Na zawsze razem - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Na zawsze razem - ebook
Marc i Beth byli nierozłączni, ale pewnego dnia padło o jedno słowo za dużo. Zupełnie zerwali kontakty. Po dziesięciu latach Beth niespodziewanie odwiedza Marca. Chce wyjaśnić wszystkie nieporozumienia, jednak dawny przyjaciel nie zapomniał, jak bardzo go zraniła. Połączy ich ponownie dopiero niezwykłe wydarzenie…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-238-9458-2 |
Rozmiar pliku: | 478 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PROLOG
Dziesięć lat wcześniej, Perth, Australia Zachodnia
– Marc, pozwól na chwilę.
Beth Hughes podbiegła do przyjaciela w czasie przerwy między lekcjami i odciągnęła go na bok. Chciała zamienić z nim parę słów na osobności, z dala od tłumu rozkrzyczanej młodzieży. Uczucie rozpaczy i przygnębienia, które zawładnęło nią po rozmowie z matką Marca, narastało. Miała wrażenie, że ciężki głaz przygniata ją do ziemi.
Marc wydawał się zaskoczony. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że od kilku tygodni go unikała. Nie miałaby mu za złe, gdyby teraz ją zignorował. W skrytości ducha liczyła na to. Może wtedy problem sam by się rozwiązał.
– Duncannon, za trzy minuty dzwonek – Tasmin Major przedefilowała obok kołyszącym się krokiem, znacząco patrząc na zegarek. Przyjazny uśmiech rozjaśnił twarz o nordyckich rysach. – Pani od geografii nie cierpi spóźnialskich.
– Zaraz idę – zawołał Marc, podążając za Beth, która zmierzała w kierunku parkowej fontanny. Niski męski głos był pełen wyczuwalnego napięcia. Beth nagle skręciła, skrywając się pomiędzy ścianą biblioteki z jednej strony a zaniedbanymi krzewami z drugiej. Właśnie tutaj zamierzała przeprowadzić poważną rozmowę.
Już wybór miejsca kompletnie zbił Marca z tropu. Zwolnił.
– Beth?
Serce waliło jej mocno w piersi i czuła suchość w gardle. Zaczerpnęła głęboko powietrza i zmusiła się, żeby spojrzeć mu w twarz.
– Beth, o co chodzi? – rzucił pełnym wahania głosem.
Zacisnęła mocno dłonie, aż paznokcie wbiły się w ciało.
– Poinformowałaś swojego chłopaka o tym spotkaniu?
Spojrzała w przestrzeń, zaciskając wargi. Nie podobał się jej sposób, w jaki zaakcentował słowo „chłopak”.
– Damien jest już w klasie. Ma dzisiaj pięć lekcji.
– My również. A może odkąd zaczęłaś spotykać się z tym przystojniakiem, przestało ci zależeć na dobrych stopniach?
Poczuła, jak palą ją policzki. Spojrzała w ziemię.
– Musiałam się z tobą zobaczyć.
– Przecież widzimy się codziennie.
– Chcę z tobą porozmawiać. W cztery oczy – dodała z naciskiem.
Uniósł głowę i wyprostował się. Kolejny raz zauważyła, jak ostatnio zmężniał. Rozrósł się w barach. Nabierał coraz bardziej męskich rysów. Jakby w dniu szesnastych urodzin chudy jak patyk nastolatek zaczął przeobrażać się w mężczyznę. Może zbyt długo zwlekałam, przemknęło jej przez głowę.
Poczuła skurcz żołądka.
– To teraz musimy spotykać się potajemnie na takim odludziu?
Oczywiście mogła udawać, że nie wie, o co mu chodzi, ale znali się zbyt dobrze, żeby uciekać się do takich sztuczek.
– Wolę unikać sytuacji konfliktowych pomiędzy tobą i Damienem.
– Jestem pewien, że McKinley doskonale wie o naszej przyjaźni. Beth, znamy się przecież od czwartej klasy szkoły podstawowej.
– Nie chcę… stwarzać pretekstów.
– Więc powinnaś wybrać inne miejsce. Chyba wiesz, z czego słynie właśnie to.
Przełknęła ślinę, zastanawiając się, co odpowiedzieć.
– To miała być rozmowa w cztery oczy.
Rozległ się dźwięk dzwonka i odgłosy pospiesznych kroków. Po chwili wokół nich zapanowała kompletna cisza. Marc stanął w lekkim rozkroku i splótł ręce na piersiach.
– Masz, co chciałaś. Właśnie rozpoczęła się piąta lekcja.
– Przechodzę do innej klasy – wykrzyknęła, obawiając się, że jeśli natychmiast nie zacznie, później może zbraknąć jej odwagi. – Teraz będę w grupie B.
Spojrzał na nią z oburzeniem.
– Zmieniasz profil pod koniec roku i przechodzisz do klasy, do której chodzi McKinley?
– To nie z powodu Damiena.
– Mam uwierzyć?
– Chcę mieć mniej zajęć z przedmiotów ścisłych i bardziej skoncentrować się na artystycznych.
– Od kiedy?
– Od dzisiaj.
– Profil B jest słabszy, Beth.
– Wcale nie. Obejmuje literaturę i filozofię, a to przedmioty, które się zdaje podczas egzaminów wstępnych na studia.
– Przenosisz się, żeby uciec ode mnie.
Suchość w gardle, którą odczuwała przez cały czas, w tym momencie stała się nie do zniesienia.
– Nie – zaprzeczyła.
– A więc dlaczego?
– To nie ma nic wspólnego z tobą.
– Bzdury. Unikasz mnie od początku semestru. Co się stało? Księżniczko, tak pochłonęło cię życie towarzyskie, że zabrakło w nim miejsca dla dawnego przyjaciela?
– Marc.
– Może nie mam tak wysokiego ilorazu inteligencji jak ty, ale nie jestem ślepy i widzę, co jest grane. Czyżby McKinley był o mnie zazdrosny?
Potrząsnęła przecząco głową. Damien nawet nie zauważał, jak przystojny stawał się Marc. Nie dostrzegał w nim rywala i całkowicie ignorował. Był zbyt mocno osadzony w swoim świecie i skoncentrowany na własnej osobie. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że Beth może traktować Marca inaczej niż jak kumpla. Kumpla spisanego na straty w chwili, gdy w jej życiu pojawił się on. Oczekiwał, że Beth przejdzie do jego klasy. Dla niego było to coś oczywistego.
– Rozumiem. Chciałaś mi tylko powiedzieć, że zmieniasz profil?
Beth próbowała uspokoić oddech. Udawał, że to mało istotny fakt, a jednocześnie dawał do zrozumienia, że zrobiła coś paskudnego.
– Będziemy mieć tylko jedne wspólne zajęcia – wycedził przez zęby.
– Wiem. – W rzeczywistości Beth bardzo pragnęła, żeby Marc był częścią jej życia, i to na zawsze. Jednak sprawy ułożyły się inaczej. – Ziemia się kręci wokół słońca, nie wokół ciebie – powiedziała twardo, chociaż rozdzierało ją poczucie winy.
Pobladł, słysząc te słowa, a Beth odczuła niemal fizyczny ból. To Beth Hughes zawsze była centrum, wokół którego kręcił się świat Marca Duncannona. A ściślej mówiąc, krążyli wspólnie po jednej orbicie. Żadne z ich rodziców tego nie pochwalało, uważając, że jest to wręcz szkodliwe.
Szczególnie dla niego.
Gdyby to była tylko opinia jego stukniętej matki, Beth zbytnio by się nią nie przejęła. Ale i jej rodzice w pełni podzielali to zdanie, a przecież tata, Russell Hughes, nigdy, przenigdy się nie mylił. Po długiej, bolesnej rozmowie obiecała ojcu, że na jakiś czas ograniczy kontakty z Markiem do minimum. Nigdy dotąd nie złamała danego słowa.
– Jeśli nie robisz tego, żeby być bliżej McKinleya i żeby uciec ode mnie, to co tobą kieruje?
– Nie wolno mi raz zrobić czegoś dla siebie? Bo tak chcę?
– Beth, nigdy nie podejmowałaś pochopnych decyzji. Robiłaś plany i realizowałaś je.
– Zmieniłam zdanie. Zdarza się.
W jego spojrzeniu dostrzegła niedowierzanie. Może domyśla się, że kłamię, zastanawiała się.
– A co ze studiami, z biologią?
Ponownie zaschło jej w gardle. Dlaczego nie chce przyjąć do wiadomości faktów, tylko drąży i drąży? W ten sposób zmusza ją, żeby jeszcze mocniej go raniła.
– To było twoje marzenie, nie moje.
– I teraz mi to mówisz? Podjęliśmy decyzję wspólnie trzy lata temu.
– Wtedy uważałam, że to świetny pomysł.
– Jasne, na przeczekanie, póki nie pojawi się coś lepszego, a właściwie ktoś.
– Ile razy mam powtarzać, że nie chodzi o Damiena.
Marc zrobił krok do przodu, na co Beth cofnęła się w kierunku ściany biblioteki. Ależ on jest wysoki, pomyślała.
– Wiem, co powiedziałaś, ale nie wierzę w ani jedno słowo. Przyjaźnimy się od ośmiu lat. Dokładnie przez połowę naszego życia. Chcesz to wszystko przekreślić na skinienie ręki pierwszego lepszego, który się tobą zainteresował? Tak jesteś spragniona czułości?
Oparła się mocno plecami o ścianę. Wiedziała, że kolejne słowa jeszcze mocniej go zranią. Wiedziała też, że potrafi odpowiedzieć atakiem, kiedy ktoś zada mu ból. Często reagował w ten sposób na agresję matki.
– Ludzie się zmieniają. Dorastają. Może dojrzeliśmy do rozstania?
– Doskonale widzę, jak się zmieniasz. – Spojrzał na nią wymownie i zmierzył wzrokiem od stóp do głów. – Ale nigdy nie podejrzewałem, że staniesz się tak banalna.
– Ja tylko… Ja tylko potrzebuję trochę przestrzeni. Tak długo byliśmy nierozłączni, że praktycznie nie potrafimy oddzielnie funkcjonować wśród innych. Nie potrafimy się określić, kiedy nie jesteśmy razem.
– Nie próbuj nic upiększać i ubierać w wielkie słowa. Potrzeba odkrycia własnej osobowości? To historyjka, w którą sama nie wierzysz – powiedział i pochylił się nad nią, przypierając ją do ściany.
Wzdrygnęła się, a serce zaczęło jej mocniej bić. Był tak bardzo blisko. To historyjka z twoją matką w roli głównej. Prosiła mnie, a właściwie błagała, żebym zerwała nasze kontakty.
Chciała mu to wykrzyczeć prosto w twarz, tak znajomą, jak własne odbicie w lustrze. Nie mogła jednak tego zrobić. Zbyt mocno by cierpiał, gdyby dowiedział się, jak oceniała go matka, po śmierci ojca jedyna bliska mu osoba.
– Marc, możesz osiągnąć wszystko, co zechcesz. Ja ci nie jestem do tego potrzebna. Przed każdym z nas stoi otworem cały świat.
Pochylił się. Teraz czuła na twarzy jego oddech. Dreszcz, który przeszył jej ciało, nie był spowodowany strachem. Bezgranicznie ufała Marcowi i miała stuprocentową pewność, że nigdy jej nie skrzywdzi.
– Dlaczego nie możemy odkrywać świata razem? – mruknął, próbując opanować emocje. – Tyle nas łączy. Co może zaoferować ci McKinley, czego ja nie mogę?
Brak dawnych więzi, brak historii wieloletniej przyjaźni. Brak presji rodziców.
– Proszę tylko o trochę przestrzeni dla siebie. Co w tym złego?
Twarz wykrzywił mu gniew, przeklął pod nosem.
– Miałaś przestrzeń przez dwa lata, Beth. Może gdyby to zdarzyło się wcześniej, nie zostałbym teraz odtrącony przez najbliższego przyjaciela.
Nie reagowała, kiedy ujął jej głowę w dłonie i zaczął namiętnie całować, tak jakby był już doświadczony, jakby to nie był jego pierwszy raz.
Oszołomiona zapachem, zachowaniem, odruchowo przylgnęła do niego całym ciałem i zapraszająco rozchyliła usta. Zawładnęła nią burza hormonów, zupełnie nowe przeżycie, coś, o czym nigdy nie ośmieliłaby się nawet marzyć.
Po chwili zdesperowana odepchnęła go tak mocno, aż się zachwiał. Drżącymi rękami starała się go powstrzymać. Spojrzał na nią z widoczną złością.
– Czy McKinley wie, jak potrafisz się całować?
Nie miał okazji się dowiedzieć. Nigdy się nie całowali. Z nikim jeszcze się nie całowała. Do teraz.
– Nie waż się więcej mnie dotknąć – rzuciła stłumionym szeptem, który zabrzmiał obco.
– Beth…
– Nie odzywaj się do mnie… nigdy więcej.
– Nie chcesz chyba powiedzieć… – Twarz Marca wykrzywił grymas bólu.
Spojrzała na niego wzrokiem pełnym cierpienia.
– Dlaczego do tego tak podchodzisz? Dlaczego wszystko albo nic? Prosiłam przecież tylko o trochę życiowej przestrzeni. O szansę, żeby każde z nas mogło odkryć siebie. To wszystko. Sądziłeś, że możesz mnie zatrzymać na zawsze?
– Nie muszę siebie odkrywać na nowo, doskonale wiem, jaki jestem. Do tej pory uważałem, że znam również ciebie. Najwidoczniej się myliłem. – Odskoczył jak oparzony. – Potrzebujesz przestrzeni, Elizabeth? W porządku. Będziesz ją mieć. Jeśli tak ci na tym zależy, wszystkiego najlepszego na drodze życia z McKinleyem.
Wykrzyczał te słowa i znikł z pola widzenia.
Najlepszy przyjaciel.
Ze wszystkich sił próbowała pozostawić za sobą wąską kładkę, ale on postanowił spalić wszystkie mosty. Drżącymi palcami dotknęła opuchniętych ust. Przykucnęła pod chropowatą ścianą biblioteki. Nie potrafiła uronić ani jednej łzy. Czuła się pozbawiona jakichkolwiek emocji, pusta w środku.
Dziesięć lat wcześniej, Perth, Australia Zachodnia
– Marc, pozwól na chwilę.
Beth Hughes podbiegła do przyjaciela w czasie przerwy między lekcjami i odciągnęła go na bok. Chciała zamienić z nim parę słów na osobności, z dala od tłumu rozkrzyczanej młodzieży. Uczucie rozpaczy i przygnębienia, które zawładnęło nią po rozmowie z matką Marca, narastało. Miała wrażenie, że ciężki głaz przygniata ją do ziemi.
Marc wydawał się zaskoczony. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że od kilku tygodni go unikała. Nie miałaby mu za złe, gdyby teraz ją zignorował. W skrytości ducha liczyła na to. Może wtedy problem sam by się rozwiązał.
– Duncannon, za trzy minuty dzwonek – Tasmin Major przedefilowała obok kołyszącym się krokiem, znacząco patrząc na zegarek. Przyjazny uśmiech rozjaśnił twarz o nordyckich rysach. – Pani od geografii nie cierpi spóźnialskich.
– Zaraz idę – zawołał Marc, podążając za Beth, która zmierzała w kierunku parkowej fontanny. Niski męski głos był pełen wyczuwalnego napięcia. Beth nagle skręciła, skrywając się pomiędzy ścianą biblioteki z jednej strony a zaniedbanymi krzewami z drugiej. Właśnie tutaj zamierzała przeprowadzić poważną rozmowę.
Już wybór miejsca kompletnie zbił Marca z tropu. Zwolnił.
– Beth?
Serce waliło jej mocno w piersi i czuła suchość w gardle. Zaczerpnęła głęboko powietrza i zmusiła się, żeby spojrzeć mu w twarz.
– Beth, o co chodzi? – rzucił pełnym wahania głosem.
Zacisnęła mocno dłonie, aż paznokcie wbiły się w ciało.
– Poinformowałaś swojego chłopaka o tym spotkaniu?
Spojrzała w przestrzeń, zaciskając wargi. Nie podobał się jej sposób, w jaki zaakcentował słowo „chłopak”.
– Damien jest już w klasie. Ma dzisiaj pięć lekcji.
– My również. A może odkąd zaczęłaś spotykać się z tym przystojniakiem, przestało ci zależeć na dobrych stopniach?
Poczuła, jak palą ją policzki. Spojrzała w ziemię.
– Musiałam się z tobą zobaczyć.
– Przecież widzimy się codziennie.
– Chcę z tobą porozmawiać. W cztery oczy – dodała z naciskiem.
Uniósł głowę i wyprostował się. Kolejny raz zauważyła, jak ostatnio zmężniał. Rozrósł się w barach. Nabierał coraz bardziej męskich rysów. Jakby w dniu szesnastych urodzin chudy jak patyk nastolatek zaczął przeobrażać się w mężczyznę. Może zbyt długo zwlekałam, przemknęło jej przez głowę.
Poczuła skurcz żołądka.
– To teraz musimy spotykać się potajemnie na takim odludziu?
Oczywiście mogła udawać, że nie wie, o co mu chodzi, ale znali się zbyt dobrze, żeby uciekać się do takich sztuczek.
– Wolę unikać sytuacji konfliktowych pomiędzy tobą i Damienem.
– Jestem pewien, że McKinley doskonale wie o naszej przyjaźni. Beth, znamy się przecież od czwartej klasy szkoły podstawowej.
– Nie chcę… stwarzać pretekstów.
– Więc powinnaś wybrać inne miejsce. Chyba wiesz, z czego słynie właśnie to.
Przełknęła ślinę, zastanawiając się, co odpowiedzieć.
– To miała być rozmowa w cztery oczy.
Rozległ się dźwięk dzwonka i odgłosy pospiesznych kroków. Po chwili wokół nich zapanowała kompletna cisza. Marc stanął w lekkim rozkroku i splótł ręce na piersiach.
– Masz, co chciałaś. Właśnie rozpoczęła się piąta lekcja.
– Przechodzę do innej klasy – wykrzyknęła, obawiając się, że jeśli natychmiast nie zacznie, później może zbraknąć jej odwagi. – Teraz będę w grupie B.
Spojrzał na nią z oburzeniem.
– Zmieniasz profil pod koniec roku i przechodzisz do klasy, do której chodzi McKinley?
– To nie z powodu Damiena.
– Mam uwierzyć?
– Chcę mieć mniej zajęć z przedmiotów ścisłych i bardziej skoncentrować się na artystycznych.
– Od kiedy?
– Od dzisiaj.
– Profil B jest słabszy, Beth.
– Wcale nie. Obejmuje literaturę i filozofię, a to przedmioty, które się zdaje podczas egzaminów wstępnych na studia.
– Przenosisz się, żeby uciec ode mnie.
Suchość w gardle, którą odczuwała przez cały czas, w tym momencie stała się nie do zniesienia.
– Nie – zaprzeczyła.
– A więc dlaczego?
– To nie ma nic wspólnego z tobą.
– Bzdury. Unikasz mnie od początku semestru. Co się stało? Księżniczko, tak pochłonęło cię życie towarzyskie, że zabrakło w nim miejsca dla dawnego przyjaciela?
– Marc.
– Może nie mam tak wysokiego ilorazu inteligencji jak ty, ale nie jestem ślepy i widzę, co jest grane. Czyżby McKinley był o mnie zazdrosny?
Potrząsnęła przecząco głową. Damien nawet nie zauważał, jak przystojny stawał się Marc. Nie dostrzegał w nim rywala i całkowicie ignorował. Był zbyt mocno osadzony w swoim świecie i skoncentrowany na własnej osobie. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że Beth może traktować Marca inaczej niż jak kumpla. Kumpla spisanego na straty w chwili, gdy w jej życiu pojawił się on. Oczekiwał, że Beth przejdzie do jego klasy. Dla niego było to coś oczywistego.
– Rozumiem. Chciałaś mi tylko powiedzieć, że zmieniasz profil?
Beth próbowała uspokoić oddech. Udawał, że to mało istotny fakt, a jednocześnie dawał do zrozumienia, że zrobiła coś paskudnego.
– Będziemy mieć tylko jedne wspólne zajęcia – wycedził przez zęby.
– Wiem. – W rzeczywistości Beth bardzo pragnęła, żeby Marc był częścią jej życia, i to na zawsze. Jednak sprawy ułożyły się inaczej. – Ziemia się kręci wokół słońca, nie wokół ciebie – powiedziała twardo, chociaż rozdzierało ją poczucie winy.
Pobladł, słysząc te słowa, a Beth odczuła niemal fizyczny ból. To Beth Hughes zawsze była centrum, wokół którego kręcił się świat Marca Duncannona. A ściślej mówiąc, krążyli wspólnie po jednej orbicie. Żadne z ich rodziców tego nie pochwalało, uważając, że jest to wręcz szkodliwe.
Szczególnie dla niego.
Gdyby to była tylko opinia jego stukniętej matki, Beth zbytnio by się nią nie przejęła. Ale i jej rodzice w pełni podzielali to zdanie, a przecież tata, Russell Hughes, nigdy, przenigdy się nie mylił. Po długiej, bolesnej rozmowie obiecała ojcu, że na jakiś czas ograniczy kontakty z Markiem do minimum. Nigdy dotąd nie złamała danego słowa.
– Jeśli nie robisz tego, żeby być bliżej McKinleya i żeby uciec ode mnie, to co tobą kieruje?
– Nie wolno mi raz zrobić czegoś dla siebie? Bo tak chcę?
– Beth, nigdy nie podejmowałaś pochopnych decyzji. Robiłaś plany i realizowałaś je.
– Zmieniłam zdanie. Zdarza się.
W jego spojrzeniu dostrzegła niedowierzanie. Może domyśla się, że kłamię, zastanawiała się.
– A co ze studiami, z biologią?
Ponownie zaschło jej w gardle. Dlaczego nie chce przyjąć do wiadomości faktów, tylko drąży i drąży? W ten sposób zmusza ją, żeby jeszcze mocniej go raniła.
– To było twoje marzenie, nie moje.
– I teraz mi to mówisz? Podjęliśmy decyzję wspólnie trzy lata temu.
– Wtedy uważałam, że to świetny pomysł.
– Jasne, na przeczekanie, póki nie pojawi się coś lepszego, a właściwie ktoś.
– Ile razy mam powtarzać, że nie chodzi o Damiena.
Marc zrobił krok do przodu, na co Beth cofnęła się w kierunku ściany biblioteki. Ależ on jest wysoki, pomyślała.
– Wiem, co powiedziałaś, ale nie wierzę w ani jedno słowo. Przyjaźnimy się od ośmiu lat. Dokładnie przez połowę naszego życia. Chcesz to wszystko przekreślić na skinienie ręki pierwszego lepszego, który się tobą zainteresował? Tak jesteś spragniona czułości?
Oparła się mocno plecami o ścianę. Wiedziała, że kolejne słowa jeszcze mocniej go zranią. Wiedziała też, że potrafi odpowiedzieć atakiem, kiedy ktoś zada mu ból. Często reagował w ten sposób na agresję matki.
– Ludzie się zmieniają. Dorastają. Może dojrzeliśmy do rozstania?
– Doskonale widzę, jak się zmieniasz. – Spojrzał na nią wymownie i zmierzył wzrokiem od stóp do głów. – Ale nigdy nie podejrzewałem, że staniesz się tak banalna.
– Ja tylko… Ja tylko potrzebuję trochę przestrzeni. Tak długo byliśmy nierozłączni, że praktycznie nie potrafimy oddzielnie funkcjonować wśród innych. Nie potrafimy się określić, kiedy nie jesteśmy razem.
– Nie próbuj nic upiększać i ubierać w wielkie słowa. Potrzeba odkrycia własnej osobowości? To historyjka, w którą sama nie wierzysz – powiedział i pochylił się nad nią, przypierając ją do ściany.
Wzdrygnęła się, a serce zaczęło jej mocniej bić. Był tak bardzo blisko. To historyjka z twoją matką w roli głównej. Prosiła mnie, a właściwie błagała, żebym zerwała nasze kontakty.
Chciała mu to wykrzyczeć prosto w twarz, tak znajomą, jak własne odbicie w lustrze. Nie mogła jednak tego zrobić. Zbyt mocno by cierpiał, gdyby dowiedział się, jak oceniała go matka, po śmierci ojca jedyna bliska mu osoba.
– Marc, możesz osiągnąć wszystko, co zechcesz. Ja ci nie jestem do tego potrzebna. Przed każdym z nas stoi otworem cały świat.
Pochylił się. Teraz czuła na twarzy jego oddech. Dreszcz, który przeszył jej ciało, nie był spowodowany strachem. Bezgranicznie ufała Marcowi i miała stuprocentową pewność, że nigdy jej nie skrzywdzi.
– Dlaczego nie możemy odkrywać świata razem? – mruknął, próbując opanować emocje. – Tyle nas łączy. Co może zaoferować ci McKinley, czego ja nie mogę?
Brak dawnych więzi, brak historii wieloletniej przyjaźni. Brak presji rodziców.
– Proszę tylko o trochę przestrzeni dla siebie. Co w tym złego?
Twarz wykrzywił mu gniew, przeklął pod nosem.
– Miałaś przestrzeń przez dwa lata, Beth. Może gdyby to zdarzyło się wcześniej, nie zostałbym teraz odtrącony przez najbliższego przyjaciela.
Nie reagowała, kiedy ujął jej głowę w dłonie i zaczął namiętnie całować, tak jakby był już doświadczony, jakby to nie był jego pierwszy raz.
Oszołomiona zapachem, zachowaniem, odruchowo przylgnęła do niego całym ciałem i zapraszająco rozchyliła usta. Zawładnęła nią burza hormonów, zupełnie nowe przeżycie, coś, o czym nigdy nie ośmieliłaby się nawet marzyć.
Po chwili zdesperowana odepchnęła go tak mocno, aż się zachwiał. Drżącymi rękami starała się go powstrzymać. Spojrzał na nią z widoczną złością.
– Czy McKinley wie, jak potrafisz się całować?
Nie miał okazji się dowiedzieć. Nigdy się nie całowali. Z nikim jeszcze się nie całowała. Do teraz.
– Nie waż się więcej mnie dotknąć – rzuciła stłumionym szeptem, który zabrzmiał obco.
– Beth…
– Nie odzywaj się do mnie… nigdy więcej.
– Nie chcesz chyba powiedzieć… – Twarz Marca wykrzywił grymas bólu.
Spojrzała na niego wzrokiem pełnym cierpienia.
– Dlaczego do tego tak podchodzisz? Dlaczego wszystko albo nic? Prosiłam przecież tylko o trochę życiowej przestrzeni. O szansę, żeby każde z nas mogło odkryć siebie. To wszystko. Sądziłeś, że możesz mnie zatrzymać na zawsze?
– Nie muszę siebie odkrywać na nowo, doskonale wiem, jaki jestem. Do tej pory uważałem, że znam również ciebie. Najwidoczniej się myliłem. – Odskoczył jak oparzony. – Potrzebujesz przestrzeni, Elizabeth? W porządku. Będziesz ją mieć. Jeśli tak ci na tym zależy, wszystkiego najlepszego na drodze życia z McKinleyem.
Wykrzyczał te słowa i znikł z pola widzenia.
Najlepszy przyjaciel.
Ze wszystkich sił próbowała pozostawić za sobą wąską kładkę, ale on postanowił spalić wszystkie mosty. Drżącymi palcami dotknęła opuchniętych ust. Przykucnęła pod chropowatą ścianą biblioteki. Nie potrafiła uronić ani jednej łzy. Czuła się pozbawiona jakichkolwiek emocji, pusta w środku.
więcej..