Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Najlepszy z możliwych światów - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
11 listopada 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Najlepszy z możliwych światów - ebook

Gdy umiera prawda, życie traci sens. Niezwykła, metafizyczna podróż do wnętrza tego, co najpełniej ludzkie. Kim jesteśmy, dokąd zmierzamy? Unde malum?

Kategoria: Filozofia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8324-358-0
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I

Jeśli Bóg istnieje…

Jeśli gdziekolwiek ślad Boga można odnaleźć, to jedynie w umyśle. W umyśle bowiem powstaje pytanie o istotę Absolutu. Nigdzie indziej. Nie przekonują mnie twierdzenia, że Bóg żyje w cząstkach atomów, zjawiskach fizycznych czy przyrodzie w ogóle. Według mnie, o czym chciałbym Państwu opowiedzieć, owe rzekome bóstwo przyrody — dysponuje ograniczoną przez ramy czasu „duchowością”, jeśli mogę tak powiedzieć. Bóg natomiast żyje poza czasem, gdyż jest wiecznością. Podróż tropem Boga domaga się zatem wyjścia poza czas, przy jednoczesnym uzasadnieniu, dlaczego zostaliśmy przez wszechświat rzuceni w czas, czyli w siebie?

Czy kryje się za tym pomysłem metafizyczny horror? Czy może to założenie — ów plan Stwórcy jest dostatecznie przemyślany i genialny?

Jeśli pozostalibyśmy przy religijnym ujęciu Boga, należałoby rozkładać na części materiał mitologiczny i szukać ponownego złożenia go w nowy porządek, czy nowy ład. Nasuwa się jednak obawa, że Bóg religijny jest lekkomyślny, bowiem powołał do życia zło — szatana, z którymi, złem i szatanem, nie sposób już sobie poradzić.

Gdybyśmy zatem już w tej chwili przyjęli hipotezę, że zastosowanie zła ma swój cel, którego jeszcze nie rozumiemy, byłaby to rzecz spektakularna. W tym układzie sił także wolna wola — jeśli takowa istnieje — zmieniłaby również swoją definicję.

Zbadajmy to, co rzeczywistość próbuje do nas mówić poprzez pejzaż odczuwania metafizycznego. Nie można bowiem postawić pytania: Co myśli Bóg lub też jak myśli? Bez odwołania do metafizyki, gdyż metafizyka jest transcendentną ideą.

Być może dla niektórych z Państwa zadanie, które sobie stawiam jest niemożliwe do realizacji. Ja jednak mam obawy nieco innego rodzaju. Czy to, co powiem w tej sprawie, o czym tu będzie mowa, zostanie przez Czytelnika zaakceptowane. Nie zamierzam go natomiast zwodzić, lecz przedstawić twarde dowody, że Bóg / Absolut / Idea istnieją oraz ukazać tychże zamysł, nawet w obliczu tego, że dla niektórych ludzi może się on okazać zbyt okrutny lub nawet tragiczny.

Dla mnie natomiast prawda jest najważniejsza. Prawda, której bezskutecznie poszukujemy od tysiącleci. Wszak Giordano Bruno powiedział bardzo ważne słowa, które zaprowadziły go na stos. Jeśli prawda jest najwyższą wartością, obowiązkiem człowieka jest jej służyć. Czy Bóg prowadzi nas na stos?

Co ma nam do zakomunikowania prawda? Być może nie możemy się zgodzić z tym, co ma nam do powiedzenia. Nawet gdyby prawda stanęła przed nami, zdaje się, że wielu ludzi odwróciłoby od niej wzrok. Może jednak prawda — gdyby się dowiedzieć, czym ona jest — nie jest aż tak karkołomna i trudna w implementacji do naszej egzystencji, jak moglibyśmy sądzić. Zaś po początkowych trudnościach wszystko w naszym życiu ulegnie poprawie — zmianie na lepsze. Bo czym jest lepsze, jeśli nie dobrem — jak twierdzi Arystoteles — do którego wszystko powinno zmierzać. Dlaczego zatem nie zmierza?

Nie bójcie się trudności, mówi Kierkegaard, czy myślicie, że będą was wiecznie szykanować?

Najważniejsza będzie dla mnie metoda. Gdzie i dlaczego można zaobserwować tajemnicę Boga — ideę, a tym samym zyskać pewność, że postępując w zgodzie z tymi wskazówkami, nasze czyny staną się poręką rozwoju praw przyszłości.

Co by się jednak stało, gdybyśmy dowiedzieli się, że stworzyliśmy świat, w którym gości fałszywa idea w odniesieniu do wytworów materialnych i duchowych? Dlatego wszystko w naszym świecie się nieustannie chwieje i wali. Czy wówczas zdobylibyśmy się na odwagę, by przyznać przed sobą, że popełniliśmy błąd? Mały błąd popełniony na początku stał się już dziś problemem potężnym. Czy mielibyśmy tyle schludności w sobie, by zmierzyć się z pojęciem prawdy par excellence. Może uznalibyśmy, że nie jest nam do niczego potrzebna?

Będę zatem systematycznie weryfikował powołane do naszego życia sensy — prawdy powszechne, aby poddać je refutacji tudzież gloryfikować, jeśli przy tym udowodnię, że rozumiem, co myśli Bóg? Następnie zaś przejdę do formy, gdyż forma warunkuje zgodność czynów z myślą. Owe przejście może być nieuchwytne. Liczymy od teraz.

Zacznę jednak opowieść o Bogu tu. Wskaże Jego dom. Magiczną posiadłość.

Gdzie mieszka Bóg?II

Gdzie mieszka Bóg?

Niezależnie od wszystkich trudności, które się piętrzą z każdej strony zwróćmy uwagę na to, co jest nam pokazane przez rzeczywistość, w którą zostaliśmy rzuceni. Bez wikłania się w niezrozumiałe zawiłości teologiczne. Bóg mieszka między pojęciami.

Istotą Boga jest Obecność w Nieobecności. Jest Bóg, ale go jednocześnie nie ma — jakby nie domagał się uwagi — to my jednak domagamy się uwagi od niego. Prosząc, wznosząc ręce pod nieboskłon czy modląc się.

W owej — niezrozumiałej jeszcze dla nas — istocie Boga znajdujemy się między pojęciami: Jest / Nie Jest czy Obecny / Nieobecny. To bardzo ważna uwaga w kwestii odpowiedzi na pytanie: Jak myśli Bóg? Lub też co Bóg ma na myśli? Idziemy tropem Boga, zmierzamy Jego śladem, który nam przecież pozostawił, bowiem nie można odnieść wrażenia innego, jak tylko, że Bóg istnieje, a przy tym jednoczesnej dezaprobaty, że go nie ma — co zaraz wytłumaczę.

Bóg dał nam życie i jednocześnie je odebrał — sprawiedliwość łączy się z niesprawiedliwością. Sprawiedliwe jest zatem dla Boga to, co nam wydaje się niesprawiedliwe — wszystko wskazuje na to, że potrzebujemy głębszego spojrzenia, aby zrozumieć boskie atrybuty wszechmocy i nieskończonej dobroci. Nie pojmujemy jeszcze jako ludzki gatunek Jego zamiarów — zamiarów idei. Dostaliśmy życie, które kończy się okrutną śmiercią — choć dla Boga śmierć nie oznacza nic tragicznego, zachodzi obawa, że Bóg nie ceni życia, dlatego jest całkowicie obojętny i beznamiętnie przygląda się toczącym się wojnom i tragediom. Epikurejczycy powiadali bardzo zwyczajnie, że skoro świat jest pełen zła, Bóg jest albo zły, albo bezsilny, tudzież jedno i drugie. To druzgocąca diagnoza. Nieskończenie dobry i mądry Bóg musiałby stworzyć świat pozbawiony zła, a przy tym także chciałby to zrobić.

Uważam, że nie dostrzegamy pomysłu Boga na życie człowieka na ziemi lub we wszechświecie. Nie zwracamy uwagi na jeden określony dowód, że życie naszej cywilizacji jest drogą do całkowitego unicestwienia, do milczenia. Jeśli bowiem ten gatunek wyłonił się z okrutnego prawa przyrody — z drugiej strony — biorąc pod uwagę równowagę sił w przyrodzie, gatunek, który już swą drogę przeszedł, gdy wszystko zostanie policzone, używając żargonu fizyków, scenę wydarzeń opuścił. Każde imię będzie wymazane i wszystko będzie zapomniane. Ta diagnoza, że Bóg, niczym w elegii Rilke, mówi do nas, że wszechświat gardzi naszym istnieniem, jest tylko grozy początkiem. Ponieważ Bóg jest nieskończenie mądry, należy zastanowić się nad Jego logiką, która jest nielogiczna.

Argument lub główny dowód w sprawie Boga jest niepodważalny, tym bardziej, że walka o przetrwanie, którą toczymy od zarania dziejów, nieustannie doprowadzając do konfliktów i wojen, nie przynosi nam żadnego zadowolenia. Przynajmniej nie takiego, jak moglibyśmy oczekiwać. Sprowadza się to zjawisko do następującego rozumowania: Nikt i nic nie przetrwa. Przestańcie walczyć! Nie sposób odnieść innego wrażenia, że jesteśmy już walką zmęczeni, a także że walka powoduje występowanie niezliczonych chorób cywilizacyjnych, które nie występują w przyrodzie. Żyjemy dlatego w świecie, który nie jest dla nas przewidziany, jako rozwiązanie optymalne. Jako najlepszy z możliwych światów.

Być może Leibniz, który w swej Teodycei twierdzi, że żyjemy w najlepszym z możliwych światów, w którym suma dobra przeważa sumę zła w największym możliwym stopniu oraz że jest to rzeczą z góry pewną, że żyjemy w świecie, który można logicznie pomyśleć, pomylił się?

Leibniz oczywiście nie bierze pod uwagę, że Bóg jest nielogiczny, a nawet nieracjonalny. Jest z pewnością racjonalnie irracjonalny i logicznie nielogiczny. Gdyż Absolut pracuje między pojęciami. Zostaliśmy dlatego rzuceni w czas nie po to, by walczyć o przetrwanie, które nie zostało dla nas przewidziane, lecz po to, by dojrzewać w miłości na najwyższym stopniu ewolucji. Mówi się przecież, że doświadczenie miłości jest najważniejsze, a przy tym wszelkie znane mi religie świata namawiają do miłowania bliźniego. Ta teoria jest całkowicie optymistyczna, lecz czy miłość, którą nas Bóg obdarzył jest dla nas do przyjęcia? Czy moglibyśmy ją zrozumieć i jakoś — każdy po swojemu — przetworzyć?

Na czym miałaby się taka miłość opierać? Być może Bóg nas kocha, lecz my bardziej kochamy samych siebie, by zrozumieć Jego miłość. Czyż otwierając się w miłości na doświadczenie najwyższego oświecenia, nie wychodzimy poza czas, łącząc się z Bogiem w całości i jedności? Przyjrzyjmy się temu zagadnieniu.III

Dotyk miłości. Dotyk moralnego zła Boga

Według Leibniza, pomijając już krytykę sceptyków, Bóg przedstawił nam swój projekt w pakiecie transakcji, które są swego rodzaju kombinacją, która światu przyniesie największe dobro. Żyjemy zatem w świecie niekończącego się absurdu, marnotrawiąc miłość, której bezskutecznie poszukujemy i przy tym powinniśmy się radować, że Bóg niczego lepszego nie wymyślił, bo każdy z innych możliwych światów będzie gorszy niż ten obecny. Czy możemy się zgodzić z tym założeniem?

Leibniz znowu nie bierze pod uwagę wielu faktów. Zostaliśmy rzuceni w czas z jednego powodu, aby miłość nie mogła zostać nigdy przywłaszczona, dlatego Bogu potrzebny jest świat przemijających rzeczy materialnych, gdyż tylko iluzja pozwala szukać wyzwolenia siebie z obsesji życia, w której tkwimy od tysiącleci. Tutaj rozpoczyna historia Boga. Na najwyższym stopniu ewolucji do głosu dochodzi już nie walka o przetrwanie — która kończy się zawsze tragedią — jak pokazuje historia, lecz walka o dojrzewanie w miłości, czyli mówiąc inaczej umieranie Ja. Wytłumaczmy to założenie:

Istotą Boga, który zostawia człowiekowi ideę — bez odgórnego narzucania jej — bo to dobry Bóg — jest dojrzewanie w miłości, jako uchwycenie najwyższego ze stanów oświecenia. Z tego względu byt łączy się z niebytem, byt umiera, czyli dojrzewa w miłości. Jesteśmy wciąż między pojęciami — w Bogu. Żyję — powiedziałby mędrzec — nie żyjąc, czyli nie walcząc o przetrwanie.

Dobro i zło idą w jednej parze, gdyż aby dojrzewać w miłości niezbędne jest zło moralne kierowane na siebie — czyli utratę Ja — redukcja patologicznego czynnika doświadczenia, które dla Boga i wszechświata nie znaczy nic. Następnie zaś racjonalne łączy się z irracjonalnym — gdyż walka o przetrwanie na najwyższym szczeblu ewolucji traci kompletnie na znaczeniu. Ciągle znajdujemy się między pojęciami. Także między pojęciem rozpaczy i radości, gdyż nie ma się z czego cieszyć, ani rozpaczać — trzeba pójść tą drogą i szukać własnej genialności, gdyż tylko taka pasja pozwala zapomnieć i poczuć pełnię miłości. Czy możemy mieć za złe Bogu, że prowokuje w nas wystąpienie szaleństwa, gdyż każdy geniusz jest na swój sposób szalony, lecz tylko takie szaleństwo, które nie umniejsza kwestii godności zyskuje w oczach Boga?

W ten sposób wszelkie wartości są w trakcie powstawania. Są / nie są. Harmonijne jest to, co jest dysharmonijne. Dlatego powszechny tradycjonalizm nie był w stanie rozwiązać ani problemu wolności, ani miłości, gdyż został wytworzony na mocy przesądu, uzasadniając walkę o przetrwanie za optymalny obrót spraw ludzkiej egzystencji.

Człowiek osiąga spokój poprzez twórczy niepokój na drodze powstawania prawdy, która zawsze jest poza nim. Piękno, o czym jeszcze będziemy mówić, zawsze będzie kochać brzydotę, gdyż ukazuje nam to, czego nie widzimy — jest w trakcie powstawania — tak to wygląda w oczach Boga.

Czy gotowi jesteśmy zobaczyć to, co przynosi nam inny, gdy nas dotyka, słowem, dziełem twórczym?

Miłować, to kochać, kochać to dotykać. Dotknięty do żywego, przeklina kochającego…IV

Wolna wola istnieje

Pozostańmy jeszcze przez chwilę przy Leibnizu. Twierdzi on, że Bóg mógł stworzyć ludzi wolnych od grzechu, ale za cenę pozbawienia ich wolnej woli. Bóg zatem obliczył, że świat zamieszkiwałyby bezgrzeszne automaty, które wytworzyłyby znacznie mniej dobra niż świat, w którym ludzie obdarzeni swobodą działania, mogą wybierać także zło. Świat zatem, w którym żyjemy jest najlepszym światem z sumą dobra przewyższającą sumę zła. Przyjrzyjmy się temu zagadnieniu.

Człowiek, który w Bogu widzi wybawcę — oszukuje się — bowiem Bóg nikogo uratować nie zamierza. Nie przewidział dla nas życia, dlatego też śmierć nie jest dziełem szatana — jak twierdzi religia, bowiem życie — byt zaciekle walczy o przetrwanie, o ratunek, które nie zostało dla nas przewidziane — powołuje z tego względu do życia raj religijny lub kwantowy — co ciekawe nauka nie różni się pod względem działań tak bardzo od religii. Zarówno nauka jak i religia budują swoje raje — złożone ze złudzeń, gdyż raj unicestwia ideę Boga, w którym dojrzewamy wspólnie na służbie miłości. Zawsze poprzez odzieranie miłości ze złudzeń. Czyli doświadczenia utraty Ja — pogrążonego w kalkulacji, jak przetrwać, że tak to ujmę.

Cierpieć tak, żeby nie cierpieć. Na drodze powstawania prawdy jest to działanie konieczne. Wolna wola jest dlatego wolnością od pożądania uratowania własnej istoty od zguby i rezygnacji z władzy w obliczu argumentu objawiającego nasze zaciemnienie. Celem Boga jest zatem niezdeterminowane przyuczenie ludzi do otwarcia na zapłodnienie intelektualne i moralne.

Dlaczego na świecie nie ma wolności?

Z tego względu, gdy nie przestrzegamy świętych praw, na świecie wciąż panuje bałagan prowadzący do wojen i tragedii — marnotrawimy miłość, gdyż ja walczy o przetrwanie — zamykając się na zapłodnienie intelektualne i etyczne — tym samym zło moralne mające służyć postępowi — idei Boga — miłości — wraca, zatacza koło, przeistacza się w destruktywne zło i upomina nas, bowiem żeby przetrwać trzeba stosować przemoc, kalkulować w tonie arbitralnego egoizmu. Dopiero wówczas wolna wola nabiera sensu, gdyż jestem w Bogu i mogę być wolny jedynie od pożądania, bowiem wolność jest zawsze wolnością od, nigdy do. Zmienia się także paradygmat wolnej woli, jaki możemy zaobserwować w dziedzinie psychiatrii. Głosi on, że człowiek jest wolny od stosowania przemocy, gdy tym samym Bóg ma w tym względzie inne zdanie, bowiem zadał nam ból i cierpienie — pozbawił nas życia — używając moralnego zła, abyśmy i my, niejako w Jego imieniu, czynili dobro poprzez moralne zło. To jest droga do utraty ego. Co mówi Bóg?: Śmierć ego.

My sami wytwarzamy zło, a potem prosimy Boga o pomoc, której nie doświadczymy. Nie osiąga szczęścia ten, który myśli o partykularnym interesie zabezpieczenia swojej istoty przed zgubą. Szczęście dlatego idzie w jednej parze z nieszczęściem — to główny paradoks, lecz jaki doniosły. Jeśli ktoś twierdzi, że zło jest nam potrzebne, byśmy wiedzieli, czym jest dobro, to usprawiedliwia czyny Hitlera. Bóg nie może być jednak tak indolentny, by powołać do życia okrucieństwo. Boga trzeba uczyć się zrozumieć, bo jego plan jest genialny.

Zło się dlatego przyciąga. Z tego powodu dobro poszukujące spokoju i harmonii natychmiastowo rodzi zło z drugiej strony, gdyż wszystkie pojęcia stojące na przeciwstawnych biegunach są jednym i tym samym. Religia stworzyła szatana, nie Bóg. Dobro Boga natomiast pozostaje w dystansie, gdyż prawda jest w trakcie powstawania. Bóg jest sprytny i wielki. Zostawił nam miłość, ale za cenę życia. Ktoś może mu mieć to za złe? — skoro niemal każdy twierdzi, że żyje się tylko dla miłości? Przyciąga się do siebie jedynie bezwzględna potrzeba życia, które rezygnuje z dojrzewania w miłości i człowiek wówczas choruje.

Mądrość Boga wcale nie jest racjonalna. A czego dokonała racjonalna mądrość, z której dziś nie sposób skorzystać, bo wszystko i w każdej epoce nieustannie chwieje się i wali. Im bardziej pragniemy żyć, tym bardziej marnotrawimy miłość — do której jeszcze nie dojrzeliśmy — bo dobra miłość nie potrzebuje spokoju i harmonii. Najtrudniej zrozumieć i przyzwyczaić się do myśli o utracie siebie. To przerażające, ale boli tylko na początku. Potem człowiek przekuwa cierpienie w miłość. Żyje w swoim naturalnym środowisku wolny od złudzeń i chorób typu: rak — wylew — zawał — psychozy.V

Boski rachunek

Bóg nie dokonywał żadnego rachunku, w którym wybierał między światami możliwymi do wyboru, gdzie ludzie byliby wolni od zła i od cierpienia, bowiem zarówno zło jest Bogu potrzebne, jak i cierpienie. To wszystko, co sytuuje się w pojęciach oraz w ich przeciwieństwach jest jednostronne i arbitralne, nie reprezentuje istoty Boga, bowiem żyje On między pojęciami, jak to było już mówione. Dobro zatem potrzebuje zła, by wzrastać, by wszystko zmierzało do dobra wyższego, zaś szczęście potrzebuje cierpienia — o czym ze sportowym zacięciem donosi niemal każda religia. Nie wiem jednak, która nie donosi. W dalszej części książki będziemy jeszcze o tym mówić.

Bóg nie dążył do stworzenia świata doskonałego, gdyż doskonałość unicestwia miłość, która jest w trakcie powstawania. Z tego względu harmonia, choćby nie wiadomo jak się starać, nie jest możliwa do osiągnięcia. Czy nikogo nie dziwi fakt, że nawet muzyka Bacha nie zmieniła obrazu świata? Bóg wybiera twórczy niepokój, aby każdy mógł być uczestnikiem kulturowego postępu. To jest boska sprawiedliwość. Piękno samo w sobie, bowiem odbiera władzę każdemu, kto by chciał prawdę przywłaszczyć, dlatego też Bóg religii jest martwy, podobnie jak bożek muzyki, przed którym klękamy jak przed barbarzyńskim oprawcą, marząc o tym, że uchwycimy w naszym życiu harmonię. Prosiłbym jednak jeszcze o chwilę cierpliwości, żeby wspomniane uwiarygodnić.

Bóg wcale nie decydował, że cudzołóstwo jest złem. Kto jednak nie sypia w łożu prawdy, ten cudzołoży. Prawda bowiem niesie za sobą okrutne brzemię, człowiek albo się uwalnia od obłędu — zmienia system operacyjny do obsługi wolności — ma do tego pełne prawo i obowiązek, gdyż jako jedyne stworzenie na ziemi może takiej operacji dokonać, zatem redukować patologiczny czynnik doświadczenia, albo przyciąga do siebie zgubę w postaci odbicia swojej twarzy w innych ludziach, a wówczas umiera prawda i Bóg — gdyż poszukujemy harmonii, spokoju i bezpieczeństwa.

Tym bardziej rozumiemy Boga, im bardziej zbliżamy się do Jego geniuszu, poprzez irracjonalność, z tego względu utrata siebie, zatem prawo moralne wcale racjonalne nie są.

Bóg ma dla nas prawdę. Czy ją przyjmiemy? Czy zrobimy pożytek ze zła moralnego, czy pozwolimy, by wróciło w postaci destruktywnej? Być może nadejdzie kolejny Hitler? Trzeba się zastanowić. Na chwilę obecną obliczenia — jeśli mogę tak powiedzieć — się zgadzają. Oczekujemy kolejnego oblicza zła. Nadeszło, wybuchła kolejna wojna.

Czy można zatem wybaczyć Bogu, że nam taką krzywdę uczynił? Jeśli tak, to wybaczyć Bogu może jedynie ten, który wejdzie na drogę miłości, czyniąc zło moralne na drodze powstawania dobra, rzucając światło na zaciemniony obszar ludzkiego doświadczenia. Będzie wdzięczny Bogu, że dał mu taką możliwość, jednak okaże się niewdzięczny dla swoich bliźnich, którzy potraktują go jak bluźniercę. Wypadłoby powiedzieć: jestem wdzięczny Bogu za Jego niewdzięczność, choć jej nie rozumiem. Nie można przecież mierzyć potęgi Boga kryteriami naszej mizernej inteligencji. Jest to jednak droga, którą warto zmierzać, jak Państwo myślicie?

Bóg przecież Jest / Nie Jest. Czy człowiek może zatem Być/ Nie być? Czy powszechne rozumienie dobra Boga, aby Go naśladować jest w pełni akceptowalne? Przy założeniu, iż wiemy, co nam Bóg próbuje przekazać. Jaka jest jego nauka? Zdaje się, że ta kwestia nieuchronnie prowadzi do nieporozumienia. Świat jest bardziej lub mniej zależnym od Boga. Świat ma w końcu wielu Bogów, walczących ze sobą. Religia walczy z nauką. Obie zaś dyscypliny naszego świata mają swoje raje. Jeden, religijny znamy już bardzo dobrze. Zakłada życie wieczne, lecz bez miłości, o czym pisałem wcześniej. Drugi raj, kwantowy, to nowa odmiana tego samego raju mitologicznego. Nowa odsłona starego absurdu.

Skoro Bóg nie szuka harmonii, nie powołuje do życia raju. Człowiek dojrzewa w Bogu jedynie wtedy, gdy nie broni zaciekle swej twierdzy przed upadkiem, lecz wpuszcza światło w zaciemnione korytarze swej budowli. Co Państwo myślicie?VI

Bóg dał — nie dając

Wolnością Boga jest Jego sprzeciw wobec wszelkiej tyranii, dlatego też nierozpoznana tyrania może trwać w najlepsze przez tysiąclecia, podpierając się autorytetem fałszywego bożka. Słusznie powiada Leibniz, że chwalić Boga za to, co zrobił, jest groteską — parafrazuję — gdyż tak samo zasłużył na pochwałę, gdyby zrobił coś innego. Gdzież więc Jego sprawiedliwość i mądrość, jeśli ma on tylko despotyczną władzę i jeśli zgodnie z definicją tyranii — to, co się podoba silniejszemu, jest przez to samo słuszne?

Leibniz nam bardzo dużo wyjaśnił. Jakby wszystko rozumiał, a zabrakło mu pochwały dla boskiego planu. Bowiem pewne jest, że Bóg z władzy rezygnuje. Gdyby zaś władzy pragnął, stanął by przed nami. Okrutny i zły. On jednak Jest i Nie ma Go. Jest wielki. Bezwzględnie. Pragnie bardziej — niż moglibyśmy sądzić, byśmy dojrzewali w Nim. Jednak, gdy powołaliśmy do życia Boga — jako ratunku dla swej istoty, zrozumiałe musi być zarówno niewolnictwo jak i poddaństwo ubezwłasnowolnieniu przyrodniczemu, gdyż bożek natury tym się odznacza, że szuka harmonii, zaś harmonia pragnie przetrwania, którego Bóg się wyrzeka. Jest wiecznością, zaiste. Lecz trwanie w wieczności jest możliwie jedynie wówczas, gdy się trwania wyrzeka. Nie może przeto walczyć o przetrwanie, co jest wieczne, a wieczne uzasadnia siebie jedynie w tym, co się wciąż odkrywa. Piękno samo w sobie.

Gdy się otwiera na to, czego nie widzi się. Dlatego Bóg pozwala w sobie dojrzewać lub też Bóg dojrzewa poprzez człowieka. Tym silniejszy jest Bóg, gdy ludzie mądrzeją i uwalniają się od arbitralnego egoizmu, gdyż Bóg sam w sobie jest tylko ideą, którą należy w ludziach otworzyć, aby stworzyć najlepszy z możliwych światów. Bóg zostawił ludziom możliwość wyboru najlepszego ze światów, jeśli już pojmą Jego geniusz. Ilu wartościowych ludzi — tego typu — już spaliliśmy na stosie? Czy to nie był czasem nasz sąsiad, który wskazywał na potrzebę zmian? Ujawniał wówczas nasze życiowe schorzenie.

Bóg nikomu niczego nie dał. Dał / nie dając. Pozwolił wybrać wolność na końcu ewolucyjnego postępu — jedyną własną i osobliwą genialność, która wyraża się poprzez szaleństwo nie umniejszające kwestii godności. Czy nikogo nie dziwi fakt, że ludzie bezskutecznie szukają swojego szaleństwa? Jest bowiem złożone w idei wolności. Nie mogą wówczas dziwić wyczyny Kukuczki, który szukał w swoim szaleństwie zdobywczego wyobrażenia, dlatego nie sposób odnaleźć w nim Boga, lecz jedynie rozpacz, która jest radością straty. Człowiek, który rezygnuje z miłości, z ochotą odda się radości rozpaczy, byleby nie ponieść odpowiedzialności za czasy nadchodzące, gdyż te na rozpaczy budowane być nie mogą. Nie podniesie taki człowiek do góry swej epoki, jak Barbara Skarga, żeby tożsamości nie budować na doznanym cierpieniu.

Subiektywna wolność łączy się w obiektywnej idei na drodze powstawania prawdy, bo każdy pragnie doświadczenia swojej wolności jedynej i niepowtarzalnej — jednocześnie służącej dobru powszechnemu. Godna jest natomiast ta wolność, która wznosi ludzi na wyżyny atrakcyjności. Która niepokoi. Która sama w sobie może być postrzegana za brzydką i niedorzeczną, lecz taki jest Bóg. Jego dobro powstaje ze zła moralnego, lecz destruktywne zło powstaje z tego powodu, że się od Boga odwracamy. Szukamy harmonii na służbie iluzji życia.

Nie ma egoizmu w czynieniu zła moralnego, występowaniu przeciw ludziom — w dobrym tonie — ukazując ludzkie zaciemnienie — gdyż wyrzeka się człowiek pogardy do siebie i ludzi — objawiając to, czego nie widać. Jeśli się nie otworzą na to, co mówi — nie będą dojrzewać w miłości — przyciągną do siebie tych, którzy im obiecają złudzenie i dojdzie do tragedii. Jak w każdej epoce.

Bóg nie gardzi nami — nie schlebia naszemu podziwowi. Znowu jesteśmy między pojęciami. Zostawia nam do dyspozycji sztukę miłości. Geniusz. Absolut jest bowiem twórcą inżynierii doskonałej, o ile racjonalne idzie w jednej parze z irracjonalnym, a jeśli idzie, to służy pomnażaniu wartości już istniejących. Zmierzamy zawsze w stronę utraty władzy na swoim lękiem, z którego biorą się wszelkie zbrodnie, czyli utraty ja walczącego o przetrwanie.VII

Bóg poznaje siebie w człowieku. Dojrzewa w nim

Czy słusznie powiada Orygenes, że Bóg ma swoje granice i nie należy pod pretekstem oddawania Mu czci negować tych ograniczeń. Bo gdyby moc Boga była nieskończona, to wynikałoby z tego twierdzenia w sposób nieunikniony, że nie znałaby siebie, dlatego że to, co nieskończone, ze swej natury nie daje się ogarnąć myślą?

Nie wydaje mi się, żeby powiadał słusznie, gdyż Bóg dojrzewa poprzez nas, my dążymy w Bogu do uchwycenia Absolutu, czyli harmonii, która okaże się końcem drogi człowieka, o której wspominałem na początku. Dojrzewanie w Bogu odbywa się bez Jego udziału, to idea, która łączy ludzi, ale ich jednocześnie rozdziela, żeby się nie pozabijali. Powiedzieliśmy bowiem wyżej, że zło się przyciąga.

Bogowie powstają przez ludzi, przez ich umysł. Który pogrążony w walce o przetrwanie wybierze bożka zwodniczego, kłamliwego.

Bóg nie jest wolny w tym sensie, że podlega przyczynom zewnętrznym. Bóg nie jest zdecydowany, lecz także nie jest niezdecydowany, jest obojętny — być może trochę w duchu Kartezjusza. On dojrzewa w nas. Jeśli nie dojrzewa, my tracimy. Doznajemy tragedii. Bóg niczego nie czyni, nie dokonuje, gdyż dobry Bóg nie ingeruje w ludzkie sprawy, by nie uczynić ludziom krzywdy.

Spinoza myli się, gdy twierdzi, że nic innego niż On — Bóg sam nie jest przyczyną Jego działań. Spinoza zdaje się nie rozumieć Boga. Być może za mało w nim było miłości? Bóg rodzi się w człowieku, jak to już było mówione. Także dręczące pytanie Platona: czy Bogowie miłują to, co święte, ponieważ jest to święte, czy też jest ono święte dlatego, że bogowie je miłują — nie odnajdzie odpowiedzi na pytanie, którego tropem zmierzamy. Ci myśliciele bardziej myśleli o sobie niż o ludziach. Jakiż bożek mógłby człowieka pozbawić godności i ustanowić władzę nad nim?

Spinoza zaiste zdaje się nie rozumieć, że aby pojąć istotę Boga nie należy patrzeć na Boga, ale na odpowiedzialność człowieka. Człowieka, który dojrzewa w Bogu. Bóg nie podejmie działań w tym znaczeniu, że będzie chronił od zguby, jeśli ty ich nie podejmiesz, bowiem ty dojrzewasz w istocie Boga. Dlatego tak ważny element stanowi tu zło moralne, aby dobro mogło wzrastać. Bóg nie jest żadną realną siłą. Jest ludzką ideą. Tym zechciał być. Poza desygnatem i symbolem. Poza obmierzłym bólem każdego dnia i pokusie zdobycia władzy. To jest Bóg. Mistrz. Taki Bóg zmienia natychmiastowo obraz naszego świata w sensie materialnym i duchowym.

Po pierwsze nikt nie pojmował do tej pory, jaka jest metafizyka Boga? A jest ona drogą powstawania prawdy, dobra, miłości, wolności, dobra za pośrednictwem zła. Gdy, ś.p. Leszek Kołakowski mówi, że życie jest tragedią, bowiem kończy się śmiercią, zdradza, że nie rozumie istoty Boga lub się z nim nie zgadza, lecz ja wcale nie twierdzę, że ją rozumiem. Szukam natomiast sposobu wdrożenia w życie takiego systemu myślenia, który pozwoli mi uwolnić się od siebie. Póki co, mogę to robić. Żyjemy bowiem w świecie, który nas ogranicza i więzi. W duchu potrzeby przetrwania. Stąd nasze cierpienia. Chciałbym jednak robić to permanentnie.VIII

Sprawiedliwość Boga. Iluzja harmonii

Jeśli byt jest czymś różnym od Boga, to Bóg nie istnieje i nie ma Boga. Czy może istnieć Bóg odmienny od bytu? — pyta Mistrz Eckhart. Iluzja życia historycznego, w której utknęliśmy zmusza nas do przyjęcia paradygmatu, że nasze życie jest bezcenne, lecz im bardziej o nie walczymy, tym silniej pojawiają się w nim uczucia goryczy i rozpaczy, od których Bóg jest przecież wolny. Jest silny swoją siłą, swoim szaleństwem, którego odpowiednikiem jest geniusz. Geniusz niczego wyjątkowego nie robi. Zajął się tylko sobą. Skoro jednak sobą się zajął, nikomu przeszkadzać nie może. Rozwiązuje zagadki świata, lecz tylko dlatego żyje, że jest coś do rozwiązania. Geniusz żyje dla liczenia, dla Boga, który jest szczęściem człowieka, któremu okoliczności pozwoliły zapomnieć. Czy ktoś nie pragnąłby być nowym Einsteinem? Szaleństwo Bogu jest dlatego potrzebne, by badać wszechświat, bowiem On sam go nie zna. Stąd też Bóg jest czystą ideą w drodze powstawania prawdy, która nie szuka harmonii.

Harmonii można poszukiwać na dwa sposoby. Jeden to pogarda — twarda przemoc, która staje się podziwem. Drugi to schlebianie ludzkiemu podziwowi, które jest aktem czystej pogardy — to przemoc miękka. Bóg, o którym opowiadam wyrzeka się tych kategorii. Wybiera twórczy niepokój na służbie sprawiedliwości.

Każdy przyzna, że jesteśmy równi jedynie wobec śmierci. Dlatego idea Boga, o której opowiadam, jest ideą dojrzewania w miłości poprzez śmierć, czyli upadek ja — zatem rezygnacji z arbitralnego egoizmu wobec ujawnienia własnej brzydoty. Dlaczego tak się boimy? — dotyku miłości.

Kto się odważy żyć w zgodzie z naturą Boga — wszechświata — ten musi się liczyć z wykluczeniem — przynajmniej dziś — lecz nie geniusz, który się iluzji życia opiera — zawsze idzie własną drogą — drogą Boga, bowiem tylko geniusz potrafi zrobić najlepszy pożytek zła. Być jak Bóg rozumiejący dobro i zło. Eritis sicut Deus scientes bonum et malum.

Bóg nie jest obiektywny. Odzywa się w każdej jednostce wolnością subiektywnej obiektywizacji na drodze powstawania prawdy. W każdym człowieku jest Bóg, lecz nie ma Boga w obiektywnej kalkulacji. Ludzie łączą się w grupę w lęku przed prawdą, zostając niewolnikami i rezygnując z wolności, która jest — w zamyśle Boga — wyborem jedynej i niepowtarzalnej formy wolnościowego praxis — aby wolność nie podlegała naśladownictwu, z której bierze się marazm, rywalizacja i przemoc.

Możemy powiedzieć już teraz, że Bóg nie domaga się przywiązania. Ludzie nie mogą zbliżać się do siebie, bo wybuchnie przemoc i wojna. Powinni zbliżać się tak, żeby nie zaciskać pierścienia własnego upodlenia. Tak mocno się jednak wiążą, że umiera miłość. Bóg zatem szuka sposobu, by ludzi rozdzielić, żeby się przestali zabijać. Ale oni wiedzą lepiej.

Bóg nie mieści się dlatego w żadnym pojęciu i w żadnym symbolu. Jest poza desygnatem, gdyż miłość jest dojrzewaniem w dobru najwyższym.

Wystarczyło Boga nazwać — okrasić krzyżem lub innym symbolem, by utracić z nim kontakt, bo Bóg nie domaga się wiary w Niego, lecz wiary w miłość, która jest wiedzą absolutną. Racjonalny irracjonalizm. Nielogiczna logika i wiara, która jest wiedzą. Tak myśli Bóg. Na świecie panuje wówczas porządek.

Bóg — wyrzekł się władzy nad człowiekiem — jedynie mały człowiek klęka przed Bogiem, by następnie niewolić pozostających w jego zasięgu nieszczęśników.

Żeby poczuć ideę Boga należy pojąć, iż pozornie tylko skrępował człowieka, aby ten uwolnił się z jego niewoli, kto ma jednak zamiar konać w czasie — walcząc o przetrwanie i prosząc Boga o pomoc — ten para się satanizmem i plugastwem, zaś Bóg milczeć będzie, dlatego jest Mistrzem Mistrzów.

Ale o tym będę mówił w kolejnych rozdziałach.IX

Rozkład Boskich sił

Na tym nie koniec historii Boga. Ona będzie się rozgrywać na każdej stronie tej książki w formie bardzo różnej, o czym powiedziałem w pierwszym rozdziale, lecz z zastrzeżeniem, iż aby zrozumieć Boga, trzeba znowu wrócić do klasycznych dylematów teologii, mianowicie dylematu zła. Niemal wszyscy autorzy teodycei zakładają, że wolność jest nieuchronnie związana ze złem, a także, iż fakt bycia wolnym jest niezgodny logicznie z niezdolnością do czynienia zła. Dla mnie jest to w pełni zrozumiałe i akceptowalne, lecz dlaczego nikt nie bierze pod uwagę, że zło to siła potrzebna Bogu, by realizować postulaty wzrastania w dobru, która niewykorzystana nieustannie zatacza koło w dziejach naszej cywilizacji, co rusz upominając nas lub dręcząc. Każdego roku ludzie składają sobie życzenia: wszystkiego dobrego. Jednak zło, jak opętane, wraca z nieugiętą zaciętością i nikt nie może nic na to poradzić, ale za to pyta: Unde malum?

Zło to jedyna siła, która nie zostaje odpowiednio przez ludzkość spożytkowana, dlatego dopomina się o uwagę. Nie można twierdzić, że zło nie jest nam do niczego potrzebne, skoro dostajemy je przecież od przyrody na końcu ewolucyjnego postępu właśnie z tego powodu, by zrobić z niego pożytek. Wszystko zatem, co przyrodnicze — na poziomie czasu — walczy o przetrwanie — zło kieruje poza siebie, człowiek natomiast walczy tylko o umieranie — zło walentne kierowane na siebie = otwarcie na zapłodnienie intelektualne i etyczne wobec argumentu o wyższym gradualizmie. Umieranie zaś pozwala opuścić czas. Jest poza czasem, lecz w czasie, aby chronić ja przed zamiarem dominacji na tle grupy społecznej. Geniusz Boga został objawiony.

Przyjrzyjmy się potencjalnemu rozkładowi sił w układzie wolności na podstawie tego, co już zostało powiedziane, o których będę także opowiadał na kartach książki w dalszej części.

— Piękno dobro i prawda są w trakcie powstawania. Są — nie są. Jest — nie ma. Spotykają się po środku wszelkich doznań intelektualnych, intuicyjnych czy emocjonalnych. Cały czas mając na uwadze, że nie mogą dokonać domknięcia poznawczego.

— Zostaliśmy rzuceni w czas, aby miłość nie została nigdy przywłaszczona. Mamy zatem czas z koniecznością wyjścia poza niego. Czas — poza czas; bezczas. Równowaga sił utrzymana.

— Mamy także byt — ja walczące, ale również niebyt, czyli ja umierające — dojrzewające w miłości. Żyję — nie żyję; nie walczę.

— Dobro i zło idą w jednej parze. Dobro potrzebuje zła, by wzrastać. Usadowione na przeciwstawnych biegunach dobro i zło są jednym i tym samym. Grozą odwieczną. Siłami, które walczą ze sobą. Caius regio, eius religio. Kto by się pokusił, by ludziom powiedzieć, co o nich myśli, straci swe życie. Kto by stwierdził, że potrzebujemy zła, by wiedzieć czym jest dobro, jest głupcem, bowiem usprawiedliwia Hitlera.

— Zło się przyciąga, dobro pozostaje w dystansie. Przyciąga się wszystko, co na poziomie bytu walczy o przetrwanie (fizyka kwantowa = pogarda staje się podziwem — schlebianie ludzkiemu podziwowi jest aktem czystej pogardy). Dobro natomiast zarówno stymuluje jak i odrzuca. Wyklucza — nie wyklucza.

Nie może doprowadzić do zbliżenia (pożądanie = nienawiść), gdyż prawda i piękno są w trakcie powstawania. Dlatego też miłować — poprzez penetrację pojęcia miłości — uważać należy za dotyk. Dotykać. Z tego też względu dotknięty do żywego przeklina kochającego.

— Pustka — pełnia. W istocie jesteśmy cały czas w pustce, lecz w drodze do pełni. Pełnia jest możliwa do osiągnięcia przez ludzki gatunek jedynie przez unicestwienie. Pełnia nie mieści się w świadomości. Jungowska pełnia wali się jak domek z kart. Mały zameczek na piasku, ale jaki pasjonujący.

— Pokój — niepokój. Pokój można zachować jedynie wówczas, gdy ludzkość nieustannie będzie się twórczo niepokoić (walentne zło), zachwycać miłością. Wszelkie próby powstrzymania ruchu miłości (porządkowania systemu w tonie pragmatycznego ustawodawstwa) skończą niepowodzeniem.

— Racjonalne — irracjonalne. Wolność jest racjonalnie irracjonalna. Zwraca się bowiem przeciwko sobie. Jest na drodze własnej śmierci, jak powiedzieliśmy. Wszystko zatem, co jest jedynie racjonalne skazane jest na tragedię, bowiem walczy o przetrwanie. Wszelka racjonalna wiedza, oprócz tego, że służy rozwiązaniu problemów praktycznych, nie może rozwiązać ludzkich problemów, gdyż wykładnią problemu wolności jest subiektywna śmierć podmiotu. Każdy przecież pragnie wolności, a skoro podłożem prawdy i miłości jest śmierć, zaś każdy umiera sam, wybór wolności nie może zostać uzasadniony w normie obiektywnej kalkulacji, która służy podporządkowaniu jednostek systemowi. Ludzie dlatego szukają własnego szaleństwa na wszelkie sposoby. Wspomnieć choćby, że składają się beznamiętnie w ramionach nonsensownych kochanków na ołtarzu idolatrii.

— Wolność jest doświadczeniem subiektywnym, lecz obiektywna jest idea wolności. Ludzie nie mogą się zbliżać do siebie, bo wybuchnie wojna. Nie należy się przecież także unikać. Chodzi o wyczucie dystansu. Dlatego Kierkegaard powiedział, że tam, gdzie rodzi się bractwo, powstaje to, co demoniczne. Jedno bractwo walczy z innym o przywileje, wpływy. Każde marzy o tym samym. O harmonii. Na poziomie czasu ja musi się akomodować do grupy. Wolność zaś zawsze idzie sama, żeby nie gromadzić wokół siebie elektoratu, bowiem takie działanie jest przyczynkiem konfliktu. Prawda z konieczności unika zgromadzeń, by z przemocy zrezygnować. Prawda przychodzi sama (!), by nękać, ujawniając obiektywnej, a przez to ułomnej afiliacji jej głupotę i zacietrzewienie.

— Harmonia to dlatego zło. Harmonia lubuje się w porządkowaniu. Twardym czy miękkim, bez znaczenia. Bachowskim ( czy nikogo nie dziwi fakt, że muzyka Bacha, ale i wielkie malarstwo nie zmieniło ludzkości? Dziwnym także wydaje się fakt, że naziści uwielbiali porządek i tzw. wielką sztukę, która niczym oprawca przystawia nam karabin do głowy), czy hitlerowskim.

„Harmonią” jest tylko twórczy niepokój na służbie miłości, która wybiera zło walentne na potrzebę realizacji idei wolności. Twórca ma zatem obowiązek zwrócenia się przeciwko nam, ujawniając to, czego nie widzimy (zło walentne).

— Logika? Czy zwróciliście uwagę, że wszechświat jest nielogiczny? Stworzyliśmy logikę jedną, drugą, trzecią… a w istocie logiczne jest to, co nielogiczne. Znowu równowaga uchwycona. Gdy spojrzycie Państwo na geniusza, to jest on z natury nielogiczny — jeśli chodzi o postępowanie, zachowanie, metody pracy. Inny par excellence, który zawsze dokonuje przełomu, rzucając snop światła na zaciemniony obszar ludzkiego doświadczenia. Nikt inny nie potrafi tak wspaniale zrobić pożytku ze zła jak geniusz. Tu skrywa się droga wolności i ludzkiego przeznaczenia.

— Daje — nie daje. Od nikogo nic dostać nie można. Można dać miłość, lecz próżno czekać na rekompensatę. Ten, kto daje, nagrodę już otrzymał: czynienie miłości. Kto dał i czeka na nagrodę, nie kochał. Kto nagrodę dostał, wraca z pokorą w to samo miejsce. Czyli w pustkę, by z jutrzenką poszukiwać utraconej wolności i miłości. To, co zostaje odkryte jest natychmiastowo utracone. Dlatego malarz wciąż pracuje na czystym płótnie.

— Nie będzie nagrody za życie. Za czynienie miłości. Nie będzie raju, dlatego kategoria grzechu pierworodnego jest oszustwem, gdyż unicestwia miłość. Dla nas nie przewidziano w ogóle życia. Jedynie życie dla śmierci.

Życie zaś nie jest oczekiwaniem na śmierć, jak twierdził Heidegger. Jest wpuszczeniem śmierci w istnienie.

— Jesteśmy równi jedynie wobec śmierci. Czyż nie? Dlatego śmierć jest poręką do rozwoju praw przyszłości. Wolność jest równością obiektywnie przez doświadczenie subiektywnej śmierci.

— Istotą wolności jest odejście. Życie przez śmierć. Byt przez niebyt. Odchodzę — nie odchodzę. Niepokoję. Kocham. Istnością wolności jest zatem zrozumienie, że prawda powstaje, bowiem odchodzący nie odszedł, zaś nadchodzący zostanie przyjęty, jeśli swą uwagę poświęcił zgłębianiu pojęć, które należycie wykorzysta w zależności od okoliczności na służbę sprawiedliwości.

— Ludzką sprawą jest zabić także, co wiemy z wielu wojen i wszelkiej maści spotkań towarzyskich, gdzie ludzie mordują się w białych rękawiczkach (konsekwencja jest ważna, najistotniejsza). Bardziej ludzką sprawą jest jednak otworzyć drzwi miłości, pięknu i prawdzie. Zabić siebie samego, oto wielka tajemnica wiary.

— Szczęście — nieszczęście. Szczęście leży w utracie ja, czyli nieszczęściu ego.

— Zło rozpozna zawsze tylko ten, kogo wolność opromienia, kto potrafił zapomnieć o sobie, dlatego też szuka tylko swego upadku — jest na drodze umierania. Natychmiast także rozpozna osobników, którzy innych zechcą wykorzystać na rzecz realizacji partykularnego interesu, za którą skrywa się potrzeba przetrwania. Ważne przykazanie.

— Twierdzenie, że język w formie powszechnie rozumianej komunikacji międzyludzkiej jest użyteczny to błąd podstawowy. Język jest bowiem zwrócony na zewnątrz. Dla potrzeby przetrwania. Kultura — obyczaj nie wypracowały odpowiedniej formy posługiwania się owym narzędziem — rzekomym najwyższym osiągnięciem ludzkiej organizacji.

Język, który wyklucza (nazizm) jest złem — przemoc twarda. Język, który nie wyklucza jest złem — przemoc miękka. Poprawny język wyklucza, nie wykluczając. Dobro i zło idą w jednej parze.

Warto dodać, że język, który nie wyklucza zmierza w stronę marazmu bezkresnego. Gdzie każdy będzie budował swoje państwo (followers). Przemoc twarda buduje jedno imperium, przemoc miękka każdemu swoje pozwala zbudować. Więc budują, wyzyskując się nawzajem. Kto lepszy? Kto wygrał? Kto, kogo pokonał? Kto zaistniał?

— Samotność jest na służbie wolności. Kolejna niewykorzystana siła. Samotność pokonuje jedynie pasja życia (szaleństwo, które nie umniejsza kwestii godności), czego nie pojmuje doktryna cierpienia chrześcijańskiego (wiemy doskonale, że nikt do cierpienia zdolny nie jest, chyba że na pokaz), które jest zdegradowane przez wolność i miłość. Oto miłość zniosła siłę cierpienia.

Nikt nie jest zobligowany do życia w samotności, nikt też z samotności rezygnować nie może.

— Zdrowie — choroba. Zdrowym ten tylko być może, kto na miłość zachorował. Jest dlatego chory, że jest nierozumny — przeciwko sobie występuje, lecz z tego względu jest zdrowy, gdyż omijają go choroby cywilizacji takie jak: nowotwory, wylewy, zawały serca, a także dolegliwości psychiczne, które powstają wskutek pragnienia przetrwania, czy walki o przetrwanie — jak kto woli. Oprogramowaniem do obsługi ludzkiej wolności jest otwarcie na zapłodnienie intelektualne i etyczne, czyli powstawanie w miłości przez dobro, piękno i prawdę, ale przede wszystkim zło walentne. Jeśli idea nie uczestniczy w świecie ludzi, znajdują się zatem poza prawdą in toto, owe dolegliwości, a także wszelkie konflikty i tragedie będą się pojawiać nieustannie.

— Bóg jest wielki, lecz wielki nie jest. Jest Bóg wielkim, gdyż zostawił ludziom miłość i wolność, którą mogą wybrać lub konać w obłędzie obiektywnej sprawiedliwości nędzarzy i tchórzy, którzy Boga z Jego milczącej otchłani wyciągają, ten zaś nie chce mieć z nimi nic wspólnego, bowiem ze swej potęgi w imię dobra wyższego rezygnuje.

— Uchwycić dynamikę wszelkiej interakcji. Oto zadanie stojące przed ludzkością.

— Prawo moralne jest najwyższym ludzkim prawem, gdyż dzięki niemu ludzki gatunek opiera się zezwierzęceniu i upodleniu. Jest po temu tak, iż człowiek powstaje ponad tym, co biologiczne. Powstaje w tym, czego nie widzi — nie dostrzega, doprowadzając do redukcji patologicznego czynnika doświadczenia.

— Jak wszyscy wiemy na świecie nie ma sprawiedliwości, lecz jest prawo. Prawo ze wszech miar martwe i złowieszcze, zwracające się u podstawy do istoty egzystencji — bytu — jako wartości samej w sobie. Byt, czyli ja — nie posiada godności, lecz prawo broni tzw. ludzkiej godności. Godność jednak nie mieści w ja, lecz poza nim, dlatego sprawiedliwość jest tylko wówczas możliwa, gdy jednostka w organizacji ludzkiej otwiera się na miłość, której byt przypisał funkcje stadne — przywiązanie (pożądanie i nienawiść), pozwalając swej istocie dojrzewać w prawdzie.

Przeciągnijmy zatem dyskurs z Bogiem do kolejnego rozdziału.X

Świat Boga i jego ukryty sens

Należy sceptycznie traktować postawy ludzkie, którym się wydaje, że w obliczu katastrof i tragedii, wojen i okrucieństwa, jakaś opatrzność czuwa nad nimi. Rozpaczliwie szukają zapewnień, że ich życie jest chronione przez siły wyższe, wybawcę, czyli w tym wypadku urojonego przez nich bożka, który powstanie, wyjdzie z milczącej czeluści i zagości na tym świecie sprawiedliwość, której przecież nikt nie pragnie. Nie pragnie się bowiem sprawiedliwości Boga, który skazuje człowieka na życie w męce i cierpieniu. Takiego Boga się wypiera, przyjmuje się za to urojenie, które z powodzeniem nazywa się teodyceą, aby następnie znosić tragedie, które się zresztą samemu wytwarza. Diaboliczna złośliwość przemawia przez tych, którzy szukają odkupienia i sprawiedliwości, sami będąc niesprawiedliwymi.

Sprawiedliwy zaś tym się odznaczy, iż ludzi przygotuje do ciężkiej służby dojrzewania w miłości — czyli Bogu — nawet za cenę własnego życia. Dlatego człowieka wolnego poznany po tym, że broni prawdy, jeśli zachodzi taka potrzeba i otwiera się na nią wobec argumentu o wyższym gradualizmie, ujawnionym w funkcji dialogicznej. W tej nomenklaturze intelektualnej żyje nasz Bóg, gdyż, jak to już było mówione mieszka między pojęciami.

Należy pamiętać o tym, iż czas będzie zawsze przyczyną wojny! Czas to ja, które zostało przez wszechświat stracone, przeto tylko się miota, próbując pogodzić w sobie mądrość Boga z absolutną nędzą swojego rozumu.

Gdybyśmy mogli wykryć ukryty sens Boga, który odzywa się w człowieku głosem świętej idei, to ów byłby człowiekiem kochającym nas, miłującym, dbałby o to, by ludzkość — w każdej epoce, była w stanie odnaleźć drogę do własnego źródła mocy, do poszukiwania zapomnienia i rezygnacji z walki o przetrwanie. Jeśli tego nie zrobi, na epokę spłynie marazm i zniechęcenie, co będzie przyczynkiem do wojny.

Ukrytym snem, ukrytym sensem Boga jest zatem wolność. Wolność, skoro miłość może być uwiarygodniona jedynie przez śmierć — tylko śmierć ja pozwala dojrzewać w miłości, także jedynie w obliczu śmierci może uzyskać zaprzysiężenie. Z tego względu wolność nie może uzasadnić żadnego ze swoich problemów na podłożu obiektywnej nauki — czyli także obiektywnego Boga, gdyż jest wyborem swojej własnej śmierci — drogi miłości, ukazującej jedyne i niepowtarzalne dzieło osobowe. Psychologia dlatego nie może rozwiązać problemu wolności od stu lat.

Problem zła wcale nie jest rozwiązywany, jest jedynie uchylony. Problem zła jest nierozwiązanym problemem wolności, o której mówimy tu w kategoriach sensu ukrytego. Każdy człowiek marzy o tym, by być jedynym i niepowtarzalnym, unikatowym, lecz nie każdy takowym jest. Leniwy człowiek pragnie naśladować, lubi podróbki, w tym procederze się zakochał. Spójrzmy na jeden fenomenalny aspekt Boskiego sekretu. Dlatego też kocham Boga, gdy pozwala mi przechadzać się po Jego postaci i odkrywać te tajemnice:

Wolność nie ma prawa naśladować ani przeglądać się w innych, dlatego subiektywna forma, która jest reprezentacją stanowiska wolności, z istoty rzeczy nie jest odbiciem świata zewnętrznego — działającego na kanwie sił fizyki kwantowej, dlatego pseudo wolność, która staje się obiektywna, dąży do utylitarnej kalkulacji.

Wszelkie formy wolności obiektywnej, z której wynika przemoc i marazm, bowiem pogrążone są w rywalizacji, są błędnie przyjętym przez ludzkość postulatem życia. Z tego względu wszystko, co idzie torem zdobywczego wyobrażenia, przybierze formę obiektywnie zrozumiałą — zmechanizowaną i przyrodniczą, podlegającą supremacji biologicznej, aby dążyć jednocześnie do dominacji na tle grupy społecznej.

Rywalizacja i walka jest zawsze przyczyną wszelkich chorób i frustracji, zaś nieszczęsny zwycięzca, który się z wyścigu wyłoni, pogrążony będzie w takim samym żalu, jak pokonani, których żałoba zalała cały świat. Obawiam się, że ludzie ci nie odkryją ukrytego przez Boga sensu, gdyż tajemnicę mają to do siebie, że nie każdemu się je zdradza, lecz tylko tym, którzy emanują czystością serca, a więc sprawiedliwością.XV

Nosmetipsos seducimus

Nie musimy się już oszukiwać. Najwyższy czas zrobić porządek z egzystencją, aby następne pokolenia nie musiały przerabiać kolejnych, historycznych lekcji z absurdu życia, w którym utknęliśmy i z którego już być może się nie uwolnimy. To, co robimy — jako ogół gatunku — sprowadza się do jednej konkluzji. Chcemy zostawić informację dla potomnych, że jesteśmy słabi. Zsyłamy na kolejne pokolenia jedno brzemię, ale potężne. Jak być pokonanymi w życiu i jak zrezygnować z miłości, troszcząc się tylko o siebie.

Żeby przestać się wreszcie oszukiwać i zacząć dojrzewać w Bogu, którego da się lubić, choć wydaje się okrutny, lecz dura lex sed lex, dobrze zawsze zwracać uwagę na tego, z kim obcujemy. Gdy nam obiecuje spokój, wystrzegajmy się, gdy nas uwodzi, nie dajmy się. Miłość bowiem potrzebuje odwagi, by wciąż niezbadane lądy odkrywać i w żadnym razie lęku przed samotnością nie zamieni na bylejakość.

Nie jestem wyznawcą myśli Nietzschego, który mówi, że słabi i wątli mają wyginąć i trzeba im w tym pomóc. Trzeba ludziom pomóc, aby stali się silni, gdyż słaby człowieka to jedynie spiętrzony w czasie leń, któremu okoliczności pozwoliły się wymigać od obowiązku. Do tego zapewne człowiek taki — z łaciny: słaby — debilis — pełen będzie nienawiści, że mu ktoś spokój pragnie odebrać. Nie widzę — nienawidzę. Wspaniała etymologiczna perełka.

Przyjdzie jednak taki czas, że prawda znajdzie drogę do człowieka, bowiem jest już złożona w języku. Słychać ją i widać. Pozwala się prowadzić za rączkę, choć dla obecnej kultury jest śmieszna i irracjonalna. Tak będzie, że nieświadome znajdzie w nich życie. Przez nienawiść odnajdą drogę do ciemności. Przez światło, którego pożądają umierać będą. Odnajdą słabość do prawdy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: