- W empik go
Nadmorskie love story - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
26 lipca 2024
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Nadmorskie love story - ebook
Miłość namiętna i romantyczna...
Miłość łagodna i czuła...
Miłość bezwarunkowa i dojrzała...
Czyż nie każdy o takiej marzy?
Odkrywając wspomniane uczucie, nie tylko odczuwamy przyjemne doznania, ale przede wszystkim uczymy się cierpliwości oraz zrozumienia emocji tej drugiej osoby. Nasze życie nabiera wtedy odpowiednich barw, dzięki którym wszystko staje się o wiele prostsze.
Chcesz poczuć te wszystkie emocje na własnej skórze?
Nie zwlekaj! Daj się ponieść magii nadmorskiej miłości.
Nadmorskie Love Story tętni ogromnym uczuciem, ukazując je w bałtyckiej scenerii - tam, gdzie fale uderzają o piaszczysty brzeg, a słońce zachodzi za horyzont...
Jeśli kochasz morze i historie o miłości, to ta antologia z pewnością sprosta Twoim oczekiwaniom - osiem różnych, utalentowanych autorek zapewni Ci pakiet niezapomnianych wrażeń...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-970712-5-4 |
Rozmiar pliku: | 4,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ostatnie ujęcie
Anett Lievre
Biegniesz. Czujesz strach, ale się nie odwracasz. Strużka potu spływa ci po skroni, kolejna wolno sunie między łopatkami, lekko łaskocząc i wywołując ciarki na ramionach. Biegniesz, by uciec przeznaczeniu. To ono cię goni. Jeśli cię dopadnie, będzie po tobie. Biegniesz brzegiem morza ile sił w nogach, mimo że masz obolałe stopy, gdyż pokruszone muszelki boleśnie wbijają się w skórę, raniąc ją do krwi.
W końcu upadasz na kolana. Nabierasz pełne garści piasku, jakbyś musiała zająć czymś dłonie. Łzy zasłaniają ci widok, który rozpościera się przed tobą – spokojne morze, nad którym właśnie wschodzi słońce, tworząc fioletowe, różowe i pomarańczowe cienie na horyzoncie. I już wiesz, co musisz zrobić.
Powoli wstajesz i wypuszczasz piasek z dłoni. Wiatr go porywa, szarpie twoją sukienką, ale nie zwracasz na to uwagi. Właśnie pokazała się żółta półkula, więc idziesz w jej stronę jakby przyciągana magnesem. Wchodzisz do wody. Nie czujesz chłodu, nie wzdrygasz się, mimo że Bałtyk o tej porze roku może mieć ledwie piętnaście stopni.
Nie zatrzymujesz się. Woda cię pochłania. Jest wszędzie. Pod tobą, obok ciebie, nad tobą, w tobie. Wypełnia cię. Poddajesz się jej. Troski przestają istnieć. Ból, który czujesz, mija. Wszystko mija. Pozwalasz, by fala uniosła twoje bezwładne ciało. Zamykasz oczy. Rozluźniasz mięśnie. Niemym świadkiem twojej śmierci jest słońce, które właśnie wzbiło się ponad horyzont.
– A teraz od strony technicznej.
Reżyser, który przemawiał od jakiegoś czasu, ale zupełnie go nie słuchałam, zbyt zajęta wczuwaniem się w rolę, postukał palcem wskazującym w ekran tabletu, czym przyciągnął moją uwagę.
– Biegniesz, jakby od tego zależało twoje życie, aż zrównasz się z tym drzewem, a ten kamień będzie po twojej lewej. – Pokazał punkty na zdjęciu. – Nie obracasz się, nie rozglądasz, patrzysz przed siebie. Wtedy opadasz na kolana, łapiesz piasek w dłonie. Płaczesz. Są tam ułożone cztery kamienie. Mają wyglądać przypadkowo, ale to między nimi musisz przejść. Czekasz, aż słońce zacznie wschodzić, podnosisz się, owieje cię wiatr z drona, więc wypuścisz piasek, po czym powoli wejdziesz do wody. W tym miejscu mamy dodatkowe kamery.
Znów coś pokazał.
– Więc uważaj na nie. Pod wodą zamykasz oczy i pozwalasz, żeby ciało ci zwiotczało. Wytrzymaj najdłużej, jak się da. Nie martw się, są tam płetwonurkowie, którzy będą cię asekurować i podadzą ci tlen. Woda jest zimna, ale nie na tyle, żebyś się miała rozchorować. Pamiętaj, że to jedyna szansa. Mamy pozwolenie na filmowanie w tym miejscu tylko przez trzy dni. Musimy to nagrać jako jedną scenę, więc nie może być żadnych błędów, rozumiesz? – warknął na koniec.
Nie wiedziałam, dlaczego złościł się na mnie. Przecież to nie ja kaprysiłam przez ostatnie miesiące. To nie ja grałam główną rolę. Byłam tylko dublerką.
– Oczywiście, że rozumiem – odpowiedziałam, po czym ziewnęłam rozbrajająco, natychmiast zasłaniając usta drżącą dłonią.
– Cała scena będzie filmowana kamerą z drona, więc to on jest najważniejszy. Zależy mi, żebyś jak najdłużej unosiła się na wodzie, by ujęcie obejmowało twoje ciało, podczas gdy dron będzie się wzbijał do nieba, aż staniesz się białą plamą na tle wody i słońca.
– Rozumiem – powtórzyłam. – Doskonale znam scenariusz – dodałam, by nie brał mnie za laika. Znowu.
Nie miałam pojęcia, czemu wyżywał się akurat na mnie. Sceny z moim udziałem nie były nagrywane po kilkadziesiąt razy, to nie ja zapominałam tekst, choć akurat będąc dublerką sławnej aktorki, Joanny Dec, nie miałam zbyt wielu kwestii do wypowiedzenia. To nie ja odwoływałam plany zdjęciowe, nawet po kilka dni, i nie ja strzelałam focha, gdy charakteryzatorka nakładała mi makijaż.
To nie ja…
– Dobrze, że wczoraj ćwiczyłaś z Joanną, rozumiem, że nauczyłaś się jej mimiki?
Stanisław pochylił się nade mną jeszcze bardziej i świdrującym wzrokiem próbował przeszyć moje wnętrze. Szpakowate, rudoblond włosy opadły mu na czoło, tworząc cień na oczach. Wyglądał groźnie, a jednak zachciało mi się śmiać.
– Tak, ale…
– Doskonale! Poradzisz sobie!
Klepnął mnie w ramię i natychmiast odszedł, nie dając mi dojść do słowa. Uważałam, że mimika Aśki była nienaturalna. Aktorka za bardzo się wykrzywiała, próbując oddać rozpacz, jaką miała w sobie jej postać na tym etapie filmu. A było to ostatnie ujęcie.
Młoda kobieta w sukni ślubnej biegnie plażą, po czym popełnia samobójstwo, gdyż przez jej decyzje biznesowe zabito jej świeżo poślubionego męża i całą rodzinę.
– Co za nieludzka pora na charakteryzację – rzuciła Ewa, rozkładając przede mną metalowy kuferek z kosmetykami. Obok niego ustawiła słoik ze sztuczną krwią i kilkoma pędzlami.
– Mnie to mówisz? Nie spałam ani minuty, denerwuję się.
– Dasz radę, skarbeńku, twoja twarz ma w sobie więcej ekspresji niż twarz Aśki. Zobaczysz, będzie pięknie. Szkoda, że to nie ty grasz główną rolę, bo z pewnością zdobyłabyś kilka ważnych nagród, a nasza współpraca byłaby o wiele przyjemniejsza.
– No cóż, na to nie mogę liczyć. Mam facjatę łudząco podobną do facjaty Dec, więc nikt nie chce mnie zatrudnić jako prawdziwej aktorki. Nawet do mniejszych ról – mówiłam zgryźliwie, jak za każdym razem, gdy ktoś wspominał o moim pechu.
Ewa popatrzyła współczująco i czule pogłaskała mnie po policzku.
– Przykro mi, skarbeńku. Naprawdę. Zasługujesz na to, by grać. Jesteś w tym świetna. Może kiedyś się uda.
– Może – rzuciłam bez przekonania i lekko zakręciłam się na obrotowym krześle.
Już tyle razy próbowałam ubiegać się o role w filmach, że przestałam żyć nadzieją. Co z tego, że skończyłam aktorstwo, skoro nie mogłam liczyć na nic innego poza dublowaniem Joanny?
– Dość smutasów! Bierzemy się do roboty. Jacek! – krzyknęła w stronę młodego pomocnika scenarzysty, który o mało się nie przewrócił, gdy usłyszał swoje imię. – Przynieś nam dwie czarne kawy i dwa energetyki.
Nie usłyszałam odpowiedzi, więc najprawdopodobniej tylko skinął głową. Ewa od razu wzięła się do roboty. Kilkadziesiąt minut później wyglądałam identycznie jak Joanna podczas kręcenia scen po zabójstwie filmowego męża.
– Jeszcze tylko krew, ale musisz najpierw włożyć suknię, a ja znajdę najlepsze ujęcie, gdzie widać, w których miejscach jesteś nią spryskana.
Charakteryzatorka przeglądała zdjęcia na tablecie, więc z pomocą fryzjerki włożyłam suknię ślubną Zuzanny – postaci granej przez Aśkę. Monika pomogła mi zapiąć haftki na plecach. Dekolt z przodu wspomagany fiszbinami i gąbkami sprawiał, że moje piersi wyglądały na większe, niż faktycznie były. Podobałam się sobie w tym wydaniu i taką suknię z chęcią włożyłabym na własne wesele.
Niestety, nic nie zapowiadało rychłego ślubu. Tak jak w aktorstwie, tak i w życiu prywatnym nie miałam szczęścia. Byłam w kilku związkach, ale każdy z nich kończył się dość szybko. Faceci uciekali ode mnie, a ja nie wiedziałam, czym ich odstraszałam.
– Dobra, mam – rzuciła radośnie Ewa, po czym znienacka ochlapała mi twarz i szyję farbą, przez co się skrzywiłam, żałując pięknej sukni, która również solidnie oberwała. – Skarbeńku, jeszcze trochę. – Dokończyła dzieło. – Staszek! – krzyknęła, zdzierając gardło.
Fryzjerka i ja podskoczyłyśmy w tym samym momencie ze strachu.
Mężczyzna wszedł do namiotu, zmierzył nas wzrokiem, ale to na mnie zatrzymał krytyczne spojrzenie.
– Może być. I tak nagrywamy ją z oddali, poza momentem, w którym się zatrzymuje, by wejść do wody, więc nie będzie widać różnicy – mówił, jakbym nie istniała.
Choć poczułam się drugorzędnie, nie dałam tego po sobie poznać.
– A jest jakaś różnica? Jeśli tak uważasz, poprawię charakteryzację.
– Chyba nie ma. – Machnął ręką i wyszedł.
– Skarbeńku, jeszcze tylko mikrofon, soczewki oraz sztyft wywołujący łzy i jesteśmy w domu.
Pół godziny później biegłam plażą w miejsce, które wskazał mi reżyser. Tear stick działał bez zarzutu – łzy spływały strumieniami po policzkach, choć bałam się, że zgubię przez to soczewki.
Dodatkowo przywoływałam smutne zdarzenia z przeszłości. Szczególnie śmierć dziadka stworzyła w moim sercu bolesną ranę, więc na tym się skupiałam. Pamiętałam, jak ostatniego dnia trzymałam go za dłoń, gdy leżał na szpitalnym łóżku z obustronnym zapaleniem płuc. Doskonale wyryły się mi w umyśle jego ostatnie słowa: „Razem, razem do domu…”.
Opadłam na kolana i płakałam, oddając się rozpaczy, jaka od tamtej pory we mnie tkwiła. I wyrzutom sumienia, bo byłam tylko nastolatką, która nie mogła spełnić prośby.
Nie zauważyłam postaci zbiegającej z wydm, dopóki z mikrofonu umieszczonego w uchu nie poleciała wiązanka przekleństw. Dopiero wtedy zobaczyłam, że podbiega do mnie chłopak, ale przez łzy nie mogłam dostrzec szczegółów. Klęknął przede mną, złapał moją twarz w dłonie, przez ulotną chwilę wpatrywał się w oczy, aż wycisnął mi na ustach szybki pocałunek i tak samo szybko uciekł.
Zadrżałam. Nie z powodu zimna czy wyzwisk pod jego adresem, które atakowały słuch, tylko dlatego, że tak podziałały jego miękkie wargi na moich.
Rozejrzałam się spanikowana, patrząc na ochroniarzy, którzy już go gonili, ale zdążył zniknąć wśród drzew. Wyjęłam mikrofon z ucha i spojrzałam na horyzont. Przegapiliśmy idealny moment wschodu słońca nieskalany ani jedną chmurką. Stanisław znów się na mnie wyładuje.
Otarłam łzy dłońmi, które jeszcze chwilę temu zatapiałam w chłodnym piasku, i ruszyłam w stronę namiotów ekipy filmowej.
– Byłaś świetna, skarbeńku, zobacz.
Ewa pociągnęła mnie do stolika, na którym stał laptop, akurat odtwarzano scenę z moim udziałem. Naprawdę wyglądałam na zrozpaczoną, właśnie tak wyobrażałam sobie Zuzannę po jej stracie. Lepiej nie potrafiłabym tego zagrać, a Aśka na pewno by temu nie sprostała ze swoim nadmuchanym ego, nawet jeśliby się wysiliła, ale że nie zgodziła się wejść do zimnego morza, to na mnie spadło zagranie dubla.
– Było dobrze – usłyszałam pochwałę za plecami – ale ten gnój zepsuł całe ujęcie – dokończył z wyrzutem reżyser, wskazując ekran, na którym widoczny był uciekający mężczyzna.
Każdemu już dawało się we znaki zmęczenie kilkutygodniowym planem zdjęciowym nad morzem, lecz została do nagrania tylko ta scena, więc za kilka dni mieliśmy być wolni.
– Koniec na dziś. Jutro następna próba, mam nadzieję, że ostatnia. Esemesem dostaniecie wiadomość, o której się stawić. Idźcie odpocząć, ja muszę zadzwonić do firmy ochroniarskiej, żeby dosłali nam kilku ochroniarzy. Taka sytuacja nie może się powtórzyć. Do diabła, nie wiem, co bym zrobił, gdyby ten świr dźgnął cię nożem!
Posłał mi mrożące krew w żyłach spojrzenie, po którym skuliłam ramiona, nawet jeśli wiedziałam, że to nie ja byłam powodem jego złości. Zakosztowałam też nagłego strachu, gdy zdałam sobie sprawę, co mogło się stać. Nikt by mnie nie uratował, wszyscy byli za daleko. Poczułam dłoń Ewy na moim ramieniu. Popatrzyłam na kobietę niewidzącym wzrokiem, gdyż zalała mnie nowa fala łez.
– Skarbeńku, nie myśl o tym. On chciał tylko pocałować Aśkę. To jakiś fan. Nic ci nie zrobi, zadbamy o to.
Skinęłam głową, czując dreszcze na całym ciele.
– A teraz chodź, zdejmiemy to z ciebie, zmyjemy makijaż, a potem upijemy się nad basenem, co ty na to?
Zaśmiałam się niezbyt wesoło, ale Ewa potrafiła doskonale rozładować atmosferę.
Zrobiłam wszystko, co do mnie mówiła, włącznie z wypiciem drinków nad basenem na dachu Natural Hel, gdzie ekipa filmowa wynajmowała całe piętro.
Jedyny plus tej pracy to właśnie hotel, z którego dachu mogłam codziennie podziwiać wschody i zachody słońca nad Półwyspem Helskim. To rekompensowało mi całą ciężką pracę, jaką wkładałam w pomoc ekipie, bo oprócz dublowania Aśki, służyłam wszystkim za przynieś, wynieś, pozamiataj.
Jeśli któryś z oświetleniowców potrzebował przenieść lampę, wzywał mnie. Coś się rozbiło, biegłam z miotłą. Ktoś zapragnął kawy z McDonalda, wsiadałam na skuter i pędziłam do Vendo Parku, gdzie znajdowała się restauracja. Byłam takim popychadłem wszystkich.
*
Anett Lievre
Biegniesz. Czujesz strach, ale się nie odwracasz. Strużka potu spływa ci po skroni, kolejna wolno sunie między łopatkami, lekko łaskocząc i wywołując ciarki na ramionach. Biegniesz, by uciec przeznaczeniu. To ono cię goni. Jeśli cię dopadnie, będzie po tobie. Biegniesz brzegiem morza ile sił w nogach, mimo że masz obolałe stopy, gdyż pokruszone muszelki boleśnie wbijają się w skórę, raniąc ją do krwi.
W końcu upadasz na kolana. Nabierasz pełne garści piasku, jakbyś musiała zająć czymś dłonie. Łzy zasłaniają ci widok, który rozpościera się przed tobą – spokojne morze, nad którym właśnie wschodzi słońce, tworząc fioletowe, różowe i pomarańczowe cienie na horyzoncie. I już wiesz, co musisz zrobić.
Powoli wstajesz i wypuszczasz piasek z dłoni. Wiatr go porywa, szarpie twoją sukienką, ale nie zwracasz na to uwagi. Właśnie pokazała się żółta półkula, więc idziesz w jej stronę jakby przyciągana magnesem. Wchodzisz do wody. Nie czujesz chłodu, nie wzdrygasz się, mimo że Bałtyk o tej porze roku może mieć ledwie piętnaście stopni.
Nie zatrzymujesz się. Woda cię pochłania. Jest wszędzie. Pod tobą, obok ciebie, nad tobą, w tobie. Wypełnia cię. Poddajesz się jej. Troski przestają istnieć. Ból, który czujesz, mija. Wszystko mija. Pozwalasz, by fala uniosła twoje bezwładne ciało. Zamykasz oczy. Rozluźniasz mięśnie. Niemym świadkiem twojej śmierci jest słońce, które właśnie wzbiło się ponad horyzont.
– A teraz od strony technicznej.
Reżyser, który przemawiał od jakiegoś czasu, ale zupełnie go nie słuchałam, zbyt zajęta wczuwaniem się w rolę, postukał palcem wskazującym w ekran tabletu, czym przyciągnął moją uwagę.
– Biegniesz, jakby od tego zależało twoje życie, aż zrównasz się z tym drzewem, a ten kamień będzie po twojej lewej. – Pokazał punkty na zdjęciu. – Nie obracasz się, nie rozglądasz, patrzysz przed siebie. Wtedy opadasz na kolana, łapiesz piasek w dłonie. Płaczesz. Są tam ułożone cztery kamienie. Mają wyglądać przypadkowo, ale to między nimi musisz przejść. Czekasz, aż słońce zacznie wschodzić, podnosisz się, owieje cię wiatr z drona, więc wypuścisz piasek, po czym powoli wejdziesz do wody. W tym miejscu mamy dodatkowe kamery.
Znów coś pokazał.
– Więc uważaj na nie. Pod wodą zamykasz oczy i pozwalasz, żeby ciało ci zwiotczało. Wytrzymaj najdłużej, jak się da. Nie martw się, są tam płetwonurkowie, którzy będą cię asekurować i podadzą ci tlen. Woda jest zimna, ale nie na tyle, żebyś się miała rozchorować. Pamiętaj, że to jedyna szansa. Mamy pozwolenie na filmowanie w tym miejscu tylko przez trzy dni. Musimy to nagrać jako jedną scenę, więc nie może być żadnych błędów, rozumiesz? – warknął na koniec.
Nie wiedziałam, dlaczego złościł się na mnie. Przecież to nie ja kaprysiłam przez ostatnie miesiące. To nie ja grałam główną rolę. Byłam tylko dublerką.
– Oczywiście, że rozumiem – odpowiedziałam, po czym ziewnęłam rozbrajająco, natychmiast zasłaniając usta drżącą dłonią.
– Cała scena będzie filmowana kamerą z drona, więc to on jest najważniejszy. Zależy mi, żebyś jak najdłużej unosiła się na wodzie, by ujęcie obejmowało twoje ciało, podczas gdy dron będzie się wzbijał do nieba, aż staniesz się białą plamą na tle wody i słońca.
– Rozumiem – powtórzyłam. – Doskonale znam scenariusz – dodałam, by nie brał mnie za laika. Znowu.
Nie miałam pojęcia, czemu wyżywał się akurat na mnie. Sceny z moim udziałem nie były nagrywane po kilkadziesiąt razy, to nie ja zapominałam tekst, choć akurat będąc dublerką sławnej aktorki, Joanny Dec, nie miałam zbyt wielu kwestii do wypowiedzenia. To nie ja odwoływałam plany zdjęciowe, nawet po kilka dni, i nie ja strzelałam focha, gdy charakteryzatorka nakładała mi makijaż.
To nie ja…
– Dobrze, że wczoraj ćwiczyłaś z Joanną, rozumiem, że nauczyłaś się jej mimiki?
Stanisław pochylił się nade mną jeszcze bardziej i świdrującym wzrokiem próbował przeszyć moje wnętrze. Szpakowate, rudoblond włosy opadły mu na czoło, tworząc cień na oczach. Wyglądał groźnie, a jednak zachciało mi się śmiać.
– Tak, ale…
– Doskonale! Poradzisz sobie!
Klepnął mnie w ramię i natychmiast odszedł, nie dając mi dojść do słowa. Uważałam, że mimika Aśki była nienaturalna. Aktorka za bardzo się wykrzywiała, próbując oddać rozpacz, jaką miała w sobie jej postać na tym etapie filmu. A było to ostatnie ujęcie.
Młoda kobieta w sukni ślubnej biegnie plażą, po czym popełnia samobójstwo, gdyż przez jej decyzje biznesowe zabito jej świeżo poślubionego męża i całą rodzinę.
– Co za nieludzka pora na charakteryzację – rzuciła Ewa, rozkładając przede mną metalowy kuferek z kosmetykami. Obok niego ustawiła słoik ze sztuczną krwią i kilkoma pędzlami.
– Mnie to mówisz? Nie spałam ani minuty, denerwuję się.
– Dasz radę, skarbeńku, twoja twarz ma w sobie więcej ekspresji niż twarz Aśki. Zobaczysz, będzie pięknie. Szkoda, że to nie ty grasz główną rolę, bo z pewnością zdobyłabyś kilka ważnych nagród, a nasza współpraca byłaby o wiele przyjemniejsza.
– No cóż, na to nie mogę liczyć. Mam facjatę łudząco podobną do facjaty Dec, więc nikt nie chce mnie zatrudnić jako prawdziwej aktorki. Nawet do mniejszych ról – mówiłam zgryźliwie, jak za każdym razem, gdy ktoś wspominał o moim pechu.
Ewa popatrzyła współczująco i czule pogłaskała mnie po policzku.
– Przykro mi, skarbeńku. Naprawdę. Zasługujesz na to, by grać. Jesteś w tym świetna. Może kiedyś się uda.
– Może – rzuciłam bez przekonania i lekko zakręciłam się na obrotowym krześle.
Już tyle razy próbowałam ubiegać się o role w filmach, że przestałam żyć nadzieją. Co z tego, że skończyłam aktorstwo, skoro nie mogłam liczyć na nic innego poza dublowaniem Joanny?
– Dość smutasów! Bierzemy się do roboty. Jacek! – krzyknęła w stronę młodego pomocnika scenarzysty, który o mało się nie przewrócił, gdy usłyszał swoje imię. – Przynieś nam dwie czarne kawy i dwa energetyki.
Nie usłyszałam odpowiedzi, więc najprawdopodobniej tylko skinął głową. Ewa od razu wzięła się do roboty. Kilkadziesiąt minut później wyglądałam identycznie jak Joanna podczas kręcenia scen po zabójstwie filmowego męża.
– Jeszcze tylko krew, ale musisz najpierw włożyć suknię, a ja znajdę najlepsze ujęcie, gdzie widać, w których miejscach jesteś nią spryskana.
Charakteryzatorka przeglądała zdjęcia na tablecie, więc z pomocą fryzjerki włożyłam suknię ślubną Zuzanny – postaci granej przez Aśkę. Monika pomogła mi zapiąć haftki na plecach. Dekolt z przodu wspomagany fiszbinami i gąbkami sprawiał, że moje piersi wyglądały na większe, niż faktycznie były. Podobałam się sobie w tym wydaniu i taką suknię z chęcią włożyłabym na własne wesele.
Niestety, nic nie zapowiadało rychłego ślubu. Tak jak w aktorstwie, tak i w życiu prywatnym nie miałam szczęścia. Byłam w kilku związkach, ale każdy z nich kończył się dość szybko. Faceci uciekali ode mnie, a ja nie wiedziałam, czym ich odstraszałam.
– Dobra, mam – rzuciła radośnie Ewa, po czym znienacka ochlapała mi twarz i szyję farbą, przez co się skrzywiłam, żałując pięknej sukni, która również solidnie oberwała. – Skarbeńku, jeszcze trochę. – Dokończyła dzieło. – Staszek! – krzyknęła, zdzierając gardło.
Fryzjerka i ja podskoczyłyśmy w tym samym momencie ze strachu.
Mężczyzna wszedł do namiotu, zmierzył nas wzrokiem, ale to na mnie zatrzymał krytyczne spojrzenie.
– Może być. I tak nagrywamy ją z oddali, poza momentem, w którym się zatrzymuje, by wejść do wody, więc nie będzie widać różnicy – mówił, jakbym nie istniała.
Choć poczułam się drugorzędnie, nie dałam tego po sobie poznać.
– A jest jakaś różnica? Jeśli tak uważasz, poprawię charakteryzację.
– Chyba nie ma. – Machnął ręką i wyszedł.
– Skarbeńku, jeszcze tylko mikrofon, soczewki oraz sztyft wywołujący łzy i jesteśmy w domu.
Pół godziny później biegłam plażą w miejsce, które wskazał mi reżyser. Tear stick działał bez zarzutu – łzy spływały strumieniami po policzkach, choć bałam się, że zgubię przez to soczewki.
Dodatkowo przywoływałam smutne zdarzenia z przeszłości. Szczególnie śmierć dziadka stworzyła w moim sercu bolesną ranę, więc na tym się skupiałam. Pamiętałam, jak ostatniego dnia trzymałam go za dłoń, gdy leżał na szpitalnym łóżku z obustronnym zapaleniem płuc. Doskonale wyryły się mi w umyśle jego ostatnie słowa: „Razem, razem do domu…”.
Opadłam na kolana i płakałam, oddając się rozpaczy, jaka od tamtej pory we mnie tkwiła. I wyrzutom sumienia, bo byłam tylko nastolatką, która nie mogła spełnić prośby.
Nie zauważyłam postaci zbiegającej z wydm, dopóki z mikrofonu umieszczonego w uchu nie poleciała wiązanka przekleństw. Dopiero wtedy zobaczyłam, że podbiega do mnie chłopak, ale przez łzy nie mogłam dostrzec szczegółów. Klęknął przede mną, złapał moją twarz w dłonie, przez ulotną chwilę wpatrywał się w oczy, aż wycisnął mi na ustach szybki pocałunek i tak samo szybko uciekł.
Zadrżałam. Nie z powodu zimna czy wyzwisk pod jego adresem, które atakowały słuch, tylko dlatego, że tak podziałały jego miękkie wargi na moich.
Rozejrzałam się spanikowana, patrząc na ochroniarzy, którzy już go gonili, ale zdążył zniknąć wśród drzew. Wyjęłam mikrofon z ucha i spojrzałam na horyzont. Przegapiliśmy idealny moment wschodu słońca nieskalany ani jedną chmurką. Stanisław znów się na mnie wyładuje.
Otarłam łzy dłońmi, które jeszcze chwilę temu zatapiałam w chłodnym piasku, i ruszyłam w stronę namiotów ekipy filmowej.
– Byłaś świetna, skarbeńku, zobacz.
Ewa pociągnęła mnie do stolika, na którym stał laptop, akurat odtwarzano scenę z moim udziałem. Naprawdę wyglądałam na zrozpaczoną, właśnie tak wyobrażałam sobie Zuzannę po jej stracie. Lepiej nie potrafiłabym tego zagrać, a Aśka na pewno by temu nie sprostała ze swoim nadmuchanym ego, nawet jeśliby się wysiliła, ale że nie zgodziła się wejść do zimnego morza, to na mnie spadło zagranie dubla.
– Było dobrze – usłyszałam pochwałę za plecami – ale ten gnój zepsuł całe ujęcie – dokończył z wyrzutem reżyser, wskazując ekran, na którym widoczny był uciekający mężczyzna.
Każdemu już dawało się we znaki zmęczenie kilkutygodniowym planem zdjęciowym nad morzem, lecz została do nagrania tylko ta scena, więc za kilka dni mieliśmy być wolni.
– Koniec na dziś. Jutro następna próba, mam nadzieję, że ostatnia. Esemesem dostaniecie wiadomość, o której się stawić. Idźcie odpocząć, ja muszę zadzwonić do firmy ochroniarskiej, żeby dosłali nam kilku ochroniarzy. Taka sytuacja nie może się powtórzyć. Do diabła, nie wiem, co bym zrobił, gdyby ten świr dźgnął cię nożem!
Posłał mi mrożące krew w żyłach spojrzenie, po którym skuliłam ramiona, nawet jeśli wiedziałam, że to nie ja byłam powodem jego złości. Zakosztowałam też nagłego strachu, gdy zdałam sobie sprawę, co mogło się stać. Nikt by mnie nie uratował, wszyscy byli za daleko. Poczułam dłoń Ewy na moim ramieniu. Popatrzyłam na kobietę niewidzącym wzrokiem, gdyż zalała mnie nowa fala łez.
– Skarbeńku, nie myśl o tym. On chciał tylko pocałować Aśkę. To jakiś fan. Nic ci nie zrobi, zadbamy o to.
Skinęłam głową, czując dreszcze na całym ciele.
– A teraz chodź, zdejmiemy to z ciebie, zmyjemy makijaż, a potem upijemy się nad basenem, co ty na to?
Zaśmiałam się niezbyt wesoło, ale Ewa potrafiła doskonale rozładować atmosferę.
Zrobiłam wszystko, co do mnie mówiła, włącznie z wypiciem drinków nad basenem na dachu Natural Hel, gdzie ekipa filmowa wynajmowała całe piętro.
Jedyny plus tej pracy to właśnie hotel, z którego dachu mogłam codziennie podziwiać wschody i zachody słońca nad Półwyspem Helskim. To rekompensowało mi całą ciężką pracę, jaką wkładałam w pomoc ekipie, bo oprócz dublowania Aśki, służyłam wszystkim za przynieś, wynieś, pozamiataj.
Jeśli któryś z oświetleniowców potrzebował przenieść lampę, wzywał mnie. Coś się rozbiło, biegłam z miotłą. Ktoś zapragnął kawy z McDonalda, wsiadałam na skuter i pędziłam do Vendo Parku, gdzie znajdowała się restauracja. Byłam takim popychadłem wszystkich.
*
więcej..