Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Naznaczeni szaleństwem - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
11 lipca 2025
2299 pkt
punktów Virtualo

Naznaczeni szaleństwem - ebook

Historia Aurory Scuderi, córki Fabiano Scuderi i Leony Hall!

Mistrzyni motywu enemies to lovers w romansach mafijnych powraca!

Aurora Scuderi całe swoje dzieciństwo i okres nastoletni spędziła, kochając Nevio Falcone. Aż do chwili, kiedy w ułamku sekundy ukochany złamał jej serce bez mrugnięcia okiem.

Ucieczka z Las Vegas wydawała się dla dziewczyny jedyną szansą, żeby raz na zawsze zapomnieć o  Nevio oraz o tamtej okropnej nocy.

Ale od mężczyzn takich jak Falcone tak po prostu się nie odchodzi.

On jest mrokiem. Właśnie obudził się w nim potwór, który wyrusza na łowy, by zaspokoić swoje żądze.

Lecz to, czego pragnie, zawsze zamienia  się w pył.

Mówił Aurorze, żeby trzymała się od niego z daleka.

Ale teraz już jest na to za późno.

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.

Opis pochodzi od Wydawcy.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-83-8418-253-6
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Aurora

Nienawiść i miłość są ze sobą ściśle związane.

Obie zapierają dech w piersi, potrafią zniewolić swoją intensywnością. Reprezentują fundamentalne ludzkie uczucia. Powinny stanowić zupełne przeciwieństwa, rozdzielone ogromną przepaścią innych, mniej silnych emocji, ale nie zawsze tak jest i jeśli chodziło o Nevia, dla mnie zdecydowanie wyglądało to inaczej. Miłość i nienawiść były niczym toksyczni kochankowie tańczący wyniszczające tango w moim ciele.

Nie sądziłam, że mogą współistnieć. A jednak. Bawiły się sercem, przeciągając linę, na której się znajdowało. I ta huśtawka emocji była wyczerpująca.

Kochałam Nevia Falconego praktycznie przez połowę swojego dzieciństwa i przez wszystkie nastoletnie lata, aż wreszcie zdałam sobie sprawę, że jeśli chcę wyjść z tego bez szwanku, muszę nauczyć się go nienawidzić.

Chociaż nawet to nie było już możliwe.

W żadnym stopniu.

Nevio mógł mnie skrzywdzić jeszcze bardziej.

A ja musiałam go powstrzymać.

Ale nie miałam pewności, czy potrafię.

I, co najgorsze, po części nawet nie chciałam próbować. Po części byłam gotowa na złamane serce i ból, żeby tylko z nim być. Po części uzależniłam się od tej kolejki górskiej nienawiści i miłości, tak jak on od swoich nocnych łowów.

Może Nevio miał do tego talent – umiał sprawić, że pragnąłeś czegoś, co mogło cię zrujnować.

Byłam zakochana, lecz nie ślepa.

Nevio stanowił uosobienie czystego niszczycielstwa, a ja gdzieś po drodze zostałam przypadkową ofiarą.

Nevio

Czasami chciałem skrzywdzić wszystkich, ale zawsze były pewne osoby, które trochę bardziej wolałem uratować, niż zranić. Pragnąłem je ocalić przed samym sobą. Jednak problem polegał na tym, że z każdym dniem byłem coraz mniej pewien, kto trzyma wodze: ja czy mój potwór. Potwór, który cuchnął krwią i potrzebował rzezi.

A może miałem urojenia, myśląc, że istnieje jakaś różnica między mną a potworem.ROZDZIAŁ PIERWSZY

Nevio

Dziewiętnaście lat

Nie byłem pewien, kto zaczął nazywać mnie, Massima i Alessia „Bezbożną Trójcą”. Może Savio. On miał talent do wymyślania przezwisk. Odkąd pamiętałem, na moją siostrę bliźniaczkę Gretę mówił „laleczka”, z kolei na mnie – „wrzód na tyłku”. I to było, jeszcze zanim naprawdę sprawiłem, że kogoś zabolał tyłek – a dokładnie pierwszą dziewczynę, którą wziąłem analnie.

Określenie „Bezbożna Trójca” chyba rzeczywiście pasowało, mimo że takie nawiązanie do religii z pewnością było bluźnierstwem, zważywszy na to, co robiłem z kuzynami nocą.

Głośniki dudniły w moim dodge’u RAM-ie. Był cały czarny, tak jak nasze stroje – od butów z metalowymi noskami przez spodnie cargo, skórzane mankiety, bandany, kominiarki, aż po broń i ostrza.

Cały czarny, tak jak nasze dusze. Chociaż uwielbiałem też blask srebrnego ostrza oraz to, że czasem odbijała się w nim panika widoczna na twarzach naszych ofiar.

Środek pojazdu był wypełniony przez czerwony blask bijący od deski rozdzielczej, a także niewielkich LED-ów znajdujących się w konsoli środkowej i drzwiach. Nawet reflektory rzucały lekko czerwone światło.

Wybrałem ten kolor, ponieważ wkrótce nasza skóra i ubrania będą brudne od krwi. Mój puls przyspieszył z podniecenia na samą myśl o jej woni i gładkiej strukturze.

Massimo często przewracał oczami, gdyż według niego to przesadny symbolizm. Coś, co przypisywał instytucji kościoła, która stosowała takie taktyki, by kontrolować masy. A jednak sam zawsze ubierał się na czarno na nasze nocne wypady i z pewnością nie robił tego ze względu na presję rówieśniczą. Na niego nie działały takie pierdoły.

Zjechałem z asfaltu na długi, nieutwardzony podjazd. Przywitały nas wielkie znaki informujące: „Wstęp wzbroniony”. „Oczekuj reakcji zbrojnej”. I: „Uwaga! Samopały”.

Zajebiście.

Massimo rzucił kominiarkę na tylne siedzenie, a do jego czoła przykleiły się ciemnobrązowe włosy, o kilka odcieni jaśniejsze od moich. Zmierzwił je szybko, żeby opadały swobodniej. Powstrzymałem śmiech. Ciągle twierdził, że nie jest próżny. Tak, jasne.

– Tutaj raczej nie będziemy musieli ukrywać twarzy – oznajmił.

Ja naciągnąłem kominiarkę na włosy, by przytrzymać je w miejscu. W przeciwieństwie do Massima nienawidziłem mieć grzywki w oczach i właśnie dlatego moja była krótsza od jego, chociaż obaj woleliśmy mieć boki i tył krótsze.

– To nie jest kwestia potrzeby, tylko zabawy. Ludzie panikują, kiedy nie widzą naszych twarzy.

– Ale panikują też na widok twojej. Od razu mogą zobaczyć, że jesteś obłąkanym morderczym sukinsynem. Mało kto potrafi się otrząsnąć po ujrzeniu jej – stwierdził Alessio, trzymając jedną nogę na moim zagłówku.

Jego włosy były równie długie, co Massima, a do tego falowane, więc zawsze zbierały się na czubku głowy jak u jakiegoś pieprzonego surfera. Jakby taki emo chłopak miał kiedykolwiek złapać za deskę… No chyba że tylko po to, żeby rozbić komuś łeb.

– Kogo dzisiaj mamy?

Alessio cierpiał na kompleks Robin Hooda. Chociaż lubił polowanie i zabijanie, potrzebował powodu, by ukoić sumienie. Zawsze był zaniepokojony, kiedy to ja wybierałem cele, choć zazwyczaj sprawdzałem, czy te osoby są winne.

– Nie martw się, poczujesz motylki w brzuchu podczas zabijania.

– Producentów amfy – rzucił, gdy dostrzegł chatkę, przed którą zaparkowaliśmy.

Bo z pewnością nie dało się tego nazwać domem. Przez otwarte okna samochodu wdarł się smród kocich szczochów i zgniłych jaj, który jasno wskazywał na to, czym zajmują się mieszkańcy.

Kiedy po lewej stronie poruszyła się jedna z rozerwanych w połowie żaluzji, nacisnąłem pedał gazu. Dodge szarpnął do przodu, a na jego tył spadła seria pocisków i po dźwięku się domyśliłem, że to śrut. Naprawa będzie mnie kosztowała fortunę.

Zacisnąłem zęby.

– Następnym razem przyjedziemy do ćpunów twoim samochodem. Lepsze ofiary nie próbują rozwalić ci auta, gdy docierasz pod ich dom.

Alessio przewrócił oczami, po czym wychylił się przez okno, żeby wystrzelić kilka serii z broni półautomatycznej. Nie przyjechałem tu po to, by zastrzelić kogoś przypadkiem. W ten sposób zabawa kończyła się zbyt szybko.

Istniały chwile, kiedy użycie pistoletu miało sens, ale nie chciałem tego robić podczas naszych nocnych wypadów. Tu chodziło o czyste doznania. Musiałem poczuć krew na skórze. Jej zapach, a nie woń prochu strzelniczego.

Zaparkowałem za rogiem, otworzyłem drzwi i wysiadłem. Pochylając głowę, wciąż z kominiarką naciągniętą tylko na włosy, obiegłem budynek, aby znaleźć tylne wejście. Zerknąłem przez ramię, żeby sprawdzić, czy Alessio i Massimo są tuż za mną. Obaj mieli wyciągniętą broń, ale ja trzymałem w dłoni jedynie nóż bojowy z ząbkami. To mój najnowszy nabytek, który bardzo chciałem wypróbować. Otworzyłem drzwi kopniakiem. Nie było sensu dalej się skradać.

Teraz zamierzałem zabawić się na całego.

Wszedłem do zaniedbanej kuchni, gdzie z całą pewnością nikt od dłuższego czasu niczego nie gotował, ponieważ brudne garnki oraz patelnie zostały poustawiane w stosach na kuchence. Spleśniały chleb i ser topiony były tu jedynymi artykułami spożywczymi, więc podejrzewałem, że te łajzy nadal to jedzą. Pewnie dla kogoś wystarczająco naćpanego nalot na pieczywie stanowił najmniejsze zmartwienie. Panujący tutaj smród był upierdliwy: śmieci, pleśń, słodkawy zapach zgnilizny. Dlatego zamierzałem wyciągnąć te mendy z domu i torturować je pod gołym niebem, żeby poczuć zapach krwi.

Z prawej strony usłyszałem skrzypnięcie, a wąskie drzwi do składziku otworzyły się z rozmachem. W moim kierunku zatoczyło się coś, co wyglądało jak dzierżące toporek zombie z brakującymi zębami i wysuszonymi, rozjaśnionymi włosami. Z szerokim uśmiechem pochyliłem się, by uniknąć żałosnego zamachu, po czym wypchnąłem w górę rękę z nożem i trafiłem prosto między żebra napastnika, a następnie wyrwałem ostrze, przekręciwszy dłoń, aby zadać maksymalne obrażenia. Kiedy trysnęła czerwona ciecz, odskoczyłem. Istniała dobra i zła krew, a to była ta druga – ale kilka kropel i tak trafiło na moją szyję oraz klatkę piersiową. Ciało zatoczyło się w moją stronę, walcząc ze śmiercią. Wyprostowałem się i odepchnąłem je od siebie. Przewróciło się do tyłu na podłogę, co sprawiło, że rozbrzmiał dźwięk łamiących się kości, a także gwizd podobny do tego wydawanego przez dzbanek, gdy gotuje się w nim woda.

Teraz, kiedy napastnik się nie ruszał, zobaczyłem, że to kobieta, choć trudno było zgadnąć wiek z powodu tego, w jakim stanie znajdowało się jej ciało po wielu latach nadużywania narkotyków. Szlafrok rozchylił się szeroko, odsłaniając cycki i cipkę zwisające jak uszy basseta. Większą część skóry pokrywały pęcherze, które pewnie były skutkiem jakiejś choroby przenoszonej drogą płciową.

– Kurwa – wymamrotałem i szybko podszedłem do zlewu, żeby zmyć krew z gardła. Nie miałem jeszcze żadnych otwartych ran i nie dotknąłem pęcherzy tej kobiety, ale nie chciałem ryzykować.

Chwilę później podbiegłem do drzwi prowadzących na korytarz, gdzie znajdowały się schody do ciemnej piwnicy.

– Opryszczka narządów płciowych i kiła. Nie dotykaj jej – oznajmił Massimo.

– Dzięki za radę – wymamrotałem, po czym wskazałem krew na swoich ubraniach. Wuj Nino będzie musiał później zrobić mi badanie krwi. Znowu.

A ja musiałem przelać jej znacznie więcej, żeby po torturach być w nastroju na seks, który stanowił moją wieloletnią tradycję. Nie chciałem z niej rezygnować z powodu obwisłych cycków dziwki-narkomanki.

– Mówiłem do Alessia.

Ten pokazał nam środkowy palec i zakrył ciało dywanem. Pokręciłem głową, ale powstrzymałem się od komentarza. Już do tego przywykłem. Chociaż gdyby zaczął odmawiać modlitwy za nasze ofiary, musiałby sam wyruszać na nocne wypady.

– Nie powinieneś był jej zabijać. To pewnie wyłącznie ofiara okoliczności.

Prychnąłem.

– Próbowała rozwalić mi głowę toporkiem. Tylko się nie porycz. Każdy przestępca ma smutną historyjkę z przeszłości. Kurwa, pewnie nawet ja jestem ofiarą okoliczności. Obiecaj, że nie zasłonisz mnie brudną szmatą, jeśli zostanę zabity.

Alessio wbił wzrok w trupa.

– I jest za młoda, żeby być dziwką-narkomanką, której szukasz.

Massimo posłał mi ostrzegawcze spojrzenie. Odkąd Alessio się dowiedział, że Kiara i Nino nie są jego biologicznymi rodzicami, zaczął patrzeć na każdą narkomankę jak na swoją potencjalną matkę. Według mnie gniła ona teraz gdzieś na pustyni.

Breneka z ogłuszającym hukiem rozerwała kawałki drewnianej framugi tuż obok. Massimo i ja padliśmy na kolana, a Alessio ukrył się w składziku. Przynajmniej zachował na tyle zdrowego rozsądku, by nie zasłonić zwłok własnym ciałem. Kiara nie byłaby zachwycona, gdyby zaraził się kiłą.

– A teraz przestań rozpaczać po tej ćpunce i pomóż nam złapać te łajzy, żebyśmy mogli zacząć się bawić – warknąłem, tracąc pieprzoną cierpliwość.

Alessio zawsze był bardziej empatyczny od Massima i ode mnie, ale wieści o dziwce, która wypchnęła go na ten świat, tylko pogłębiły ten problem.

Przeczołgałem się do framugi i zerknąłem na korytarz. Z pewnością nie strzelono z piwnicy, choć dochodziły stamtąd dźwięki szperania, więc tam również ktoś był. Nagle zza framugi znajdujących się naprzeciwko drzwi wyjrzał cholernie brzydki rudy facet z takimi samymi pęcherzami na twarzy, jakie widziałem na ciele tamtej dziwki-narkomanki. Ogromnie liczyłem, że ci idioci nie ruchali się między sobą jak pieprzone króliki. Bo gdyby wszyscy mieli kiłę, musiałbym założyć kondoma na całe ciało, żeby ich torturować. Co za zmarnowana okazja.

Właśnie w tym był problem, jeśli wybierało się najgorsze szumowiny na swoje ofiary. Pieprzyć sumienie Alessia. Następnym razem zamierzałem polować na kogoś, kto zna podstawowe zasady higieny. Chciałem poczuć na skórze krew i nie śmierdzieć gumową kaczką przez kolejne kilka godzin.

Alessio przebiegł obok nas. Próbowałem złapać go za nogę, by zatrzymać ten szaleńczy ruch, ponieważ te zazwyczaj były moją specjalnością, ale się spóźniłem. Rudzielec zrobił krok w naszą stronę i wycelował do niego z dubeltówki. Alessio rzucił w mężczyznę nożem z poskręcanym ostrzem i trafił prosto w oko. Gość zatoczył się do tyłu, po czym wystrzelił. W suficie zrobiła się dziura, a na nas pospadały drzazgi.

– Kurwa, Alessio. Teraz mamy jednego mniej do torturowania. Nie zamierzam dzielić się swoją ofiarą. Może Massimo się z tobą podzieli – warknąłem.

– Tylko się nie porycz – odparł ze śmiechem. – Nie to mi przed chwilą powiedziałeś?

Wstałem szybko i sprawdziłem, czy u faceta czuć puls, ale oczywiście z całą pewnością był martwy. Kiedy Alessio wyjął nóż, z oczodołu trysnęła krew. Dobiegające z dołu brzękanie odwróciło moją uwagę od rozczarowania, jakie mnie ogarnęło. Stanęliśmy z kuzynami blisko siebie przy stromych schodach prowadzących do piwnicy. Sądząc po tym, jak nierówne były jej ściany, została ona wygrzebana w ziemi przez kogoś, kto zdecydowanie nie należał do profesjonalistów.

– Wygląda jak grobowiec – stwierdził Alessio.

Massimo w zamyśleniu przyjrzał się schodom.

– To może być zasadzka. Zresztą i tak staniemy się łatwym celem, kiedy będziemy iść na dół.

– Moglibyśmy użyć gazu łzawiącego, żeby ich stamtąd wypędzić – zaproponował Alessio. – Mamy go jeszcze trochę w bagażniku.

– Nie wiemy, czy nie ma tam drugiego wyjścia. Jakiejś klapy w suficie, przez którą zdołaliby uciec – przyznałem.

– Więc co sugerujesz? – zapytał ostrożnie Massimo.

Zajrzałem do piwnicy. Schody były tak strome, że wyglądały prawie jak drabina, lecz nie ciągnęły się zbyt daleko w dół.

– Nie… – zaczął Massimo, ale nie dałem mu skończyć.

Ukucnąłem, po czym zeskoczyłem do piwnicy.

Z pomrukiem wylądowałem na stopach, wzbijając w powietrze kłęby kurzu. Dwóch facetów wlepiło we mnie wzrok w oszołomieniu. Mieli tak samo cholernie brzydkie twarze, co facet z góry. Zauważyłem, że przerwałem im pakowanie narkotyków. Cisnąłem nóż w kierunku tego znajdującego się bliżej i wbiłem mu w stół dłoń, którą wyciągnął w stronę leżącej na nim broni. A potem wstałem i rzuciłem się przed siebie, by zmierzyć się z tym drugim. Rozbrzmiał głuchy łoskot sugerujący, że wskoczył tu za mną jeden z kuzynów. Kiedy powaliłem faceta, za moimi plecami rozległ się kolejny pomruk. Massimo znokautował tamtego kolesia.

Usłyszawszy jakieś odgłosy na tyłach piwnicy, ruszyłem do akcji. Trzecia ofiara. Alessio miał ogromne szczęście. Dzisiaj nie będzie musiał się dzielić.

Gdy dotarłem na koniec piwnicy, zobaczyłem długie nogi znikające za klapą w suficie, a następnie wciągniętą tamtędy drabinkę linową. Przyspieszyłem i podskoczyłem, po czym złapałem za drewnianą ramę klapy.

Kolejny brzydki rudzielec spojrzał na mnie szeroko otwartymi, pełnymi oszołomienia oczami. Z całą pewnością każdy z tych głupich braci przeleciał tamtą zombie z obwisłą cipą. Facet chwycił drabinkę w pokryte pęcherzami dłonie, a wzrokiem powędrował do leżącej u jego stóp dubeltówki.

– Nadziałem na nóż tamtą sukę z góry. Mam nadzieję, że nie była twoją zabaweczką.

Kiedy mężczyzna podniósł szybko głowę, posłałem mu swój najbardziej maniakalny uśmiech.

Sięgnął po broń, a ja się podciągnąłem. Gdy tylko moje stopy stanęły na podłożu, zrobiłem wykop w górę. Dubeltówka wyleciała z dłoni rudzielca i pocisk prawie trafił go w głowę.

Co za ulga.

Spojrzał na mnie z paniką w oczach i szeroko otwartymi ustami.

– Uciekaj.

Zatoczył się do tyłu, potykając o drabinkę, ale potem ją porzucił i zaczął zwiewać.

Pokręciłem głową. Następnym razem zamierzałem wybrać porządne ofiary. Ci skurwiele okazali się tak żałośni, że nie było w tym żadnej frajdy.

– Co ty robisz? – zapytał z dołu Massimo, marszcząc przy tym z dezaprobatą brwi.

– Próbuję się dobrze bawić.

– Nie pozwól mu uciec. Ktoś tu na dole podłożył bomby. On mógłby je odpalić z daleka.

Westchnąłem, ale ruszyłem biegiem za facetem. I dogoniłem go w ciągu minuty. Nie było to dla mnie żadne, kurwa, wyzwanie. Kopniakiem powaliłem go na ziemię, a następnie zaciągnąłem z powrotem do chatki. Do tego czasu Alessio i Massimo czekali przed nią z dwiema pozostałymi łajzami leżącymi u ich nóg.

– Będziemy torturować tutaj. Nie chcę ich chorych ciał w swoim samochodzie – stwierdziłem.

Dwie godziny później uzyskałem przewidywany rezultat. Rozćwiartowanie ich nie przyniosło mi żadnej zabawy. I Massimo nalegał, żebyśmy robili to w kombinezonach ochronnych.

Kiedy skończyliśmy, usiadłem na pace pikapa i, jak zwykle po torturowaniu, zapaliłem papierosa. Jednak nie odniosło to zamierzonego skutku. Nadal byłem niespokojny.

– Nie smuć się – powiedział Massimo.

Zgromiłem go wzrokiem.

– To był niezły bałagan. Nie zajmuję się czyszczeniem miejsc zbrodni. – Wskazałem pokryty krwią kombinezon, który rzuciłem na ziemię.

– Chodźmy zjeść tacos. Umieram z głodu – oznajmił Alessio.

Rzuciłem na ziemię papierosa i zgasiłem go podeszwą.

– Nie wiem jak wy, ale ja mam teraz ochotę tylko na porządne zabójstwo. Jeśli wolicie, możecie zagrzebać mordy w guacamole, ale ja znajdę sobie kolejnego sukinsyna do zabicia.

Moi kuzyni spojrzeli po sobie z niedowierzaniem.

– Musisz się nauczyć, kiedy wystarczy – stwierdził Massimo. Brzmiał jak jeden z naszych ojców.

– Nigdy w tym życiu. Chcę krwi, więc ją dostanę. Możecie pojechać ze mną albo mogę was podrzucić do Taco Bell. Mam w dupie, co zrobicie.

Wsiadłem do samochodu. Wiedziałem, dokąd się udam. Miałem dzisiaj zapasowy cel na liście, ponieważ przewidziałem, że ten będzie nędzny i mi nie wystarczy.

Wpisałem adres do nawigacji, podczas gdy Massimo i Alessio się kłócili. Lecz kiedy wsiedli do samochodu, od razu miałem pewność, że pojadą ze mną.

– Dołączymy do ciebie – oznajmił surowym tonem Massimo.

Alessio wyglądał na wkurzonego.

– Będziemy się świetnie bawić. To dawny pięściarz, który został prokuratorem i teraz sprawia kłopoty Camorrze.

– Nie jedziemy tam po to, żeby się zabawić, tylko dlatego, że Massimo chce cię mieć na oku. Będziemy twoimi niańkami.

Uśmiechnąłem się szeroko.

– Powodzenia.ROZDZIAŁ DRUGI

Nevio

Noc była ciężka… Cięższa niż zazwyczaj. Nasza ofiara uciekła, a ja z powodu chorego zamiłowania do polowania pozwoliłem jej zwiać. Mało brakowało, żebyśmy nie znaleźli tamtego gościa.

Massimo posłał mi potępiające spojrzenie. Wiedziałem o tym, mimo że miał na nosie okulary przeciwsłoneczne, bo kąciki jego ust opadły, a rysy twarzy wyglądały na jeszcze bardziej surowe. Był na mnie cholernie wkurzony. On nigdy nie podjąłby ryzyka, które mogłoby doprowadzić do ucieczki jednego z celów. I to nie dlatego, że bał się aresztowania – ojcowie od razu wyciągnęliby nas z aresztu – tylko dlatego, że rodzice nie pochwalali tych nocnych przygód. Szczególnie jeśli nie zatwierdzili wcześniej ofiar.

Kiedy ostatnio zostaliśmy przyłapani przez tatę na tej zabawie, ten zagroził rozdzieleniem mnie, Alessia i Massima. Chciał nas wysłać do pracy z podszefami w różnych stanach.

Jednakże dobrze się ubawiłem podczas polowania, chociaż trwało ono do wczesnych godzin porannych.

– Wiesz, że znowu ci się przygląda? – zapytał znudzonym głosem Alessio. Wyciągnął się na leżaku obok mnie i tak jak Massimo założył okulary przeciwsłoneczne.

– Kto?

– Aurora.

Zerknąłem przez ramię w kierunku Carlotty oraz wspomnianej dziewczyny, które opalały się na leżakach po drugiej stronie basenu. Aurora w rzeczy samej patrzyła na mnie, ściskając w dłoni jakiś napój, ale szybko odwróciła głowę, po czym niby od niechcenia znowu spojrzała w moim kierunku i posłała mi wymuszony uśmiech. W międzyczasie przechyliła szklankę, czego nie zauważyła, i nagle wylała na siebie lodowatą zawartość. Zaskoczona krzyknęła, upuszczając naczynie – na szczęście nietłukące się, ponieważ Kiara była nadopiekuńcza – a resztka płynu rozlała się dookoła niej. Aurora piła coś czerwonego – pewnie jakiś okropny napój owocowy – więc na jej białym bikini zostały plamki. Po raz pierwszy widziałem ją w takim stroju. Do tej pory wkładała kostiumy kąpielowe albo kąpielówki i bluzki na ramiączkach.

Oczywiście, że to się tak skończyło.

Dziewczyna zeskoczyła z leżaka, prawdopodobnie po to, żeby po sobie posprzątać. Jej piersi podskoczyły w trójkątnej górze od bikini. Wypełniały ją ładnie, a czerwony sok spływający w dół znajdującej się między nimi doliny skojarzył mi się z posoką, co sprawiło, że ten widok stał się bardziej pociągający. Odwróciłem wzrok, zanim dałbym się ponieść myślom. Poprzedniej nocy przelałem krew, a Rory była poza moim zasięgiem.

– To wygląda tak, jakby odwiedziła cię ciotka – powiedział ze śmiechem jej młodszy brat Davide, wskazując przy tym tyłek siostry.

I w rzeczy samej dolna część bikini była czerwona w bardzo kompromitujący sposób.

Gdy Aurora zerknęła w moim kierunku, jej twarz nabrała szkarłatnej barwy. Choć zazwyczaj dziewczyna była opalona, z natury blada skóra rumieniła się łatwo i bardzo często. Rory zacisnęła usta i okręciła się na pięcie, przecinając blond kucykiem powietrze, a potem ruszyła pędem w stronę domu.

– Pójdę po mopa – wymamrotała na odchodne.

Carlotta, która przyglądała się temu wszystkiemu ze zmartwieniem, naturalnie podążyła za nią.

Massimo z żywym zainteresowaniem patrzył, jak odchodzi. Carlotta nie była ubrana w bikini – oczywiście, że nie – jednakże skromny strój kąpielowy ani odrobinę nie zmniejszył fascynacji kuzyna.

– Raczej nie wrócą zbyt szybko. Aurora zapewne się rozpłacze, a Carlotta będzie wspierała ją na duchu. To zajmie jakąś godzinę – oznajmiłem.

Rory świetnie radziła sobie na desce, ogólnie była atletyczna, ale miała okropny talent do robienia z siebie przede mną kompletnej idiotki. Greta myślała, że dziewczyna się we mnie podkochuje, lecz ja wiedziałem, że tak jest. Jednak Aurora tak naprawdę lubiła wersję Nevia stosowną właściwie dla dzieci poniżej szóstego roku życia. A prawdziwy ja nie byłem odpowiedni dla dorosłych. Gdyby nakręcono na mój temat film, zostałby on zakazany z powodu nadmiernej przemocy i ogólnego szaleństwa.

Massimo zmarszczył brwi.

– Mam gdzieś, kiedy wrócą.

Alessio prychnął.

– Nie mówił o nich.

– Szkoda, że to nie była krew, ponieważ wtedy ten żałosny pokaz byłby taki odrobinę ciekawy – stwierdziłem w zadumie, wyciągając się przy tym znowu na leżaku i krzyżując ręce pod głową.

Alessio westchnął.

– Nie zepsuj tego.

Zerknąłem na kuzyna z uniesioną brwią.

– Nie jestem zainteresowany Rory. Ona cuchnie niewinnością. Jej niezdarność nawet we mnie wzbudza opiekuńczość. Nie ma w tym nic seksownego. Ja nie bawię się w seks z politowania.

– Ty niczego nie robisz z politowania – wymamrotał Alessio. – Więc dopóki ona nie wpadnie przypadkiem na twojego fiuta, wszystko powinno być dobrze.

– Prędzej wyruchałbym ciebie, dupku, okej?

– A ja prędzej nadziałbym ciebie na swój nóż.

Wzruszyłem ramionami.

– Wtedy szybciej bym skończył. Nic nie przebije mieszanki bólu i przyjemności.

Massimo wstał, kręcąc głową.

– Muszę oczyścić umysł. Z każdą sekundą, kiedy was słucham, sam robię się coraz głupszy.

– Powinieneś zaczekać z pływaniem do czasu, aż wróci tu Lotti. Ona z pewnością doceni to, jak twoje mięśnie będą lśniły od wody – oznajmiłem.

Pokazał mi środkowy palec, po czym zanurkował, idealnie wykonując każdy ruch.

Aurora

Gdy wpadłam do pokoju kompletnie wściekła na siebie, usłyszałam za sobą ciche kroki.

Ale nie zatrzymałam się, dopóki nie weszłam głębiej. Kiedy Carlotta zamknęła za nami drzwi, zaczęłam zdejmować bikini. Czerwony sok na białym materiale rzeczywiście wyglądał jak krew menstruacyjna. Oczy zapiekły mnie z zażenowania, choć przecież nie dostałam okresu. Przez wiele dni zbierałam się na odwagę, by włożyć bikini – nie dlatego, że wstydziłam się swojego ciała, tylko dlatego, że zazwyczaj po prostu nie nosiłam takich rzeczy, więc wszyscy z pewnością by to zauważyli.

I chciałam, aby Nevio zwrócił na mnie uwagę, lecz nie w taki sposób.

– Powinnyśmy tam wrócić. Nie rób szumu wokół tego. Jeśli zbagatelizujesz tę sytuację, chłopcy nie będą o tym myśleć. Pewnie i tak mają to gdzieś. Ich nie tak łatwo zawstydzić jak nas – powiedziała Carlotta swoim rozsądnym głosem.

Często go używała, kiedy mówiła o Neviu.

Pokiwałam głową, chociaż tak naprawdę nie chciałam tam wracać. To nie był pierwszy raz, gdy zachowałam się jak niezgrabna krowa przy Neviu, ale to niczego nie poprawiało.

– Czemu taka jestem? – zapytałam ze złością.

Carlotta wzruszyła ramionami, a kiedy wyjęłam z szuflady sportowy kostium kąpielowy, doradziła:

– Włóż znowu bikini.

Uniosłam brew.

– Lotta, czy ty próbujesz zrobić ze mnie grzesznicę?

Czasami droczyłam się z nią, gdy ubierała się w skromne stroje kąpielowe i ciuchy do ćwiczeń.

– To nie grzech. Sama po prostu czuję się swobodniej, jeśli moje miejsca intymne są dobrze zakryte. Ale gdybyś teraz wybrała coś, co zawsze nosisz, wszyscy przypomnieliby sobie o tym małym wypadku.

Wyjęłam więc drugie bikini. To miało kolor turkusu, który według Carlotty podkreślał błękit moich oczu.

Przyjaciółka pokazała mi kciuki w górę, po czym również przejrzała się w lustrze. Jej strój kąpielowy był skromny, z wysokim dekoltem, chociaż wiedziałam, że wybrała go głównie po to, by zakryć bliznę. Ale i tak wyglądała seksownie. Jej przychodziło to bez wysiłku.

Wzięła mnie za rękę i obie zeszłyśmy po schodach. Zachowując się, jakby nic się nie wydarzyło, podeszłyśmy od razu do basenu i do niego wskoczyłyśmy. Zimna woda pomagała mi oczyścić umysł.

Chwilę później ze śmiechem wypłynęłyśmy na powierzchnię.

Davide pojawił się tuż obok i spróbował wepchnąć moją głowę pod wodę. Był o trzy lata młodszy, a już silniejszy i wyższy, więc udało mu się mnie podtopić. Carlotta z kolei padła ofiarą młodszego brata Nevia, Giulia. Choć mały miał dopiero siedem lat, był siłą, z którą należało się liczyć.

Kiedy po prawie minucie zdołałam znowu wypłynąć na powierzchnię, parsknęłam.

Gdzieś z tyłu usłyszałam kaszel przyjaciółki i zaraz ponownie rozbrzmiał jej pisk.

Chociaż wszystko wokół było rozmazane, zobaczyłam, jak Nevio i Massimo wskakują do basenu. Wkrótce potem ten pierwszy znalazł się obok mnie i z diabelskim uśmieszkiem wepchnął mojego brata pod wodę.

Massimo pomógł Lottcie, ale jego interwencja nie miała nic wspólnego z zabawą. Złapał Giulia za gardło i odciągnął go do tyłu.

– Uważaj. Carlotta ma chore serce.

Chłopiec potarł szyję, pokazał kuzynowi język, po czym zwiał i zaczął pryskać wodą w stronę Alessia, który został na leżaku. Davide popłynął za nim.

– Wszystko w porządku? – zapytał Nevio, a jego spojrzenie powędrowało niżej.

Zerknęłam w dół i się zarumieniłam. Zza materiału był widoczny kawałek sutka, więc szybko poprawiłam górę bikini. Na twarzy chłopaka zobaczyłam coś, co sprawiło, że zrobiło mi się gorąco, i to nie z zażenowania.

– Nic mi nie jest, naprawdę. Nie dostanę zawału od zabawy w wodzie – oznajmiła Carlotta, która wyglądała na zakłopotaną.

Massimo, sądząc po jego surowym spojrzeniu, zdawał się z nią nie zgadzać.

– Młodzieńcza miłość musi być miła – wymamrotał Nevio.

– Tak – zgodziłam się z nim.

Popatrzeliśmy sobie w oczy i zarumieniłam się jeszcze mocniej. Nevio przyjrzał mi się uważniej, a ja nie potrafiłam odwrócić wzroku. Nawet nie liczyłam na to, że moja głupia mina nie zdradza, co czuję.

Alessio wskoczył do basenu na bombę, co sprawiło, że fala zalała Davide’a i Giulia.

Krople opryskały także twarze moją i Nevia.

– Wodna bitwa! – krzyknął stojący obok chłopak.

I zanim się obejrzałam, wsunął się pod moje nogi. Siedziałam na jego ramionach, ściskając udami szyję. Zaskoczona spojrzałam w dół na czarne włosy chłopaka.

– Powinnaś odpocząć – powiedział Massimo Carlotcie, która niechętnie podpłynęła do krawędzi i podciągnęła się, by tam usiąść.

Posłałam jej przepraszający uśmiech, lecz ona tylko pokazała mi kciuki w górę.

– Ja chcę z nią walczyć! – krzyknął Davide.

Rzuciłam mu gniewne spojrzenie. Ostatnio był cholernie irytujący. Mama stwierdziła, że przechodzi zmiany hormonalne, ale co z tego? Ja też je przechodziłam przez ostatnie kilka lat, jednak nigdy nie byłam tak wkurzająca.

– Skop mu tyłek, dobra? Liczę na ciebie – rzucił Nevio, który zerknął na mnie, świecąc białymi zębami w prowokującym uśmiechu.

Serce zaczęło mi bić szybciej i również posłałam mu szeroki uśmiech.

– Jasne, robi się.

Davide wszedł na ramiona Alessia, a Massimo postanowił nam sędziować.

– Zakaz ciągnięcia za włosy – poinformował stanowczo mojego brata, który z całą pewnością spróbowałby tego ruchu. – Alessio, Nevio, możecie się kopać i uderzać. Ciosy poniżej pasa dozwolone.

– Wreszcie jakieś dobre wieści – powiedział Nevio.

Alessio wytknął go palcami wskazującymi, wyciągając przy tym kciuki w górę.

– Lepiej uważaj na jaja.

Massimo gwizdnął i rozpoczęła się walka.

Jakiś czas później brakowało mi tchu. Ogłosiliśmy remis po tym, jak Davide i ja wylądowaliśmy w wodzie jakieś dwa tuziny razy. Usiadłam obok Carlotty, która podała mi ręcznik. Dyszałam ciężko.

Nevio posłał mi kolejny szeroki uśmiech z basenu.

– Dobra robota, Rory.

Odwzajemniłam gest, kiwając przy tym głową.

– A teraz spójrz na mnie – wymamrotała pod nosem przyjaciółka i tak też zrobiłam. Uniosła kąciki ust. – Widzisz? Potrafisz zachowywać się normalnie przy Neviu. To dobry początek.

– Naprawdę fajnie się bawiłam. – Nagle spoważniałam. – Przykro mi, że musiałaś oglądać to z boku.

– Nie smuć się. Już do tego przywykłam. Diego jest nawet gorszy od Massima.

– Massimo naprawdę przejmuje się twoim zdrowiem – stwierdziłam, drocząc się z nią i zerkając przy tym na chłopaka.

Rozmawiał z Neviem i Alessiem w wodzie. Zatrzymałam wzrok na tym pierwszym, który przeczesał palcami mokre włosy, po czym podciągnął się na krawędzi basenu, żeby z niego wyjść, napinając bicepsy i uśmiechając się w typowy dla siebie sposób. To nie był zaraźliwy uśmiech… On wyglądał, jakby coś się pod nim czaiło.

Carlotta dźgnęła mnie łokciem w bok, więc szybko odwróciłam spojrzenie. Nie miałam pewności, czemu nie potrafię ignorować tego chłopaka. Ciągnęło mnie do niego tak bardzo, że czasem było to przerażające.ROZDZIAŁ TRZECI

Aurora

Moje szesnaste urodziny zbliżały się wielkimi krokami, ale teraz mama tuliła mnie do swojego boku, jakbym była dzieckiem, a ja nie protestowałam. Miałam wrażenie, że to ostatnie chwile w naszym życiu. Gula podeszła mi do gardła, z kolei serce dziko łomotało w piersi. Mama pocałowała mnie w skroń i ścisnęła jeszcze mocniej, kiedy przed nami pisnęły koła pojazdu i rozbrzmiał dźwięk miażdżonego metalu. Przez przednią szybę zobaczyłam, że samochód, którym jechali Remo, Nino i ich rodziny, uderzył w kontener transportowy.

Skrzywiłam się, a uścisk mamy stał się bolesny.

Znajdowaliśmy się w industrialnym porcie w Nowym Jorku, choć nie wiedziałam gdzie dokładnie. Podczas kilku wizyt w tym mieście nigdy tak naprawdę się nie nauczyłam, w którym miejscu co się znajduje. Pasy wbiły się w nasze ciała, gdy tata zahamował gwałtownie.

– Głowy w dół! – krzyknął, po czym z wyciągniętą bronią wysiadł pochylony z auta.

Rozbrzmiały wystrzały, a następnie znowu dźwięk rozbijającego się pojazdu.

– Chodźcie – powiedział Adamo, kiedy opuścił samochód i otworzył dla nas drzwi.

Jego żona Dinara, która siedziała obok mnie, wysiadła pierwsza, wyciągając przy tym pistolet. Na szczęście postanowili zostawić swojego małego synka Romana z dziadkiem. Dzięki temu przynajmniej on nie znajdował się w niebezpieczeństwie.

Mama i ja nie byłyśmy uzbrojone. Wiedziałam, że ona ćwiczyła strzelanie z tatą, ale poza tym nigdy nie widziałam jej z pistoletem, a ja sama miałam jakiś w dłoni tylko raz czy dwa. W Las Vegas nigdy nie czułam się zagrożona. Nie lubiłam trzymać broni, a zważywszy na to, jak mocno się teraz trzęsłam, raczej nie umiałabym dobrze wycelować.

Ukryłyśmy się za przewróconą furgonetką. Ścieżka krwi prowadziła na tyły pojazdu, gdzie tata zaciągnął kierowcę.

W oddali widziałam kolejne nadjeżdżające pojazdy: czarne limuzyny. Prawdopodobnie były to posiłki atakującej nas Famiglii. Nadal nie potrafiłam tego pojąć. Ci mężczyźni, którzy do nas strzelali, to mężowie moich ciotek. A my przyjechaliśmy tu na ślub. Jak oni mogli nam to zrobić?

Było mi niedobrze, kiedy patrzyłam, jak moja rodzina się rozpada. Nie widywałam się zbyt często z ciotkami i kuzynami z Nowego Jorku, ale odkąd straciłam babkę – jedyną, jaką znałam – nie miałam nikogo więcej z dalszej rodziny. A teraz, jeśli to przetrwamy, oni też znikną z mojego życia.

Jednak biorąc pod uwagę liczbę jadących w naszym kierunku samochodów Famiglii, nie miałam dla nas zbyt wiele nadziei. Do tej pory nie myślałam o śmierci. Czasami bałam się o tatę, gdy nie wracał na czas i widziałam, że mama zaczyna się o niego martwić, ale sama zawsze czułam się bezpiecznie.

Co, jeśli to były ostatnie minuty mojego życia?

– Wszystko będzie dobrze – wyszeptała mama. – My i tak będziemy bezpieczne. Oni nie krzywdzą kobiet. – Pomimo tych słów przeniosła wzrok na tatę, a na jej twarzy pojawił się strach.

Może i byłyśmy bezpieczne – przynajmniej na tyle, na ile mogły być bezpieczne kobiety w naszym świecie – ale ojciec oraz pozostali mężczyźni z całą pewnością ryzykowali życiem.

Przed oczami stanął mi obraz Nevia. On został w domu z resztą Bezbożnej Trójcy, tak samo jak Savio z rodziną i Davide.

Nagle podjechała do nas furgonetka i zatrzymała się z piskiem opon. Drzwi przesuwne otworzyły się prędko, a ja zamarłam. Ilu jeszcze żołnierzy Famiglii brało udział w tej zasadzce? Jednakże nie ujrzałam nieznajomych twarzy. Z pojazdu wysiadł Nevio. Otworzyłam szeroko oczy i poczułam ulgę, ale zaraz ogarnął mnie kompletny szok, kiedy zobaczyłam, że ciągnie ze sobą kobietę. Przyciskał jej nóż do gardła. Nawet z daleka od razu rozpoznałam ciotkę Giannę. Wyglądała na przestraszoną, co tylko ukazywało powagę sytuacji, bo znałam ją jako zadziorną i pyskatą.

Nie mogłam uwierzyć, że Nevio groził, iż zabije moją ciotkę, choć właściwie to mogła być nasza jedyna szansa na wydostanie się stąd.

– Stop! – zawył Matteo.

Kiedy Famiglia przestała strzelać, z naszej strony także wstrzymano ogień.

– Niespodzianka, kutafony! – krzyknął Nevio, uśmiechając się od ucha do ucha.

Widziałam kilka wersji tego uśmiechu, ale tej nocy zobaczyłam, jak chłopak – oświetlony w upiorny sposób przez reflektory samochodów – mógł wyglądać dla ludzi, którzy się go śmiertelnie bali. Było w nim coś nieokiełznanego, dzikiego i wygłodniałego. Nie miałam pewności, czy Nevia obchodzi to, że Gianna jest kobietą.

Pociągnął ją w kierunku Remo, Nino, Adamo i taty. Szarpała mu się w ramionach, lecz nadaremnie. Po jednym spojrzeniu na twarz Remo domyśliłam się, że on nie wiedział wcześniej o przyjeździe Nevia do Nowego Jorku. Ten chłopak nigdy nie potrafił postępować zgodnie z wytycznymi, nawet kiedy pochodziły one od jego ojca, capo Camorry.

Za nim z furgonetki wyskoczył Massimo, a następnie Alessio. Ten drugi trzymał moją kuzynkę Isabellę. Jej włosy, których i tak nie dało się ujarzmić, były potargane, okulary zostały stłuczone, a ona sama wyglądała, jakby wcześniej płakała. Próbowałam spojrzeć dziewczynie w oczy i może przekazać bez słów, że wszystko będzie w porządku – choć byłam ostatnią osobą, która mogła mieć wpływ na rozwój dzisiejszych wydarzeń – ale ona ani razu nie zerknęła w moją stronę. Pewnie nawet nas nie widziała, ponieważ ukrywałyśmy się za furgonetką.

– Jeśli którejś z nich spadł choćby włos z głowy, pożałujesz dnia, kiedy się urodziłeś – warknął Matteo.

Znałam go tylko jako zabawnego, wyluzowanego męża Gianny. Zawsze uwielbiałam jego żarty. I nie potrafiłam nagle zobaczyć w nim wroga.

Nadal było mi szkoda mężczyzny, gdyż musiał patrzeć na porwanie Gianny i Isabelli, lecz także poczułam ulgę.

Nevio wyszczerzył zęby do Matteo i dotknął włosów Gianny. Próbowała mu się wyrwać, ale on znów przycisnął ostrzegawczo nóż do jej szyi.

– Jeszcze niczego nie żałuję.

Do tej pory nigdy nie widziałam Nevia ani ojca w pracy. Wiedziałam tylko, jacy są w domu. Łatwo było zapomnieć, że to jedynie niewielka część ich życia.

– Isabella, Gianna, nic wam nie jest?! – zawołał Amo.

Zerknęłam na chłopaka. To przez niego się tu znaleźliśmy. Z jego powodu doszło do eskalacji napięcia. Chwilę później przeniosłam spojrzenie na Gretę. Patrzyła na Amo takim wzrokiem, że poczułam coś głęboko w brzuchu i w sercu. Na jej twarzy widziałam tęsknotę i melancholię, które czasami ogarniały mnie samą, kiedy obserwowałam Nevia.

To, co dziewczyna i Amo czuli do siebie wzajemnie, doprowadziło do konfliktu między Famiglią a Camorrą. Miłość potrafiła być niszczycielską siłą.

Matteo rzucił się w kierunku Nevia, lecz Luca go zatrzymał.

– Ten kutas cię uderzył!

Dostrzegłam siniaka na twarzy Gianny. Zrobiłam gwałtowny wdech, chociaż nie potrafiłam sobie wyobrazić, że chłopak mógłby uderzyć moją ciotkę. To nie było w jego stylu…

– Obawiam się, że to nieprawda – odparł Nevio i podszedł do ojca. – Przepraszam, tato. Nie posłuchałem cię, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać przed zepsuciem ślubu. Gdybym wiedział, że skończy się w ten sposób… – Zaśmiał się i spojrzał znacząco na Massima oraz Alessia.

Wyglądał, jakby to była najlepsza noc w jego życiu. On się w ogóle nie bał. Wszedł w niebezpieczeństwo, jakby to nic dla niego nie znaczyło. Jakby życie nic nie znaczyło. Jakby śmierć i ból nic nie znaczyły.

– Posunęliście się za daleko – powiedział cicho Matteo.

– Za daleko? – zapytał szyderczo Remo. – To wy zaprosiliście mnie i moją rodzinę na swoje terytorium, a później nas zaatakowaliście. Już nigdy nie mów mi o honorze. Jestem mistrzem brudnych zagrywek, Vitiello. A wy właśnie otworzyliście puszkę Pandory.

Nevio zerknął na Giannę i zrobił głęboki wdech.

– Pachnie mi to wojną. – Zaśmiał się, jakby to były dobre wieści. Wojna.

– Opuśćcie mój teren. Jesteśmy kwita. I w tej chwili wypuśćcie Giannę i Isabellę – oświadczył Luca.

Remo prychnął.

– Kwita? Przeleję mnóstwo krwi Famiglii, zanim uznam, że jesteśmy kwita, Luca.

– Wydaje mi się, że Alessio naprawdę polubił twoją córkę – prowokował dalej Nevio.

Przestałam słuchać tych przepychanek słownych i chwyciłam mamę za dłoń z nadzieją, że wkrótce coś powstrzyma mężczyzn. Było już za późno, żeby zapobiec wojnie, nawet ja to wiedziałam, ale dzisiaj wszyscy mogliśmy wyjść z tego cało. Nie chciałam, by ludzie, których znam, umarli. Nie chciałam patrzeć, jak umierają. Może to samolubne, lecz ta wizja rozdzierała mi serce. A szczególnie myśl, że ktoś, kogo kochałam, mógłby zabić osobę, która była dla mnie bardzo ważna.

Usłyszałam dźwięk głośnego wciągania powietrza i nagle Greta popędziła w kierunku wody. Wyglądała na zdeterminowaną. Na jej twarzy nie było ani cienia strachu, kiedy wskoczyła do rzeki Hudson i zniknęła pod jej czarną powierzchnią.

– Greta! – Rozbrzmiały krzyki, a ludzie rzucili się do biegu.

Nevio puścił Giannę i pobiegł w stronę wody, żeby uratować siostrę bliźniaczkę.

Kilka sekund później do rzeki wskoczył też Amo – po tym, jak sprawdził, czy dziewczyna nie wypłynęła na powierzchnię. Obaj byli gotowi poświęcić dla Grety wszystko. Remo i Serafina także podbiegli do krawędzi, wołając córkę.

Mama objęła mnie mocniej, jakby się martwiła, że ja również popędzę w tamtym kierunku. Lecz ja zamarłam, przerażona tym, co się właśnie wydarzyło. Wstrzymano ogień.

Tata i Adamo wciąż trzymali się blisko nas, podczas gdy Nino oraz Remo podbiegli do krawędzi portu. Amo wyciągnął Gretę z wody, po czym zaczął reanimację, a dziewczyna wkrótce otworzyła oczy. Ociekający wodą Nevio przyglądał się temu ponuro z boku, oddychając ciężko. Nawet z oddali widziałam, że targają nim dwie emocje: obawa o życie siostry i nienawiść do Amo. Mama odgarnęła z mojej twarzy kilka kosmyków. Choć się trzęsłam, zaskoczyło mnie, że ona też drży.

Po pewnym czasie tata poprowadził nas obie w kierunku furgonetki. Wsiedliśmy do niej wszyscy. Greta była owinięta białym, miękkim ręcznikiem i przytulała się do swojej matki Serafiny. Podróż była trudna. Chociaż Famiglia pozwoliła nam opuścić swój teren, nadal obawiałam się kolejnego ataku.

Do tej pory myślałam, że mam jeszcze mnóstwo czasu na tym świecie. Wszyscy ciągle mówili, że jestem młoda i przede mną całe życie, ale ten dzień pokazał, jak szybko ta sytuacja potrafi się zmienić i jak niespodziewanie może się zakończyć moje życie. Wciąż chciałam zrobić tak wiele, mnóstwa rzeczy jeszcze nie doświadczyłam i byłam przerażona na myśl o tym, że mogłabym nigdy nie mieć na to szansy.

Kiedy wysiedliśmy z samochodu, znajdowaliśmy się na lotnisku, gdzie czekał już na nas prywatny śmigłowiec. Wstrzymywałam oddech do momentu, aż znaleźliśmy się w powietrzu.

W samolocie słychać było jedynie ciche głosy mężczyzn z naszej rodziny. Na ich twarzach widniała mieszanka złości i determinacji, więc z całą pewnością omawiali plany zemsty. Miała się polać krew. Życie, które znałam do tej pory, się skończyło. A to wszystko przez sekretną miłość dwóch osób. Wcześniej myślałam, że to romantyczne, ale teraz zdałam sobie sprawę, że to jednak tragedia.

Sięgnęłam po naszyjnik ze złotą zawieszką w kształcie deskorolki, który kupiłam kilka lat temu po tym, jak Carlotta zobaczyła go na witrynie u jubilera sprzedającego biżuterię z drugiej ręki. Od tamtego czasu był dla mnie niczym talizman. Zawsze nosiłam ten wisiorek ze sobą, niezależnie od tego, dokąd szłam. Lecz teraz moja dłoń na nic nie natrafiła. Zerknęłam w dół. Nie dostrzegłam niczego na dekolcie, a ubrana byłam w wygodną piżamę. Zdejmowałam naszyjnik tylko na noc i kładłam go wtedy na stoliku nocnym. Najwyraźniej został w pokoju hotelowym, kiedy uciekaliśmy przed zasadzką. Przełknęłam ślinę.

Wiedziałam, że już nigdy go nie odzyskam. Straciłam też walizkę z ubraniami, ale na ślub wzięłam wyłącznie te eleganckie, więc poza naszyjnikiem nie miałam ze sobą niczego, co jest mi bliskie.

Poczułam ciężar na sercu. Przez lata zawsze dotykałam zawieszki, gdy potrzebowałam otuchy albo odrobiny szczęścia.

Przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej i położyłam brodę na kolanach. Piekły mnie oczy, a do gardła podeszła gula. Nie byłam pewna, czy chodzi tylko o wisiorek. Walczyłam z emocjami, które próbowały się ze mnie wyrwać.

Greta prawie utonęła i straciła ukochanego, a jednak nie płakała. Wyglądała na opanowaną w typowy dla siebie chłodny sposób. Kiara również nie użalała się nad sobą, choć miała zabandażowaną głowę. Rozmawiała cicho z Alessiem i Massimem. Jako ich matka chciała się upewnić, że nic im nie jest. Raczej nie miały ich prześladować po tym koszmary. Pewnie wkrótce sami zaczną snuć plany zemsty.

Nie chciałam robić scen.

Odwróciłam głowę w kierunku okna, żeby przynajmniej ukryć łzy, jeśli nie udałoby mi się ich powstrzymać. Kątem oka dostrzegłam ruch, ale nie odwróciłam się, bo podejrzewałam, że to mama. Prawdopodobnie chciała mnie przytulić i zacząć pocieszać. A wtedy z całą pewnością nie wygrałabym z płaczem.

– To był najgorszy ślub świata, nie sądzisz? – zapytał Nevio, którego głos ociekał sarkazmem.

Pociągnęłam nosem i odchrząknęłam.

– Z całą pewnością. – Od samego początku było w tym wydarzeniu coś dziwnego. Nie dlatego, że wyczułam zbliżające się niebezpieczeństwo, tylko dlatego, że Amo wyraźnie nie chciał brać ślubu z tamtą kobietą. Na szczęście tym razem udało mi się nie powiedzieć niczego żenującego i nie wspomniałam Neviowi o swoich obserwacjach na temat miłości. – Ale zapisze się na kartach historii.

Chłopak skrzywił się ze złością.

– Och, na pewno tak będzie. Jednak gdybym sam zaplanował taką zasadzkę, zrobiłbym to dobrze. Nie po weselu, lecz w trakcie. Krwawe śluby są znacznie lepsze od tych zwyczajnych.

Spojrzałam na niego.

– Według niektórych śluby i pogrzeby powinny być świętością.

– Już nic nie jest święte, Rory.

Spojrzał na Gretę, a na jego twarzy pojawiło się coś mrocznego. Chwilę później znów przeniósł wzrok na mnie. Nigdy nie rozmawiałam o tym z Neviem, ale od początku było jasne, że ten woli, aby Greta nie czuła nic do Amo.

Pokiwałam powoli głową.

– Podobno mieliście zostać w Las Vegas.

Jego ojciec nie pozwolił mu tutaj przylecieć, bo chciał uniknąć scen. I Nevio w rzeczy samej zrobił scenę, choć nas przy tym ocalił.

Usta chłopaka rozciągnęły się w uśmiechu, a w oczach zauważyłam osobliwy blask jakiegoś mroczniejszego uczucia.

– W takim razie to chyba dobrze, że nie lubię się nikogo słuchać.

– Myślisz, że tata cię ukarze?

– Oby nie. Uratowaliśmy sytuację.

Naprawdę to zrobili. Zastanawiałam się, co czuły Gianna i Isabella. Po tym, jak Greta wskoczyła do wody, zapanował chaos i wtedy straciłam z oczu ciotkę oraz kuzynkę.

– Ale co wy robiliście w Nowym Jorku? Nie mogliście wiedzieć o zasadzce. Chcieliście się wprosić na ślub?

– W życiu. Amo zasługuje na ślub z tą wiedźmą. Jednak liczyłem na odrobinę rozrywki. Nowy Jork jest pełen możliwości.

Spojrzałam na niego z powątpiewaniem.

– Ściągnęlibyście kłopoty.

– Kłopoty same nas znalazły.

– Fakt. Uratowaliście nas, chociaż muszę przyznać, że naprawdę bałam się o Giannę i Isabellę. Martwiłam się, że je skrzywdzicie.

– No tak. Jesteś z nimi spokrewniona.

Pokiwałam głową.

– Pewnie już nigdy więcej ich nie zobaczę.

– W waszych żyłach płynie ta sama krew, ale to nic nie znaczy, jeśli twoja rodzina próbuje cię zabić.

Przygryzłam wargę. Oczywiście miał rację, lecz Gianna, Isabella – czy jakakolwiek inna kobieta w Famiglii – raczej nie wiedziały o planach zasadzki.

– Famiglia zagrała nieczysto, więc my zrobiliśmy to samo.

Wyobraziłam sobie, jak musiały się czuć ciotka i kuzynka.

– Naprawdę byście je skrzywdzili?

Chciałam wierzyć w to, że Nevio, Massimo oraz Alessio tylko udawali i tak naprawdę nie zrobiliby nic Giannie ani Isabelli, niezależnie od tego, co się wydarzyło.

Uśmiech chłopaka jednak stał się surowszy, a jego oczy dały mi odpowiedź, zanim padły słowa.

– Jeśli chcesz być graczem w wojnie, musisz być gotowy grać do końca. Blefowanie jest ryzykowne, szczególnie kiedy można stracić tak wiele.

Pokiwałam głową. Nie takiej odpowiedzi pragnęłam, ale się jej spodziewałam. Wiedziałam, że tata też zrobiłby wszystko, żeby ochronić mnie i mamę.

– Cieszę się, że nie postępujesz zgodnie z zasadami. To było naprawdę straszne. Myślałam, że wszyscy umrzemy.

Nevio pokręcił głową.

– To było dobre przypomnienie, że nie należy tracić czujności. Już nigdy więcej nie dojdzie do takiej sytuacji. Nie musisz się martwić, Rory.

Gdy na mnie patrzył, w jego oczach było niewzruszone przekonanie, a ja mu uwierzyłam.

– Co za tragedia. Grecie na pewno jest teraz bardzo trudno.

– Tak już jest, kiedy pozwalasz, żeby twoim życiem rządziły uczucia.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij