Nauki Jezusa. Wersja literacka - ebook
Nauki Jezusa. Wersja literacka - ebook
„...Jedną z form nauczania i utwierdzania wiary były cuda. Jezus dokonywał ich, ponieważ współczuł cierpiącym i potrzebującym. Leczył choroby (Mk 1,41; Łk 4,38:5,13), wyrzucał z ich ciał demony (Mk 9,25; Łk 4,41) i w cudowny sposób karmił głodnych (Mk 8,1-9); odczuwał bowiem głębokie współczucie, kiedy słyszał ich wołanie i prośby. Jego potężne dzieła były aktami miłosierdzia i miłości, a także pomocą dla nieszczęśliwych. Jezus dokonywał także cudów świadczących o tym, że w Jego Osobie Królestwo Boże wkracza w historię (Mt 12,13; J 2,11; J 3,2): Takiego pierwszego cudu dokonał Jezus w Kanie Galilejskiej; i objawił chwałę swoją, i uwierzyli weń uczniowie jego (J 2,11 BW); Ten przyszedł do Jezusa w nocy i rzekł mu: Mistrzu! Wiemy, że przyszedłeś od Boga jako nauczyciel; nikt bowiem takich cudów czynić by nie mógł, jakie Ty czynisz, jeśliby Bóg z nim nie był (J 3,2 BW). Należy więc stwierdzić, że cuda Jezusa stanowiły integralną część Jego przesłania, służby oraz nauczania...”.
„...Na zakończenie należy także spojrzeć na nauczanie Jezusa z perspektywy słuchacza i ucznia. Uczniowie stają się nie tylko uczniami, ale także świadkami. Modlitwa arcykapłańska Jezusa (J 17,1-26) ukazuje zamiar pedagogiczny w stosunku do uczniów – ich świadectwo ma być w świecie fundamentem autentycznej wiary Kościoła. Wydadzą was do synagog i do więzień (...). Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa (Łk 21,12.13). Uczniowie jednak mają być kimś więcej niż tylko słuchaczami Jego słów i obserwatorami Jego działań czy nawet Jego powiernikami. Mają oni realnie przedłużyć Jego świadectwo o Ojcu, stając się Jego świadkami...”, „...Istotne jest to, że dzięki swojemu Mistrzowi uczniowie poznali tajemnicę Królestwa Bożego, czyli sens zbawczego działania Boga w świecie (Łk 8,10). W tym sensie słuchacze i uczniowie stają się świadkami Świadczącego Ewangelię. Z teologicznego ujęcia ewangelii wg Mateusza i Łukasza wynika, że dawanie świadectwa nie odnosi się tylko do bezpośrednich, historycznych uczniów Jezusa, ale również do wszystkich chrześcijan, do wspólnot pierwotnego Kościoła i do całych narodów. Ujmując proces pedagogiczny Jezusa z perspektywy ucznia, można przedstawić go następująco: uczeń zaintrygowany (widz), uczeń zainteresowany (słuchacz), uczeń powołany – przyłączony (student), uczeń zaangażowany (świadczący i wydający świadectwo)...”.
W ten sposób można zrekonstruować metodę pedagogiczną Jezusa. Ujęta zarówno ze strony Mistrza, jak i ze strony ucznia, staje się uniwersalnym sposobem wychowania, prowadzącym do formacji umysłów otwartych, zaangażowanych i pełnych ludzkiej dojrzałości. Dojrzałość ludzka zaś winna wieść do dojrzałości chrześcijańskiej, aby nie wstydzić się (...) świadectwa Pana (2 Tm 1,8). Z tego powodu przypominam ci, abyś rozniecił na nowo dar łaski Bożej, którego udzieliłem ci przez włożenie rąk moich. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości. Nie wstydź się więc świadectwa o Panu naszym, ani mnie, więźnia jego, ale cierp wespół ze mną dla ewangelii, wsparty mocą Boga, który nas wybawił i powołał powołaniem świętym, nie na podstawie uczynków naszych, lecz według postanowienia swojego i łaski, danej nam w Chrystusie Jezusie przed dawnymi wiekami (2 Tm 1,6-9 BW).
Dlatego drogi Czytelniku mam nadzieję, że ten wstęp przekazuje Tobie więcej światła jak doskonały jest nasz największy Nauczyciel Jezus Chrystus i dlaczego książka „Nauki Jezusa” jest warta studiowania ku naszemu uświęceniu i zbawieniu.
Spis treści
NAUKI Z GÓRY BŁOGOSŁAWIEŃSTW
Przedmowa (MB VII-VIII)
1. Na zboczu góry (MB 1-5)
2. Błogosławieństwa (MB 6-44)
3. Duchowość prawa (MB 45-77)
4. Prawdziwy motyw służby (MB 79-101)
5. Modlitwa Pańska (MB 102-122)
6. Nie osądzać, ale czynić (MB 123-152)
PRZYPOWIEŚCI CHRYSTUSA
1. Nauczanie poprzez przypowieści (COL 17-26)
2. „Wyszedł siewca, aby siać” (COL 33-61)
3. „Najpierw źdźbło, potem kłos” (COL 62-69)
4. Chwast (COL 70-75)
5. „Jak ziarno gorczycy” (COL 76-79)
6. Inne lekcje płynące z siewu (COL 80-89)
7. Podobne do zakwasu (COL 95-102)
8. Ukryty skarb (COL 103-114)
9. Perła (COL 115-121)
10. Sieć (COL 122-123)
11. Stare i nowe rzeczy (COL 124-134)
12. Prosząc, by dawać (COL 139-149)
13. Dwaj czciciele (COL 150-163)
14. „Czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych?” (COL 164-180)
15. „Ten przyjmuje grzeszników” (COL 185-197)
16. „Zaginął, a odnalazł się” (COL 198-211)
17. „Jeszcze na ten rok go pozostaw” (COL 212-218)
18. „Wyjdź na drogi i między opłotki” (COL 219-237)
19. Miara przebaczenia (COL 243-251)
20. Zysk, który jest stratą (COL 252-259)
21. „Wielka przepaść nie do przebycia” (COL 260-271)
22. Słowa i czyny (COL 272-283)
23. Winnica Pańska (COL 284-306)
24. Bez weselnej szaty (COL 307-319)
25. Talenty (COL 325-365)
26. „Przyjaźń przez mamonę niesprawiedliwości” (COL 366-375)
27. „Kto jest moim bliźnim?” (COL 376-389)
28. Nagroda łaski (COL 390-404)
29. „Spotkać oblubieńca” (COL 405-421)
Indeks tekstów biblijnych
Mapy
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-63668-26-6 |
Rozmiar pliku: | 6,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
NIE OSĄDZAĆ, ALE CZYNIĆ
„Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni” (Mt 7,1).
Usiłowanie zdobycia zbawienia poprzez własne uczynki nieuchronnie prowadzi ludzi do nagromadzenia ludzkich sposobów wymuszenia, mających stanowić barierę przeciw grzechowi. Widząc, że nie są w stanie zachowywać prawa, wymyślają prawa i nakazy, aby zmusić samych siebie do posłuszeństwa. Wszystko to odwraca umysł od Boga ku samemu sobie. Miłość Boża umiera w sercu, a razem z nią umiera miłość do bliźniego. System ludzkich wynalazków z jego wielorakimi sposobami wymuszenia prowadzi jego obrońców do osądzania tych wszystkich, którzy nie spełniają zalecanych ludzkich standardów. Atmosfera samolubnego i ciasnego krytycyzmu tłumi szlachetne i pełne hojności emocje oraz sprawia, że ludzie stają się skupionymi na sobie sędziami i drobnymi szpiegami.
Do tej klasy ludzi należeli faryzeusze. Wychodzili od swych religijnych posług bez pokory i poczucia własnej słabości, a także bez wdzięczności za wielkie przywileje, jakich udzielił im Bóg. Wychodzili pełni duchowej dumy, a ich myślą było: „Ja, moje uczucia, moja wiedza, moje drogi”. Ich własne osiągnięcia stały się standardem, według którego oceniali innych. Nakładając szaty powagi własnego ‘ja’, wstępowali na sędziowskie podium, aby krytykować i potępiać.
Ludzie w większości podzielają tego samego ducha, wdzierając się w dziedzinę sumienia i osądzając jeden drugiego w sprawach, które odbywają się pomiędzy duszą a Bogiem. Odnosząc się do tego ducha i takiej praktyki, Jezus powiedział: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”. Oznacza to – nie czyńcie samych siebie miarą postępowania innych. Nie czyńcie swoich opinii, waszego punktu widzenia, waszej interpretacji Pisma kryterium dla innych i nie potępiajcie ich w swoim sercu, jeśli nie dorastają do waszego ideału. Nie krytykujcie innych, snując domysły na temat ich motywów i wydając osąd na ich temat.
„Przeto nie sądźcie przedwcześnie, dopóki nie przyjdzie Pan, który rozjaśni to, co w ciemnościach ukryte, i ujawni zamysły serc” (1 Kor 4,5). Nie potrafimy czytać w sercu. Sami błądzimy i nie jesteśmy upoważnieni do zasiadania na trybunale sądu nad innymi. Ograniczeni ludzie potrafią sądzić jedynie po tym, co widzą. Decydować o przypadku każdej duszy dane jest jedynie Temu, który zna tajemnicę źródła jej postępowania i który odnosi się do niej z czułością i współczuciem.
„Przeto nie możesz wymówić się od winy, człowiecze, kimkolwiek jesteś, gdy zabierasz się do sądzenia. W jakiej bowiem sprawie sądzisz drugiego, sam na siebie wydajesz wyrok, bo ty czynisz to samo, co osądzasz” (Rz 2,1). W ten sposób ci, którzy potępiają czy krytykują innych, ogłaszają siebie winnymi, ponieważ postępują w taki sam sposób. Potępiając innych, wydają wyrok na samych siebie, a Bóg ogłasza, że jest to wyrok sprawiedliwy i przyjmuje go.
„(…) przyjdzie Pan, który rozjaśni to, co w ciemnościach ukryte, i ujawni zamysły serc” (1 Kor 4,5)
„Przez delikatnych kwiatów łan
Brniemy z brudnymi buciorami;
W serce bliźniego pchamy się
Zawsze z dobrymi intencjami”.
„Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku?” (Mt 7,3). Nawet słowa „Ty, sędzia, czynisz to samo” nie dotykają rozmiaru grzechu tego, który ośmiela się krytykować i osądzać swojego brata. Jezus powiedział: „Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku?”.
Jego słowa opisują kogoś, kto jest szybki w rozpoznawaniu przywar u innych. Kiedy sądzi, że odkrył wadę w charakterze czy w życiu, jest niezmiernie gorliwy, aby ją wykazać; ale Jezus oznajmia, że sama cecha charakteru rozwinięta w trakcie spełniania tego dzieła, nie mającego nic wspólnego z charakterem Chrystusa, jest w porównaniu z krytykowanym błędem niczym belka w porównaniu do źdźbła. Brak ducha przebaczenia i miłości prowadzi człowieka do tego, że robi przysłowiowe ‘z igły widły’. Ci, którzy nigdy nie doświadczyli skruchy całkowitego poddania się Chrystusowi, nie objawiają w swoim życiu wpływu miłości Zbawiciela, który wprowadza łagodność. W złym świetle przedstawiają łagodnego, uprzejmego ducha ewangelii i ranią cenne dusze, za które umarł Chrystus. Zgodnie z porównaniem, którego używa nasz Zbawiciel, ten, kto ulega skoremu do krytyki duchowi, winien jest większego grzechu niż ten, kogo oskarża, ponieważ nie tylko popełnia ten sam grzech, ale dodaje do niego pychę i skłonność do krytyki.
Chrystus stanowi jedyny prawdziwy wzór charakteru, a ten, kto stawia siebie za wzór dla innych, zajmuje miejsce Chrystusa. A odkąd Ojciec „cały sąd przekazał Synowi” (J 5,22), ten, kto pozwala sobie osądzać motywy innych, uzurpuje przywilej należący do Syna Bożego. Ci, tak zwani, sędziowie i krytycy stawiają samych siebie po stronie antychrysta, „który się sprzeciwia i wynosi ponad wszystko, co nazywane jest Bogiem lub co odbiera cześć, tak że zasiądzie w świątyni Boga, dowodząc, że sam jest Bogiem” (2 Tes 2,4).
Grzech, który prowadzi do najbardziej nieszczęśliwych rezultatów, to zimny, krytyczny, nieprzebaczający duch, który charakteryzuje faryzeizm. Kiedy religijne doświadczenie pozbawione jest miłości, nie ma tam Jezusa; nie ma tam słońca Jego obecności. Żadne pełne aktywności zajęcie ani pozbawiony Chrystusa zapał nie jest w stanie wypełnić tego braku. Można mieć cudowną przenikliwość postrzegania, aby odkrywać braki innych, ale do każdego, kto ulega temu duchowi, Jezus mówi: „Obłudniku, usuń najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata”. Ten, kto jest winny zła, pierwszy podejrzewa zło. Potępiając innych, próbuje ukryć albo wytłumaczyć zło własnego serca. To przez grzech człowiek zdobył wiedzę o tym, co złe; gdy tylko pierwsza para ludzka zgrzeszyła, zaczęła oskarżać siebie nawzajem; i to jest właśnie to, co nieuchronnie wypływa z ludzkiej natury, kiedy nie poddaje się ona pod kontrolę łaski Chrystusa.
Gdy ludzie ulegają oskarżycielskiemu duchowi, nie są usatysfakcjonowani jedynie wskazywaniem tego, co, jak przypuszczają, stanowi defekt ich braci. Jeśli zawodzą łagodniejsze środki, mające skłonić innych do postępowania zgodnie z oczekiwaniami i wolą oskarżycieli, uciekają się do przymusu. Tak dalece, jak leży to w ich mocy, będą zmuszać ludzi, aby zastosowali się do ich idei odnośnie tego, co jest właściwe. Tak właśnie postępowali Żydzi w dniach Chrystusa i do tego doszedł również kościół odkąd utracił łaskę Chrystusa. Starając się odzyskać moc miłości, sięgnął po pomoc ze strony państwa, aby wprowadzić swoje dogmaty i wyegzekwować swoje dekrety. Oto jest tajemnica wszelkich religijnych praw, jakie zostały kiedykolwiek wprowadzone, tajemnica wszelkich prześladowań od dni Abla aż do naszych czasów.
Chrystus nie popędza, ale pociąga ludzi ku sobie. Jedynym przymusem, jakiego używa, jest zniewolenie miłością. Kiedy kościół zaczyna szukać wsparcia ze strony władzy świeckiej, jest to dowód, że brak mu mocy Chrystusa – przymusu boskiej miłości.
Trudność jednak tkwi w poszczególnych członkach kościoła i to tutaj musiałoby zadziałać lekarstwo. Jezus prosi oskarżyciela, aby zanim będzie próbował naprawiać innych, najpierw wyrzucił belkę ze swego oka, wyrzekł się mentorskiego ducha, wyznał i porzucił własny grzech. Ponieważ „nie ma drzewa dobrego, które by wydawało zły owoc, ani też drzewa złego, które by dobry owoc wydawało” (Łk 6,43). Oskarżycielski duch, którego pielęgnujesz, jest złym owocem i wskazuje na to, że złe jest także drzewo. Budowanie siebie poprzez własną sprawiedliwość jest bezużyteczne. To, czego potrzebujesz, to zmiana serca. Musisz przeżyć to doświadczenie, zanim będziesz gotów naprawiać innych; ponieważ „z obfitości serca usta mówią” (Mt 12,34).
Kiedy w życiu jakiegoś człowieka pojawia się kryzys, a ty próbujesz udzielać rady albo napomnienia, twoje słowa będą miały wpływ ku dobremu tylko wtedy, gdy twój własny przykład i duch, którego przejawiasz, pokazuje, że w twoim przypadku zaszło to samo. Musisz być dobry, zanim będziesz mógł czynić dobro. Nie będziesz w stanie wywierać wpływu, który przemieni innych, zanim Twoje własne serce nie zostanie uniżone, uszlachetnione i uczynione czułym dzięki łasce Chrystusa. Kiedy dokona się w tobie ta zmiana, życie, aby błogosławić innym, stanie się dla ciebie czymś tak naturalnym, jak dla różanego krzewu naturalne są pachnące kwiaty, a dla winorośli – purpurowe grona.
Jeśli mieszka w tobie Chrystus, „nadzieja chwały”, nie będziesz mieć skłonności do nadzorowania innych i eksponowania ich błędów. Zamiast oskarżać i potępiać, będziesz im pomagać, błogosławić i szukać ich wyzwolenia. W kontakcie z tymi, którzy tkwią w błędzie, będziesz posiłkować się zaleceniem: „Bacz jednak, abyś i ty nie uległ pokusie” (Ga 6,1). Będziesz wracać myślą do tego, jak wiele razy błądziłeś i jak ciężko było znaleźć właściwą drogę, kiedy raz z niej zszedłeś. Nie będziesz wpychać brata w większe ciemności, ale z wypełnionym współczuciem sercem powiesz mu o niebezpieczeństwie.
Ten, kto często spogląda na krzyż Golgoty, pamiętając, że to jego grzechy zaprowadziły tam Zbawiciela, nigdy nie będzie oceniał poziomu swej winy w porównaniu z winą innych. Nie będzie wspinał się na trybunał, aby wnieść oskarżenie przeciw drugiemu. Nie będzie ducha krytycyzmu i wywyższenia samego siebie po stronie tych, którzy chodzą w cieniu krzyża Golgoty.
Dopóki nie poczujesz, że mógłbyś poświęcić godność swojego ‘ja’, a nawet położyć życie, aby uratować tego, który błądzi, nie będziesz w stanie wyrzucić belki ze swojego oka, aby być przygotowanym do udzielenia pomocy swojemu bratu. Dopiero wówczas możesz zbliżyć się do niego i dotknąć jego serca. Krytyka i nagana jeszcze nikogo nie wyprowadziła ze złego położenia; wielu jednak odprowadziła od Chrystusa i sprawiła, że zamknęli swoje serca przed tym, do czego byli przekonani. Czuły duch, pełne wrażliwości, ujmujące zachowanie może wybawić błądzących i przykryć mnóstwo grzechów. Objawienie Chrystusa w twoim charakterze będzie miało przekształcającą moc wobec tych, z którymi będziesz się kontaktować. Niechaj Chrystus objawia się przez ciebie każdego dnia, ukazując twórczą moc swojego słowa – pełen wrażliwości, przekonujący, a zarazem potężny wpływ, działający aby odtworzyć inne dusze w pięknie Pana, naszego Boga.
„Nie dawajcie psom tego, co święte” (Mt 7,6).
Jezus odnosi się tutaj do tych, którzy nie pragną wyzwolenia z niewoli grzechu. Poprzez oddawanie się zepsuciu i podłość ich natury stały się tak upadłe, że przylgnęli do zła i nie chcą się od niego oddzielić. Słudzy Chrystusa nie powinni pozwalać sobie na to, aby powstrzymywali ich ci, którzy uczynili z ewangelii jedynie przedmiot sporu i kpiny.
Zbawiciel nigdy jednak nie ominął ani jednej duszy – niezależnie od tego, jak bardzo pogrążona była w grzechu – która pragnęła otrzymać cenne prawdy nieba. Dla poborców podatków i ladacznic Jego słowo było początkiem nowego życia. Maria Magdalena, z której wypędził siedem demonów, była ostatnią przy Jego grobie i pierwszą, którą powitał w poranku swojego zmartwychwstania. To Szaweł z Tarsu, jeden z najbardziej zdecydowanych wrogów ewangelii, stał się Pawłem, poświęconym posłem Chrystusa. Pod zasłoną nienawiści i pogardy, a nawet przestępstwa i degradacji, może być ukryta dusza, którą łaska Chrystusa ocali, aby lśniła jak klejnot w koronie Odkupiciela.
„Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam” (Mt 7,7).
Aby nie pozostawić miejsca na niewiarę, nieporozumienie czy niewłaściwą interpretację, Pan powtarza tę potrójną obietnicę. Pragnie On, aby ci, którzy szukają Boga, wierzyli w Tego, który jest w stanie uczynić wszystko. Dlatego dodaje: „Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą” (Mt 7,8).
Pan nie stawia warunków oprócz tych, żebyś był głodny Jego miłosierdzia, pragnął Jego rady i tęsknił za Jego miłością. „Proście”. To, że prosisz, wskazuje na fakt, że zdajesz sobie sprawę ze swojej potrzeby; a jeśli prosisz z wiarą, otrzymasz. Pan zagwarantował to swoim słowem, a ono nie może zawieść. Jeśli przychodzisz w prawdziwej skrusze, nie musisz czuć, że arogancją jest prosić o to, co Pan obiecał. Kiedy prosisz o błogosławieństwa, których potrzebujesz, aby twój charakter mógł przypominać charakter Chrystusa, Pan zapewnia cię, że prosisz zgodnie z obietnicą, potwierdzoną dowodami. To, że czujesz i wiesz, iż jesteś grzesznikiem, stanowi wystarczający powód, aby prosić o Jego łaskę i współczucie. Warunek, na podstawie którego możesz przyjść do Boga, nie polega na tym, że musisz być święty, ale że pragniesz, aby On obmył cię z wszelkiego grzechu i oczyścił z wszelkiej nieczystości. Argumentem na rzecz tego, że musimy błagać teraz i zawsze, jest nasza wielka potrzeba, nasz kompletnie beznadziejny stan, który czyni niezbędnymi Jego samego i Jego odkupieńczą moc.
„Szukajcie”. Pragnij nie tyle Jego błogosławieństw, co Jego samego. „Pojednaj się, zawrzyj z Nim pokój” (Hi 22,21). Szukaj, a znajdziesz. Bóg szuka ciebie, a samo pragnienie, które czujesz, aby przyjść do Niego, jest to głos Jego Ducha. Poddaj się temu przyciąganiu. Chrystus broni sprawy kuszonych, błądzących i niewiernych. Pragnie ich podnieść, aby Mu towarzyszyli. „Jeśli będziesz Go szukał, On pozwoli ci siebie znaleźć” (1 Krn 28,9).
„Pukajcie”. Przychodzimy do Boga na szczególne zaproszenie, a On czeka, aby przywitać nas w swojej sali audiencyjnej. Pierwsi uczniowie, którzy poszli za Jezusem, nie byli zadowoleni z pospiesznej rozmowy, jaką odbyli z Nim w drodze; powiedzieli: „Rabbi! (…) gdzie mieszkasz?” (J 1,38.39). Tak więc możemy dostąpić najbliższej zażyłości i społeczności z Bogiem. „Kto przebywa pod osłoną Najwyższego i w cieniu Wszechmocnego spoczywa” (Ps 91,1). Niechaj ten, kto pragnie błogosławieństwa od Boga z niezachwianą pewnością puka i czeka u drzwi miłosierdzia, mówiąc: Przecież to Ty, Panie, powiedziałeś: „Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą”.
Jezus popatrzył na tych, którzy zebrali się, aby słuchać Jego słów i gorąco pragnął, aby wielki tłum mógł przyjąć miłosierdzie i pełną miłości życzliwość Boga. Jako ilustrację ich potrzeby i zarazem Bożej woli dawania, przedstawił im głodne dziecko, które prosi swoich ziemskich rodziców o chleb. „Gdy któregoś z was syn prosi o chleb” – zapytał – „czy jest taki, który poda mu kamień?”. Odwołuje się do pełnego czułości naturalnego uczucia rodzica wobec swojego dziecka, a potem mówi: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą”. Żaden człowiek obdarzony ojcowskim sercem nie odwróci się od syna, który jest głodny i prosi go o chleb. Czy ktokolwiek mógłby pomyśleć, że byłby w stanie zażartować ze swojego dziecka, dręcząc go poprzez wzbudzanie jego nadziei tylko po to, aby je rozczarować? Czy obiecałby dać mu dobre i pożywne jedzenie, a potem dałby mu kamień? Czy ktokolwiek powinien obrażać Boga, wyobrażając sobie, że nie odpowiada On na wołanie swoich dzieci?
Jeśli zatem wy, będąc ludźmi i będąc złymi, „umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11,13). Duch Święty, Jego reprezentant, jest największym ze wszystkich darów. W nim są zawarte wszystkie „dobre rzeczy”. Sam Stwórca nie może dać nam niczego większego, niczego lepszego. Kiedy błagamy Pana, aby ulitował się nad nami w naszym rozpaczliwym położeniu i prowadził nas przez Ducha Świętego, On nigdy nie odwróci się od naszej modlitwy. Możliwe, że nawet rodzic odwróci się od swojego głodnego dziecka, ale Bóg nigdy nie odrzuci wołania serca, które pełne tęsknoty znajduje się w potrzebie. Z jakąż cudowną czułością opisał On swoją miłość! Dla tych, którzy w dniach ciemności czują, że Bóg o nich nie pamięta, jest wiadomość płynąca wprost z serca Ojca: „Mówił Syjon: Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał. Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach, twe mury są ustawicznie przede Mną” (Iz 49,14-16).
Każda obietnica w Słowie Bożym dostarcza nam tematu do modlitwy, przedstawiając jako nasze zabezpieczenie słowo zapewnienia ze strony Jahwe. Niezależnie od tego, jakiego błogosławieństwa duchowego potrzebujemy, naszym przywilejem jest domagać się go przez Jezusa. Z prostotą dziecka możemy powiedzieć Panu o tym, czego dokładnie potrzebujemy. Możemy powiedzieć o naszych doczesnych potrzebach, prosząc Go o chleb i ubranie, jak również o chleb życia i szatę sprawiedliwości Chrystusa. Wasz niebiański Ojciec wie, że potrzebujecie tego wszystkiego i zachęca, aby Go o to prosić. To przez imię Jezusa osiągalna jest każda z tych łask. Bóg uhonoruje to imię i zaspokoi wasze potrzeby z bogactwa swojej szczodrości.
Nie zapominaj jednak, że przychodząc do Boga jako ojca, uznajesz swoją relację z Nim jako dziecko. Nie tylko ufasz Jego dobroci, ale we wszystkich rzeczach poddajesz się Jego woli, wiedząc, że Jego miłość jest niezmienna. Oddajesz samego siebie, aby czynić Jego dzieło. Tym, których Jezus prosił, aby najpierw szukali królestwa Bożego i Jego sprawiedliwości, złożył obietnicę: „proście, a otrzymacie” (J 16,24).
Do dyspozycji dzieci Bożych zgromadzone są dary Tego, który ma wszelką moc na niebie i ziemi. Dary tak cenne, że otrzymujemy je poprzez kosztowną ofiarę krwi Odkupiciela: wszyscy ci, którzy przychodzą do Boga jak małe dzieci, otrzymają i będą mogli cieszyć się z darów, które zaspokoją najgłębsze pragnienie serca, darów trwałych jak wieczność. Przyjmijcie Boże obietnice jak swoje, błagajcie Go, aby dopełnił danego przez siebie słowa, a otrzymacie pełnię radości.
„Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem to jest Prawa i Proroków” (Mt 7,12).
W jednej zrozumiałej zasadzie, która obejmuje wszystkie relacje między ludźmi Jezus zaleca wzajemną miłość w oparciu o pewność miłości Boga do nas.
Żydzi byli skoncentrowani na tym, co powinni otrzymać; dręczyła ich troska o to, jak zabezpieczyć sobie coś, co ich zdaniem należało się im z tytułu władzy, pozycji i służby. Jednak Chrystus uczy nas, że nie powinniśmy troszczyć się o to, jak wiele mamy otrzymać, ale – jak wiele moglibyśmy dać. Standard naszego zobowiązania wobec innych wyznaczony jest poprzez to, co my uważamy za ich zobowiązanie wobec nas.
W swoim związku z innymi postawcie się na ich miejscu. Wejdźcie w ich uczucia, trudności, rozczarowania, ich radości i ich smutki. Zidentyfikujcie się z nimi i wówczas postępujcie wobec nich tak, jakbyście życzyli sobie, aby oni postąpili z wami. Na tym polega prawdziwa zasada uczciwości. Jest to inny sposób wyrażenia tego prawa. „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 22,39). To jest sedno nauki proroków. To jest zasada nieba, która zostanie rozwinięta we wszystkich, którzy są przygotowywani do świętego grona jego mieszkańców.
Złotą regułę stanowi zasada prawdziwej uprzejmości, a jej najwierniejsza ilustracja widoczna jest w życiu i charakterze Jezusa. Jakaż łagodność i piękno promieniowały z codziennego życia Zbawiciela! Jaka słodycz płynęła z samej Jego obecności! Ten sam duch będzie się objawiał w Jego dzieciach. Tych, z którymi mieszka Chrystus, będzie otaczała boska atmosfera. Ich białe szaty czystości pachnieć będą wonią z ogrodu Pana. Ich twarze będą odbijać Jego światło, rozjaśniając ścieżkę dla potykających się i utrudzonych stóp.
Żaden człowiek, który posiada prawdziwy ideał tego, co składa się na doskonały charakter, nie przestanie objawiać współczucia i czułości Chrystusa. Wpływ łaski ma zmiękczyć serce, uszlachetnić i oczyścić uczucia, pokazując zrodzoną w niebie delikatność i wyczucie tego, co właściwe.
Istnieje jednak jeszcze głębsze znaczenie tej złotej zasady. Każdy, kto został uczyniony depozytariuszem różnorodnej Bożej łaski, jest wezwany, aby udzielać tkwiącym w niewiedzy i ciemności duszom tego, co chciałby, aby one udzielały jemu, gdyby znalazł się na ich miejscu. Apostoł Paweł powiedział: „Jestem przecież dłużnikiem tak Greków, jak i barbarzyńców, tak uczonych, jak i niewykształconych” (Rz 1,14). Poprzez to, że poznaliście miłość Bożą i zaczerpnęliście z bogatych darów Jego łaski przeznaczonych dla najbardziej pogrążonej w mroku i najbardziej zdegradowanej na tym świecie duszy, sprawia, że macie wobec niej dług, który możecie spłacić, dostarczając jej te dary.
Tak też jest z darami i błogosławieństwami w tym życiu: jeżeli posiadacie cokolwiek więcej niż wasi bliźni, sprawia to, że stajecie się dłużnikami wobec tych, którzy mają mniej. Jeśli mamy bogactwo czy nawet komfort życia, jesteśmy uroczyście zobowiązani opiekować się chorym w cierpieniu, wdową, sierotą bez ojca, dokładnie tak, jakbyśmy sami pragnęli, aby oni opiekowali się nami, gdybyśmy to my znaleźli się w ich położeniu, a oni w naszym.
Złota reguła uczy drogą skojarzenia tej samej prawdy, która przekazana jest w innych jeszcze miejscach Kazania na Górze: „taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą”. To, co robimy wobec innych, dobre czy złe, z pewnością przyniesie odczuwalny dla nas samych rezultat – w błogosławieństwie lub w przekleństwie. Cokolwiek dajemy, otrzymamy to znowu. Ziemskie błogosławieństwa, których udzielamy innym, mogą być – i najczęściej tak się dzieje – zwrócone w postaci życzliwości. To, co dajemy, często powraca do nas w chwili potrzeby, w poczwórnej mierze w wartościach królestwa. Poza tym wszystkie dary są wynagradzane w tym życiu w postaci pełniejszego napływu Bożej miłości, która stanowi istotę całej chwały nieba i jego skarb. Zło, które rozdajemy, również powraca. Każdy, kto miał możność potępić kogoś czy zniechęcić, ten w swoim własnym doświadczeniu znajdzie się w miejscu, do którego doprowadził innych; poczuje, jak oni cierpieli, ponieważ sam będzie potrzebował czułości i współczucia.
Tak zarządziła miłość, jaką Bóg ma wobec nas. On poprowadziłby nas tak, abyśmy poczuli odrazę do zatwardziałości naszych własnych serc, otworzyli je i wpuścili Jezusa, aby w nich zamieszkał. W ten sposób to, co złe, przynosi dobro, a to, co wydawało się przekleństwem, staje się błogosławieństwem.
Standard złotej reguły to prawdziwy standard chrześcijaństwa; jakikolwiek brak w tym względzie jest zwiedzeniem. Religia, prowadząca do lekceważenia istot ludzkich, które dla Chrystusa stanowiły taką wartość, że oddał za nich samego siebie; religia, która prowadziłaby nas, abyśmy nie przykładali wagi do ludzkich potrzeb, cierpień czy praw, jest religią udawaną. Mając za nic skargi biednych, cierpiących i grzesznych, dowodzimy, że jesteśmy zdrajcami Jezusa. Dzieje się tak, ponieważ ludzie przyjmują imię Chrystusa, podczas gdy ich życie zaprzecza Jego charakterowi, co z kolei sprawia, że chrześcijaństwo ma tak mały wpływ na świat. Z powodu czegoś takiego bluźni się Imieniu Pana.
O kościele apostolskim w tych jasnych dniach, kiedy chwała zmartwychwstałego Chrystusa jaśniała nad uczniami, napisano, iż „żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał”. „Nikt z nich nie cierpiał niedostatku”. „Apostołowie z wielką mocą świadczyli o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, a wielka łaska spoczywała na wszystkich”. „Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, spożywali posiłek w radości i prostocie serca. Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie. Pan zaś przymnażał im codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia” (Dz 4,32.34.33; 2,46.47).
Przeszukajcie niebo i ziemię, a nie znajdziecie prawdy objawionej z większą mocą niż ta, jaka ma się objawić w działaniu miłosierdzia wobec tych, którzy potrzebują naszego współczucia i pomocy. Oto jest prawda, jaka istnieje w Jezusie. Kiedy ci, którzy wyznają imię Chrystusa, będą praktykowali zasady złotej reguły ewangelii, będzie towarzyszyła im ta sama moc, co w czasach apostolskich.
„Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!” (Mt 7,14).
W czasach Chrystusa lud Palestyny żył w otoczonych murami miastach, które były usytuowane głównie na górach czy wzgórzach. Ku bramom, które zamykano wraz z zachodem słońca, prowadziły strome, kamieniste drogi, a podróżnik zmierzający u schyłku dnia w kierunku własnego domu, musiał bardzo się śpieszyć na ostatnim, trudnym odcinku wspinaczki, aby dotrzeć do bramy przed nastaniem nocy. Ten, kto się spóźnił, pozostawał poza murami.
Wąska, pnąca się w górę droga wiodąca w stronę domu i odpoczynku, dostarczyła Jezusowi poruszającej ilustracji chrześcijańskiego życia. Ścieżka, którą ci wytyczyłem – mówi On – jest wąska; trudno jest wejść przez bramę, ponieważ złota reguła wyklucza wszystkich dumnych i samolubnych. Istnieje oczywiście i szersza droga, ale jej końcem jest zniszczenie. Jeśli będziesz podążać drogą duchowego życia, musisz stale się wspinać, ponieważ jest to droga w górę. Musisz iść z nielicznymi, ponieważ tłum wybiera drogę w dół.
Na drodze ku śmierci może znajdować się cały rodzaj ludzki, z całym swoim zamiłowaniem do rzeczy ziemskich, z całym swoim samolubstwem, całą dumą, nieuczciwością i moralnym upodleniem. Tutaj jest miejsce dla każdej ludzkiej opinii i doktryny, przestrzeń, aby podążyć za swoimi skłonnościami, aby robić wszystko, cokolwiek tylko może dyktować egoizm. Żeby iść drogą, która prowadzi do zagłady, nie trzeba jej szukać, ponieważ brama jest przestronna i droga szeroka, a nogi w sposób naturalny schodzą na ścieżkę, która kończy się śmiercią.
Ale droga ku życiu jest wąska, a wejście ciasne. Jeśli przylgnąłeś do jakiegoś grzechu, który cię dręczy, okaże się, że droga jest zbyt wąska, byś nią szedł. Jeśli chcesz podążać drogą Pana, musisz poddać Mu twoje własne sposoby, własną wolę, złe nawyki i praktyki. Ten, kto pragnie służyć Chrystusowi, nie może podążać za opiniami świata albo wychodzić naprzeciw jego standardom. Ścieżka nieba jest zbyt wąska dla rangi i bogactw, które wynoszą ponad innych; zbyt wąska dla gry, jaką prowadzi skupiona na sobie ambicja; zbyt urwista i wyboista, aby mogli się nią wspinać ci, którzy cenią wygodę. Udziałem Chrystusa był znój, cierpliwość, poświęcenie samego siebie, wyrzuty, ubóstwo, sprzeciw ze strony grzeszników; to samo musi stać się naszym udziałem, jeżeli w ogóle mamy wejść do Bożego Raju.
Nie wyciągajcie jednak wniosku, że droga w górę jest trudna, a ta prowadząca w dół – łatwa. Wzdłuż całej drogi, która wiedzie ku śmierci, czekają cierpienia i sankcje, smutki i rozczarowania, a także ostrzeżenia, aby nie iść dalej. Boża miłość sprawiła, że niełatwo jest nieostrożnym i zawziętym zniszczyć samych siebie. To prawda, że ścieżka szatana wygląda atrakcyjnie, ale jest w całości zwiedzeniem; na drodze zła pełno jest gorzkich wyrzutów sumienia i żrącej troski. Możemy myśleć, że przyjemnie jest podążać za dumą i świecką ambicją, ale końcem jest ból i smutek. Egoistyczne plany mogą przedstawiać obiecującą perspektywę i podtrzymywać nadzieję zyskania korzyści, ale dostrzeżemy, że nasze szczęście jest zatrute, a nasze życie zaprawione goryczą z powodu skoncentrowanych na własnym ‘ja’ nadziei. Na drodze prowadzącej w dół brama wejściowa może być przystrojona kwiatami, ale ścieżkę porastają ciernie. Światło nadziei, które lśni przy wejściu, słabnie w ciemnościach rozpaczy, a dusza, która podąża tą drogą, schodzi między cienie niekończącej się nocy.
„Droga przewrotnych jest przykra” (Prz 13,15 BG), ale drogi mądrości są „drogami miłymi, wszystkie jej ścieżki to pokój” (Prz 3,17). Każdy akt posłuszeństwa wobec Chrystusa, każdy akt samozaparcia z Jego powodu, każda próba, która została wytrwale zniesiona, każde zwycięstwo nad pokusą stanowi krok ku chwale ostatecznego zwycięstwa. Jeżeli czynimy Chrystusa naszym przewodnikiem, On bezpiecznie nas poprowadzi. Nawet największy grzesznik nie musi błądzić. Żaden drżący poszukiwacz nie musi doznawać niepowodzeń, chodząc w czystym i świętym świetle. Ścieżka jest wąska i tak święta, że nie będzie na niej tolerowany żaden grzech, ale dostęp do niej zapewniony jest każdemu, i żadna wątpiąca, drżąca dusza nie musi mówić „Bóg o mnie nie dba”.
„Ojcze, wsław imię Twoje!
Wtem rozległ się głos z nieba: Już wsławiłem i jeszcze wsławię” (J 12,28)
Ścieżka może być wyboista, a podejście strome; po jej prawej i lewej stronie może być pełno pułapek; w drodze możemy cierpieć znój; zmęczeni, stęsknieni odpoczynku, możemy być zmuszeni do tego, aby trwać w mozole; gdy będziemy słabi, może przyjdzie nam walczyć; kiedy dopadnie nas rozczarowanie, będziemy musieli podsycić nadzieję; ale z Chrystusem jako naszym przewodnikiem osiągniemy w końcu upragnione niebo. Sam Chrystus przeszedł przed nami tę niełatwą drogę i wyrównał ścieżkę dla naszych stóp.
Wzdłuż drogi, prowadzącej wzwyż do życia wiecznego, znajduje się mnóstwo źródeł radości, które odświeżają znużonych. Ci, którzy chodzą drogami mądrości, doświadczają radości nawet w utrapieniu, ponieważ Ten, którego ukochała ich dusza, idzie obok nich niewidzialny. Przy każdym prowadzącym wzwyż kroku coraz wyraźniej dostrzegają dotyk Jego ręki; przy każdym kolejnym kroku na ich ścieżkę pada coraz jaśniejsze światło chwały Niewidzialnego; ich pieśni chwały wznoszą się na wyższy ton, aby przed tronem złączyć się z pieśniami aniołów. „Droga sprawiedliwych jest jak brzask zorzy porannej, która coraz jaśniej świeci, aż do białego dnia” (Prz 4,18 BW).
„Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi” (Łk 13,24).
Spóźniony podróżny, popędzany ku bramie miasta przez zachodzące słońce, nie był w stanie zwracać się ku niczemu, co mogłoby po drodze przyciągać jego uwagę. Cały jego umysł skupiał się na celu, jakim było wejście przez bramę. Takie samo skoncentrowanie się na celu – powiedział Jezus – wymagane jest w chrześcijańskim życiu. Odsłoniłem przed wami piękno charakteru, który stanowi prawdziwy skarb mojego królestwa. Nie obiecuje to wam ziemskiego panowania, ale warte jest waszych najgorętszych pragnień i najwyższego wysiłku. Nie wzywam was, abyście walczyli o panowanie nad najpotężniejszym ziemskim imperium, ale nie wnioskujcie, że nie ma bitwy, którą należałoby stoczyć czy zwycięstwa, o które nie warto walczyć. Proszę was, abyście zmagali się i znosili katusze, aby wejść do mojego duchowego królestwa.
Życie chrześcijańskie to bitwa i marsz. Ale zwycięstwa, które mamy odnieść, nie da się osiągnąć ludzką mocą. Polem bitwy jest królestwo serca. Bitwa, jaką mamy staczać – największa bitwa, w jakiejkolwiek brał udział człowiek – polega na poddaniu siebie woli Boga i oddaniu serca pod panowanie miłości. Stara natura, zrodzona z krwi i z woli ciała, nie może odziedziczyć królestwa Bożego. Wrodzone skłonności, wcześniejsze nawyki, muszą zostać porzucone.
Ten, kto zdecyduje się wejść do duchowego królestwa, odkryje, że wszelkie władze i pasje nieodnowionej natury, wspierane siłami królestwa ciemności, zwracają się przeciwko niemu. Egoizm i duma stawią opór wszystkiemu, co miałoby im wykazać, że są grzeszne. Nie jesteśmy w stanie sami z siebie zwyciężyć złych pragnień i nawyków, które walczą o panowanie. Nie potrafimy przezwyciężyć potężnego wroga, który trzyma nas w swojej niewoli. Jedynie Bóg może dać nam zwycięstwo. On pragnie, abyśmy panowali nad sobą, nad naszą własną wolą i sposobem postępowania. Nie może On jednak w nas działać bez naszej zgody i współpracy. Boży Duch działa poprzez dane człowiekowi zdolności i siły. Wymaga się, abyśmy we współpracy z Bogiem użyli naszych sił.
Zwycięstwa nie da się osiągnąć bez żarliwej modlitwy, bez uniżenia ‘ja’ na każdym kroku. Nie wolno przymuszać naszej woli do współpracy z boskimi czynnikami, musi ona poddać się dobrowolnie. Gdyby było możliwe zadziałać na was ze stokroć większą mocą Ducha Świętego, nie uczyniłoby to z was chrześcijan, zgodnych poddanych nieba. Warownia szatana nie została zdobyta. Wola musi stanąć po stronie woli Boga. Sami z siebie nie jesteście w stanie doprowadzić waszych zamiarów, pragnień i skłonności do poddania się woli Bożej, ale jeśli „jesteście chętni, aby stać się chętni”, Bóg dokończy dzieło dla was, udaremniając nawet „ukryte knowania i wszelką wyniosłość przeciwną poznaniu Boga”, gdy „wszelki umysł poddajemy w posłuszeństwo Chrystusowi” (2 Kor 10,5). Dlatego „zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem (…) Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z wolą” (Flp 2,12.13).
Wielu pociąga piękno Chrystusa i chwała nieba, ale cofają się wobec warunków, dzięki którym to piękno i chwała mogą do nich należeć. Na szerokiej drodze znajduje się wielu, którzy nie są w pełni zadowoleni ze ścieżki, którą podążają. Tęsknią za tym, aby wyrwać się z niewoli grzechu i swoją własną siłą pragną stawić opór grzesznym praktykom. Spoglądają w stronę wąskiej drogi i ciasnej bramy, ale egoistyczne przyjemności, umiłowanie świata, duma, nieuświęcone ambicje tworzą barierę pomiędzy nimi a Zbawicielem. Wyrzeczenie się własnej woli, wybranych obiektów przywiązania czy dążeń, wymaga od nich poświęcenia, przed którym wahają się, potykają i zawracają. Wielu „będzie chciało wejść, a nie zdołają” (Łk 13,24). Pragną dobra i czynią pewne wysiłki, aby je osiągnąć; jednak nie wybierają go; nie mają ustalonego celu, by zdobyć je, poświęcając wszystko.
Jedyną nadzieją na nasze zwycięstwo jest zjednoczenie się z wolą Boga i działanie we współpracy z Nim, godzina po godzinie i dzień po dniu. Nie możemy zachować swojego ‘ja’ i wejść do królestwa Bożego. Jeśli kiedykolwiek osiągniemy świętość, stanie się to przez rezygnację z siebie i przyjęcie myśli Chrystusa. Duma i samowystarczalność muszą zostać ukrzyżowane. Czy jesteśmy chętni zapłacić cenę, jakiej się od nas wymaga? Czy chcemy doprowadzić naszą wolę do zupełnej zgodności z wolą Bożą? Dopóki nie mamy takiego pragnienia, przekształcająca łaska Boża nie może się w nas objawić.
Wojna, którą mamy prowadzić, to „dobry bój wiary”. „Po to właśnie się trudzę” – powiedział apostoł Paweł – „walcząc Jego mocą, która potężnie działa we mnie” (Kol 1,29).
Jakub w wielkim kryzysie swojego życia wrócił do modlitwy. Pochłaniał go tylko jeden przemożny cel – potrzeba przemiany charakteru. Ale podczas gdy błagał Boga, ktoś – przypuszczał, że był to wróg – położył mu rękę na ramieniu i Jakub przez całą noc walczył o swoje życie. Jednak cel jego duszy nie zmienił się, mimo zagrożenia utratą życia. Kiedy już niemal brakło mu sił, Anioł użył swojej boskiej mocy i dzięki Jego dotykowi Jakub poznał, z kim walczył. Ranny i bezradny upadł na pierś Zbawiciela, błagając o błogosławieństwo. Nie został odepchnięty ani nie odmówiono jego prośbie, a Chrystus wynagrodził wołanie tej bezradnej, pokutującej duszy zgodnie z tym, co sam obiecał: „Albo raczej niech się trzyma mojej opieki i zawrze pokój ze Mną, pokój ze Mną niech zawrze!” (Iz 27,5). Jakub błagał z determinacją ducha: „Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz!” (Rdz 32,27). Duch uporczywości wywołany został przez Tego, który zmagał się z patriarchą. To On dał Jakubowi zwycięstwo i zmienił jego imię na Izrael, mówiąc: „bo walczyłeś z Bogiem i z ludźmi i zwyciężyłeś” (Rdz 32,28). To, o co Jakub bezskutecznie walczył swoją własną siłą, zostało zdobyte przez poddanie siebie i nieugiętą wiarę. „Tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara” (1 J 5,4).
„Strzeżcie się fałszywych proroków” (Mt 7,15).
Nauczyciele fałszu powstaną, aby sprowadzić was z wąskiej ścieżki i odwieść od ciasnej bramy. Strzeżcie się ich. Choć ukrywają się w owczych skórach, wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Jezus podaje test, dzięki któremu możemy odróżnić fałszywych nauczycieli od prawdziwych. „Poznacie ich po ich owocach” – mówi. – „Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi?” (Mt 7,16).
Nie prosi się nas, abyśmy doświadczali ich wartości poprzez ich celne przemowy i podniosłe wyznania. Zostaną osądzeni przez Słowo Boże. „Do objawienia i do świadectwa! Jeśli nie będą mówić zgodnie z tym słowem, to nie ma dla nich jutrzenki”. „Synu mój! Przestań słuchać nauki, która by cię odwodziła od mów rozumnych” (Iz 8,20; Prz 19,27 BG). Jakie poselstwo przynoszą ci nauczyciele? Czy prowadzi was ono do szacunku i bojaźni wobec Boga? Czy prowadzi was do tego, abyście okazywali waszą miłość dla Niego poprzez wierność Jego przykazaniom? Jeśli ludzie nie czują wagi prawa moralnego, jeśli lekceważą Boże przepisy, jeśli łamią jedno z Jego najmniejszych przykazań i uczą tak ludzi, nie mają szacunku w oczach nieba. Możemy być pewni, że ich nauki nie mają żadnej podstawy. Wykonują to samo dzieło, które pochodzi od księcia ciemności, wroga Bożego.
Nie wszyscy, którzy wyznają Boże imię i noszą Jego znak, należą do Chrystusa. Wielu, którzy nauczają w moim imieniu – powiedział Jezus – ostatecznie nie zda egzaminu. „Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości”.
Są osoby, które wierzą, że mają rację, podczas gdy w rzeczywistości są w błędzie. Głosząc, że Chrystus jest ich Panem i rzekomo czyniąc wielkie rzeczy w Jego imieniu, czynią nieprawość. „Kłamstwa są na ich ustach i zgodnie z nimi postępują, a serce ich ciągnie do zysku”. Ten, kto przekazuje im Słowo Boże, jest dla nich jak ten, „co śpiewa o miłości, ma piękny głos i doskonały instrument: słuchają oni twoich słów, jednakże według nich nie postępują” (Ez 33,31.32).
Zwykłe przyznawanie się do bycia uczniem nie ma żadnej wartości. Wiara w Chrystusa, który zbawia duszę, przez wielu nie jest przedstawiana tak, jak powinna. „Ufaj, ufaj” – mówią – „a nie musisz przestrzegać przykazań”. Jednak wiara, która nie prowadzi do posłuszeństwa, jest zarozumiałością. Apostoł Jan mówi: „Kto mówi: Znam Go, a nie zachowuje Jego przykazań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy” (1 J 2,4). Niech nikt nie podsyca idei, że szczególne zrządzenia czy cudowne objawienia mają być dowodem autentyczności ich dzieła czy idei, za którymi się opowiadają. Kiedy ludzie będą pięknie wygłaszać Słowo Boże i stawiać swoje wrażenia, uczucia i praktyki ponad Boży standard, możemy być pewni, że nie ma w nich światła.
Testem uczniostwa jest posłuszeństwo. Zachowywanie przykazań dowodzi szczerości naszych deklaracji miłości. Kiedy doktryna, którą przyjmujemy, zabija grzech w sercu, oczyszcza duszę z plugastwa, przynosi owoce świętości, możemy być pewni, że to prawda Boża. Kiedy w naszym życiu objawia się życzliwość, uprzejmość, czułość serca, współczucie, kiedy radość z czynienia dobra mieszka w naszych sercach, kiedy wywyższamy Chrystusa, a nie siebie, możemy wiedzieć, że nasza wiara jest właściwego rodzaju. „Po tym zaś poznajemy, że Go znamy, jeżeli zachowujemy Jego przykazania” (1 J 2,3).
„On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony” (Mt 7,25).
Ludzie byli głęboko poruszeni słowami Chrystusa. Pociągało ich boskie piękno zasad prawdy, a poważne ostrzeżenia ze strony Chrystusa docierały do nich jak głos Boga, który przegląda ich serca. Jego słowa uderzały w sam korzeń ich wcześniejszych idei i opinii; aby być posłusznym Jego nauce, musieliby zmienić wszystkie swoje nawyki w myśleniu i działaniu. To doprowadziłoby ich do konfliktu z przywódcami religijnymi, ponieważ pociągnęłoby za sobą upadek całej struktury, którą przez całe pokolenia budowali rabini. Dlatego też, mimo iż serca ludzi odpowiedziały na Jego słowo, niewielu było gotowych przyjąć je jako drogowskaz życia.
Jezus zakończył swoje nauczanie na Górze ilustracją, która ze wstrząsającą jaskrawością przedstawiała jak ogromne znaczenie ma wprowadzanie w czyn słów, jakie wypowiedział. Wśród tłumów, które tłoczyły się wokół Zbawiciela, było wielu, którzy pędzili swoje życie wokół Jeziora Galilejskiego. Kiedy siedzieli na stoku wzgórza, słuchając słów Chrystusa, mogli widzieć doliny i wąwozy, którymi górskie strumienie zbiegały do jeziora. Latem ich wody częstokroć zupełnie wysychały, pozostawiając jedynie suche, wypełnione pyłem łożysko. Jednak, kiedy zimowe burze przewalały się nad wzgórzami, rzeki stawały się dzikimi, szalejącymi potokami, które czasem pokrywały doliny i unosiły wszystko ze swymi wodami, którym nie sposób było stawić opór. Niejednokrotnie w tym czasie szopy wznoszone przez wieśniaków na porośniętych trawą równinach bywały zmiatane z powierzchni ziemi, jeśli znalazły się w zasięgu zagrożenia. Ale wysoko na wzgórzach stały domy zbudowane na skale. W niektórych częściach kraju istniały domy w całości wykute w skale i wiele z nich przetrwało burze tysięcy lat. Wykuwano je z trudem i mozołem. Niełatwo było do nich dotrzeć, a ich położenie wydawało się mniej gościnne niż porośnięta trawą równina. Lecz były wzniesione na skale, a wiatr, powódź i nawałnice uderzały w nie na próżno.
Podobnie jak ci, którzy zbudowali te domy na skałach – powiedział Jezus – postępuje ten, kto przyjął słowa, które wam powiedziałem, i uczynił je podstawą swojego charakteru i życia. Stulecia wcześniej prorok Izajasz napisał: „Słowo Boga naszego trwa na wieki” (Iz 40,8); a Piotr, na długo po tym, jak zostało wygłoszone Kazanie na Górze, cytując słowa Izajasza, dodał: „Właśnie to słowo ogłoszono wam jako Dobrą Nowinę” (1 P 1,25). Słowo Boże jest jedyną pewną rzeczą, jaką zna świat. To pewny fundament. „Niebo i ziemia przeminą” – powiedział Jezus – „ale moje słowa nie przeminą” (Mt 24,35).
Wielkie zasady prawa płynące z samej natury Boga zawarte są w słowach Chrystusa wypowiedzianych na Górze. Ktokolwiek na nich buduje, buduje na Chrystusie, Skale Wieków. Przyjmując Słowo, przyjmujemy Chrystusa. I jedynie ci, którzy w ten sposób przyjmują Jego słowa, budują na Nim. „Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus” (1 Kor 3,11). „I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, przez które moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12). Chrystus, Słowo, objawienie Boga – manifestacja Jego charakteru, prawa, miłości i życia – jest jedynym fundamentem, na którym możemy budować charakter, który przetrwa.
Budujemy na Chrystusie przez posłuszeństwo Jego Słowu. Nie ten jest sprawiedliwy, kto po prostu zasmakował w sprawiedliwości, ale kto czyni sprawiedliwość. Świętość nie jest uniesieniem, jest wynikiem poddania wszystkiego Bogu, jest wykonywaniem woli Niebiańskiego Ojca. Kiedy dzieci Izraela obozowały na granicy Ziemi Obiecanej, nie wystarczyła im wiedza na temat Kanaanu czy śpiewanie pieśni o Kanaanie. Samo w sobie nie dałoby im to w posiadanie winnic i oliwników rozległego kraju. Mogli to wziąć na własność w wierze jedynie poprzez zamieszkanie, wypełnienie warunków, wykazanie żywej wiary w Boga i przyjęcie dla siebie Jego obietnic, kiedy stosowali się do Jego poleceń.
Religia polega na wypełnianiu słów Chrystusa nie po to, aby zdobyć Bożą łaskę, ale ponieważ nie mając żadnych zasług, otrzymaliśmy dar Jego miłości. Chrystus udziela zbawienia nie tylko na podstawie wyznania, ale na podstawie wiary, która przejawia się w uczynkach sprawiedliwości. Od naśladowców Chrystusa oczekuje się czynów, a nie jedynie słów. To przez działanie buduje się charakter. „Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi” (Rz 8,14). Nie ci, których serca są dotknięte przez Ducha, nie ci, którzy od czasu do czasu poddają się Jego mocy, ale ci, którzy poddają się prowadzeniu Ducha, są synami Boga.
Czy pragniesz stać się naśladowcą Chrystusa, ale nie wiesz, jak to zrobić? Jesteś w ciemności i nie wiesz, jak znaleźć światło? Idź za tym światłem, które masz. Przyłóż serce do posłuszeństwa temu, co już znasz ze Słowa Bożego. Jego moc, samo Jego życie, tkwi w Jego Słowie. Gdy przyjmujesz je w wierze, ono udzieli ci mocy do posłuszeństwa. Gdy jesteś posłuszny światłu, które już masz, przyjdzie większe światło. Budujesz na Bożym Słowie i twój charakter będzie budowany na podobieństwo charakteru Chrystusa.
Chrystus, prawdziwy fundament, jest żywym kamieniem; Jego życie udzielane jest tym wszystkim, którzy są na Nim zbudowani. „Wy również, niby żywe kamienie, jesteście budowani jako duchowa świątynia”. „W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię” (1 P 2,5; Ef 2,21). Kamienie stają się jedno z fundamentem, ponieważ krąży w nich to samo życie. Żadna burza nie zdoła zmóc takiej budowli, ponieważ „co życie czerpie z Boga, przeżyje wszystko z Nim”.
Każdy budynek wzniesiony na innym fundamencie niż Słowo Boże upadnie. Ten, kto jak Żydzi w czasach Jezusa, buduje na fundamencie ludzkich idei i opinii, form i ceremonii według ludzkiego pomysłu, czy na jakichkolwiek dziełach, które może wykonywać niezależnie od łaski Chrystusa, wznosi strukturę swojego charakteru na lotnych piaskach. Gwałtowne burze pokusy zmiotą piaszczyste podłoże i pozostawią jego dom niczym wrak na brzegu czasu.
„Przeto tak mówi Pan Bóg (…) I wezmę sobie prawo za miarę, a sprawiedliwość za pion. Ale grad zmiecie schronisko kłamstwa, a wody zaleją kryjówkę” (Iz 28,16.17).
Ale dziś miłosierdzie staje po stronie grzesznika. „Na moje życie! – wyrocznia Pana Boga – Ja nie pragnę śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył. Zawróćcie, zawróćcie z waszych złych dróg! Czemuż to chcecie zginąć, domu Izraela?” (Ez 33,11). Głos, który przemawia dziś do niepokutujących, jest głosem Tego, który w udręce serca wykrzyknął, kiedy patrzył na swoje ukochane miasto: „Jeruzalem, Jeruzalem, które zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie byli posłani, ileż to razy chciałem zgromadzić dzieci twoje, jak kokosz zgromadza pisklęta swoje pod skrzydła, a nie chcieliście. Oto wasz dom pusty wam zostanie” (Łk 13,34.35 BW). W Jerozolimie Jezus widział symbol świata, który odrzucił i wzgardził Jego łaską. O, uparte serce, On płakał nad Tobą! Nawet wtedy, kiedy na wzgórzu płynęły łzy Jezusa, Jerozolima mogła jeszcze pokutować i uciec przed zagładą. Jeszcze przez krótki czas Dar niebios czekał, aby Go przyjęła. O, serce, to do ciebie Chrystus ciągle przemawia słowami miłości: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli ktoś posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną”. „Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia” (Ap 3,20; 2 Kor 6,2).
„Jeruzalem, Jeruzalem! (…) Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci,
jak ptak swoje pisklęta gromadzi pod skrzydła (…)” (Mt 23,37)
Ty, który pokładasz swoją nadzieję w samym sobie, budujesz na piasku. Nie jest jednak za późno, aby uniknąć zbliżającej się ruiny. Zanim rozpęta się burza, uciekaj na pewny grunt. „Przeto tak mówi Pan Bóg: Oto Ja kładę na Syjonie kamień, kamień dobrany, węgielny, cenny, położony jako fundament. Kto wierzy, nie potknie się”. „Nawróćcie się do Mnie, by się zbawić, wszystkie krańce świata, bo Ja jestem Bogiem, i nikt inny!”. „Nie lękaj się, bo Ja jestem z tobą; nie trwóż się, bo Ja jestem twoim Bogiem. Umacniam cię, a także wspomagam, podtrzymuję cię moją prawicą sprawiedliwą”. „Nie doznacie zawstydzenia ani hańby po wszystkie wieki” (Iz 28,16; 45,22; 41,10; 45,17).