- W empik go
Na zawsze? - ebook
Na zawsze? - ebook
Czy Gwen i Nathan mają szansę na swoje szczęśliwe zakończenie?
Miesiąc miodowy Gwen i Nathana dobiegł końca, teraz zaczęło się prawdziwe życie. Opieka nad dziećmi, praca oraz cała masa obowiązków będą prawdziwym sprawdzianem dla ich miłości.
Czy dwoje tak różnych ludzi, jedno, które ma problemy z informowaniem o swoich potrzebach i drugie, które mówi o nich, będzie w stanie się dogadać?
Czy ich miłość okaże się wystarczająco silna, aby przezwyciężyć codzienne problemy, czy, wręcz przeciwnie, pewne okoliczności rozdzielą ich na zawsze?
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia. Opis pochodzi od wydawcy.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8362-274-3 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Dillan!
Słychać jakiś trzask. Brzmi to tak, jakby zabawkowy pociąg Dillana uderzył o drzwi. Przynajmniej mam nadzieję, że to jego zabawka. Ten mały niszczyciel potłukł nam więcej talerzy, niż posiadamy.
– Ten bachor jest opętany! – krzyczy Nathan.
Uśmiecham się, gdy słyszę dźwięk uderzeń małych stóp o drewnianą podłogę. Nathan goni Dillana po całym mieszkaniu, a ten cały czas się śmieje.
– Ten bachor jest opętany!! – wrzeszczy Nathan.
– Słyszałam! – wołam, stojąc przy schodach. Powstrzymuję się od wybuchnięcia śmiechem.
Ostrożnie wyjmuję z łóżeczka i biorę na ręce Emily, naszą cudowną roczną córeczkę, po czym zanoszę ją na górę.
– Mama. – Emily grymasi, opierając głowę na moim ramieniu. Po chwili wkłada kciuk do ust i zaczyna go ssać. Patrzę, jak Dillan biega po korytarzu z gołym tyłkiem. Śmieje się jak mały diabełek. Doskonale zdaje sobie sprawę, jak bardzo narozrabiał. Po prostu uwielbia denerwować swojego tatusia.
– Przysięgam na wszystko, co święte… – Nathan staje obok mnie i oboje przyglądamy się naszemu małemu urwisowi, jak zatrzaskuje drzwi od kuchni. Mój mężczyzna wzdycha i przytula mnie do siebie, ściskając tym samym Emily. Nasza córeczka zaczyna grymasić, więc sadzam ją na ziemi, aby pocałować Nathana. – Musisz już iść.
– Wiem. – Zbliżam swoje usta do jego i unoszę kąciki ust, czując, jak przesuwa palcami po moim policzku, a następnie wplata je we włosy. – Dasz sobie radę?
– O! – Emily wydaje z siebie cichy dźwięk, a Nathan staje jak wryty.
– Ty mały…!
Odwracam się i zaciskam szczękę, gdy zauważam, jak Dillan jedną ręką przytrzymuje bluzeczkę, a drugą penisa i zaczyna sikać po całej ścianie obok drzwi od kuchni. Później ucieka ile sił w nogach, śmiejąc się jak mały szalony rozrabiaka.
– Dillan – ostrzegam. – Teraz tata będzie musiał pomalować na nowo całą ścianę.
Biorę Emily na ręce, zanim zdąży doczołgać się do kałuży i popluskać w niej, tak jak już kiedyś to zrobiła.
– Wkrótce nauczymy go, jak korzystać z nocnika. Musimy jeszcze trochę wytrzymać – wyjaśniam Nathanowi, który trzyma syna w wyciągniętych przed siebie rękach.
Mężczyzna spogląda na mnie, dając mi tym samym znak, bym już wyszła z domu.
– Kocham was! – wołam, po czym sadzam Emily na podłodze i dosłownie wybiegam z mieszkania.
Dzisiaj jest mój pierwszy dzień szkolenia, dzięki któremu zostanę szefową kuchni. Trzy tygodnie temu zwolniłam się z Valentine, gdzie pracowałam na pół etatu, odkąd Emily skończyła osiem miesięcy. Ale nawet pomimo niepełnego wymiaru godzin było co robić. Zdaję sobie sprawę, że tak odpowiedzialne stanowisko wiąże się z dużym poświęceniem.
Będzie mnie szkolił Kerim Dal, najlepszy szef kuchni w Wielkiej Brytanii. Tylko ja dostąpiłam tego zaszczytu! Kerim jest kulinarnym geniuszem. Przetestowałam dziewięćdziesiąt procent jego przepisów i aprobuję wszystkie potrawy oprócz dziwnej w smaku, miętowej twórczości z bakłażana. Nie przepadam za tym daniem, ale jestem przekonana, że pokochałabym je, gdybym posiadała wystarczająco wrażliwe kubki smakowe.
Jeśli mogłabym klaskać ze szczęścia w trakcie prowadzenia auta, to zrobiłabym to bez wahania.
W końcu zatrzymuję się przed restauracją Little Ambrosia i czuję zdenerwowanie. Budynek jest olśniewający, ogromny i… czy powiedziałam już, że jest olśniewający? Dla niedoświadczonego szefa kuchni rozpoczęcie pracy w takim miejscu jest czymś nierealnym. Mam naprawdę ogromne szczęście.
W kieszeni zaczyna mi wibrować telefon, więc wyciągam go i patrzę na ekran. Zauważam, że mam kilka nieprzeczytanych SMS-ów. Chociaż na chwilę oderwę myśli od tego szkolenia i wezmę się w garść.
Sasha: Dasz radę.
Mama: Nie zapomnij spakować dla mnie resztek jedzenia.
Nathan: Kochamy Cię. Kocham Cię z całego serca i jestem z Ciebie ogromnie dumny.
Odpowiadam wyłącznie Nathanowi.
Gwen: Dzięki, SpongeBob. <3
Wkładam telefon do torebki, po czym wychodzę z samochodu i kieruję się do wejścia. Zgodnie z otrzymanymi wcześniej informacjami wiem, że strój będzie na mnie czekał w pomieszczeniu socjalnym dla pracowników, tuż przy kuchni.
Gdzie jest kuchnia?
Lobby jest naprawdę ogromne. Ściany stanowią tylko jego niewielką część, a w pozostałej znajdują się bardzo duże szklane drzwi i zasłony po obu stronach. Wchodzę na dużą salę i otwieram szeroko oczy, zaskoczona. Czuć tutaj pieniądz. Wokół panuje królewsko-kwiecisty styl. Ciężkie krzesła są ustawione wokół okrągłych stołów. Brakuje jednak wydzielonych stref, ale na szczęście pomyślano również o gościach, którzy potrzebują więcej prywatności. W rogu znajdują się stoliki, które są częściowo osłonięte przez prawie dwumetrowe ścianki.
– Nie! – Słyszę, jak ktoś wrzeszczy z tyłu pomieszczenia, rzucając patelnią. Zauważam kuchnię przez dość spory otwór w ścianie. Wszyscy kucharze są widoczni jak na dłoni. Na szczęście ten fakt nie powoduje, że jestem jeszcze bardziej zdenerwowana. – Do jagnięciny nie wkłada się słodkich ziemniaków i pasternaku. Są zbyt słodkie!
Mocno przygryzam dolną wargę. Czuję się, jakbym miała stopy z ołowiu. Nie jestem pewna, czy mogę się ruszyć.
Gwen: To miejsce jest naprawdę niesamowite. Niesamowite jak miliard dolarów.
Sasha: Jakim cudem Nathan nie zabrał Cię tam jeszcze na kolację?
Obserwuję, jak jacyś mężczyźni w białych fartuchach machają do siebie nerwowo i krzyczą w obcym języku. Później kieruję wzrok na kobietę w dopasowanym, dwurzędowym, białym kitlu, która miesza coś na patelni przy jednym z wielu pieców. Następnie znów spoglądam na dwóch panów. Otwieram szeroko usta, będąc świadkiem sytuacji, gdy ten po lewej, w którym rozpoznaję Kerima Dala, chwyta za kołnierzyk faceta po prawej. Dzięki Wikipedii wiem, że jest on obecnym szefem kuchni. Później Kerim, nie wahając się ani chwili, z całej siły popycha tego gościa, a następnie rzuca o ścianę garnkiem pełnym jedzenia. Czy oni tak się zachowują, gdy w restauracji jest pełno ludzi?
Teraz naprawdę jestem przerażona.
Jakby czytając w moich myślach, Kerim zaczyna rozglądać się po pomieszczeniu i w końcu mnie dostrzega. Pod wpływem jego spojrzenia staję jak wryta, z torbą na ramieniu, i cała się trzęsę ze strachu. Kerim mruży podejrzliwie oczy, nie odrywając ode mnie wzroku. Mówi jeszcze coś do szefa kuchni, a następnie przechodzi przez duże dwuskrzydłowe drzwi z napisem: „Wyjście”, by mnie przywitać. Po drugiej stronie prześwitu znajdują się mniejsze drzwi, na których jest napisane: „Wejście”.
– Hej, ty tam! – krzyczy Kerim, idąc w moją stronę. Jest ode mnie wyższy o co najmniej pięć cali. – Co tutaj robisz?
– Ja… – Robię krok do tyłu, a on jeden do przodu. – Jestem Guinevere.
– Guinevere? – Wykrzywia usta, przysłonięte przez idealnie równo przyciętą brodę.
– Przyszłam na szkolenie.
– I weszłaś przez frontowe drzwi.
Jestem zdziwiona jego reakcją. Zastanawiam się, jak mu odpowiedzieć. Nie wiem, dlaczego nagle znalazłam się na celowniku.
– A nie powinnam była tego robić?
– Co do… – Otwiera szeroko niemal czarne oczy, zaskoczony pytaniem. Dzięki temu, że jego oczy są trochę jaśniejsze niż kolor ciała, ciemno-karmelowa skóra wydaje się ciemniejsza. – Serio? Jaki przyszły szef kuchni wchodzi przez frontowe drzwi?
Chcę już wracać do domu.
– Wchodzisz wyłącznie od strony kuchni lub przez zaplecze. W innym przypadku nie masz po co tutaj przychodzić! – wrzeszczy z ledwo zauważalnym tureckim akcentem. Przyglądam się jego ręce, gdy wskazuje na kuchnię. – Przypuszczam, że zaparkowałaś na parkingu dla gości?
W tym momencie czuję, że milczenie będzie jedynym słusznym wyborem.
– A Nathan zapewniał mnie, że jesteś inteligentna… kolejny żart z jego strony. Przeparkuj swój pieprzony samochód i wejdź do restauracji odpowiednim wejściem. Jeśli coś ci się nie podoba, to spierdalaj. I jeszcze jedno, nie zapomnij tym razem wziąć ze sobą mózgu. – Odwraca się i gniewnym krokiem wraca do kuchni.
– Pieprzony dupek – mruczę pod nosem, choć zamiast tego wolałabym płakać. Wychodzę z restauracji tą samą drogą, którą przyszłam. Radziłam sobie z gorszymi od niego. Nie zamierzam się poddać, zwłaszcza pierwszego dnia. – Dam sobie radę.
Po długich poszukiwaniach udaje mi się w końcu znaleźć parking dla pracowników. Parkuję na miejscu, które − mam nadzieję − nie jest przez nikogo zarezerwowane i wychodzę z auta. Następnie kieruję się do dużych, metalowych, dwuskrzydłowych drzwi. Są podparte gaśnicą. Wchodzę do małego pomieszczenia wyłożonego białymi kafelkami i podchodzę do kolejnych dwuskrzydłowych drzwi, które po chwili się otwierają. Dostrzegam szefa kuchni, którego imienia nie pamiętam. Przechodzi obok mnie i rzuca furażerkę na podłogę. Zatrzymuje się na chwilę przy kamiennych schodach prowadzących na parking i zaczyna coś krzyczeć.
– Nie przejmuj się nim. Tutaj zawsze tak jest – stwierdza kobieta, po czym zaprasza mnie do kuchni.
– Spóźniłaś się siedem minut! – drze się na cały głos Kerim, zanurzając palec w sosie beszamelowym znajdującym się na patelni na kuchence. Później oblizuje palec i mówi: – O wiele lepiej, Umut.
– Pieprz się! – Szef kuchni wrzeszczy, a Kerim przewraca oczami.
– Jesteś Gwen? – pyta, chociaż doskonale wie, kim jestem.
Kiwam głową.
– Dobrze. Patience! – warczy i początkowo wydaje mi się, że nakazuje mi, bym uzbroiła się w cierpliwość, ale po chwili staje przy mnie kobieta, która niedawno się ze mną przywitała. – Zaprowadź ją do szatni, by się przebrała, a później oprowadź po kuchni. – Kerim narusza moją przestrzeń osobistą i zwęża skośne czarne oczy. – Jeśli trzeba powtarzać ci coś dwa razy, to nie nadajesz się do tej pracy.
– Miejmy nadzieję, że dam sobie radę.
– To jest, moja droga – zaczyna takim tonem, jakby zwracał się do mnie z pogardą – piekielna kuchnia. Jesteś w jednej z najbardziej obleganych i najdroższych restauracji w całej Wielkiej Brytanii. Presja jest niewiarygodna, ale twój chłopak…
– Narzeczony – poprawiam niepotrzebnie.
– Zapewnił mnie, że dasz sobie radę – kontynuuje, wyraźnie zirytowany tym, że ośmieliłam się odezwać bez jego pozwolenia. Nic na to nie poradzę, taka moja przypadłość.
Zanim zdążę coś odpowiedzieć, Patience − kobieta po trzydziestce, z cudownymi piaskowymi włosami wystającymi spod białej furażerki − prowadzi mnie w kierunku drzwi po lewej stronie.
– Tutaj jest nasz pokój socjalny, w którym możemy trochę odpocząć, jeśli oczywiście mamy taką możliwość. – Pomieszczenie wydaje się przytulne. Znajdują się tutaj kanapa, łóżko oraz dwuskrzydłowe drzwi prowadzące do damskiej oraz męskiej toalety. Dostrzegam również drugie wyjście przeciwpożarowe. Najbardziej zauważalne jest to, że przez okna wpada zbyt dużo światła, mimo że żaluzje są zasłonięte. – Rzadko jednak mamy czas, by odpocząć, więc nie zdziw się, jeśli zobaczysz ten pokój jedynie wtedy, gdy będziesz wieszała tutaj swoje rzeczy po przyjeździe.
Odkładam swoje rzeczy w wyznaczonym miejscu i z żalem żegnam się z telefonem.
– Dzisiaj będziesz pracowała z Delphine – oznajmia Patience. – Ona pracuje w spiżarni. Dowiesz się, gdzie trafiają wszystkie najpotrzebniejsze składniki. Radzę ci, byś dobrze zapoznała się ze spiżarnią, bo jeśli w przyszłości coś spieprzysz, to nie dostaniesz już drugiej szansy.
– Dokładnie – wtrąca Umut, obdarzając mnie uśmiechem pełnym skruchy. – To nic osobistego. Wszyscy cierpieliśmy na początku.
– Ilu było przede mną? – dopytuję; staram się nie trząść ze strachu.
– Zbyt wielu. Większość z nich pracowała już w najlepszych kuchniach – szepcze Patience, a w jej jasnozielonych oczach dostrzegam błysk. – Niektórzy zrezygnowali przed końcem pierwszego dnia. – Prowadzi mnie do spiżarni. – Zapoznaj się ze spokojem ze wszystkim składnikami. Niedługo cię zawołam. Nie będę ci nadmiernie utrudniała dzisiejszego dnia.
– Dziękuję. – Patience zostawia mnie samą przy ciężkich metalowych drzwiach, które wyglądają solidniej od tych montowanych w bankowych sejfach. – Ja pierdolę – mamroczę pod nosem. W co ja się, do cholery, wpakowałam?
Gdy zatrzymuję się na osiedlowym parkingu, naprzeciwko naszego domu z trzema sypialniami, dostrzegam, że światło w salonie jest zapalone. Za cenę tego malutkiego budynku w Londynie moglibyśmy sobie pozwolić na rezydencję na wsi lub w jakimś mniejszym mieście w Wielkiej Brytanii. Niestety, nie mieliśmy za bardzo wyboru. Po tym, jak spłonął nasz dom na wsi, jeszcze nie zdecydowaliśmy, co zrobić z działką, a Nathan chciał zamieszkać blisko swojego nowo otwartego salonu. Dzięki cudownej ofercie biżuterii biznes rozwijał się tak dobrze, że Nathan mógł otworzyć nową filię w Newcastle.
Londyn jest naszym domem. Na szczęście zdobyłam nową pracę i wszystko się ułożyło. Gdybyśmy zostali w Skegness, gdzie mieszka moja mama, nie byłoby tak kolorowo, a mój mężczyzna musiałby przebywać pięć nocy w tygodniu poza domem.
Dostrzegam przez zasłony jakiś ruch. Mam nadzieję, że Nathan poradził sobie lepiej niż ja. Chwytam za suwak kurtki, po czym ją rozpinam, przechodząc przez jednokierunkową ulicę. Wyciągam z kieszeni klucz, chcąc wejść do domu.
Jednak zanim mam szansę to zrobić, drzwi się otwierają i dosłownie w ciągu sekundy zostaję wciągnięta do środka przez faceta, którego kocham.
Zamyka drzwi, kopiąc w nie, a następnie przyciska mnie do nich.
– Ostrożnie. – Wydaję z siebie cichy jęk. W mieszkaniu jest bardzo cicho, co może oznaczać tylko jedno: dzieci już śpią. – Jestem cała obolała.
Znajdujemy się w słabo oświetlonym pomieszczeniu, a Nathan patrzy na mnie jasnobrązowymi oczami. Przesuwa dłonią po moim policzku, po czym oznajmia:
– Wiem, jak sprawić, byś poczuła się lepiej.
– Naprawdę? – Unoszę pytająco brew. Jeśli myśli o tym, o czym przypuszczam, to na pewno nie sprawi, że poczuję się lepiej.
Kiedy mnie odrywa od podłogi i przenosi do salonu, w którym czuć zmieszany zapach wanilii i wiśni, wydaję z siebie cichy pisk.
– Co robisz? – Chichoczę, a on gasi światło. Pomieszczenie jest teraz oświetlone wyłącznie przez świece.
– Opiekuję się tobą – oświadcza i w końcu stawia mnie na nogach. Później wskazuje na podłogę, a ja dostrzegam pełno poduszek ułożonych w linii prostej, cienki koc oraz dwa ręczniki.
– Chyba się pogubiłam… Po co to wszystko?
W odpowiedzi posyła mi zapierający dech w piersiach, cudowny uśmiech.
– Zdejmij buty.
– Hmm…
– Po prostu to zrób – mówi stanowczo. Szybko zdejmuję czarne, skórzane buty, a następnie unoszę się na palcach. Nathan zaczyna powoli ściągać ze mnie kurtkę, nie odrywając ode mnie wzroku. Po chwili rzuca ją na kanapę i stwierdza: – Uwielbiam to. – Delikatnie przesuwa palcami po moich łopatkach, nieświadomie mnie łaskocząc, i muska moje włosy. – Masz najcudowniejsze włosy na świecie. – Następnie całuje miejsca, które przed chwilą dotykał. Wzdłuż kręgosłupa przechodzi mnie dreszcz, wyostrzając wszystkie zmysły. – Twoje włosy dodają blasku skórze.
– Nie. Sądzę, że to po prostu kropelki potu. – Obracam się, a on cały czas trzyma mnie w objęciach. – Nie powinieneś mnie dotykać, jestem cała brudna i śmierdząca.
– Bądź cicho. – Śmieje się i zdejmuje mi bluzkę przez głowę. – Jak minął ci pierwszy dzień w pracy?
– Było dość ciężko – przyznaję, zamykając oczy, a on płynnym ruchem przesuwa dłońmi po moich ramionach i zatrzymuje się przy nadgarstkach. – Jestem okropnie zmęczona.
– Spodziewałem się, że tak będzie. – Całuje mnie, rozpinając mi czarne spodnie, które po chwili opadają do kostek. – Wyjdź z nich.
Robię krok do tyłu, odsuwając się od niego na niewielką odległość. Nathan mierzy mnie wzrokiem od stóp do głów, a ja dostrzegam w głębi jego czekoladowobrązowych oczu pożądanie.
– Twoja uroda mnie hipnotyzuje – oznajmia, wyciągając w moim kierunku rękę. Ujmuję jego dłoń w swoją i pozwalam, by zaprowadził mnie do poduszek leżących na podłodze.
Kładę się na nich, znajdując wygodną pozycję, a Nathan błyskawicznie ściąga mi stanik i nakłada na plecy ciepły olejek do masażu.
Śmieję się delikatnie i zaczynam się wiercić. Mój cudowny mężczyzna przerywa na chwilę to, co robi, i rozkłada mi nogi. Klęka między nimi po uprzednim ściągnięciu koszulki i dżinsów.
– Przestań się śmiać.
– Kay – mruczę, opierając głowę na rękach. – Rozpieszczasz mnie.
– Pamiętam te wszystkie dni, gdy wracałem z pracy do domu wykończony. Gdy wchodziłem do mieszkania, miejsce do masażu już na mnie czekało.
– Co mogę powiedzieć? Jestem bardzo troskliwą narzeczoną.
Zaczyna rozprowadzać olejek po mojej skórze. Unoszę delikatnie kąciki ust, czując na sobie skórzane rękawice. Nieczęsto je nosi, ale wciąż ma uraz do tego, co w dotyku kleiste i ziarniste. Przed nim jeszcze długa droga do całkowitego wyzdrowienia, ale jestem strasznie dumna z tego, jak daleko zaszedł.
– To jest bardzo przyjemne – dodaję.
Wbija kciuki w szyję, rozprowadzając olejek po całej powierzchni skóry, powodując tym samym, że bóle zaczynają ustępować. Jęczę głośno, nie potrafiąc się powstrzymać. Czuję przez bokserki jego kutasa, który z każdą sekundą robi się coraz twardszy. Dociska go do mojego uda, a na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. To wspaniałe uczucie, że wciąż go podniecam samą obecnością. Czuję się kobieco i atrakcyjnie, a przede wszystkim seksownie.
– Było aż tak przerażająco, jak się tego spodziewałaś? – Jego delikatny głos pozwala mi się całkowicie zrelaksować.
– Tak. – Wydaję z siebie cichy jęk.
– Czy był dla ciebie miły?
– Nie było czasu na wymienianie między sobą uprzejmości. Od momentu otwarcia restauracji zapanował kompletny chaos – mamroczę. – Po prostu przekazałam kucharzom potrzebne składniki i zdążyłam się zapoznać z kuchnią.
– W porządku. – Rozmasowuje moją skórę aż do bioder, wywierając coraz większy nacisk, a następnie wsuwa dłonie między moje ciało a poduszki, dotykając pępka. – Tęskniliśmy za tobą.
– Czy Dillan korzystał już z nocnika?
– Jeszcze nie.
Oboje wzdychamy. Nauczenie naszego synka tej umiejętności okazuje się niezwykle trudnym zadaniem. Nathan po chwili dodaje:
– Zrobi to, kiedy będzie gotowy. – Mam nadzieję, że ma rację. – Przynajmniej oboje zasnęli bez żadnych przeszkód.
– To dlatego, że trzymałeś się z góry ustalonych zasad.
– Dokładnie – mruczy, masując silnymi palcami mój obolały tyłek. – Masz bardzo delikatną skórę.
– Przestań się tak przyglądać moim rozstępom – rzucam, a on przesuwa dłońmi po moich biodrach.
– Są cudowne.
– Pójdę na opalanie natryskowe, aby je zakryć.
Obejmuje dłonią mój prawy obolały pośladek. Piszczę i wykrzywiam twarz, gdy czuję delikatnie ukłucie bólu.
– Nie zrobisz nic takiego – oponuje. − Poza tym kobiety przed popryskaniem się tym pomarańczowym sprayem wyciągają od swoich biednych mężów kasę.
– Uwielbiam, gdy zakładasz, że wszystkie są mężatkami.
– Jestem staroświeckim facetem. A teraz już nic nie mów i pozwól się masować.
– Masuj trochę mocniej – nalegam i zamykam oczy. – Kocham cię – dodaję.
– Wiem – mruczy figlarnie i łaskocze mnie po rozstępach na żebrach.
– Pewnie mnie zmusisz, bym wzięła prysznic przed snem?
– Oczywiście, że tak. – Słyszę śmiech w jego głosie.
Robię głęboki wdech, po czym ponownie zamykam oczy.
– W takim razie masuj mnie aż do momentu, gdy nie będę już odczuwała żadnego bólu.
– Tak, proszę pani.
– Rozpieszczasz mnie.
– Jesteś głodna? Zapomniałem wcześniej zapytać.
– Nie. W pracy skosztowałam tyle jedzenia, że ledwo w sobie wszystko pomieściłam. – Oblizuję usta na samo wspomnienie o tym. – Wszystko było takie dobre. Nie znajdziesz tak wysokiej jakości składników w żadnym lokalnym supermarkecie, wiesz?
Przesuwa dłońmi po moim ciele i w końcu zaczyna masować mi nogi.
– Chciałbym wycałować każdy cal twojego ciała, ale jesteś cała naoliwiona.
Moja twarz się rozświetla. Kręcę tyłkiem, by jeszcze bardziej go nakręcić.
– Jeśli mam jeszcze olejek na skórze, to znaczy, że nie skończyłeś i musisz mnie jeszcze masować.
– Tak, proszę pani.
– Czy nie jest to pokręcone, że uwielbiam, kiedy tak do mnie mówisz?
– Może trochę. – Przesuwa śliskimi od olejku skórzanymi rękawicami wokół mojego pępka. Wydaję z siebie jęk, gdy delikatnie mnie podnosi i wsuwa mi pod pachwinę kolejną poduszkę.
– Nie miałabyś nic przeciwko, jeśli zrobimy to w starym dobrym stylu? – pyta głębokim głosem, uśmiechając się figlarnie.
Zanim mam szansę cokolwiek odpowiedzieć, czuję, jak napiera na mnie, rozsuwając kciukami moje wargi sromowe. Później wchodzi we mnie jednym gwałtownym ruchem, a ja głośno jęczę, odczuwając nieziemską przyjemność. Każdy cal jego ogromnego, sztywnego kutasa powoduje mrowiący ból − wątpię, czy kiedykolwiek się do niego przyzwyczaję.
– Cudowne uczucie. – Kładzie ręce na moich biodrach, wbijając palce w skórę.
Czuję się rozdarta pomiędzy chęcią snu po powolnym masażu a stawianiem oporu Nathanowi, by zachęcić go do szybkiego rżnięcia. Moje ciało jest pełne sprzeczności.
– Czekałem na to cały wieczór – przyznaje. – Od tygodnia myślę wyłącznie o tobie.
– Czy naprawdę minęło już siedem dni? Tak długo się nie kochaliśmy? – dopytuję. – Najdłużej nie uprawialiśmy seksu przez dwa dni, ale ostatnio mieliśmy bardzo dużo pracy. – Dlaczego przestałeś mnie pieścić?
– Tak… Już od tygodnia się nie kochaliśmy – przyznaje.
– I?
– I… – Dociska biodra do moich pośladków, wchodząc we mnie po same jaja. Oboje zaczynamy jęczeć, a ja czuję, jak jego kutas zaczyna pulsować. – Za chwilę dojdę.
Nie powinnam się śmiać, ale nigdy wcześniej nie zdarzało mu się to tak szybko.
– Myślisz, że również jestem blisko?
– Tak. – Prawdopodobnie nie zrozumiał ironii, chyba że też żartuje. – Przestań już gadać. Rozpraszasz mnie.
– Jak mogę cię rozpraszać, skoro masz kutasa w mojej cipce?
Zaczyna się głośno śmiać. Coś czuję, że też niedługo skończę. Tworzymy razem bardzo dziwną parę. Wykonuje powolne pchnięcia, masując mnie palcami, i po chwili rzuca:
– Przestań nazywać mnie SpongeBobem.
– Cóż… wymsknęło mi się. – Próbuję na niego spojrzeć, ale dociska mi głowę do poduszki. Auć. – Za chwilę mnie udusisz.
– Przecież to lubisz.
Ma rację. Wplątuje palce w moje włosy i ciągnie je z całej siły. Opieram się rękoma o materac, wydając z siebie głośny jęk.
– Zamknij się w końcu i pozwól mi cię zerżnąć – rozkazuje, zwiększając tempo. Stawiam mu opór, ale za każdym pchnięciem czuję w sobie płomień rozkoszy, który przechodzi przez moje nogi, pępek i wzdłuż kręgosłupa. Jest on też obecny w moich żyłach, podczas gdy serce zaczyna mi bić jak szalone.
– Zaraz dojdę.
– Teraz – błaga. Wyobrażam sobie, jak zaciska szczęki z wysiłku, aby zachować pozory kontroli nad sytuacją.
Moje ciało słucha jego prośby i po chwili ogarnia mnie niesamowita fala przyjemności. Cała dyszę i z trudnością mogę złapać oddech.
– Ugh… – Jęczy Nathan, uderzając swoimi biodrami o moje z taką siłą, że prawdopodobnie będę miała siniaki, ale nie obchodzi mnie to. To było bardzo intensywne przeżycie. – Chryste, kocham cię. Uwielbiam się z tobą pieprzyć.
– Ja z tobą również. – Uśmiecham się szeroko, kładąc głowę na poduszce. Kiedy emocje opadają, czuję się w pełni zaspokojona. Nathan wstaje, zostawiając swoje bokserki na podłodze, a ja pytam: – Idziemy wziąć prysznic?
– Za dużo nabrałem tego olejku. Przepraszam. Jest dosłownie wszędzie.
– Masz szczęście, że cię kocham.
Zrywam się na równe nogi, ziewając niezbyt dyskretnie. Podążam za Nathanem przez zaciemniony hol, a następnie wchodzę za nim po schodach, które skrzypią na czwartym oraz dziesiątym stopniu.