- promocja
- W empik go
Na zawsze Razem. Tom 3 - ebook
Na zawsze Razem. Tom 3 - ebook
Ich miłość pokonała zły los. Ale czy na zawsze?
Connor i Ellery dali sobie miłość, odwagę i siłę do walki o wspólną przyszłość. Są razem, są małżeństwem i myślą, że teraz wszystko już będzie dobrze. Lecz ich szczęście i radość z upragnionego dziecka nie trwa długo. Connor i Ellery muszą znów stanąć przed trudnymi wyzwaniami i przezwyciężyć je, by ratować rodzinę...
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-272-7369-7 |
Rozmiar pliku: | 4,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Denny zawiózł nas do restauracji, w której umówiliśmy się z Peyton i Henrym na kolację. Siedzieli już w loży, kiedy się zjawiliśmy. Kelnerka wskazała nam miejsca, a Ellery stała i patrzyła na siedzisko.
– Co się stało? – spytałem.
– W życiu się tu nie zmieszczę. – Zmarszczyła brwi.
Ellery była duża, wyglądała tak, jakby lada dzień miała rodzić.
– Elle, przepraszam, powinnam była zarezerwować stolik. Nie chcę, żebyś zmiażdżyła moją chrześniaczkę – roześmiała się Peyton.
Przywołałem kelnerkę i powiedziałem, że potrzebujemy stolik. Przesadziła nas od razu. Usiedliśmy i spytałem Ellery, czy jej wygodnie. Spojrzała na mnie i oboje zaczęliśmy się śmiać z tego, że nie była w stanie się zmieścić w loży.
– Mam nadzieję, że to wszystko zrzucę – powiedziała.
– Będziemy chodzić razem na siłownię, wynajmę ci osobistego trenera – powiedziałem.
Peyton chwyciła Henry’ego za rękę i oboje oznajmili, że chcą nam coś powiedzieć. Wyciągnęła lewą dłoń i pokazała piękny pierścionek zaręczynowy. Ellery chciała podskoczyć i ją uściskać, ale nie mogła.
– Peyton, to cudownie! Gratulacje! – krzyknęła.
Wstałem, pocałowałem Peyton w policzek i uścisnąłem rękę Henry’emu.
– Gratuluję wam i życzę cudownego wspólnego życia – wzniosłem toast i wszyscy unieśli kieliszki z czerwonym winem, z wyjątkiem Ellery, która piła wodę. Ellery odwróciła się do mnie i spojrzała na mnie tak, jakby usiłowała czegoś dociec.
– Wiedziałeś, prawda? – spytała.
– O czym?
– Wiedziałeś, że Henry poprosi Peyton o rękę i mi nie powiedziałeś. – Spojrzała na mnie gniewnie.
Uśmiechnąłem się i było to dla niej wystarczającym potwierdzeniem.
– Pewnie, że wiedziałem. Jak myślisz, kto poszedł z nim wybierać pierścionek? – roześmiałem się.
– Nieźle, Connor, jak mogłeś mi nie powiedzieć?
– Może dlatego, że to miała być niespodzianka, a wiedziałem, że zadzwoniłabyś do Peyton i powiedziałabyś o pierścionku.
– Nieprawda.
– Owszem, wygadałabyś jej i kazała udawać zaskoczoną. – Pocałowałem ją w policzek.
Peyton spojrzała na Ellery.
– Ma rację, pewnie tak byś zrobiła.
– Wiem. – Przewróciła oczami.
Kelnerka przyniosła zamówione potrawy. Spojrzałem na Ellery, ale nie jadła tyle co zwykle. Dziubała kurczaka.
– W porządku, skarbie? – spytałem.
– Tak, kochanie, nie jestem za bardzo głodna. – Uśmiechnęła się i odwróciła do mnie.
Rozmawiałem z Henrym o sporcie, a Peyton i Ellery omawiały pomysły na ślub. Kolacja była smaczna, a towarzystwo najbliższych przyjaciół przemiłe. Nie mogłem wymarzyć sobie lepszego wieczoru. Zamówiłem po jeszcze jednym kieliszku dla każdego i deser dla wszystkich. Kelnerka flirtowała ze mną i z Henrym przez cały wieczór. Kiedy przyniosła deser, otarła się o mnie biustem.
– Chwileczkę – powiedziała Peyton. – Widziałam, co pani zrobiła, i niech się pani nie wydaje, że nie zauważyłam, jak się pani zachowywała przez cały wieczór. Ten mężczyzna, którego trąciła pani biustem, jest żonaty i oczekuje dziecka, a ten obok mnie to mój narzeczony. Gdyby jego żona nie była na ostatnich nogach, już dawno skopałaby pani tyłek. Więc proszę się odwalić od naszych facetów, bo są zajęci. Niech sobie pani poszuka kogoś, kto jest wolny.
Kelnerka spojrzała ze złością na nią, a potem na Ellery.
– Słyszała pani – wycedziła Ellery.
Kelnerka odwróciła się i odeszła szybkim krokiem. Henry wziął Peyton za rękę i się roześmiał. Ellery położyła mi rękę na nodze pod stołem i ścisnęła. Odwróciłem się do niej. Wpatrywała się we mnie.
– Connor, wody mi odeszły, to już…ROZDZIAŁ 1
ELLERY
Connor przyglądał mi się, jakby nie docierało do niego, co mówię.
– Słucham? – rzucił.
– Odeszły mi wody, Connor. Poród się zaczął. Musimy jechać do szpitala – oznajmiłam powoli i wyraźnie.
Poderwał się z miejsca, pomógł mi wstać i spojrzał na Henry’ego i Peyton.
– Odeszły jej wody. Poród się zaczął! – krzyknął. Peyton też się zerwała i podbiegła do mnie, jedynie Henry zachował spokój.
– O Boże! Ona rodzi! Henry, co mamy robić? – pytała Peyton w panice.
– Spokojnie, spokojnie – mruczał Henry. – Ellery, masz skurcze?
– Nie, jeszcze nie.
– Okej, to dobrze. Chodźmy do mojego samochodu, zawieziemy cię do szpitala. – Henry się uśmiechnął.
Connor otoczył mnie ramieniem i wyprowadził z restauracji. Nagle, zanim dotarliśmy do samochodu, przystanęłam i z bólu zgięłam się wpół.
– O cholera! – wrzasnęłam.
Connor też się zatrzymał i położył mi rękę na brzuchu.
– Wszystko w porządku, kochanie. Oddychaj głęboko, tak jak się uczyliśmy na zajęciach.
Kiwnęłam głową i wzięłam głęboki oddech, czując, że ból słabnie. Henry i Peyton kazali nam zaczekać i poszli po samochód. Kiedy Henry podjechał, Connor otworzył przede mną drzwiczki, a ja wśliznęłam się na tylne siedzenie. Connor zatrzasnął drzwi i obszedł samochód. Usiadł obok mnie i wyciągnął telefon, żeby zadzwonić do Denny’ego. Gdy się rozłączył, objął mnie i przyciągnął do siebie.
– Nie mogę uwierzyć, że nasza córeczka przychodzi na świat – rzucił i pocałował mnie w głowę.
Wtuliłam się w jego szyję, bo zaczął się kolejny skurcz. Ból był nie do zniesienia; bolało bardziej niż terapia, gdy chorowałam na raka, a nie sądziłam, że to możliwe. Connor trzymał mnie za rękę i powtarzał, żebym oddychała. Czułam, że zaraz wybuchnę, jeśli jeszcze raz to powie. Peyton na przednim siedzeniu ciągle oglądała się do tyłu, żeby na mnie spojrzeć.
– Dobrze się czujesz, Elle?
– A wyglądam, jakbym się dobrze czuła, Peyton? – warknęłam przez zaciśnięte zęby.
Droga do szpitala trwała wieczność. Gdy wreszcie tam dotarliśmy, Henry poszedł po wózek, a Connor pomógł mi wysiąść. Potem wwiózł mnie na wózku do środka; Henry zaprowadził nas na porodówkę. W recepcji podał moje dane, potem recepcjonistka zaprowadziła nas do mojego pokoju. Dała mi koszulę i poinformowała, że pielęgniarka zaraz przyjdzie.
Przebrałam się w koszulę, tak mi znajomą. Pomagał mi Connor, w tym czasie Peyton i Henry wyszli. Czułam, że zbliża się kolejny skurcz, więc przygryzłam dolną wargę, a do oczu napłynęły mi łzy. Do pokoju weszła pielęgniarka. To była siostra Bailey. Na mój widok uśmiechnęła się, podeszła i poklepała mnie po ręce.
– Miło cię znowu widzieć, słonko – powiedziała, a potem odwróciła się do Connora i zapytała: – Wciąż przyjaciel?
Connor wyszczerzył zęby i rzekł:
– Nie, już mąż.
Siostra Bailey znowu się uśmiechnęła i pokiwała głową.
– To wspaniale. Cieszę się, że wam się ułożyło. Wiedziałam, że tak będzie.
Potem podeszła do mnie i podłączając do detektora tętna płodu, z uśmiechem rzuciła:
– Wyobrażasz to sobie! Zaraz urodzisz dzidziusia.
Też się chciałam uśmiechnąć, ale zaczął się kolejny skurcz. Przygryzłam dolną wargę, a Connor ściskał mnie za rękę. Do pokoju wrócili Peyton i Henry; Peyton szybko do mnie podeszła.
– Wysłałem wiadomość twojemu lekarzowi na pager, Ellery, ale jeszcze nie otrzymałem odpowiedzi – poinformował Henry.
– Kto cię prowadzi, słonko? – zapytała siostra Bailey.
– Doktor Keller! – wrzasnęłam z bólu.
– Doktor Keller dowiedział się wczoraj o jakiejś ważnej rodzinnej sprawie i musiał wyjechać na kilka dni. Jego pacjentów przejął jego kolega, doktor Reed. Pójdę do niego zadzwonić – oznajmiła siostra Bailey, klepiąc mnie po ręce, po czym wyszła.
Skurcz się skończył, a ja poczułam, że znowu mogę oddychać. Connor przysiadł na brzegu łóżka i czule pocałował mnie w usta.
– Kocham cię – powiedział szeptem.
– Ja też cię kocham – odszepnęłam.
Podszedł Henry i wyjaśnił, jak działa detektor tętna płodu. Pokazał, w którym momencie jest początek skurczu, kiedy osiąga apogeum i kiedy się kończy. Connor był zaintrygowany. Peyton i Henry wyszli po kawę i po lód dla mnie.
– To niesamowite, że moją położną jest siostra Bailey, nie uważasz?
– Tak, to nie do uwierzenia, ale bardzo się z tego cieszę.
– Ja też. – Uśmiechnęłam się.
– Popatrz, jak bije serce twojej córeczki – rzucił, wskazując na cyferki na monitorze.
Popatrzyłam na monitor z uśmiechem, ale wtedy znowu rozpoczął się skurcz. Złapałam Connora za rękę i wbiłam mu paznokcie w skórę. Czy miałam wyrzuty sumienia? Nie, ból wbijających się paznokci to nic w porównaniu z bólami porodowymi.
– Oddychaj, maleńka. – Connor, uśmiechając się, głaskał mnie po czole.
Do pokoju weszli Peyton i Henry z kulkami lodu w papierowym kubku. Peyton wyjęła jedną i zaczęła mi nią nacierać usta.
– Może to przyniesie ci ulgę – rzuciła.
– Ulży mi, kiedy to dziecko wreszcie ze mnie wyjdzie!
Wróciła siostra Bailey z informacją, że musi mnie zbadać. Henry i Peyton znowu wyszli, a Connor usiadł na brzegu łóżka i złapał mnie za rękę. Siostra Bailey wyjaśniła, że musi sprawdzić rozwarcie. Po skończonym badaniu spojrzała na mnie i wydęła usta.
– Hm, rozwarcie masz tylko na centymetr. Mówiłaś, że wody ci odeszły w restauracji, tak?
– Tak, siedziałam w restauracji przy stole, kiedy to się stało – potwierdziłam.
Siostra Bailey przeniosła wzrok na Connora.
– Ale przypadkiem nie uprawialiście dzisiaj seksu, co?
Popatrzyłam na Connora, a on na mnie.
– To twoja wina! – mruknęłam.
– Moja? To ty mnie namówiłaś, żebym wziął z tobą prysznic przed wyjściem.
– No już dobrze, dobrze, Ellery. Wszystko będzie, jak należy. Nie chcę, żebyś się stresowała – rzekła siostra Bailey i wyszła.
Minęło kilka godzin, a ja znajdowałam się w tym samym punkcie. Skurcze były coraz boleśniejsze, dlatego siostra Bailey poszła zadzwonić do doktora Reeda. Henry nie odrywał oczu od monitora tętna, podobnie Connor.
Leżałam na boku, Connor ocierał mi czoło zwilżoną szmatką. Skurcz się właśnie skończył. Odetchnęłam przeciągle i zamknęłam oczy. Connor odsunął mi włosy z czoła i złożył na nim delikatny pocałunek.
– Przyszykuj się, Elle. Zaczyna się kolejny skurcz – przestrzegł mnie, zapatrzony w monitor.
– Po co mi to mówisz, Connor?! – wrzasnęłam.
– Bo chce, żebyś była przygotowana, żebyś zaczęła głęboko oddychać. Żeby skurcz cię nie zaskoczył.
W tym momencie każda cząstka mojego ciała miała ochotę go zamordować. Ból z każdym skurczem coraz bardziej się wzmagał i miałam wrażenie, jakby coś mnie rozrywało na pół. Jak zwykle Connor miał rację i rzeczywiście dostałam kolejnych skurczów.
– Oddychaj, Elle. No, kochanie, bierz głębokie oddechy.
– Connor, lepiej daj spokój, bo chyba ją tym wkurzasz – zauważyła Peyton.
Z bólu zaczęłam krzyczeć. Obiecywałam sobie, że nie będę jak inne kobiety, ale w tej chwili miałam wszystko gdzieś. Nie obchodziło mnie, kto mnie słyszy ani co sobie o mnie pomyślą. Connor znowu zaczął mówić, żebym oddychała, i to przeważyło szalę.
– Powtórz to jeszcze raz, a przysięgam, że cię wykastruję, Connorze Black! – wrzasnęłam.
Usłyszałam, że Peyton parska śmiechem; Connor obrzucił mnie zdziwionym spojrzeniem.
– No, no, Elle, nieładnie – mruknął.
– Nieładne to jest to, że przez ciebie czuję się jeszcze gorzej, niż powinnam. Nie chcę wiedzieć, kiedy skurcz się zbliża! Nie chcę, żebyś mi mówił, że mam oddychać! Wiem, że starasz się mi pomóc, ale wszystko, czego od ciebie potrzebuję, kochanie, to to, żebyś się zamknął.
Connor przez chwilę mi się przyglądał, potem ujął moją twarz w obie dłonie.
– Przepraszam, maleńka. Nie zamierzałem…
– Wiem, że nie, Connor, ale ten ból jest taki straszny. Chciałabym, żeby już było po wszystkim – rzuciłam, przerywając mu.
– Wiem, że tego chcesz, i sam już nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę naszą córeczkę. Będzie piękna, tak jak jej matka. – Uśmiechnął się.
Z kącika oka popłynęła mi łza i stoczyła się w dół po policzku. Zarazem rozpoczął się kolejny skurcz, jak dotąd najboleśniejszy. Spojrzałam na Henry’ego.
– Błagam, Henry, zrób mi znieczulenie. Błagam, błagam.
– Ellery, nie mogę. Rozwarcie jest jeszcze za małe. Przykro mi. – Henry pokręcił głową.
Miałam ochotę umrzeć. Dziecko rozdzierało mnie od środka; coś było nie tak. Przyszła siostra Bailey i poinformowała, że doktor Reed polecił, żeby go wezwać, gdy rozwarcie osiągnie pięć centymetrów. Connor westchnął, wstał z łóżka i podszedł do Henry’ego.
– Jak długo to jeszcze potrwa? Ile jeszcze będzie się tak męczyła? – pytał.
– Każda kobieta jest inna, Connor. Trudno powiedzieć. Rozwarcie nie ma nawet trzech centymetrów. To się może przeciągnąć nawet o dobę.
– Co?! – wrzasnęłam.
Peyton wzięła mnie za rękę i zaczęła ją delikatnie głaskać.
– Nie martw się, Elle. Pomożemy ci przez to przejść.
Connor odwrócił się i spojrzał na mnie. Przechylił głowę i posłał mi słaby uśmieszek. Potem podszedł i znowu usiadł przy mnie na brzegu łóżka.
– Gdybym mógł za ciebie urodzić, chętnie bym to zrobił. Nie mogę patrzeć, jak cierpisz – rzekł i chwyciwszy mnie za rękę, uniósł ją do ust.
– Kocham cię, Connor – szepnęłam i zamknęłam oczy, szykując się na kolejny skurcz.
– Ja też cię kocham, Ellery.ROZDZIAŁ 2
CONNOR
Nie mogłem patrzeć, jak Ellery cierpi. Ściskało mi się serce, gdy jęczała z bólu, gdy jej oczy wypełniały się łzami. Zadzwoniłem do rodziców i Cassidy, żeby im powiedzieć, że poród się rozpoczął. Przyjechali do szpitala, weszli na kilka minut do pokoju, żeby porozmawiać z Ellery, potem wyszli do poczekalni. Z Ellery ustaliliśmy wcześniej, że nie chcemy, żeby ktoś oprócz mnie był przy porodzie. Peyton na początku złościła się na tę decyzję, ale potem ją zaakceptowała. Podczas gdy ona i Ellery rozmawiały między skurczami, Henry poprosił, żebym wyszedł z nim na korytarz.
– Nie chcę, żebyś się denerwował, ale rozwarcie nie powiększa się tak, jak powinno. Trochę mnie to niepokoi, bo wody już odeszły i może dojść do zakażenia. Myślę, że Ellery powinna wstać i trochę pochodzić, żeby przyspieszyć akcję porodową.
– Mówisz, żebym się nie denerwował, ale sam się martwisz zakażeniem – zauważyłem.
– Zadzwonię do doktora Reeda i zapytam, co o tym sądzi – odparł, kładąc mi rękę na ramieniu. – Ale cały czas bardzo uważnie obserwuję i Elle, i dziecko.
– Dzięki, że mnie na bieżąco informujesz, Henry. – Z westchnieniem wróciłem do pokoju.
Ellery leżała na boku i ciężko dysząc i ściskając Peyton za rękę, pokonywała kolejny skurcz. Podszedłem do niej, przysiadłem na łóżku i chwyciłem ją za drugą dłoń.
– Ellery, popatrz na mnie. Skup się na mnie, nie na bólu.
Kiwnęła głową i zwróciła na mnie oczy. Były wypełnione cierpieniem.
– Nasza córka mnie zabija, Connor. Ona mnie zabije! – krzyknęła, gdy skurcz dobiegł końca.
Gdy przymknęła oczy, sięgnąłem po wilgotny ręczniczek i delikatnie przetarłem nim jej czoło.
– Już dobrze, kochanie. Jestem tu i pomogę ci przez to przejść. Oboje tak wiele mamy za sobą, że coś takiego to pestka.
Gwałtownie otworzyła oczy, jakby opętał ją sam szatan.
– Pestka! Powiedziałeś, że to pestka?! – wrzasnęła.
– Kochanie, przecież wiesz, co miałem na myśli.
– Oho, chyba ktoś tu się poważnie pogrążył. Na twoim miejscu jak najszybciej bym się stąd ulotniła – wtrąciła się Peyton ze śmiechem.
Cokolwiek powiedziałem, wszystko było nie tak i wkurzało Ellery. Wstałem i wyciągnąłem komórkę z kieszeni. Wpadłem na pomysł, na coś, co mogło pomóc Ellery się wyciszyć. Zadzwoniłem do Claire i poprosiłem, żeby przywiozła płytkę CD Ellery z klasyczną muzyką i mały obrazek przedstawiający dziecko śpiące słodko na księżycu w otoczeniu gwiazd. Czasami, stojąc w drzwiach pokoju dziecinnego, obserwowałem Ellery, jak się wpatruje w ten obrazek i gładzi po brzuchu. Pewnego razu zapytałem ją o to.
– Już piąty wieczór z rzędu stoisz tu i przyglądasz się temu obrazkowi. – Wszedłem do pokoju z uśmiechem i położyłem jej dłonie na ramionach.
Ellery przykryła moją dłoń swoją.
– Bo jego widok mnie uspokaja. Nie bardzo wiem dlaczego, ale tak jest. Więc ilekroć się zdenerwuję albo gdy się czymś martwię, przychodzę tu i się wyciszam.
Po rozmowie z Claire podszedłem do Ellery i pocałowałem ją w czoło.
– Claire jest w drodze. Przywiezie coś, co pomoże ci się odprężyć.
Spojrzała na mnie. Próbowała się uśmiechnąć, ale rozpoczął się kolejny skurcz. Usiadłem przy niej i pozwoliłem jej ściskać się za rękę tak mocno, jak tylko chciała. Ta piękna kobieta, którą nazywałem swoją żoną, budziła we mnie olbrzymi podziw. Musiała się tyle nacierpieć, żeby urodzić nasze dziecko. Kiedy skurcz się skończył, podniosła moją dłoń do ust i czule ją ucałowała.
– Przepraszam, kochanie. Wiem, że cię ranię – szepnęła.
Ująłem ją delikatnie za brodę.
– Nie ranisz mnie, Ellery. Kocham cię i kocham to, co dla nas robisz. Możesz mówić i robić, co zechcesz, jeśli tylko ulży ci to w bólu. Jestem tu dla ciebie, maleńka. – Uśmiechnąłem się.ROZDZIAŁ 3
ELLERY
Leżałam tam i wpatrywałam się w mojego męża, który tak bardzo starał się mi pomóc. Peyton siedziała w fotelu obok łóżka. Wyglądała na wykończoną.
– Może pójdziesz poszukać Henry’ego i przy okazji coś przegryziesz?
– Nie chcę cię zostawiać. Będziesz mnie potrzebowała. – Uśmiechnęła się i wzięła mnie za rękę.
Connor obejrzał się na nią.
– Peyton, kocham cię, ale to ja jestem jej mężem i jedyną osobą, której teraz potrzebuje.
Peyton zmarszczyła brwi.
– Pewnie masz rację, ale nie chcę jej zostawiać.
– Doceniam twoje poświęcenie, ale naprawdę powinnaś zrobić sobie przerwę – upierał się Connor.
– Powinnaś iść z Henrym do któregoś pokoju na szybki numerek – zażartowałam i uścisnęłam jej rękę.
Twarz Peyton pojaśniała.
– Świetny pomysł, Elle, tylko nie rodź, dopóki nie wrócę, dobrze?! – wykrzyknęła.
Peyton wyszła, mijając się w drzwiach z Claire. Dostałam kolejnego skurczu akurat w chwili, gdy Claire postawiła mój ulubiony obrazek na krześle obok mnie.
– O Boże! – wrzasnęłam.
Connor natychmiast chwycił mnie za rękę; ja, żeby nie krzyczeć, przygryzłam dolną wargę.
– Patrz na obrazek, kochanie. Skup się na nim, nie na bólu.
– Nie mogę, Connor. To tak strasznie boli. Nie mogę się skoncentrować na niczym innym, tylko na bólu! – darłam się.
Claire sięgnęła po ściereczkę i otarła mi nią czoło.
– Pamiętam ten ból, Ellery. I pamiętam, czym się skończył. – Uśmiechnęła się i cmoknęła mnie w skroń.
Ja też się uśmiechnęłam i zamknęłam oczy. Connor wyprowadził Claire z pokoju. Słyszałam, jak dziękuje jej w korytarzu za przyniesienie kompaktu i obrazka. Wróciła siostra Bailey, żeby ponownie sprawdzić rozwarcie. Po badaniu westchnęła. Do pokoju wszedł Connor.
– Jakieś postępy? – spytał.
– Nie. Żadnych. Muszę zadzwonić do doktora Reeda. Zaraz wracam.
Spojrzałam na Connora, który pochylił się nade mną i pocałował mnie w czubek głowy.
– Boję się, że coś jest nie tak – poskarżyłam się.
– O nic się nie martw. Wszystko będzie dobrze. Nasza córka jest po prostu uparta. Zaczyna mi kogoś przypominać. – Uśmiechnął się i pogłaskał mnie po policzku.
Właśnie zaczynałam się rozluźniać, gdy rozpoczął się kolejny skurcz. Connor spojrzał na monitor.
– Jak to możliwe, że już masz następny? Od poprzedniego minęło zaledwie kilka sekund.
Tym razem ból był inny. Intensywniejszy i promieniował na całe plecy. Nacisk był tak silny, że musiałam zacząć przeć.
– Connor, muszę przeć. Muszę! – krzyknęłam.
– Nie, Ellery. Chyba jeszcze nie powinnaś.
Ściskałam go za rękę, a po twarzy lał mi się pot. Krzyknęłam z bólu. Henry, Peyton i siostra Bailey wbiegli do pokoju. Spojrzałam na siostrę Bailey, a Peyton podbiegła do mnie z drugiej strony i chwyciła mnie za rękę.
– Muszę przeć. Muszę. Proszę, pomóżcie mi – błagałam, a łzy lały mi się po twarzy.
– Ellery, nie wolno ci przeć – zarządziła siostra Bailey i popatrzyła na Henry’ego.
Nagle monitor zaczął pikać i oczy wszystkich skierowały się na ekran. Henry pokręcił głową.
– Spada jej ciśnienie krwi. Serce dziecka też zwalnia. Musimy je natychmiast wyjąć!
– Dzwoniłam do doktora Reeda. Powiedział, że już jedzie, ale dotarcie do szpitala zajmie mu co najmniej czterdzieści pięć minut – poinformowała siostra Bailey.
– Gówno mnie obchodzi, ile mu to zajmie. Proszę iść sprawdzić, czy sala operacyjna jest dostępna, i proszę wezwać anestezjologa. Natychmiast!
Głosy w pokoju brzmiały coraz bardziej głucho, coraz mniej wyraźnie. Pokój zaczął wirować, gdy Henry chwycił mnie za ramiona.
– Ellery, nie odpływaj! – zawołał.
Chciałam się poddać. Nie miałam już sił, nie mogłam dłużej znieść tego bólu. Moje ciało było wyczerpane; czułam, że powoli tracę przytomność. Nagle usłyszałam głos Connora.
– Kochanie, nie waż mi się poddać. Nawet o tym nie myśl. Tak daleko dotarliśmy, tak ciężko walczyliśmy o to, żeby być razem, więc nie wolno ci się teraz poddawać! Słyszysz! – krzyczał.
Nagle do pokoju wpadła grupa ludzi, którzy przenieśli mnie na inne łóżko. Otworzyłam oczy, spojrzałam na Connora i się rozpłakałam.
– Przykro mi. Przepraszam. Kocham cię – szepnęłam. Z tyłu wyłonił się lekarz, który nałożył mi maskę na twarz.
– Weź głęboki oddech, Ellery – polecił. – To ci się pomoże odprężyć.
Z maską na twarzy spojrzałam na Peyton i zobaczyłam, że płacze. Sanitariusze zaczęli wywozić mnie z pokoju, ale ja nie puszczałam ręki Connora.
– Nie bój się, maleńka. Będę tam z tobą. Obiecuję, że z tobą będę.ROZDZIAŁ 4
CONNOR
Wyszedłem z pokoju i patrzyłem, jak wiozą Ellery korytarzem. Byłem przerażony. Bałem się jak cholera. Gdyby coś się stało Ellery i dziecku, nie wiem, co bym zrobił. Nigdy nie zapomnę wyrazu twarzy Ellery, gdy odjeżdżała na łóżku.
– Dopilnuję, żeby nic im się nie stało, Ellery i dziecku – zapewnił Henry, kładąc mi rękę na ramieniu. – Idź się przebierz i przyjdź na salę porodową.
Kiwnąłem głową; Ellery już wywieźli z korytarza, już jej nie widziałem. Siostra Bailey podała mi jasnoniebieski strój operacyjny i kazała mi się w niego przebrać w łazience.
– Wszystko będzie dobrze, panie Black. A teraz niech się pan szybko przebierze. – Uśmiechnęła się.
Poszedłem do łazienki. Peyton w tym czasie wyszła do poczekalni, żeby posiedzieć z moją rodziną. Szybko się przebrałem i kiedy opuściłem łazienkę, siostra Bailey czekała na mnie przed drzwiami z maską w ręku.
– Musi pan to założyć przed wejściem na salę. Dla bezpieczeństwa dziecka.
Odebrałem maskę i poszedłem za siostrą Bailey do sali porodowej, do której zawieźli Ellery. Siostra Bailey kazała mi zaczekać przed podwójnymi drzwiami i poszła sprawdzić, czy zespół operacyjny jest już gotowy. Kilka chwil później wyjrzała przez drzwi i przywołała mnie ruchem dłoni. Kiedy wszedłem do sterylnej sali, Ellery odwróciła głowę i spojrzała na mnie. Natychmiast wyciągnęła do mnie rękę. Uśmiechnąłem się do niej, delikatnie ująłem jej dłoń i usiadłem obok niej na stołku.
– Cześć – rzuciłem wesoło.
– Cześć – odpowiedziała szeptem.
– W porządku, Ellery, sprowadźmy już to dziecko na świat – rzekł Henry, szykując się do wykonania nacięcia.
Ellery nie spuszczała ze mnie wzroku. Nachyliłem się do niej i pogładziłem ją kciukiem po czole.
– Pamiętam ten moment, kiedy pierwszy raz popatrzyłem w te twoje piękne oczy. – Uśmiechnąłem się.
– To było w kuchni, po tym, jak mnie oskarżyłeś o złamanie zasady. – Ellery też się uśmiechnęła.
– Taa… ale nigdy nie zapomnę tego uczucia, jakie mnie ogarnęło, w chwili gdy się odwróciłaś i na mnie spojrzałaś.
– Myślałam wtedy, że jesteś dupkiem – wyznała szeptem.
– Wiem, i byłem nim, ale ty mnie odmieniłaś, Ellery. Pojawiłaś się jak burza, złamałaś wszystkie zasady i wywróciłaś moje życie do góry nogami.
Nagły płacz dziecka gwałtownie przywrócił nas do rzeczywistości. Ellery i ja spojrzeliśmy na Henry’ego, który podniósł w górę naszą córeczkę.
– Gratulacje, mamusiu i tatusiu. – Uśmiechnął się.
Mała głośno krzyczała i wymachiwała maleńkimi rączkami i nóżkami. Henry przekazał ją pielęgniarce, która poszła ją umyć.
– Świetnie się spisałaś, kochanie. Jestem z ciebie bardzo dumny – szepnąłem do Ellery i pocałowałem ją.
– W tym stroju i masce wyglądasz bardzo seksownie – odparła z uśmiechem.
– Cóż, to nie było zamierzone. – Też się lekko uśmiechnąłem.
Wstałem i podszedłem do pielęgniarki. Kiedy skończyła myć małą, owinęła ją w różowy kocyk i mi ją podała. Strasznie się denerwowałem, że mam ją trzymać, ale przecież marzyłem o tej chwili od dnia, w którym Ellery obwieściła, że jest w ciąży.
– Ellery, teraz cię zaszyję, a kiedy skończę, będziesz mogła potrzymać dziecko – rzekł Henry.
– Dziękuję, Henry. Za wszystko… – Ellery posłała mu ciepły uśmiech.
Kiedy wróciłem do łóżka, wyciągnęła do mnie rękę. Usiadłem na stołku i przysunąłem bliżej naszą córeczkę, żeby mogła jej dotknąć. Mała już przestała płakać i kleiły jej się oczka. Zacisnęła maleńką piąstkę wokół palca Ellery, a jej po policzku popłynęła pojedyncza łza.
– Jest taka śliczna, Connor – wyszeptała zdławionym głosem.
– Jasne, że jest. W końcu to moja córka.
Ellery podniosła rękę i czule pogłaskała mnie po policzku. Nigdy dotąd czegoś takiego nie czułem. Tak bardzo kochałem Ellery, że całe moje życie obracało się wokół niej. Sądziłem, że już bardziej nie można kogoś kochać. A jednak, gdy spojrzałem na moją małą córeczkę, gdy ujrzałem w niej miłość mojego życia, gdy sobie uświadomiłem, że to ja i Ellery stworzyliśmy ten cud, poczułem jeszcze większą miłość do nich obu.
– Chcę z tobą o czymś porozmawiać – powiedziałem, przenosząc spojrzenie na Ellery.
– Tak? O co chodzi? – spytała.
– Wiem, że się zastanawialiśmy nad kilkoma imionami, ale uważam, że powinniśmy dać jej imię po twojej mamie, Julia.
Ellery przez chwilę wpatrywała się we mnie załzawionymi oczyma.
– Kocham cię, Connor.
– Myślę, że powinna mieć imię, które będzie częścią każdego z nas. Chciałbym, żeby się nazywała Julia Rose Black.