Na południu Francji - ebook
Na południu Francji - ebook
Mia Burton miała dwadzieścia lat, kiedy po samobójczej śmierci matki wyszła na jaw zdrada ojca, a ukochany mężczyzna Ethan Black zawiódł jej zaufanie. Uciekła wtedy z domu. Przez pięć lat unikała wszelkich kontaktów z rodziną. Teraz ponownie spotyka Ethana, który próbuje jej wyjaśnić, jak bardzo przed laty myliła się w ocenie sytuacji. Mia zgadza się pojechać z nim na południe Francji do chorego ojca. Tam dowie się prawdy…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-238-9825-2 |
Rozmiar pliku: | 745 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Czy można się przysiąść?
– Proszę bardzo. Zresztą już wstaję – odrzekła Mia, zanim podniosła wzrok na gościa.
Gdy rozpoznała przybysza, stojącego nad nią w wydzielonej części kawiarni, uprzejmy uśmiech na jej ustach zgasł. Rozpoznałaby Ethana Blacka, wysokiego, potężnego, nieodparcie atrakcyjnego, lecz aroganckiego bruneta na końcu świata.
Wzięła głęboki oddech i uniosła głowę, żeby popatrzeć mu w oczy. Od ostatniego spotkania minęło pięć lat. Włosy pozostały czarne jak noc, choć teraz obcinał je znacznie krócej nad wysokim czołem i bystrymi, szarymi oczami. Miał twarz modela, z pięknie rzeźbionymi kośćmi policzkowymi, prostym nosem, zmysłowymi ustami i wydatną, kwadratową szczęką. Lecz teraz już się nie uśmiechał. Choć wyglądał tak samo, dostrzegła w nim zmiany. Miał trzydzieści jeden lat, a Mia dwadzieścia pięć. Z wiekiem jego oczy barwy zimowego nieba nabrały cynicznego wyrazu. Zeszczuplał na twarzy, a wokół ust i oczu zauważyła zmarszczki, których dawniej nie było. Założył czarny drogi garnitur od świetnego krawca. Czarny kaszmirowy płaszcz sięgał do połowy łydek, odsłaniając włoskie buty, szyte na miarę z miękkiej czarnej skórki. Mierząca metr sześćdziesiąt Mia musiała unieść głowę, żeby na niego popatrzeć. Przewyższał ją prawie o trzydzieści centymetrów.
Doszła do wniosku, że nie warto udawać, że go nie poznała albo że uważa jego pojawienie się w jej cukierni za czysty przypadek. Jej pierwsza reakcja z pewnością powiedziała mu wszystko. Skinęła powściągliwie głową i wymówiła jego imię. Spostrzegła, że rysy mu stwardniały. Patrzył na nią poważnie, niemal srogo. Aroganckim sposobem bycia przypominał szefa, u którego pracował – jej rodzonego ojca.
– Zanim usiądziesz, powinieneś kupić kawę i ciastko przy ladzie.
– A jeżeli nie mam na nie ochoty?
– To chyba przez pomyłkę przyszedłeś do kawiarni.
– Nie popełniłem pomyłki.
– Jasne. Wszechmocny Ethan Black nie popełnia błędów.
Ethan obrzucił ją lodowatym spojrzeniem, ignorując złośliwą uwagę.
– Czy moglibyśmy pójść porozmawiać w jakieś bardziej odosobnione miejsce? – zaproponował, omiatając wzrokiem przytulne wnętrze pełne gawędzących, roześmianych konsumentów, ze smakiem pałaszujących łakocie.
– Niestety, nie – odparła bez żalu, zamykając czasopismo, które przeglądała przed jego przybyciem. – Moja popołudniowa przerwa dobiegła końca. Jak widzisz, mamy sporo pracy.
– Chyba jako właścicielka możesz wziąć sobie wolne, kiedy tylko zechcesz? – drążył dalej, stojąc w przejściu, co uniemożliwiało jej opuszczenie boksu.
– No to najwidoczniej nie chcę – odparowała, bynajmniej niezaskoczona, że tak wiele o niej wie. Skoro ją znalazł, to zapewne zadał sobie trud, by zdobyć wszelkie możliwe informacje.
Ethan wzruszył ramionami.
– W takim razie usiądę i zaczekam, aż skończysz pracę.
– O ile kupisz kawę i ciastko.
– Zgoda. Albo spotkamy się gdzie indziej po zamknięciu zakładu.
Kiedyś, w zamierzchłych czasach, w innej rzeczywistości, ta propozycja by ją zachwyciła. Brzmiało to jak początek bajki. Bajki, którą sama sobie ułożyła, zauroczona jego osobą. Mia westchnęła.
– Jak mnie znalazłeś, Ethan?
Ethan popatrzył na nią spod półprzymkniętych powiek.
– Podczas gdy twój ojciec nie zdołał cię znaleźć przez pięć lat? – dokończył za nią.
– O ile rzeczywiście aż tak długo szukał.
– Naprawdę powinniśmy dokończyć tę rozmowę na osobności, Mia.
– Nie – warknęła, nie kryjąc zniecierpliwienia.
– Musimy.
– Czy mój ojciec cię tu przysłał?
– Nikt mnie nigdzie nie posyła.
– Czy to znaczy, że nie wie, że tu jesteś? – spytała z niedowierzaniem. – Jeśli to prawda, to po co tu przyszedłeś?
– Już ci mówiłem. Żeby z tobą porozmawiać.
– Choćby wbrew mojej woli? Nic z tego. Jestem zajęta – odparła, wstając z miejsca.
Ethan obejrzał przytulne wnętrze, zaprojektowane na podobieństwo ciepłego, domowego salonu. Przy stolikach stały wygodne fotele. Na ścianach wisiały obrazki. Na hakach u sufitu zawieszono doniczki z roślinami. Kawiarnię wypełniało różnorodne towarzystwo. Młoda matka zafundowała maluchowi gorącą czekoladę i ciasteczko. Obok grupa studentów piła kawę. Starsze panie, w liczbie co najmniej tuzina, wesoło gawędziły. Najwyraźniej interes kwitł.
Ethan zwrócił głowę ku właścicielce, stojącej obok niego z chmurną miną. Kiedy ostatni raz ją widział, miała dwadzieścia lat, śliczną, promienną buzię, w której dominowały roześmiane, zielone oczy, apetycznie zaokrągloną figurkę i włosy koloru dojrzałej pszenicy. Sięgały jej do pasa. Ethan pamiętał, jak kusząco opadały na nagie ramiona i piersi. Teraz, obcięte i wycieniowane, okalały piękną twarz o szmaragdowych oczach. Poza tym zeszczuplała, na twarzy również. Dopasowana czarna bluzka i obcisłe dżinsy podkreślały smukłość sylwetki. Pokręcił głową z niedowierzaniem, zadziwiony zmianą wizerunku.
– Zmieniłaś się tak, że…
– Własny ojciec by mnie nie rozpoznał – wpadła mu w słowo.
– Ale ja bym cię poznał na końcu świata, w ubraniu czy bez.
– To nie była taktowna uwaga, Ethan – ofuknęła go surowo.
– Ponieważ wspomniałem naszą wspólną przeszłość?
– Wyjdź stąd. Natychmiast – warknęła, zaciskając ręce w pięści.
Ethan popatrzył na nią badawczo.
– Nigdy bym nie przypuszczał, że będziesz pracować w kawiarni, w dodatku własnej!
– Niby dlaczego? – odburknęła. – Podejrzewałeś, że córka Kay Burton nie zechce zarabiać na życie własnymi rękami, żeby przypadkiem nie połamać sobie paznokci? – zadrwiła bezlitośnie.
– Nigdy nie porównywałem cię z matką, Mia – zaprotestował Ethan.
Matka Mii, piękna i towarzyska, brylowała na salonach, póki wypadek sprzed dziewięciu lat nie odebrał jej nie tylko urody, ale i władzy w nogach. Mia wbiła w Ethana lodowate spojrzenie.
– Jeżeli nie opuścisz lokalu w ciągu trzydziestu sekund, wezwę policję i każę cię stąd usunąć siłą.
– Na jakiej podstawie? – zapytał z udawanym przerażeniem.
– Chociażby zakłócania spokoju w miejscu publicznym. A jeśli zadzwonię do redakcji jakiejkolwiek gazety, z pewnością z radością zamieszczą zdjęcie Ethana Blacka wyrzucanego przez policję z kawiarni.
– Czy zdajesz sobie sprawę, że nawet jeśli odejdę, to i tak wrócę?
Oczywiście. Nie ulegało wątpliwości, że nie po to wreszcie ją odnalazł, żeby dać za wygraną. Minione pięć lat odcisnęły piętno nie tylko na jej wyglądzie. Kiedyś za nim szalała. Przez krótki czas wierzyła, że Ethan odwzajemnia jej uczucie, lecz nagła śmierć matki uświadomiła jej, na jak kruchych fundamentach budowała swe życie. Cały świat zawalił się w jednej chwili.
– Rób, jak uważasz – wymamrotała z niechęcią.
– Zawsze tak postępuję.
– Nic dziwnego. Lata pracy dla mojego ojca upodobniły cię do niego nie tylko pod względem wyglądu i ubioru. Tak samo jak on uważasz się za Boga Wszechmogącego.
– Obrażaj mnie, ile chcesz, ale swojego ojca zostaw w spokoju – zaprotestował Ethan.
– Zostało ci dziesięć sekund – przypomniała Mia.
Ethan zamierzał coś powiedzieć, lecz po namyśle skinął głową.
– Dobrze, ale później wrócę – zastrzegł, raczej w tonie groźby niż obietnicy.
– Chyba nie oczekujesz radości z mojej strony – odburknęła.
– Pamiętam czasy, kiedy mój widok cię cieszył.
Mia poczuła, że płoną jej policzki.
– Idź już, Ethan, proszę.
Tym razem skinął głową i spełnił jej prośbę. Mia odprowadziła go wzrokiem. Nim zamknął za sobą drzwi, odwrócił głowę i posłał jej wyzywające spojrzenie.
Po jego wyjściu Mia opadła z sił. Kolana zaczęły jej drżeć. Wsparła ręce o blat i zaczerpnęła kilka głębokich oddechów dla odzyskania równowagi.
– Dobrze się czujesz, Mia?
Dee, dziewiętnastoletnia kelnerka, popatrzyła na nią z troską z sąsiedniego przedziału. Uczciwa odpowiedź brzmiałaby: fatalnie, choć od ostatniego spotkania z Ethanem minęło całych pięć lat. Nie dość, że wkroczył w jej życie, jakby nigdy z niego nie odszedł, to jeszcze dał jasno do zrozumienia, że nie zostawi jej w spokoju, póki nie powie tego, co zamierza.
– Muszę wyjść na dwór, zaczerpnąć świeżego powietrza – odpowiedziała ze słabym uśmiechem. – Poradzicie sobie sami z Mattem jeszcze przez chwilę?
– Oczywiście.
Mia pospiesznie przeszła przez kawiarnię do kuchni. Chwyciła krótką skórzaną kurteczkę i wypadła na dwór, na świeże, wrześniowe powietrze, jakby goniła ją sfora wściekłych psów. Albo Ethan Black – mężczyzna, o którym marzyła przez lata, którego ubóstwiała. Gdy w końcu wyciągnął ją na randkę, wierzyła, że jej marzenia się spełniły. Najgorsze, że nadal działał na nią niepokojąco silnie.