Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Nagroda - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
17 maja 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nagroda - ebook

Rok 1940. Gaëlle de Barbet ma szesnaście lat, kiedy niemiecka armia wkracza na teren Francji, wywracając życie dziewczyny do góry nogami. Jej przyjaciółka Rebeka zostaje deportowana wraz z rodziną w bliżej nieznane, budzące grozę miejsce. Niemiecki komendant zajmuje rodzinną posiadłość Barbetów w pobliżu Lyonu. Ojciec i brat zostają zabici, matka zaś traci rozum. Zaufani przyjaciele i pracownicy zamieniają się w zdrajców.
Gaëlle zostaje członkinią ruchu oporu. Przeprowadza żydowskie dzieci do bezpiecznych kryjówek. Odbywa także wiele tajnych misji mających na celu ocalenie części artystycznego dziedzictwa Francji. Ale kiedy wojna dobiega końca dziewczyna zostaje niesłusznie oskarżona o kolaborację z Niemcami i ucieka do Paryża, a następnie do Nowego Jorku.
Ścieżki losu prowadzą ją od kariery modelki u Diora po małżeństwo i macierzyństwo, niewyobrażalną stratę i dojrzałą, głęboką miłość. Po latach wraca do Paryża, gdzie otwiera muzeum dla uhonorowania pamięci ofiar Holocaustu. Wciąż jednak nie może się pozbyć krzywdzącej etykietki kolaborantki, dopóki jej wnuczka, poważana dziennikarka polityczna, nie dopilnuje, by wszyscy dowiedzieli się o jej czynach i dostrzegli w niej bohaterkę wojenną.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67790-14-7
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Del­phine Lam­bert, ciem­no­włosa, po­ważna młoda ko­bieta, czy­tała w sku­pie­niu „Le Fi­garo” w swoim miesz­ka­niu przy rue du Cher­che-Midi w le­wo­brzeż­nym Pa­ryżu. Był Nowy Rok. Uważ­nie stu­dio­wała li­stę, jak za­wsze tego dnia, od kilku już lat. Dwu­dzie­sto­dzie­wię­cio­let­nia pu­bli­cystka mo­gła się po­szczy­cić dwiema do­brze przy­ję­tymi książ­kami i wie­loma ar­ty­ku­łami. Dłu­gie pro­ste włosy za­kry­wały część jej twa­rzy, kiedy tak ślę­czała nad ga­zetą. Geo­r­ges Po­itier, męż­czy­zna, z któ­rym miesz­kała, przy­glą­dał się jej z uśmie­chem. Zdą­żył się do­my­ślić, co czyta. Go­niła za tym ma­rze­niem, od­kąd skoń­czyła sie­dem­na­ście lat.

– Czego szu­kasz? – spy­tał ła­god­nie.

Li­sta była pu­bli­ko­wana dwa razy do roku – w Nowy Rok i czter­na­stego lipca.

– Prze­cież wiesz... Babci – od­po­wie­działa, nie pod­no­sząc wzroku, bo nie chciała się po­gu­bić.

Na li­ście fi­gu­ro­wało pięć­set na­zwisk, a ona oba­wiała się, że tego, które miała na­dzieję zo­ba­czyć, znowu tam nie bę­dzie. Do tej pory się nie po­ja­wiło, mimo wszyst­kich jej wy­sił­ków w ciągu ostat­nich dwu­na­stu lat, a pra­co­wała nad tym nie­zmor­do­wa­nie.

– Jak długo jesz­cze będą cze­kać? – mruk­nęła. Bała się ko­lej­nego za­wodu.

Jej bab­cia, Ga­ëlle de Bar­bet Pa­squ­ier, miała dzie­więć­dzie­siąt pięć lat i przej­mo­wała się tym o wiele mniej niż jej wnuczka, dla któ­rej stało się to świętą sprawą. Na li­ście znaj­do­wały się na­zwi­ska tych, któ­rzy mieli otrzy­mać Le­gię Ho­no­rową – naj­wyż­sze fran­cu­skie od­zna­cze­nie.

Ga­ëlle ni­gdy na to nie li­czyła i uwa­żała aspi­ra­cje Del­phine za zgoła nie­po­trzebne. Ale Del­phine upie­rała się, że tak po pro­stu po­winno być. Cała ro­dzina wie­działa, ile wy­siłku wkła­dała w to, żeby jej bab­cia zo­stała zre­ha­bi­li­to­wana i od­zna­czona. Ga­ëlle mia­łaby zo­stać na­gro­dzona za czyny sprzed wielu lat, z cza­sów wojny, ale te roz­działy jej ży­cia były tylko od­le­głym wspo­mnie­niem. Rzadko o tym my­ślała, chyba że py­tała ją Del­phine, a Del­phine wła­ści­wie już prze­stała py­tać. Znała całą hi­sto­rię – od­waga babci była dla niej po­tężną siłą i in­spi­ra­cją. Bab­cia była przy­kła­dem tego, jaki zda­niem Del­phine po­wi­nien być czło­wiek. I bez względu na to, czy rząd się opa­mięta, na­prawi błędy prze­szło­ści i od­zna­czy ją, czy nie, w oczach Del­phine była bo­ha­terką, tak jak dla wielu in­nych w cza­sie oku­pa­cji Fran­cji sie­dem­dzie­siąt dzie­więć lat temu.

Na­gle za­marła z ga­zetą w ręku i otwo­rzyła sze­roko oczy. Prze­czy­tała jesz­cze raz, żeby mieć pew­ność, że jej się nie przy­wi­działo, i spoj­rzała oszo­ło­miona na Geo­r­ges’a.

– O, mój Boże... jest... jest na li­ście!

W końcu się do­cze­kała. Wszyst­kie jej pi­sma, lata do­cie­kli­wych ba­dań i wier­ce­nia dziury w brzu­chu każ­demu człon­kowi ka­pi­tuły, któ­rego mo­gła do­paść, w końcu od­nio­sły sku­tek. Jej babka zo­sta­nie od­zna­czona Or­de­rem Le­gii Ho­no­ro­wej, bę­dzie jego ka­wa­le­rem.

Pa­trzyła na Geo­r­ges’a ze łzami w oczach, jej dłoń drżała, gdy po­da­wała mu ga­zetę. Ga­ëlle de Bar­bet Pa­squ­ier. Prze­czy­tała to kilka razy, żeby mieć pew­ność, że to nie po­myłka. W końcu się tu zna­la­zła. Geo­r­ges uśmiech­nął się do niej i po­chy­lił, żeby ją po­ca­ło­wać. Wie­dział, jak ciężko na to pra­co­wała. Jej babka też o tym wie­działa i za­wsze po­wta­rzała, że po­mysł jest bez szans. A jed­nak w końcu się udało, dzięki Del­phine.

– Brawo! Do­bra ro­bota – po­chwa­lił ją. Był z niej dumny.

Nie ule­gało wąt­pli­wo­ści, że jej bab­cia to nie­zwy­kła ko­bieta i świat miał się o tym do­wie­dzieć, bo wy­róż­nili ją ro­dacy.

Po chwili wstała od stołu, żeby do niej za­dzwo­nić. Nie mo­gła się do­cze­kać, żeby jej to po­wie­dzieć. Była pewna, że bab­cia nie za­wra­cała so­bie rano głowy czy­ta­niem ga­zety, a już na pewno nie rzu­ciła się na nią tak jak ona. Ga­ëlle nie była w tym wzglę­dzie opty­mistką. Po­wta­rzała, że to się ni­gdy nie uda. A Del­phine udo­wod­niła jej, że się myli. Wy­trwa­łość w końcu zo­stała na­gro­dzona.

Ko­bie­cie na­dal drżały jej dło­nie, gdy dzwo­niła na ko­mórkę po­da­ro­waną kie­dyś babci, ale od razu, jak zwy­kle, włą­czyła się poczta gło­sowa.

– Ni­gdy nie od­biera ko­mórki – po­skar­żyła się przez ra­mię Geo­r­ges’owi.

Bab­cia uwa­żała, że to zbyt skom­pli­ko­wane i że ko­mórki nie po­trze­buje. Wo­lała ko­rzy­stać z te­le­fonu sta­cjo­nar­nego. Del­phine za­dzwo­niła więc i pod ten nu­mer i długo cze­kała: może bab­cia jest czymś za­jęta albo po­szła do ła­zienki? Ale ten te­le­fon też po­zo­stał głu­chy, poczta gło­sowa była wy­łą­czona, wró­ciła więc do stołu strasz­nie za­wie­dziona. Nie mo­gła się do­cze­kać, żeby po­wie­dzieć babci, że to się w końcu stało.

– Pew­nie po­szła do ko­ścioła – przy­po­mniał jej Geo­r­ges.

– Albo wy­szła z psem. Spró­buję jesz­cze raz za kilka mi­nut.

Ale dzie­sięć mi­nut póź­niej i po pół go­dzi­nie sy­tu­acja się po­wtó­rzyła. Del­phine nie wie­działa, co ze sobą zro­bić, do­póki nie do­dzwoni się do babci, i w końcu za­dzwo­niła do matki. Matka, oszo­ło­miona tak samo jak córka, roz­pła­kała się, gdy usły­szała no­winę. Ży­czyły tego Ga­ëlle z ca­łego serca, cho­ciaż ona sama nie chwa­liła się swo­imi czy­nami. Obie były za­wie­dzione, że nie mogą się z nią skon­tak­to­wać. Ale Ga­ëlle, choć w po­de­szłym wieku, była zdrowa i sa­mo­dzielna, wsta­wała wcze­śnie i zwy­kle miała plany, które wy­cią­gały ją z domu na cały dzień albo wie­czór. Była w świet­nej for­mie, fi­zycz­nej i umy­sło­wej, lu­biła się spo­ty­kać z przy­ja­ciółmi, cho­dzić do mu­zeów, do te­atru albo za­bie­rać psa na dłu­gie spa­cery po oko­licy czy wzdłuż Se­kwany.

– Za­dzwo­nię do niej póź­niej – po­wie­działa Del­phine do matki i znów za­częła wpa­try­wać się w li­stę, żeby się upew­nić, że na­zwi­sko babci na­dal tam jest i że to nie przy­wi­dze­nie, lecz dla nich wszyst­kich speł­nie­nie ma­rzeń, na­groda, na którą Ga­ëlle tak bar­dzo za­słu­gi­wała.

Ga­ëlle Pa­squ­ier wstała tego ranka wcze­śnie, jak za­wsze. Za­li­czyła po­ranną gim­na­stykę, zro­biła so­bie grzankę i duży ku­bek café au lait i de­lek­to­wała się nią. Co­dzienne czyn­no­ści spra­wiały jej ra­dość. Wy­ką­pała się i wy­szczot­ko­wała świet­nie ostrzy­żone śnież­no­białe włosy, uło­żone w ele­ganc­kiego boba, który pod­kre­ślał jej ary­sto­kra­tyczne rysy, a póź­niej ubrała się, żeby od­wie­dzić swoją przy­ja­ciółkę Lo­uise. Obie miesz­kały w siód­mej dziel­nicy, Ga­ëlle ro­biła so­bie zdrowy spa­cer ze swo­jego ma­łego, ale ele­ganc­kiego miesz­ka­nia przy Place du Pa­lais Bo­ur­bon do domu Lo­uise przy rue de Va­renne. Dziel­nica była wy­tworna, ale sam bu­dy­nek nie­zbyt oka­zały. Ga­ëlle miała piękne ob­razy, a jej miesz­ka­nie ume­blo­wane było im­po­nu­ją­cymi an­ty­kami. Stwo­rzyła w nim cie­płą, przy­ja­zną at­mos­ferę. Kiedy wy­cho­dziła, za­bie­rała ze sobą małą, dłu­go­włosą, brą­zową jam­niczkę Jo­se­phine – do­stała ją od wnu­ków i ni­gdy się z nią nie roz­sta­wała. Na sam wi­dok smy­czy Jo­se­phine za­czy­nała sza­leć; żeby ją za­ło­żyć, Ga­ëlle prze­ma­wiała do psa ła­god­nie i obie­cy­wała miły spa­cer.

Miesz­kała sama i do­brze so­bie ra­dziła. W ty­go­dniu przy­cho­dziła go­spo­sia, ale obiady go­to­wała so­bie sama, a kiedy tylko mo­gła, wy­cho­dziła z przy­ja­ciółmi. Sie­dem lat temu, gdy skoń­czyła osiem­dzie­siąt osiem lat, w końcu nie­chęt­nie prze­szła na eme­ry­turę. Ko­chała swoją pracę ku­ra­tora w ma­łym, ale zna­mie­ni­tym mu­zeum, po­ma­gała je za­kła­dać i była mu od­dana przez pra­wie pięć­dzie­siąt lat.

Cho­dziła na wszyst­kie ważne pa­ry­skie wy­stawy, zwy­kle ze swoją o dzie­sięć lat młod­szą przy­ja­ciółką Lo­uise. Lo­uise miała córkę w In­diach i syna w Bra­zy­lii, dla­tego ce­niła so­bie to­wa­rzy­stwo Ga­ëlle; przy­jaź­niły się od pięć­dzie­się­ciu sied­miu lat, od­kąd Ga­ëlle wró­ciła do Fran­cji po szes­na­stu la­tach spę­dzo­nych w No­wym Jorku. Lo­uise była spon­so­rem mu­zeum, gdy Ga­ëlle po­ma­gała przy jego za­kła­da­niu, i tak się za­przy­jaź­niły.

Ga­ëlle miała dwie córki, jedną w No­wym Jorku, a drugą w Pa­ryżu, i troje wnu­ków. Miała wię­cej szczę­ścia od Lo­uise – jej ro­dzina była bli­sko. Lo­uise wi­dy­wała dzieci i wnuki tylko raz do roku, gdy je­chała je od­wie­dzić, ale mimo to była we­soła i po­godna. Jej mąż pra­co­wał kie­dyś w kor­pu­sie dy­plo­ma­tycz­nym i w mło­do­ści też miesz­kali za gra­nicą.

Star­sza córka Ga­ëlle była w No­wym Jorku ban­kie­rem in­we­sty­cyj­nym i cza­ro­dzie­jem fi­nan­sów, jak jej zmarły oj­ciec. Młod­sza, Da­phne, le­karz po­łoż­nik, miała męża kar­dio­loga i ko­chała swoją pracę tak jak on. Byli za­pra­co­wani, ale na­le­gali, żeby Ga­ëlle wpa­dała do nich w każ­dej chwili. Ona jed­nak za­wsze mó­wiła, że nie chce im prze­szka­dzać. Na szczę­ście miała dość wła­snych za­jęć i przy­ja­ciół, na ogół młod­szych, bo nie­wielu lu­dzi w jej wieku było tak ak­tyw­nych i cią­gle tak cie­ka­wych świata.

Jej wnuczka, Del­phine, była dzien­ni­karką, młod­szy brat Del­phine stu­dio­wał me­dy­cynę, chciał tak jak ro­dzice zo­stać le­ka­rzem, naj­młod­szy wnuk był w pa­ry­skiej Wyż­szej Szkole Han­dlo­wej, naj­lep­szej ta­kiej uczelni. Ga­ëlle była z nich wszyst­kich dumna.

Ra­zem z Lo­uise do­brze się ba­wiły, pla­no­wały roz­rywki i wy­pady – cza­sami wy­ska­ki­wały na week­end zo­ba­czyć wy­stawę w Rzy­mie, operę w Wied­niu, ja­kieś wy­da­rze­nie kul­tu­ralne w Lon­dy­nie czy w Ma­dry­cie albo przejść się pro­me­nadą w De­au­ville. Ży­cie Ga­ëlle wciąż było cie­kawe, cza­sem cie­kaw­sze niż ży­cie jej młod­szych zna­jo­mych.

Pew­nym kro­kiem szła w stronę rue de Va­renne, do Lo­uise, z Jo­se­phine na smy­czy. Za­wsze cie­szyła się na Nowy Rok, ma­wiała, że ma na co cze­kać. Miała po­zy­tywne po­dej­ście do ży­cia, chciała żyć te­raź­niej­szo­ścią, nie prze­szło­ścią. Nie lu­biła roz­pa­mię­ty­wać tego, co za nią, wo­lała pa­trzeć przed sie­bie.

Wciąż była szczu­pła, na bie­żąco z modą, choć ubie­rała się kla­sycz­nie i od­po­wied­nio do wieku. W jej stylu i spo­so­bie no­sze­nia się było coś na wskroś fran­cu­skiego, cho­ciaż szes­na­ście lat spę­dziła w Sta­nach. Była pa­ry­żanką z krwi i ko­ści.

Mi­nęła Mu­zeum Ro­dina i Ma­ti­gnon i za­trzy­mała się przed do­mem z cięż­kimi lśnią­cymi drzwiami w ko­lo­rze ciem­nej zie­leni. Lo­uise miesz­kała w jed­nym z mo­nu­men­tal­nych osiem­na­sto­wiecz­nych do­mów z we­wnętrz­nym dzie­dziń­cem i po­wo­zow­nią, prze­bu­do­waną na ga­raże. Dom był ele­gancki, ogród za­dbany. Gdy Ga­ëlle za­pu­kała mo­siężną ko­łatką, otwo­rzył jej por­tier i grzecz­nie przy­wi­tał. We­szła po scho­dach, za­dzwo­niła. Drzwi otwo­rzyła go­spo­sia. Ga­ëlle zo­sta­wiła płaszcz w holu, roz­pięła smycz Jo­se­phine, a pies wbiegł do sa­lonu, w któ­rym Lo­uise sie­działa przy ko­minku z mod­nie ostrzy­żo­nym bia­łym pe­kiń­czy­kiem Fifi. Psy ucie­szyły się na swój wi­dok i za­częły się ba­wić, a Lo­uise uśmiech­nęła się pro­mien­nie, gdy do sa­lonu we­szła Ga­ëlle.

– Szczę­śli­wego No­wego Roku! – przy­wi­tała Ga­ëlle przy­ja­ciółkę, po­chy­liła się, dała jej bu­ziaka i usia­dła w wy­god­nym fo­telu obok niej.

Na tych dwóch fo­te­lach spę­dziły przed ko­min­kiem nie­jedno przy­jemne po­po­łu­dnie i wie­czór, roz­ma­wia­jąc o mu­zeum, dzie­ciach albo naj­śwież­szych pla­nach.

– Gra­tu­luję! – od­po­wie­działa Lo­uise. Była wy­raź­nie za­do­wo­lona.

– Czego? – Ga­ëlle wy­glą­dała na za­sko­czoną, nie miała po­ję­cia, o co cho­dzi. – Tego, że mam na karku dzie­więć­dzie­siąt pięć lat i do­ży­łam ko­lej­nego No­wego Roku? – spy­tała, śmie­jąc się. – W ta­kim ra­zie ja też ci gra­tu­luję.

Lo­uise miała do­piero osiem­dzie­siąt pięć lat. Wiek było wi­dać po niej bar­dziej niż po Ga­ëlle, była niż­sza i peł­niej­sza, miała cie­pły, bab­ciny wy­gląd, ale rów­nież była pełna ży­cia, dla­tego lu­biły ze sobą prze­by­wać.

Psy go­niły się po po­koju, Jo­se­phine po­rwała jedną z za­ba­wek Fifi.

– Nie czy­ta­łaś ga­zety? – spy­tała Lo­uise.

Była to pierw­sza rzecz, jaką co­dzien­nie ro­biła. Obie wie­działy, co się dzieje na świe­cie, były do­brze po­in­for­mo­wane. Czy­tały naj­now­sze książki i po­ży­czały je so­bie. Da­phne za­wsze mó­wiła, że mama ją za­wsty­dza, bo ona nie miała czasu czy­tać po­wie­ści, je­dy­nie me­dyczne cza­so­pi­sma. Ga­ëlle czy­tała na­mięt­nie, po­dob­nie jak Lo­uise.

– Nie cier­pię czy­tać ga­zet przy śnia­da­niu – stwier­dziła Ga­ëlle. – To mnie przy­gnę­bia, te wszyst­kie tra­ge­die zbrod­nie prze­ciwko ludz­ko­ści i klę­ski ży­wio­łowe. Nie za­wra­ca­łam so­bie tym dzi­siaj głowy.

– A po­win­naś była – skwi­to­wała ta­jem­ni­czo Lo­uise, wy­raź­nie ucie­szona.

– Czyżby pre­zy­dent miał ko­lejny ro­mans? Prze­ga­pi­łam naj­now­szy skan­dal? – spy­tała Ga­ëlle z roz­ba­wie­niem.

– Nie, ko­chana – od­parła czule Lo­uise. – W ta­kim ra­zie, szcze­gól­nie mi miło, że pierw­sza ci gra­tu­luję, ka­wa­le­rze Or­deru.

Ga­ëlle przy­glą­dała jej się przez chwilę w mil­cze­niu. Nie mo­gła w to uwie­rzyć.

– Nie mó­wisz po­waż­nie. Nie­moż­liwe. Biedna Del­phine la­tami za­drę­czała ka­pi­tułę, ale ni­gdy nie my­śla­łam, że to moż­liwe.

Lo­uise wie­działa, że Ga­ëlle jako na­sto­latka pra­co­wała dla ru­chu oporu i w cza­sie wojny bo­ha­ter­sko ry­zy­ko­wała ży­ciem. Póź­niej zo­stała fał­szy­wie oskar­żona o ko­la­bo­ra­cję z Niem­cami. Ten cień snuł się za nią przez całe ży­cie; jej wnuczka od­waż­nie wal­czyła, żeby go roz­pro­szyć i oczy­ścić jej imię. W końcu jej się udało.

– No, wresz­cie cię zre­ha­bi­li­to­wali. Del­phine ja­koś ich prze­ko­nała. Zdo­bę­dziesz za­szczyt i uzna­nie, za­słu­gu­jesz na nie. – Lo­uise była z niej dumna.

Ga­ëlle wie­działa, że Del­phine z pew­no­ścią jest w siód­mym nie­bie.

– Skąd wiesz, że to nie­prawda, co się mó­wiło? – spy­tała ze smut­kiem Ga­ëlle. Cof­nęła się pa­mię­cią do tam­tych lat. – Może cię okła­my­wa­łam?

– Ni­gdy nie wąt­pi­łam w to, co mi po­wie­dzia­łaś. Znam cię. Do­cze­ka­łaś się spra­wie­dli­wo­ści, Ga­ëlle. Za wszystko, co zro­bi­łaś.

Ga­ëlle sie­działa w mil­cze­niu. Przez chwilę wpa­try­wała się w ko­mi­nek, a po­tem spoj­rzała na przy­ja­ciółkę.

– To było tak dawno. Ja­kie może te­raz mieć zna­cze­nie? Ja za­wsze zna­łam prawdę. Nie mo­głam ura­to­wać ani zmie­nić ży­cia tylu lu­dzi... – Na przy­kład Re­beki, do­po­wie­działa w my­ślach.

Wszystko za­częło się od Re­beki, przy­ja­ciółki, którą stra­ciła, kiedy miały sie­dem­na­ście lat. Na­dal w ma­łym skó­rza­nym pu­dełku na biurku trzy­mała jej wstążkę do wło­sów, pa­trzyła na nią od czasu do czasu... Re­beka... Jej uko­chana przy­ja­ciółka.

– Po­win­nam za­dzwo­nić do Del­phine i jej po­dzię­ko­wać – po­wie­działa w końcu z me­lan­cho­lią w gło­sie. – Ciężko nad tym pra­co­wała.

Lo­uise wi­działa, że jest prze­jęta no­winą. De­li­kat­nie wy­cią­gnęła rękę i po­gła­skała jej dłoń.

– Za­słu­gu­jesz na to, Ga­ëlle – po­wtó­rzyła z prze­ko­na­niem. – Nie mo­żesz czuć się winna. Zro­bi­łaś, co mo­głaś, dla nich wszyst­kich.

Ga­ëlle kiw­nęła głową, po­grą­żona w my­ślach. Ma­rzyła tylko o tym, żeby to była prawda.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: