Natka i wyścig z jajkiem. Tom 4 - ebook
Natka i wyścig z jajkiem. Tom 4 - ebook
Ciąg dalszy przygód rezolutnej dziewczynki. W czwartym tomie serii życie Natki po raz kolejny jest dla niej niesprawiedliwe. Dla przykładu Natka zawsze zajmuje ostatnie miejsce w klasowym wyścigu, chociaż to nie jej wina. A w szkolnym przedstawieniu nigdy dostaje dobrej roli. Do tego rodzice nie chcą jej zabrać na wystawę psów. Rezolutna dziewczynka ma jednak głowę pełną pomysłów i potrafi poradzić sobie z każdą sytuacją. Natka to seria idealna dla dzieci, które zaczynają samodzielnie czytać. Każdy tomik zawiera trzy osobne historyjki z życia głównej bohaterki. Tekst uzupełniają zabawne czarno-białe ilustracje. TOP 5, czyli dlaczego warto sięgnąć po ten tytuł: Pełna humoru, bliska dziecku narracja bystrej i uroczej bohaterki. Opisane w zabawny sposób dziecięce przygody. Charakterystyczne ilustracje, które doskonale uzupełniają tekst. Historyjki o długości i poziomie skomplikowania idealnym dla dzieci, które zaczynają samodzielnie czytać.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-9759-9 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Każdemu się zdaje, że dzień sportu oznacza świetną zabawę.
Dzień sportu to wcale nie jest świetna zabawa.
Dzień sportu to czysta niesprawiedliwość.
Podczas dnia sportu zawsze kończę w parze z kimś, kto się na mnie złości, gdy dobiegam na metę ostatnia, nawet jeśli to wypadek i zupełnie NIE MOJA WINA.
W zeszłym roku byłam w parze z Edwardem Słowikiem, a problem z byciem w parze z kimś innym polega na tym, że wasze wyniki się sumuje, więc jak ktoś nie jest specjalnie pośpieszalski, to zawsze sprawia zawód tej drugiej osobie.
W zeszłym roku Edward Słowik naprawdę się na mnie wściekł. Powiedział, że jakbym szybciej wlazła do worka na początku biegu w workach, to byśmy wygrali.
Ale mnie tak wolno to wszystko szło, bo na dnie worka wypatrzyłam rzadkie ćmy i coś mi się wydawało, że te ćmy budują tam gniazdo, żeby złożyć w nim jaja.
To dlatego to moje włażenie do worka trwało ekstra długo, bo jeśli te ćmy RZECZYWIŚCIE budowały gniazdo, to nie chciałam rozdeptać ich cennych, maleńkich jajeczek.
– Edwardzie Słowiku – powiedziałam. – Wygrywanie w zawodach nie jest tak ważne, jak ratowanie życia żyjątek.
Ale Edward Słowik w ogóle nie dba o żyjątka.
Edward Słowik dba tylko o bycie prędkim.
To dlatego w tym roku na dzień sportu nie chciałam być w parze z kimś, kto się zawsze śpieszy, jak Edward Słowik.
Chciałam być w parze z kimś fajnym i wesołym.
Gdy nadeszła pora na ogłoszenie par przez pana Gońca, serce zaczęło mi trzepotać i poczułam się dość nerwowo.
Pomyślałam, że zaczyna mi być niedobrze.
Pomyślałam, że lepiej usiądę z dala od Edwarda Słowika.
To dlatego przepchnęłam się aż do Lucynki Klaryś.
Lucynka Klaryś nosi adidasy, które się świecą. Lucynka Klaryś zamiast się śpieszyć, woli chichotać. Lucynka Klaryś to dokładnie ktoś w moim guście. Poza tym Lucynka Klaryś ma małego szczeniaczka.
Ale pan Goniec nie dał się nabrać na przepchnięcie się aż do Lucynki Klaryś.
Nic go nie obeszło, że chciałam być w parze z Lucynką Klaryś. Kazał mnie i Lucynce Klaryś usiąść prosto i przestać chichotać. Potem powiedział mi, że mam wracać na swoje miejsce obok, Edwarda Słowika, i że BĘDĘ Z NIM W PARZE przez cały dzień sportu.
Następnie pan Goniec powiedział, że na początek będziemy się ścigać.
Życie czasem jest niesprawiedliwe.
Przed wyścigiem Edward Słowik powiedział:
– Natko Goniłło, lepiej dobrze się rozciągnij. – Po czym dodał: – Nie wygramy, jeśli się nie rozciągniesz.
Edward Słowik nachylił się i dotknął swoich palców u nóg.
Pomyślałam, że jeśli Edwardowi Słowikowi się zdaje, że to jest rozciągnie, to się myli.
Przecież nie tak robią ludzie podczas olimpiady w telewizji.
Pomyślałam, że naprawdę się dziwię, że Edward Słowik nie wie o olimpijskim rozciąganiu.
Pomyślałam, że mu pokażę.
Zaczęłam kręcić ramionami na boki, a z każdym obrotem moje ramiona kręciły się coraz szybciej i szybciej.
Olimpijskie rozciąganie okazało się doskonałą zabawą i było też całkiem wesołe.
To nie moja wina, że przez przypadek uderzyłam Edwarda Słowika odrobinę mocno w ramię.
– Panie Goniec! Proszę pana! – zawołał Edward Słowik. – Natka Goniłło mnie grzmotnęła.
– To nie grzmocenie, Edwardzie Słowiku – powiedziałam. – To rozciąganie.
Pan Goniec posłał mnie i Edwardowi Słowikowi przeciągłe spojrzenie. Powiedział, że najwyższa pora przestać się rozciągać i rozpocząć wyścigi. Po czym dmuchnął w gwizdek.
Wszyscy z pierwszej klasy ruszyli z miejsca najszybciej jak potrafili.
Wszyscy poza mną.
Byłam w stanie biec tylko BARDZO, BARDZO wolno, bo nie pozwolono mi dokończyć rozciągania.
To dlatego dobiegłam na metę jako ostatnia.
Edward Słowik był wściekły.
Powiedział:
– Natko, ty się w ogóle nie starasz. – I dodał: – Następnym razem masz frunąć jak strzała.
Pokiwałam głową do Edwarda Słowika i powiedziałam:
– Fruwanie to dla mnie nie problem.
I to właściwie prawda, bo jeśli jest coś, na punkcie czego mam bzika, to właśnie na punkcie fruwania.