Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Namiętność. Klub Inferno. Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Format:
EPUB
Data wydania:
9 października 2025
3391 pkt
punktów Virtualo

Namiętność. Klub Inferno. Tom 1 - ebook

Uciekając przed agresywnym narzeczonym, lekarka Mallory Bryant udaje się do swojej siostry, która prowadzi dom mody – liczy, że tam uda jej się odnaleźć równowagę.

Okazuje się jednak, że Klub Inferno to coś więcej niż tylko przystań dla bogatych i modnych. Pod elegancką fasadą kryje się erotyczny plac zabaw, który jest miejscem realizacji najbardziej perwersyjnych fantazji.

Początkowo Mallory jest nieufna wobec Maxa Spencera, trenera sztuk walki pełniącego rolę jej ochroniarza – dopóki ten nie wprowadza jej w świat tak intensywnej namiętności, jakiej nigdy nie zaznała.

Czy Mallory i Maxa połączy coś więcej?

Powieść z wątkiem BDSM.

 

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-9528-6
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Po dwóch miesiącach ciągłego harowania Mallory Bryant w końcu się poddała. Miała już dość żarcia z automatów i budzenia się w środku nocy ze strachu, czy doprawiona LSD tabletka ecstasy, którą David wepchnął jej do gardła, dokonała już trwałych obrażeń.

Miała już dość ciągłego płakania podczas seansów Dr. Phila. Dość wyglądania przez okno w obawie, że David ją odnajdzie. Mallory obawiała się, że gdyby to zrobił, to tym razem by jej nie odpuścił, dopóki nie byłaby tak naćpana jak on. Ale przede wszystkim jej matka postawiła wyraźne ultimatum: „Albo jedziesz do siostry, albo wracasz do domu w Nevadzie”. Sam fakt, że jej matka wzięła choćby pod uwagę Colleen jako odpowiedzialną osobę, pokazywał, jak bardzo jest zaniepokojona.

– David się martwi. Powinnaś z nim porozmawiać. Pogodzić się po waszej głupiej sprzeczce. Nie zmuszaj mnie, żebym tam przyjechała, by cię odnaleźć – powiedziała, nie wiedząc, że to właśnie David był powodem, dla którego postanowiła uciec. Rany zagoiły się po kilku tygodniach, przynajmniej te na zewnątrz.

Miała już dość bycia jego ofiarą.

Nie było nawet takiej opcji, żeby wsiadła do samolotu do Nevady. Nie dość, że David wiedział, gdzie mieszkają jej rodzice, to prawdopodobnie zaprosiliby go do siebie na spotkanie. Za każdym razem, gdy Mallory próbowała opowiedzieć swojej matce o tej koszmarnej nocy, nie mogła znaleźć odpowiednich słów. Przez tak długi czas okłamywała wszystkich, opowiadając o swoim cudownym życiu, że teraz nie mogła się po prostu wycofać.

– David jest narkomanem.

Mallory ćwiczyła mówienie tych słów na głos w hotelowym pokoju, ale wzdrygała się, słysząc ich oskarżycielski wydźwięk.

– David jest uzależniony od narkotyków.

Brzmiało to trochę łagodniej, mniej boleśnie. Mogła ukryć za tym swoje emocje.

– Pobił mnie.

Głos Mallory zadrżał.

– Uderzył mnie. – Starała się brzmieć naturalnie, ale strach zadrżał na powierzchni wypowiadanych słów.

– David ma problemy z panowaniem nad złością. Mieliśmy kryzys. Robimy sobie przerwę.

To brzmiało lepiej. Jakby to ona miała kontrolę. Jeśli ją miała, to mogłaby pojechać do Colleen. Nie żeby miała wielki wybór. Mallory była spłukana. Jej karty kredytowe były wyczyszczone. Z pracy prawdopodobnie wyrzucili ją już miesiąc temu. Nie ośmieliła się tam zadzwonić i sprawdzić. Była przerażona, jaką historyjką uraczył ich David, aby wyjaśnić jej nieobecność.

Wpychając ponownie zaledwie kilka swoich rzeczy do zniszczonej torby, Mallory żałowała, że nie poświęciła więcej czasu na spakowanie się, gdy wyjeżdżała z domu. Jednak, gdy obudziła się po halucynacjach i koszmarach, spanikowała. David odpłynął, a ona chciała się stamtąd jak najszybciej wydostać, zanim on odzyska przytomność.

– Pozwól, że przedstawię ci moją koleżankę Molly – powiedział, rzucając się na nią, gdy wróciła po długiej pracy na dwóch zmianach.

Wycieńczona, zmarnowała cenny moment na ucieczkę, gdy patrzyła na niego zdezorientowana. Czy mieli towarzystwo? Kim była ta Molly i co robiła w ich mieszkaniu o szóstej nad ranem? Chwilę później David ją pocałował. I przez chwilę poczuła, jak jej serce staje się lżejsze. Kłócili się ze sobą przez tak długi czas dosłownie o wszystko: jego ciągłą pracę nad rozprawami sądowymi, jej godziny na izbie przyjęć, jego branie narkotyków, jej zrzędzenie, jego bicie, gdy tylko mówiła, że nie jest szczęśliwa i ma zamiar odejść, jego prośby, żeby go nie zostawiała i obietnice, że się zmieni.

Trzymał ją w ramionach tak blisko siebie, że prawie mu wybaczyła. Po długiej zmianie było naprawdę miło zostać przytuloną.

Chwilę potem jego język wcisnął jej do ust musującą tabletkę i walczył, by ją tam zatrzymać.

Molly.

Cholera, Mallory, jesteś przecież lekarzem, na miłość boską.

David wepchnął jej do gardła ecstasy. Walczyła z nim, ale był silniejszy. Przycisnął ją do ściany, gdy próbowała go kopnąć. Mallory przecięła sobie wargę o jego zęby, chcąc się wydostać. Tabletka rozpuściła się jednak wyjątkowo szybko.

– Ty dupku! – wywrzeszczała, próbując przedostać się do łazienki, aby zwymiotować. Mallory walczyła z nim zawzięcie, ale on miotał nią po pokoju, aż przewrócił ją na ziemię, by nie mogła uciec.

– Potrzebujesz energii. Jesteś potwornie zmęczona. Nigdy nie wychodzimy, żeby się zabawić. Dzieciaki robią to cały czas. Chodźmy na imprezę! Czuję się dziesięć lat młodszy. Czuję, że mogę latać!

Jednak w tabletce nie było tylko MDMA. Wiedziała, że jeśli ktoś dealuje nielegalną substancją, to nie przechodzi ona raczej żadnej kontroli jakości. Tabletka, którą kupił, była zmieszana z jakimś halucynogenem. David zaczął tańczyć dookoła salonu, zabijając robaki, które, jak sądził, pełzały po nim.

Mallory wiedziała, co się dzieje. Starała się trzymać jak najdłużej tego, co wyszeptywał jej mózg – to nie dzieje się naprawdę – ale i tak koniec końców schowała się pod łóżkiem, żeby uchronić się przed polującym na nią demonem z tasakiem, tnącym pościel i zasłony na wstęgi z krwi.

No cóż, następnego poranka niezbyt jej zależało na upewnieniu się, czy zabrała siedem par czystych majtek. Chciała wyjść, zanim
on się obudzi. Przez następne kilka tygodni Mallory włóczyła się od motelu do motelu. Na początku zostawała w nich tylko na jedną noc, zanim zmieniła miejsce. Następnie została przez tydzień, próbując wymyślić, co, do cholery, będzie teraz robić. Dużo płakała, krzyczała w poduszkę, wpadała w histerie, które wprawiłyby nawet niemowlę w zakłopotanie. Oglądała tyle telewizji, że w pewnym momencie nauczyła się więcej
o testach na ojcostwo niż podczas ośmiu lat studiów i szkoły medycznej. Dwa miesiące to naprawdę długo na użalanie się nad sobą. Mallory była gotowa spróbować odzyskać swoje dawne życie, nawet jeśli musiała zwrócić się o pomoc do Colleen.

Max Spencer przyglądał się małżonkom, gdy ćwiczyli nowo nabyte umiejętności. Żona była związana w najlepszym splocie kinbaku, jaki tylko potrafił zrobić Max, a on z podziwem patrzył, jak białe liny uwydatniały krągłości jej piersi oraz kształtne biodra i nogi. Wisiała w uprzęży przymocowanej do sufitu, a jej mąż powoli ją obracał, wymierzając ciosy cienką rózgą soczystemu fragmentowi odsłoniętej skóry. Max zmrużył oczy, ale uderzenie nie przebiło skóry. Mąż działał ostrożnie.

Clint wszedł do pokoju bezszelestnie, by nie przerywać sceny.

– Colleen cię wzywa – wyszeptał. – Możesz iść, ja się tym zajmę.

Max skinął głową i rzuciwszy ostatnie beznamiętne spojrzenie na piękną kobietę, poszedł sprawdzić, czego chciała szefowa. Jej biuro znajdowało się po zwyczajnej stronie domu mody, skrywając ekskluzywny plac zabaw tylko dla członków, który prowadziła pod przykrywką luksusowego modowego azylu dla bogatych. Upewnił się, że zamknął drzwi tak, by idealnie zlewały się ze ścianą – na wypadek gdyby któraś z chichoczących modelek lub umęczonych artystek zabłądziła i skręciła w niewłaściwy korytarz.

Asystentki Colleen nie było przy biurku, więc przeszedł przez jej pokój i zapukał do dwuskrzydłowych drzwi biura szefowej.

– Wejdź.

Max lubił to miejsce. Było pełne ociekających seksem i pięknem przedmiotów. Jednak żadne nie zdawało się tak piękne jak podpisująca jego kopertę z wypłatą szefowa Colleen. Ponętna blondynka, bogatsza niż król Krezus, emanowała drapieżną seksualnością, która onieśmielała większość mężczyzn. Max nie miał ochoty być jej kolejną zdobyczą, ale i tak lubił na nią spoglądać. Trzymała telefon przy uchu, a gdy go zobaczyła, przewróciła oczami.

– Usiądź. – Wskazała na krzesło naprzeciwko swojego biurka, dźgając w nie długopisem.

Słyszał, że po drugiej stronie ktoś przekazywał mnóstwo informacji.

– Zajmę się tym – powiedziała. – Nie musisz tu przyjeżdżać. Gdybyś zadzwoniła wcześniej, to mogłabym jakoś zainterweniować. Nie, nie obwiniam cię. Jasne, dam ci znać, jak przyjedzie. Do usłyszenia.

– Brzmiało milutko – powiedział Max.

– Masz rodzinę?

Max nie był pewien, jak to się miało do ich rozmowy, ale nie miał problemu, żeby odpowiedzieć.

– Mam brata w Teksasie i siostrę w Kalifornii. – Nie wspomniał o ojcu w domu opieki. Nikomu o nim nie wspominał.

– Czyli jesteście rozrzuceni po całym kraju. Spotykacie się w ogóle?

Pokręcił głową.

– W Boże Narodzenie albo na Święto Dziękczynienia. A czemu
pytasz?

Colleen pocierała skroń.

– Moja siostra przyjeżdża w odwiedziny.

– To miło.

– Skłócona ze mną siostra.

– O. Coś się stało?

– Nie wiem. Zostawiła jakąś niezrozumiałą wiadomość na mojej poczcie głosowej wcześnie rano, a kiedy zadzwoniłam do mojej matki, co było dużym błędem, dowiedziałam się, że nie miała z nią kontaktu od dwóch miesięcy.

– Jest w wojsku?

– Nie do końca. Jest lekarzem na izbie przyjęć. Albo była, dopóki nie zniknęła bez śladu. Zadzwoniłabym do jej narzeczonego, ale on jest przydatny jak wrzód na dupie i prawdopodobnie to jego sprawka.

– Bez urazy, szefowo, ale co ja mam z tym wspólnego?

Max skrzyżował nogi. Był trenerem sztuk walki w modowej części firmy i Dominem po stronie zarezerwowanej wyłącznie dla członków. Z całą pewnością nie chciał mieszać się w sprawy rodzinne.

– Myślę, że Mallory przed czymś ucieka. Chciałabym, żebyś został jej ochroniarzem, kiedy będzie u nas mieszkać.

Robienie za niańkę. Ekstra.

– A co z…?

– Clint przejmie twoje zajęcia.

– On ma swoje obowiązki. – Poza tym Max chciał rozpocząć swój tajny projekt, do którego potrzebował płynności finansowej, zapewnionej mu przez wdzięcznych klientów. Dom opieki zabierał mu tysiąc dolarów dziennie. Na całe szczęście jego praca w domu mody zapewniała mu zakwaterowanie i wyżywienie, w przeciwnym razie miałby poważne kłopoty. A i tak rachunków ciągle przybywało w zatrważającym tempie.

– Ona nie wie o lochu. – Colleen przyjrzała się swojemu manicure’owi z grymasem.

– Nawet nie pomyślałem, że mogłaby wiedzieć. Inferno to dobrze strzeżony sekret.

– Jeszcze nie zdecydowałam, czy jej o tym powiem. Zwykle ma tendencję do przesadzania w takich kwestiach. Nie mam pojęcia, w jakim jest teraz stanie psychicznym.

Max wiercił się na krześle.

– Nie jestem zbyt dobry w utrzymywaniu tajemnic.

– Dobra. Wszystko zostaje tak, jak było, ale czy możesz przynajmniej towarzyszyć jej w kilku wydarzeniach?

– W której części klubu? – Max uśmiechnął się. – I jak wygląda?

– Jak moja młodsza siostra.

Max podniósł ręce, jakby się poddawał.

– Okej, okej, nie musisz od razu bronić jej jak rozwścieczona lwica.

– Jeśli stwierdzę, że jest w stanie to zrozumieć, to powiem jej o seksklubie. Ale chcę, żebyś miał na nią oko i mnie informował, gdyby miało miejsce coś dziwnego.

– Chcesz, żebym był twoim szpiegiem?

– Tak. Masz z tym jakiś problem?

– Za odpowiednią cenę: nie.

Ustalili warunki i solidny bonus, który wystarczyłby mu na zakup materiałów potrzebnych do stworzenia prototypów swojej kolekcji ubrań oraz opłacenie części rachunków ojca.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij