- W empik go
Nie-Boska komedia - ebook
Nie-Boska komedia - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 213 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Gwiazdy wokoło twojej głowy – pod twoimi nogi fale morza – na falach morza tęcza przed tobą pędzi i rozdziela mgły – co ujrzysz, jest twoim – brzegi, miasta i ludzie tobie się przynależą – niebo jest twoim. – Chwale twojej niby nic nie zrówna.
Ty grasz cudzym uszom niepojęte rozkosze. – Splatasz serca i rozwiązujesz gdyby wianek, igraszkę palców twoich łzy wyciskasz – suszysz je uśmiechem i na nowo uśmiech strącasz z ust na chwilę – na chwil kilka – czasem na wieki. – Ale sam co czujesz? – ale sam co tworzysz? – co myślisz? – Przez ciebie płynie strumień piękności, ale ty nie jesteś pięknością. – Biada ci – biada! – Dziecię, co płacze na łonie mamki – kwiat polny, co nie wie o woniach swoich, więcej ma zasługi przed Panem od ciebie.
Skądżeś powstał, marny cieniu, który znać ó świetle dajesz, a światła nie znasz, nie widziałeś, nie obaczysz! Kto cię stworzył w gniewie lub w ironii? – Kto ci dał życie nikczemne, tak zwodnicze, że potrafisz udać Anioła, chwilą nim zagrząźniesz w błoto, nim jak płaz pójdziesz czołgać i zadusić się mułem? – Tobie i niewieście jeden jest początek.
Ale i ty cierpisz, choć twoja boleść nic nie utworzy, na nic się nie zda. – Ostatniego nędzarza jęk policzon między tony harf niebieskich. – Twoje rozpacze i westchnienia opadają na dół i Szatan je zbiera, dodaje w radości do swoich kłamstw i złudzeń – a Pan je kiedyś zaprzeczy, jako one zaprzeczyły Pana.
Nie przeto wyrzekam na ciebie, Poezjo, matko Piękności i Zbawienia. – Ten tylko nieszczęśliwy, kto na światach poczętych, na światach mających zginąć, musi wspominać lub przeczuwać ciebie – bo jedno tych gubisz, którzy się poświęcili tobie, którzy się stali żywymi głosami twej chwały. Błogosławiony ten, w którym zamieszkałaś, jako Bóg zamieszkał w świecie, nie widziany, nie słyszany, w każdej części jego okazały, wielki, Pan, przed którym się uniżają stworzenia i mówią: "On jest tutaj." – Taki cię będzie nosił gdyby gwiazdę na czole swoim, a nie oddzieli się od twej miłości przepaścią słowa. – On będzie kochał ludzi i wystąpi mężem pośród braci swoich. – A kto cię nie dochowa, kto zdradzi za wcześnie i wyda na marną rozkosz ludziom, temu sypniesz kilka kwiatów na głowę i odwrócisz się, a on zwiędłymi się bawi i grobowy wieniec splata sobie przez całe życie. – Temu i niewieście jeden jest początek
ANIOŁ STRÓŻ
Pokój ludziom dobrej woli – błogosławiony pośród stworzeń kto ma serce – on jeszcze zbawion być może. – Żono dobra i skromna, zjaw się dla niego – i dziecię niechaj się urodzi w domu waszym.
Przelatuje.
CHÓR ZŁYCH DUCHÓW
W drogę, w drogę, widma, idźcie ku niemu – Ty naprzód, ty na czele, cieniu nałożnicy umarłej wczoraj, odświeżony w mgle i ubrany w kwiaty, dziewico, kochanko poety, naprzód.
W drogę i ty, sławo, stary orle wypchany w piekle, zdjęty z palu, kędy cię strzelec zawiesił w jesieni – leć i roztocz skrzydła, wielkie białe od słońca, nad głową poety.
Z naszych sklepów wynidź, spróchniały obrazie Edenu, dzieło Belzebuba – dziury zalepiem i rozwiedziemy pokostem – a potem, płótno czarodziejskie, zwiń się w chmurę i leć do poety – wnet się rozwiaż naokoło niego, opasz go skałami i wodami, na przemian nocą i dniem. – Matko naturo, otocz poetę!
Wieś – kościół – nad kościołem Anioł Stróż się kołysze:
Jeśli dotrzymasz przysięgi, na wieki będziesz bratem moim w cbliczu Ojca niebieskiego.
Znika.
Wnątrz kościoła – świadki – gromnica na ołtarzu. Ksiądz ślub daje:
Pamiętajcie na to.
Wstaje para. Mąż ściska rękę żony i oddaje ją krewnemu – wszyscy wychodzą – on sam zostaje w kościele.
MĄŻ
Zstąpiłem do ziemskich ślubów, bom znalazł tę, o której marzyłem – przeklęstwo mojej głowie, jeśli ją kiedy kochać przestanę.
*
Komnata pełna osób – bal – muzyka – świece – kwiaty. Panna Młoda walcuje: po kilku okręgach staje, przypadkiem napotyka męża w tłumie i głowę opiera na jego ramieniu
PAN MŁODY
Jakżeś mi piękna w osłabieniu swoim – w nieładzie kwiaty i perły na włosach twoich – płoniesz ze wstydu i znużenia – o wiecznie, wiecznie będziesz pieśnią moją.
PANNA MŁODA
Będę wierną żoną tobie, jako matka mówiła, jako serce mówi. – Ale tyle ludzi jest tutaj – tak gorąco i huczno.
PAN MŁODY
Idź z raz jeszcze w taniec, a ja tu stać będę i patrzeć na cię, jakem nieraz w myśli patrzał na sunących aniołów.
PANNA MŁODA
Pójdę, jeśli chcesz, ale już sił prawie nie mam
PAN MŁODY
Proszę cię, moje kochanie.
Taniec i muzyka
Noc pochmurna. - DUCH ZŁY pod postacią dziewicy lecąc:
Niedawnom jeszcze biegała po ziemi w taką samą porę – teraz gnają mnie czarty i każą świętą udawać.
Leci nad ogrodem.
Kwiaty, odrywajcie się i lećcie do moich włosów.
Leci nad cmentarzem.
Świeżość i wdzięki umarłych dziewic, rozlane w powietrzu, płynące nad mogiłami, lećcie do jagód moich.
Tu czarnowłosa się rozsypuje – cienie jej puklów, zawiśnijcie mi nad czołem. – Pod tym kamieniem zgasłych dwoje ócz błękitnych – do mnie, do mnie ogień, co tlał w nich! – Za tymi kraty sto gromnic się pali – księżnę dziś pochowano – suknio atłasowa, biała jak mleko, oderwij się od niej! – Przez kraty leci suknia do mnie, trzepocząc się jak ptak – a dalej, a dalej.
*
Pokój sypialny – lampa nocna stoi na stole i blado oświeca Męża śpiącego obok Żony.
MĄŻ
przez sen
Skądże przybywasz, nie widziana, nie słyszana od dawna – jak woda płynie, tak płyną twoje stopy, dwie fale białe – pokój świątobliwy na skroniach twoich – wszystko, com marzył i kochał, zeszło się w tobie
Przebudza się
Gdzież jestem! – ha, przy żonie – to moja żona.
Wpatruje się w Żonę.
Sądziłem, że to ty jesteś marzeniem moim, a otóż po długiej przerwie wróciło ono i różnym jest od ciebie. – Ty dobra i miła, ale tamta… Boże – co widzę – na jawie!
DZIEWICA
Zdradziłeś mnie.
Znika.
MĄŻ
Przeklęta niech będzie chwila, w której pojąłem kobietę, w której opuściłem kochankę lat młodych, myśl myśli moich, duszę duszy mojej…
ŻONA
Przebudza się
Co się stało – czy już dzień – czy powóz zaszedł?- Wszak mamy jechać dzisiaj po różne sprawunki.
MĄŻ
Noc głucha – śpij – śpij głęboko
ŻONA
Możeś zasłabł nagle, mój drogi? Wstanę i dam ci eteru.
MĄŻ
Zaśnij.
ŻONA
Powiedz mi, drogi, co masz, bo głos twój niezwyczajny i gorączką nabiegły ci jagody.
MĄŻ
zrywając się
Świeżego powietrza mi trzeba. – Zostań się – przez Boga, nie chodź za mną – nie wstawaj, powiadam ci raz jeszcze.
Wychodzi.
Ogród przy świetle księżyca – za parkanem kościół
MĄŻ
Od dnia ślubu mojego spałem snem odrętwiałych, snem żarłoków, snem fabrykanta Niemca przy żonie Niemce świat cały jakoś zasnął wokoło mnie na podobieństwo moje – jeździłem po krewnych, po doktorach, po sklepach, a że dziecię ma się mi narodzić, myślałem o mamce
Bije druga na wieży kościoła
Do mnie, państwa moje dawne, zaludnione, żyjące, garnące się pod myśl moją – słuchającé natchnień moich – niegdyś odgłos nocnego dzwonu był hasłem waszym.
Chodzi i załamuje ręce.
Boże, czyś Ty sam uświęcił związek dwóch ciał? czyś Ty sam wyrzekł, że nic ich rozerwać nie zdoła, choć dusze się odepchną od siebie, pójdą każda w swoją stronę i ciała gdyby dwa trupy zostawią przy sobie?
Znowu jesteś przy mnie – o moja – o moja, zabierz mnie z sobą. – Jeśliś złudzeniem, jeślim cię wymyślił, a tyś się utworzyła ze mnie i teraz objawisz się mnie, niechże i ja będę marą, stanę się mgłą i dymem, by zjednoczyć się z tobą.
DZIEWICA
Pójdzieszli za mną, w którykolwiek dzień przylecę po ciebie?
MĄŻ
O każdej chwili twoim jestem.
DZIEWICA
Pamiętaj.
MĄŻ
Zostań się – nie rozpraszaj się jako sen. – Jeśliś pięknoścíą nad pięknościami, pomysłem nad wszystkimi myśli, czegóż nie trwasz dłużej od jednego życzenia, od jednej myśli?
Okno otwiera się w przyległym domu.
GŁOS KOBIECY
Mój drogi, chłód nocy spadnie ci na piersi; wracaj, mój najlepszy, bo mi tęskno samej w tym czarnym, dużym pokoju.
MĄŻ
Dobrze – zaraz.
Znikł duch, ale obiecał, że powróci, a wtedy żegnaj mi, ogródku i domku, i ty, stworzona dla ogródka i domku, ale nie dla mnie.
GŁOS
Zmiłuj się – coraz chłodniej nad rankiem.
MĄŻ
A dziecię moje – o Boże!
Wychodzi.
*
Salon – dwie świece na fortepianie – kolebka z uśpionym dzieckiem w kącie – Mąż rozciągnięty na krześle z twarzą ukrytą w dłoniach – Żona przy fortepianie.
ŻONA
Byłam u Ojca Beniamina, obiecał mi się na pojutrze.
MĄŻ
Dziękuję ci.
ŻONA
Posłałam do cukiernika, żeby kilka tort przysposobił, boś podobno dużo gości sprosił na chrzciny – wiesz – takie czokoladowe, z cyfrą Jerzego Stanisława.
MĄŻ
Dziękuję ci.
ŻONA
Bogu dzięki, że już raz się odbędzie ten obrządek – że Orcio nasz zupełnie chrześcijaninem się stanie – bo choć już chrzczony z wody, zdawało mi się zawsze, że mu nie dostaje czegoś.
Idzie do kolebki.
Śpij, moje dziecię – czy już się tobie coś śni, że zrzuciłeś kołderkę – ot, tak – teraz leż tak. – Orcio mi dzisiaj niespokojny – mój maleńki – mój śliczny, śpij.
MĄŻ
na stronie
Parno – duszno – burza się gotuje – rychłoż tam ozwie się piorun, a tu pęknie serce moje?
ŻONA
Wraca, siada do fortepianú, gra i przerywa, znowu grać zaczyna i przestaje znowu.
Dzisiaj, wczoraj – ach! mój ty Boże, i przez cały tydzień, i już od trzech tygodni, od miesiąca słowa nie rzekłeś do mnie – i wszyscy, których widzę, mówią mi, że źle wyglądam.
MĄŻ
na stronie
Nadeszła godzina – nic jej nie odwlecze.
głośno
Zdaje mi się, owszem, że dobrze wyglądasz.
ŻONA
Tobie wszystko jedno, bo już nie patrzysz na mnie, odwracasz się, kiedy wchodzę, i zakrywasz oczy, kiedy siedzę blisko. – Wczoraj byłam u spowiedzi i przypominałam sobie wszystkie grzechy – a nie mogłam nic znaleźć takiego, co by cię obrazić mogło.
MĄŻ
Nie obraziłaś mnie.
ŻONA
Mój Boże – mój Boże!
MĄŻ
Czuję, że powinienem cię kochać.
ŻONA
Dobiłeś mnie tym jednym: "powinienem" – ach! Lepiej wstań i powiedz: "nie kocham" – przynajmniej już będę wiedziała wszystko – wszystko.
Zrywa się i bierze dziecko z kolebki.
Jego nie opuszczaj, a ja się na gniew twój poświęcę – dziecko moje kochaj – dziecko moje, Henryku.
Przyklęka.
MĄŻ
podnosząc
Nic zważaj na to, com powiedział – napadają mnie często złe chwile – nudy
ŻONA
O jedno słowo cię proszę – o jedną obietnicę tylko – powiedz, że go zawsze kochać będziesz.
MĄŻ
I ciebie, i jego – wierzaj mi.
Całuje ją w czoło – a ona go obejmuje ramionami – wtem grzmot – słychać – zaraz potem muzykę – akord po akordzie, i coraz dziksze.
ŻONA
Co to znaczy?
Dziecię ciśnie do piersi. Muzyka się urywa.
Wchodzi DZIEWICA
O mój luby, przynoszę ci błogosławieństwo i rozkosz – chodź za mną. O mój luby, odrzuć ziemskie łańcuchy, które cię pętają. – Ja ze świata świeżego, bez końca, bez nocy.- Jam twoja.
ŻONA
Najświętsza Panno, ratuj mnie! – to widmo blade jak umarły – oczy zgasłe i głos jak skrzypienie woza, na którym trup leży.
MĄŻ
Twe czoło jasne, twój włos kwieciem przetykany, o luba.
ŻONA
Całun w szmatach opada jej z ramion.
MĄŻ
Światło leje się naokoło ciebie – głos twój raz jeszcze – niechaj zaginę potem.
DZIEWICA
Ta, która cię wstrzymuje, jest złudzeniem. – Jej życie znikome – jej miłość jako liść, co ginie wśród tysiąca zeschłych – ale ja nie przeminę.
ŻONA
Henryku, Henryku, zasłoń mnie, nie daj mnie – czuję siarkę i zaduch grobowy.
MĄŻ
Kobieto z gliny i z błota, nie zazdrość, nie potwarzaj – nie bluźń – patrz – to myśl pierwsza Boga o tobie, ale tyś poszła za radą węża i stałaś się, czym jesteś.
ŻONA
Nie puszczę cię.
MĄŻ
O luba! rzucam dom i idę za tobą.
Wychodzi.
ŻONA
Henryku – Henryku!
Mdleje i pada z dzieckiem – drugi grzmot.
*
Chrzest – Goście – Ojciec Beniamin – Ojciec Chrzestny – Matka Chrzestna – mamka z dzieckiem – na sofie na boku siedzi Żona – w głębi służący
PIERWSZY GOŚĆ
po cichu
Dziwna rzecz, gdzie Hrabia się podział.
DRUGI GOŚĆ
Zabałamucił się gdzieś lub pisze.
PIERWSZY GOŚĆ
A Pani blada, niewyspana, słowa do nikogo nie przemówiła.