nic na własność - ebook
Kinga Morawska, urodzona w 1973 roku w Świnoujściu. Mieszka w Szczecinie. Kobieta, matka, może i poetka… Pięknej ilustracji użyczyła mi Agnieszka Piechowska.
| Kategoria: | Poezja |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8384-902-7 |
| Rozmiar pliku: | 2,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
oto wielka tajemnica wiary
więc to nie jest tak
nie jest tak jak nas uczą
nie tak jak zgadują
i nie tak jak piszą
a jak się już wie jak to jest
to się tego nikomu nie mówi
i dlatego nie przychodzą do nas Ci którzy tam poszli
a jeśli przychodzą to tylko uśmiechają się gdy o to pytamy
i dlatego tak trudno
cały dzień siedzieć tylko
bez ruchu opartym o szorstką jabłoń
i trudno tak tylko nasłuchiwać jak dojrzałe spadają zeń jabłka
i patrzeć tylko jak nadaremnie swą słodycz tracą
i tylko wdychać kwaśny ogrom tych niezjedzonych
trzeba zjeść
a pod wieczór tak trudno uwierzyć
że skosztowałeś ich właśnie tyle ile mogłeś
choć już wiesz
że nawet w sprawie ptasiego piórka na twojej dłoni
delikatny wysłuchuje Cię Bógco stworzył Bóg
nie lubię stawiać przecinków
bo tylko w tej niewyznaczonej szczelinie schronić się może
płacz nad niewinnie ścinanym drzewem
szept
obiecujący gruszy że tam gdzie idzie
będzie owoce nie ludziom rodziła
zdławiony krzyk
gdy mordują kogoś
tylko dlatego że rodzi owoce a owocowe po prostu można
wszystko było dobre
a drzewa zgodnie ze swoim gatunkiem owoce rodziły
i my w zgodzie z gatunkiem naszym
wciąż cierpkie jagody dajemy
na siłę majstruje twórca przy poczwarce
zbyt wcześnie przyprawia jej skrzydła motyletam
stamtąd przyszły ze mną i kwiaty i owoce
stamtąd lew z jagnięciem śpiące razem idą
tam rano kawę się parzy
wódka już w lodzie się chłodzi
pod wielką czereśnią śmiech słychać
serdeczni się śmieją sąsiedzi
tam wiśnia cały rok kwitnie
i grusza cały rok rodzi
biegają tam dzieci nasze
i psy i koty i żywe są i wszystkie
a czerwiec tam jest
do wieczora
(bo w czerwcu przecież najlepiej
wieczorem w ogrodzie się siedzi)
zaś nocą tam lipce gęste się schodzą
z nieb miód się sączy dojrzały
i szepty nasze tak ufnie suną
w przyjaciół schować się dłoniach
tam nasze mamy plotkują na schodkach
tam magisterium ciągle jest przed obroną
tam gruba ciotka cienko nam masłem grube pajdy chleba smaruje
Ty na skromnym cieście czerwone układasz porzeczki
białe są tam tylko zimy i wiersze
jak w drżącym Bajora zaśpiewie
i ta miłość tam jest co w myślach pięknieje
bo nie wie jeszcze czy czyjaś jest i czy ja
wszystko tam nietknięte jest takie
a rajskie jabłko do dzisiaj na rajskiej wisi jabłoniwąż
zobacz
gdzieś w górze jest gwiazdozbiór niewykiełkowanych pestek
a wiesz że każda jabłoń
ma przykazane urodzić tylko dwa drzewa?
jak te dwie które przędły
jedna będzie wzięta druga zostawiona
jak te dwie które mełły
jedna będzie wzięta druga zostawiona
skosztowałam tej rozmowy
była dobra
podałam mężowi
teraz więc noszę na dłoniach maleńki ślad
oczywistej nim stała się winy
takie piętno wszystkich jabłkowych pokoleń
w domu spokojnie dojrzewa
nalewka z tych zaprzepaszczonych ziaren
tak na drogę nam dałeś wielką księgę powodów
i nawet na pamięć całe z niej znamy rozdziały
lecz nikt jeszcze nie odczytał słowatętentu koni bez ziemi nie słychać
zazwyczaj najpierw grób zarasta
później pamięć
my
pomarliśmy najpierw w myślach naszych
potem chodzić nam się już nie chciało
później nie mieliśmy siły
teraz już nie czas
nie żałuj nas nie lamentuj
sam się kołacze ten kołacz
choć tancerze
tak zachwycająco młodzi
wciąż krok mylą jeszcze
i już wiesz
dzieci naszych dzieci powiedzą
obcy to dla mnie jest człowiek
i tak
już wiesz
tętentu koni bez ziemi nie słychaćstając się
śmierć ugoszczona jest taka dobra
w moim śmiertelnym a bezśmiertnym ciele
mieszka to co zawołało ten świat do istnienia
to co rodzi też siebie
co z nicości rodzi
z chaosu z ciemności
słowo które rodzi słowo
a ten poród boli
boli i matkę i dziecko
to co potopem i zniszczeniem odławia mnie z zupy wszechświata
przesiewa
to co jest jak żywioł niezwiązany zaklęciami
jak ogień niedający się przemodlić
litościwy
więc to nie jest tak
nie jest tak jak nas uczą
nie tak jak zgadują
i nie tak jak piszą
a jak się już wie jak to jest
to się tego nikomu nie mówi
i dlatego nie przychodzą do nas Ci którzy tam poszli
a jeśli przychodzą to tylko uśmiechają się gdy o to pytamy
i dlatego tak trudno
cały dzień siedzieć tylko
bez ruchu opartym o szorstką jabłoń
i trudno tak tylko nasłuchiwać jak dojrzałe spadają zeń jabłka
i patrzeć tylko jak nadaremnie swą słodycz tracą
i tylko wdychać kwaśny ogrom tych niezjedzonych
trzeba zjeść
a pod wieczór tak trudno uwierzyć
że skosztowałeś ich właśnie tyle ile mogłeś
choć już wiesz
że nawet w sprawie ptasiego piórka na twojej dłoni
delikatny wysłuchuje Cię Bógco stworzył Bóg
nie lubię stawiać przecinków
bo tylko w tej niewyznaczonej szczelinie schronić się może
płacz nad niewinnie ścinanym drzewem
szept
obiecujący gruszy że tam gdzie idzie
będzie owoce nie ludziom rodziła
zdławiony krzyk
gdy mordują kogoś
tylko dlatego że rodzi owoce a owocowe po prostu można
wszystko było dobre
a drzewa zgodnie ze swoim gatunkiem owoce rodziły
i my w zgodzie z gatunkiem naszym
wciąż cierpkie jagody dajemy
na siłę majstruje twórca przy poczwarce
zbyt wcześnie przyprawia jej skrzydła motyletam
stamtąd przyszły ze mną i kwiaty i owoce
stamtąd lew z jagnięciem śpiące razem idą
tam rano kawę się parzy
wódka już w lodzie się chłodzi
pod wielką czereśnią śmiech słychać
serdeczni się śmieją sąsiedzi
tam wiśnia cały rok kwitnie
i grusza cały rok rodzi
biegają tam dzieci nasze
i psy i koty i żywe są i wszystkie
a czerwiec tam jest
do wieczora
(bo w czerwcu przecież najlepiej
wieczorem w ogrodzie się siedzi)
zaś nocą tam lipce gęste się schodzą
z nieb miód się sączy dojrzały
i szepty nasze tak ufnie suną
w przyjaciół schować się dłoniach
tam nasze mamy plotkują na schodkach
tam magisterium ciągle jest przed obroną
tam gruba ciotka cienko nam masłem grube pajdy chleba smaruje
Ty na skromnym cieście czerwone układasz porzeczki
białe są tam tylko zimy i wiersze
jak w drżącym Bajora zaśpiewie
i ta miłość tam jest co w myślach pięknieje
bo nie wie jeszcze czy czyjaś jest i czy ja
wszystko tam nietknięte jest takie
a rajskie jabłko do dzisiaj na rajskiej wisi jabłoniwąż
zobacz
gdzieś w górze jest gwiazdozbiór niewykiełkowanych pestek
a wiesz że każda jabłoń
ma przykazane urodzić tylko dwa drzewa?
jak te dwie które przędły
jedna będzie wzięta druga zostawiona
jak te dwie które mełły
jedna będzie wzięta druga zostawiona
skosztowałam tej rozmowy
była dobra
podałam mężowi
teraz więc noszę na dłoniach maleńki ślad
oczywistej nim stała się winy
takie piętno wszystkich jabłkowych pokoleń
w domu spokojnie dojrzewa
nalewka z tych zaprzepaszczonych ziaren
tak na drogę nam dałeś wielką księgę powodów
i nawet na pamięć całe z niej znamy rozdziały
lecz nikt jeszcze nie odczytał słowatętentu koni bez ziemi nie słychać
zazwyczaj najpierw grób zarasta
później pamięć
my
pomarliśmy najpierw w myślach naszych
potem chodzić nam się już nie chciało
później nie mieliśmy siły
teraz już nie czas
nie żałuj nas nie lamentuj
sam się kołacze ten kołacz
choć tancerze
tak zachwycająco młodzi
wciąż krok mylą jeszcze
i już wiesz
dzieci naszych dzieci powiedzą
obcy to dla mnie jest człowiek
i tak
już wiesz
tętentu koni bez ziemi nie słychaćstając się
śmierć ugoszczona jest taka dobra
w moim śmiertelnym a bezśmiertnym ciele
mieszka to co zawołało ten świat do istnienia
to co rodzi też siebie
co z nicości rodzi
z chaosu z ciemności
słowo które rodzi słowo
a ten poród boli
boli i matkę i dziecko
to co potopem i zniszczeniem odławia mnie z zupy wszechświata
przesiewa
to co jest jak żywioł niezwiązany zaklęciami
jak ogień niedający się przemodlić
litościwy
więcej..
W empik go