- W empik go
Nic nie mów - ebook
Nic nie mów - ebook
Spokojne przedmieścia, dwoje pozornie szczęśliwych nieznajomych i jedna kusząco otwarta furtka do ogrodu. Kiedy ją przekroczysz i usłyszysz: „Nic nie mów”, okaże się, że nic już nie będzie takie jak dawniej... On jest pilotem. Ociera się o śmierć i tylko dzięki swoim umiejętnościom i zimnej krwi ratuje siebie i setki pasażerów. To zdarzenie całkowicie zmienia jego spojrzenie na świat. Nie tylko zadaje sobie pytanie, skąd przyszedł, ale również dokąd zmierza. Ona zajmuje się redakcją książek. Stroni od ludzi, a czas najchętniej spędza we własnym towarzystwie. Stara się patrzeć w przyszłość, ale przeszłość wciąż ciągnie ją w kierunku zdarzeń, o których nie umie zapomnieć. Pewnego dnia uczestniczą w sąsiedzkiej imprezie zorganizowanej na ich małym osiedlu. Właściwie tylko się mijają, ale między nimi zdąży paść kilka słów, które na nowo zdefi niują ich życie. Co jest prawdą, a co kłamstwem i komu można zaufać?
Tomasz Kieres, autor uznanych powieści obyczajowych, w nowej odsłonie – pełnym namiętności i zwrotów akcji romansie z elementami thrillera psychologicznego. Nic nie mów i zanurz się w lekturze!
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67402-34-7 |
Rozmiar pliku: | 780 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Spojrzał przez przednią szybę. To, co ukazało się jego oczom, nijak się miało do wszelkich prognoz pogody. Deszcz zacinał z niebywałą mocą, a niebo praktycznie cały czas rozświetlały kolejne błyski, po których zaraz następowały grzmoty. A to mogło oznaczać tylko jedno – byli w samym środku burzy. To, że było nieco po północy, specjalnie nie pomagało.
Dobrych kilka minut wcześniej zaczęli podchodzić do lądowania. Jeszcze trochę i powinno być po wszystkim. Był spokojny. Jak zawsze. To z założenia była cecha wszystkich pilotów, za sterami nie było miejsca na niepokój czy nerwowość. Fakt, on był wyjątkowo opanowany, i nie była to jego opinia, tak mówili o nim ci, z którymi zdarzyło mu się latać. On sam tego nie dostrzegał, ale kokpit był jedynym miejscem, w którym potrafił wyłączyć emocje.
Zerknął na drugiego pilota. Rzadko latał akurat z nim. Generalnie tylko w sytuacjach awaryjnych, takiej jak ta właśnie miała miejsce. Kolega był profesjonalistą, to nie ulegało wątpliwości, ale gdyby on mógł decydować, to nie byłby ani jego pierwszym, ani drugim, ani pewnie trzecim wyborem. Jednak to nie miało znaczenia – mieli wykonać swoją pracę i dokładnie tego oczekiwał.
Jeszcze raz spojrzał na drugiego pilota. Ten prawie niezauważalnie skinął mu, że wszystko jest w porządku. Już miał odwrócić głowę, w końcu zbliżali się do ziemi, kiedy wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Drugi zatrzymał na nim wzrok na dłużej, niż powinien w danej sytuacji, a na jego obliczu pojawiło się zdziwienie. Zdziwienie tak wielkie, że na moment go przeraziło, że aż chciał się obejrzeć, czy za nim nic nie stoi, jakiś duch albo potwór rodem z horroru. Wtedy jednak kolega po prostu zamknął oczy i opadł na stery.
Jeśli w jakimś momencie życia miał powody do paniki, to był właśnie ten moment. Był to również najgorszy moment na panikę. Ziemia zbliżała się w błyskawicznym tempie. Sekundy, które im zostały, spowodowały, że nie mieli już szansy na normalne lądowanie. Takie, które nie zakończyłoby się tragedią. Pozostało mu tylko jedno albo czekał go koniec…
Zdał sobie sprawę, że się nie boi, i gwałtownie pociągnął za stery.