- W empik go
Nasza Szkapa - ebook
Nasza Szkapa - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 172 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Co chłopakom po łóżku, Anulka? Sypiam ja na ziemi, toż i oni mogą.
Spojrzeliśmy po sobie. Dwie złote iskry zabłysły w siwych oczach Felka. Prawda! Co nam po łóżku? Piotrusia tylko pilnować trzeba, żeby z niego nie spadł.
– Dalej! jazda! – krzyknął Felek i zanim matka odpowiedzieć zdążyła, jużeśmy we trzech siennik na ziemię ściągnęli, a Felek kozły wywracać na nim zaczął. Po ściągnięciu wszakże siennika okazało się, że desek w łóżku brakuje dwóch, a bok jeden ze wszystkim odłazi. Nie chciał tedy "handel", którego mi ojciec zawołać kazał, o łóżku ani gadać, pieniądze naliczone miedziakami zgarnął w mieszek, związał i za chałat na piersi zasunął. Opuścił mu ojciec dziesiątkę, potem dwie, potem złotówkę całą, ale się Żydzisko uparło. Z sieni dopiero brodę do izby wsadził, postępując pół rubla bez siedmiu groszy, jeśli mu ojciec i poduszkę sprzeda.
Zawahał się ojciec, spojrzał na nas, spojrzał na matkę; wszystkiego razem miało być jedenaście złotych.
– Cóż, chłopaki? – zapytał wreszcie – obejdziecie się bez poduszki tymczasem, póki matka chora?
– Ojej! – wrzasnął Felek przyduszonym głosem, gdyż właśnie na głowie stał, a nie zmieniając pozycji poduszkę na izbę cisnął. Chwycił ją Piotruś i na Felka rzucił. Felek znów na mnie, aż nam ją "handel" z rąk wyrwał, żebyśmy nie poszarpali.
– Ale bez poszewki? – odezwała się słabym głosem matka.
Natychmiast wyrwaliśmy,"handlowi" poduszkę, którą już pod pachą trzymał, i zaczęliśmy z niej poszewkę ściągać.
Po ściągnięciu wszakże poszewki okazało się, że poduszka w jednym rogu rozpruta i że się z niej pierze sypie. Znów tedy "handel" jedenastu złotych dać nie chciał, tylko dziesięć bez piętnastu groszy.
Targ w targ, zgodził się z ojcem na całe dwa ruble, ale żeby mu jeszcze naszą kołdrę dodać.
Ojciec spojrzał na matkę. Była tak osłabioną i bladą, że wyglądała jak martwa leżąc na wznak, z głęboko zapadłymi oczami.
– Anulka!… – szepnął ojciec pytająco.
Ale matkę chwycił kaszel, więc odpowiedzieć nie mogła.
– My tam kołdry, proszę ojca, nie chcemy! – krzyknął Felek. – My się tylko o tę kołdrę co noc bić musimy. Niech Wicek powie!…
– Prawda, proszę ojca! – potwierdziłem gorliwie. – Co noc się bić musimy, bo spada…
"Handel" już kołdrę zwinął i pod pachę wsadził. Wybiegliśmy za nim z tryumfem w podwórko.
– Wiecie? – krzyknął Felek chłopakom, co tam w klipę grali – "handel" kupił nasze łóżko, kołdrę i poduszkę! Będziemy teraz na ziemi na sienniku spali!…
– Wielka parada! – odkrzyknął blady Józek od krawca z lewej oficyny. – Ja już dwa lata u majstra na ziemi sypiam, i bez siennika nawet.
Zaimponował nam. Sypianie takie nie było więc już, widać, wynalazkiem naszym. Tego dnia był u nas doktor, a ja biegałem aż dwa razy do apteki, bo matce znów było gorzej, ale kiedy przyszedł wieczór, tośmy ledwie ziemniaki dojeść mogli, tak nam pilno było na siennik, któryśmy sobie ułożyli w kąciku za piecem. Felek to nawet z chlebem w ręku do pacierza klęknął i oglądając się raz w raz na siennik w trzy migi "Ojcze nasz" i "Zdrowaś" przetrzepał, tak żem ja ofiarowania nie zaczął, a on już się w piersi bił, aż dudniało w izbie, i tylko katankę zrzuciwszy zaraz się od pieca położył. Co prawda, to i ja miałem myśl, żeby się od pieca położyć, ale mi się już z Felkiem zaczynać nie chciało, więc go tylko palnąłem w ucho i położyłem się od ściany, a Piotrusia tośmy między siebie wzięli. Zrazu zdawało mi się, że mi głowa gdzieś z karku ucieka, bom do poduszki nawykł, ale potem podłożyłem sobie łokieć – i dobrze.
– Czymże ja was, robaki, odzieję? – rzekł ojciec patrząc, jakeśmy się jeden do drugiego tulili.
Obejrzał się po izbie, zdjął z kołka swój płaszcz granatowy i rzucił go na nas. Wrzasnęliśmy z uciechy i natychmiast powsadzaliśmy ręce w rękawy. Piotruś tylko piszczał nie mogąc do nich trafić, aleśmy go z głową peleryną nakryli, więc ucichł. Ojciec, nim się położył, raz jeszcze podszedł do nas.
– No i cóż? Ciepło wam, bąki? – zapytał.
– Mnie tam ciepło – odpowiedziałem z głębi płaszcza.
– A mnie jak! – krzyknął Felek. – O, proszę ojca, jak mi to gorąco.
I wystawił swoje długie, chude nogi, żeby okazać, jako o przykrycie nie dba. Istotnie, przyjemne ciepło szło na nas z pieca, bo ojciec koksu przede wieczorem przyniósł, ogień rozpalił i matce herbatę gotował. Usnęliśmy też zaraz. Ale nad ranem zrobiło się nagle bardzo chłodno. Pociągnąłem tedy płaszcz w swoją stronę. Felek zrazu skurczył się przez sen, ale potem i on płaszcza ciągnąć zaczął; a gdym nie puszczał, bo juścić od pieca cieplej jemu niżeli mnie było, sam się głębiej pod niego wsunąć usiłował.
Przy tym wsuwaniu się musiał jakoś nacisnąć Piotrusia, bo malec nagle piszczeć zaczął, a potem się na dobre rozbeczał. Matka stęknęła z cicha raz i drugi.
– Filipie! Filipie! – rzekła słabym głosem – a zajrzyj no do chłopców, bo Piotruś czegoś płacze…
Ale ojciec spał.
– Chłopcy! – odezwała się znowu matka – a czego tam Piotruś płacze?
– To Felek, proszę mamy! – odrzekłem.
– Nieprawda, proszę mamy, to Wicek! – zaprzeczył natychmiast rozespanym głosem. Matka ciężej jeszcze stęknęła, a gdy malec nie przestawał płakać, zwlokła się z łóżka, wzięła Piotrusia na ręce i zaniosła go na swoją pościel. Zaraz też nam się placu więcej zrobiło, więc mi Felek dał sójkę w bok, ja mu też i odwróciwszy się od siebie spaliśmy wybornie do samego rana.
W parę dni potem znowu przyszedł "handel". Nikt go nie wołał, ale przyszedł tak z grzeczności, jak mówił, dowiedzieć się, czy matka zdrowsza. Zaraz też zaczął chodzić po izbie, oglądać szafę, stołki. Ale ojciec pochmurny był czegoś i gadać wiele z nim nie chciał.