Nie chcesz wiedzieć - ebook
Nie chcesz wiedzieć - ebook
Śmierć zwykle oznacza koniec.
Nie tym razem.
Dla Agaty przeszłość nie istnieje. Za to przyszłość nie ma przed nią tajemnic. Spogląda na karty i widzi w nich to, co może się wydarzyć. Każdą drogę, każdą ścieżkę. I wie, która z nich oznacza niebezpieczeństwo. Przynajmniej tak uważała do tego feralnego dnia, kiedy zwykły seans przerwała tragedia. Teraz, kiedy wróżka zamyka oczy, widzi tylko krew.
Coś, co wcześniej uważała za dar, stało się przekleństwem. Jej życie zamieniło się w desperacką ucieczkę przed nieuchronnym fatum. Osaczona przez śmierć, policję, dziennikarzy i tropiącego ją mordercę Agata próbuje odkryć w swojej przeszłości coś, co przesądziło o jej losie – i dlaczego musi zginąć.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66981-33-1 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Losu i tak nie da się oszukać. Zmienić tego, co nam sądzone. Przyszłość jest z góry ustalona, to przeszłość jest tym, co uderza z zaskoczenia. Tych, którzy są nieprzygotowani, zbyt pewni siebie i patrzą w inną stronę, niż potrzeba. Powtarzała to swoim klientom za każdym razem, kiedy ci – zatrwożeni – stawali w progu jej domu. Spoglądali na nią sarnimi oczyma, ściskając w dłoniach pieniądze. Wymęczone podczas długiej, stresującej podróży ku lepszemu jutru. Pieniądze śmierdzące potem, brudem oraz tym, co ona miała im do zaoferowania.
Nadzieją.
– Defloracja?
– Dywinacja – powtórzyła, odchylając się lekko na krześle, ignorując lubieżne spojrzenie mężczyzny. – To nie jest takie trudne słowo.
Mebel skrzypiał nawet przy najmniejszym ruchu, a ona przez lata nauczyła się z tym żyć. To łatwiejsze niż wymiana krzesła na nowe. I o wiele tańsze, choć na brak gotówki nie mogła narzekać. W domu ciągle pojawiały się nowe przedmioty, które musiała gdzieś upchnąć. Wiedziała, że wszystko ma swoje miejsce, o ile wie się, gdzie powinno trafić. Nawet stare, wysłużone i dopasowane idealnie do jej kościstego tyłka krzesło. Ręczna robota. Jakość, której dzisiaj już się nie spotyka. Kiedy w końcu się przeprowadzi, będzie musiała zdecydować, które z rzeczy są dla niej ważne, a które zostawi za sobą. Krzesła się nie pozbędzie, nawet jeżeli miałaby je targać za sobą na plecach.
– I co to znaczy?
Mężczyzna zaczął otwierać szkatułki stojące na regale. Jedna po drugiej, z zupełnym brakiem poszanowania cudzej własności.
Jej własności.
– To z łaciny – wyjaśniła niechętnie. – Divinatio, wróżbiarstwo.
Stał odwrócony do niej plecami, ale i tak widziała, że coś się w nim zmieniło, kiedy powiedziała o wróżbach. Mężczyźni z reguły byli bardziej uprzedzeni do tego tematu niż jej płeć. Czasem zastanawiała się, skąd w nich taka buta i niezrozumienie dla czegoś, czego nie potrafią wyjaśnić. Zazwyczaj przestawała nad tym myśleć, kiedy mężczyźni zupełnie ignorowali jej istnienie, stając w progu jej domu. I tak przychodzili w parze, rzadko kiedy sami. Stawali tuż u boku swoich zafascynowanych partnerek i deprecjonowali. Teraz było podobnie, ale siedząca naprzeciwko niej kobieta nie wyglądała na zafascynowaną. Na jej twarzy malowało się coś pomiędzy zupełnym zniechęceniem, zdenerwowaniem a fascynacją.
– I ludzie w to wierzą? – Mężczyzna odwrócił się i podniósł talię kart. – Przecież to można kupić na każdym bazarze. Sam mam w domu kilka talii, i co? Nic, dalej jestem biedny, a mogłem wygrać w totka.
– Kartomancja nie działa w ten sposób.
Wielokrotnie tłumaczyła to niedowiarkom, którzy jakoś trafiali w jej skromne progi. Zmagała się też z kpiącymi uśmiechami, drwinami, raz niewiele też brakowało, a zdenerwowany kochanek jednej z klientek wybiłby jej zęby. I to tylko dlatego, że przepowiedziała zbliżające się kłopoty. Miała rację. Kobietę wyłowiono z rzeki miesiąc później, a jej twarz była tak zmasakrowana, że przy autopsji musiał pomagać dentysta.
Od tamtego zdarzenia trzymała nóż pod stołem. Przyczepiony na grubą taśmę tak, by w każdej chwili mogła go oderwać, jeżeli zaszłaby potrzeba. Liczyła, że dziś tak nie będzie.
– Jakaś oszukana ta talia. – Mężczyzna wyciągnął karty z pudełka i lekko przetasował. – Za mało ich.
– To talia od dziewiątek i nie powinno się jej ruszać – odpowiedziała. – To źle wpływa na wróżbę.
– Tak? A niby dlaczego?
– Wynik może być przekłamany.
– Pierdolenie. – Parsknął śmiechem. – Przecież takie rzeczy w ogóle nie działają.
To przesłuchanie zaczynało ją męczyć. Podobne uczucia musiała mieć siedząca przed nią kobieta, bo spojrzała na bawiącego się kartami mężczyznę z zażenowaniem. Kiedy odwróciła głowę, kosmyk blond włosów wysunął się zza jej ucha i swobodnie opadł na policzek. Muskał przez chwilę jej skórę, zanim zdecydowała się go okiełznać.
– Daj je tutaj – powiedziała kobieta i postukała palcem w dębowy stół. – Może sprawdzimy. Powróżysz mi?
Ostatnie pytanie skierowała bezpośrednio do niej. Wróżka mogła się spodziewać, że prędzej czy później taka prośba się pojawi. Nie miała na to najmniejszej ochoty, a już na pewno nie w sytuacji, w której się teraz znajdowała. Na dobrą wróżbę składało się wiele czynników, a jednym z nich była ona sama. Powinna być spokojna, wyciszona i maksymalnie skupiona na zadaniu. Teraz miała ochotę wyjść z domu, uciec gdzieś daleko i nigdy nie oglądać się za siebie.
– To jak? Wróżymy? – powtórzyła pytanie kobieta. – Madame, przecież to pani codzienność. Jestem skłonna zapłacić.
Mężczyzna nawet nie próbował ukrywać tego, jak bardzo śmieszy go cała sytuacja. Zaczął przechadzać się po pracowni i dotykać coraz to nowszych przedmiotów. Świeczników, tac, a nawet jej ubrań, które leżały teraz rzucone na podłogę w rogu pokoju. Nie miała czasu się przebrać, kiedy goście pojawili się w jej domu. Nie miała też ochoty, by reagować na ironiczny ton siedzącej naprzeciwko kobiety. Musiała jednak bronić swojego honoru.
– Jeżeli nie traktuje pani tego poważnie, to wróżba nic nie da – powiedziała zgodnie z prawdą. – Nie musimy marnować czasu.
– Droga pani. – Tamta nachyliła się nad stołem i spojrzała jej prosto w oczy. – Podchodzę do tego śmiertelnie poważnie.
Wróżka trochę jej nie wierzyła.
Gdyby tylko mogła, wykopałaby oboje za drzwi i wróciła do swoich zajęć. Zamiast tego wpatrywała się w oczy kobiety, szukając w nich jakiegokolwiek punktu podparcia. Dostrzegła żałobę po niespełnionych ambicjach, ale niewiele więcej. Dopuściła do pracy inne zmysły. Poczuła zapach potu. Ledwo wyczuwalny, stłumiony przez tanie perfumy. Identyczne trzymała w swojej sypialni. Przypominały jej o związku, który zakończył się równie gwałtownie, jak się zaczął. Użyła ich tylko raz, by sprawić przyjemność partnerowi i pokazać mu, że jego wysiłek nie poszedł na marne. Trudno jej było uwierzyć w to, że jakakolwiek kobieta nosiłaby na sobie taki ostry, nieprzyjemny zapach z własnej woli. Jeżeli już, to robiła to w tym samym celu co ona, czyli by przypodobać się kochankowi.
Przyjrzała się jej dłoniom. Część skórek została nadgryziona, a paznokcie – ledwo przeciągnięte lakierem bezbarwnym. Szukała jakichkolwiek śladów obrączki czy pierścionka, ale nie dopatrzyła się najmniejszego odcisku na skórze. Za to zauważyła, jak jej rozmówczyni spogląda na mężczyznę, który traktował wróżkę jak wybryk natury.
– Poproszę karty – powiedziała, kładąc obie ręce na stole.
– O, będzie zabawnie.
Facet podszedł do nich i rzucił talię na blat, a kartoniki rozjechały się po powierzchni stołu. Spokojnie je zebrała i raz jeszcze spojrzała na siedzącą naprzeciwko kobietę. W jej wieku, a może nawet odrobinę młodszą. Mogła mieć niewiele ponad trzydzieści lat i z całą pewnością była zakochana. Przez ułamek sekundy, kiedy dłoń mężczyzny rzucała karty na stół, drgnęła jej ręka. Tak jakby próbowała choć na moment złapać kochanka, by poczuć jego ciepło.
Wróżka wyciągnęła kartę z talii i położyła na środku blatu.
– Dama kier? – spytała kobieta. – Co to oznacza?
– To sygnifikator. Karta, która ma panią opisywać.
Kobieta podniosła damę ze stołu i obejrzała ją z każdej strony.
– Nie wygląda jak ja.
– Ja widzę ją inaczej.
Przetasowała karty i położyła je na stole.
– Proszę przełożyć lewą ręką – poprosiła. – I odłożyć damę na miejsce.
Kobieta posłuchała. Gdzieś zniknęło niedowierzanie, a pojawiło się oczekiwanie. Zabrała karty i zaczęła rozkładać je na stole dwójkami. Powstało sześć par, ale dla wróżki najważniejszą była ta główna, z damą kier. To ona określała związek między partnerami. Dama kier i król trefl.
Odwrócony.
Sprawiający kłopoty, zarozumiały i z całą pewnością zbyt wymagający. Dla tego związku nie było przyszłości, a ona mogła to powiedzieć nawet bez rozkładania kart na stole. Facet zachowywał się od samego początku jak prostak. Skupiony tylko na sobie i niewyłapujący tego, co miała mu do zaoferowania partnerka. Jeżeli w sypialni zachowywał się podobnie, współczuła tamtej z całych sił.
– I jak? – Kobieta wpatrywała się na przemian w karty i we wróżkę. – Co pani widzi?
Wróżka westchnęła znacząco i podniosła ręce.
– Byłoby mi znacznie łatwiej, gdyby szanowna władza zdjęła mi kajdanki. – Potrząsnęła dłońmi. – Ja wszystko rozumiem, naprawdę, ale czy to konieczność?
Policjant skrzyżował ręce na piersi i chyba zamierzał splunąć na podłogę, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.
– Tak, to konieczność – powiedział, głośno przełykając ślinę. – Możesz sobie wróżyć, co tam tylko chcesz, ale ja wiem swoje. Wiem, że to ty go zabiłaś, i dowiem się, jak to zrobiłaś.
Mężczyzna zmienił jednak zdanie i posłał na podłogę paskudnego gluta z flegmy.
– Pieprzona czarownica – dodał i wyszedł z pokoju.
– On tak zawsze? – Wróżka położyła dłonie na stole, by dać im odpocząć od ciężaru stali.
– W domu jest zupełnie inny.
Kobieta siedząca po drugiej stronie wypuściła powietrze przez nos i spojrzała przez okno na mężczyznę, który z całych sił próbował zapalić papierosa, choć wiatr mu na to nie pozwalał.
– Nie wątpię – odpowiedziała wróżka. – Pewnie kajdanek i tak mi pani nie zdejmie, więc bierzmy się do pracy.
Uśmiechnęła się i była gotowa dać policjantce to, czego ta sobie życzyła. Śmieszyło ją to, że mimo skrępowanych rąk miała przewagę.
– Co chciałaby pani, żebym zobaczyła w kartach?