- W empik go
Napój Hiperborejów - ebook
Napój Hiperborejów - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 167 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
stawicielowi białej rasy, wielkiemu cwa-
niakowi, pośród przedziwnego ludu, któ-
ry żyje na brzegu Oceanu Lodowatego
Północnego.
Prawdomówność Tomasza Stevensa można by określić mianem niewiadomej x, a jego fantazję przyrównać do wyobraźni zwykłego zjadacza chleba podniesionej do n-tej potęgi, niemniej stwierdzić należy, że człowiek ten nigdy nie powiedział ani nie uczynił nic takiego, co by wolno było zakwalifikować jako pospolite kłamstwo… Mógł igrać z prawdopodobieństwem i pochylać się nad otchłanią niemożliwości, ale mechanizm jego opowiadań nigdy nie zgrzytał. Że znał Północ jak własną kieszeń, temu nikt, kto żyw, nie był zdolny zaprzeczyć. Że był wielkim podróżnikiem i stąpał po przeróżnych niezbadanych szlakach, to potwierdzają liczne dowody. Poza tym, co mi osobiście wiadomo, znałem ludzi, którzy spotykali go wszędzie, a najczęściej tam, gdzie świat się kończy. Na przykład Johnson, były agent Towarzystwa Zatoki Hudsona, swego czasu gościł go w faktorii na Labradorze – gdy psy nieco odsapnęły, Stevens ruszył dalej. Albo McMahon, agent Towarzystwa Handlowego Alaski, który spotkał go w Dutch Harbor, a potem na którejś z najodleglejszych wysp archipelagu aleuckiego. Jest faktem bezspornym, że Stevens był przewodnikiem jednej z pierwszych wypraw naukowych na Północ zorganizowanych przez Stany Zjednoczone, historia zaś stwierdza stanowczo, iż podobne usługi oddał towarzystwu „Western Union”, kiedy podjęto wysiłki zmierzające do przeprowadzenia linii telegraficznych przez Alaskę i Syberię do Europy. Wreszcie Joe Lamson, kapitan wielorybniczego statku, opowiada, że kiedy utknął w lodach nie opodal ujścia Mackenzie, Stevens przybył na pokład i poprosił o tytoń.
Ostatni fakt pozwala w sposób niezbity ustalić, że był to istotnie Tomasz Stevens w swej własnej osobie. Przez całe życie bowiem niezmordowanie uganiał się za tytoniem. Jeszcześmy się mało znali, a już nauczyłem się wyciągać do niego jedną rękę na powitanie, a drugą podawać mu kapciuch. Ale owego wieczoru, gdym go spotkał w szynku Johna O'Briena w Dawson, głowę Stevensa spowijały kłęby dymu z cygara za pięćdziesiąt centów i tym razem mój kapciuch nie był mu potrzebny, natomiast poprosił o mieszek ze złotym piaskiem. Staliśmy przy stole, za którym goście grali w faraona. Stevens bez chwili namysłu rzucił mój mieszek na stół stawiając na wysoką kartę.
– Pięćdziesiąt – powiedział. Bankier kiwnął głową. Wysoka karta wygrała. Stevens zwrócił mi mieszek, upomniał się o żeton i pociągnął mnie do wagi, gdzie kasjer niedbale odważył mu złotego piasku za pięćdziesiąt dolarów.
– A teraz się napijemy – oznajmił.