Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Nagroda pocieszenia - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
29 września 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nagroda pocieszenia - ebook

Nowa powieść Adama Langa, którego debiut literacki Klucze w ubiegłym roku był nominowany do Nagrody Polskiej Sekcji IBBY „Książka Roku” i trafił na Listę Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej.

Wybielacie czasami swoje wspomnienia? A kto tego nie robi? Potem okazuje się, że do naszej klasy chodziły same królowe studniówek i kapitanowie drużyn sportowych, boginie miłości i Dionizosi. Nieudaczników, kujonów  i innych dziwadeł brak. Kuba „Kubeł” Bełski to co innego. On nie jest Wybielaczem. Mówił szczerze, nie szczędził wspomnień kompromitujących, a skompromitował się nie raz... To dlatego Adam Lang opisał właśnie jego historię.

To, na kogo trafisz w pierwszych dniach w nowej szkole, decyduje o twoim statusie i popularności. Kuba, dotychczas raczej kujon, miał szczęście, bo wpadł w oko Trotylowi i został „Kubłem”. A Trotyl – wiadomo – kapitan drużyny koszykówki, kochany przez dziewczyny, po prostu samiec alfa. To było jak zauroczenie, pierwsza prawdziwa męska przyjaźń. Jeśli przyjaźń to żelazne zasady, na przykład: „Nie ruszamy dziewczyn kumpli”. I tu jest pies pogrzebany... Bo jak tu nie ruszać, skoro każdy centymetr ciała wrzeszczy, że to dziewczyna twego życia! Potem zostaje tylko nędzna nagroda pocieszenia...

„A ludzie gadają, że liceum to najfajniejszy czas”.

Trudno nie zgodzić się z opinią pisarki, ilustratorki i znawczyni literatury dziecięcej oraz  młodzieżowej, Joanny Olech: „Ktokolwiek kryje się za autorskim pseudonimem (…) pisze z brutalną szczerością i dobrze zna realia życia współczesnych licealistów” („Książki. Magazyn do czytania”).

Kategoria: Young Adult
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-08-05897-8
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ I

SZCZENIĘCE LATA

Ukochana Muszyna

Moje najpiękniejsze wspomnienie to lato po szóstej klasie. Skończyłem podstawówkę i cieszyłem się, że nigdy więcej nie zobaczę debili z mojej klasy, a wierzcie mi, że w szkołach prywatnych ich odsetek jest przerażający. Za świadectwo z czerwonym paskiem dostałem od mamy odblaskowe adidasy, a tata kupił mi amortyzator do roweru. Kilka dni po zakończeniu roku szkolnego po raz trzeci miałem jechać na kolonie do mojej ukochanej Muszyny. Byłem trochę wściekły, bo miała ze mną jechać Justyna, która skończyła wtedy trzecią klasę podstawówki. Nie miałem już być anonimowym kolonistą, tylko starszym bratem długiego ozora. „No, ale trudno, takie są realia” — tłumaczyłem sobie. Muszyna to dwa tygodnie w roku bez rodziców. Raj.

Ola

Nie zwróciłem na nią uwagi, bo wtedy jeszcze nie przychodziło mi do głowy, że dziewczyny mogą być interesujące. Ale to bez znaczenia, bo Ola zwróciła uwagę na mnie.

Ola… Długie rozpuszczone włosy, oczy raczej ciemne, szczupła, trochę ode mnie niższa. Musiała sobie mnie upatrzyć już w pociągu, bo gdy tylko wysiedliśmy, natychmiast do mnie podeszła.

— Cześć, mam na imię Ola, a ty? Kuba? To tak jak mój wujek. Pierwszy raz tu jesteś? Znasz Obciacha? Nie?

Byłem młodocianym, nic nierozumiejącym z życia mułem i nie wiedziałem, dlaczego ta dziewczyna mnie zaczepia. Nie wyczułem, jakie Ola ma intencje. Nie wyczułem, że już zdecydowała o moim losie!

— Masz dziewczynę?

Nieco mnie zatkało, bo miałem dwanaście lat i jak wam już mówiłem, do głowy mi nie przyszło, że ktoś może w ogóle myśleć o mnie w tych kategoriach.

— Nie masz? To będziesz moim chłopakiem. Nie chcesz? Fajnie, od teraz chodzimy ze sobą. I to nie jest prawda, że wolałabym Krystiana, ale jest już zajęty. Andżelika tak mówi, bo jest wredna. Nie wierz jej.

Nie byłem w stanie nawet się poruszyć, a ona wzięła mnie za rękę i poszliśmy razem w stronę sterty bagaży wyrzuconych z pociągu.

Tak musi się czuć pies, kiedy wreszcie odnajdzie swojego pana.

Słowo kolonii

Ola była dziewczyną z przeszłością. Nie pierwszy raz była na koloniach i oczywiście nie pierwszy raz miała chłopaka, co mi wtedy absolutnie nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie — byłem zadowolony, że ścieżka postępowania jest nie tylko wymyślona, ale i przećwiczona na moich poprzednikach. Ola — archetyp dziewczęcości. Cudo.

Wydaje mi się, że zanim skończyła dwanaście lat, obejrzała około miliona amerykańskich filmów o młodzieży, bo wiedziała wszystko, co trzeba, i miała jasno określone zasady. Pierwszego dnia znajduje chłopaka, czyli mnie, bo turnus krótki. Następnie codziennie przed śniadaniem podbiega do mnie i mnie całuje, a gdy idziemy na basen, każe mi nieść swoją torbę. Na dyskotece mogę tańczyć tylko z nią, chyba że powie: „Teraz tańczysz z Andżeliką”. Wieczorem muszę się wykraść z pokoju i spotkać się z nią na jej piętrze przy fotelach. Tam się całujemy, mówimy sobie, że się kochamy, i obgadujemy ludzi, którzy akurat tego dnia nam podpadli. Ona uwielbia (lub udaje, że uwielbia) moją siostrę i udaje, że nie zauważa, jaka Justyna jest beznadziejna. Justyna lata do niej i każe sobie czesać włosy, ja za to mam lubić tyczkowatą Andżelikę z grupy Oli, bo to jej najlepsza przyjaciółka. W zeszycie z jakimś ohydnym brokatem mam wpisać: „Kochanej Oli”, a ona wpisuje moje inicjały do Złotych myśli, które przezornie przygotowała już w domu. A kiedy Patryk powie Koralinie, która powie Adamowi, który powie swojej dziewczynie Paulinie, która powie dziewczynie z pokoju Oli, a ta wygada się Andżelice, że Ola jest łatwa, wtedy mam się z nim spotkać na tyłach sali gimnastycznej, gdzie odbywają się ważniejsze solówki, i dać mu w twarz, a potem się nie rozpłakać, gdy mi odda i rozharata górną wargę. Ponieważ jestem chłopakiem Oli, mam być niewyobrażalnie dzielny, bo ona zawsze ma dzielnych chłopaków.

Paulina powiedziała mi, że wie od Andżeliki, iż wszyscy poprzedni chłopcy Oli bili się w obronie jej honoru i żaden się nie rozpłakał. Rozumiecie więc, że poprzeczka była postawiona wysoko. Kiedy więc Justyna przyszła do mnie zaryczana, że jakaś Julka czy inna Zosia skacze w butach po jej łóżku, poszedłem do tej Julko-Zosi i poinformowałem ją, że jeśli jeszcze raz zbliży się do łóżka mojej siostry na odległość bliższą niż metr, zostanie zabita, a jej ciało wrzucone do najbliższej rzeki, gdzie zjedzą je szczury wodne.

Zasady chodzenia, którym hołdowała Ola, podrasowały moje ego jak spojler na bagażniku samochodu. Niby drobna rzecz, ale zmienia wszystko.

„Wszystko” to było słowo tych kolonii. Byłem gotowy na wszystko, kochałem w niej wszystko, od niej zależało wszystko.

Kompromitacja psychologii

Po obiedzie, gdy był czas wolny, nasza ósemka (poza Olą i Andżeliką nie pamiętam już imion pozostałych osób z paczki) spotykała się koło ściany. Ola była wielką zwolenniczką całowania. Preferowała ten rodzaj aktywności ponad wszystkie inne, a ja nie miałem nic przeciwko temu. W wieku lat dwunastu nie ma się specjalnie dużo do powiedzenia. Poza tym całowanie się, w odróżnieniu od rozmowy, nie ujawnia różnic intelektualnych, które zapewne już wtedy między mną a Olą były spore.

To były moje najlepsze kolonie w życiu. Tata wprawdzie twierdzi, że byłem dwa razy na wspaniałym obozie na Malcie. Trzy tygodnie kucia angielskiego dwa razy dziennie po trzy godziny. Rodzice uwielbiali wpuszczać mnie i Justynę w taki kanał i jeszcze uważali, że robią to dla naszego dobra. Owszem, było okay, ale to nie to samo co Muszyna. Od pierwszego do ostatniego dnia chodziłem pijany szczęściem. Miałem najlepszy pokój, najlepszego wychowawcę, tam było najlepsze jedzenie i najlepsza pogoda (chyba cały czas lało), a Justyna w ogóle mnie nie denerwowała.

Kiedy w dzień odwiedzin przyjechali nasi rodzice, mama kazała mi iść pod prysznic, przy kumplach z pokoju poukładała moje majtki w szafce i powiedziała, że mi obetnie paznokcie. W tym czasie tata, chcąc sprawdzić, dlaczego okno źle się zamyka, zatrzasnął je tak skutecznie, że do końca turnusu nie dało się go otworzyć. Pomimo to wciąż były to najpiękniejsze wakacje, bo nikt — i nic — nie był w stanie przyćmić szczęścia, którego doświadczałem każdego dnia.

Myślę, że Ola od początku wiedziała, że będziemy się kochać wiernie i namiętnie, dopóki nas koniec turnusu nie rozłączy, ale mnie dzień wyjazdu kompletnie zaskoczył. Mało się nie rozpłakałem, gdy przytuliła się do mnie na pożegnanie. Jej grupa jechała innym pociągiem.

Kiedyś przez pół roku chodziłem na warsztaty: Jak podnieść swoją samoocenę. Warsztaty prowadzili psychologowie. O psychologii powinni wiedzieć wszystko, a tymczasem robiliśmy debilne ćwiczenia w rodzaju: „Wypisz dwadzieścia rzeczy, które umiesz robić, wypisz sto rzeczy, które zawdzięczasz sobie” — zamiast szybko dobrać się w pary i przez półtorej godziny się całować i przytulać. Wtedy psychologia ostatecznie skompromitowała się w moich oczach.

Moją nadzieją były kolonie za rok. Umówiliśmy się, że oboje znów przyjedziemy do Muszyny i nasze szczęście zacznie się od nowa.

Blizna na ramieniu

Kiedy przy obiedzie mama opowiadała dziadkowi, jak miło było w Muszynie i że za rok Kubuś znowu chce tam jechać, tata powiedział:

— Po co w to samo miejsce? Za rok pojedziesz za granicę. Nie ma sensu tracić czasu na głupoty.

Załamałem się i po raz pierwszy w życiu pomyślałem, że tata nie jest fajny.

Z Olą pisaliśmy do siebie, ale jakoś chropowato nam to szło. Rok później wyjechała z rodzicami do Kanady. Kiedy Trotyl poznał Mońcię, z nudów znalazłem Olę na Socjecie. Mieszka w Toronto. Trotyl powiedział, że jest niezła, dlatego przez pół roku wchodziłem codziennie na jej profil. Miała ustawiony związek z Jaromirem Waterproofem. Zupełnie nieświadomie odbierała mi tym radość życia. Wrzucała dziesiątki zdjęć z owłosionym hokeistą o bezmyślnym ryju — na łódce, w lesie, w samochodzie, na łóżku, na ulicy, na urodzinach, w lesie, na lodowisku. Ze zdjęć wynikało, że repertuar jej ulubionych czynności znacznie się poszerzył. Kiedy wreszcie zmieniła status na „singiel”, zebrałem się w sobie i w końcu do niej napisałem. Ucieszyła się, że ktoś z Polski jeszcze ją pamięta. A skąd właściwie się znamy? Z Muszyny? Ale której, bo ona tam była cztery razy z rzędu. Mam na imię Jakub? Jakub Bełski? A jakieś znaki szczególne? Może mam jakieś zdjęcia z tamtych kolonii? Chyba mnie kojarzy! Tak, na pewno mnie kojarzy! Miałem bliznę na ramieniu i dwóch starszych braci?

Prawda była druzgocząca — nie pamiętała mnie.

Nie musicie zapamiętywać Oli. Opowiedziałem wam o niej, abyście wiedzieli, że cierpienie nie jest mi obce. Poza tym lubię to wspomnienie.

Moje najgorsze wspomnienie ma na imię Koralina

Mieliśmy w klasie dwanaście osób, bo to było prywatne gimnazjum. W trzeciej klasie Vladimir zaczął chodzić z Konstancją. Nienawidziłem go, bo mnie też podobała się Konstancja. Cierpiałem strasznie i chyba z tego cierpienia zacząłem gapić się na dziewczynę z drugiej klasy, Koralinę.

Znacie się od jakiegoś czasu i nagle jedziecie tym samym autobusem. Gadacie o tym, co zawsze, tylko że nagle temat remontu małej sali gimnastycznej okazuje się najciekawszy na świecie. Nie może od ciebie oczu oderwać, gdy opowiadasz, że koszykówka została wymyślona w Kanadzie w szkole dla chłopców. Nauczyciel wuefu wpadł na pomysł gry na zimę, kiedy nie można było grać na boisku. Ty też nie możesz od niej oderwać oczu, gdy ci opowiada, że w zoo w Chinach urodziły się pandy bliźnięta i na całym świecie żyją zaledwie 1864 pandy wielkie, z czego 200 właśnie w zoo w Chinach. Tak ciekawych rozmów z nikim wcześniej nie prowadziłeś (nie licząc twoich poprzednich dziewczyn, jeśli je miałeś). Potem piszesz do niej, a ona do ciebie, a kiedy się znów widzicie, ciężko wam się upilnować, bo wasze łapy same się do siebie kleją. Całujecie się i już wiadomo, że oto zmienia się bieg historii. Jesteście razem.

Koralina całowała nawet lepiej niż Ola. Szliśmy i nagle ona mówi: „Teraz”. To było nasze słowo. Oznaczało: „Jeśli mnie natychmiast nie pocałujesz — zwariuję”.

Kto miał już dziewczynę — wie, kto nie miał — nie zrozumie.

Od trzeciego roku życia chodziłem do prywatnego przedszkola, potem do podstawówki i gimnazjum, byłem więc oswojony ze świrami. Ludziom w szkołach prywatnych często z nudów odwala. Koralinie też odwaliło. Szkoda tylko, że akurat wtedy, gdy z nią chodziłem.

Nie odebrałem żadnego niepokojącego sygnału. Zero przeczuć.

Zadzwoniła do mnie. Jest coś ważnego, musimy to przegadać, nikogo nie ma w domu, coś się stało, to raczej nie może czekać, pomóż mi, błagam…

Zrozumiałem z tego jedno: nikogo nie ma w domu i mam do niej przyjechać. Brzmiało dobrze, zwłaszcza że od jakiegoś czasu Koralina wspominała, iż czas rozpocząć nowy rozdział. Drażniła się ze mną, pomyślałem więc… wiecie o czym. Wziąłem prysznic, żeby nie narobić sobie obciachu, i pognałem.

Otwiera mi i…

— Właź. Jest u mnie Dagna.

Jest Dagna, okay. Nie wiem po co, ale liczę, że zaraz się dowiem.

Dagna to najlepsza przyjaciółka Koraliny. Chyba jeszcze wtedy nie znałem tej prostej zasady, że razem z dziewczyną w pakiecie dostajesz wszystkie jej koleżanki i całą rodzinę. Dagna nieustannie plątała się po naszym związku, ale byłem kretynem i myślałem, że jest tylko nieszkodliwą koleżanką.

Wchodzimy do pokoju Kory, Dagna z nami.

— Piesku, to jest… rozumiesz?

To, co mówi Koralina, jest tak nieprawdopodobne, że nie możesz uwierzyć, iż tobie się to zdarza. Udaję więc, że nic nie kumam. To taka klasyczna zasłona dymna, żeby zyskać na czasie.

Kora stoi przede mną i gada:

— Jesteś na serio wyjątkowy. Nigdy nie zapomnę, jaka byłam przy tobie szczęśliwa i bezpieczna, ale nie chcę cię oszukiwać, bo zasługujesz na prawdę. Wybacz mi, błagam, ale…

Koralina klęka przede mną. Siedzę, mamy więc twarze na tej samej wysokości. Zaczyna płakać i dopiero wtedy mówi:

— Kocham ją, jesteśmy razem.

Kora, z którą byliśmy tak blisko, że już bardziej nie można. Kora, która kiedyś, gdy jej mama miała dyżur, sto sześć razy pocałowała moje plecy, bo uparła się, że całe pokryje pocałunkami. Kora, z którą wiązałem nadzieje, kocha Dagnę, a ja mogę spadać.

Dagna stoi oparta o parapet i z pogardą przygląda się mojemu upokorzeniu. Rękę dałbym sobie uciąć, że już wtedy ze sobą spały. I to nie raz.

Dlaczego Koralina kazała mi brać w tym udział? Może chciały zabawić się moim kosztem? Dziewczyny są zdolne do wszystkiego. Wierzcie mi, że czasem lepiej jest z kimś zerwać za pomocą esemesa. Milion razy bardziej wolałbym, żeby mi napisała: „Wybacz, jest ktoś inny. To koniec”. Ale nie! Takie wrażliwe porcelanowe lale, którym się wydaje, że są lepsze od całego świata, są za dobrze wychowane, żeby zrywać za pomocą esemesa. Muszą osobiście cię upokorzyć.

Czy widziałem wcześniej, że lepią się do siebie? Oczywiście! Dziewczyny często się do siebie kleją, głaszczą, trzymają za rączki, to u nich normalne.

Mała dygresja na temat tolerancji, bo już słyszę, jak wyjeżdżacie mi z poprawnością polityczną. Znam wielu ludzi, którzy na przykład nienawidzą warszawiaków albo krakusów, dziewczyn o imieniu Dominika, blondynów albo osób z odstającymi uszami. I zawsze, ale to zawsze idzie za tym jakieś własne doświadczenie. Wiecie, dlaczego tylu facetów mówi, że nie ma nic przeciwko lesbijkom? Bo żadna lesbijka nie wycięła im takiego numeru. Gdyby wycięła, nienawidziliby ich.

Oprócz kilku książek, scyzoryka, jakichś zagubionych u niej skarpetek, płyt i napoczętej paczki delicji, wyniosłem od Koraliny upokorzenie — wielkie jak Himalaje.

Jestem facetem, jestem więc twardy i silny, bo mam to sprzężone z chromosomem Y. Ideologia, którą od poczęcia kładł mi do głowy ojciec, bardzo mi się wtedy przydała. Powiedziałem sobie: „Trudno. Przebolałem stratę Oli, więc i z tym sobie poradzę”. Trochę żałowałem, że do końca szkoły zostało jeszcze sześć tygodni.

O tym, żeby komuś pisnąć słówko na ten temat, mowy nie było. Chodzicie do szkoły, więc chyba wiecie, co spotyka ludzi okrytych hańbą. Bo według pokręconego niepisanego towarzyskiego kodeksu szkolnego to jest hańba, tak samo jak bycie okradzionym, zgwałconym, wykorzystanym, oszukanym, bitym w domu, wyzywanym, okaleczonym. Wyraźnie o tym mówi drugi punkt towarzyskiego kodeksu szkolnego. Chcesz mieć kumpli — to nikt nie może cię skrzywdzić. Zostałeś skrzywdzony — musi cię za to spotkać kara.

Upokorzenie

Do naszego gimnazjum chodziła niejaka Roksana. W pierwszej klasie zaczepił ją Wyczesław. (To prawdziwe imię. Tak swoje dzieci nazywają ludzie, którzy mają za dużo kasy). Któregoś dnia, kiedy Roksana była sama w sali biologicznej i karmiła rybki, Wyczesław tam wparował, zamknął salę od środka na klucz, a Roksanie kazał zrobić sobie… wiecie co. Odmówiła i to Wyczesława zdenerwowało. Dość długo się szamotali, on porwał jej bluzkę i stanik i ją podrapał. W końcu Roksana wybiegła na korytarz.

Potem dwa miesiące żyliśmy tylko tą aferą.

Rodzice Roksany to sadyści. Kilkaset gimnazjów w Warszawie, a oni nie przenieśli jej do innej szkoły. Ja bym swoją córkę przeniósł następnego dnia, żeby już nigdy nie musiała oglądać ani Wyczesława, ani świadków swojego upokorzenia. Moi rodzice natomiast uważali, że ona nie ma się czego wstydzić, bo przecież jest ofiarą. Jasne, racja, tylko co z tego? To są zasady cywilizowanych ludzi. Nie obowiązują w gimnazjum, tym bardziej w prywatnym, gdzie wolno wszystko.

Ta historia była dyżurnym tematem każdej imprezy. Oczywiście wszyscy śmialiśmy się z Roksany. Potem Wyczesław zaczął chodzić z Glorią i został kapitanem drużyny piłki ręcznej. Takie jest życie. Zjadasz albo jesteś zjadany. Kropka. Każdy lubi się pośmiać z grubych, bitych, okradzionych, brzydkich, biednych albo porzuconych. Nie wmówicie mi, że wy nigdy nie śmiejecie się z pokrzywdzonych.

Seweryn

Wracając do tematu mojego największego osobistego upokorzenia — w swojej naiwności sądziłem, że te dwie lesby będą chciały utrzymać swój wstydliwy sekret w tajemnicy, na czym przy okazji skorzystam. Powiem kumplom, a zwłaszcza Sewerynowi, ponieważ jest największym plotkarzem, że rzuciłem Koralinę, bo jest beznadziejna, drętwa, głupia i co tam się zawsze mówi o byłych. Niestety, jak pewnie wiecie, bo nie jesteście już w żłobku, świat to podłe miejsce, w którym nikt się nie liczy z twoimi planami, a szczególnie była dziewczyna.

Koralina okazała się nie tylko lesbijką, ale też podłą suką. Wieloszczet ma w sobie więcej empatii niż ona. Jeszcze tego samego dnia zmieniła status na: „w związku z użytkownikiem Magdalena Orzechowska”. Zmieniła też zdjęcie profilowe na takie, żeby nikt nie miał wątpliwości, jak blisko Kora jest z Dagną.

Tego dnia napisało do mnie milion osób. Nawet ci, których w ogóle nie kojarzyłem, nagle się odezwali. „Facet, o co chodzi?” I co niby miałem im odpisać? Że tylko tak sobie żartujemy?

Wyobraźcie sobie najgorszy dzień swojego życia i pomnóżcie go przez milion. Tak się wtedy czułem. Kiedy nazajutrz po tym wielkim coming oucie Koraliny i Dagny poszedłem do szkoły, mało mnie nie rozszarpali na kawałki. Byłem strasznie głupi, że w ogóle się wtedy pokazałem. Znałem przecież historię Roksany, a nie wyciągnąłem z niej żadnej nauki. Głupi Polak i po szkodzie, wiadomo.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: