotnie i w otwarty sposób wzywał do jego unicestwienia. Od północy graniczy z Izraelem sojusznik Iranu, Syria, a w sąsiadującym z nią Libanie rezyduje współpracujący z Iranem Hezbollah. Hamas rządzi Gazą na południowej granicy Izraela i otwarcie dąży do jego zniszczenia. Izrael nie jest więc jeszcze całkowicie bezpieczny. Nawet jeśli większość Żydów żyje w społeczeństwach demokratycznych, w niektórych miejscach liberalna demokracja i jej wartości są ponownie kwestionowane. Demokracja niekoniecznie pozostaje trwałą, nieodłączną cechą naszych społeczeństw. Trzeba jej bronić w każdym pokoleniu.
Panuje przekonanie, że Żydzi w Stanach Zjednoczonych mają skłonność do poglądów politycznych, którym bliżej do lewej strony spektrum. Jak AJC, jako organizacja niepopierająca żadnej partii, odnosi się do tego zjawiska?
Przede wszystkim chciałbym zakwestionować twierdzenie, że wszyscy Żydzi na całym świecie są bardziej lewicowi. Przykładowo, w Izraelu mamy teraz centroprawicowy rząd. Premier Binjamin Netanjahu jest u władzy od 2009 roku, już jedenaście lat. W 1977 roku Menachem Begin utworzył pierwszy od powstania Izraela w 1948 roku centroprawicowy rząd – po dwudziestu dziewięciu latach rządów lewicy. Co więcej, kiedy w Izraelu przeprowadzono sondaże społeczne w przededniu amerykańskich wyborów w 2020 roku, dwie trzecie Izraelczyków zadeklarowało, że głosowałoby na Donalda Trumpa, podczas gdy dwie trzecie amerykańskich Żydów przyznało, że popiera Joe Bidena.
Jeśli jednak mówimy o Stanach Zjednoczonych, to historycznie rzecz biorąc, wydaje się, że Żydzi są w większości liberalni, w amerykańskim znaczeniu tego słowa, czyli głosują na Partię Demokratyczną. Interesujące są liczby. Od 1932 roku, kiedy Franklin Delano Roosevelt startował po raz pierwszy, tylko w jednych wyborach prezydenckich w Ameryce kandydat Demokratów nie uzyskał większości głosów wśród społeczności żydowskiej. Tym wyjątkiem były wybory w 1980 roku, kiedy jeden z polskich ulubieńców, którego pomnik stoi dokładnie naprzeciw ambasady amerykańskiej w Warszawie, Ronald Reagan, kandydat Republikanów, walczył z ubiegającym się o reelekcję Jimmym Carterem. Wówczas Carter otrzymał 44% głosów wśród Żydów. W każdym innym wypadku aż 90% Żydów głosowało na kandydatów lub kandydatki Demokratów. W 2020 roku liczba ta była równie wysoka jak w latach sześćdziesiątych.
Dlaczego tak jest?
Dzieje się tak z kilku powodów. Przez wiele lat Partia Republikańska była postrzegana przez Żydów jako wykluczająca. Żydzi czuli się bardziej komfortowo z przekazem Partii Demokratycznej, która była bardziej zróżnicowana. W większym stopniu przemawiała ona do imigrantów, robotników, związków zawodowych – a kiedy Żydzi przybyli do Ameryki, byli częścią tych grup. Republikanie byli postrzegani bardziej jako _country club_, biały, chrześcijański, elitarny, nieco wrogo nastawiony do imigrantów i do Żydów. W Ameryce wzorce głosowania mają często charakter pokoleniowy. Jeśli ktoś wychowuje się w domu, w którym rodzice są Demokratami, zwykle w dorosłym życiu głosuje na Demokratów. Republikanie od lat starają się to zmienić. Stare klisze zresztą zniknęły. Nieaktualne są już dawne wyobrażenia o Partii Republikańskiej i jej stosunku do społeczności żydowskiej. W 2020 roku od liderów tego ugrupowania usłyszeliśmy: „Jesteśmy partią proizraelską i jeśli zależy ci na Izraelu, nie powinieneś ufać Partii Demokratycznej, która nie jest już partią Harry’ego Trumana, Johna Kennedy’ego i Lyndona Johnsona. Popatrzcie, co dzieje się wewnątrz partii, trwa wojna kulturowa między dziedzictwem Harry’ego Trumana a bardziej postępowym, lewicowym skrzydłem partii. Skrzydło to jest znacznie mniej przyjazne Izraelowi niż centrum partii”. Republikanie próbują zmienić stare wzorce głosowania. W 2020 roku radzili sobie lepiej niż cztery lata wcześniej: zwiększyli poparcie wśród społeczności żydowskiej o kilka punktów procentowych, ale wciąż utrzymuje się ono w granicy około 30%.
Jak ocenia Pan wynik wyborów w opisanym kontekście? Czy trudno wybrać między poparciem, które Republikanie wyrażają dla Izraela, a wartościami tradycyjnie powiązanymi z Demokratami?
Powtarzam: AJC nie jest związane z żadną partią polityczną. Mogę mówić o poszczególnych kwestiach, ale nie o ugrupowaniach czy konkretnych politykach. Jak się czuję z wynikiem wyborów? Przede wszystkim bardzo się cieszę, że to już koniec kampanii i procesu wyborczego. Przed nami wciąż stoją wielkie wyzwania. Ameryka jest bardzo głęboko podzielona. W grudniu 2020 roku około 70% Republikanów, którzy głosowali na Donalda Trumpa, nie wierzyło, że wyniki wyborów były uczciwe. Swoją drogą, mniejszy odsetek, ale wciąż dwucyfrowy, dotyczy Demokratów, którzy też nie mają tej pewności². Mówimy o dziesiątkach milionów Amerykanów, którzy wątpią, że Joe Biden jest prawowitym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Nawiasem mówiąc, po 2016 roku duża część Partii Demokratycznej uważała to samo o Donaldzie Trumpie. I widzieliśmy, co stało się z polityką definiowaną jako gra o sumie zerowej. Jak głosi łacińska maksyma: _mors tua, vita mea_ – „moje życie, twoja śmierć”. W efekcie zamiast Amerykanina, który myśli w kategoriach „my”, jest Ameryka, w której coraz częściej myśli się osobno. A jako kraj mierzymy się z takimi wyzwaniami jak pandemia, ceny ubezpieczenia zdrowotnego, polityka Chin, kryzys demokracji liberalnej, zmiany klimatyczne, groźby usunięcia z mapy świata, które Iran od lat kieruje w stronę Izraela, globalny terroryzm. Na te wszystkie kwestie nie ma prostych odpowiedzi – republikańskich czy demokratycznych. Największe szanse dają rozwiązania kompromisowe, które dla mnie zawsze były znakiem rozpoznawczym demokracji liberalnej.
Gdybyśmy mieli ocenić na dziewiętnastowieczną modłę, który kandydat „jest dobry dla Żydów”, co powiedzielibyśmy o Donaldzie Trumpie?
To, co jest „dobre dla Żydów”, to zdrowa demokracja, rządy prawa, pluralizm i równość. Jaka jest spuścizna Donalda Trumpa w kontekście kwestii żydowskich? To oczywiście zależy od tego, kogo się zapyta.
Pytam Pana.
Dostanie Pani odpowiedź, której nie udzieliłby każdy amerykański Żyd: w trakcie prezydentury Trumpa zawarto cztery traktaty pokojowe z krajami arabskimi³. Dla mnie są to wydarzenia historyczne. Nawet najostrzejsi krytycy tej administracji, jeśli zależy im na losie Izraela i dążeniu do pokoju w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, muszą uznać te cztery układy za sukces. Spójrzmy na kontekst. W 1979 roku Izrael podpisał traktat pokojowy z Egiptem, było to trzydzieści jeden lat po odrodzeniu państwa żydowskiego. Kolejny został podpisany piętnaście lat później. Między rokiem 1994 a 2020, mimo spotkań, planów, konferencji, propozycji, niczego nie osiągnięto. I nagle cztery porozumienia! To całkiem niezła spuścizna! Gdyby to nie był Donald Trump, amerykański prezydent byłby głównym kandydatem do Pokojowej Nagrody Nobla. Dla mnie te traktaty pozostaną czymś, co będę zawsze pamiętać i doceniać.
Joe Biden jest nam znany od pół wieku, pozostaje bardzo blisko społeczności żydowskiej. Jego dzieci weszły w związki małżeńskie z Żydami, podobnie zresztą jak córka Donalda Trumpa, Ivanka, która wyszła za Jareda Kushnera, przeszła konwersję i razem wychowują trójkę dzieci w ortodoksyjnym domu. W przypadku Joe Bidena tych związków ze społecznością żydowską jest wiele: wiceprezydent Kamala Harris ma męża Żyda, sekretarz stanu jest Żydem, sekretarz skarbu też. Joe Biden był wiele razy w Izraelu, zna wszystkich tamtejszych przywódców politycznych. Myślę, że nawet amerykańscy Żydzi, którzy głosowali przeciwko jego kandydaturze, przyznają, że Biden ma długotrwałe relacje ze społecznością żydowską i Izraelem. Jest to zresztą kolejny przykład normalizacji sytuacji Żydów w Ameryce. W 1906 roku nie rozmawialibyśmy o żydowskiej rodzinie amerykańskich prezydentów, bez względu na partię. Wiele się zmieniło.
Stwierdził Pan, że to, co jest dobre dla Żydów, to demokratyczna, praworządna i szanująca mniejszości Ameryka. Te przymiotniki niekoniecznie przychodzą na myśl jako pierwsze, gdy opisujemy Stany Zjednoczone pod rządami Donalda Trumpa. Jednak osiągnięcia, o których Pan wspomniał, podpisanie traktatów z krajami arabskimi, są niezaprzeczalne. Mówimy o polityku, który nie popiera podstawowych wartości bliskich Panu i społeczności żydowskiej, ale wspiera ją w innych ważnych obszarach. Czy to dla Pana dylemat? Jeśli tak, jak sobie z nim poradzić?
AJC zajmuje się konkretnymi kwestiami, co do których wyraża swoje poparcie bądź sprzeciw. Nie jesteśmy więźniami żadnej partii. Jesteśmy przywiązani do wartości demokratycznych, co oznacza, że jeśli są one zagrożone, zabieramy głos. Podczas prezydentury Trumpa było wiele okazji, kiedy wypowiadaliśmy się bardzo wprost, krytykując i kwestionując politykę prezydenta.
Podam przykłady. W 2016 roku w trakcie kampanii Trump mówił bardzo ostro o Meksyku, meksykańskich Amerykanach, imigrantach, wykorzystując ich jako polityczny rekwizyt, by przypodobać się pewnym grupom swoich wyborców. My, będąc organizacją pozapartyjną, organizowaliśmy akurat Global Forum w Waszyngtonie, naszą coroczną konferencję gromadzącą tysiące ludzi. Zaprosiliśmy do wystąpienia ministra spraw zagranicznych Meksyku. Zrobiliśmy to bardzo świadomie. W imprezie uczestniczyło również pięćdziesięciu pięciu konsulów Meksyku większych amerykańskich miast oraz liderzy społeczności meksykańskich Amerykanów. Słowa „Donald Trump” nie padły ze sceny, ale przesłanie było jasne – nie zgadzamy się na demonizowanie naszego sąsiada, na stereotypizację meksykańskich Amerykanów. Uważamy, że imigracji nie można traktować instrumentalnie jako broni politycznej. Dlatego staliśmy razem na scenie, ramię w ramię.
Kto jeszcze był wówczas z nami? Federica Mogherini, wysoka przedstawicielka Unii Europejskiej ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa. Uczestniczyła w naszej konferencji, ponieważ inne wypowiedzi administracji Trumpa w tamtej kampanii wskazywały na odwrót Ameryki od UE, kwestionowały relacje transatlantyckie, które AJC uważa za niezwykle ważne. Ich temat podejmowaliśmy zresztą wielokrotnie. We wrześniu 2018 roku w połowie prezydentury Donalda Trumpa AJC zamieściło w „The New York Timesie” całostronicowy tekst, którego nagłówek brzmiał: _Reaffirming the Transatlantic Partnership_ (Potwierdzenie partnerstwa transatlantyckiego). Zawierał on pięć punktów, które podkreślały przywiązanie do praw człowieka, wartości demokratycznych, poszanowania zasad praworządności oraz przekonanie AJC o pozytywnej roli NATO. Wśród sygnatariuszy był Joe Biden, ale też George P. Shultz, republikański sekretarz stanu za rządów Ronalda Reagana, Vaira Vīķe--Freiberga (była prezydentka Łotwy), Tony Blair, Manuel Valls, Madeleine Albright, Joschka Fischer, Radek Sikorski – by wymienić tylko kilka nazwisk. Centroprawica, centrum, lewica, Amerykanie, Europejczycy. W oświadczeniu nie wspomnieliśmy o administracji Trumpa, lecz nasza intencja była oczywista i jasna.
Jednak nawet wówczas gdy podejmowaliśmy te wszystkie działania, utrzymywaliśmy bardzo serdeczne stosunki z administracją Trumpa. Dwukrotnie, w latach 2019 i 2020, gościliśmy na Global Forum sekretarza stanu Mike’a Pompeo. We wcześniejszych latach mówcą był H.R. McMaster, doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego. W 2018 roku zorganizowaliśmy forum w Jerozolimie i gościliśmy amerykańskiego ambasadora w Izraelu, nominowanego przez Donalda Trumpa. Myślę, że to, co stanowi o wyjątkowości AJC, to zdolność do oddzielania osób od zagadnień, którymi się zajmujemy. Potrafimy współpracować w sprawach, co do wagi których się zgadzamy: pokoju na Bliskim Wschodzie, zagrożenia, jakim jest potencjał nuklearny rozwijany przez Iran. I jednocześnie nie zgadzać się – z szacunkiem, a zarazem stanowczo – w innych kwestiach.
Kiedy zaprosiliśmy Federicę Mogherini, proszę wierzyć, nie zgadzaliśmy się w każdej sprawie. Iran jest bardzo dobrym przykładem tematu, który mocno nas dzieli. AJC od lat wskazuje irański reżim jako zagrożenie dla światowego i regionalnego pokoju i bezpieczeństwa. Unia Europejska, mówiąc w uproszczeniu, zdaje się nie doceniać wagi tego zagrożenia i nie zajmuje wystarczająco mocnego stanowiska. Nasze poglądy na Izrael również nie są identyczne z tymi, które prezentuje Mogherini, choćby w kwestii rozwiązania konfliktu arabsko-palestyńskiego. Ale nie działamy wedle zasady „spotkamy się z tobą, zaprosimy cię, pod warunkiem że zgodzisz się z nami w stu procentach”. Nie tak działa mądra polityka. Znajdujesz sojuszników, partnerów, sprawdzasz, co was łączy, i pracujecie razem nad tymi konkretnymi problemami. Nie zmienia to obszarów, w których się nie zgadzasz, ale znowu – oddzielaj wymiar osobistych sympatii, wiedząc, że nadejdzie dzień, kiedy twoi sojusznicy będą twoimi politycznymi przeciwnikami, a przeciwnicy staną się sojusznikami. Myślę, że w przypadku AJC działa to całkiem nieźle.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
1 W wyborach prezydenckich z 2000 roku, ze względu na minimalną różnicę w liczbie głosów oddanych na poszczególnych kandydatów oraz wątpliwości co do ważności niektórych głosów, część opinii publicznej domagała się ponownego przeliczenia głosów w stanie Floryda. Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych uznał takie działanie za niekonstytucyjne, co finalnie oznaczało zwycięstwo George’a W. Busha.
2 Sondaż zrealizowany na zlecenie The POLITICO przez Morning Consult w dniach 6–9 października 2020 roku. Więcej: https://www.politico.com/news/2020/11/09/republicans-free-fair-elections-435488 (dostęp: 2.01.2023).
3 Mowa o tak zwanych porozumieniach Abrahamowych, których nazwa nawiązuje do wspólnej dla islamu i judaizmu wiary w proroka Abrahama. Porozumienia te, zawarte w 2020 roku pomiędzy Izraelem a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Bahrajnem, Marokiem i Sudanem, umożliwiły nawiązanie stosunków dyplomatycznych, wymianę handlową i ruch turystyczny.