- W empik go
Nie ma nudnych dni - ebook
Nie ma nudnych dni - ebook
Mogłoby się wydawać, że życie ucznia trzeciej klasy poza porą wakacji nie jest specjalnie ekscytujące. A tymczasem Maćkowi każdy dzień przynosi nowe przygody. Niewątpliwie przyczynia się do tego jego kilkuletnia siostra, Oliwka, która potrafi czasami naprawdę skomplikować życie trzecioklasisty, ale też koledzy i czarnowłosa Matylda, która tak się różni od innych dziewczyn. Jeśli nawet dzień zaczyna się szaro i zwyczajnie, nigdy nie jest nudny. Pogodne i dowcipne opowiadania o przygodach Maćka także i Wam nie pozwolą się nudzić!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7551-509-1 |
Rozmiar pliku: | 4,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
A zaczęło się od tego, że po południu mama poprosiła:
– Maciusiu, muszę wyjść dosłownie na chwilę. Zajmij się, proszę, przez ten czas Oliwką. W kuchni przygotowałam wam podwieczorek. Jak zjecie, pobawcie się trochę. Dobrze?
Potem mama włożyła płaszcz, przewiesiła przez ramię torebkę i posyłając mi od drzwi całusa, jeszcze raz zapewniła, że szybko wróci.
Oliwka to moja młodsza siostra. Tak naprawdę ma na imię Oliwia, ale wszyscy nazywają ją Oliwka. Właśnie szedłem cichutko na paluszkach do swojego pokoju, mając nadzieję, że Oliwka zajmie się sobą sama, gdy natknąłem się na nią w przedpokoju.
– Gdzie mama? – spytała, a głos zadrżał jej niebezpiecznie. I wiedziałem, że jeśli zaraz czegoś nie zrobię, poleją się łzy.
– Chodź do kuchni. Czeka tam na nas podwieczorek, a mama zaraz wróci – powiedziałem.
– A dlaczego? – spytała siostra.
– Bo tak obiecała – wyjaśniłem, popychając ją leciutko w stronę kuchni. – Siadaj, masz tu kanapkę z dżemem – dodałem.
– A dlaczego? – powtórzyła Oliwka.
– Bo mama zrobiła ją dla ciebie na podwieczorek. No jedz – zachęciłem.
– A dlaczego? – pytała dalej.
– Żebyś urosła, była duża i mądra. – Czułem, że tracę cierpliwość.
– A dlaczego? – chciała wiedzieć.
No tak, Oliwka mogła zadawać to pytanie do końca świata. W takiej sytuacji jedynym ratunkiem było odwrócić jakoś jej uwagę.
– Lubisz ten dżem? To truskawkowy, pycha. Skosztuj – powiedziałem, pakując sobie do ust moją porcję.
– Za duża kromka. Chcę dwie małe – powiedziała Oliwka, pokazując dwa paluszki.
Aha, pokroić ci. Dobra. Byłem zadowolony, że przestała pytać „dlaczego” i poszedłem po nóż. Potem przekroiłem jej kromkę w poprzek.
– Nie tak. Mama zawsze robi tak – i Oliwka pokazała palcem, że chce mieć kanapkę przekrojoną wzdłuż.
– Niech będzie – wziąłem nóż i przekroiłem jeszcze raz. W efekcie na talerzu leżały cztery zgrabne kawałeczki chleba z dżemem.
– Teraz jest za dużo chlebka. Ja chciałam mieć tylko dwa kawałki. Tak nie może być. – Oliwka odsunęła zdecydowanym ruchem talerz.
No to podwieczorek mamy z głowy, pomyślałem.
– Dobra, chodź się bawić – zaproponowałem, siląc się na spokój.
Oliwka podreptała do swojego pokoju, a ja, idąc za nią, zastanawiałem się, co mama miała na myśli mówiąc, że wróci za chwilę.
Na środku pokoju Oliwka ustawiła cały salon fryzjerski dla lalek. Dostała go niedawno w prezencie od babci. Jedna lalka – fryzjerka – trzymając w ręce grzebień, pochylała się nad rozczochraną klientką. Inne lalki siedziały na krzesełkach, czekając na swoją kolej. Wśród nich była też jedna całkiem mała laleczka. Nie bardzo wiedziałem, co ja tutaj mógłbym robić. No, chyba że obcinać lalkom włosy. Chętnie przystrzygłbym je pięknie na jeża, ale Oliwka nie chciała o tym słyszeć.
– Ty dasz lalkom kawę. Chce im się pić – powiedziała, wyciągając z szufladki maleńkie filiżaneczki i spodki. I właśnie wtedy uparła się, że mam przewiązać sobie w pasie taki śmieszny różowy fartuszek z koronkowymi falbankami.
– Inaczej się nie liczy. Musi być fartuszek – upierała się.
Wiedziałem, że albo włożę na siebie tę idiotyczną rzecz, albo zaraz murami tego pokoju wstrząśnie płacz mojej siostry.
– Niech ci będzie – powiedziałem, a przez głowę przemknęła mi myśl, że gdyby teraz zobaczył mnie ktoś z mojej klasy, musiałbym chyba zmienić szkołę. I właśnie w chwili, gdy przepasany fartuszkiem podawałem na niby lalkom kawę, w drzwiach stanęła mama.
– Maćku, masz gościa. Spotkałam Kajetana przed domem. Cieszę się, że tak ładnie bawisz się z Oliwką – dodała, a zza jej ramienia przyglądał mi się z zaciekawieniem mój najlepszy kolega.
– Cześć, Maciek! – powiedział i dorzucił:
– Twarzowy fartuszek.
A gdy po chwili zapytał: – A laluniom kawusia smakuje? – czułem, że zaraz rozkwaszę mu nos. Wtedy jednak Kajetan zrobił coś dziwnego. Kucnął obok Oliwki i powiedział:
– Zrobimy tak: w tej kawie są środki nasenne. Lalki ją wypiły i natychmiast usnęły – to mówiąc, zdjął lalki z krzesełek i poukładał na podłodze. – A wtedy – ciągnął dalej – wytresowana małpka-złodziejka ukradła im torebki. – Sięgnął po pluszową małpkę i pokazał, jak zabiera lalkom ich kolorowe, plastikowe torebeczki.
– Ale jest tu jedna dziewczynka, która nie wypiła tej kawy, bo dzieci kawy nie piją. – Kajetan sięgnął po małą laleczkę, która jako jedyna siedziała jeszcze na krzesełku w salonie fryzjerskim.
– Ta dzidzia to ja, to ja! – zawołała z zapałem Oliwka, pokazując na siebie paluszkiem.
– Dobra – zgodził się od razu Kajetan. – Ta mała Oliwka złapała małpę za ogon i odebrała jej torebki. – Laleczka w rękach Kajetana tarmosiła pluszową małpę tak długo, aż wszystkie torebki rozsypały się po podłodze.
– Teraz małpa trafi do cyrku, a wszystkie lalki zaczną się budzić. Pani fryzjerka zrobi im piękne fryzury, a Oliwka zostanie treserem małp – zakończył Kajetan.
– Tak! Tak! – piszczała Oliwka i biła brawo.
Mama dalej stała w drzwiach i wyglądała na ubawioną, a ja upychałem pod tapczanem różowy fartuszek.
– Ty przyjdziesz wczoraj bawić się z nami! – zawołała Oliwka, zwracając się do Kajetana. Kajetan przez chwilę jakby zbierał myśli, potem spojrzał na mnie i spytał:
– O co jej chodzi?
– Ona jeszcze często myli czasy. Pewnie chodzi jej o to, żebyś jutro przyszedł pobawić się z nami.
– Dobra, przyjdę wczoraj – zaśmiał się Kajetan.
No cóż, rozumiem, że on jest jedynakiem i może chciałby mieć rodzeństwo, ale Kajetan nie widział, a zwłaszcza nie słyszał, co robi Oliwka, gdy mama ściąga jej sweter przez głowę, albo jak myje jej włosy. Nie musiał też, tak jak ja, ustępować jej na każdym kroku i poświęcać swojego cennego czasu na zabawianie tej smarkuli.
Moje rozmyślania przerwała mama, która zaproponowała:
– Chodźcie teraz wszyscy do kuchni, zrobię wam pyszne kanapki.
– Chodź, chodź Kajetan, pokroisz mi chlebek – zawołała Oliwka. – Bo Maciek nie umie. Ja chcę tylko dwa kawałki, a on robi dużo – dodała, uśmiechając się słodko, a potem wzięła Kajetana za rękę i poszli zgodnie do kuchni. A ja myślę, że to jest najlepszy dowód na to, że nawet taka mała dziewczynka jak Oliwka potrafi namącić w głowie takiemu poważnemu uczniowi trzeciej klasy, jak Kajetan.Od początku było wiadomo, że to nie będzie zwyczajny dzień. Nie mogłem się go doczekać, choć to wcale nie były moje urodziny. To był Dzień Matki. Mama jak zwykle krzątała się po kuchni i nie miała pojęcia o tym, że w szufladzie mojego biurka czekała na nią niespodzianka, czyli własnoręcznie wykonana laurka. Na laurce przykleiłem zdjęcie mamy i ozdobiłem je pięknie serduszkami i kwiatkami. Z drugiej strony bardzo starannie napisałem wierszyk:
Wszyscy lubią małe misie
Ty je lubisz też,
Ja Cię, mamo, bardzo kocham
I Ty o tym wiesz.