- promocja
- W empik go
Naucz się uczyć - ebook
Naucz się uczyć - ebook
Dzięki temu poradnikowi dowiesz się:
· jak się uczyć i trwale zapamiętywać przyswajaną wiedzę,
· w jaki sposób przygotowywać materiały do nauki,
· jak rozwijać swoją inteligencję.
Poradnik prezentuje szereg praktycznych wskazówek i ćwiczeń, dzięki którym można szybko, a co najważniejsze – trwale i skutecznie – opanować materiał, którego zazwyczaj należy nauczyć się na pamięć, czyli m.in. definicje, wzory matematyczne, daty, obce słówka, a nawet treść 400-stronicowego podręcznika. W poradniku autor dużo miejsca poświęcił metodzie fiszek – opisuje, jak prawidłowo tworzyć fiszki i jak efektywnie się z nich uczyć.
Książka pozwala zerwać z myśleniem typu ”jestem za głupi” lub ”jestem za stary”. Zawiera przesłanie, że na naukę nigdy nie jest za późno, a im wcześniej nauczymy się, jak uczyć się skutecznie, tym szybciej osiągniemy sukces i przekonamy się, że każdy z nas może nauczyć się choćby 10 języków!
Poradnik polecamy młodzieży, studentom i dorosłym, którzy szukają skutecznych sposobów na naukę pamięciową, tym, którym nauka nie sprawia kłopotów, ale czują, że mogliby uczyć się jeszcze skuteczniej, oraz wszystkim tym, którzy niesłusznie stracili wiarę we własne możliwości.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7843-264-7 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Oddajemy do Państwa rąk książkę, która z niezrozumiałych powodów nigdy wcześniej nie ukazała się w Polsce. Jej oryginalna wersja ma już blisko 40 lat i wciąż cieszy się niesłabnącą popularnością — w Niemczech właśnie ukazało się jej 18. wydanie...
Jako wydawnictwo, które od lat specjalizuje się w propagowaniu skutecznych metod nauczania, chcielibyśmy, aby także i polscy czytelnicy mieli szansę zapoznać się ze wskazówkami, które Sebastian Leitner, twórca systematyki psychodydaktycznej, zawarł w swoim dziele, uznawanym już za klasykę. Mamy nadzieję, że przedstawione przez niego metody nauki i propozycje ćwiczeń pomogą spełnić oczekiwania wszystkich, którzy nabyli tę książkę, licząc na szybki rozwój swoich zdolności samodzielnego uczenia się. Jesteśmy przekonani, że jeśli będą Państwo postępować zgodnie ze wskazówkami autora, w krótkim czasie nabędą Państwo właściwych nawyków, które naukę uczynią nie tylko łatwiejszą, ale przede wszystkim skuteczną.
Jednocześnie prosimy o wyrozumiałość — nie wszystkie poglądy, które autor przedstawił w niniejszej książce, są dziś akceptowane — świat idzie do przodu, a wraz z postępem zmieniają się zasady współżycia społecznego. Pamiętajmy jednak, że książka ta powstawała na początku lat siedemdziesiątych XX w. i zapatrywania na pewne aspekty życia, nawet u najbardziej postępowych autorów, nieco odbiegały od dzisiejszych standardów.
Także część przywoływanych wyników badań naukowych została dziś zrewidowana — nie ma to jednak żadnego znaczenia dla istoty całego poradnika, dlatego zdecydowaliśmy się zachować przykłady tych badań jako ciekawostki, a zrezygnowaliśmy z nich tylko w przypadku, gdy ewidentnie odstawały od dzisiejszego stanu wiedzy.
Niniejsze wydanie jest zatem w pewnym stopniu wydaniem skróconym, ale i mocno odświeżonym, tak aby dostarczyło Państwu jak najwięcej rzetelnej i praktycznej wiedzy.
Życzymy więc przyjemnej lektury, a jednocześnie gwarantujemy, że zastosowanie w praktyce rad i wskazówek autora przyniesie znakomite efekty. Powodzenia!W tekście zastosowano następujące oznaczenia:
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| | informacje, które należy zapamiętać |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| | informacje mniej istotne i teorie |
| | naukowe, które mogą zainteresować |
| | osoby bardziej zaawansowane w |
| | dziedzinie psychologii nauczania |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| | Niebieskim drukiem oznaczono |
| | wszystkie pozostałe przydatne |
| | informacje, których wykorzystanie |
| | znacznie ułatwia naukę. |
+--------------------------------------+--------------------------------------+Przedsłowie
Niniejsza książka zrodziła się ze złości — ze złości na autokratyczną i zarozumiałą butę, z którą wszędzie i w każdej szkole dyskryminuje się, upokarza i pozbawia nadziei tych rzekomo nieuzdolnionych, nieutalentowanych, „głupich” lub „leniwych” uczniów, tak jakby z natury byli ludźmi drugiej kategorii, ułomnymi i nierokującymi na poprawę. Pierwszym i głównym celem tej książki jest przełamanie tego stereotypu krzywdzącego wielu ludzi, przede wszystkim w sercach i umysłach tych, którzy sami są nim dotknięci.
Książka, którą Czytelnik ma przed sobą, ma dodać odwagi i dostarczyć szeregu wskazówek, w jaki sposób, samodzielnie się ucząc, można sobie pomóc — także bez pomocy otoczenia, które odmawia wsparcia bądź z uprzedzenia, bądź z własnej niemocy.
Lekturę tej książki polecam zarówno kobietom, jak i mężczyznom, młodym i starszym, dzieciom i dorosłym — każdemu, kto potrafi już na tyle dobrze czytać, aby zrozumieć spójny, logiczny wywód, zarówno uczniom czy studentom, jak i pracującym dorosłym, którzy wyswobodzili się już spod szkolnej presji; tym wszystkim strapionym i zatroskanym ludziom, których trudności związane z nauką zdają się przerastać, ale także tym wszystkim zainteresowanym i bystrym osobom, które chcą po prostu uczyć się szybciej i systematyczniej niż dotychczas.
Książkę tę kieruję do tych, którym tryb szkolnego sposobu uczenia się przypominał do tej pory rozprawę sądową z Procesu F. Kafki, czyli proces od początku do końca bezsensowny i niezrozumiały — z zagmatwanym oskarżeniem i wyrokiem niedającym się racjonalnie pojąć; proces budzący grozę, w którym oni sami musieli odgrywać rolę oskarżonego.
Panie i dziewczęta z grona moich czytelników z góry proszę o wybaczenie. Książka jest tak zredagowana, jak gdyby uczenie się było w przeważającej mierze kwestią męską, i uczeń jest w niej przeważnie rodzaju męskiego. Być może popełniłem błąd, powstał on jednak tylko i wyłącznie dla stylistycznego uproszczenia, z tych samych powodów lingwistycznej lekkomyślności, która określa Indirę Gandhi lub Goldę Meir premierem, a nie premierką.
W tym miejscu apeluję z całą powagą i stanowczością do wszystkich pań: uwolnijcie się od tego tysiącletniego przesądu, że jesteście nierozgarnięte, mniej inteligentne i mniej uzdolnione od mężczyzn, stworzone do wykonywania tylko zawodów związanych z czynnościami usłużnymi. To, że pod niektórymi względami jesteście inne, nie stanowi dowodu na waszą niższość umysłową. To, że być może nauczyłyście się mniej, dowodzi tylko braku treningu w sposobie uczenia się, podobnie zresztą jak ma to miejsce w przypadku mężczyzn.
Pomimo tego utrwalonego przesądu rola kobiet w procesie dydaktycznym w krajach wysoko rozwiniętych staje się z roku na rok coraz ważniejsza. To przeważnie matki odrabiają ze swoimi dziećmi zadania domowe, i już teraz znacznie więcej jest nauczycielek niż nauczycieli. Zawód nauczyciela będą w przyszłości wykonywać przeważnie kobiety.
Dlatego uważam, że to właśnie kobiety mogą najwięcej skorzystać z tej książki, nawet jeśli obecnie pracują „tylko” jako panie domu. Właśnie pani domu, przy całym znoju pracy codziennej, ma czasem w ciągu dnia spokojną chwilkę, która pozwoliłaby jej na systematyczne i ukierunkowane dokształcanie się — powinna z tej okazji regularnie korzystać. Książka pokaże paniom, jak mogą one wykorzystać na naukę wolny czas, nie opuszczając domu i nie uczęszczając na drogie kursy — nie muszą przy tym wpadać w panikę w obliczu ogromu pracy związanego z nowym zadaniem.
W swojej książce nie czynię różnicy pomiędzy dziećmi, młodzieżą i dorosłymi, wszystkich nazywam uczniami. Jest to celowe działanie, gdyż takiej różnicy w istocie nie ma. Uczeń na kursie przysposobienia zawodowego i licealista, student i doktor, który nagle musi zacząć studiować nowy i nieznany sobie przedmiot, w zasadzie niewiele się od siebie różnią — jedynie rodzajem i ilością tego, czego dotychczas się uczyli. Jeżeli chcą przyswoić sobie całkowicie obce informacje, to proces uczenia się, który muszą przejść, jest w zasadzie taki sam jak u dziecka, które zmaga się z podstawami matematyki lub języka obcego. Dlatego nazywam ich wszystkich uczniami i proszę, aby czterdziesto- i pięćdziesięciolatkowie nie mieli mi tego za złe.
W niektórych miejscach książka może stwarzać wrażenie, jak gdyby była atakiem skierowanym przeciwko nauczycielom jako takim. W rzeczywistości tak nie jest. Znam olbrzymią liczbę nauczycieli w różnych rodzajach szkół, którzy dokładają wszelkich starań, aby przekazać swoim małym i dużym uczniom nie tylko wiedzę, lecz także to, w jaki sposób należy się uczyć. Dwóm spośród nich winien jestem szczególne podziękowania — panu profesorowi dr. Giselherowi Guttmannowi i jego asystentowi dr. Wernerowi Herknerowi z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Wiedeńskiego. Swoimi niezliczonymi i cennymi wskazówkami bardzo mi pomogli i — taką mam nadzieję — uwolnili moją pracę od licznych chochlików myślowych, które laikowi, siłą rzeczy, musiały się zdarzyć.
Redakcja poprosiła mnie o załączenie w przedsłowiu swoistej „instrukcji obsługi” dla tej książki. Nie mogę jednak udzielić żadnej innej rady poza tymi, które tak czy owak znajdziecie w środku, oraz tej jednej jedynej: nie wystarczy samo przeczytanie tej książki, trzeba przede wszystkim zgodnie z nią działać.
Ten, kto przeczyta niniejszą książkę tak, jak inne, niewiele na tym skorzysta. Jej zasadnicze części to opisana w rozdziale pierwszym kartoteka autodydaktyczna, pasjans autodydaktyczny przybliżony w rozdziale drugim oraz wskazówki dotyczące programowania karteczek do nauki, zawarte w rozdziale czwartym. Wysiłku związanego ze sporządzeniem takiej kartoteki, poprawnym opisaniem karteczek i właściwym sposobem korzystania z nich nie mogę niestety oszczędzić żadnemu czytelnikowi, podobnie jak wysiłku uczenia się w ogóle.
Jeśli spośród wszystkich czytelników tylko kilkuset zdecyduje się skorzystać z moich porad i jeśli taka sama liczba pozbędzie się błędnego przekonania, że na naukę jest się za leniwym, za głupim lub za starym, to będę ze wszech miar zadowolony i szczęśliwy.
Wiedeń, luty 1972
Sebastian LeitnerCo wyuczone, to wyuczone
Samotność uczenia się
Młody mężczyzna siedział w promieniach słońca w ogródku kawiarnianym i czytał. Ta kawiarnia była jednym z wielu miejsc wokół wiedeńskiego uniwersytetu, w których asystenci i studenci szukali wytchnienia i relaksu, a czasem okazji do spotkania kogoś interesującego lub po prostu kąta, w którym mogliby oddać się lekturze prasy.
Obserwowany młody mężczyzna przyszedł tutaj w bardziej wzniosłym celu: czytał odbitki skryptu. Pobieżny obserwator mógłby wziąć go za studenta teologii, ponieważ co parę chwil, po upływie kilku minut czytania, podnosił wzrok ku niebu i poruszał bezdźwięcznie wargami, jakby w modlitwie. Nie prowadził on jednak dialogu z Wszechmocnym, a pismo leżące przed nim na stoliku kawiarnianym nie było święte. Był to skrypt prawniczego kursu, przedstawiającego, jak zdradzała okładka, austriackie postępowanie upadłościowe.
Ten młody człowiek uczył się. Przynajmniej uważał, że w ten sposób może się czegoś nauczyć. Podczas uczenia się chodzi o to, aby szczególnie dobrze zapamiętać to, co najważniejsze. Aby ułatwić sobie to zadanie, student zaznaczał więc w swoim skrypcie słowa, które uznał za istotne.
Logiczne jest, że autorzy takich skryptów podczas ich pisania starają się używać jak najtrafniejszych i najzwięźlejszych sformułowań. Ujmują w nich tylko te informacje, które są niezbędne do zaliczenia zbliżającego się egzaminu. Dlatego wszystkie słowa były w tym skrypcie ważne i student musiał prawie wszystkie z nich podkreślić. Jednak z uwagi na to, że nawet w postępowaniu upadłościowym istnieje hierarchia wartości, używał markerów różnokolorowych: do najważniejszych słów używał koloru czerwonego, do mniej ważnych — zielonego i wreszcie, tak na wszelki wypadek, jeszcze czarnego.
W poprzek skryptu leżała czysta kartka, którą po każdym spojrzeniu w niebo ów student przesuwał o kilka linijek w dół. Po chwili całą procedurę powtarzał po raz kolejny.
Możemy nie dowierzać, ale z pewnością przekonamy się, że ten pilny młodzieniec z czasem zostanie doktorem, które to określenie synonimiczne jest ze słowem uczony, nawet jeżeli nastąpi to dopiero po kilku oblanych egzaminach.
Mógłby zostać niezgorszym prawnikiem, adwokatem średniego formatu, zacnym sędzią lub wiernym urzędnikiem, ale to, że jemu i tysiącom innych studentów rzeczywiście uda się ten podniebny lot, należy przypisać raczej kwestii przypadku niż podejmowanym przez niego wysiłkom w uczeniu się. To, że zostanie mu w pamięci choćby kilka przepisów postępowania upadłościowego, będzie graniczyć z cudem. Jest to jeden z najznakomitszych dowodów na prawie nieograniczoną wydajność ludzkiego umysłu — cud porównywalny z fenomenem silnika benzynowego, który byłby w stanie funkcjonować, gdyby w baku miał słodką wodę, a w misce olejowej — smołę.
Takich ambitnych studentów spotkać można we wszystkich miastach i krajach na świecie. Siedzą w bibliotekach i w wynajmowanych pokojach, na równiku i za kołem podbiegunowym, w Hyde Parku, w kibucach i na ławkach moskiewskiego zarządu ogrodów miejskich, w słońcu lub w blasku lampki biurowej, i wszyscy uczą się, uczą się, uczą się. Uczą się dat wydarzeń historycznych, staroniemieckich lub hebrajskich słówek, konstytucji swoich krajów, tajemnic matematyki i podróży kosmicznych, tego, jak się buduje mosty i domy, tego, jak leczyć ludzi i zwierzęta, także tego, jak nawracać niewierzących; pism Lenina, złotych słów Mao, przemówienia Lincolna pod Gettysburgiem, zawiłości fizyki kwantowej, techniki radarowej i napędu rakietowego.
Nie chodzi jednak o to, czego się uczą, ale o to, jak się uczą. Niektórzy uczą się nawet, co jest szczególnie zadziwiające, pedagogiki i psychologii, co dawałoby im tę niezwykłą okazję, by nauczyć się samemu technik uczenia się. Niestety, nie robią tego. Także swoją wiedzę przyswajają w taki sposób, jak uczył się postępowania upadłościowego wspomniany młodzieniec — zerkając co chwilę w niebo i szepcząc bezdźwięczne, bezowocne modlitwy. Uprawiają pole swojego umysłu niczym indyjscy chłopi — już tylko w bardzo odległych zakątkach kraju — obrabiający swoją ziemię za pomocą drewnianych pługów, metodami wywodzącymi się ze starożytności i średniowiecza, z zapałem i bez rozumu, wytrwale, ale bezmyślnie. Uczą się na tyle nieracjonalnie, że cały uczony świat naszych czasów powinien wyć ze złości i rozpaczy — ale nikt słowem się nie odzywa.
Harują niczym fellachowie. Marnują swój czas i nasze pieniądze. Rujnują swoją przyszłość i tym samym naszą, która byłaby przyszłością umysłu, a bardziej konkretnie: przyszłością racjonalnego uczenia się.
Bezwartościowe wprowadzenie do studiów
Przyczyna takiego stanu rzeczy jest niezwiązana lub związana nie tylko z tym, że nasze szkoły źle lub staromodnie prezentują materiał. Istnieje całe mnóstwo nowoczesnych i praktycznych instytutów, organizacji i kursów, które przekazują materiał szkoleniowy rzeczywiście w sposób bardziej praktyczny i zrozumiały. Jednak w najistotniejszej kwestii także one zawodzą.
Przede mną leży prospekt instytucji oferującej kurs korespondencyjny, którego skrypt (w tym wypadku dotyczący księgowości) jest godnym pochwały i naśladowania przykładem poglądowo i zwięźle sporządzonego opisu tej tematyki. Jest bezsprzecznie dobry. Jednak w kwestii tego, jak się uczyć, powyższe opracowanie zawiera jedynie puste, nic niemówiące frazy.
„Do dzieła!” — pisze autor tej pozycji. Najprawdopodobniej ma w tym miejscu na myśli zabranie się do nauki. Przytoczone poniżej rady nie są nawet warte papieru, na którym są wydrukowane:
„Sporządź plan tego, jak chcesz podzielić czas”. Student nie dowiaduje się jednak, co ma w tym podzielonym czasie robić. Uczyć się? Oczywiście. Ale jak — pozostaje przemilczane.
„Najważniejsza jest regularna nauka” — to stwierdzenie jest w połowie nieprawdziwe: z całą pewnością dobrze jest, jeżeli regularnie zabieramy się do studiowania przedmiotu; jednak cała systematyczność nie przyniesie efektu, skoro dane ćwiczenie, które się regularnie i sumiennie wykonuje, jest realizowane bez zastanowienia i powiązania systemowego. Kto chce się nauczyć pływać, musi nie tylko regularnie trenować, lecz także wiedzieć, jakie ma przy tym wykonywać ruchy.
„Lepiej przerobić mniej niż za dużo na jeden raz” — zgadza się. Ale co znaczy „przerobić”? Na ten temat broszura milczy.
„Zeszyty należy opracowywać dokładnie w tej kolejności, w której będą nadsyłane” — patrz wyżej: to samo dotyczy również czasownika „opracowywać”.
„Najlepiej jest zabrać się do pracy tam, gdzie panuje spokój, jest dobre oświetlenie i nikt, i nic nie będzie przeszkadzać” — cóż za wyśmienita rada! A może autor uważa, że niektórzy studenci bez szczególnej przyczyny preferują hałas, złe oświetlenie i obojętne jest im to, że ktoś im w trakcie nauki przeszkadza?!
„Następnie proszę kilka razy, w skupieniu, przeczytać poszczególne fragmenty” — to brzmi już konkretniej, poza kilkoma istotnymi kwestiami: „kilka razy” — to znaczy ile? Trzy? Pięć? Dziesięć razy? „W skupieniu” — a co to ma znaczyć? Na baczność, z wciągniętym brzuchem, wzrokiem utkwionym na wprost? A może w asanie — pozycji osób ćwiczących jogę, które dzięki całkowitej kontroli nad ciałem chcą uwolnić ducha?
Opracowania mające stanowić wprowadzenie studentów do pracy na studiach, będące swoistą „instrukcją obsługi” studiów, powinny zdecydowanie więcej oferować studentom.
Praca umysłowa nie jest udręką umysłową
Musieć się czegoś nauczyć — to sformułowanie ciągle brzmi jak jakaś kara, wyrok skazujący na uciążliwe prace przymusowe. Czynnikiem zaostrzającym tę karę jest to, że udręce należy stawić czoła w całkowitej samotności, bez pomocy osób trzecich i bez instrukcji, w jaki sposób można łatwiej zrealizować zamierzone cele.
Koniec wersji demonstracyjnej.