Nadmorska przygoda - ebook
Nadmorska przygoda - ebook
Lea przyjmuje zlecenie posprzątania nadmorskiej willi, którą niedawno kupił nieznany nikomu Włoch, Giovanni Zanetti. Zmęczona po dniu pracy, pływa nago w basenie, gdy nagle w domu zjawia się nieznajomy. Lea jest przekonana, że to pracownik Zanettiego, a on nie wyprowadza jej z błędu. Zafascynowani sobą od pierwszego wejrzenia, spędzają razem noc. Giovanni chciałby, aby romans z piękną Leą trwał nadal, i rano wyjawia jej, kim jest naprawdę. Lea czuje się oszukana. Teraz Giovanni będzie się musiał bardzo postarać, by zdobyć jej zaufanie i serce…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-9321-1 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Dziękuję, to niesamowite – wymruczała z satysfakcją Zoe, obracając w dłoni najdroższą bransoletkę z oferty sklepu. Podziwiała odbijające się w niej promienie słońca, które wpadały przez okno limuzyny. – Tak bardzo na to zasługuję. Diamenty są idealną oprawą dla mojej urody.
Supermodelka wciąż wpatrywała się w drogocenne kamienie, które hipnotyzowały ją swoim blaskiem. Gio jeszcze nigdy nie widział, żeby coś wprawiło ją w taki zachwyt. Cieszył się, że to ich ostatnie spotkanie, a jego podarunek ujawnił chciwość Zoe. Dla Giovanniego Zanettiego chciwość była czymś nie do przyjęcia, a im bogatszy się stawał, tym częściej rozpoznawał ją w swoich partnerkach.
Po raz pierwszy w życiu zastanawiał się, jak by to było być Panem Nikim Znikąd, a nie miliarderem, właścicielem imperium technologicznego, którego styl życia wzbudza wiele zazdrości. Czy kobiety byłyby w stanie docenić go bez diamentów i innych ekstrawaganckich rozrywek, które im zapewniał? To było ciekawe pytanie.
Gio był przede wszystkim człowiekiem, który osiągnął wszystko własnymi rękoma. Dorastał w skrajnej biedzie. Jego ojciec był dilerem narkotyków, a matka ofiarą jego pięści. Od zawsze był bardzo zaradny i dał się oszukać tylko raz, nieuczciwemu poszukiwaczowi złota.
W życiu został mu do zrealizowania jeszcze jeden, główny cel. Nabycie domu rodzinnego jego zmarłej matki. Posiadłości zwanej Castello Zanetti. Gdy jego mama sprzeniewierzyła się swojej snobistycznej rodzinie i wyszła za mąż za miejscowego chuligana, została wyrzucona na bruk oraz wydziedziczona.
Chociaż rodzice Gia byli względem niego skrajnie nieodpowiedzialni i nigdy nie czuł ich miłości, wciąż tęsknił za uczuciem, którego nie było mu dane zaznać od najbliższych. Pragnął mieć swój udział w drzewie genealogicznym przodków, z którymi mimo wszystko czuł się związany i poniekąd napawało go dumą, że pochodzi z utytułowanej, szlacheckiej rodziny, mimo że nigdy nie miał okazji poznać jej członków. Czuł, że kupując posiadłość, w której wychowała się jego matka, odzyska swoje korzenie.
Gdy Zoe przesunęła dłonią po jego szczupłym umięśnionym udzie, napiął się z niesmakiem. Ogarnęło go obrzydzenie. Doskonale rozumiał, że jego hojny dar kupił entuzjazm seksualny partnerki. Był przyzwyczajony, że kobiety ulegały jego urodzie, jednak pod tym względem nie miał ani krzty próżności. Gardził swoim odbiciem w lustrze, ponieważ przypominało mu ono o brutalnym, toksycznym ojcu. Lśniące czarne włosy, mocno zarysowana szczęka, klasyczny nos i uwydatnione kości policzkowe w połączeniu z niezwykłymi, lodowo niebieskimi oczami sprawiały, że przyciągał wzrok zarówno kobiet, jak i mężczyzn.
Tej samej nocy, na przyjęciu na Manhattanie, jego przyjaciel Fabian przewrócił oczami i powiedział:
– Chyba nie doceniasz, że każda kobieta, której zapragniesz, ulega ci bez słowa sprzeciwu.
– Gdybym nie był bogaty i samotny, nie byłbym dla nich nawet w połowie tak pociągający – odparł Gio z wrodzonym cynizmem i znudzeniem w głosie.
Zamiast wspaniałej wolności, jaką daje spacerowanie w jego rzadko odwiedzanej posiadłości w Norfolk w Anglii, pomyślał o chłodnej, orzeźwiającej bryzie i odosobnieniu. Potrzebował przerwy. Gdy sobie to uświadomił, wyciągnął telefon i zadzwonił do dozorczyni, by przygotowała dom na jego przyjazd. Planował pojawić się tam w najbliższy weekend.
Po drugiej stronie słuchawki rozległ się przerażony i pełen przeprosin głos panny Jenkins, która przyznała się, że w ostatnim czasie skręciła kostkę i nie będzie w stanie spełnić jego prośby. Obiecała, że znajdzie kogoś na swoje zastępstwo, aby nadmorska rezydencja czekała w pełni gotowa na przyjazd swojego gospodarza.
Gio wyraził swoje współczucie i natychmiast zaproponował starszej kobiecie zastrzyk gotówki, by ta mogła w spokoju dojść do zdrowia i znaleźć kogoś godnego na swoje miejsce. Bardzo mu zależało na odpoczynku i odcięciu się od świata biznesu oraz kobiet zachłannych na jego majątek.
– Chodź, weterynarz poszedł już do domu… – Lea próbowała wywabić Spike’a zza kanapy. – Nie musisz się denerwować, przeszedłeś już całe leczenie – mruknęła uspokajająco.
Niesforny trójnożny York wyłonił się zza kanapy. Był niezmiernie mały i bardzo przestraszony. Bał się wszystkich mężczyzn, nawet uprzejmego i wyrozumiałego weterynarza, ale to nie powstrzymywało go przed wiecznymi próbami gryzienia ich w nogi. Na szczęście dla swoich ofiar Spike nie miał już za wiele zębów.
Kiedy wreszcie rzucił się w ramiona właścicielki, ta uniosła go, tuląc do siebie, a jednocześnie przysłuchując się rozmowie telefonicznej swojej przybranej matki. Rozmawiała akurat ze swoją siostrą Pam Jenkins, żywo przy tym gestykulując.
– To łatwy zarobek – mówiła Sally, a jej okrągła pomarszczona twarz wyłaniająca się spod burzy siwych loków wyrażała niedowierzanie. – Najwyraźniej ten mężczyzna ma więcej pieniędzy niż rozsądku, ale Lea może to zrobić, oczywiście, że tak! Trochę zakupów, trochę sprzątania, nic trudnego. Nie ma problemu, Pam, i skończ już się zamartwiać. Facet nie zwolni cię z powodu złamanej kostki! A zresztą masz już godne następstwo.
Lea uśmiechnęła się na słowa matki i usiadła na brzegu fotela. Kaskada błyszczących ciemnych loków okalała jej owalną twarz i podkreślała błyszczące piwne oczy.
– Zakładam, że mam wykonywać obowiązki Pam?
– Tak, nic trudnego. Wszystko ci wytłumaczy. Zrobiła nawet listę zakupów. Zdajesz sobie sprawę, co to znaczy? – Sally pisnęła z podniecenia. – Będziesz mogła pomieszkać w nadmorskiej rezydencji.
Nabywcę imponującego budynku ochrzczono „Gazillionaire”, gdy do pobliskiej wioski dotarły wieści o szalenie drogiej renowacji i ulepszeniach, które zamówił. Zaciekawienie nowym nabywcą rosło z dnia na dzień, ale Włoch, który nabył posiadłość, odwiedzał ją niezwykle rzadko, ukrywając przy tym swoją tożsamość. Nawet Pam nigdy nie udało się go spotkać. Podróżował z własnym personelem i odprawił dozorczynię na czas swojej obecności. Kobieta nigdy nie odważyła się zabrać do posiadłości nawet własnej siostry, ponieważ dom najeżony był kamerami, a ona nie mogła pozwolić sobie na utratę tak dobrze płatnej pracy. Z tego samego powodu bała się nawet robić zdjęcia wnętrza posiadłości.
– Pójdę się przebrać – powiedziała Lea, która wciąż chodziła w piżamie. – Kiedy mam się zjawić u Pam?
– Jak najszybciej, już na ciebie czeka. – Po chwili namysłu Sally dodała: – Mój Boże, przecież nawet nie zapytałam cię o zdanie. Może ty wcale nie chcesz tej pracy? – wykrzyknęła Sally ze spóźnionymi przeprosinami. – Co ja sobie myślałam? Przecież z twoim wykształceniem sprzątanie będzie dla ciebie ogromną ujmą!
– Nie gadaj bzdur! Oczywiście, że z chęcią pomogę. Nie zapominaj, że mieszkam tu za darmo, a zresztą potrzebuję gotówki. Część mojej wypłaty mogłabym przeznaczyć na twoje schronisko dla psów. Mogłabym też zapłacić za leczenie Spike’a.
– Nie chcę za to pieniędzy! Pomagałaś mojej siostrze, gdy wylądowała w szpitalu, bo ja byłam zbyt zajęta prowadzeniem lecznicy. Zadbałaś o jej ogród i robiłaś zakupy.
– A ty przygarnęłaś mnie, gdy nie miałam dokąd pójść, więc nie mów więcej, że sprzątanie jest poniżej moich kwalifikacji. – Lea uważała, że jej nowe zajęcie nie jest wcale gorsze od sprzedawania w lokalnym sklepie. Niestety możliwości zatrudnienia nie było tu zbyt wiele.
Jej dyplom biznesowy okazał się tak samo nieprzydatny, jak w Londynie, gdzie początkowo planowała rozpocząć swoją karierę. Lea bardzo wcześnie zrozumiała, że życie może przynieść wiele nieprzyjemnych niespodzianek. Najgorszą z nich był Olivier, który złamał jej serce, strata ojca, matki oraz rodzeństwa. Jej matka umarła, gdy była mała, więc nigdy nie zastanawiała się, co spotkało jej ojca, który postanowił założyć drugą rodzinę. Wciąż miała nadzieję, że uda jej się ponownie skontaktować ze swoim bratem bliźniakiem oraz młodszą siostrą, ale to wymagało cierpliwości oraz pieniędzy. Przez ostatnie lata widziała swojego brata zaledwie kilka razy, a ich stosunki były napięte ze względu na jego uzależnienie od narkotyków i próbę okradzenia jej.
Lea wyjechała z Nowego Yorku wyłącznie z zadłużeniem na karcie kredytowej, które dopiero niedawno udało jej się spłacić. Zanim będzie mogła wyprowadzić się z domu Sally i wrócić do miasta, musiała zgromadzić gotówkę na rozpoczęcie życia w mieście.
Godzinę później Lea przeszukiwała osiedlowe sklepy w poszukiwaniu produktów z listy Pam. Wodorosty wakame i tajska bazylia nie były łatwe do znalezienia w małej wiosce. Kiedy wreszcie udało jej się odnaleźć wszystkie rzeczy, wyruszyła w drogę do nadmorskiej rezydencji.
Długi, kręty podjazd prowadził do wysokiego domu z szarego kamienia. Wysokie, strzeliste wieże, kominy oraz ogromne okna nadawały temu miejscu wyjątkowości. Zbudowany w stylu wiktoriańskiego gotyku tajemniczy budynek kusił wielu nabywców widokiem na położoną u jego stóp linię brzegową oraz wspaniałymi ogrodami.
Lea zaparkowała na dziedzińcu, wstukała kod do alarmu i weszła do posiadłości tylnymi drzwiami. Zauważyła, że każdy jej ruch śledzony jest przez zamontowane pod sufitem kamery. Odłożyła zakupy, kładąc je na wyspie umieszczonej w centralnej części ogromnej kuchni ozdobionej granitowymi blatami. Pam napisała jej szczegółowe instrukcje, gdzie odłożyć produkty oraz gdzie szukać wszystkich potrzebnych rzeczy do pracy.
Uzbrojona w skrzynkę zawierającą wszystkie przyrządy do pracy ruszyła na górę, by jak najszybciej zabrać się za powierzone jej obowiązki. Wnętrze rezydencji było zapierającą dech w piersiach przestrzenią, w samym środku której znajdowały się imponujące, rozdzielające się u szczytu schody. Lea pomyślała, że całe to bogato rzeźbione drewno było siedliskiem kurzu i wyzwaniem dla sprzątaczki.
Według Pam sześć głównych sypialni było rutynowo przygotowywanych na przyjęcie gości, dlatego to od nich Lea rozpoczęła swoją pracę. Wycierała kurze, odkurzała miękkie dywany i starannie zaścielała łóżka.
Również wystrój posiadłości był utrzymany w stylu wiktoriańskim, jedynie meble dodawały mu nowoczesności i lekkości. Lea chciała zwiedzić cały dom, ponieważ zaciekawiło ją połączenie klasycyzmu z nowoczesnością, ale wiedziała, że nie może sobie na to pozwolić ze względu na ogrom pracy. Mimo że była ubrana zaledwie w krótkie szorty i T-shirt, robiło jej się coraz bardziej gorąco.
Po dokładnym wysprzątaniu wszystkich sypialni i całkowitym zignorowaniu zakurzonych schodów, Lea zeszła na dół do miejsca, na którym według wytycznych Pam miała skupić całą swoją energię – na bibliotece. Dom był ogromny, a ona zupełnie wycieńczona. Przypomniała sobie, że ma jeszcze cały kolejny dzień na dokładne porządki. Zamknęła za sobą drzwi, mając nadzieję, że właściciel nie pojawi się w rezydencji przed czasem. Ruszyła do salonu, podziwiając jego prostotę. Ucieszyła się, że na półkach nie ma niezliczonych bibelotów, które uwielbiały jej mama i siostra. Gdyby było inaczej, miałaby dodatkowy ogrom pracy związanej z wycieraniem z nich kurzu. Na ścianach wisiały wyłącznie obrazy, a drewniane blaty ozdabiały szerokolistne rośliny.
Przez chwilę rozważała jeszcze posprzątanie kuchni, ale pot spływał jej już po plecach, a świadomość, że jutro bladym świtem będzie musiała rozpocząć pracę, sprawiła, że poczuła, jak zmęczenie paraliżuje jej ciało. Już miała iść do swojej sypialni, gdy na końcu korytarza zobaczyła jeszcze jedne zamknięte drzwi.
Kolejne pomieszczenie do posprzątania – pomyślała zrezygnowana.
Chwyciła za klamkę i szarpnęła za nią lekko. Jej oczom ukazał się wyłożony kafelkami hol prowadzący do kolejnych, szklanych podwójnych drzwi, za którymi krył się basen i siłownia. Pomieszczenie było wypełnione tropikalnymi roślinami utrzymanymi w idealnej kondycji dzięki kontrolującemu temperaturę termostatowi.
Lea utkwiła wzrok we wbudowanej w ścianę fontannę w kształcie lotosu, która wlewała wodę do basenu. Migoczące krople mieniły się we wszystkich kolorach dzięki światłu wpadającemu do środka przez fantazyjne witraże. Popatrzyła tęsknie na krawędzie wyłożonych płytkami schodów i westchnęła z tęsknotą. Obiecała sobie, że w nagrodę, że jeszcze dziś skończy sprzątać kuchnię, pozwoli sobie na chwilę zapomnienia w basenie. Nie miała ze sobą stroju kąpielowego, ale miała w torebce czysty T-shirt. Rozważała też pływanie nago… Przecież w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby ją zobaczyć. Kręcąc głową na tę zabawną myśl, wyszła z powrotem na korytarz i wróciła do kuchni. Dzięki wysiłkom Pam, nie miała tam wiele do roboty. Jedyną rzeczą, na której musiała skupić więcej uwagi, była biała podłoga, którą chciała doprowadzić do perfekcyjnej czystości, a gdy tylko uzyskała zamierzony efekt, zgrzana i zmęczona pobiegła do przeznaczonej dla niej łazienki. Chwyciła duży ręcznik i pobiegła do tropikalnego pomieszczenia. Nie myśląc wiele, zrzuciła z siebie ubranie i zanurzyła nagie ciało w przyjemnej chłodnej wodzie, która wynagrodziła jej całodzienny trud porządków.
Gio przeszedł przez korytarz, omijając porzuconą skrzynkę z przyrządami do sprzątania. Popatrzył na nią, tłumiąc westchnienie, i ruszył na górę, do swojej sypialni. Najwyraźniej sprzątaczka wciąż była w domu, ale nie mógł mieć jej tego za złe, ponieważ przyjechał wcześniej, niż planował. Mimo wszystko chciał mieć dom na wyłączność. Pomyślał, że gdy tylko spotka sprzątaczkę, odeślę ją do domu i nakaże wrócić jutro rano. Zdjął marynarkę i krawat, już miał zsunąć z siebie spodnie, gdy poczuł, że coś uszczypnęło go w piętę. Odwrócił się zdziwiony, ale nic tam nie było. Zauważył jedynie ruch pod narzutą zwieszoną z łóżka. Gio pochylił się i ostrożnie zajrzał pod materiał. Gdy tylko go uniósł, w pokoju rozległ się cichy, piskliwy skowyt. Coś brązowego wystrzeliło spod łóżka i pobiegło w kierunku drzwi.
Zwierzę było wielkości szczura, ale przecież szczury nie noszą fioletowych kokardek, więc musiał to być pies. Czyżby sprzątaczka przyprowadziła ze sobą psa? Gio zmarszczył czoło i pomyślał, że to stworzenie byłoby jedynie przekąską dla jego psów, które zostawił we Włoszech. Rzucił na łóżko kurtkę, wyszedł z sypialni i znów zaczął schodzić po schodach. Zauważył, że drzwi do kompleksu basenowego są otwarte, więc ruszył korytarzem w ich kierunku.
Nagle stanął jak wryty. W jego basenie pływa naga kobieta. Przypominała mu syrenę z kaskadą ciemnych loków i jasną, brzoskwiniową skórą prześwitującą przez taflę wody. Gio uśmiechnął się do siebie rozbawiony, ale szybko przywołał się do porządku. Musiał odegrać rolę surowego szefa, który nie pozwoli wejść sobie na głowę swoim pracownikom.
– Cześć – powiedział Gio, trzymając się z dala od brzegu basenu, by nie wprawić kobiety w nadmierne zakłopotanie.
– O cholera! – wykrzyknęła przerażona syrena, unosząc ręce nad głowę, a następnie łapiąc się kurczowo barierki.
Zauważył jej kuszące jędrne piersi ozdobione napiętymi sutkami.
– Kim jesteś? Co tu robisz?
– Myślę, że to ja powinienem o to zapytać – odpowiedział leniwie Gio.
– Zatrudniono mnie, żebym tu sprzątała. – Lea była wciąż zakłopotana.
– W basenie? – Gio uniósł hebanową brew.
Lea poczuła, że rumieniec gniewu zalewa jej twarz.
– Pracuję od rana, było mi bardzo gorąco. Zresztą jedyną osobą, która ma prawo mnie przesłuchiwać, jest właściciel tego miejsca! A to na pewno nie jesteś ty!
– A skąd to wiesz? Znasz właściciela tego miejsca? – Gio ledwo powstrzymał się od śmiechu.
– Żartujesz? Oczywiście, że nie, ale i tak wiem, że ty nim nie jesteś. Podobno wygląda jak dziki człowiek z gór.
– Jak dziki człowiek z gór? – powtórzył zszokowany Gio.
– Widziałam jego zdjęcie w gazecie. Miał długie włosy i gęstą brodę – poinformowała go Lea z uśmiechem. – Więc co robisz w jego domu? Jesteś ogrodnikiem?
– Czy wyglądam jak ogrodnik? – zapytał Gio z zainteresowaniem.
Lea popatrzyła na niego, oceniając go zwolna. Był bardzo wysoki i dobrze zbudowany. Miał krótko przycięte czarne włosy i jasne oczy, o nieznanym jej dotąd lodowatym odcieniu. Ich barwa kontrastowała z jego opalenizną i szczupłą twarzą. Pomyślała, że jest oszałamiająco przystojny, a jednocześnie nie rozumiała, czemu wciąż stoi przed nim nago.
– Nie, nie wyglądasz jak ogrodnik. – Utkwiła wzrok w okularach przeciwsłonecznych zaczepionych o kieszeń stylowej czerwonej koszuli. Jego spodnie wyglądały, jakby były częścią garnituru ze względu na materiał, z jakiego były wykonane.
Lea nie mogła nie zauważyć również tego, jak idealnie dopasowywały się do jego ciała, podkreślając mięśnie ud. Mężczyzna emanował swobodnym wyrafinowaniem oraz miejską zadziornością.
– Nie jesteś ogrodnikiem… Pracujesz dla firmy basenowej? – próbowała zgadnąć Lea.
– Nie – odpowiedział cicho Gio.
– Czy jesteś menedżerem człowieka z gór?
– Można tak powiedzieć. – Oczy Gia znów rozbłysły.
– No cóż, skoro prawie zgadłam, to czy mógłbyś się odwrócić? Chciałabym wyjść z wody.
– Mógłbym, gdybym był dżentelmenem. – Wzruszył ramionami z niewymuszonym wdziękiem. – Ale nim nie jestem.
Lea puściła barierkę i podpłynęła do brzegu basenu, próbując chwycić leżący nieopodal ręcznik.
– Nie bądź świnią! – nalegała.
Gio roześmiał się szczerze, sięgnął po ręcznik i podał go jej, odwracając się plecami do basenu. Woda falowała i pluskała tuż za nim, a on wyobrażał sobie, jak nieznajoma wychodzi z niej zupełnie naga. Wiedział, że jest tuż za nim, a on mógłby bez trudu sięgnąć po to soczyste, lśniące od wody mokre ciało.
Lea przeszła obok niego owinięta w największy ręcznik, jaki kiedykolwiek widział.
– A więc pracujesz dla pana Zanettiego – podsumowała, wycierając twarz skrawkiem ręcznika. – Jesteś członkiem jego personelu domowego?
– Co wiesz o jego personelu domowym? – zapytał Gio, marszcząc brwi. Zastanawiał się, co wywołało tę nieprawdziwą plotkę.
– Tylko tyle, że podróżują z nim, załatwiając za niego wszelkie sprawunki, takie jak gotowanie, zakupy i sprzątanie.
– Ten człowiek gór wydaje się całkiem bezradny – skomentował Gio, obserwując, jak nieznajoma zgarnia swoje ubrania. Była raczej drobna i niewysoka, ale musiał przyznać, że burza loków okalająca jej głowę była spektakularna. Dodając do tego ogromne brązowe oczy, urocze krągłości i smukłe nogi, nie mógł nie zauważyć, że ma przed sobą prawdziwą piękność.
Jedyne, co mu się w niej nie podobało, to jej niski wzrost. Biorąc pod uwagę jego dwa metry, wybierał zazwyczaj wyższe kobiety, a ona była od niego niższa o jakieś czterdzieści centymetrów.
Ale skoro nie była ideałem, jak mógł wyjaśnić to, że stał się twardy jak skała od samego patrzenia na jej ciało ukryte pod ręcznikiem? Może i jest mała, przyznał w myślach, ale patrząc na nią całościowo, była niezwykle seksowna.
– Pewnie jest zbyt zajęty zarabianiem pieniędzy, by tracić czas na drobnostki – stwierdziła Lea, pochylając się, by zebrać porozrzucane po podłodze ubrania. – A może nie ma prawa jazdy lub nie umie gotować? Nie każdy musi być mistrzem we wszystkim.
– Jestem doskonałym kucharzem – odrzekł Gio, otwierając przed nią drzwi do praktycznie ukrytej w ścianie przebieralni.
– Dziękuję. Jednak jesteś dżentelmenem – zaśmiała się Lea.
– Nie jestem, ale staram się być poprawny wobec kobiet – odpalił bez wahania.
Lea zniknęła w kabinie z automatycznym oświetleniem. Drżąc, zrzuciła z siebie ręcznik. Założyła ubranie, które przyklejało się do jej wciąż wilgotnego ciała. Pomyślała, że przebywanie w pustym domu z zupełnie obcym mężczyzną było niemądre.
– Jesteś jego kucharzem? – zapytała ponownie, wychodząc z przymierzalni.
Gio pomyślał, że udawanie kogoś innego jest dość zabawne i może stać się dla niego wspaniałą odskocznią od rzeczywistości. Pomyślał, że w tej chwili wolałaby być kucharzem niż sobą.
– Nie, bardziej personel biurowy. Jestem jego osobistym asystentem.
– Też kiedyś wykonywałam taką pracę – westchnęła Lea.
– Czemu z niej zrezygnowałaś?
– Byłam asystentką mężczyzny, który został aresztowany za wyłudzenia. Założył jedną z tych słynnych piramid finansowych.
– Patrick Lundsworth?
Lea skinęła głową.
– Dlaczego więc ty również nie siedzisz w więzieniu?
– Policja przesłuchiwała mnie przez dwa dni. To była moja pierwsza praca zaraz po studiach, byłam juniorem w szeregach firmy. Robiłam kawę, umawiałam spotkania, odpowiadałam na e-maile. Nie miałam nic wspólnego z jego machlojami. Nie spotkałam nawet żadnego z jego inwestorów. Miałam szczęście, tak wtedy myślałam.
– Ale dlaczego jesteś sprzątaczką?
– Ta praca była poważnym mankamentem w moim CV. Nie mogłam dostać pracy nigdzie indziej. Dlatego przeprowadziłam się tutaj, by od nowa uporządkować swoje życie. Masz ochotę na kawę? – zapytała niespodziewanie. – Mam teraz chwilę przerwy przed pracą.
– Nie teraz, idę zaraz na spacer po plaży – odpowiedział Gio.
– Skończę tutaj około osiemnastej, ale jutro z samego rana będę musiała tu wrócić. Czy ktoś jeszcze z personelu do was dołączy?
– Nie – zaprzeczył Gio i odwrócił się w stronę schodów.
– Jestem Lea – powiedziała cicho. – A Ty? Jak masz na imię?
Jej prostolinijność sprawiła, że uśmiechnął się do siebie. Od tak dawna nie poznał kobiety, która zwróciłaby uwagę na niego, a nie na stan jego konta. Czuł, że gdyby powiedział jej prawdę, byłaby przerażona.
– Jestem Gianni – powiedział zgodnie z prawdę Gio, chociaż było to zdrobnienie, którego nie używał od śmierci matki. Wybrała dla niego to imię, by uszczęśliwić swojego męża, którego wtedy jeszcze kochała.
– Miłego spaceru! Ja zajmę się schodami.
– Brzmi, jak wyzwanie – zaśmiał się Gio.
– Widziałeś, ile zakamarków kryje się w tych rzeźbach? – spytała z pełną powagą. – To koszmar!
Spacerując po opustoszałej plaży, Gio przypomniał sobie niedawną rozmowę i roześmiał się w głos. Wiedział, że nigdy nie czułaby się przy nim tak swobodnie, gdyby wiedziała, kim jest naprawdę. Dziki człowiek z gór? Czy to możliwe, że widziała w prasie jego zdjęcie, gdy wracał z misji charytatywnej na Borneo? Potem skrócił włosy i zrezygnował z brody, którą nosił od lat.
Musiał przyznać, że Lea była przepiękna. Nie podobało mu się, że taka kobieta, musi zajmować się czyszczeniem jego schodów. Pewnie gdy wróci, już jej nie zastanie. Nagle Gio zobaczył jakiś ruch za skałą.
To znowu ten szczur! – pomyślał z irytacją, a jednocześnie rozbawiła go jego determinacja w atakowaniu jego kostek.
Godzinę później, gdy wrócił do domu, Lea wciąż czyściła schody, tym razem klęcząc na stopniach. Oddech ugrzęzł mu w gardle, gdy patrzył na jej kształtne wypięte pośladki. Szybko skarcił się w myślach, za myślenie w ten sposób o swojej podwładnej. Chociaż, tak naprawdę, Lea wcale nie pracowała dla niego. Ta myśl krążyła z satysfakcją po jego głowie.
Nagle dziewczyna odwróciła się do niego, wbijając w niego ciemne, głębokie spojrzenie.
– Zostań ze mną na kolacji – zaproponował Gio.
Lea rzuciła mu zakłopotane spojrzenie i wróciła do polerowania poręczy. Chciała odmówić, ponieważ rok temu obiecała sobie, że kończy z mężczyznami, po tym, jak zmarnowała rok dla mężczyzny, który porzucił ją bez słowa.
Olivier był dla niej życiową, bolesną lekcją. Ale czy rezygnacja z nowych znajomości nie dawała mu kolejnego, nieświadomego zwycięstwa? Na to podejrzenie rozbłysła w niej iskra buntu.
– Dobrze – powiedziała od niechcenia, jakby ta odpowiedź była dla niej zupełnie oczywista. – Nie muszę się śpieszyć do domu. Zakładam, że ty gotujesz?
– _Si, madame_. – Nieproszony uśmiech znów wtargnął na usta Gia.
– Och… Jesteś Włochem, jak twój szef. Stąd twoje imię. Wybacz, nie podróżowałam zbyt wiele, nie znam wielu języków.
– Ma to swój urok – odpowiedział Gio zgodnie z prawdą, obserwując, jak się rumieni.
Lea spojrzała na niego, do granic oczarowana jego wdziękiem i urokiem. Nie sądziła, że kiedykolwiek spotka przystojniejszego faceta, chyba że na ekranie telewizora, choć Gianni był o wiele piękniejszy od wszystkich aktorów, których do tej pory widziała.
Był wspaniały, a kiedy się uśmiechał, miała motyle w brzuchu, jakby znów była nastolatką.
Na miłość boską, Leo! Zachowuj się jak dorosła kobieta! – skarciła się w myślach i starała się myśleć odrobinę racjonalniej.