Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Narzeczona - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
6 maja 2020
Ebook
33,00 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Narzeczona - ebook

Przyszła królowa. Przystojny młody król. Para idealna… Ale czy na pewno?
Kiedy król Jameson wybiera jako obiekt swoich uczuć lady Hollis Brite, Hollis jest zaskoczona – i zachwycona. Dorastała na zamku Keresken i podobnie jak wszystkie szlachetnie urodzone panny marzyła o tym, że pewnego dnia król spojrzy właśnie na nią. Zdobycie jego serca to spełnienie wszystkich jej pragnień.
Jednakże Hollis już niebawem zaczyna sobie uświadamiać, że pokochanie króla i zostanie królową może nie być tak szczęśliwym losem, jak jej się wydawało. Kiedy zaś spotyka chłopaka, który potrafi dostrzec, co Hollis naprawdę kryje w swoim sercu, dziewczyna uświadamia sobie, że przyszłość, której naprawdę pragnie, jest przyszłością, jakiej nigdy wcześniej sobie nie wyobrażała.

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7686-897-4
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

O tej porze roku o świcie zdarzały się jeszcze przymrozki. Ale zima już ustępowała, kwiaty zaczynały rozkwitać, a oczekiwanie na nowy sezon napełniało mnie nadzieją.

– Marzę już o wiośnie – westchnęłam i popatrzyłam przez okno na ptaki śmigające odważnie po błękicie nieba. Delia Grace zasznurowała ostatnią tasiemkę mojej sukni i podeszła ze mną do toaletki.

– Ja także – odparła. – Turnieje. Ogniska. Święto Korony jest tuż-tuż.

Jej ton sugerował, że powinnam wyczekiwać tego święta z większą niż inne dziewczyny niecierpliwością, ale ja miałam swoje wątpliwości.

– Rzeczywiście.

W ruchach jej dłoni wyczuwałam frustrację.

– Hollis, z całą pewnością będziesz towarzyszyć królowi podczas wszystkich uroczystości! Nie mam pojęcia, jak ci się udaje zachować taki spokój.

– Dziękuję gwiazdom, że w tym roku król raczył zwrócić na mnie uwagę – odparłam lekko, podczas gdy ona zaplatała moje włosy w warkocze. – Inaczej zanudziłabym się na śmierć.

– Mówisz tak, jakby to była tylko zabawa – zauważyła, wyraźnie zaskoczona.

– To jest zabawa – odparłam. – On niedługo zmieni obiekt uczuć, więc powinnyśmy się tym cieszyć, dopóki możemy.

Dostrzegłam w lustrze, jak Delia Grace przygryzła wargę, ale nie przerwała pracy.

– Coś nie tak? – zapytałam.

Szybko rozpogodziła się i uśmiechnęła lekko.

– Nic takiego. Zaskakuje mnie lekceważenie, z jakim traktujesz królewskie względy. Wydaje mi się, że kryje się w tym coś więcej, niż przypuszczasz.

Spuściłam wzrok i zabębniłam palcami po blacie toaletki. Lubiłam Jamesona. Musiałabym być szalona, żeby go nie lubić. Był przystojny, bogaty – na litość boską, był przecież królem. Był także niezłym tancerzem i doskonałym towarzyszem, o ile tylko humor mu dopisywał. Ale nie byłam głupia. Przez ostatnie miesiące obserwowałam, jak zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Było ich co najmniej siedem, wliczając mnie – a mówię tylko o tych, o których wiedzieli wszyscy na dworze. Zamierzałam cieszyć się tym, dopóki mogłam, a potem oddać rękę jakiemuś niezgule, którego wybiorą dla mnie rodzice. Przynajmniej będę mogła wspominać te czasy, kiedy stanę się znudzoną starszą panią.

– Jest jeszcze młody – odpowiedziałam w końcu. – Nie sądzę, żeby zamierzał się ustatkować w ciągu najbliższych kilku lat. Poza tym jestem pewna, że jego małżeństwo będzie miało jakieś znaczenie polityczne, a ja pod tym względem nie przedstawiam szczególnej wartości.

Rozległo się pukanie do drzwi, więc Delia Grace ruszyła, by otworzyć. Na jej twarzy malowało się rozczarowanie. Naprawdę uważała, że miałabym szansę, dlatego poczułam się winna, że tak wszystko komplikuję. W ciągu dziesięciu lat naszej przyjaźni zawsze wspierałyśmy się nawzajem, ale ostatnio sporo się zmieniło.

Jako damy na dworze królewskim miałyśmy swoje pokojówki. Jednakże najwyższe rangą arystokratki i członkinie rodziny królewskiej miały swoje zaufane damy dworu. Były one kimś więcej niż służącymi – były powiernicami, pomocnicami, towarzyszkami… wszystkim. Delia Grace wchodziła właśnie w tę nieistniejącą jeszcze rolę u mojego boku, ponieważ była przekonana, że niedługo ta rola zacznie istnieć.

To oznaczało więcej niż potrafiłam wyrazić słowami, było czymś, z czym nie umiałam sobie poradzić. Kim jest przyjaciółka, jeśli nie osobą, która zawsze wierzy, że stać cię na coś więcej?

Delia Grace powróciła z listem w dłoni i błyskiem w oku.

– Widzę królewską pieczęć – powiedziała z uśmiechem, obracając list w dłoni. – Ale skoro nie dbamy o to, co czuje do nas król, zapewne nie musimy się spieszyć z czytaniem wiadomości.

– Pokaż mi to. – Wstałam i wyciągnęłam rękę, ale ona szybko zabrała list z psotnym uśmiechem. – Oddawaj to natychmiast, okropna dziewczyno!

Cofnęła się jeszcze o krok i chwilę później ścigałam ją po moich komnatach, piszcząc ze śmiechu. Udało mi się osaczyć ją dwa razy, ale zawsze była szybsza ode mnie i potrafiła wyślizgnąć się, zanim udało mi się ją złapać. Byłam już całkiem zadyszana od biegania i śmiechu, kiedy w końcu pochwyciłam ją w pasie. Wyciągnęła list jak najdalej przed siebie. Być może udało by mi się wyciągnąć go z jej dłoni, ale kiedy po niego sięgnęłam, moja matka wpadła przez drzwi łączące nasze komnaty.

– Czyś ty postradała zmysły, Hollis?! – skarciła mnie.

Odskoczyłyśmy od siebie z Delią Grace, schowałyśmy ręce za plecami i szybko dygnęłyśmy.

– Słyszałam wasze dzikie wrzaski nawet przez ścianę. Jak możesz liczyć, że znajdziesz odpowiedniego zalotnika, jeśli będziesz się tak zachowywać?

– Przepraszam, matko – mruknęłam ze skruchą.

Odważyłam się podnieść na nią spojrzenie. Na jej twarzy malował się ten sam wyraz rozczarowania co zawsze, gdy ze mną rozmawiała.

– Córka Copelandów zaręczyła się w zeszłym tygodniu, a Devauxówna niebawem pójdzie w jej ślady. Ty zaś zachowujesz się nadal jak dziecko.

Przełknęłam ślinę, ale Delia Grace jak zwykle nie potrafiła usiedzieć cicho.

– Czy swatanie Hollis nie wydaje się trochę przedwczesne w tym momencie? Ma takie same szanse na zdobycie serca króla jak każda inna dziewczyna.

Widziałam, jak moja matka stara się powściągnąć uśmiech politowania.

– Wszystkie wiemy, że królewskie uczucia są bardzo zmienne. A Hollis trudno uznać za dobry materiał na królową, nie uważacie? – dodała, unosząc brew i czekając, czy ośmielimy się jej sprzeciwić. – Poza tym czy ty akurat powinnaś wypowiadać się o czyimkolwiek potencjale?

Delia Grace przełknęła szybko ślinę, a jej rysy stężały. Widziałam milion razy, jak jej twarz zmienia się w podobną maskę.

– Sama widzisz – podsumowała matka. Ponieważ wyraziła już swoje niezadowolenie naszym zachowaniem, odwróciła się i wyszła.

Westchnęłam i popatrzyłam na Delię Grace.

– Przepraszam za nią.

– To nic nowego – stwierdziła i oddała mi w końcu list. – Ja także przepraszam. Nie chciałam, żebyś miała przeze mnie kłopoty.

Wzięłam od niej list i złamałam pieczęć.

– To nic takiego. Znalazłaby powód, jak nie ten, to inny.

Delia Grace skrzywiła się, potwierdzając, że mam rację, więc przeczytałam wiadomość.

– Ojej – powiedziałam i dotknęłam rozwichrzonych włosów. – Chyba będziesz musiała na nowo mi je ułożyć.

– Dlaczego?

Uśmiechnęłam się do niej i pomachałam listem jak flagą na wietrze.

– Ponieważ Jego Wysokość oczekuje naszej obecności podczas dzisiejszej przejażdżki po rzece.

– Jak myślisz, ile osób tam będzie? – zapytałam.

– Kto wie? On lubi otaczać się ludźmi.

Wydęłam wargi.

– To prawda. Chciałabym czasem mieć go tylko dla siebie.

– I to mówi dziewczyna upierająca się, że to jedynie zabawa.

Popatrzyłam na Delię Grace i wymieniłyśmy uśmiechy. Wydawało się, że ona zawsze wie więcej, niż ja byłabym gotowa przyznać.

Skręciłyśmy w główny korytarz i zobaczyłyśmy, że drzwi są już otwarte, by wpuścić wiosenne słońce. Moje serce przyspieszyło, gdy zobaczyłam czerwony, obszyty gronostajami płaszcz udrapowany na ramieniu smukłego, ale pięknie zbudowanego mężczyzny, stojącego na końcu korytarza. Chociaż był do mnie odwrócony tyłem, sama jego obecność wypełniała powietrze elektryzującym ciepłem.

Dygnęłam nisko i pochyliłam głowę.

– Wasza Wysokość.

Para błyszczących czarnych butów odwróciła się do mnie.ROZDZIAŁ 2

Moja lady Hollis! – oznajmił król, wyciągając do mnie upierścienioną rękę.

Ujęłam ją i wyprostowałam się, by spojrzeć w prześliczne oczy barwy ciemnego miodu. Uwaga, jaką mi poświęcał, gdy byliśmy razem, sprawiała, że czułam się trochę tak, jak wtedy gdy za szybko wirowałam w tańcu z Delią Grace – zadyszana i lekko oszołomiona.

– Wasza Wysokość, niezmiernie mnie ucieszyło to zaproszenie. Uwielbiam rzekę Colvard.

– Wspominałaś mi o tym. Jak widzisz, zapamiętałem – powiedział i zamknął dłoń na mojej dłoni. – Wspominałaś także, że twoi rodzice są ostatnio nieco… apodyktyczni. Jednakże musiałem ich zaprosić ze względu na wymogi protokołu.

Za jego plecami zobaczyłam więcej osób niż się spodziewałam. W przejażdżce mieli uczestniczyć moi rodzice, a także kilku lordów z tajnej rady oraz całe grono dam, które czekały niecierpliwie, aż Jameson skończy ze mną i zwróci uwagę na nie. Zauważyłam, że Nora spogląda na mnie wyniośle, podobnie jak stojące koło niej Anna Sophia i Cecily. Wszystkie były przeświadczone, że mój czas niebawem się skończy.

– Bez obaw, twoi rodzice nie popłyną na naszej barce – zapewnił mnie Jameson. Uśmiechnęłam się, ciesząc się tą chwilą ulgi, ale jak się okazało, nie miałam tyle szczęścia podczas podróży karocą, która wiozła nas krętą drogą na brzeg rzeki.

Zamek Keresken wznosił się w najwyższym punkcie wyżyny Borady i stanowił cudowny, niepowtarzalny widok. Aby dostać się nad rzekę, nasze powozy musiały przejechać zatłoczonymi ulicami Tobbar, stolicy kraju… a na to potrzeba było czasu.

Zobaczyłam błysk w oku mojego ojca, gdy uświadomił sobie, że jazda karocą jest dla niego okazją do odbycia dłuższej rozmowy z królem.

– Co Wasza Wysokość sądzi o ostatnich wydarzeniach na granicy? – zaczął. – Słyszałem, że w zeszłym miesiącu nasze siły zostały zmuszone do odwrotu.

Musiałam się powstrzymać, żeby nie przewrócić oczami. Dlaczego mój ojciec uznał, że przypominanie królowi o niedawnej porażce jest dobrym pomysłem na rozpoczęcie rozmowy? Jednakże Jameson przyjął to pytanie spokojnie.

– To prawda. Nasi żołnierze stacjonują na granicach, by strzec pokoju, ale co powinni zrobić, gdy zostaną zaatakowani? Chodzą pogłoski, że król Quinten chciałby rozszerzyć terytorium izoltańskie aż po Nizinę Tyberyjską.

Mój ojciec prychnął gniewnie.

– Te ziemie od pokoleń należą do Koroanii.

– Oczywiście. Jednakże nie ma powodów do obaw. Jesteśmy tu bezpieczni, zaś Koroanie są dzielnymi żołnierzami.

Patrzyłam przez okno, znudzona rozmową o nieistotnych sporach granicznych. Jameson był zazwyczaj przemiłym towarzyszem, ale moi rodzice psuli całą przyjemność jazdy powozem.

Wyrwało mi się westchnienie ulgi, kiedy podjechaliśmy do portu i mogłam opuścić duszną karocę.

– Nie przesadzałaś, opowiadając o swoich rodzicach – przyznał Jameson, gdy w końcu znaleźliśmy się sami.

– To ostatni ludzie, których zaprosiłabym na jakąkolwiek zabawę.

– Ale to właśnie oni powołali na ten świat tak czarującą dziewczynę – zauważył i ucałował moją dłoń.

Zarumieniłam się i odwróciłam wzrok. Zobaczyłam, że Delia Grace wysiada z powozu wraz z Norą, Cecily i Anną Sophią. Jeśli dla mnie ta przejażdżka była nieprzyjemna, jej zaciśnięte pięści zdradzały, że miała znacznie gorzej.

– Co się stało? – szepnęłam, gdy do mnie podeszła.

– Nic, co nie działoby się już tysiące razy. – Ściągnęła łopatki i wyprostowała się.

– Przynajmniej na łodzi będziemy razem – zapewniłam ją. – Chodź. Nie masz ochoty zobaczyć, jakie będą miały miny, kiedy wsiądziesz na królewską barkę?

Zeszłyśmy na nabrzeże, a ja poczułam gorąco rozchodzące się po ręce, gdy król Jameson ujął moją dłoń, by pomóc mi wejść na pokład. Tak jak obiecałam, Delia Grace dołączyła do nas, podobnie jak dwójka królewskich doradców, podczas gdy moich rodziców i pozostałych gości odprowadzono do innych łodzi należących do Jego Wysokości. Na szczycie masztu powiewała dumnie koroańska flaga – czerwień, trzepocząca na wietrze od rzeki, przypominała płomień. Radośnie usiadłam po prawej stronie Jamesona, który nadal nie wypuszczał mojej ręki.

Przygotowano dla nas poczęstunek, a także futra, którymi mogliśmy się okryć, gdyby wiatr stał się zbyt chłodny. Wydawało się, że mam na wyciągnięcie ręki wszystko, czego mogłabym pragnąć. To mnie stale zaskakiwało – kiedy siedziałam obok króla, nie brakowało mi absolutnie niczego.

Płynęliśmy w dół rzeki, a ludzie na brzegach zatrzymywali się i kłaniali na widok flagi na maszcie lub głośno błogosławili króla. On zaś siedział wyprostowany jak struna i z godnością dziękował im lekkimi skinieniami głowy.

Wiedziałam, że nie każdy władca jest przystojny, ale Jamesonowi z pewnością nie brakowało urody. Bardzo dbał o swój wygląd, przystrzygał krótko ciemne włosy i pielęgnował opaloną skórę. Ubierał się modnie, ale nigdy nie był przesadnie wystrojony, chociaż lubił się przechwalać. Najlepszym dowodem była przejażdżka łodzią tak wczesną wiosną.

Podobało mi się to w nim, chociażby dlatego, że mogłam teraz siedzieć u jego boku i czuć się iście królewsko.

Na brzegu rzeki, niedaleko nowo wybudowanego mostu, stał zniszczony posąg, rzucający cień, sięgający prawie do niebieskozielonej wody. Zgodnie z nakazem tradycji panowie na łodziach wstali, podczas gdy damy pochyliły z szacunkiem głowy. Księgi były pełne opowieści o królowej Albradzie, podróżującej po kraju i odpierającej najazd Izoltańczyków, podczas gdy jej mąż, król Shane, przebywał w Morlandii w sprawach wagi stanu. Po powrocie nakazał wznieść w różnych miejscach Koroanii siedem posągów swojej żony, a co roku w sierpniu szlachetnie urodzone damy dworu tańczyły z drewnianymi mieczami dla upamiętnienia jej zwycięstwa.

W koroańskiej historii królowe zapisywały się często większymi literami niż królowie, a Albrada nie była nawet najsłynniejszą z nich. Była jeszcze królowa Honowia, która obeszła najdalsze zakątki kraju, wytyczając granice i błogosławiąc pocałunkiem drzewa i głazy, które je oznaczały. Do dzisiaj ludzie podróżowali do tych głazów, które rozmieściła sama królowa, i także je całowali – na szczęście. Królowa Lahja zasłynęła tym, że opiekowała się koroańskimi dziećmi w najgorszym okresie izoltańskiej zarazy, nazwanej tak, ponieważ gdy ludzie na nią cierpiący umierali, ich skóra robiła się błękitna jak flaga Izolty. Lahja w pojedynkę wkraczała odważnie do miast, by odszukać ocalałe dzieci i oddać je pod opiekę nowych rodzin.

Nawet królowa Ramira, matka Jamesona, słynęła w całym kraju ze swojej dobroci. Była całkowitym przeciwieństwem swojego męża, króla Marcellusa. Podczas gdy on miał zwyczaj atakować bez zadawania pytań, ona zawsze dążyła do pokoju. Słyszałam, że jej łagodne pertraktacje pozwoliły nam uniknąć co najmniej trzech wojen. Koroańscy młodzieńcy mieli wobec niej ogromny dług wdzięczności. Podobnie jak ich matki.

Dokonania koroańskich królowych pozostawiły ślad w dziejach całego kontynentu i prawdopodobnie to była jedna z rzeczy, które czyniły Jamesona tak pociągającym. Nie chodziło tylko o to, że jest przystojny i bogaty, ani o to, że mógł cię uczynić królową… On mógł cię uczynić legendą.

– Uwielbiam przebywać na wodzie – oznajmił Jameson, przerywając mi rozkoszowanie się tą chwilą. – Jednym z najpiękniejszych wspomnień mojego dzieciństwa jest to, jak popłynąłem z ojcem do Sabino.

– Pamiętam, że ojciec Waszej Wysokości był doskonałym żeglarzem – zauważyła Delia Grace, włączając się do rozmowy.

Jameson z entuzjazmem pokiwał głową.

– To był jeden z jego licznych talentów. Czasem wydaje mi się, że odziedziczyłem więcej cech po matce, ale żeglarstwem z pewnością zaraziłem się od niego. Podobnie jak miłością do podróży. A ty, lady Hollis? Czy lubisz podróżować?

Wzruszyłam ramionami.

– Nie miałam zbyt wielu okazji. Całe życie spędziłam na zamku Keresken i w pałacu Varinger. Ale zawsze chciałam się udać do Eradoru – westchnęłam. – Uwielbiam morze, a mówiono mi, że tamtejsze plaże są niezrównanej urody.

– Zaiste. – Jameson uśmiechnął się i odwrócił spojrzenie. – Słyszałem, że ostatnio modne jest, by świeżo poślubiona para udawała się w podróż. – Znowu na mnie popatrzył. – Powinnaś poprosić męża, by zabrał cię do Eradoru. Wyglądałabyś cudownie na białych plażach.

Znowu odwrócił głowę i wsunął do ust kilka winogron, jakby mówienie o mężach i podróżach we dwoje nic nie znaczyło. Popatrzyłam na Delię Grace, która odpowiedziała spojrzeniem pełnym zdumienia. Wiedziałam, że kiedy znajdziemy się same, rozbierzemy tę rozmowę na czynniki pierwsze w poszukiwaniu ukrytych znaczeń.

Czy chciał mi powiedzieć, że najwyższy czas wyjść za mąż? Czy może była to aluzja, że powinnam poślubić… właśnie jego?

Te pytania kłębiły się w mojej głowie, kiedy podniosłam wzrok, żeby rozejrzeć się po rzece. Nora siedziała na swojej barce z kwaśną miną, obserwując nas wraz z innymi nieszczęśliwymi dziewczętami z dworu. Rozejrzałam się dyskretnie i stwierdziłam, że co najmniej kilka osób zamiast podziwiać urodę dnia, przyglądało się mnie. Ale tylko Nora patrzyła z tak wyraźną złością.

Zerwałam jedno winogrono i rzuciłam w nią, trafiając ją prosto w pierś. Cecily i Anna Sophia roześmiały się, a Nora otworzyła usta z oburzenia. Szybko pochwyciła jakiś owoc i rzuciła nim we mnie, a na jej twarzy odmalował się wyraz bardzo przypominający radość. Zachichotałam, złapałam kolejne winogrona i rozpoczęłyśmy coś w rodzaju bitwy.

– Co ty wyprawiasz, Hollis?! – zawołała moja matka ze swojej barki, ledwie słyszalna poprzez plusk uderzających o wodę wioseł.

Popatrzyłam na nią i odparłam ze śmiertelną powagą:

– Ależ oczywiście, że bronię swojego honoru.

Kiedy znowu odwróciłam się do Nory, usłyszałam, że Jameson się śmieje.

Rozległy się wybuchy śmiechu, a owoce zaczęły latać w obie strony. Dawno nie bawiłam się tak dobrze, ale w końcu wychyliłam się trochę za daleko, by wykonać celny rzut, i wpadłam prosto do wody.

Usłyszałam wokół pełne zgrozy okrzyki, ale zdążyłam zaczerpnąć powietrza i wypłynęłam na powierzchnię, nie krztusząc się wodą.

– Hollis! – zawołał Jameson i wyciągnął do mnie rękę. Pochwyciłam ją i pozwoliłam, by w kilka sekund wciągnął mnie bezpiecznie na pokład łodzi. – Słodka Hollis, nic ci się nie stało? Nie jesteś ranna?

– Nie – zaszczękałam zębami, zziębnięta po kąpieli w lodowatej wodzie. – Ale chyba zgubiłam buty.

Jameson popatrzył na moje stopy w pończochach i wybuchnął śmiechem.

– Powinniśmy jakoś temu zaradzić, prawda?

Ponieważ byłam bezpieczna, wokół nas rozległy się śmiechy, a Jameson zdjął płaszcz i owinął mnie nim, żebym nie zmarzła.

– Wracajmy na brzeg – polecił nadal z uśmiechem.

Przytulił mnie i spojrzał mi prosto w oczy. Wyczuwałam, że w tym momencie – bez butów, potargana, przemoczona do nitki – wydawałam mu się nieodparcie urocza. Ponieważ jednak moi rodzice byli tuż obok, a w pobliżu kręcił się tuzin wyniosłych lordów, musiał zadowolić się ciepłym pocałunkiem złożonym na moim zimnym czole.

To wystarczyło, żeby ponownie przeszedł mnie dreszcz oczekiwania. Zastanawiałam się, czy każdej chwili z nim spędzonej będzie towarzyszyć podobne uczucie. Nie mogłam się doczekać, kiedy mnie pocałuje, i miałam na to nadzieję za każdym razem, gdy zostawaliśmy sami, nawet na krótką chwilę, a on przyciągał mnie do siebie. Na razie jednak nic takiego nie nastąpiło. Wiedziałam, że pocałował Hannę i Myrę, a jeśli całował jeszcze jakieś dziewczyny, nie przyznały się do tego. Zastanawiałam się, czy ten brak pocałunku był dobrym, czy też złym znakiem.

– Możesz wstać? – zapytała Delia Grace, przywołując mnie do rzeczywistości. Chciała pomóc mi zejść na brzeg.

– Ta suknia zrobiła się o wiele cięższa, kiedy nasiąknęła wodą – przyznałam.

– Tak mi przykro, Hollis! Nie chciałam, żebyś wypadła! – zawołała Nora, kiedy tylko wysiadła ze swojej łodzi.

– Nonsens, to była moja wina! Poza tym odebrałam cenną lekcję: od tej pory powinnam podziwiać rzekę tylko z okien komnaty – odparłam i mrugnęłam do niej.

Roześmiała się niemal wbrew sobie.

– Jesteś pewna, że nic się nie stało?

– Jestem pewna. Może jutro będę trochę pociągać nosem, ale jestem zdrowa jak ryba i tak samo mokra. Daję słowo, że nie żywię urazy.

Jej uśmiech tym razem wydawał się całkiem szczery.

– Pozwól, że ci pomogę – zaproponowała.

– Poradzę sobie – warknęła Delia Grace.

Uśmiech Nory natychmiast zgasł. Nie wyglądała już na zadowoloną, tylko na naprawdę poirytowaną.

– Tak, nie wątpię w to. Sama nie miałabyś cienia szansy, by zwrócić na siebie uwagę Jamesona, więc uczepienie się spódnicy Hollis to najlepsze, co taka jak ty może zrobić. – Uniosła brwi i okręciła się na pięcie. – Na twoim miejscu mocno bym się jej trzymała.

Otworzyłam usta, by przypomnieć Norze, że sytuacja, w jakiej znajdowała się Delia Grace, nie wynikała z jej winy. Poczułam jednak na piersi powstrzymującą mnie rękę.

– Jameson cię usłyszy – syknęła Delia Grace przez zaciśnięte zęby. – Chodźmy już.

Wyraźnie słyszałam ból w jej głosie, ale miała rację. Mężczyźni walczyli otwarcie w polu, kobiety walczyły za wachlarzami. Przytrzymywałam się jej mocno, kiedy wracałyśmy do zamku. Zastanawiałam się, czy po tylu zniewagach, jakich doświadczyła tego popołudnia, nie postanowi spędzić jutrzejszego dnia w samotności. Robiła to często, gdy byłyśmy młodsze, a jej serce nie potrafiło ścierpieć kolejnych obelg.

Ale następnego dnia rano pojawiła się w mojej komnacie i bez słowa zaczęła układać mi włosy w kolejną kunsztowną fryzurę. Kiedy była tym zajęta, rozległo się pukanie do drzwi i cała armia pokojówek wniosła niezliczone bukiety z wiosennych kwiatów.

– O co tu chodzi? – zapytała Delia Grace, kierując je, by ustawiały kwiaty na każdej dostępnej powierzchni.

Pokojówka dygnęła przede mną i podała mi złożony liścik. Uśmiechnęłam się do siebie i odczytałam go na głos:

– Na wypadek, gdyby przeziębienie nie pozwoliło Ci dzisiaj wyjść i cieszyć się pięknem natury, uznałem, że natura powinna odwiedzić swoją królową.

Delia Grace otwarła szeroko oczy.

– „Swoją królową”?

Skinęłam głową z mocno bijącym sercem.

– Znajdź moją złotą suknię. Sądzę, że wypadałoby podziękować królowi.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: