Nastolatki na krawędzi - ebook
Nastolatki na krawędzi - ebook
Ta książka zawiera praktyczny zestaw narzędzi, w które rodzic powinien wyposażyć swoje nastoletnie dziecko, by potrafiło radzić sobie z rzeczywistością i wiedziało, jak zbudować zdrową dorosłą tożsamość.
W czasach, w których żyjemy, dorośli składają swoim nastoletnim dzieciom obietnice, których nie są w stanie dotrzymać. Stwarzają iluzję dostępności i nieograniczonych możliwości, których nie da się zrealizować. Ogłaszają: „możecie być kim chcecie”. Przestają wyznaczać granice. Obiecują dobrą edukację, a fundują szkolny chaos, brak uwagi i nierealne oczekiwania. Do tego dorzucają niepewność i świat na skraju katastrofy klimatycznej.
W pełnej niepokoju rzeczywistości nastolatki szukają potwierdzenia swojej wartości w mediach społecznościowych. Padają ofiarą seksualizacji i nadużyć. Zmagają się z depresją i myślami samobójczymi. Nie śpią. Cierpią na ADHD. Popadają w konformizm. Mają problemy z identyfikacją płci. Nie umieją dogadać się z dorosłymi.
O konfrontacji z lękiem, goryczą i rozczarowaniem. O niewidzialnym i niemym buncie przeciwko swoim ciałom i samym sobie. O zaburzeniach psychicznych i wyzwaniach codzienności. O zdroworozsądkowym wychowaniu nastolatek w skomplikowanym świecie rozmawiają dwie doświadczone lekarki i terapeutki oraz dziennikarka.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-287-2525-6 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Szanowni dorośli,
Trzymają Państwo w ręku książkę „Nastolatka na krawędzi. Czego nie wiecie o swoich córkach?” – efekt ponaddwuletniej pracy dziennikarki i dwóch doświadczonych psychiatrek dziecięcych.
Skupia się ona na współcześnie dorastających dziewczętach i ich problemach – tych codziennych, jak korzystanie z mediów społecznościowych, higiena snu albo niemożliwość dogadania się z dorosłymi. I tych poważniejszych, jak ADHD, autyzm, depresja czy problemy z identyfikacją płci.
Dlaczego (prawie) nie piszemy o chłopcach? Absolutnie nie wynika to z naszego przekonania, że „chłopcy sobie poradzą”. Wiemy, że im też jest niełatwo. Ale zdajemy sobie sprawę, że dziewczynkom jest dzisiaj trudniej dorosnąć. Dlaczego? Ponieważ to jednak dziewczynki są membraną życia społecznego. I tak jak drgająca membrana akustyczna, ich zachowania i emocje są odzwierciedleniem nieprawidłowości, niedociągnięć i błędów dorosłych. Jeżeli coś niepokojącego dzieje się w rodzinach i w szkołach, najszybciej zobaczymy to w zachowaniach dziewcząt. To one szukają potwierdzenia siebie i relacji z innymi w mediach społecznościowych, częściej też padają ofiarą seksualizacji i nadużyć: prześladowania czy molestowania. Dokonują większej liczby prób samobójczych. Prawie trzy razy częściej próbują sobie odebrać życie niż ich rówieśnicy płci męskiej.
Czy córkom jest trudniej niż ich matkom? Wydaje się, że tak. Iluzja dostępności, tak bardzo rozpowszechniona we współczesnym świecie, nie przekłada się na realne spełnienie. W czasach, w których żyjemy, dorośli złożyli dorastającym dziewczętom obietnice, których nie są w stanie dotrzymać. Obiecują: „Możecie być, kim chcecie”, ale nie zlikwidowali szklanego sufitu. Mówią, że mają być dumne ze swoich ciał i nikt nie ma prawa ich zawstydzać – ale wrzucili je w świat bezlitosnych, oceniających mediów społecznościowych. Obiecali dobrą edukację, a zafundowali szkolny chaos, brak uwagi i nierealne oczekiwania. Do tego dorzucili niepewność i świat na skraju katastrofy klimatycznej.
Nic dziwnego, że część nastolatek czuje się w szpitalu psychiatrycznym lepiej i bezpieczniej niż poza nim. Dorośli przekonują głośno, że życie w stabilnej rodzinie jest dobre dla rozwoju, ale coraz więcej dzieci żyje w zrekombinowanych rodzinach i musi dzielić swój czas – i lojalność – między rozdzielonych, a czasami także skonfliktowanych rodziców. Matki i ojcowie nie potrafią stawiać im granic, bo pragną być bardziej partnerami niż rodzicami, a potem dziwią się, że ich córki nie mogą udźwignąć odpowiedzialności, która na nie została nałożona. Rodzice mówią, że dobra komunikacja to podstawa, proszą swoje dzieci o zaufanie, ale potem nie mają czasu na szczerą, spokojną rozmowę, bo pracują na okrągło albo robią inne ważniejsze rzeczy.
Czy nastoletnie dziewczęta się buntują? Tak, ale często jest to niewidzialny bunt, który kierują przeciwko swoim ciałom i sobie samym. Kiedyś buntowały się przeciwko rodzicom, ale jak buntować się wobec kogoś, kto stara się być twoim kumplem?
Dzisiejsze nastolatki przeniosły się w świat komunikatorów i rzeczywistości wirtualnej. Rozmowy w sieci oferują dziewczynkom pseudointymność, w efekcie której nastolatki publikują coraz więcej bardzo osobistych filmów na portalach społecznościowych. Ale bycie popularną na TikToku jest tylko marnym substytutem akceptacji, który nie zastąpi składników rzeczywistej miłości, niezbędnych do tego, by zbudować dorosłą tożsamość.
Doświadczone lekarki w niniejszej książce mówią o tym, co słyszą w gabinetach od swoich pacjentek, dorastających nastolatek.
Kilkunastoletnie dziewczyny konfrontują się z mieszaniną lęku, rozczarowania, a nawet goryczy wobec dorosłych, którzy udają, że im pomagają, ale którzy nie potrafią opowiedzieć, jaki jest świat, i wyposażyć swoje dzieci w narzędzia radzenia sobie z rzeczywistością.
Tymi narzędziami są m.in. asertywność i umiejętność chronienia siebie. Nastolatki, pozbawione ich, popadają w konformizm albo wpadają w depresję.
My, dorośli, wychowujemy dziewczynki do tego, by wzięły odpowiedzialność za losy świata. Uczymy je, by były empatyczne, opiekuńcze i zastanawiały się wciąż nad tym, czy wszyscy dokoła je lubią. Czy naprawdę chcemy, by takie właśnie były w dorosłym życiu? Albo teraz – kiedy jeszcze są nastolatkami i powinny budować zdrowe poczucie własnej wartości?
Wierzymy, że książka o trudnym dojrzewaniu nastolatki w cieniu wzajemnie wykluczających się wymagań wobec niej, składanych jej obietnic nie do spełnienia, a przede wszystkim nieobecności rodziców w jej codziennym życiu, jest potrzebna. Nawet jeżeli chwilami stanowi gorzką pigułkę do przełknięcia.
Krystyna Romanowska,
dziennikarka
Agnieszka Dąbrowska,
psychiatrka dziecięca, psychoterapeutka
Marta Niedźwiedzka,
psychiatrka dziecięca, psychoterapeutkaROZDZIAŁ I
NASTOLETNIA EPOKA LODOWCOWA
Dlaczego tak trudno jest porozumieć się z dorastającym dzieckiem
Jako rodzice jesteśmy przepsychologizowani. Na okrągło zastanawiamy się nad naszymi błędami wychowawczymi, rozważamy potencjalne zaburzenia dziecka, podczas gdy za wiele niepokojących spraw związanych z naszym nastolatkiem odpowiada biologia. Która nie jest ani dobra, ani zła. Po prostu się dzieje.
Agnieszka Dąbrowska: Porównałabym to z przeziębieniem u kilkulatka. Jeżeli przedszkolak jest marudny, krzyczy, jest nie do zniesienia – i okaże się, że ma gorączkę, to rodzic nie bierze do siebie jego reakcji, krzyków i marudzenia. Nie rozważa: „Źle wychowałam(-łem) swoje dziecko” – tylko wie, że jego zachowanie to wina gorączki. Podobną reakcję widzę w gabinecie: kiedy opowiadam rodzicom, że to wszystko, co się dzieje z dzieckiem, wynika z neurobiologicznego chaosu, który nastolatek ma w głowie, oni oddychają z ulgą. Przestają jego zachowania odbierać jako personalny atak na nich, zauważają cierpienie dziecka będącego w procesie zmiany i starają się to wszystko zrozumieć.
Kiedyś się mówiło o „burzy hormonów”, której objawami są miesiączka, mutacja, owłosienie, chwiejność nastrojów.
Burza hormonów to tylko część – w dodatku ta mniejsza – zmian dziejących się w organizmie nastolatka. Zacznijmy od tego, że jako ludzie rodzimy się z niedojrzałym ośrodkowym układem nerwowym. Gdyby było inaczej, nasze głowy byłyby za duże, żeby przejść przez kanał rodny. Mózg dojrzewa w trakcie pierwszych miesięcy i lat po porodzie. Nasza ludzka opieka nad dzieckiem w pierwszych latach po porodzie to odpowiednik noszenia swoich maleństw w torbie, tak jak to robią torbacze. Ta „ludzka torba” to tworzenie więzi, zapewnienie poczucia bezpieczeństwa, relacja z najbliższym opiekunem. Wiek dojrzewania to drugi taki gwałtowny moment przeobrażeń w mózgu.
Nastoletnia epoka lodowcowa.
Mózg dąży do homeostazy, czyli balansu: eliminuje nadmiar neuronów i niepotrzebne połączenia neuronalne, wzmacnia te, które są używane. Chodzi o jakość, a nie ilość, o to, aby poszczególne ośrodki w mózgu potrafiły łączyć się ze sobą i komunikować. Z drugiej strony trwa proces mielinizacji i tworzenia nowych połączeń neuronalnych. W dodatku to wszystko nie dzieje się harmonijnie, liniowo i równomiernie. Tym bardziej że cały proces zaczyna się od struktur podkorowych, czyli tych najstarszych ewolucyjnie, odpowiedzialnych za pierwotne emocje: strach, agresję, przerażenie, lęk, ale też przyjemność, ekscytację. Dopiero potem dojrzewanie dochodzi do kory przedczołowej, która jest odpowiedzialna za rozumienie emocji, za świadome ich przeżywanie i kontrolę poznawczą.
Jak te wszystkie ukryte neurobiologiczne procesy przekładają się na zachowanie nastolatka?
Rodzice doskonale wiedzą, jak się to przekłada. Mówią: „Nasza córka jako dwunastolatka była zwykłym człowiekiem, z którym można było się porozumieć, i mieliśmy z nią pełne porozumienie. Teraz ma 14 lat i mamy wrażenie, jakby zamieniała się w krnąbrną czterolatkę, jakby cofała się w rozwoju”.
W jakimś sensie mają rację.
Mają rację. Silnie rozwijające się struktury podkorowe powodują, że emocjonalność jest na skrajnie wysokim poziomie. Jednocześnie nie nawiązały się połączenia z korą mózgową, dlatego ta emocjonalność przypomina rozpędzony do dużej prędkości samochód, który nie potrafi zahamować. To dlatego nastolatki są bardziej impulsywne, działają bez przewidywania konsekwencji. Mają też kompletnie inną ocenę ryzyka. Teoretycznie wiedzą, że coś jest niebezpieczne, ale kiedy wchodzą w jakąś sytuację, nie są w stanie jej kontrolować i się zatrzymać. Brną dalej. Rodzice mogą rozmawiać z dzieckiem o zagrożeniach i ono będzie się z dorosłymi zgadzało – co nie przeszkodzi mu za chwilę zrobić dokładnie tego, przed czym go ostrzegano. I nie ma w tym nic dziwnego.
Jak długo trwa proces umierania neuronów?
Zaczyna się około piątego roku życia, rozpędza się około 12. i w 17–18 roku życia ma największe nasilenie. Czas między 12. a 17. rokiem życia to okres maksymalnego chaosu neurobiologicznego. To jest także czas największej wrażliwości i co za tym idzie, największego ryzyka występowania zaburzeń psychicznych. Młodzi ludzie są bardzo niestabilni, podatni na zaburzenia lękowe, a także poważne choroby psychiczne w rodzaju schizofrenii. Często pierwsze epizody psychotyczne występują właśnie w tym okresie.
Od czego zależy fakt, że niektórzy młodzi ludzie przechodzą ten czas bardziej burzliwie, a inni mniej?
Myślę, że tak jak wszystko, co nas dotyczy, może być to związane zarówno z dziedziczeniem, jak i z warunkami środowiskowymi.
Wciąż pokutuje myślenie, że okres dojrzewania trzeba przetrwać, przecierpieć. A przecież można byłoby jakoś naszym dzieciom go ułatwić, modyfikując chociażby system nauczania, w którym funkcjonują.
To prawda, że dzisiejszy system edukacji nie bierze pod uwagę neurobiologii naszych dzieci. Popatrzmy na świat dorosłych: jest stabilny i statyczny. Świat nastolatków jest uniwersum znajdującym się kompletnie po przeciwnej stronie: chaotycznym, nieprzewidywalnym, stwarzającym się, sięgającym po rzeczy nowe, nowatorskie, które pchają ludzkość do przodu. To jest, moim zdaniem, niezwykle ważna ewolucyjna rola młodych.
Dojrzewanie to jest czas poszukiwania siebie, wewnętrznej kreatywności, buntu, przekraczania zasad, które w przyszłości będą pełniły funkcje przystosowawcze. Dorośli powinni z większym szacunkiem i uważnością traktować ten czas, nie tylko w trybie: „byle przetrwać”.
A skoro już o tym wspomniałam, to chciałam jeszcze zwrócić uwagę, że nastolatki zupełnie inaczej niż my odczytują emocje. To widać doskonale w sytuacjach rodzinnych. Rodzic mówi do dziecka grzecznie, a ono reaguje: „Nie krzycz na mnie, dlaczego jesteś na mnie zły?”. „Jaki zły? – mówi rodzic. – Przecież tylko pytam”. Taka postawa nastolatka nie wynika z tego, że chce koniecznie rozpętać burzę i „się czepia”, tylko stąd, że szwankuje u niego rozpoznawanie emocji i intencji drugiego człowieka. Właśnie z powodu niedojrzałości ośrodkowego układu nerwowego. Trochę lepiej radzą sobie z tym dziewczynki, bo estrogeny wpływają na dojrzewanie struktur mózgowia odpowiedzialnych za rozpoznawanie sytuacji społecznych i uczuć innych osób.
Jakie jeszcze są różnice między mózgiem nastolatki a nastolatka?
Ciało migdałowate, które jest odpowiedzialne za agresję, jest o wiele bardziej wrażliwe na testosteron. Chłopcy, którzy testosteronu mają więcej, będą szybciej reagowali agresją, dziewczynki sprawniej zrozumieją kontekst społeczny. W książce brytyjskiego biologa i antropologa Robina Dunbara „Przyjaciele. O prawdziwej mocy naszych najważniejszych relacji” są zamieszczone badania o fenomenie przyjaźni męskiej i kobiecej. Ciekawe jest to, że tym, co łączy dziewczyny w przyjaźni, jest ilość przegadanego czasu, a chłopców – to, co razem robili (a nie – ile razy rozmawiali): gra w piłkę, obejrzany mecz.
Na pewno też nastolatki obu płci różnią się w sposobie okazywania agresji.
Dziewczyny użyją biernej słownej agresji, np. plotkując. Nawiasem mówiąc – to plotka sprawiła, że rozwinął się język. Ewolucyjnie to właśnie ona spowodowała, że homo sapiens, w niczym przecież niewyspecjalizowany: ani w dobrym węchu, ani w bieganiu czy słuchu, ale za to mający dobrze rozwinięty mózg społeczny i umiejętność pracy w grupie – przetrwał. Bo podstawą tej współpracy była informacja o innych członkach grupy.
Od plotki zależała wiedza, kto w grupie jest silniejszy, kto słabszy, gdzie jest twoje miejsce w tej społeczności. W pierwszych łowiecko-zbierackich grupach – tworzonych przez maksymalnie 150 osób – najcenniejsze były właśnie tego rodzaju informacje. Kobiety czy dziewczynki były w tym dużo sprawniejsze niż chłopcy, bo od tego zależało ich przetrwanie. Nie od siły fizycznej.
Poza tym, jeśli chodzi o różnice, to dziewczynki inaczej niż chłopcy rozwiązują kwestie złości, agresji, lęku. Będą je internalizowały, uwewnętrzniały. Między innymi dlatego u dziewczynek statystycznie częściej występują zaburzenia lękowe i depresje. Oczywiście mówimy o tym w wymiarze populacyjnym – nie każda dziewczynka będzie taka.
Myślę jeszcze o nadmiarze informacji, do których współcześnie mają dostęp nastoletnie mózgi i tak już zmagające się z chaosem połączeń nerwowych. Ten nadmiar też pewnie działa destrukcyjnie.
Niestety, rzeczywiście tak jest. Ale ponieważ wspomniane plotki, czy też szeroko rozumiane informacje, są dla ludzi bardzo atrakcyjne, trudno powiedzieć sobie: „stop”. Nasz mózg, czyli także mózg nastolatka, tworzył się 300 tysięcy lat temu, kiedy wszystkiego było za mało, w dobie niedoboru. Dzisiaj żyjemy w czasach nadmiaru, ale mózg tego nie wie. Dzisiaj nie zdobywanie jedzenia jest trudnością, tylko jego ograniczanie – i to samo dotyczy informacji. Ilość bodźców, która dociera do dziecka, jest niemożliwa do przerobienia przez nie. Do tego dochodzi brak relacji z innymi. Znajomi, z którymi mamy kontakt wyłącznie albo prawie wyłącznie online, nie mogą być naszymi bliskimi przyjaciółmi. Dzieciaki są dużo bardziej samotne, bo nie budują bliskich relacji. Przyjaciół można mieć tylko kilku, a żeby stworzyć relację i o nią zadbać, powinniśmy się spotykać, a także rozmawiać z drugą osobą. To konieczne, by można było mieć wewnętrzne poczucie więzi z nią. Nie wystarczy śledzić w mediach społecznościowych: gdzie, kto i z kim. To za mało.
Mam wrażenie, że ogólnie świat nie jest stworzony z myślą o dzieciach. Weźmy szkołę. Dorośli w ogóle nie myślą o tym, że chodzenie na godzinę 8:00 rano jest dla przeciętnego nastolatka niewykonalne.
W 12–13 roku życia dzieci wchodzą w okres zaburzeń wydzielania melatoniny – wpływającej na zasypianie i sen – i w ogóle jej niedoboru. Wiąże się to bezpośrednio z przebudową ośrodkowego układu nerwowego. Przekszatałcenia odbywają się także w podwzgórzu, w którym znajduje się jądro rytmu dnia i nocy. Z badań, które dziś już znamy, wynika, że ten rytm zostaje u nastolatków przesunięty mniej więcej o dwie, trzy godziny do tyłu. Czyli: jeżeli dorosły zaczyna zbierać się do snu i zasypia około godziny 22:00 albo 23:00, to nastolatek robi to około północy albo nawet 1:00 w nocy. A pamiętajmy, że powinien spać około dziewięciu godzin, czyli mniej więcej o 10:00 czy 11:00 rano dzieciaki mają szansę być jako tako przytomne. Tymczasem są budzone do szkoły ok. godziny 7:00. To tak, jakby budzić dorosłego codziennie o 4:00 nad ranem.
Efekt? Przez kilka lat mamy permanentnie niewyspanego ucznia. Chciałabym podkreślić, że w wieku dorastania nie trzeba mieć poważnej choroby psychicznej, żeby mieć zaburzenia snu.
Rodzice narzekają, że w weekendy ich nastoletnie dzieci śpią do 13:00. Nadrabiają w ten sposób niedobór snu w ciągu tygodnia?
Tak właśnie jest. I oczywiście to nie jest wystarczające. Na szczęście mózgi nastolatków są młode, więc ich regeneracja jest dużo szybsza.
Jak rodzic może pomóc swojemu dziecku, skoro na system nie ma co liczyć? Prawie wszystkie szkoły pracują od 8:00.
Niektóre zaczynają pracę o 9:00 czy 9:30, ale oczywiście w większości sytuacji dzieci muszą się dostosować do świata dorosłych. Chociaż przecież nie byłoby żadnej katastrofy, gdyby i w dorosłości rozpoczynać dzień o godzinę później.
Odpowiadając jednak na pytanie: psychiatrzy – jeżeli się okazuje, że deficyt snu jest dramatyczny – mogą przepisać syntetyczną melatoninę lub leki ułatwiające wcześniejsze zaśnięcie, żeby dać dziecku szansę na poranne wstawanie. Ale to nie jest idealne rozwiązanie.
Ciekawa jestem, co mówią o tym nauczyciele. Czy zdają sobie sprawę, że przyczyną spóźniania się uczniów nie jest zła wola, tylko fizjologia?
Pracuję z nauczycielami i jednak większość z nich uważa, że spóźnienia to przejaw niechlujstwa i złej woli. Proponuję więc im czasami, by zwizualizowali sobie sytuację przeciętnego ucznia o poranku w szkole: jest półprzytomny, to cud, że w ogóle dotarł do klasy, w której na dzień dobry dostaje reprymendę, że się spóźnił. Burczy więc coś pod nosem pod adresem nauczyciela – jego gadzi mózg podpowiada mu, żeby się bronił, skoro jest atakowany. Słyszy więc po raz drugi, że jest arogancki i niegrzeczny. Najchętniej by wyszedł i trzasnął drzwiami, ale musi zostać. Denerwuje się i on, i nauczyciel. Tak wygląda rzeczywistość nastolatków w systemie, który ignoruje ich potrzeby.
Czy deprywacja snu jest groźna w ich wieku?
Na pewno pogarsza pamięć i koncentrację. Żeby dobrze zapamiętywać, hipokamp musi być wyspany. Jeśli chcemy sprawdzić, jak się czuje dziecko, możemy zrobić eksperyment na samym sobie. Przez tydzień wybudzać się w środku nocy, o 4:00 nad ranem, i sprawdzać swoje samopoczucie.
Może jest tak, że jeżeli nastolatki chodzą tak późno spać, to prędzej czy później dopadnie ich wcześniejszy sen i położą się o właściwej porze?
Nie, nie będą szły wcześniej spać. To melatonina sprawia, że wiotczeją nam mięśnie, zmniejsza się koncentracja uwagi, zwalniają procesy pamięciowe i pojawia się uczucie senności. Nie dzieje się tak, tylko dlatego że nie spaliśmy od 14 godzin. U nastolatków jest to jeszcze trudniejsze, bo ci młodzi ludzie kładą się spać z niebieskim światłem komórek, tabletów, komputerów przed oczami. To nie ułatwia zasypiania.
* * *
koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji