Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

nie(do)słownie - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 lipca 2018
10,64
1064 pkt
punktów Virtualo

nie(do)słownie - ebook

Debiutancki tomik Julii Słotkowskiej składa się z dwudziestu sześciu białych wierszy o nie(do)słownym znaczeniu, które najlepiej czytać do herbaty, po prostu. Utwory ułożone zostały chronologicznie. Dzięki temu zabiegowi tomik opowiada historię, którą warto poznać- być może ktoś z czytelników odnajdzie w niej siebie.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8126-668-0
Rozmiar pliku: 916 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Herbaciany wstęp

Piję herbatę posłodzoną stewią, a towarzyszy mi Paul Anka, który swoim głosem sprawia, że po prostu tęsknię, chociaż nawet nie wiem za czym. Z całą pewnością położyłabym głowę na jego ramieniu, choćby po to, żeby zaśpiewał wyłącznie dla mnie.

Mogłoby się wydawać, że kiedy wszystko się wyciszy, kamień spadnie mi z serca i duszy, to po prostu będę szczęśliwa, a jednak dzieje się coś, czego nie przewidziałam — zagubiłam się i nie chce mi się szukać siebie, bo boję się wracać do przeszłości. Może dlatego tak zależy mi na zmianach wszystkiego i na stworzeniu nowej Julii, tym razem z klejem w dłoni (i zapasowym w kieszeni), żebym mogła na bieżąco się sklejać, gdyby czasem coś puściło, złamało się kolejny raz — gdybym znów się rozbiła, uderzając moim wrodzonym romantyzmem o tę twardą przyziemność i szorstkość tego głupiego świata.

Jeśli z idealizmu się nie wyrasta, a jest to coś, przez co ludzie mnie zwyczajnie zostawiają, to jestem w dupie. Nawet nie w sytuacji bez wyjścia — po prostu w dupie. Nie wiem, czy tego w sobie nienawidzę, bo przecież nie jest to ta część mnie, której chcę się wyzbyć, o której chcę nieodwracalnie zapomnieć. Coś jednak raz lub dwa razy na jakiś czas stara się przypomnieć mi o tym, że ta cecha jest zwyczajnie piekielnie niepraktyczna. Szkoda, że z taką łatwością przychodzi mi lekceważenie tej cennej uwagi. Cóż, chyba do pewnych spraw należy dojść samemu, potykając się o błędy (albo je przeskakując).

Po tym wszystkim, co się wydarzyło, po tym wszystkim, co widziałam, a nie chciałam widzieć, po tym wszystkim, co zaobserwowałam wokół, cholera, ja naprawdę nadal wierzę w miłość — taką czystą, piękną i prawdziwą, do śmierci, a nawet i po niej. Jasne, że jestem nieufna i kwestionuję absolutnie wszystko, co jest związane z tym najważniejszym na świecie uczuciem, ale robię to, by uniknąć pomyłek, rozczarowań i smutku. Brak wątpliwości względem świata i innych jest szalenie niebezpieczny.

Od zawsze byłam osobą, która nie potrafiła panować nad żadnymi emocjami, stąd wybuchy niekontrolowanego płaczu z różnych powodów, stąd głośny śmiech w nieprzeznaczonym do tego miejscu albo złość wylewająca się z mojego małego ciała (158 centymetrów to wciąż więcej niż półtora metra!) na wszystkie możliwe sposoby, co pewnie z boku wygląda dość komicznie. Emocjonalność jednak zaliczam do zalet, nie do wad, bo przecież bez niej byłabym nieludzką maszyną, nawet jeśli przez nią bywam męcząca jak małe dziecko.

Całe to zwolnienie towarzyszące obecnej porze roku, to zamyślenie i ten spokój, dzięki któremu można rozważać całe swoje życie do oporu, sprawiają, że staję się jeszcze bardziej drażliwa, niepewna i rozbita emocjonalnie.

Siedzę zatem taka duchowo zgnieciona na kanapie i liczę, ile razy skłamano mi prosto w oczy, ile razy dano mi nadzieję, by dosłownie za moment ją odebrać, ile razy skradziono mi serce, nie chcąc wziąć go na zawsze, i ile razy ja dokonałam tego karygodnego czynu.

Jestem Julią, nie mam jeszcze lat 23, nie wiem, czy dotknęłam kiedyś miłości, ale to, czego dotknęłam, rzeczywiście miało smak gorzki jak filiżanka ciemnej kawy. I choć Poświatowska nie jest poetką, którą wychwalam (może to przez całkowite oddanie Świrszczyńskiej), to ten wiersz jest najmój, mimo że jej.

Poezja jest jedną z moich słabości, które czynią mnie mocną, a to tak paradoksalnie brzmi.

Mam coraz więcej blond kołtunów w głowie, chociaż ich kolor stopniowo ciemnieje. Mój pies przyszedł mnie przytulić.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij