Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Najdziwniejsze zdarzenia w II wojnie światowej - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
28 marca 2025
54,90
5490 pkt
punktów Virtualo

Najdziwniejsze zdarzenia w II wojnie światowej - ebook

Pasjonująca książka autora militarnych bestsellerów, sprzedanych w Polsce w 200 tysiącach egzemplarzy, ujawnia 140 niewiarygodnych sytuacji, niezwykłych zbiegów okoliczności, osobliwych planów i przypadków, które miały wpływ na losy II wojny światowej.
To nie mogło się wydarzyć! Taka myśl pojawia się podczas lektury tej książki. A jednak… William Breuer na podstawie relacji uczestników zdarzeń, akt z archiwów państwowych i odtajnionych dokumentów pokazuje obraz nieznanych faktów z II wojny światowej dowodzący, że w czasie wojny logika zazwyczaj nie ma zastosowania, a „prawda bywa dziwniejsza niż fikcja”.

Autor opisuje kuriozalne, pomijane przez historyków sytuacje, w których pozornie nieefektowne działania miały znaczący wpływ na przebieg wojny. Bohaterami opowieści są przywódcy państw, generałowie, zwyczajni żołnierze, szpiedzy, ekscentryczni wynalazcy, a nawet… kurier.

  • Czy spóźnienie kuriera mogło zmienić losy wojny?
  • Tajemnicze zniknięcie brytyjskiego „tajnego samolotu”.
  • Jak IRA oszukała i okradła Abwehrę.
  • Jak amerykański senator pomagał niemieckiemu szpiegowi.
  • Jak Hitler planował zabić Franco.
  • Jak sprzątaczka pokrzyżowała plany Hitlera.
  • Bitwy bombowców z ptakami.
  • Jak Ernest Hemingway tropił U-Booty.
  • Jak Hitler bawił się w Świętego Mikołaja.
  • Konny pościg za samolotem.
  • Błąd w bombardowaniu, który się opłacił.
  • Szpieg w beczce.
  • Szpieg, który spędził wojnę w łóżku.
  • Porwanie 30-tonowego czołgu.
  • Porwanie przywódców polskiego ruchu oporu.
  • Misja syna Stalina.
  • Plan wysadzenia Japonii.


Autor zaskakuje na każdym kroku, pokazując walkę wywiadów: kulisy szpiegowskich akcji, przyczyny sukcesów i niepowodzeń, którymi często były głupota, pech lub zbieg okoliczności.

William Breuer to jeden z najpopularniejszych amerykańskich historyków wojskowości, autor nieustannie wznawianych na świecie bestsellerów, m.in.: „Największe oszustwa w II wojnie światowej”, „Niewyjaśnione tajemnice II wojny światowej”, „Ściśle tajne w II wojnie światowej”, „Szalone misje II wojny światowej”, „Tajne bronie w II wojnie światowej”, „Tajne epizody II wojny światowej”. W swoich książkach, napisanych żywo i z rozmachem, dociera zawsze do niepublikowanych informacji i przedstawia je w tempie najlepszej powieści sensacyjnej.

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-241-7315-0
Rozmiar pliku: 4,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Jak wielokrotnie powtarzał Robert Ripley, „prawda jest dziwniejsza niż fikcja”. Najlepszym dowodem na to, że się nie mylił, są opisane w tej książce dziwaczne i „niemożliwe” wydarzenia z czasów II wojny światowej.

O II wojnie światowej powstało wiele książek, lecz z reguły nie wspominają one o tych tajemniczych, zaskakujących i dziwnych zbiegach okoliczności. Książką moją chciałbym wypełnić tę lukę.

Czytelnik w pierwszej chwili może stwierdzić: „To nie mogło się zdarzyć. To nielogiczne”. A jednak wszystkie zrelacjonowane tu wydarzenia zostały starannie zbadane i okazały się autentyczne – ponieważ w czasie wojny logika zazwyczaj nie ma zastosowania.

Nigdy nie brakowało – i z pewnością nigdy nie zabraknie – „wykształconych ekspertów” bez wojennego doświadczenia, którzy obruszą się, czytając o epizodach zaprzeczających ich pojęciu logiki. Jednakże frontowi weterani i dowódcy wiedzą, że czasami na froncie i na tyłach działy się rzeczy istotnie „dziwniejsze niż fikcja”.Zadziwiające spotkanie na przystani 86

Podmuchy lodowatego wiatru smagały port w Wilhelmshaven, kiedy admirał Wilhelm Canaris wkroczył do miejscowego biura Abwehry. Zaledwie kilka tygodni wcześniej nowy dyktator, Adolf Hitler, polecił 47-letniemu, mierzącemu 165 centymetrów asowi wywiadu „ożywić i odmłodzić” Abwehrę, która została praktycznie zdziesiątkowana na mocy Traktatu Wersalskiego, narzuconego Niemcom po zakończeniu Wielkiej Wojny (jak nazywano wówczas I wojnę światową). Był 2 lutego 1935 roku.

Canaris, przybywszy do Wilhelmshaven na inspekcję, wygłosił tam płomienne przemówienie, przedstawiając Stany Zjednoczone jako jeden z „kluczowych celów” ewentualnych przyszłych operacji Abwehry na całym świecie.

– Musimy uważać USA za decydujący czynnik w każdej przyszłej wojnie – wykrzyknął admirał. – Ich potencjał przemysłowy jest wystarczający, by zapewnić zwycięstwo nie tylko samym Stanom Zjednoczonym, ale i każdemu państwu, które się z nimi sprzymierzy.

Agent FBI z ukrytym aparatem fotograficznym wykonał zdjęcie nazistowskiego superszpiega Nickolausa Rittera (z lewej) schodzącego z pokładu niemieckiego statku „Bremen” w Nowym Jorku. FBI nie wiedziało wówczas, kim jest Ritter, lecz na pewno przypłynął on, aby dołączyć do Lonkowskiego. (FBI)

Osiem miesięcy po przemówieniu Canarisa w Wilhelms-haven – po drugiej stronie Atlantyku – przystań 86 nad rzeką Hudson w Nowym Jorku roiła się od pasażerów zamierzających wsiąść na pokład luksusowego statku „Europa”, dumy północnoniemieckich linii Lloyda. Morris Josephs, amerykański agent celny, przedzierając się przez tłum, spostrzegł szczupłego mężczyznę w okularach, który niósł futerał na skrzypce.

– Jaki instrument ma pan w środku? – zapytał uprzejmie Josephs.

– Och, po prostu zwykłe skrzypce – odpowiedział William Lonkowski, amerykański korespondent „Luftreise”, popularnego niemieckiego magazynu o lotnictwie.

– Pozwoli mi pan zerknąć?

Josephs poprosił o to, ponieważ prywatnie interesował się skrzypcami, bynajmniej nie dlatego, że podejrzewał tego człowieka o próbę przemytu.

Lonkowski otworzył futerał. Wyjąwszy skrzypce, celnik wytrzeszczył oczy ze zdumienia. Pod instrumentem leżał plik papierów, które wyglądały na fotokopie planów samolotu. Josephs odłożył skrzypce na miejsce.

– Pan pozwoli ze mną – powiedział.

W urzędzie celnym na nabrzeżu Josephs i John W. Roberts, któremu podlegały urzędy celne na terenie Nowego Jorku, zrewidowali Lonkowskiego i znaleźli w jego kieszeniach rolki negatywów oraz kilka listów po niemiecku, adresowanych do różnych obywateli w Trzeciej Rzeszy. Na negatywach znajdowały się najwyraźniej plany jakiegoś samolotu i opisy zawierające dane techniczne.

Lonkowski wyjaśnił, że są to materiały do artykułu, który pisze dla „Luftreise”.

Niepewny, co – jeśli w ogóle coś – powinien zrobić, Roberts zatelefonował do majora Stanleya Grogana, oficera wywiadu wojskowego odpowiedzialnego za ten region, urzędującego na Governors Island w nowojorskim porcie. Godzinę później Grogan dotarł do urzędu celnego, zerknął na podejrzanego, spokojnie siedzącego w kącie, i zaczął wnikliwie badać materiały, które miał przy sobie Lonkowski.

– Większość z tych rzeczy wygląda bardzo dziwnie, jak na dokumentację artykułu do cywilnego magazynu lotniczego – oznajmił major.

Zainteresowanie Grogana wzbudził zwłaszcza jeden z listów. Wynikało z niego, że tajne informacje wojskowe zostały skradzione w Langley Field, bazie lotniczej w stanie Wirginia. Inne fragmenty listu świadczyły, że tajne plany obrony pochodzą również z kilku innych baz wojskowych.

W skrytce Lonkowskiego znajdowały się też fotografie nowego myśliwca Curtiss i bombowca Voight. Do zdjęć dołączono szczegółowe dane techniczne dotyczące budowy i osiągów każdego z samolotów. Jeden z plików papierów opisywał ściśle tajny czterosilnikowy bombowiec, znany jako B-17, Latająca Forteca, który powstał w fabryce Glenn Martin w Baltimore.

Major Grogan i szef celników całą noc zastanawiali się, co powinni zrobić. Zdawali sobie sprawę, że nie znają nawet nazwiska podejrzanego. Jeden z nich zawołał w drugi koniec pokoju:

– Hej, kolego, jak się nazywasz?

Lonkowski zawahał się przez moment, po czym odpowiedział:

– William Lonkowski.

– No dobrze, panie Lonkowski – powiedział powoli celnik. – Teraz może pan iść, ale proszę wrócić za trzy dni. Możemy mieć do pana jeszcze parę pytań.

Lonkowski spokojnie założył kapelusz i z uprzejmym „Do widzenia, panowie” zniknął za drzwiami. Zatrzymał taksówkę, wskoczył do środka i ruszył do swego domu na Long Island.

Nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Został złapany na gorącym uczynku, kiedy próbował przemycić skradzione tajne materiały wojskowe. Ale ci naiwni Amerykanie wypuścili jednego z najniebezpieczniejszych i najbardziej skutecznych nazistowskich szpiegów – nawet nie zapisując jego adresu.

Ta niezwykła historia w rzeczywistości była jeszcze bardziej dziwaczna. W chwili, gdy podszedł do niego Morris Josephs, szpieg właśnie przekazywał futerał ze skrzypcami stewardowi z „Europy”. W rzeczywistości był to Orstgruppenführer, członek partii faszystowskiej, który mógł nawet wydawać rozkazy kapitanowi statku. Kiedy nazista zobaczył Josephsa, wskoczył z powrotem na statek.

Po gorących chwilach przeżytych na przystani 86 Lonkowski ukrywał się przez cztery dni na Manhattanie, po czym został wywieziony do Kanady przez innego niemieckiego szpiega, Ulricha Haussmanna, który podawał się za reportera berlińskiego magazynu. W jednym z portów nad szeroką Rzeką Świętego Wawrzyńca pewien niemiecki frachtowiec kończył właśnie rozładunek, kiedy Lonkowski wśliznął się na jego pokład.

Po powrocie do ojczyzny funkcjonariusze Abwehry przywitali Lonkowskiego jak bohatera. W ciągu kilku poprzednich lat zorganizował rozległą siatkę szpiegowską, głównie w rejonie Nowego Jorku, dzięki której wykradł niemal wszystkie tajemnice wojskowe Stanów Zjednoczonych. Admirał Wilhelm Canaris wynosił go pod niebiosa, a zadowolony Adolf Hitler dał mu wysokie stanowisko w Ministerstwie Lotnictwa.

Jeden z największych szpiegów w historii nigdy nie dowiedział się, że jego szaleńcza ucieczka ze Stanów Zjednoczonych była właściwie niepotrzebna. Obciążające materiały znalezione przy nim na przystani 86 zapodziały się gdzieś na Governors Island i o całym epizodzie zapomniano¹.

Unicestwienie brytyjskiego „tajnego samolotu”

Dwudziestego czwartego lutego 1938 roku porucznik Królewskich Sił Powietrznych F.S. Gardiner wystartował z lotniska Farnborough w Anglii w eksperymentalnym samolocie. Był to Vickers-Wellesley (późniejszy Wellington), dwusilnikowy jednopłatowiec, w którym zastosowano nowatorską konstrukcję skrzydła.

W Farnborough znajdowała się tajna Royal Aircraft Establishment – RAE (Królewska Fabryka Samolotów), w której najwybitniejsi brytyjscy naukowcy i inżynierowie prowadzili eksperymenty z nowymi samolotami i studiowali plany zagranicznych maszyn. Lot porucznika Gardinera otaczała ścisła tajemnica.

Bombowiec Vickers-Wellesley, który zgodnie z projektem miał pobić światowy rekord lotu bez lądowania (i by móc zaatakować Niemcy w razie wojny), zaginął. A kiedy nie udało się znaleźć najmniejszego śladu maszyny ani pilota, pojawiły się plotki na temat ich losu.

Jedna z wersji głosiła, że myśliwce szybko rozbudowywanej w owym czasie niemieckiej Luftwaffe czekały na eksperymentalny samolot i zestrzeliły go przy wybrzeżu Szkocji. Później – mówiono – oddział niemieckich nurków, pracujących głównie w nocy, wydobył wrak i przetransportował go do Niemiec na pokładzie U-Boota.

O locie tajemniczego samolotu niemiecki wywiad miał ponoć zostać powiadomiony przez szpiega, którego zadaniem było śledzenie działań RAE w Farnborough. Ale czy Niemcy naprawdę przeprowadzili tę spektakularną akcję wywiadowczą – być może nigdy się nie dowiemy².

Jednoosobowa machina szpiegowska

Fritz Block, spokojny, prostolinijny przedsiębiorca pochodzenia niemieckiego, prowadził fabrykę damskiej odzieży w Amsterdamie. Większość jego eleganckich ubrań trafiała na eksport, przeważnie do Anglii. Ożenił się z Amerykanką, której rodzice mieszkali w Londynie, często więc odwiedzał to miasto.

Piętnastego lutego 1938 roku 39-letni Block przybył samotnie do Londynu, rzekomo po to, by dopilnować spraw związanych z eksportem odzieży. W rzeczywistości jednak wysłał go tam Erich Pfeiffer, doktor ekonomii politycznej i zastępca dowódcy oddziału Abwehry, niemieckiego tajnego wywiadu, w Wilhelmshaven. Pfeiffer nosił tytuł V-Mann Leiter (szef agentów).

Kilka tygodni wcześniej Block zaciągnął się jako szpieg do Abwehry. Sprawdziwszy go, wysłano go do Londynu, by przeszedł standardowy test, jakiemu poddawano nowych agentów. Jego zadanie polegało na wykonaniu fotografii ważnych obiektów.

Kiedy Block wrócił do Wilhelmshaven, Pfeiffer był zdumiony. Początkujący szpieg przywiózł mnóstwo zdjęć, między innymi zbiorników wodnych króla Jerzego i królowej Marii – ośmiu spośród 13 głównych źródeł zaopatrzenia Londynu w wodę – oraz stacji przekaźnikowej elektrowni miejskiej.

Później te niezmiernie ważne informacje naniesiono na specjalne mapy, używane przez Luftwaffe w czasie bombardowania Londynu w połowie lat 40.

Pfeiffer wiedział już, że ma doskonałego agenta. W następnych miesiącach wielokrotnie wysyłał Blocka do Londynu w odwiedziny do rodziców żony. Block zgromadził ponad 400 zdjęć, szkiców i map oraz około 150 raportów o brytyjskich obiektach militarnych. Jego „album” zawierał fotografie takich strategicznych celów, jak lotniska w całej południowej Anglii, stocznie i stanowiska dział rozmieszczonych wzdłuż klifów Dover, wymierzonych w kierunku Francji po drugiej stronie kanału La Manche. W „notatniku” szpieg opisał przede wszystkim fabryki samolotów.

Co zdumiewające, choć Hitler już wtedy straszył i groził, na Fritza Blocka ani razu nie zwrócili uwagi stróżowie prawa ani agenci ochrony. Być może nierzucające się w oczy zachowanie i profesjonalizm szpiega sprawiły, że nie ściągał na siebie podejrzeń.

Block miał też inną cenną zaletę – rozum.

W tamtym okresie brytyjski rząd rozsyłał do wydawców czasopism i stacji radiowych tajne noty z wyliczeniem obiektów obronnych, fortyfikacji i składów amunicji z prośbą, by nie wspominano o nich w gazetach i audycjach. Block uzyskał dostęp do owych tajnych dokumentów „D” za pośrednictwem przyjaciela, który pracował przy Fleet Street, gdzie mieściły się redakcje większości gazet. Noty okazały się dla Abwehry prawdziwą rewelacją: nie tylko wymieniały „tajne” obiekty, ale też opisywały ich lokalizację i przeznaczenie.

Fritz Block był zagadkową postacią. Dlaczego zdecydował się ryzykować własną wolność, a nawet życie, podejmując działalność szpiegowską? Nie spodziewał się żadnej nagrody od niemieckich przywódców – i żadnej nie otrzymał. Nie powodował nim patriotyzm, być może nawet nie należał do partii faszystowskiej. Pieniądze nie odegrały w tej sprawie żadnej roli – przez cały okres błyskotliwej kariery szpiegowskiej Abwehra płaciła mu równowartość 200 dolarów miesięcznie.

Niezależnie od tego, czym kierował się nieśmiały, spokojny Block, być może był najwybitniejszym niemieckim szpiegiem w czasach wojny³.

Rekrutacja krzyżówkowych geniuszy

Bletchley Park to wielka ponura wiktoriańska rezydencja, położona niedaleko linii Kolei Londyńskiej i Szkockiej, nieopodal sennego miasteczka Bletchley, około 70 kilometrów od Londynu.

Przez całe lata Bletchley Park nie zwracało niczyjej uwagi, aż pod koniec maja 1938 roku w małym tygodniku „Bletchley District Gazette” ukazał się artykuł, który wprawił w ruch języki w całej okolicy. Wynikało z niego, że jakaś nieznajoma osoba, podobno powiązana ze sferami rządowymi, w wielkim sekrecie kupiła posiadłość.

W wiktoriańskiej rezydencji w Bletchley Park pracowali brytyjscy geniusze krzyżówek. (National Archives)

Nowego tematu do plotek dostarczyła tajemnicza ekipa techników, która zaczęła zakładać linię telefoniczną na terenie rezydencji.

Tajemniczym nabywcą był nieznany nikomu poza garstką ludzi z Whitehall (siedziby rządu w Londynie) admirał Hugh Sinclair, szef tajnej agencji wywiadowczej znanej jako MI-6, która była odpowiedzialna za zbieranie informacji i prowadzenie akcji szpiegowskich za granicą.

W obrębie MI-6 działała supertajna Government Code & Cipher School (Rządowa Szkoła Kodów i Szyfrów), której zadaniem było odczytywanie kryptogramów. Pewien, że wojna z faszystowskimi Niemcami jest nieunikniona, Sin-clair chciał umieścić GC&CS jak najdalej od Londynu, by ją uchronić przed bombardowaniami. Doszedł do wniosku, że Bletchley Park będzie idealnym miejscem, i zwrócił się do rządu z prośbą o 7500 funtów szterlingów (około 35 000 dolarów) na zakup tej posiadłości. Kiedy rząd odmówił wyłożenia takiej sumy, zdesperowany Sinclair sięgnął do własnych oszczędności i sam kupił Bletchley Park.

Sinclair – energiczny, charyzmatyczny dowódca z opinią uwodziciela – oglądał właśnie swoją nową własność, kiedy natknął się na reportera „Bletchley District Gazette”, który starał się dowiedzieć, do czego będzie wykorzystywana posiadłość. Zmuszony wymyślić coś na poczekaniu, Sinclair powiedział, że będzie się tam znajdować siedziba obrony przeciwlotniczej.

Ta zmyślona historyjka pojawiła się w „Gazette”. Sensacja wzrosła, kiedy Ministerstwo Lotnictwa w Londynie oznajmiło, że nic nie wie o Bletchley Park.

Pierwszego sierpnia 1939 roku – dokładnie na miesiąc przed tym, jak Hitler, atakując Polskę, rozpętał wojnę, którą nazwano II wojną światową – admirał Sinclair rozkazał GC&CS natychmiast przenieść się do Bletchley Park. Członków zespołu stłoczono w rezydencji i innych budynkach na terenie posiadłości. Zapanował trudny do opanowania chaos.

Kiedy 3 września Wielka Brytania wypowiedziała wojnę faszystowskim Niemcom, najwybitniejsi brytyjscy naukowcy, matematycy i kryptolodzy jeszcze energiczniej zabrali się do głównego zadania GC&CS: rozwikłania „niedającego się złamać” kodu Enigmy, za pomocą której niemieckie wojsko i rząd szyfrowały setki wiadomości każdego dnia.

GC&CS wciąż poszukiwało kryptologicznych talentów. Złamanie szyfru Enigmy było zadaniem wymagającym zespołowej pracy setek ludzi. Aby ich znaleźć i wciągnąć do pracy, stosowano wiele różnych, często niekonwencjonalnych sposobów.

Przez prawie 15 lat Leonard S. Dawe, cichy, spokojny nauczyciel fizyki, i jego przyjaciel Melville Jones, również nauczyciel, układali krzyżówki do codziennych wydań „London Daily Telegraph”. W tamtym czasie ich skomplikowane, wymyślne łamigłówki ekscytowały miliony czytelników.

W 1941 roku „Telegraph” opublikował swoją krzyżówkę nr 5000, zapowiadając to jako wielkie wydarzenie. To oświadczenie wywołało lawinę listów od czytelników, którzy twierdzili, że nie było takiej krzyżówki, której nie udałoby im się rozwiązać. Redakcja „Telegraph” zorganizowała turniej dla krzyżówkowiczów.

Zaproszono do niego 25 osób. Każda z nich dostała inne zadanie. Zwycięzcy rozwiązanie zajęło 7 minut i 57 sekund, inni nie okazali się wiele gorsi.

Kilka dni później każdy z uczestników turnieju dostał list w oficjalnej rządowej kopercie z prośbą o skontaktowanie się z pewnym oficerem w celu przedyskutowania „sprawy o państwowym znaczeniu”. Większość zaintrygowanych adresatów odpowiedziała. Wielu spośród tych krzyżówkowych geniuszy przyjęło zaproszenie z czystej ciekawości. Dopiero po długiej rozmowie – którą może słuszniej byłoby nazwać przesłuchaniem – tajemniczy pułkownik przedstawiał się jako reprezentant GC&CS i zapraszał rozmówcę, by przyłączył się do ekipy z Bletchley Park. Większość chętnie na to przystała.

Praca przy łamaniu szyfrów wymaga nie znajomości matematyki czy nauk ścisłych, ale w głównej mierze zdolności, którymi – jak wykazały badania psychologiczne – obdarzeni są miłośnicy krzyżówek.

Dzięki wysiłkom tych inteligentnych ludzi, po tysiącach godzin analizowania ogromnej masy przechwyconych depesz, ekipa z Bletchley Park złamała szyfr.

Rozszyfrowane niemieckie informacje otrzymały kryptonim „Ultra”. Przez całą resztę długiej wojny Brytyjczycy (a później Amerykanie) korzystali z przewagi, jaką dawała dokładna znajomość planów Hitlera i jego dowódców.

Ale czy doszłoby do tego, gdyby zdesperowany admirał Hugh Sinclair nie kupił z własnych funduszy posiadłości Bletchley Park, aby zapewnić spokój i bezpieczeństwo tajnych eksperymentów? I czy „niemożliwy do złamania” niemiecki szyfr zostałby rozwikłany, gdyby nie pomoc wielu bezimiennych miłośników krzyżówek?¹⁴

Jak nowojorska IRA przechytrzyła superszpiega

Oskar Karl Pfauss przybył do Stanów Zjednoczonych z Niemiec w połowie lat 20. i od tamtego czasu imał się wielu różnych prac. Obdarzony niespokojnym duchem i popędliwy, zawsze szukał przygód. Był kowbojem, poszukiwaczem złota, leśniczym, pisywał do gazety i wałęsał się po kraju przygodnymi ciężarówkami.

Pomiędzy tymi zajęciami służył przez krótką chwilę w amerykańskiej armii i zaciągnął się do policji w Chicago, gdzie pilnie uczył się metod walki z wszechpotężną mafią Ala Capone.

Pod koniec 1938 roku Pfauss odbył podróż do ojczyzny, gdzie uległ urokowi faszyzmu. Ideologia ta doskonale pasowała do tematyki kolumny, do której pisywał kilka lat wcześniej, propagując ideę zwaną ideą Światowego Bractwa.

W czasie pobytu w ojczyźnie operatywny Pfauss skontaktował się z Abwehrą i zaoferował swoje usługi, w jakiejkolwiek formie miałyby się okazać przydatne. Pierwszego lutego 1939 roku został wysłany do Irlandii, by koordynować działania mające na celu wciągnięcie Irlandzkiej Armii Republikańskiej (IRA) w akcje sabotażowe i operacje szpiegowskie w Anglii.

Po zakończeniu misji Pfauss entuzjastycznie oznajmił swojemu przełożonemu w Berlinie, że antyamerykański podziemny odłam IRA powstał w Nowym Jorku. W rezultacie Karlowi Franzowi Rekowskiemu, 48-letniemu austriackiemu przedsiębiorcy, wyznaczono zadanie nakłaniania irlandzkich dysydentów w Nowym Jorku i Bostonie do akcji sabotażowych. Energiczny, sprytny i oddany sprawie nazizmu Rekowski był idealnym człowiekiem do tego celu; od lat pracował jako sprzedawca papieru i mówił po angielsku jak rodowity Amerykanin.

Rekowski otrzymał niezbędne informacje od swego koordynatora z Abwehry i kryptonim Rex. Niewątpliwie doceniając olbrzymi potencjał, jaki stanowili irlandzcy dysydenci w Stanach Zjednoczonych, przełożeni wyasygnowali zawrotną sumę 200 000 dolarów (co odpowiada około 3 000 000 dolarów w 2002 roku). Rekowski miał być kurierem między Nowym Jorkiem a siedzibą Abwehry w Meksyku.

Szóstego czerwca 1940 roku Rekowski przypłynął do Nowego Jorku i czym prędzej zaczął nawiązywać kontakty z przywódcami IRA, których nazwiska i adresy dostarczył Abwehrze Oskar Pfauss. Jednego z pierwszych ludzi, z którymi rozmawiał, Rekowski określił jako „wędrownego ambasadora Irlandzkiej Armii Republikańskiej w Stanach Zjednoczonych”. W raporcie dostarczonym do Berlina Rekowski pisał, że „ten patriota jest organizatorem sabotażu w Ameryce”.

W innym raporcie dla Berlina Rekowski oznajmiał, iż „Irlandczycy zgodzili się podjąć sabotaż na wielką skalę (...) wymierzony przeciwko brytyjskim statkom w Nowym Jorku, Bostonie i innych miastach oraz przeciwko magazynom wypełnionym dostawami wojennymi dla Anglii”.

Rekowski wyliczał „kilka” akcji sabotażowych przeprowadzonych przez „naszych irlandzkich przyjaciół”. Eksplozja w fabryce Hercules Powder w Kenvil w stanie New Jersey, której wynikiem było 52 zabitych, 100 rannych i kompletne zniszczenie obiektu. Jednego dnia, w odstępie zaledwie kilku minut, potworne eksplozje praktycznie zniszczyły wojskowe fabryki w Edynburgu w stanie Pensylwania i Woodbridge w stanie New Jersey. Na potwierdzenie swego raportu Rekowski dołączył do niego wycinki z prasy.

Zdawał sobie sprawę, że musi zatrzeć wszelkie ślady łączące go z irlandzkimi agentami, postanowił więc pozostać dłuższy czas w Meksyku, gdzie działali agenci Abwehry zakonspirowani jako pracownicy niemieckiej ambasady. Żadne rozwiązanie nie wydawało się niemożliwe. W jednej z depesz do Berlina pytał o formułę „cuchnących bomb, które mogłyby zakłócić polityczne dyskusje w Stanach Zjednoczonych”.

Rekowski tłumaczył, że nie może opuścić Meksyku, by nadzorować operacje w Stanach Zjednoczonych, ponieważ jest śledzony, prawdopodobnie przez agentów Federalnego Biura Śledczego (FBI), którzy działali w ukryciu, za cichym przyzwoleniem rządu meksykańskiego. Jednak od czasu do czasu Rekowski odbywał nocami spotkania z irlandzkimi kurierami z Nowego Jorku w odludnym miejscu pod Mexico City.

Głównym problemem logistycznym Rekowskiego był transport materiałów wybuchowych z Meksyku do Nowego Jorku. Rozwiązał go, prosząc Berlin o dostarczenie „przyjaciołom z Północy” formuły mieszanki wybuchowej, którą mogliby przyrządzić samodzielnie.

Przez następnych sześć miesięcy Rekowski bombardował Berlin barwnymi opisami rzezi dokonywanych przez „przyjaciół z Północy”: zatopionych statków, spalonych lasów, zniszczonych fabryk i wykolejonych pociągów.

W berlińskiej kwaterze głównej szef Abwehry admirał Wilhelm Canaris obsypywał swego przedsiębiorczego podwładnego pochwałami. Dopiero później Rekowski dowiedział się, że współpracownicy z IRA przechytrzyli go. Większość efektownych operacji okazała się wytworem ich wyobraźni.

Było to doprawdy przedziwne przedsięwzięcie. Rekowski przekazał ogromną sumę, jaką otrzymał z Berlina, swoim „przyjaciołom z Północy”, którzy wzbogacili się i żyli w luksusie jego – i Adolfa Hitlera – kosztem. Marzenie o zdobyciu majątku dzięki operacji „Rex”, jak określano tę misję, i założeniu dzięki niemu własnego interesu w Meksyku, miało pozostać dla Rekowskiego tylko marzeniem⁵.PRZYPISY

Część I. KAMIENISTA DROGA KU WOJNIE

¹ Zadziwiające spotkanie na przystani 86

Archiwum autora.

Leon Turrou The Nazi Spy Conspiracy in America, Nowy Jork 1949, s. 150, 153.

² Unicestwienie brytyjskiego „Tajnego Samolotu”

Archiwum autora.

³ Jednoosobowa machina szpiegowska

Archiwum autora.

Ladislas Farago The Game of Foxes, Nowy Jork 1971, s. 157.

⁴ Rekrutacja krzyżówkowych geniuszy

Michale Smith Station X, Londyn 1997, s. 81–82.

Archiwum autora.

⁵ Jak nowojorska IRA przechytrzyła superszpiega

Archiwum autora.

Don Whitehead The FBI Story, Nowy Jork 1956, s. 156.

Ladislas Farago, op. cit. s. 511.------------------------------------------------------------------------

¹ Autor nie wspomniał o polskim udziale w złamaniu szyfru Enigmy. Trzej matematycy z Uniwersytetu Poznańskiego, M. Rejewski, J. Różycki i H. Zygalski, pracujący najpierw dla polskiego, a po klęsce kampanii wrześniowej dla brytyjskiego kontrwywiadu, zbudowali model maszyny szyfrującej, co umożliwiło prowadzenie dalszych prac nad systemem kodującym, i walnie przyczynili się do złamania kodów niemieckiej Enigmy (przyp. tłum.).
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij