Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Naseby 1645 - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
26 lutego 2025
35,92
3592 pkt
punktów Virtualo

Naseby 1645 - ebook

W 1642 roku w Anglii wybuchła wojna domowa pomiędzy królem Karolem I Stuartem i jego stronnikami a parlamentem zdominowanym przez antykrólewską opozycję. Po kilku latach górę zaczęła w niej brać armia parlamentu, tzw. Armia Nowego Wzoru, zorganizowana przez Olivera Cromwella. Do decydującego starcia doszło 15 czerwca 1645 roku pod Naseby w środkowej Anglii. 13-tysieczne oddziały parlamentu dowodzone przez sir Thomasa Fairfaxa i Cromwella pokonały 7-tysięczne siły rojalistów pod wodzą księcia Ruperta Reńskiego i samego monarchy. Rozbite i umykające do Leicester wojska królewskie, zawzięcie ścigane przez Fairfaxa, poniosły ogromne straty (ok. 1000 zabitych i 5000 jeńców). W kolejnym roku Karol I uciekł do Szkocji, a konflikt zakończył się sukcesem jego przeciwników.

Jarosław Wojtczak błyskotliwie opisuje tło i przebieg wojny domowej, poświęcając najwięcej miejsca tytułowemu starciu. Przybliża też zmiany w wojskowości, które zachodziły w tych czasach.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-18200-4
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

------------------------------------------------------------------------

W 1603 r. zmarła bez­po­tom­nie kró­lowa angiel­ska Elż­bieta I. Jej śmierć zakoń­czyła pomyślne dla Anglii rządy dyna­stii Tudo­rów (1485–1603) i wpro­wa­dziła na tron angiel­ski szkocką dyna­stię Stu­ar­tów w oso­bie Jakuba I (1603–1625). Już wkrótce oka­zało się, że zmiana dyna­stii i panu­ją­cego ozna­czała cał­ko­wite odej­ście od dotych­cza­so­wych zało­żeń w poli­tyce wewnętrz­nej i zagra­nicz­nej.

Jakub I, czło­wiek wpraw­dzie wykształ­cony, inte­li­gentny i zdolny do podej­mo­wa­nia szyb­kich decy­zji, był w isto­cie mier­nym poli­ty­kiem i złym gospo­da­rzem. Znany ze swo­ich homo­sek­su­al­nych skłon­no­ści i zami­ło­wa­nia do polo­wań na jele­nie, zamiast ogra­ni­czać wydatki dworu, trwo­nił pie­nią­dze na eks­tra­wa­ganc­kie zachcianki i nie­udol­nych fawo­ry­tów. Zapa­trzony we wzory rodzin­nej Szko­cji był gorą­cym zwo­len­ni­kiem abso­lu­ty­zmu i nie­ogra­ni­czo­nej wła­dzy kró­lew­skiej. Na śre­dnio­wieczną modłę przy­rów­ny­wał wła­dzę kró­lew­ską do wła­dzy boskiej, nie uzna­jąc niczy­jego prawa do jej ogra­ni­cza­nia. Jego wygó­ro­wane i prze­sta­rzałe poglądy na temat zna­cze­nia i cha­rak­teru wła­dzy kró­lew­skiej nie paso­wały do rze­czy­wi­sto­ści Anglii, kraju o sta­rych tra­dy­cjach par­la­men­tar­nych i znacz­nych, jak na owe czasy, swo­bo­dach poli­tycz­nych. Co gor­sza, Jakub I nie rozu­miał i nie chciał zro­zu­mieć naj­waż­niej­szych pro­ble­mów kraju, któ­rym przy­szło mu rzą­dzić. Nie bez powodu zyskał u potom­nych opi­nię „naj­mą­drzej­szego głupca w świe­cie chrze­ści­jań­skim”.

Począt­kowo Jakuba I przy­jęto w Anglii z dużymi nadzie­jami. Jego intro­ni­za­cja ozna­czała unię per­so­nalną ze Szko­cją i zaże­gna­nie odwiecz­nych kon­flik­tów pomię­dzy obu kra­jami. Ducho­wień­stwo angli­kań­skie widziało w nim sojusz­nika w walce z sze­rzą­cym się w kraju pury­ta­ni­zmem. Pury­ta­nie nato­miast mieli nadzieję, że wycho­wany w kal­wiń­skim oto­cze­niu król poprze ich zabiegi zmie­rza­jące do reformy pań­stwo­wego Kościoła angli­kań­skiego i likwi­da­cji ist­nie­ją­cej hie­rar­chii kościel­nej. Liczyli także na to, że jako władca pro­te­stanc­kiej Szko­cji dopro­wa­dzi do osta­tecz­nej likwi­da­cji kato­li­cy­zmu. Z kolei ary­sto­kra­cja feu­dalna, czę­ściowo jesz­cze kato­licka na pół­nocy i zacho­dzie, wie­rzyła, że Jakub I (był synem kato­liczki, kró­lo­wej Szko­tów, Marii Stu­art) przy­wróci w Anglii kato­li­cyzm lub przy­naj­mniej zła­go­dzi ostrze anty­ka­to­lic­kich ustaw uchwa­lo­nych za cza­sów Elż­biety I.

Wbrew pury­ta­nom, mają­cym silne wpływy wśród klas posia­da­ją­cych, i reak­cyj­nym krę­gom kato­lic­kim Jakub I opo­wie­dział się za epi­sko­pal­nym Kościo­łem angli­kań­skim i wsz­czął repre­sje zarówno w sto­sunku do pury­ta­nów, jak i kato­li­ków. W listo­pa­dzie 1605 r. stało się to przy­czyną tzw. spi­sku pro­cho­wego, który zro­dził się w krę­gach nie­za­do­wo­lo­nej opo­zy­cji kato­lic­kiej. Spi­skowcy z Guyem Faw­ke­sem na czele zamie­rzali wysa­dzić w powie­trze gmach par­la­mentu (pałac West­min­ster) wraz z kró­lem. W ostat­niej chwili spi­sek uda­rem­niono, a jego przy­wódcy zostali ska­zani na śmierć. To wyda­rze­nie na krótko zbli­żyło do sie­bie króla i par­la­ment¹.

W rze­czy­wi­sto­ści Jakub I od początku trak­to­wał par­la­ment z nie­chę­cią i lek­ce­wa­że­niem, gło­sząc tezę, że funk­cjo­nuje on jedy­nie z „łaski króla”. Nie­jed­no­krot­nie przy­zna­wał, że ciąży mu dzia­łal­ność par­la­mentu i z tru­dem tole­ruje jego ist­nie­nie. Uwa­żał, że par­la­ment nie powi­nien posia­dać praw usta­wo­daw­czych, a tylko prawo ogła­sza­nia ustaw zatwier­dzo­nych uprzed­nio przez króla. Szcze­gól­nie obu­rzały go próby ogra­ni­cza­nia pre­ro­ga­tyw kró­lew­skich, zwłasz­cza w zakre­sie ścią­ga­nia podat­ków. W prze­ko­na­niu o swej wła­dzy abso­lut­nej Jakub I dążył do pro­wa­dze­nia poli­tyki bez udziału par­la­mentu i zwo­ły­wał jego sesje spo­ra­dycz­nie, w zależ­no­ści od swo­ich potrzeb. Sta­rał się przy tym wpły­wać na dzia­łal­ność par­la­mentu w taki spo­sób, żeby nie dopu­ścić do posze­rze­nia jego upraw­nień poza to, co par­la­mentowi udało się wywal­czyć za pano­wa­nia jego poprzed­ni­ków.

Pierw­szy kon­flikt pomię­dzy Jaku­bem I a par­la­men­tem zaist­niał na tle wpro­wa­dza­nia nowych podat­ków i ceł bez zgody Izby Gmin (tzw. _impo­si­tions_). Jakub otrzy­mał w spadku po Elż­bie­cie I duży defi­cyt pań­stwowy. Ponie­waż dotych­cza­sowe źró­dła finan­so­wa­nia wydat­ków Korony w postaci tra­dy­cyj­nych danin feu­dal­nych i ceł han­dlo­wych nie wystar­czały, rząd kró­lew­ski przy­wra­cał dawno zapo­mniane opłaty i wpro­wa­dzał nowe podatki, co wywo­ły­wało zanie­po­ko­je­nie ary­sto­kra­cji i klas posia­da­ją­cych. W pety­cji z 1611 r. par­la­ment zażą­dał od króla znie­sie­nia wpro­wa­dzo­nych podat­ków i rezy­gna­cji z danin feu­dal­nych, należ­nych kró­lowi jako naj­wyż­szemu senio­rowi Anglii. W zamian za to par­la­ment zgo­dził się przy­zna­wać mu co roku stałe sub­sy­dium w wyso­ko­ści 200 000 fun­tów². Ponie­waż w spra­wie tej nie udało się uzy­skać kom­pro­misu, pro­blem nowych podat­ków i ceł pozo­stał kością nie­zgody do końca pano­wa­nia Jakuba I (około roku 1620 opłaty te sta­no­wiły jedną trze­cią wszyst­kich docho­dów Korony).

Par­la­ment angiel­ski, który w okre­sie elż­bie­tań­skim zdo­był dla sie­bie ważną pozy­cję, nie mógł pozo­stać obo­jętny wobec poczy­nań króla i zde­cy­do­wa­nie prze­ciw­sta­wił się jego abso­lu­ty­stycz­nym zapę­dom. Wszyst­kie par­la­menty obra­du­jące za pano­wa­nia Jakuba I pro­wa­dziły ostrą kry­tykę poli­tyki dworu i wystę­po­wały prze­ciwko ścią­ga­niu nowych podat­ków bez zgody Izby Gmin oraz sto­so­wa­niu na sze­roką skalę han­dlu paten­tami, mono­po­lami i tytu­łami szla­chec­kimi. Roz­rzut­ność dworu, nie­chęć do pod­da­nia kon­troli par­la­men­tar­nej ścią­ga­nia i wydat­ko­wa­nia docho­dów pań­stwo­wych oraz próby zdo­by­wa­nia pie­nię­dzy z pomi­nię­ciem par­la­mentu spo­wo­do­wały nawet oskar­że­nia opo­zy­cji o zły i szko­dliwy spo­sób spra­wo­wa­nia wła­dzy kró­lew­skiej. Pomimo to Jakub I oka­zał się na tyle sprytny i prze­wi­du­jący, że udało mu się unik­nąć otwar­tej wojny z par­la­men­tem.

W pierw­szych dzie­się­cio­le­ciach XVII w. w Anglii toczyła się nie­ustanna walka poli­tyczna mię­dzy Koroną a par­la­men­tem o sprawy kon­sty­tu­cyjne, eko­no­miczne i reli­gijne. Opo­zy­cję par­la­mentu wzbu­dzała dodat­kowo poli­tyka zagra­niczna króla. Wbrew tra­dy­cji elż­bie­tań­skiej Jakub I dążył do zbli­że­nia w sto­sun­kach z Hisz­pa­nią, którą uwa­żał za ideał kraju feu­dalno-abso­lu­ty­stycz­nego. Zaraz po obję­ciu tronu zakoń­czył trwa­jący for­mal­nie od 1588 r. stan wojny z Hisz­pa­nią i zerwał sojusz z Nider­lan­dami pro­wa­dzą­cymi walkę z uci­skiem hisz­pań­skim. W począt­ko­wym okre­sie wojny trzy­dzie­sto­let­niej zamie­rzał nawet oże­nić swego syna Karola z infantką hisz­pań­ską, córką Filipa III. Po wybu­chu wojny Jakub I sta­nął wpraw­dzie po stro­nie pro­te­stan­tów prze­ciwko Habs­bur­gom, zamiast jed­nak udzie­lić kon­kret­nej pomocy pro­te­stan­tom w Niem­czech, usi­ło­wał w tajem­nicy przed par­la­men­tem uzy­skać pomoc hisz­pań­ską dla swego zię­cia, elek­tora Pala­ty­natu Fry­de­ryka V, przy­wódcy nie­miec­kich ksią­żąt pro­te­stanc­kich, który utra­cił swoje księ­stwo na rzecz koali­cji habs­bur­sko-kato­lic­kiej.

Plany powią­za­nia Anglii z Hisz­pa­nią za pomocą mał­żeń­stwa księ­cia Karola z infantką wywo­łały istną burzę w par­la­men­cie, gdzie ujaw­niły się silne ten­den­cje anty­hisz­pań­skie. Wpra­wiło to we wście­kłość nie­przy­zwy­cza­jo­nego do oporu króla, który w 1621 r. roz­pę­dził par­la­ment i aresz­to­wał kilku jego człon­ków z Joh­nem Pymem na czele. Osta­tecz­nie pod wpły­wem opi­nii publicz­nej do nie­po­pu­lar­nego mariażu nie doszło. Klę­skę pro­hisz­pań­skiej poli­tyki dworu przy­pie­czę­to­wało nie­po­wo­dze­nie misji następcy tronu, który w 1624 r. wraz z głów­nym doradcą Jakuba I, księ­ciem Buc­kin­gham, udał się do Madrytu, aby tam roz­wią­zać kwe­stie swo­jego mał­żeń­stwa i uzy­ska­nia pomocy dla elek­tora.

Nie powio­dła się rów­nież póź­niej­sza próba zawar­cia przez Anglię soju­szu z Fran­cją prze­ciwko Hisz­pa­nii, poparta zaaran­żo­wa­nym przez Buc­kin­ghama w 1625 r. mał­żeń­stwem Karola z sio­strą króla Ludwika XIII, Hen­riettą Marią. Fran­cja nie była jesz­cze wtedy gotowa do przy­stą­pie­nia do wojny ani zain­te­re­so­wana udzie­la­niem pomocy Fry­de­ry­kowi V. Poza tym w tak anty­ka­to­lic­kim kraju jak Anglia flirt z Fran­cją spo­tkał się z chłod­nym przy­ję­ciem. Oba­wiano się, że może to wcią­gnąć kraj do intryg obozu kato­lic­kiego i wojny prze­ciwko fran­cu­skim hugo­no­tom, któ­rzy byli kal­wiń­skimi pro­te­stan­tami, przez co cie­szyli się sym­pa­tią pury­ta­nów.

Wsz­częty przez Jakuba I kon­flikt z par­la­men­tem kon­ty­nu­ował jego syn i następca, Karol I (1625–1649). Po ojcu odzie­dzi­czył kło­poty finan­sowe, brak sta­bi­li­za­cji w poli­tyce zagra­nicz­nej i sła­bość do znie­na­wi­dzo­nego przez wszyst­kich kró­lew­skiego fawo­ryta, księ­cia Buc­kin­gham, któ­rego obwi­niano o wszyst­kie nie­po­wo­dze­nia Anglii. Trudny cha­rak­ter nowego króla, pusty skarb i agre­sywna poli­tyka zagra­niczna dworu, która wyma­gała pokaź­nych fun­du­szy, od początku wywo­łały ogromne pro­blemy w sto­sun­kach pomię­dzy Koroną a par­la­men­tem.

W chwili obej­mo­wa­nia tronu w 1625 r. Karol I był mło­dzień­cem nad wiek poważ­nym, suro­wym w obej­ściu i nie­na­gan­nie wycho­wa­nym w dwor­skiej ety­kie­cie. Cho­ciaż prze­wyż­szał swego ojca licz­nymi zale­tami oso­bi­stymi, w prze­ci­wień­stwie do niego bra­ko­wało mu pew­no­ści sie­bie i poczu­cia humoru. Pod­czas gdy Jakub był rubaszny i miał cięty język, Karol był mało­mówny i zamknięty w sobie. Jakub był towa­rzy­ski, uwiel­biał hazard i pija­tyki. Karol był wynio­słym, peł­nym god­no­ści ascetą. Jakub był czło­wie­kiem uspo­so­bio­nym poko­jowo, Karol nato­miast, zwłasz­cza po upo­ko­rze­niu dozna­nym w Madry­cie, był pełen agre­sji i skory do wojny. Z dru­giej strony przy­po­mi­nał ojca upo­rem, lek­ko­myśl­no­ścią, tą samą wiarą w boskie pocho­dze­nie wła­dzy kró­lew­skiej i sła­bo­ścią do fawo­ry­zo­wa­nia nie­udol­nych dorad­ców. Mimo że był auto­rem wielu cie­ka­wych pomy­słów i pro­jek­tów, rzadko kiedy uda­wało mu się je reali­zo­wać. Całe jego życie było nace­cho­wane bra­kiem kon­se­kwen­cji i zde­cy­do­wa­nia. Dwór, w oto­cze­niu któ­rego żył, był odizo­lo­wany od pro­ble­mów zwy­kłych ludzi. Karol ni­gdy nie rozu­miał uczuć swo­ich pod­da­nych i sprzecz­no­ści dzie­lą­cych spo­łe­czeń­stwo. Jego dwo­rza­nie i fawo­ryci we wła­snym inte­re­sie dbali o to, żeby do króla nie docie­rały żadne infor­ma­cje zmie­nia­jące ten stan rze­czy.

Fatalne wady cha­rak­teru króla, nie­zro­zu­mie­nie sto­sun­ków panu­ją­cych w kraju oraz usta­wiczny brak pie­nię­dzy na potrzeby agre­syw­nej poli­tyki zagra­nicz­nej i roz­pa­sa­nego dworu miały w końcu dopro­wa­dzić do upadku rzą­dów Karola i jego śmierci z rąk wła­snych pod­da­nych.

Przy­czyny wyda­rzeń, które do tego dopro­wa­dziły, okre­ślane mia­nem „rewo­lu­cji angiel­skiej”, były, ogól­nie mówiąc, mie­szanką moty­wów eko­no­micz­nych, reli­gij­nych i kon­sty­tu­cjo­nal­nych, na które wpływ miały zarówno wyda­rze­nia w kraju, jak i w Euro­pie. Zło­żyły się na to kon­flikty reli­gijne pomię­dzy pury­ta­nami i angli­ka­nami, histo­ryczny spór kon­sty­tu­cyjny o wyż­szość prawa do pano­wa­nia z „łaski Boga” przy­słu­gu­ją­cego kró­lowi nad „przy­ro­dzo­nymi swo­bo­dami narodu angiel­skiego”, eko­no­miczna walka wzra­sta­ją­cej w siłę bur­żu­azji z feu­da­li­zmem, kon­flikt inte­re­sów pomię­dzy dwo­rem a nowym ustro­jem spo­łecz­nym i wresz­cie walka o wła­dzę będąca wyni­kiem nie­kom­pe­ten­cji Stu­ar­tów i ambi­cji par­la­mentu.

Bez­po­śred­nią kon­se­kwen­cją star­cia sił sta­rego i nowego porządku w Anglii (wła­ści­wie na Wyspach Bry­tyj­skich, gdyż dzia­ła­nia wojenne toczyły się na tere­nie Anglii, Szko­cji i Irlan­dii) były trzy oddzielne wojny domowe, z któ­rych każda repre­zen­to­wała różne fazy tego samego kon­fliktu. Druga (1647–1648) i trze­cia (1649–1652) były wła­ści­wie kon­ty­nu­acją wiel­kiej wojny domo­wej z lat 1642–1646. O jej roz­strzy­gnię­ciu na korzyść par­la­mentu zade­cy­do­wała bitwa sto­czona 14 czerwca 1645 r. pod wsią Naseby na tere­nie hrab­stwa Leice­ster­shire w środ­ko­wej Anglii. Więk­szość współ­cze­snych uznało ją za zwy­cię­stwo decy­du­jące pod wzglę­dem tak­tycz­nym, nie doce­niało jed­nak jej poli­tycz­nego i stra­te­gicz­nego zna­cze­nia. W rze­czy­wi­sto­ści bitwa pod Naseby doko­nała osta­tecz­nego prze­łomu w prze­biegu wojny domo­wej. W jej wyniku strona kró­lew­ska została pozba­wiona głów­nej armii polo­wej. Po Naseby Karol I nie miał już środ­ków, żeby pod­jąć walkę o ini­cja­tywę stra­te­giczną.

„Nie ma sław­niej­szej bitwy na ziemi angiel­skiej, z wyjąt­kiem Hastings, niż bitwa pod Naseby – napi­sał jeden ze zna­nych histo­ry­ków angiel­skich A. H. Burne w pracy pt. «The Bat­tle­fields of England» (1950) – i w żad­nej bitwie lądo­wej, jaka została sto­czona w Anglii od cza­sów Hastings, nie odnie­siono bar­dziej zde­cy­do­wa­nego zwy­cię­stwa”.

Jak się miało oka­zać, klę­ska pod Naseby prze­są­dziła nie tylko o prze­gra­nej Karola I w woj­nie z par­la­men­tem, ale była także pierw­szym stop­niem w jego dro­dze na sza­fot.„ODDAJCIE CESARZOWI, CO CESARSKIE!”

------------------------------------------------------------------------

_„Myślę, że nie można zapo­mi­nać o powie­dze­niu:_
_Wojna temu miła się wydaje, kto nie zna jej obli­cza”._

(John Tay­lor, 1642)

22 sierp­nia 1642 r. na roz­le­głym pastwi­sku East­croft Com­mon u pod­nóża sta­rego, ponu­rego zamczy­ska w Not­tin­gham odbyła się nie­co­dzienna uro­czy­stość. Tego dnia „około szó­stej wie­czo­rem” – jak skru­pu­lat­nie zano­to­wał kró­lew­ski histo­ryk Edward Hyde, póź­niej­szy hra­bia Cla­ren­don – Karol I Stu­art ofi­cjal­nie wypo­wie­dział wojnę par­la­men­towi i jego rebe­lianc­kiej armii pod dowódz­twem hra­biego Essexa.

Po raz pierw­szy od wielu lat król Anglii miał napięt­no­wać swo­ich pod­da­nych jako zdraj­ców i bun­tow­ni­ków. Ani Karol, ani jego herol­do­wie nie bar­dzo wie­dzieli, jak powinna wyglą­dać reali­za­cja takiego aktu. Król odrzu­cił radę, żeby z okna zam­ko­wej wieży wywie­sić kró­lew­ski sztan­dar wojenny i dać tym samym znak for­mal­nego wypo­wie­dze­nia wojny. Uparł się, żeby uro­czy­stość odbyła się na łąkach poza murami mia­sta, żeby wszy­scy mogli ją obej­rzeć. Cho­ciaż wszyst­kie sym­bo­liczne szcze­góły przy­go­to­wano z wielką pedan­te­rią, nie wypa­dło to jed­nak aż tak pod­nio­śle, jak tego chciał król. Wie­czór był desz­czowy i wietrzny. Ulewa i silny wiatr spra­wiły, że na East­croft Com­mon nie poja­wiło się wielu chęt­nych do obej­rze­nia aktu pod­nie­sie­nia kró­lew­skiego sztan­daru.

Sam król, szczu­pły, nie­wy­soki męż­czy­zna o bla­dej cerze i melan­cho­lij­nym wyra­zie twa­rzy, wje­chał z nie­wiel­kim orsza­kiem na szczyt zam­ko­wego wzgó­rza. Towa­rzy­szyli mu dwaj starsi syno­wie, książę Walii, Karol, i książę Yorku, Jakub, oraz sio­strzeńcy, młodsi ksią­żęta Pala­ty­natu, Rupert i Mau­rycy. Ota­czała ich garść ofi­ce­rów, dwo­rzan i moż­nych panów, wśród któ­rych – jak to zwy­kle bywa w wypadku wojny domo­wej – nie­je­den zada­wał sobie pyta­nie, czy wznie­ca­nie wojny jest w ogóle potrzebne.

U pod­nóża wzgó­rza kró­lew­ski cho­rąży, sir Edmund Ver­ney, w oto­cze­niu dwu­dzie­stu żoł­nie­rzy wzniósł sztan­dar wojenny, na któ­rym wid­niał herb kró­lew­ski i ręka wska­zu­jąca wypi­sane na pla­cie motto: „Oddaj­cie cesa­rzowi, co cesar­skie” (_Give Caesar his due_). Pod­czas gdy trzy szwa­drony kawa­le­rii i regi­ment 300 pie­chu­rów stały kar­nie w desz­czu, herold usi­ło­wał odczy­tać kró­lew­ską pro­kla­ma­cję poda­jącą powody wypo­wie­dze­nia wojny. W ostat­niej chwili Karol, zanim jesz­cze trę­ba­cze zdą­żyli dać znak fan­fa­rami, zażą­dał, aby przy­nie­siono mu doku­ment i naprędce doko­nał odręcz­nych zmian w tek­ście. Wywo­łało to kon­ster­na­cję wśród słu­cha­czy i wpra­wiło w zakło­po­ta­nie herolda, któ­remu kro­ple ulew­nego desz­czu roz­my­wały dopi­ski, powo­du­jąc prze­rwy w czy­ta­niu. Na koniec żoł­nie­rze wykrzyk­nęli sakra­men­talne hasło: „Boże, chroń króla!”, a poczet sir Ver­neya przy wtó­rze bęb­nów i trą­bek osa­dził drzewce sztan­daru w płyt­kim zagłę­bie­niu u stóp wzgó­rza, wyko­pa­nym naprędce nożem i gołymi rękami. Jesz­cze tej samej nocy silny powiew wia­tru zmiótł cho­rą­giew i rzu­cił ją na błot­ni­stą zie­mię. Co bar­dziej prze­sądni w obo­zie kró­lew­skim ode­brali to jako zły znak na przy­szłość.

Ci, któ­rzy powąt­pie­wali jesz­cze w inten­cje Karola, pozbyli się osta­tecz­nie złu­dzeń, kiedy ta sama cere­mo­nia została powtó­rzona na East­croft Com­mon w obec­no­ści króla w ciągu dwóch kolej­nych dni. Tym razem nie było już żad­nych wąt­pli­wo­ści, że wojna domowa stała się fak­tem.

Przez pierw­sze osiem mie­sięcy 1642 r. w całym kró­le­stwie mówiono o nadej­ściu „wiel­kiej wojny”. W owych cza­sach nie ist­niały jesz­cze żadne formy maso­wej infor­ma­cji i ludzie pole­gali głów­nie na wie­ściach i plot­kach prze­ka­zy­wa­nych sobie z ust do ust. Cztery piąte lud­no­ści Anglii żyło na wsi w tysią­cach małych wio­sek roz­rzu­co­nych po całym kraju, do któ­rych można się było dostać tylko wąskimi błot­ni­stymi dro­gami. Poczta funk­cjo­no­wała nie­re­gu­lar­nie i tylko mię­dzy więk­szymi mia­stami.

Mimo to wojna domowa nie nade­szła jako coś nie­spo­dzie­wa­nego ani też nie wybu­chła przez przy­pa­dek. Obie strony, publicz­nie mówiąc o pokoju, od początku roku przy­go­to­wy­wały się do walki. Wio­sną 1642 r. król i par­la­ment pro­wa­dzili kam­pa­nię pro­pa­gan­dową nazwaną „wojną pam­fle­tową”. W licz­nych mani­fe­stach opo­nenci przed­sta­wiali swoje poglądy i racje mające uza­sad­nić ich dzia­ła­nia. Król przed­sta­wiał się w nich jako obrońca swych tra­dy­cyj­nych praw i pre­ro­ga­tyw oraz stróż jed­no­ści Kościoła angiel­skiego. Jego prze­ciw­nicy nie pozo­sta­wali dłużni, dowo­dząc swej legi­ty­ma­cji do obrony rów­nie tra­dy­cyj­nych praw jed­nostki, „praw­dzi­wej reli­gii” i przy­wi­le­jów par­la­mentu (tak naprawdę tylko jeden na ośmiu miesz­kań­ców Anglii korzy­stał z prawa wybor­czego, wobec czego trudno uznać ówcze­sną Izbę Gmin za ciało w pełni repre­zen­ta­tywne). Akcja przy­nio­sła tylko ten sku­tek, że zamiast prze­ko­nać i przy­cią­gnąć nie­zde­cy­do­wa­nych, któ­rych była więk­szość, umoc­niła w poglą­dach eks­tre­mi­stów po obu stro­nach.

Przez całe lato zwo­len­nicy par­la­mentu w Lon­dy­nie gro­ma­dzili konie i broń oraz pie­nią­dze, sre­bra sto­łowe i w ogóle wszystko, co można było prze­to­pić na brzę­czącą monetę. Ceny koni uro­sły do nie­spo­ty­ka­nych roz­mia­rów. Kupo­wano ogromne ilo­ści skóry na uprzęże i opo­rzą­dze­nie dla woj­ska. To samo doty­czyło drewna, z któ­rego wyra­biano wozy tabo­rowe i łoża do dział. Żeby uzu­peł­nić arse­nały, rekwi­ro­wano tysiące sztuk broni, zdo­bią­cej do tej pory ściany domów i dwo­rów szla­chec­kich.

Na tere­nach, gdzie prze­wagę mieli zwo­len­nicy króla, kowale w sekre­cie kuli broń i zbroje. Zbrojne oddziały roja­li­stów prze­mie­rzały konno kraj, wymu­sza­jąc pożyczki i nakła­da­jąc kon­try­bu­cje na boga­tych kup­ców. Z kolei lokalne mili­cje sprzy­ja­jące par­la­men­towi wdzie­rały się siłą do szla­chec­kich dwo­rów w poszu­ki­wa­niu broni i pro­chu.

Trudno powie­dzieć, gdzie doszło do pierw­szych starć i w jakich oko­licz­no­ściach prze­lano pierw­szą krew. W hrab­stwie Hert­ford samo­zwań­cze siły par­la­men­tarne ope­ro­wały już od czerwca. W Can­ter­bury roz­ju­szony tłum zwo­len­ni­ków par­la­mentu wdarł się do kate­dry i zde­mo­lo­wał wnę­trze po tym, jak w zakry­stii zna­le­ziono skład broni i pro­chu. W lipcu padły pierw­sze ofiary w Man­che­ste­rze, a na początku sierp­nia w Coven­try. Nic dziw­nego, że w tych warun­kach nor­malne życie w kraju zaczęło zamie­rać. W wielu regio­nach zaprze­stano pła­ce­nia podat­ków i renty feu­dal­nej. Więk­szość pro­duk­cji pozo­sta­wała nie­sprze­dana. Roz­po­częła się pogoń za rekru­tem i w nie­któ­rych miej­scach tylko mło­dzi chłopcy i starcy mogli zająć się pracą przy nad­cho­dzą­cych żni­wach. Szlachta na pro­win­cji ścią­gała konie z pastwisk i bary­ka­do­wała się w swo­ich dwo­rach gotowa do odpar­cia nie­spo­dzie­wa­nego ataku. Zwy­kli miesz­kańcy, uda­jąc się w podróż, sta­rali się zaopa­try­wać w prze­pustki i nie oka­zy­wać zbyt­nio swo­ich sym­pa­tii poli­tycz­nych. W całej Anglii ludzie żyli pod wra­że­niem zbli­ża­ją­cej się zawie­ru­chy wojen­nej. Oczy­wi­ście w histo­rii Anglii bywały już wcze­śniej liczne wojny domowe. Ostat­nia z nich, Wojna Dwóch Róż, miała jed­nak miej­sce pra­wie 200 lat wcze­śniej. Wszyst­kie one toczyły się mię­dzy ogra­ni­czo­nymi frak­cjami poli­tycz­nymi lub reli­gij­nymi, tym razem jed­nak w kon­flikt miała być zaan­ga­żo­wana więk­szość spo­łe­czeń­stwa.

Tym­cza­sem armia kró­lew­ska zgro­ma­dzona w Not­tin­gham cier­piała na brak pie­nię­dzy i zaopa­trze­nia. Wkrótce jej stan stał się tak żało­sny, że dowódca pie­choty kró­lew­skiej, sir Jacob Astley, ostrze­gał: „Gdyby rebe­lianci doko­nali nagłego zama­chu, nie zapo­biegł­bym aresz­to­wa­niu króla nawet w łóżku”³. Prze­dłu­ża­jący się pobyt sił roja­li­stycz­nych w Not­tin­gham wywo­ły­wał wiel­kie nie­za­do­wo­le­nie wśród tam­tej­szych miesz­czan, prze­ra­żo­nych kosz­tami podej­mo­wa­nia króla i wyż­szych ofi­ce­rów oraz znisz­cze­niami doko­na­nymi przez woj­sko na pastwi­sku East­croft Com­mon.

W dru­gim tygo­dniu wrze­śnia sytu­acja armii kró­lew­skiej znacz­nie się popra­wiła. Pod jej sztan­dary zaczęli tłum­nie napły­wać rekruci z pół­noc­nych hrabstw, zwłasz­cza z Yorku, Staf­ford i Lin­coln. Zna­la­zły się także pie­nią­dze na ich wyekwi­po­wa­nie, poda­ro­wane przez uni­wer­sy­tety w Oxfor­dzie i Cam­bridge oraz kato­licką szlachtę z hrab­stwa Shrop­shire. Wobec dotkli­wego braku uzbro­je­nia dla nowych oddzia­łów Karol kazał roz­broić nie­które pułki mili­cji szko­lone do tej pory w Not­tin­gham, któ­rych lojal­ność wyda­wała mu się wąt­pliwa, a war­tość bojowa nie­wielka. Ich broń prze­ka­zał bar­dziej lojal­nym jed­nost­kom ochot­ni­ków. Po doko­na­niu reor­ga­ni­za­cji król pod­jął decy­zję o opusz­cze­niu mia­sta i mar­szu na zachód, gdzie mógł liczyć na dal­sze wzmoc­nie­nie swo­ich sił rekru­tami z Walii i posił­kami z Irlan­dii.

13 wrze­śnia armia kró­lew­ska wyma­sze­ro­wała z Not­tin­gham, śpie­wa­jąc słynną roja­li­styczną pieśń, która miała towa­rzy­szyć jej pod­czas pierw­szej kam­pa­nii wojen­nej:

_Niech Pyma i jemu podob­nych zaraza zabie­rze,_

_Wiwat książę Rupert i jego ryce­rze,_

_Gdy te kun­dle tu przyjdą, popę­dzimy im kota,_

_Nie ukryje stra­chu ta pie­ska hołota_⁴_._

Kraj, przez który masze­ro­wał król ze swoją armią w dro­dze na zachód, zupeł­nie nie przy­po­mi­nał dzi­siej­szej Anglii. Pokry­wały go głów­nie lasy, pełne jesz­cze dzi­kiego zwie­rza, i pastwi­ska, z któ­rych miej­scowa lud­ność zdą­żyła już spę­dzić bydło. Drogi były nie­ozna­ko­wane, wąskie i nie­równe. Czę­sto ginęły w ota­cza­ją­cych je wrzo­so­wi­skach i mocza­rach. Cięż­kie wozy tabo­rowe cią­gnięte przez woły zapa­dały się w roz­mo­kłych kole­inach i trzeba je było wycią­gać przy pomocy koni. Z dru­giej strony dwory i farmy, w któ­rych zatrzy­my­wano się na postój, były na ogół zamożne i dobrze zaopa­trzone. Więk­szość z nich przy­po­mi­nała małe, samo­wy­star­czalne osady z peł­nym zaple­czem gospo­dar­czym.

19 wrze­śnia, sześć dni po wymar­szu z Not­tin­gham, na dro­dze z Derby do Staf­ford król zebrał swo­ich ofi­ce­rów, żeby prze­ka­zać im roz­kazy, które miały być odczy­tane wszyst­kim oddzia­łom. Karol, czuły na punk­cie ety­kiety i wła­ści­wego zacho­wa­nia, przy­po­mniał o koniecz­no­ści zacho­wa­nia dys­cy­pliny woj­sko­wej i wytrwa­ło­ści w walce o praw­dziwą reli­gię, w obro­nie króla i obo­wią­zu­ją­cego prawa. Potem wszedł mię­dzy żoł­nie­rzy i cichym, prze­ry­wa­nym gło­sem wygło­sił do nich mowę:

„Pano­wie, sły­sze­li­ście roz­kazy, jakie Wam odczy­tano. Waszym zada­niem jest je dokład­nie wyko­ny­wać. Już nie­długo wej­dziemy do akcji, dla­tego musi­cie być bar­dziej ostrożni. Wszy­scy, któ­rzy będą łamać instruk­cje, zostaną surowo uka­rani.

Nie wąt­pimy w Waszą odwagę i sta­now­czość, Waszą świa­do­mość i lojal­ność, które przy­wio­dły Was tutaj, żeby wal­czyć o praw­dziwą reli­gię, za Waszego króla i prawa tego kraju.

Ludzie, z któ­rymi się spo­tka­cie, nie są wro­gami, to jedy­nie zdrajcy , któ­rzy pra­gną znisz­czyć Kościół i Pań­stwo i któ­rzy chcą Was dopro­wa­dzić do ruiny za waszą lojal­ność wobec nas . Uwierz­cie nam, że nie mogli­by­ście wal­czyć w słusz­niej­szej spra­wie, w któ­rej – obie­cu­jemy – pozo­sta­niemy z Wami na śmierć i życie”⁵.

Jak wielu innych wodzów pod­czas wojny, Karol miał nadzieję i głę­boko wie­rzył w to, że wszystko będzie można roz­strzy­gnąć jedną, zwy­cię­ską bitwą.Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Dla upa­mięt­nie­nia tego wyda­rze­nia rocz­nica „spi­sku pro­cho­wego”, przy­pa­da­jąca 5 listo­pada, obcho­dzona jest w Anglii do dziś jako „Dzień Guya Faw­kesa” (_Guy Faw­kes’ Day_).

2. Był to tzw. Wielki Kon­trakt (_the Great Con­tract_).

3. C. Carl­ton, _Karol I_, PIW, War­szawa 1993, s. 350.

4. Ang. _Pla­gue take Pym and his peers,_\ \ _Huzza for Prince Rupert and his Cava­liers,_\ \ _When they come here these hunds will have fears,_\ \ _Which nobody can deny_ (tekst pol­ski w tłum. autora).

5. J. Fisher, _The true book about the Civil War_, Fre­de­rick Mul­ler Ltd., Lon­don 1958, s.19–20.

6. _Ton­nage and poun­dage –_ prawo pobie­ra­nia ceł han­dlo­wych z tytułu eks­portu i importu, przy­zna­wane for­mal­nie kró­lowi przez par­la­ment jed­no­ra­zowo na cały okres pano­wa­nia.

7. City (ang. _The City_) _–_ tra­dy­cyjna nazwa lon­dyń­skiego cen­trum finan­sów i han­dlu.

8. M. Ash­ley, _The Bat­tle of Naseby and the Fall of King Char­les I_, St. Mar­tin Press, New York 1992, s. 9.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij