- W empik go
Nawiedzenie - ebook
Nawiedzenie - ebook
Główna bohaterka Stella wybiera się ze swoją przyjaciółką oraz jej kuzynem do znajomego. W czwórkę postanawiają jechać do nawiedzonego zamku. Chcą przeżyć przygodę i rzeczywiście mają taką możliwość. Duchy naprawdę istnieją i przyjaciele przekonują się o tym na własnej skórze. Czy przeżyją starcie ze zjawami? Czy napotkani ludzie pomogą im? Czy pojawią się jakieś uczucia, które będą miały rację bytu? Pierwsza część trylogii.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8104-776-0 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Adresat: Juliet Montek
Odbiorca: Stella Okanae
Data: 30.11.2016
Godzina: 17:06
Hej :) Mój kuzyn cię zaprosił. Przyjmiesz go?
Adresat: Stella Okanae
Odbiorca: Juliet Montek
Data: 30.11.2016
Godzina: 17:07
Już dawno to zrobiłam ;) Ale ja nadal nie wiem czemu on mnie zaprosił. Mniejsza…
Adresat: Juliet Montek
Odbiorca: Stella Okanae
Data: 30.11.2016
Godzina: 17:09
Wiesz co? Nie pytałam się go ale my siedzimy tak u mnie w pokoju i deklaruje on, że ciebie zaprosił … A ja no, że okey. Co tam, że znamy się tyle lat, a ty go ani razu na oczy nie widziałaś…:D A tak w ogóle to on jest u mnie jak wspomniałam to chodźmy popiszmy tak we trójkę: D
Adresat: Stella Okanae
Odbiorca: Juliet Montek
Data: 30.11.2016
Godzina: 17:11
Zrozum tu człowieka… I okey. Możemy popisać tylko jak?
Adresat: Grupa
Odbiorca: Stella Okanae
Data: 30.11.2016
Godzina: 17:13
Jonatan: Hej to ja Jonatan! Założyłem grupę. Możemy razem pisać: D
Stella: Hej: D Miło cię poznać :)
Juliet: Ej! Może dodamy jeszcze mojego znajomego Felixa? Ty to Jonatan znasz go ale Stella nie. Myślę, że szybko nawiążą kontakt: P
Stella: Ok, nie ma sprawy: D
Jonatan: Spoko: P
Felix: Witam wszystkich! Jam jest zło wcielone zwane Felix: P Co tam słychać u śmiertelnych? >.<
I w taki oto sposób poznaliśmy się. Wszystko wyszło całkiem przypadkiem, tak jak reszta mojego życia. Naszą czwórkę związała przyjaźń. Jednak każdy mieszkał daleko od siebie. Szczególnie od Felixa, który był na drugim końcu kraju. Postanowiliśmy wymyślić jakiś wspólny wyjazd. Zbliżały się przecież ferie zimowe. Uzgodniliśmy wszyscy, że wybierzemy się w góry. Do Felixa. Mieliśmy przenocować u niego tylko jedną noc. Później zaplanowaliśmy pojechać do zamku i tam spędzić kilka dni. W nocy przed wyjazdem pisaliśmy ze sobą jeszcze, po czym położyliśmy się podekscytowani spać. O godzinie szesnastej mieliśmy być już w Hooltown i po raz pierwszy spotkać się na żywo. Wszyscy razem. Po długiej oraz wyczerpującej podróży wysiadłam z autobusu razem z moją przyjaciółką. Było strasznie zimno a śnieg sięgał prawie do kolan.
— Jak zimno! — Krzyknęła brunetka dygocząc cała z zimna.
— N-n-i-i-i-e-e jest tak z-zim-m-no… — Powiedziałam przez zaciśnięte zęby, trzęsąc się jak galaretka. Ubrana byłam w kurtkę, długie kozaki oraz czapkę i szalik.
— Gdzie on jest?! Już powinien tu być.- Oznajmiła Juliet rozglądając się dookoła. Jej brązowe oczy zeszkliły się przez mróz. Nagle zadzwonił z jej torebki telefon, zwiastując przychodzący sms.
Nadawca: Felix
Odbiorca: Juliet
Data: 02.02.2016
Godzina: 16:01
Gdzie wy dziewczyny jesteście???
Nadawca: Juliet
Odbiorca: Felix
Data: 02.02.2016
Godzina: 16:03
Czekamy za Jonatanem. Gnój się spóźnia a my tu sterczymy w śniegu po kolana!
Nadawca: Felix
Odbiorca: Juliet
Data: 02.02.2016
Godzina: 16:05
On już jest dawno u mnie w domu… Hahahahah: D… Chodźcie w końcu!!:P
Osłupiałe wpatrywałyśmy się w komórkę dziewczyny. Zirytowałyśmy się obie. Jak oni tak mogli?… Dlaczego nie napisali, że są już razem w domu Feilxa?… Moja podświadomość warknęła oburzona, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Zrezygnowane oraz zmarznięte wzięłyśmy swoje walizki ruszając ścieżką pod górę. Ślizgałyśmy się strasznie, śmiejąc się wniebogłosy. Po pół godzinie dotarłyśmy na miejsce. Niewielki domek jednorodzinny o szarej elewacji. Brązowy dach komponował się z ciemnogranatowym niebem. Z pomarańczowego komina leciał czarny dym. W oknach paliły się światła dając przyjemne ciepło. Przed mieszkaniem znajdował się niewielki ogródek, zasypany śniegiem. Zapukałyśmy zmarzniętymi rękoma do ciemnobrązowych drzwi a przed nami po chwili pojawił się chłopak. Wysoki na metr osiemdziesiąt sześć, szczupły. O zielonych oczach, ukrytymi za okularami. Brązowe włosy, krótko przystrzyżone komponowały się z delikatnymi rysami twarzy. Ubrany w dżinsy oraz granatową koszulkę z żółtym nadrukiem.
— Witajcie! Wejdźcie! Szybko bo zimno wpuszczacie.- Rzekł wesoło Felix, szeroko się uśmiechając. Bez zastanowienia oraz ponownego zaproszenia znalazłyśmy się w przytulnym korytarzu.
— Hej. Wiesz co?… Wiesz co?… Ja cie ukatrupię i Jonatana też.- Odparła brunetka opierając obie ręce na talii. Wyglądała na złą ale w jej oczach tańczyły iskierki rozbawienia. Zdjęła z nosa fioletowe okulary, które zaparowały.
— Czemu? My nic nie zrobiliśmy… — Oznajmił z wielkim uśmiechem chłopak opierając się ręką o ścianę.
— Hej! — Krzyknęłam zza pleców Juliet, gdyż stałam za nią a ona była ode mnie wyższa. Bowiem ja miałam sto sześćdziesiąt centymetrów, a ona sto siedemdziesiąt.
— Siemka. Widzisz ukryła cię przede mną.- Zachichotał a ja bacznie lustrowałam go badawczym wzrokiem.
— Ja ochraniam ją przed tobą.- Mruknęła moja przyjaciółka rozpinając swoją czarną kurtkę.
— A ty co robisz? — Zapytał zdziwiony brunet odbijając się od ściany.
— No jak to co? No rozbieram się. No toć w kurtce nie będę siedzieć.- Warknęła ściągając z głowy czapkę w kolorowe paski. Jej głos nabrzmiały był lekkim oburzeniem.
— Idziecie ze mną do sklepu a Jonatan powiedział, że zostaje więc my idziemy.- Powiedział Felix z delikatnym uśmiechem.
— Ja zostanę. Zbyt zimno jest na dworze ale ty idź. Pogadajcie sobie trochę.- Poinformowałam starając ukryć swój cwaniacki uśmieszek.
— Ta, ta. Dobra idę. Ja was kiedyś za to uduszę.- Zagroziła brunetka swoim palcem tuż przed moim nosem.
— Trzeba uważać w nocy by nas nie powybijała.- Zaśmiał się chłopak po czym dostał kuksańca od Juliet.- Aua to bolało! Rozgość się. Rodziców ani rodzeństwa nie ma. Tam jest pokój. Tu kuchnia tam coś jeszcze idź rozejrzeć się sama. Czuj się jak u siebie w domu! — Krzyknął Felix zamykając drzwi a ja jeszcze będąc w szoku zdjęłam kurtkę, szalik z czapką i powiesiłam wszystko na wieszaku. Poszłam prosto przed siebie niepewnie wchodząc na trzy schodki. Prowadziły do rozświetlonego przez halogeny salonu. Podłoga wyłożona była jasnobrązowymi panelami. Ściany wymalowane na jasny czerwień a sufit zdobiły białe kasetony. Skórzana kanapa stała między dwiema wielkimi palmami w donicach. Fotele znajdowały się niedaleko okna balkonowego. Przed nimi ustawiona drewniana ława na srebrnych nogach łączyła wszystko w spójną całość. Telewizor plazmowy ustawiony był na komodzie wykonanej z dębu. Białe, lniane firanki oraz czerwone zasłonki dodawały ciepła. Dopiero po chwili ujrzałam siedzącego na fotelu Jonatana. Nie za wysoki chłopak o blond półdługich włosach. Niebieskie oczy zakrywały grube okulary. Jego jasna karnacja pokazywała drobne niedoskonałości. Na moje szczęście był mojego wzrostu i nie byłam jedyną niską osobą w naszej czwórce.
— Hej… — Powiedział nieśmiało patrząc na mnie badawczym wzrokiem.
— Hej. — Odpowiedziałam trochę spięta po czym się uśmiechnęłam i usiadłam na drugim fotelu. Splotłam swoje palce i wpatrywałam się w nie.- Zostawili nas samych.- Zaopiniowałam lekko się uśmiechając. Między mną a kuzynem Juliet panowała napięta atmosfera.
— Na to wygląda.- Mruknął.- Wiesz… Chcą pobyć trochę sami.- Żachnął się i pokręcił przecząco głową. Ja zaś spuściłam wzrok w podłogę.
— To dlatego Felix nie nalegał abym z nimi poszła.- Powiedziałam lekko zaskoczona, że ja na to nie wpadłam. Rozmawialiśmy przez dziesięć minut po czym usłyszeliśmy śmiechy i zamykające się drzwi.
— Siema Jonatan.- Krzyknęła Juliet już rozebrana z wierzchniej odzieży. Teraz miała na sobie tylko jasnoniebieskie spodnie dżinsowe oraz granatową bokserkę. Na ramionach zaś zarzucony beżowy sweterek.
— Siemka.- Odpowiedział blondyn na odczepne nawet nie patrząc na dziewczynę.
— Widzę, że się już poznaliście.- Powiedziała zadowolona Juliet, po czym razem z Felixem dosiedli się do nas i przegadaliśmy pół wieczoru. Przed dwudziestą pierwszą wróciła mama bruneta.
— A wy dzieciaki jeszcze nie śpicie? — Spytała zmęczona a jej oddech był urywany. Na policzkach widniały rumieńce. Zaś kąciki ust uniesione miała w szerokim oraz ciepłym uśmiechu. Brązowe włosy spływały falami na ramiona. W zielonych tęczówkach tańczyły iskierki, takie jak u jej syna.
— Nie.- Odpowiedział krótko Felix na pytanie swojej mamy. Wzrokiem wrócił do naszej trójki. Kobieta pokręciła tylko głową opierając się o ścianę.
— Jakieś plany na jutro? — Zapytała poprawiając swój czarny, długi sweter.
— Mówiłem… Jedziemy na tydzień do zamku.- Odpowiedział z lekką złością. Jednak wiadomo jak to jest. Nastolatkowie kochają swoich rodziców ale nie lubią ich nadmiernej troski.
— Do tego zamku? Przecież tam straszy.- Poinformowała kobieta marszcząc brwi.- Ogóle zamordowano tam ludzi i chcecie jechać? No ale okey. Jesteście już pełnoletni, róbcie co chcecie. Tylko dajcie znać jak wyjeżdżać będziecie. Ja idę spać. Dobranoc dzieciaki.- Powiedziała rzucając nam ciepły oraz zatroskany uśmiech, kierując się na górę do sypialni.
— W tym zamku straszy? — Spytała Juliet momentalnie się prostując. — Jak tak to ja nie jadę.- Dodała poważnie bladnąc na twarzy. Ja zaś zaczęłam się śmiać z niej.
— Wymyśla.- Powiedział brunet niezbyt przekonująco, przynajmniej dla mnie. Wtedy na chwilę wszyscy spoważnieli ale już po chwili emocje opadły. Gdybyśmy wiedzieli co się tam wydarzy.
***
Otworzyłam oczy i zobaczyłam że jeszcze wszyscy śpią. Pokój Felixa był mały i przytulny. Trzy ściany były pomalowane na ciemnoniebiesko, zaś ostatnia wyłożona została fototapetą z gwieździstym niebem. Jasnobrązowa podłoga szwecka zasłonięta częściowo była puszystym, kremowym dywanem. Meblościanka komponowała się z całym wystrojem. Drewniane okno przyozdobione było białymi, lnianymi firanami. Sięgały one do parapetu, wyłożonego płytkami. Koło dwuosobowego łóżka zwisała swobodnie zasłonka. Na zewnątrz było bardzo ciemno i nawet latarnia uliczna się nie paliła. Ubrana w pomarańczowe piżamy spuściłam bose nogi na podłogę. Ostrożnie ominęłam śpiących chłopaków, pozawijanych w kołdry na ziemi. Rzucając przelotne spojrzenie na moją przyjaciółkę, która zabrała mi całe okrycie i smacznie śniła złapałam za klamkę. Chichrając się pod nosem wyszłam z pokoju przez drewniane, oszklone drzwi. Znalazłam się wtem na przestronnym korytarzu. Wiedząc już gdzie znajduje się łazienka sunęłam do niej po ciemku. W końcu dotarłam do pomieszczenia, w którym nastała oślepiająca jasność. W małym, prostokątnym lustrze ujrzałam swoje odbicie. Moje brązowe włosy, sięgające do łopatek były rozczochrane. Oczy zaspane, lekko podkrążone. Aby się rozbudzić obmyłam twarz zimną wodą. Umyłam zęby i związałam swoje włosy w warkocza. Wieczorem uszykowaliśmy sobie wszyscy ubrania, zostawiając je na szafce. Przebrałam piżamy w ciemnoniebieskie spodnie dżinsowe oraz białą bluzkę na długi rękaw. Czułam potworne zmęczenie po czterogodzinnym śnie. Powieki miałam ciężkie niczym z ołowiu. Biorąc głęboki wdech postanowiłam obudzić pozostałych aby móc jak najszybciej wyruszyć w drogę. Wróciłam i podeszłam do Felixa choć przyznam, że korciło mnie aby obudzić pierwszego Jonatana albo Juliet. Jednak oni tak słodko spali więc uknułam szatański plan. Przykucnęłam przy brunecie bardzo ostrożnie.
— Pobudka! Wstawaj! — Krzyknęłam Felixowi do ucha, szybko się odsuwając od niego. On zaś zerwał się na równe nogi i zaczął rozglądać się po pokoju. Wymachiwał rękoma oraz dreptał nogami w miejscu przez co wszedł Jonatanowi na brzuch a on aż zgiął się z bólu. Felix potknął się wpadając wprost na łóżko. Rzucił się na śpiącą Juliet a ta o mało co zawału nie dostała. Przerażona zaczęła okładać go pięściami. Ja natomiast stałam z boku zwijając się ze śmiechu.- Dosyć… Proszę was dość bo już nie wytrzymam.- Powiedziałam resztkami tchu. Wszyscy spojrzeli się na mnie a Juliet rzuciła we mnie poduszką, zaś Jonatan podniósł się z podłogi i w mgnieniu oka podbiegł do mnie powalając na łóżko. Na moje nieszczęście wszyscy zaczęli okładać mnie poduszkami.
— Wiesz co… Wiesz co…? — Warknęła Juliet opadając na pościel, poprawiając swoje rozczochrane włosy.
— No co…? — Spytałam z wielkim i niewinnym uśmiechem. Zdyszana wzruszyłam ramionami i przewróciłam oczami.
— Gnida jesteś.- Oznajmiła brunetka śmiejąc się. Wyciągnęła rękę do małego stolika nocnego po okulary, które założyła. Felix zamrugał powiekami i rzucił się do tyłu na pościel.
— Wiem o tym.- Przytaknęłam energicznie głową.- Idźcie się ogarnąć bo mamy nie całą godzinę by być na PKS-ie.- Rzekłam podchodząc do lustra wmontowanego w drzwi szafy.- Spójrzcie co wy mi z włosami zrobiliście! — Rzuciłam oskarżycielskim tonem, patrząc z poirytowaniem na całą chichrającą się trójkę.- Mam szopę na łbie i wyglądam jak wiedźma.- Dodałam z miną zbitego szczeniaka a oni wybuchnęli jeszcze większym śmiechem. Po dobrej godzinie byliśmy już w autobusie. Przed wyjściem tak jak obiecał Felix pożegnaliśmy się z jego mamą. Jego tata natomiast pracował więc nie mieliśmy takiej możliwości. O szóstej rano byliśmy już w połowie drogi. Była zima przez co dopiero robiło się jasno. Trzy godziny później w końcu dojechaliśmy na miejsce. W lato wystarczyłaby mniejsza połowa tego czasu ale teraz wielkie zaspy utrudniały przejazd. Po wyjściu z autokaru przesiedliśmy się do taksówki. W ciągu piętnastu minut wyłonił się zza wzgórza wielki, średniowieczny zamek. Moje pierwsze odczucie było strasznie mieszane. Z jednej strony uwielbiałam taką architekturę ale aura panująca nad nim oraz ten mrok przyprawiał mnie o gęsią skórę.
— Jej jaki wielki zamek! — Zachwycał się Felix łapiąc rękoma o zagłówek przedniego fotela taksówki.
— Wielki jest ale jakieś ciarki mam przez niego.- Poinformowała Juliet rozcierając ręce przez gruby materiał kurtki.
— Mam złe przeczucia co do naszej przygody tutaj.- Zaopiniował blondyn przeczesując swoje włosy dłonią.- Chociaż nie ukrywam wrażenie robi i to ogromne.- Dodał Jonatan wypuszczając głośno powietrze z płuc.
— Jest ekstra! — Krzyknęłam z taką radością, że sama byłam zszokowana swym entuzjazmem. Wszyscy się na mnie spojrzeli trochę przerażeni ale nie dziwiłam się im nawet. Zapłaciliśmy taksówkarzowi po czym odjechał zostawiając nas na tym zimnie samych. Wzięliśmy swoje bagaże i ruszyliśmy w stronę zamku. Drzwi były ogromne, wykonane z ciemnego drewna. Złota kołatka z głową smoka oraz tego samego koloru klamka traciła już swój blask. Podeszliśmy do wrót by je otworzyć jednak ku naszemu zaskoczeniu one same się uchyliły. Odskoczyliśmy wystraszeni z rozszerzonymi źrenicami od nich. Jonatan drżącymi rękoma popchnął je do środka. Drzwi zaskrzypiały co przyprawiło mnie o gęsią skórę. Bardzo ostrożnie weszliśmy do środka, rozglądając się wokół ale nikogo nie było. Wielki, stary hol wybudowany był z surowej cegły. Biło od niego przepychem oraz zimnem. Posadzka wyłożona była poszarzałymi płytkami, które barwą podchodziły pod beż. Wielkie, kryształowe żyrandole wisiały kilkanaście metrów nad naszymi głowami. Wieńczenia marmurowych kopuł wyginały się w łuki oraz ozdobne filary podtrzymywały całą konstrukcję. Na wprost prowadziły przeogromne schody, a na ich szczycie szarogęsiło się wielkie okno z kolorowymi witrażami. Na ten widok zaparło mi dech.
— Jej… — Szepnęłam nie mogąc nic innego wydukać. Bowiem mój aparat mowy zaczął szwankować. Czułam się jak w bajce i brakowało tylko księcia na białym koniu. Ja co prawda wolałabym na czarnym rumaku ale co będę się sprzeczać z głosem większości dam.
— Dobra to było dziwne.- Zaopiniowała brunetka rozglądając się dookoła.- Ja chce do domu.- Dodała przestraszona Juliet kierując się z powrotem w stronę wyjścia.
— Ej! Uspokój się i nie panikuj.- Rzucił blondyn chwytając ją za pasek od torebki.- Pewnie przeciąg otworzył je. Przecież to stara budowla.- Oznajmił spokojnym głosem Jonatan próbując uspokoić swoją kuzynkę.
— Chodźmy do recepcji.- Zaproponował Felix idąc w stronę jakiegoś wysokiego stołu. Podejrzewałam iż to właśnie tam znajduje się miejsce do zameldowań. Wracając na ziemię skierowałam się w stronę pustej lady recepcyjnej. Ja jednak kątem oka nagle zauważyłam coś na schodach. Jakąś jakby mgłę. Wiem zabrzmi to dziwnie ale na serio coś wtedy widziałam. Stała u góry i tak jakby na mnie patrzyła.
— Stella! — Donośny głos krzyczącego Felixa dobiegł do moich uszu, zaś jego słowa rozniosły się echem, które rozproszyło się po całym zamku.
— Co? — Spytałam zdezorientowana oraz ponownie wyrwana z zamyślenia. Co tu się dzieje?… Pewnie mam halucynacje bo za mało spałam. Tak. Prześpię się i będzie świetnie… Moja podświadomość mruknęła kiwając powoli i niepewnie głową.
— Chodź… Już się meldujemy.- Rzekł brunet łapiąc mnie za nadgarstek. Zaciągnął mnie przez cały hol, gdzie stanęliśmy przy znajomych. Zdenerwowana odwróciłam się ale tajemniczej mgły już nie było.
***
Podeszliśmy wszyscy do lady. Wykonana była z siwego, surowego marmuru. Stały na niej zielone rośliny z różowymi kwiatami, zaś po drugiej stronie znajdowała się wysoka kobieta. O jasnej karnacji i ostrych rysach twarzy. Jej niebieskie oczy były niczym opiłki żelaza. Zimne oraz nie widać było w nich nawet krzty uczucia. Jej krucze włosy upięte były w ścisłego koka. U nasady głowy widać było początek blond odrostów. Pojedyncze pasma wskazywały na to, że z natury są kręcone. Ubrana była w czarną suknię aż do ziemi na długi rękaw. Na ramionach zwisała tego samego koloru peleryna z wielkim kapturem. Jonatan już nas meldował. Co najdziwniejsze kobieta prosiła tylko nasze imiona i nazwiska. Nic więcej. Po czym wyszła do nas z kluczami.
— To nie hotel tylko prywatna kwatera. Jest ona bardzo stara z głęboką tradycją.- Zaczęła chrapliwym głosem, który nieraz przyśniłby się w najgorszych koszmarach.- Preferujemy tutaj spokój i ciszę. Przebywają w tym miejscu członkowie mojej rodziny i uczą się. Przestrzegać też proszę zasad, które są w pańskich pokojach.- Dodała prowadząc nas na te długie, piętrzące się ku górze schody. I ja mam tam wejść?… Moja podświadomość klapnęła na tyłek i stwierdziła, że nigdzie się nie rusza. Jednak ja nie miałam innego wyjścia jak podążyć za pozostałymi.- Obsługa jest ale nie będziecie ich widywać. Może wyjątkowo… — Wymruczała wyjaśniająco.- Dbacie o swoje komnaty we własnym zakresie.- Poinformowała idąc z dumnie uniesioną głową przed siebie. Nie dziwie się, że ma taką figurę jak dzień w dzień tyle stopni przemierza… Po kilku minutach, bardzo ciężkich dla mnie dotarliśmy na górę. I nie tylko dla mnie ale i również moich przyjaciół. Stojąc na miękkich nogach na szczycie obejrzeliśmy się na siebie. Każdego wzrok błagał o chwilę odpoczynku i mówił „nigdy więcej”. Szatynka zaprowadziła nas przez wielki hol aż do korytarza. Panowała w nim ciemność i wyglądał jak tunel. Idąc wzdłuż niego poczułam zimny powiew wiatru. Przerażona atmosferą panującą w tym miejscu wzdrygnęłam się. Złapałam najbliżej idącego mnie człowieka, jakim okazał się Jonatan. Ujął mnie za rękę po czym podeszliśmy razem do pozostałych.
— Też to poczuliście? — Spytałam wystraszona, szepcząc do idących o krok przede mną przyjaciół.
— Co mieliśmy poczuć? — Zapytał Felix, przechylając lekko głowę w moją stronę.
— Taki chłód. Czyjąś obecność.- Odpowiedziałam ściszonym głosem, zwilżając spierzchnięte usta.
— Chcesz nas wystraszyć.- Zaopiniowała Juliet chichrając się pod nosem.
— To powiem ci, że dobra jesteś.- Zaśmiał się Felix wkładając ręce do kieszeni spranych spodni dżinsowych. Jego śmiech rozniósł się po obiekcie echem więc wszyscy go uciszyliśmy. Z dudniącym sercem zaczęłam się rozglądać po korytarzu. Na ścianach wisiało mnóstwo obrazów z jakimiś gostkami, których kompletnie nie rozpoznawałam.
— Te obrazy mnie przerażają.- Zaopiniowała Juliet obejmując się szczelnie rękoma.
— Te ich twarze… Mam wrażenie jakby się na nas patrzyli i obserwowali.- Oznajmił Jonatan a wszyscy przytaknęliśmy jemu głowami oraz pomrukami. Po paru minutach doszliśmy do pierwszego pokoju.
— Oto twoja komnata.- Odezwała się kobieta wyciągając na długim palcu klucz w stronę Felixa.- Proszę tu jest klucz.- Ponagliła go gdy biedaczek skamieniał ze strachu przed jej osobą. Niepewny chwycił złoty, wielki przedmiot do drżących rąk. Następnie otworzył drzwi za wielką, tej samej barwy klamkę. Jego komnata była ogromna, niczym jednorodzinny dom. Pełno w nim było zbroi średniowiecznych rycerzy. Ogromne okna rozciągały się po całej długości ściany od samej podłogi aż po sufit. Ozdobione długimi firanami oraz zasłonami. Posadzka wyłożona była lśniącymi, kremowymi płytkami. Ściany poozdabiane obrazami, rzeźbami oraz ozdobnymi lampami. Wielkie łóżko z baldachimem było jak z bajki. Spokojnie zmieściłoby się na nim z dziesięć osób. Po przeciwnej stronie stał stół z sześcioma krzesłami. Pomiędzy zbrojami dwóch rycerzy znajdowały się kredensy. Wszystko wypolerowane oraz błyszczące. Zauważyłam również drugą parę wielkich wrót. Jednak nie miałam okazji tam zajrzeć. Podejrzewałam, że znajduje się tam łazienka. Widok pierwszego pomieszczenia zaparł mi dech w piersiach. Ponagleni przez właścicielkę poszliśmy dalej.- Tutaj pokój panienki.- Rzuciła zwięźle oraz beznamiętnie kobieta. Odważniej niż Felix moja przyjaciółka bez ponaglenia chwyciła klucz. Pokój jak poprzedni był ogromny. Ten sam styl architektury i ustawienie mebli. Tyle że w nim zamiast zbroi znajdowały się książki. Mnóstwo książek. Moja pokaźna kolekcja chowa się przy tych zbiorach literatury. Z opadniętymi szczękami wyszliśmy z komnaty Juliet. Przeszliśmy na przeciwną stronę korytarza. Tam znajdowała się komnata Jonatana. Wszystko było takie samo z wyjątkiem wyposażenia. Pełno było w nim mieczy, tarcz, broni. Miejmy nadzieję, że się nie zabije tutaj w nocy… Moja podświadomość zaśmiała się pod nosem. Nawet nie wiem kiedy doczłapała się po schodach.- A to dla panienki.- Zwróciła się do mnie wręczając mi złoty klucz. Z tajemniczym uśmiechem odwróciła się do nas plecami. Zarzuciła kaptur na głowę i odeszła. Podekscytowana weszłam do swojego pokoju. Tak szczerze to z ręką na sercu otworzyłam drzwi. Jednak ku mojemu zaskoczeniu było to zwykłe pomieszczenie. Nic nadzwyczajnego. Wielkie łóżko z baldachimem oraz mnóstwem poduch. Stare choć gustowne meble, również wypolerowane jak wszędzie. Podłoga oraz okna były takie same.
— A myślałem, że ja dostałem badziewny pokój.- Zaśmiał się Felix dostając ode mnie w łeb. W głębi ducha czułam, że on taki zwykły nie jest. Co zresztą później się potwierdziło.
— Tu są nowe firany jak chcecie możecie zmienić. Na końcu korytarza skręćcie w lewo a dojdziecie do jadalni. Jest tam tak zwany stół szwedzki.- Nagle usłyszałam mrożący krew w żyłach głos kobiety. Przerażona podskoczyłam w miejscu ciężko oddychają. Po poinformowaniu nas ponownie zniknęła.
— Nie uważacie, że jest jakaś niemiła i w ogóle dziwna.- Rzuciła Juliet z tajemniczą miną, siadając na moim łóżku. Nie wiem czemu ale miałam wrażenie, że przeżyję w tym miejscu wiele miłych chwil. Na tę myśl uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
— Masz racje. Jakaś przerażająca jest.- Potwierdził Jonatan drapiąc się po karku. Ja zaś podeszłam do okna i szarpnęłam za zasłonki tak mocno, że aż prawie spadł karnisz.
— Co ty robisz kobieto? — Spytała zdziwiona oraz lekko zdezorientowana Juliet. Błyskawicznie wstała na równe nogi.
— Ona nic nie odwala. Ona tylko zamek zamierza rozebrać.- Żachnął się rozbawiony Felix na co zmierzyłam go rozbawionym wzrokiem.
— Jak za długo stoi to trzeba go zburzyć.- Dodał Jonatan opierając się o krzesło stojące przy stole.
— Ja zdjęłam, wy wieszacie.- Bąknęłam z triumfalnym uśmiechem na twarzy.
— Ej no no… — Mruknął Felix robiąc minę zbitego szczeniaka.
— No co?… — Zaczęłam przewracając oczami.- Co małe to kochane. Co wysokie to do wieszania firanek.- Skończyłam wytykając język na przyjaciela. Nagle zobaczyłam coś w drzwiach. Jakąś mgłę. Już drugi raz w jednym dniu.
— Stella wszystko okey? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.- Powiedział Jonatan ze zmartwioną miną. Wtem spojrzenia całej trójki przeniosły się na mnie.
— Nic się nie stało. Wszystko jest okey. Zaraz przyjdę. Idę się rozejrzeć trochę.- Oznajmiłam po czym poszłam w kierunku tajemniczej mgły. Poruszała się doprowadzając mnie aż do jadalni. Pomieszczenie było przeogromne i całe oświetlone blaskiem gwiazd górujących na granatowym niebie. Długie stoły rozciągały się po całej długości. Przystanęłam by znaleźć wzrokiem to coś. Po chwili ujrzałam obłok i ku mojemu zdziwieniu zaczął przybierać kształt człowieka. Już prawie widziałam rysy twarzy gdy usłyszałam głos mojej przyjaciółki.
— Stella! Co ci? Nie słyszysz jak cię wołam? — Spytała poirytowana podpierając się rękoma w talii jak to miała w zwyczaju.
— Wybacz.- Mruknęłam czując się jak karcone dziecko.- Coś widziałam i musiałam sprawdzić czy czasem nie miałam zwidów.- Odpowiedziałam pośpiesznie z niewiadomych powodów tłumacząc się jej.
— Okey, okey… Ale na drugi raz mnie nie olewaj.- Zbeształa mnie już normalnym głosem, który był łagodniejszy.- Chłopacy wieszają u ciebie zasłonki… — Rzekła Juliet ale ja nic nie słyszałam dalej prócz tajemniczych szeptów. Zobaczyłam zjawę przed sobą a nogi wrosły mi w ziemie. Przerażona chwyciłam tackę. Zamachnęłam się i przywaliłam duchowi. I to dosłownie.
— Wiesz co?… Jak chciałaś mnie zabić wystarczyło mi wbić nóż w klatę.- Rzucił brunet.- Ale no żeby tacą w łeb dostać, tego się przyznam nie spodziewałem.- Dodał Felix leżąc na blacie kuchennym z czerwonym limem na czole.
— Wybacz. Nie chciałam.- Bąknęłam zażenowana, przepełniona wyrzutami sumienia.- Przestraszyłeś mnie a raczej coś.- Poinformowałam zasłaniając usta dłonią.
— Okey. Na drugi raz nie będę biegł z zasłoną na głowie.- Odparł Felix masując zaczerwienie.- Siłę to ty masz kobieto.- Oznajmił próbując dojść do siebie.
— Przepraszam.- Powtórzyłam się jeszcze raz.
— Felix uważaj tylko byś nie oberwał! — Do moich uszu dobiegł krzyk Jonatana.- Osz kurde! — Pisnął przerażony podbiegając do nas.- Felix w co ty żeś wpadł a raczej na co? — Dokończył blondyn swoją niezbyt błyskotliwą myśl.
— Wiesz miałem randkę z tacką.- Poinformował rozbawiony brunet.- Stella nas umówiła.- Uświadomił kumpla, po czym wszyscy wpadliśmy w śmiech.
***
Korzystając z okazji, że byliśmy w jadalni zjedliśmy mały ale syty posiłek. Śmieliśmy się oraz żartowaliśmy. Poczucie humoru nas nie opuszczało.
— Stella… — Zaczęła Juli dusząc się kawałkiem kurczaka, który właśnie przełykała. Położyła rękę na moim ramieniu a jej oczy załzawiły się.- Pamiętasz ten tekst na wf-ie? Gdyby nie ten dech to by dawno zdechł.- Dokończyła swoją myśl spuszczając głowę w dół, tak że jej rozpuszczone włosy zakrywały czerwoną twarz.
— Taa… Ale i tak niedyspozycji cały rok nie przebijesz.- Żachnęłam się teatralnie poruszając ręką.
— Że co? — Wydukał Felix z wyraźnie rozszerzonymi źrenicami.
— No bo my sobie gadałyśmy i miałyśmy lekcje wf-u. Tak się złożyło, że ja miałam zwolnienie a Juli zapomniała stroju.- Objaśniłam bawiąc się widelcem w purre ziemniaczanym.
— To nie moja wina. To koty zawiniły.- Rzuciła dziewczyna w swojej obronie udając urażoną.
— Ta… Jeszcze powiedź, że zjadły ci go.- Skarciłam ostrym tonem swoją przyjaciółkę rzucając jej gniewne spojrzenie.
— Nie ale mi do domu nie chciały wleźć. A jak byłam w połowie drogi do szkoły mi się dopiero przypomniało. I jeszcze był straszny wiatr i szłam takim fajnym slalomem. I było na prawo, na lewo, prawo, lewo i w siu w barierkę.- Zaśmiała się a ja załamana jej przygodami ukryłam twarz w dłoniach. — Albo… Ja przechodzę przez jezdnię i weszłam na chodnik. Równiutko jak położyłam drugą nogę tak za mną ciężarówka przejechała. I ciemność.- Dodała rozkładając ręce na boki.- A mi cała czupryna tak na przód poszła jak fala tsunami. Jeszcze jakaś starsza babka tak się na mnie patrzyła jak na jakiegoś yeti.- Zaopiniowała a nasza cała czwórka padła ze śmiechu.
Darmowy fragment