Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Namiętne serce. Dirty Wild. Tom 3 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 grudnia 2022
Ebook
36,90 zł
Audiobook
42,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Namiętne serce. Dirty Wild. Tom 3 - ebook

Emocjonujący finał trylogii Laurelin Paige!

Cade sądził, że poradzi sobie z każdym sekretem skrywanym przez Jolie – do czasu, aż poznał największy z nich.

Przez siedemnaście lat powód, przez który Jolie zniszczyła ich związek i zrezygnowała z ucieczki od swojego ojca, pozostawał dla Cade’a tajemnicą. Prawda wychodzi jednak na jaw i okazuje się o wiele mroczniejsza, niż podejrzewał mężczyzna.

Stawką w tej wojnie jest nie tylko życie ich dwojga. Nadszedł czas zemsty, a Langdon Stark musi zapłacić za swoje zbrodnie. Aby go pokonać, Jolie i Cade powinni znów w pełni sobie zaufać.

Czy jest to możliwe po wszystkim, co się między nimi wydarzyło?

 

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8321-233-3
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział pierwszy

JOLIE

PRZESZŁOŚĆ

Obudziłam się, gdy coś miękkiego wylądowało na moich plecach. Otworzyłam oczy i ujrzałam ojca. Stał nade mną. Za moimi plecami leżała torba na zakupy. Nie musiałam zaglądać do środka. Doskonale wiedziałam, co się w niej znajduje.

– Wiesz, co robić. – Ojciec wręczył mi pusty plastikowy kubek.

Z trudem powstrzymałam się, by nie jęknąć. Poczułam, jak zaciska mi się żołądek. Tłumienie emocji często wywoływało we mnie poczucie przerażenia, ale teraz chodziło o coś więcej. Choć nie był to pierwszy raz i wiedziałam, czego ode mnie chciał, poważnie obawiałam się, że dzisiaj może być inaczej niż zazwyczaj. Próbowałam o tym nie myśleć. Ale cóż – nadszedł ten moment…

Odruchowo spojrzałam w kierunku okna mojego pokoju. Ojciec zakleił je na amen po tym, jak przyłapał tu Cade’a. A kilka dni później zainstalował dodatkowe kraty, czyniąc ze mnie więźniarkę.

Ile to już czasu minęło? Cztery tygodnie? Jeszcze cztery i Cade po mnie wróci. Czułam, jakby już minęły całe wieki. A zakończenie szkoły wydawało się oddalone o kolejne.

– Pospiesz się, Julianno. Muszę być wcześniej w pracy, mam spotkanie z Sylvią.

Nic dziwnego, że mój budzik nie zdążył jeszcze zadzwonić.

Westchnęłam, zrzuciłam z siebie kołdrę i uniosłam torbę.

– Robiliśmy to zaledwie dwa tygodnie temu – rzuciłam, ale usiadłam na łóżku, stawiając stopy na podłodze. Wiedziałam, że narzekaniem nic nie wskóram.

– Cóż, zachowujesz się jak kurwa, więc nie dziw się, że traktuję cię jak kurwę.

Żółć podeszła mi do gardła. Ciekawe, czy dałabym radę zwymiotować mu na buty pomimo niemal pustego żołądka…

Niestety, mdłości ustąpiły niemal natychmiast. Wzięłam torbę i kubek i ruszyłam do łazienki.

– Drzwi otwarte – przypomniał mi ojciec, gdy odruchowo chciałam je za sobą zamknąć.

To także nie była nowość. Za każdym razem zabraniał mi je zamykać, jakby podejrzewał, że miałam awaryjne próbki moczu pochowane po całej łazience na wszelki wypadek. A nawet gdybym miała – co z tego? Jemu wcale nie chodziło o to, że mogę go oszukać. O nie. Dla niego najważniejsze było poczucie kontroli. O to, bym rozumiała, kto tu rządzi. Kto jest moim władcą i strażnikiem więziennym. Panem mojego losu.

Jak zareaguje, gdy ucieknę?

Niemalże żałowałam, że nie będzie mi dane zobaczyć jego reakcji.

Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, jednak szybko oprzytomniałam, gdy wyjęłam z torby kartonowe pudełeczko i znów dotarła do mnie powaga sytuacji. To właś-nie dlatego przez cały ostatni tydzień unikałam fantazjowania o wspólnej przyszłości z Cade’em. Z powodu tej wielkiej niewiadomej, o której nie chciałam nawet myśleć.

– Julianno? – ponaglił mnie ojciec.

– Przepraszam, doczytywałam instrukcję. – Jasne. Jakbym nie znała jej na pamięć. Musiałam wykonywać ten test raz na miesiąc, od kiedy zaczęłam miesiączkować. A od kiedy ojciec przyłapał mnie z Cade’em, jeszcze częściej.

Głośno rozdarłam kartonowe opakowanie, by uniknąć podejrzeń. Tester odłożyłam na kontuar przy umywalce, a kubeczek wzięłam ze sobą, by go napełnić.

– Byłoby znacznie łatwiej, gdybyś pozwolił mi zażywać tabletki. Skoro już tak się obawiasz, że zajdę w ciążę.

Tę rozmowę już także znałam na pamięć. Tym razem ojciec nie silił się nawet na swoje standardowe kazanie o tym, jak to antykoncepcja jest niemalże równoznaczna z rozstawianiem nóg, i tak dalej.

Zresztą to wcale nie był powód, dla którego nie pozwalał mi używać tabletek. To po prostu był jego kolejny sposób na kontrolowanie mnie. A poza tym byłam niemal pewna, że podniecał go poniżający aspekt całej tej sytuacji. Zboczony skurwiel.

Spuściłam wodę. Kubek z moczem postawiłam na kontuarze, po czym zanurzyłam w nim tester i odliczyłam do dziesięciu. Odłożyłam tester i umyłam ręce. Dopadła mnie kolejna fala mdłości. I obawy, że test wcale nie był mi potrzebny – doskonale rozumiałam, co próbuje mi przekazać moje ciało.

Ojciec stanął w progu łazienki i oparł się o framugę drzwi. Wbił wzrok w test.

– Wiesz, co się stanie, jeśli okaże się pozytywny, prawda?

Kolejna stara śpiewka. Za każdym razem powtarzał to samo – że zabierze mnie do lekarza i zafunduje mi aborcję. I że albo zgodzę się na to po dobroci, albo sam zrobi mi skrobankę wieszakiem. Nie miał zamiaru wychowywać wnucząt bękartów. Koniec kropka.

– Tak, wiem – odpowiedziałam szybko, by nie musieć znów wysłuchiwać jego pierdolenia.

– Na pewno? Może powinnaś powiedzieć to na głos, żebym był pewien, że się rozumiemy.

– Nie trzeba, tato, rozumiemy się – warknęłam.

Ojciec nachmurzył się. Ręka, którą trzymał przy boku, sama zacisnęła się w pięść. Wiedziałam, że miał ochotę mi przyłożyć. Nie miałam pojęcia, co go powstrzymuje – nigdy sobie nie odmawiał tej przyjemności, a już zwłaszcza od czasu historii z Cade’em.

Dziś jednak z jakiegoś powodu mi odpuścił. Spojrzał na zegarek.

– Jeszcze minuta.

Minuta dzieliła mnie od poznania wyroku. Wyroku, którego już i tak byłam świadoma – piersi bolały mnie ostatnio znacznie bardziej niż przy okazji napięcia przedmiesiączkowego, czułam się non stop zmęczona, nie dostałam okresu… No i te napady mdłości!

To było niemal pewne…

Poczułam pieczenie pod powiekami. Zacisnęłam je, żeby nie spoglądać na test. Zostało mi czterdzieści pięć sekund…

Usłyszałam, jak ojciec podnosi test z kontuaru.

– Czy to w ogóle działa? Na ile te testy są pewne?

Poczułam, że wzbiera we mnie szloch. Znów zrobiło mi się niedobrze. Musiałam usiąść na brzegu wanny, żeby nie upaść. Ojciec znał już odpowiedź. Ale chciał, bym ja również ją poznała.

Ja ją znałam – wykonałam obliczenia na podstawie wewnętrznego kalendarza. Próbując obliczyć, kiedy najprawdopodobniej mogłam jajeczkować.

Niestety, okazało się, że nie mam pojęcia.

Nie mogłam poznać prawdy bez testów na ojcostwo. A nie byłam pewna, czy były one możliwe przed urodzeniem dziecka. Co oznaczało, że aborcja nie wchodziła w grę – nieważne, co na ten temat sądził mój ojciec. Nie oddam dziecka Cade’a. Za nic na świecie.

Jednak ciąża stanowiłaby sporą przeszkodę w naszym planie ucieczki. A jeśli dziecko okazałoby się nie jego? Czy byłoby fair obarczać go takim ciężarem?

– Wychowywanie dziecka wymaga środków na życie –odezwał się ojciec, jakby czytał mi w myślach. – Dachu nad głową. Ubezpieczenia. Opieki zdrowotnej. Ubranek i mebelków. Skąd weźmiesz pieniądze na pieluchy? I jedzenie? Minimalna krajowa nie wystarczy ci na zbyt wiele. Nawet jeśli oboje podejmiecie pracę.

Nie zaskoczyło mnie, że przejrzał mnie na wylot. Zbywałam go za każdym razem, kiedy próbował porozmawiać ze mną o moich planach na przyszłość po zakończeniu szkoły. Ojciec zawsze podkreślał, że chce, bym została w domu, zdobyła edukację w dziedzinie szkolnictwa i pracowała w akademii, kontynuując rodzinną tradycję.

Mnie zaskoczyło jednak co innego.

– Pozwolisz mi zostawić dziecko?

Ojciec odłożył test na kontuar i przykucnął przede mną, by móc mi spojrzeć w oczy. Ponownie przybrał minę kochającego rodzica – co było z jego strony prawdziwym okrucieństwem, gdyż za każdym razem wprawiało mnie w zakłopotanie i rozdzierało mi serce.

– Będzie ci bardzo trudno – odezwał się czule, ujmując mnie za dłonie. – I będzie ci potrzebne moje wsparcie. Ale jeśli naprawdę tego chcesz, księżniczko: oczywiście, że możesz urodzić to dziecko.

Po policzkach popłynęły mi łzy. Wybór, który mi oferował, nie był w istocie żadnym wyborem.

Podpisałam więc po raz kolejny pakt z diabłem – choć wiedziałam, że słono za to zapłacę.Rozdział drugi

JOLIE

TERAŹNIEJSZOŚĆ

Otworzyłam frontowe drzwi… I zacisnęłam powieki – jakbym była w stanie sprawić, by chłopak i jego torba zniknęli jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Po chwili otworzyłam oczy… Mój syn nadal stał na dziedzińcu.

– Tate?

– Cześć, mamo! – rzucił Tate. Cade spojrzał na niego z absolutnym przerażeniem. Ja również.

Powietrze uszło ze mnie jak z przebitej dętki. Natychmiast spociły mi się dłonie, a serce zaczęło walić tak mocno, jakby chciało wyrwać się z klatki piersiowej.

Nie… To nie działo się naprawdę. Musiałam zasnąć, gdy Cade opuścił pokój. To był tylko sen. Nie było innej możliwości. Takie rzeczy zdarzały się tylko w najgorszych koszmarach.

A jeszcze przed chwilą czułam się tak wspaniale… Cade obiecał, że pomoże mi dokończyć sprawę z ojcem – i owszem, może nadal po części powodowały nim stare urazy, ale czułam też, że coś się zmieniło. Że więź między nami – istniejąca nawet pomimo wielu lat rozłąki – nadal jest. I że Cade, zamiast próbować ją zerwać, jak w zeszłym tygodniu, zamiast tego zaczął ją skracać, pociągać za nią tak, by przyciągnąć mnie bliżej.

A ja byłam gotowa mu na to pozwolić. Czułam, że jestem gotowa powiedzieć mu wszystko, wyjawić każdy sekret.

To było dobre uczucie.

Sięgnęłam nawet po telefon, by odezwać się do Tate’a. Minęło już trochę czasu, od kiedy ostatni raz sprawdziłam, co u niego. I choć wiedziałam, że jest już na tyle dojrzały, by poradzić sobie w życiu – pod okiem sąsiada – nadal stawałam się nerwowa, gdy za długo się nie odzywał.

Fakt, że nie mogłam zlokalizować telefonu w sypialni, demonstrował jedynie, jak roztrzepana robiłam się w domu rodzinnym. Czy naprawdę nie napisałam do Tate’a od kolacji? Spanikowana wyskoczyłam z łóżka i ubrałam się w pędzie, po czym udałam się na poszukiwania.

Gdy znalazłam się na parterze, moją uwagę przyciąg-nął odgłos silnika samochodu. Przez okno ujrzałam dobrze znanego nissana – sama podpisałam na niego umowę leasingową zaledwie trzy miesiące wcześniej.

Twarz kierowcy znałam oczywiście od chwili, kiedy się urodził.

Niedawno obiecał mi, że nie wyjedzie samochodem na autostradę, jeśli ja nie będę siedziała obok niego. A że z Bostonu dało się dojechać jedynie autostradą, istniały tylko dwie możliwości – albo Tate złamał obietnicę (co mu się nie zdarzało), albo to wszystko mi się przyśniło.

Tak – to na pewno był sen.

Bo co Tate miałby tu robić? Przecież był przekonany, że jestem na konferencji w Nowym Jorku. Nawet gdyby podejrzewał, że go okłamałam, jak mógł się domyślić, że będę w moim rodzinnym domu? I skąd się dowiedział, jak tu dojechać? Ostatnim razem widział ten dom, gdy miał siedem lat. Nie znał nazwy miasteczka, a już tym bardziej dokładnego adresu…

Nie. Nie, nie, nie! Cade nie mógł się o nim dowiedzieć w taki sposób, w takich okolicznościach!

A jednak powiew chłodnego powietrza na mojej twarzy nie pozostawiał wątpliwości – to nie był sen. Stałam na ganku domu ojca i spoglądałam na dwóch najważniejszych mężczyzn w moim życiu. I czułam, że jestem na granicy ataku paniki.

– Jolie jest twoją… matką? – Cade przybrał zimny wyraz twarzy. Nabrał niemal mistrzowskiej wprawy w tłumieniu i ukrywaniu emocji. Inaczej nie przetrwałby młodości, której elementem był mój ojciec.

Ja z kolei zamarzłam. To był mój mechanizm obronny. Głos w mojej głowie krzyczał, bym coś zrobiła, ruszyła się! Jednak ciało odmawiało posłuszeństwa.

– Eee… Tak. Nie byłem pewien, czy to właściwy adres. – Tate uśmiechnął się rozbrajająco. – Ale widzę, że trafiłem. Mam na imię Tate. – Mój syn miał wielki dar zjednywania sobie ludzi. Był zawsze miły i uśmiechnięty. I zwykle nikogo się nie bał.

Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, by miał dobre życie i ufał ludziom. Sama nie dostałam takiej szansy. W każdej innej sytuacji uznałabym, że odniosłam kolejne zwycięstwo.

Teraz jednak dostrzegłam, że może w tej konkretnej sytuacji wyświadczyłam mu niedźwiedzią przysługę. Kochałam Cade’a – zakochałam się w nim na nowo, ale też nigdy nie przestałam go kochać. Obawiałam się jednak, że sytuacja mogła wytrącić go z równowagi. I miał do tego prawo. Mógł zachować się nieprzewidywalnie. A ja, choć z całych sił pragnęłam nie stracić tego, co zaczęło między nami kiełkować, przede wszystkim musiałam chronić syna.

Ta myśl pozwoliła mi się w końcu ruszyć z miejsca.

Zrobiłam krok przed siebie – i szybko się cofnęłam, gdyż nagle przypomniałam sobie, że wyszłam na ganek boso.

– Chodź tu, Tate! – rzuciłam ostrym tonem. Bardzo chciałam dowiedzieć się, co on tu w ogóle robi, ale to mogło zaczekać. – Ale już.

Tate zmarszczył brwi, skonfundowany, ale ruszył w moim kierunku. Cade jednak zatrzymał go, łapiąc za ramię. Zadrżałam z przerażenia.

– Zaczekaj, Tate. Powiedz mi, proszę, ile masz lat?

– Zostaw go w spokoju, Cade. – Odwróciłam się na chwilę i zanurkowałam do szafy w korytarzu, bo przypomniałam sobie, że Carla trzymała tam kapcie. – Tate, chodź do mnie.

Zdążyłam włożyć jeden kapeć i gorączkowo rozglądałam się za drugim, gdy usłyszałam, jak Tate odpowiada:

– Prawie siedemnaście. Zaraz… Cade?

– Tate! – Nie pamiętam, kiedy ostatnio użyłam wobec niego tak ostrego tonu. Ale ta rozmowa nie mogła się odbyć w ten sposób…

Jebać drugi kapeć. Nadeszła pora, by włączyć się do akcji.

Nagle za moimi plecami usłyszałam głos Carli:

– A, przyjechał!

Zaraz, zaraz… Ona spodziewała się przybycia Tate’a?

Obróciłam się na pięcie, przodem do niej.

– To twoja sprawka? – Nie miałam pojęcia, jak jej się to udało, ale sprowadziła mojego syna w miejsce, w którym absolutnie nie powinien się znaleźć. Zacisnęłam dłoń w pięść. Nigdy wcześniej nikogo nie uderzyłam, ale…

– W jakim miesiącu się urodziłeś? – Cade nadal prowadził swoje przesłuchanie.

Kurwa… Nie miałam teraz czasu na rozprawienie się z Carlą! Odwróciłam się do niej plecami, nie czekając na jej odpowiedź, i podbiegłam do Tate’a. Nie zważałam nawet na śnieg pod bosą stopą.

– Eee… W styczniu – odpowiedział Tate. – Szóstego stycznia.

Nie było trudno to policzyć. Na twarzy Cade’a widać było przekonanie, że wykonał obliczenia poprawnie. Nie byłam w stanie go powstrzymać.

– Tate, proszę cię… – Popchnęłam syna w kierunku domu. – …wejdź do środka.

– Ale, mamo…

– Serio, Tate… – Nie pozwoliłam mu dojść do głosu. – Marsz do domu. Niedługo przyjdę.

– Jezu, dobrze już, dobrze.

Skrzywiłam się. Musiałam z nim później porozmawiać o tonie głosu, jakim wypada się zwracać do matki. Miałam ochotę podążyć za nim natychmiast, ale musiałam przecież porozmawiać najpierw z Cade’em.

Moją największą miłością…

Mężczyzną mojego życia – który obecnie przewiercał mnie wściekłym spojrzeniem z wyrazem twarzy, który domagał się natychmiastowych odpowiedzi.

Odpowiedzi, które musiały poczekać, aż mój syn znajdzie się tam, gdzie mnie nie usłyszy.

– Chodź, chodź, Tate. Zrobię ci gorącą czekoladę.

Pieprzona Carla…

Obejrzałam się na nią.

– Ani mi się waż do niego odezwać, dopóki nie wrócę.

Carla spojrzała na mnie z wściekłością.

– Spokojnie, Julianno, ja tylko chcę, żeby młody się rozgrzał. Nie musisz mi od razu urywać głowy.

Nie miała pojęcia, co działo się wewnątrz mnie. Inaczej posrałaby się ze strachu. A jej udawana niewinność nie pomagała mi się uspokoić. Wiedziałam, że posyłam syna do jaskini lwa. Niemal odpuściłam sobie rozmowę z Cade’em…

– Nic mi nie powiedziałaś? Nie miałaś mi zamiaru wspomnieć ani słowem? Kurwa!

Cade nie dał o sobie zapomnieć.

– To nie tak…

– CO nie tak?! – przerwał mi. – Jak mogłaś…

– Cade, posłuchaj… – podniosłam głos, próbując do niego przemówić.

– Pozbawiłaś mnie…

– On nie jest twoim synem! – wykrzyknęłam. Oby tylko Tate nie usłyszał… Obejrzałam się. Nie, drzwi frontowe nadal były zamknięte. A Cade wreszcie zaczął zwracać uwagę na to, co mówię. – On nie jest twoim synem – powtórzyłam. Nawet po tych wszystkich latach trudno mi było wypowiedzieć te słowa na głos.

Nie chciałam nawet myśleć, jak ciężko było je usłyszeć.

– Ale jego data urodzin… – W oczach Cade’a ujrzałam błysk nadziei. A może płomień buntu? Pragnienie przeszłości takiej, jaką sobie wyobrażał, w jaką wierzył? Opór przed przyjęciem prawdy?

Cóż – teraz musiał uznać ową prawdę. Choć zapewne doprowadziła ona do zachwiania jego świata w posadach.

I choć wyjawienie mu całej prawdy, z wszelkimi szczegółami, mogłoby pomóc załagodzić sytuację, nie byłam w stanie przekazać mu jej, stojąc na zewnątrz na jednej stopie, by tą drugą, gołą, nie dotykać śniegu. I podczas gdy mój syn był przesłuchiwany za moimi plecami przez swoją przyszywaną babcię.

Cała prawda była tak trudna, że trudno byłoby ją wyjawić nawet we w pełni komfortowych warunkach. Sama nadal miałam problem z wypowiedzeniem jej na głos.

– Skoro w styczniu skończy siedemnaście lat… – Cade nie miał zamiaru odpuścić. – …to znaczy, że byłaś w ciąży w dniu zakończenia szkoły.

Chciałabym móc skłamać, ale mogłam jedynie odpowiedzieć:

– Tak.

Cade w końcu pojął. Ramiona mu opadły. Twarz posmutniała. Zaszłam w ciążę, gdy byliśmy razem. Jednak dziecko nie było jego. Co oznaczało…

– Aha. – Odsunął się o krok. I kolejny. – Rozumiem…

Niestety, nie rozumiał jednak nic. I choć wiedział już, że nie odebrałam mu szansy na wychowanie własnego dziecka, nie byłam pewna, czy to, czego się właśnie dowiedział, łatwiej mu będzie wybaczyć.

– Cade… – odezwałam się błagalnym tonem, do którego nie miałam prawa. Potrząsnął głową, potwierdzając moje przypuszczenia – może już nigdy nie będę mieć prawa do błagania go o cokolwiek. Cofnął się o kolejny krok.

– Ale ze mnie idiota.

– Nie… – Podążyłam za nim, wyciągając do niego ręce. – Wcale nie.

– Jebany idiota.

– Nie jesteś idiotą. Muszę ci to wszystko wyjaśnić…

On jednak mnie nie słyszał. Był w transie, osłupiały i ogłuszony. Odwrócił się ku naszemu wynajętemu wozowi.

– Eee… Ja pojadę do tego ślusarza.

Nie potrafił ukryć bólu, który czuł – choć próbował z całych sił. I chociaż wiele razy wyobrażałam sobie tę rozmowę, jego reakcja była znacznie gorsza niż cokolwiek, co sama byłam w stanie wymyślić.

Złamałam mu serce.

Znowu.

Ile jeszcze razy mogłam to zrobić, licząc przy tym, że da się to naprawić?

Czułam jego ból, jakby był moim własnym.

Cokolwiek działo się w domu, nagle straciło znaczenie.

– Cade, zaczekaj! Porozmawiajmy, proszę! – Pobiegłam za nim.

Cade stał już przy drzwiach samochodu od strony kierowcy.

– Nie mogę. – Otworzył drzwi. – Muszę… – Nie dokończył zdania, zamiast tego uniósł klucze do domku mojego ojca, które miał zamiar zabrać do ślusarza, by je skopiować. Nie byłam odpowiednio ubrana ani przygotowana, ale podbiegłam do drzwi od strony pasażera.

– Pojadę z tobą. – Pociągnęłam za klamkę. Drzwi były zamknięte. Pociągnęłam ponownie, jakby to mogło cokolwiek zmienić. – Proszę, pozwól mi jechać.

Cade zatrzymał się z jedną stopą wewnątrz kokpitu. Nie był w stanie spojrzeć mi w oczy.

– Wolałbym w tej chwili pobyć sam. – Skinął głową w kierunku domu. – A ty idź do syna. – Ostatnie słowo było jak sztylet wbity w serce. I choć wiedziałam, że cała ta sytuacja była dla niego okropna i że może, gdyby pozwolił mi wyjaśnić, zrozumiałby ją lepiej, poczułam się usprawiedliwiona. To właśnie dlatego nic mu nie powiedziałam. To dlatego zachowałam tajemnicę, nawet gdy ponownie pojawiłam się w jego życiu.

Bo czułam, że z powodu tej informacji Cade mnie znienawidzi.

A jeśli powiem mu cokolwiek więcej – znienawidzi siebie.

Sama nie wiedziałam, co gorsze.

Nie zatrzymywałam go więc dłużej. Pozwoliłam, by wsiadł za kółko i odjechał.Rozdział trzeci

JOLIE

Odjeżdżając spod domu, Cade zabrał ze sobą połowę mojego serca. Jednak jego druga połowa przebywała w domu z kobietą, która mogła zniszczyć ją tak samo jak ja przed chwilą Cade’a.

Musiałam skupić uwagę na synu.

Weszłam do domu i nie zdejmując nawet mojego jedynego kapcia, udałam się na poszukiwania Tate’a. Zmierzałam w stronę jadalni, gdy dobiegł mnie jego głos.

– Mamo?

Odwróciłam się. Tate siedział w pokoju gościnnym, na kanapie, z telefonem w dłoni. Gdy byłam mała, to pomieszczenie faktycznie służyło jedynie do przyjmowania gości. A ponieważ nie mogłam ich mieć zbyt wielu, nie spędzałam tam dużo czasu. Nadal w zasadzie nie pamiętałam o jego istnieniu.

Dziwnie było widzieć w nim mojego syna – gościa, niemal obcego w domu, który znałam tak dobrze.

Dziwnie, ale wcale nie źle. W zasadzie to tak było najlepiej. Zaskoczyło mnie jedynie, że Carla nie siedziała obok niego i nie sączyła mu jadu do ucha.

– Mamo, co się dzieje? Dziwnie się zachowujesz. I ten człowiek przed domem…

– O nie, mój drogi… – przerwałam mu. – To ja tu teraz będę zadawać pytania. Co, do…? – Urwałam, by zaczerpnąć powietrza i wypuścić je powoli. Cała ta sytuacja nie była jego winą. Nie powinnam się na nim wyżywać. – Co ty tu robisz, synu? – spytałam nieco spokojniej.

Tate spojrzał na mnie, jakby wyrosła mi druga głowa.

– Robisz sobie ze mnie jaja?

– Absolutnie nie.

– Mamo, trochę mnie przerażasz.

Zasłużenie czy nie, byłam na granicy urwania mu głowy.

– Tate… Po prostu odpowiedz na moje pytanie.

– Czemu na mnie warczysz?! To ty kazałaś mi przyjechać!

– Nie kazałam! Kiedy?

Tate parsknął sfrustrowany, po czym kliknął parę razy w ekran telefonu, wstał i podsunął mi go pod nos.

– Zeszłej nocy. Co ty, pijana byłaś czy co?

Odczytałam ostatnią wiadomość, którą Tate wysłał chwilę przed dziesiątą.

„Google Maps mówi, że za godzinę”.

Wiadomość ode mnie przyszła parę minut wcześniej.

„Kiedy będziesz na miejscu?”

Tyle że cały ranek nie miałam telefonu w rękach. Więc na pewno nie wysłałam tej wiadomości.

Z kuchni rozległo się gwizdanie czajnika. To pewnie Carla przygotowywała czekoladę.

Jebana Carla.

Wyrwałam Tate’owi telefon z ręki. Cała się trzęsłam z wściekłości. Przewinęłam konwersację do ostatniej wiadomości, którą wysłałam poprzedniego wieczora, podczas kolacji, w której przypomniałam mu, że nie może zapraszać żadnych gości ani jeździć samochodem po dwudziestej drugiej.

Tamtego wieczoru wstałam od stołu wściekła i odeszłam, zostawiając telefon.

Odpowiedź Tate’a brzmiała:

„Tara, ja i Ben umówiliśmy się u Tary w domu. Jeśli spotkanie się przeciągnie, wrócę pociągiem”.

Gdybym odczytała tę wiadomość, kazałabym mu nie wracać za późno do domu.

Kolejna wiadomość „ode mnie”, wysłana około dwudziestej, którą napisała już oczywiście Carla, brzmiała:

„Jakie masz plany na jutro?”

„Praca domowa i sprzątanie pokoju. Chyba logiczne”.

Na końcu wiadomości dołączona była emotikonka puszczająca oko.

„A może wolałbyś przyjechać do mnie?”

Zawarczałam pod nosem ze złości.

„Do NY?”

„Nie, do Connecticut”

„A co Ty robisz w CT?”

„Mała zmiana planów. Możesz przyjechać samochodem. To tylko parę godzin”

„Dziś?”

„Nie”

Po czym kilka minut później „ja” dopisałam:

„Jutro z samego rana”

Tate najwyraźniej próbował się do mnie dodzwonić po tej rozmowie, gdyż jego następna wiadomość brzmiała:

„Mamo, odbierz telefon!”.

„Nie mogę teraz rozmawiać. Daj znać z drogi”

Następnie Carla dopisała adres i dodała link do Google Maps.

„Oki”

Odpisał Tate.

Kolejną wiadomość wysłał chwilę przed dziewiątą dziś rano.

„Nadal chcesz, żebym przyjechał?”

„Tak. Spakuj rzeczy do spania”

„Mam poinformować Burritów?”

„Nie, zadzwonię do nich później”

Resztę konwersacji już widziałam. Ledwo powstrzymałam się, by nie cisnąć telefonem w gablotkę z bibelotami Carli.

– Mamo, co się dzieje? Zrobiłem coś złego? Trochę mnie przerażasz.

Kolejny głęboki wdech. Zawsze starałam się panować nad złością w kontaktach z synem. Nie miałam zamiaru pozwolić Carli, by to spieprzyła.

– Nie, nie. Nic nie zrobiłeś. Po prostu… To nie ja wysłałam te wiadomości.

Tate wyraźnie zbladł.

– Jak to? Przecież widziałem, że to ty jesteś nadawcą. Jak to możliwe, że nie ty je wysłałaś? – Tate wyjął mi telefon z dłoni i spojrzał na ekran, by upewnić się, że się nie myli.

– No tak, ale to nie ja pisałam… – Popatrzyłam na syna. Był przerażony i skonfundowany. Nie widziałam go od tygodnia. Nagle poczułam przemożną chęć przytulenia go. – Już dobrze… – zapewniłam go, obejmując mocno. – Cieszę się, że przyjechałeś. Po prostu mnie zaskoczyłeś.

– Nie rozumiem. – Odsunął się ode mnie, jak na mój gust zdecydowanie zbyt szybko, choć i tak wytrzymał dłużej niż zwykle. – Jeśli to nie ty wysłałaś… – Urwał. Najwyraźniej coś sobie uświadomił. – Kiedy skręciłem w drogę dojazdową i zobaczyłem szkołę, pomyślałem sobie, że może dostałaś tu pracę albo coś w tym stylu. Ale potem dojechałem pod ten dom. To tu się wychowałaś, prawda?

– No tak… – Nie byłam gotowa o tym teraz rozmawiać. Opuściliśmy to miejsce, kiedy Tate miał siedem lat. Na pewno zachował jakieś wspomnienia, ale miałam nadzieję, że było ich niewiele i zdążyły wyblaknąć.

Oczywiście teraz, gdy znalazł się tu ponownie, część z nich mogła powrócić. Trudno było oczekiwać, że zapomniał o wszystkim.

– Pamiętasz, jak tu mieszkałeś? – Do pokoju wmaszerowała Carla, niosąc tacę z trzema kubkami i talerzykiem ciasteczek. Jakby czaiła się za węgłem, czekając na odpowiedni moment.

Ciekawe, czy czekolada była bardzo gorąca. Czy poparzyłaby ją, gdybym chlusnęła jej nią w twarz…

– Jak przez mgłę – odparł Tate, rozglądając się dookoła.

Nie podobało mi się to. Czułam się źle, widząc go w tym domu. Nie chciałam, żeby zaczął wspominać nasze życie tutaj. Ani tym bardziej wypytywać o moją przeszłość.

– Synku, muszę z tobą porozmawiać…

– A mnie pamiętasz? – wcięła się Carla znacznie głoś-niej, zwracając na siebie uwagę Tate’a. Postawiła tacę na stoliku kawowym i wyprostowała się, by mógł się jej dobrze przyjrzeć.

– Jesteś… – Tate zmrużył oczy, wpatrując się w nią.

– …żoną mojego ojca – dokończyłam za niego, jednak Carla znów postanowiła mnie zagłuszyć.

– Matką Cade’a.

– Cade’a? – zainteresował się natychmiast Tate. Carla, dokładnie tak, jak się obawiałam, otworzyła puszkę Pandory. A ja nie byłam gotowa, by ogarnąć w tej chwili całą sytuację. Była ona zbyt złożona i skomplikowana. Dlatego właśnie nie chciałam, by Tate kiedykolwiek jeszcze zawitał w tym domu. A teraz wszystkie moje sekrety i kłamstwa mogły wypłynąć na światło dzienne.

Pora ukręcić sprawie łeb, zanim wymknie mi się spod kontroli. W trybie, kurwa, natychmiastowym.

– Tate, idź, proszę, na górę i odpocznij trochę po podróży. Ja muszę zamienić parę słów z Carlą.

I może przy okazji ją zamordować…

Próbowałam popchnąć syna w kierunku schodów, ale Carla wybrała tę właśnie chwilę, by wyjąć z kieszeni mój telefon.

– A, Julianno, zostawiłaś wczoraj telefon w jadalni.

– „Julianno”? – Tate ani myślał ruszyć się z miejsca.

Zabrałam telefon Carli, żałując, że nie mogę jej przy tym urwać ręki. Ależ byłam głupia! Jak mogłam zostawić telefon? I w dodatku użyć daty urodzin Cade’a jako kodu odblokowującego dostęp? Tylko Carla mogła się tego domyślić. Kurwa, czemu nie zmieniłam kodu, nim przestąpiłam próg tego pojebanego domu?

– Zaraz… – Tate wskazał palcem Carlę. – Miałaś telefon mojej mamy? – Dzieciak był zbyt bystry, by cokolwiek mu umknęło. – To kto do mnie pisał wczoraj wieczorem?

Tym razem nie miałam zamiaru dopuścić Carli do głosu.

– Wszystkiego się dowiem, synku, obiecuję. I wszystko ci potem wyjaśnię. Musisz odpocząć, nim ruszysz w drogę powrotną do domu. Idź na piętro, do pokoju na końcu korytarza.

– Nie zapomnij czekolady – wtrąciła Carla z miną pełną samozadowolenia, próbując wręczyć mu kubeczek. Tate zignorował ją, wpatrując się we mnie.

– Każesz mi wracać do domu? Tak szybko?

Cholera, źle się wyraziłam…

– Porozmawiamy później. Idź się położyć.

– Nie jestem zmęczony, mamo. Nie jadłem nawet lunchu. I czemu nie mogę być przy waszej rozmowie? Przecież mnie ona też dotyczy!

– Zrobić ci coś do jedzenia? – Choć byłam wściekła na Carlę za udawanie słodkiej babuni, jednocześnie doceniałam zmianę tematu.

_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: