- W empik go
Never Yours - ebook
Never Yours - ebook
Miłość bywa najlepszą zemstą.
Karty dziennika Marietty przyjmowały wszystko – historie jej sukcesów i porażek, młodzieńcze fascynacje i wspomnienia przemocy szkolnej, której padła ofiarą. Jednak te czasy to już przeszłość. Teraz Mari jest dziennikarką poczytnego magazynu i sprawnie wspina się po szczeblach kariery, licząc na wymarzony awans. Jego cena będzie zaskakująco wysoka: przeprowadzenie wywiadu z unikającym mediów biznesmenem, który okazuje się… jej oprawcą z przeszłości. Mari doskonale zdaje sobie sprawę, że mimo buzującej w niej wściekłości musi zachować profesjonalizm. Przystojny i ubrany w nienagannie skrojony garnitur Jan Walter jest nadal tak samo irytującym i aroganckim człowiekiem, jakim go zapamiętała. I co najważniejsze – zupełnie jej nie kojarzy. W głowie Marietty rodzi się myśl o zemście na człowieku, który upokorzył ją lata temu. Nie podejrzewa, że wkrótce sytuacja całkowicie wymknie się spod kontroli, a w jej sercu zapanuje zamęt, jakiego wcześniej nie znała…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8313-710-0 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Opierając się na jednej ręce na biurku, przeglądałam ze znudzeniem strony z portfolio. Miałam dzisiaj wyjątkowo paskudny nastrój, głowa pękała po wczorajszej imprezie, na której strumieniami lał się alkohol, a ja nie potrafiłam powiedzieć sobie „stop”, przez co teraz ledwo trzymałam się na nogach. Marzyłam, żeby zamknąć oczy i zdrzemnąć się przynajmniej na godzinę, ale było to wyłącznie moje pobożne życzenie. Dziś nie miałam czasu na odpoczynek, nawet chwilowy. Jakby na potwierdzenie tych słów rozbrzmiały kolejne powiadomienia na skrzynce pocztowej.
Zyskując pewność, że teczka z pracami dziewczyny, która starała się u nas o posadę, nie spodoba się Wiktorii, odłożyłam kartki na bok, oszczędzając czasu sobie i mojej szefowej. Sięgnęłam po stygnącą kawę na biurku i upiłam łyk, jednocześnie zerkając na wiszący na ścianie zegar. Miałam niecałe pięć minut do spotkania, które odbywało się przynajmniej raz w tygodniu w sali konferencyjnej. Omawialiśmy na nim pomysły i nowe rozwiązania, które chcieliśmy wprowadzić w magazynie.
Jak przystało na ambitną dziewczynę ze zwykłego domu, w którym nigdy się nie przelewało, doceniałam to, w jakim miejscu się znajdowałam. Pracowałam w wydawnictwie, odkąd skończyłam pierwszy rok studiów – najpierw jako stażystka, później już na etacie. Poświęcałam tej pracy znacznie więcej czasu niż każda inna nowo przyjęta osoba. Spędzałam w biurze wiele godzin. Nawet jeśli mój standardowy ośmiogodzinny dzień pracy dobiegał końca, to i tak często przesiadywałam w firmie do późnego wieczoru.
Wsunęłam na stopy niebotycznie wysokie, czarne szpilki w szpic i wstałam, wygładzając przy tym ołówkową, zieloną spódnicę. Nagle drzwi mojego gabinetu się otworzyły, a chwilę później do pomieszczenia wszedł mój dobry przyjaciel i współpracownik, Adam. Miał na sobie brązowe, dopasowane spodnie i ciemnozieloną, rozpiętą na kilka guzików koszulę, kontrastującą z jego błękitnymi oczami.
– Cześć, Mari – powitał mnie, skanując jednocześnie wzrokiem. – Wyglądasz dziś nieziemsko. – Zagwizdał.
Okręciłam się i wypchnęłam biodra, do których ciasno przylegała spódnica. – Starałam się – odpowiedziałam, drocząc się z nim.
Adam Stempski był moim partnerem – dosłownie i w przenośni. Pierwszego dnia naszego stażu dobrano nas w parę i szybko staliśmy się nierozłączni. Podczas gdy większość młodych studentów troszczyła się wyłącznie o zaliczenie praktyk czy stażu, my zgodnie przesiadywaliśmy do wieczora w biurze. W czasie gdy inni chłopcy biegali na imprezy, chowali się za konsolami gier, Adam wiernie studiował ze mną najnowsze pokazy mody z całego świata. Staliśmy się najlepszymi i – co najważniejsze – nierozłącznymi przyjaciółmi.
Uśmiechnął się do mnie, po czym oparł o framugę i zaczął objadać puddingiem ryżowym z mango. Wybór tej przekąski wydawał się najgorszym z możliwych, przynajmniej po nocy pełnej alkoholu, dlatego skrzywiłam się i rzuciłam mu niezrozumiałe spojrzenie.
– Jak w ogóle możesz cokolwiek przełknąć? – jęknęłam. – Czy ten pudding jest na bazie mleka? – dopytałam, biorąc butelkę z mineralną.
– Tak, a co w tym dziwnego? – Przewrócił oczami. – Właściwie też coś powinnaś zjeść. Wyglądasz, jakbyś żyła od pół roku na samej wodzie i sucharach – wytknął mi.
Pokazałam mu język i już zamierzałam się odgryźć, ale powstrzymałam się, widząc, jak odrobina mieszanki ryżowej spływa na jego idealnie wyprasowaną koszulę.
– Niech to szlag – wymamrotał, próbując zdjąć palcem kleks puddingu, który rozmazał się przez to jeszcze bardziej i już wsiąkał w ubranie.
Złapałam chusteczki stojące na biurku i podałam mu jedną, bo męczył się z doczyszczeniem plamy.
– Nie panikuj. Spierze się.
Chwyciłam tablet i telefon i zatrzasnęłam za nami drzwi.
– Gotowy? – Zerknęłam na mężczyznę, który zdążył wyrzucić do kosza resztki po swoim śniadaniu.
– Taaaa… Chodźmy zobaczyć się z tą wiedźmą. – Wyciągnął w moim kierunku ramię, które przyjęłam.
Szliśmy obok siebie, plotkując o ostatnim wieczorze, który spędziliśmy u naszego znajomego na parapetówce. Mieliśmy okazję wypić za dużo, co dzisiaj idealnie przekładało się na nasze samopoczucie i zapał do pracy. W sali konferencyjnej skierowaliśmy się ku wolnym krzesłom ustawionym na końcu stołu, usiedliśmy, następnie rozłożyliśmy na blacie nasze rzeczy. Zaraz do pomieszczenia wkroczyła Wiktoria. Zajęła miejsce obok mnie i poprosiła stażystę o zamknięcie drzwi. Adam zdążył przewrócić oczami, a ja próbowałam znaleźć odpowiednio wygodną pozycję, by skupić się wystarczająco podczas prezentacji.
– Kawa, Jacek! – warknęła.
Młody stażysta natychmiast się podniósł i ruszył w stronę stolika, na którym stał firmowy ekspres do kawy. Siedzieliśmy w ciszy, czekając na parujący kubek dla szefowej. Niektórzy przeglądali dokumenty, inni, znajdujący się dalej, plotkowali po cichu.
– W porządku. Numer na kolejny miesiąc – zaczęła Wiktoria, przeglądając dokumenty w teczce. Zdążyła otrzymać swój napój, na co mój przyjaciel siedzący obok skrzywił się znacznie. – Myślałam o sekcji kultury, w której mógłby pojawić się zapis na temat ostatnio wyprodukowanego rolls-royce’a – powiedziała nieco ochrypłym, ale i skrzeczącym głosem. – Adam, mógłbyś się tym zająć. – Nakierowała swoje błękitne tęczówki na mężczyznę. Mogłam przysiąc, że jej spojrzenie na dłużej zatrzymało się na plamie na jego koszuli. Widząc to, wyraźnie się spiął, ale na całe szczęście szefowa pozostawiła to bez komentarza.
Adam jedynie pokiwał głową, po czym uruchomił swój tablet i zaczął coś na nim zapisywać.
– Sekcja o najbliższych pokazach mody na październik. Ktoś powinien się tym zająć – rzuciła Alicja z działu mody.
Wiktoria spojrzała na nią swoimi lodowatymi oczami, jednak się nie odezwała.
– Właściwie to myślę, że mogłabym poprosić praktykantki – dodała po chwili dziewczyna, najwidoczniej przestraszona spojrzeniem żmii.
Wszyscy przytaknęli, wystukując coś na swoich macbookach.
– A co z wywiadem? – zadałam w końcu pytanie. Zastanawiałam się, czy ktokolwiek jeszcze pamięta o głównym aspekcie naszego magazynu.
Wszystkie oczy skierowały się na mnie. Niektórzy ze znudzeniem wpatrywali się w moją nieco bladą twarz. Wczorajszy wieczór ani trochę mi się nie przysłużył. Inni spoglądali z widocznym zaciekawieniem, ponieważ Wiktoria okręciła się w moją stronę, jakby czekała, bym kontynuowała.
– A może by tak zorganizować spotkanie z tą znaną tenisistką? – odezwała się kobieta o jasnych włosach, której imienia nie pamiętałam. Pracowała tu od kilku tygodni i rzadko kiedy brała udział w spotkaniach.
– Wszyscy o niej piszą – westchnął ktoś. – To już nie na czasie.
Blondynka rzuciła mu złowrogie spojrzenie, jednak nie odezwała się, czekając zapewne na reakcję szefowej.
– Racja – oznajmiła Wiktoria. – Potrzebujemy czegoś nowego, czegoś, czego dawno nie było.
Ugryzłam nieprzytomnie koniec ołówka, zastanawiając się, czy mój pomysł jest wystarczająco dobry. Miałam to w głowie od dzisiejszego ranka i czułam, że to może być odpowiedni temat na wywiad. Rozejrzałam się po sali. Wszyscy przeglądali swoje tablety i rzucali pomysłami, które Wiktoria zaraz torpedowała.
– Przeprowadźmy rozmowę z kimś niesamowicie modnym, z kimś, kto potrafi świetnie wyglądać, a zapracował na wszystko sam – zaczęłam. – z osobą, która jest zdeterminowana, udało jej się osiągnąć niesamowity sukces, a przy tym ma świetny gust.
Szefowa posłała mi dziwne spojrzenie, ale jej oczy rozszerzyły się, jakby się wybudziła z jakiegoś letargu po ciszy, która na dłuższą chwilę zapadła w pomieszczeniu.
– Podoba mi się ten pomysł – powiedziała wolno. – Kto to może być?
Większość osób zastygła, czekając na mój ruch, ale przecież wcale nie myślałam o kimś konkretnym.
Po kilku długich sekundach odezwał się ktoś z końca stołu, proponując znaną tancerkę, która zajęła się prowadzeniem bloga o podróżach. W dodatku niedługo miała wyjść za mąż, co mogło jeszcze bardziej przyciągnąć media.
– To całkiem niezły plan. Jakieś inne pomysły? – zapytała Wiktoria.
– Wiem! – krzyknął nagle Adam. Okręciłam się w jego stronę, marszcząc brwi. Do tej pory siedział skupiony i zapisywał swoje pomysły dotyczące wyznaczonego projektu odnośnie do nowego modelu samochodu. Uśmiechnął się, ukazując rząd białych zębów, i rzucił pewne spojrzenie w stronę nas wszystkich. – Jan Walter!
Zmroziło mnie, gdy tylko usłyszałam to nazwisko. Kojarzyło mi się wyłącznie z własną przeszłością, do której już dawno nie zamierzałam wracać. Na pewno zwykła zbieżność nazwisk.
Usłyszałam pomruki, które z każdą chwilą robiły się coraz głośniejsze. Wszyscy żywo zaczęli dyskutować o osobie, którą zaproponował mój przyjaciel. Nie miałam pojęcia, o co cały ten szum. Byłam pewna, że wszyscy znają tego mężczyznę oprócz mnie.
– Kto to? – zapytałam, ściągając brwi i oczekując odpowiedzi od Adama.
– Naprawdę nie kojarzysz tego faceta? – zadał pytanie, choć nie pozwolił mi na nie odpowiedzieć. – Jan Walter to rekin biznesu, zajmuje się budownictwem, samymi ogromnymi inwestycjami i nieruchomościami w ścisłym centrum Warszawy, ale nie tylko. Stworzył swoją firmę od zera i stał się jednym z najmłodszych milionerów. Niedługo skończy trzydzieści lat. W dodatku wszystkie kobiety za nim szaleją… – Zatrzymał się na chwilę, zastanawiając się nad czymś. – Właściwie to nie mam pojęcia, dlaczego wszystkie tak piszczą, kiedy usłyszą jego nazwisko.
– Och, może dlatego, że jest seksowny jak diabli, wysoki, zawsze dobrze ubrany, a do tego nadal do wzięcia – dodała Klara.
Przewróciłam oczami na jej słowa, po czym wyprostowałam się na krześle, bo dotarło do mnie chrząknięcie Wiktorii, która w ten sposób próbowała nas uciszyć, co zawsze się jej udawało.
Była jedną z tych osób, którym wszyscy nadskakują i denerwują się przed każdym jej słowem. Została redaktorką naczelną już po kilku latach pracy, przez co większość pracowników spekulowała, że sypiała z szefem na długo przed propozycją awansu. Nikt tak naprawdę nie był pewny, czy to prawda i czy faktycznie miała z nim romans, dlatego temat porzucono. Od kiedy tu byłam, nie pamiętałam, by Wiktoria kiedykolwiek się uśmiechała, za to zawsze była niesamowicie poważna i restrykcyjna. Pilnowała, by wszyscy, którzy tu pracowali, znali swoje miejsce i zasady panujące w wydawnictwie. Nie przeszkadzało mi to jakoś specjalnie, od zawsze byłam ułożona i zdyscyplinowana, dlatego szybko udało mi się trafić do grona jej ulubieńców. Jeśli w ogóle można tu mówić o jakiejkolwiek sympatii ze strony Wiktorii wobec pracowników.
Zapisywałam temat i pytania, które zaczęłam przygotowywać dla osoby odpowiedzialnej za przeprowadzenie rozmowy z tym tajemniczym, bogatym mężczyzną, gdy nagle usłyszałam swoje imię.
– Tak? – zapytałam, odciągając wzrok od ekranu tabletu.
– Fantastycznie, że jednak choć próbujesz nas słuchać. – Wzrok Wiktorii wręcz emanował złością. – Chcę, byś to ty załatwiła zgodę na wywiad z Walterem i sama go przeprowadziła.
Zacisnęłam zęby, nabierając w płuca więcej powietrza.
– Jasne, że to załatwię. – Uśmiechnęłam się sztucznie i odłożyłam urządzenie na stół.
Większość osób kręciła się na krześle, cicho szepcząc do siebie, natomiast szefowa zerknęła na mnie zdumiona i nieco też rozbawiona, czego kompletnie nie zrozumiałam.
– Spotkanie zakończone. Możecie wracać do swoich obowiązków.
Współpracownicy wstali od stołu i powoli kierowali się w stronę wyjścia, uprzednio wypuszczając z pomieszczenia Wiktorię. Zagarnęłam swoje rzeczy i poczekałam razem z Adamem, aż wszyscy opuszczą pokój.
– Czy ty zdajesz sobie sprawę, że ta wredna jędza właśnie skazała twój pomysł na niepowodzenie? – powiedział konspiracyjnie do mojego ucha, rozglądając się, czy aby na pewno wszyscy zdążyli wyjść z sali. – Ten człowiek nie udziela wywiadów. A ona i każdy, kto go kojarzy, doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
– Mówisz poważnie? – jęknęłam żałośnie, kiedy kierowaliśmy się w stronę gabinetów.
– Serio – odpowiedział, zatrzaskując za sobą drzwi. Oparł się o moje biurko. – To niewykonalne, on nie znosi rozgłosu, rzadko też gdziekolwiek się pokazuje.
Westchnęłam przeciągle, po czym energicznie usiadłam na krześle obrotowym. Dopiłam resztkę kawy, przyglądając się Adamowi.
– Załatwię to – powiedziałam pewnie. – Spróbuję zadzwonić do jego biura i jakoś umówić dogodny termin z jego sekretarką.
– Chyba nie do końca zrozumiałaś, o czym mówiłem. – Przewrócił oczami. – Ale cieszę się, że jesteś tak pozytywnie nastawiona.
Uśmiechnęłam się w jego stronę, kiedy pokazał mi uniesione kciuki. Potem wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Otworzyłam laptopa, złapałam butelkę z wodą i upiłam kilka łyków. Związałam włosy w wysoki kucyk i zabrałam się do poszukiwania numerów telefonów do osób z najbliższego otoczenia Waltera. Zamierzałam umówić się z nim na spotkanie. To nie mogło być przecież aż tak trudne. Szczególnie kiedy byłam bliska awansu. Wtedy mogłabym zajmować się samą sekcją wywiadów i nadzorować je bez zbędnej pomocy Wiktorii. Przeglądając stronę internetową, znalazłam kilka numerów. Wybrałam jeden z nich i szybko wystukałam cyfry na klawiaturze służbowego aparatu.
– Biuro pana Jana Waltera, w czym mogę pomóc? – Usłyszałam przyjemny głos młodej kobiety.
– Dzień dobry, nazywam się Marietta Szafrańska, zastanawiam się, czy pan Walter ma czas i byłby w stanie udzielić krótkiego wywia…
– Muszę pani przerwać w tym momencie. Pan Walter nie udziela wywiadów – przerwała mi. – Dziękuję za rozmowę, do widzenia.
Usłyszałam dźwięk świadczący o zakończonym połączeniu, po czym odłożyłam telefon i uniosłam oczy ku niebu. Przejechałam dłońmi po twarzy i znowu zabrałam się do poszukiwania jakiegoś innego kontaktu, który okaże się bardziej owocny. Nie zamierzałam tak łatwo rezygnować, co to, to nie. Znalazłam adres mailowy do firmy, a następnie napisałam obszerną wiadomość, w którym wyjaśniłam, co jest moim celem. Rozpisałam się też w samych superlatywach o firmie i jej właścicielu, choć nawet do końca nie wiedziałam, czym tak naprawdę się zajmują. Poprosiłam o szczery wywiad i krótką odpowiedź zwrotną.
Nie musiałam długo czekać. Wkrótce na moim ekranie pojawił się mail od jednego z pracowników pana Waltera. Odpisał, że bardzo dziękują za zainteresowanie, ale mimo wszystko się nie zgadzają.
Zagryzłam wargę, po czym westchnęłam i ponownie uniosłam oczy ku niebu. Nie mogłam powstrzymać się przed głośnym westchnieniem, kiedy uderzyłam czołem o biurko. Powtórzyłam to jeszcze kilka razy, ale nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Adam zastał mnie w chwili, gdy moja głowa uderzała o blat mebla.
– Czyli jednak twój entuzjazm nieco opadł? – rzucił, drocząc się ze mną.
Uniosłam głowę, po czym wygładziłam wystające kosmyki włosów.
– Próbowałam już dzwonić i napisałam też maila z prośbą o kontakt – powiedziałam, patrząc na niego. – I nie uwierzysz. – Uśmiechnęłam się z trudem. – Mają mnie w dupie.
Zaśmiał się dźwięcznie, siadając na krześle. Rozłożył się wygodnie, przedramiona oparł o podłokietniki. Zsunął się nieco, głowę położył na oparciu i zapatrzył się w biały sufit.
– A tobie co? – zapytałam, zerkając na to, co wyprawia.
– A co ma być? – Spojrzał na mnie. – Próbuję się wygodnie ułożyć, zresztą to jedyne biuro, które nie jest przeszklone i mogę siadać, jak chcę.
Jęknęłam i zagłębiłam się w fotelu w podobny sposób. Nadąsana, z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
– Myślę, że powinnaś pojawić się w jego firmie. – Usłyszałam. Podniosłam głowę, spoglądając na Adama. – Porozmawiaj z nim osobiście. Może uda ci się dostać do jego gabinetu.
Usiadłam, prostując plecy, i jęknęłam, rozważając tę podpowiedź przyjaciela.
– Naprawdę uważasz, że uda mi się z nim spotkać? Przecież na pewno pracuje dla niego stado ludzi. Wywalą mnie, zanim zdążę choćby przekroczyć próg tej firmy.
Wzruszył ramionami. Wstał i oparł się o ścianę.
– Myślę, że to jedyny sposób. Po prostu idź tam i spróbuj.
– Dobra. – Podpierając brodę na rękach, przyglądałam się, jak mężczyzna wychodzi. Miałam ochotę walić głową w stół, ale się powstrzymałam. Musiałam zrobić wszystko, by się tam dostać i porozmawiać z Walterem.