Nie ma wiary bez pytań - ebook
Nie ma wiary bez pytań - ebook
Czy księżom przydałoby się przygotowanie psychologiczne? Czy psychoanaliza zastąpi spowiedź? Skąd popularność mszy o uzdrowienie i egzorcyzmów? Czy religia jest źródłem cierpień? Co zrobić, by Kościół był wspólnotą, a nie korporacją? Czy Bóg jest wszechmocny? Gdzie kończy się przypadek, a zaczyna cud? – odpowiedzi na te i inne trudne pytania szuka ks. Andrzej Pęcherzewski, psychoterapeuta i proboszcz nadmorskiej parafii, w osobistej rozmowie z redaktorem „Więzi” Damianem Jankowskim.
Spis treści
Od Autorów
Spotkanie, czyli muśnięcie tajemnicy
Z Dąbek widać więcej
I.
Religia i psychoanaliza: walka o rząd dusz?
Religia jako źródło cierpień?
Budujmy na naturze
Jaka terapia jest udana? Dobre pytanie
Mistyka bez Boga
Przegrzana sfera
Nie bać się wejść głębiej
II.
Więzi zastąpione przez więzy, czyli katolickie wychowanie do niedojrzałości
Świecki swój rozum ma
Zgubne matryce
Mamy licencję na dobro?
Niepowtarzalny dramat
III.
Świecki ksiądz
Rodzinna tajemnica
Nie jestem świętszy niż moi parafianie
Celibat zubaża
Znam inny Kościół
Iść z boku
IV.
Obecność przez nieobecność, czyli o życiu, które tańczy
Bramy nieba są wszędzie
Wierzyć… Łatwo powiedzieć
Wszechmocny Bóg?
Aneks
Ogołocony Bóg w pustym kościele
Spis ilustracji
Indeks osób
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65424-71-6 |
Rozmiar pliku: | 4,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
RELIGIA I PSYCHOANALIZA:
WALKA O RZĄD DUSZ?
DAMIAN JANKOWSKI: Po co księdzu psychoanaliza?
KS. ANDRZEJ PĘCHERZEWSKI: Pewnie po to samo, co innym ludziom – bym lepiej poznał samego siebie i otaczający mnie świat, a także pomógł w tym poznawaniu innym.
Jak zaczęło się księdza zainteresowanie tą metodą czy szkołą?
Całkiem zwyczajnie. Przy jakiejś okazji poznałem Wojtka Eichelbergera, potem przyjechał do Dąbek na wypoczynek. Długo rozmawialiśmy. Opowiadałem mu, że powoli tracę siły, bo mnóstwo osób przychodzi do mnie, by nie tylko odbyć spowiedź, ale i by po prostu porozmawiać. Jestem proboszczem turystycznej parafii, kościół leży zaledwie kilkaset metrów od plaży, przybywający tu kuracjusze mają więc czas na złapanie oddechu, a ja pozostaję do ich dyspozycji. Szybko zaczęli się do mnie zgłaszać z różnymi problemami. Wojtek, gdy to usłyszał, powiedział: „Musisz mieć narzędzia psychologiczne, inaczej się wykończysz”. Dodam, że mogłem też, nie mając psychologicznego przygotowania, mimo woli wyrządzić tym ludziom krzywdę.
Ponieważ do Warszawy – według Wojtka – byłoby za daleko i za drogo, znalazłem ścieżkę do Ośrodka Psychoterapii Psychoanalitycznej w Sopocie, kierowanego przez Macieja Musiała i Danutę Golec. Najpierw odbyłem roczne studium pomocy psychologicznej. W jego trakcie miałem możliwość zapoznać się z różnymi kierunkami terapii, między innymi z psychoterapią ericksonowską, gestalt, terapią systemową rodzin, ale najbardziej zainteresowała mnie psychoanaliza – to było coś nowego, coś, czego wcześniej nie znałem. W efekcie ukończyłem trzyletnie szkolenie na psychoterapeutę psychoanalitycznego (łączyłem dojazdy na zajęcia z pracą parafialną).
Nawiasem mówiąc – określił pan psychoanalizę jako metodę. Wielu teoretyków i praktyków spierało się, czym ona właściwie jest: metodą terapeutyczną, dyscypliną akademicką, a może sztuką? Niektórzy nie chcą jej uznać za naukę, ponieważ trudno ją poddać weryfikacji doświadczalnej.
Katolicki ksiądz odbywający szkolenie psychoanalityczne – czy to nie budziło zdziwienia?
Pewnie budziło, ale na ogół spotykałem się w środowisku psychoanalitycznym z otwartością. Choć – jak sobie teraz przypominam – fakt, że jestem księdzem, prowadził niekiedy do usztywnienia w relacjach z innymi uczestnikami grupy szkoleniowej. Część z nich nie mogła się przełamać i uznać, że w kontaktach z nimi jestem po prostu Andrzejem, a nie na pierwszym planie księdzem. Wyczuwałem też oczekiwanie, że pod wpływem psychoanalizy zostawię kapłaństwo.
Sam Eichelberger, gdy usłyszał, w który nurt się zaangażowałem, zawołał: „Ty, ksiądz, i psychoanaliza?!”. A mnie, powiem szczerze, po pierwszych miesiącach poznawania psychoanalizy w ujęciu terapii psychodynamicznej właśnie to intrygowało – dlaczego z tak wnikliwych narzędzi nie skorzystać? To, że freudowska psychoanaliza była dla wielu moich kolegów-księży, nawet tych mających doktorat z psychologii, a także dla zwykłych współwyznawców, właściwie nieznana, a przez to podejrzana – zapewne dodawało mi adrenaliny.
Religia jako źródło cierpień?
Nie bez przyczyny dla tych ostatnich była podejrzana. Freud i pierwsze pokolenie jego uczniów stawiali sobie przecież za cel „wyleczenie” pacjentów z wiary.
Tak, ale ja poznawałem współczesną psychoanalizę, dysponującą już większym dorobkiem. Powiedzmy od razu – jeśli terapeuta przystępowałby dziś do pracy z pacjentem, zakładając z góry, że będzie analizował jego przeżycia religijne po to, by go od nich uwolnić, byłby to z jego strony po prostu błąd, falstart.
Dlaczego? Nie można dotykać u pacjenta tego obszaru?
Przeciwnie – wręcz trzeba! Doświadczenie religijne, chociaż w ujęciu chrześcijańskim stanowi wartość autoteliczną i nieredukowalną, jest jednocześnie przestrzenią dającą się badać i opisywać w kategoriach przeżyć wewnętrznych – emocjonalnych i umysłowych. Pytanie tylko, jak to robimy. Przywołam techniczny szczegół pracy terapeuty – podczas sesji z pacjentem jego zadanie polega głównie na słuchaniu, dopiero potem następuje jakaś parafraza, interpretacja. W tym miejscu terapeuta musi być bardzo uważny i ostrożny. Bo jeśli zacznie być dyrektywnym poprawiaczem, czy nawet inteligentnym i wrażliwym, ale tylko doradcą, to nie zdoła dotrzeć do tych głębszych treści religijnych oraz wewnętrznych obiektów i obrazów, które pacjenta hamują w rozwoju, a pacjent dalej będzie je w sobie pielęgnował i konserwował. Takie postępowanie byłoby może – skądinąd nieskutecznym – wsparciem psychologicznym, ale nie terapią psychoanalityczną.
Trzeba też od razu wyraźnie powiedzieć: jako terapeuta nie mogę przekazać pacjentowi komunikatu, że skoro przeanalizowaliśmy pod względem struktury i treści ukryte znaczenia jego religijnych doświadczeń, to tym samym poznaliśmy ich istotę. Świadomość i wiedza, jak coś się dzieje, nie są tożsame z uchwyceniem, czym dane zjawisko jest. Tak właśnie rozumiem nieredukowalną, autoteliczną wartość religii.
Przychodzi mi do głowy pewien dość banalny dowcip. Po latach spotyka się dwóch dobrych przyjaciół. Jeden wie o tym drugim, że miał problem z nocnym moczeniem. Pyta go: „I co, chodziłeś przez te lata na terapię? Nie moczysz się już?”. Tamten odpowiada: „Chodziłem i moczę się dalej, ale teraz już wiem dlaczego” .
Wspomniał pan – i słusznie – o ateistycznym rodowodzie psychoanalizy. Religia była dla Freuda „pewnym złudzeniem”, iluzją, wręcz dziecięcą nerwicą, z której należy wyrosnąć. Jednocześnie – proszę zauważyć – zjawisko religii wciąż zaprzątało jego myślenie, aż po ostatnią pracę _Człowiek imieniem Mojżesz a religia monoteistyczna_.
Ja przeczytałem jedynie Kulturę jako źródło cierpień.
To świetna analiza. No widzi pan, to ciekawe – niektórzy nawet mówią, że religia jest źródłem cierpień...
Czy nie mają w pewnym sensie racji? Pytam nie o to, czy religia w historii ludzkości nie przynosiła także wojen i zbrodni, bo to oczywiste. Raczej czy i na ile religijność może prowadzić do neuroz? „Bóg jest pomysłem, za pomocą którego mierzymy nasz ból” – śpiewał John Lennon.
Jakość przeżyć religijnych może służyć rozwojowi osobowości pacjenta, ale może też ten rozwój w mniejszym lub większym stopniu hamować i zaburzać. Samo pokropienie wodą święconą nie czyni rzeczy lepszą, nie zmienia jej natury. Pytanie, co to jest wiara. Dodatek do życia? Wiara to przecież człowiek, jego marzenia i tęsknoty, podstawa życia, które potrzebuje nadziei na jego możliwą pełnię. Jest we mnie już teraz – jak wierzę – jakaś cząstka, która nie tylko nie będzie unicestwiona, ale wręcz zostanie doskonale na nowo stworzona, i to będę ja.
W jaki sposób pojawia się wiara, z czego i w jakim środowisku wyrasta – to w przypadku konkretnego człowieka osobna i niepowtarzalna historia, nie ma uniwersalnej reguły. Wiara nie musi być rezultatem lęku, może na przykład być owocem zachwytu nad światem.
Ten drugi powód jest jednak – przyznajmy – rzadszy.
Pewnie tak. Nie ma jednak nic złego, jeśli w trudnych sytuacjach życiowych uciekamy się do Boga, szukamy Jego pomocy. Wszyscy czujemy się przecież czasem bezsilni i bezradni, potrzebujemy kogoś, kto otwiera przestrzeń nadziei i sensu naszych starań. Problem zaczyna się wtedy, gdy owo zwrócenie się zamyka nas na rzeczywistość tego świata. Albo jeszcze gorzej – kiedy akty religijne ustawiają nas przeciwko światu. _Credo ut intelligam_ – wierzę, aby rozumieć. Chodzi tu o cały ten mój i nasz świat.
Podstawowe pytanie brzmi: jaki obraz Boga w sobie nosimy? Czy jest to Bóg miłości, czułości, akceptacji, przebaczenia? Czy może bezwzględny sędzia, który nas nieustannie kontroluje i czyha na nasze potknięcia? Chodzimy wówczas co prawda do kościoła, ale nasze praktyki religijne wynikają tak naprawdę z lęku, na przykład przed karą. W świetle Ewangelii takiego Boga nie ma i z takiej religijności powinniśmy __ się jak najszybciej wyzwolić. Lęk utrwalony zaburza relacje między nami a światem. Z perspektywy religijnej wizja Boga, który rządziłby za pomocą lęku, jest nie do przyjęcia.
Czy można podczas terapii to rozpoznać i wyzwolić się z takiej neurotycznej religijności?
Tak, choć nie jest to łatwe. Przeżycia religijne należą do sfery bardzo osobistej, wewnętrznie głęboko wpisanej w człowieka. Niełatwo do niej dotrzeć, a potem jeszcze trudniej jest ją interpretować.
Powiedzieliśmy już, że terapeuta nie może zakładać, iż jego zadaniem będzie uwolnienie pacjenta od przeżyć związanych z wiarą. Ale bardzo często zajmujemy się jednak wewnętrznymi obrazami ze świata religijnego, które pacjent w sobie nosi, i analizujemy, jak one w nim pracują, czyli jak żyją i co z nim robią w jego wewnętrznym świecie. W tym obszarze psychoanaliza staje się podobna do teologii apofatycznej (negatywnej), która przypomina, że o Bogu znacznie więcej nie wiemy, niż wiemy.
Taka analiza przeżyć religijnych i wyzbywanie się naszych ludzkich wyobrażeń na Jego temat jest trudnym i nieraz bolesnym procesem. Okazuje się, że obraz Boga, jaki mamy, wyrasta nierzadko z naszych własnych deficytów, którym nie mieliśmy możliwości i odwagi się przyjrzeć. Wówczas bardzo silnie i bezkompromisowo przeżywana religijność okazuje się na przykład usztywnioną wewnętrzną obroną. Ona do jakiegoś momentu pozwala człowiekowi funkcjonować, ale z czasem jej nieadaptacyjna sztywność hamuje możliwości rozwoju danej osoby i rani też jej najbliższych. Zwykle jest to najtrudniejszy moment terapii – około jedna trzecia moich pacjentów właśnie wtedy decydowała się przerwać terapię.
Przed zmianą myślenia, mentalności bronimy się najbardziej, bo mamy poczucie, że wali się nam dotychczasowy obraz świata i nas samych.
Tymczasem takie oczyszczenie nie musi od razu prowadzić do utraty wiary, do ateizmu. Przeciwnie – może pomóc mi zrozumieć, że Bóg jest Kimś, kto przekracza moje możliwości poznawcze, kto zmusza mnie nieustannie do otwarcia i wysiłku duchowego. Doświadczenie religijne dzięki temu w pewnym sensie staje się prostsze i może być źródłem pokoju.
Pamiętajmy, że trzeba dbać o swoją przestrzeń religijną, także – a może zwłaszcza – podczas terapii. Radziłem zawsze moim religijnym pacjentom, by wchodząc w terapię, nie przerywali normalnej aktywności religijnej, przy czym zaznaczałem, by korzystali w tym obszarze z pomocy innego księdza. Jeśliby to bowiem zaniedbali, w miejsce ich dotychczasowego obrazu Boga mogłaby pojawić się pustka, a sam Bóg faktycznie może stać się ciekawą, ale niekonieczną hipotezą. Wtedy, uznany za fałszywą fantazję, może pełnić funkcję kozła ofiarnego i łatwo człowiekowi zbudować w sobie postawę walki z religią jako opium.Spis ilustracji
1.
Kościół pw. Najświętszej Marii Panny z Góry Karmel w Dąbkach
2.
Wnętrze kościoła pw. Najświętszej Marii Panny z Góry Karmel w Dąbkach według projektu Piotra Gawłowskiego
3.
Ikona Najświętszej Marii Panny z Góry Karmel autorstwa Michała Płoskiego w kościele w Dąbkach
4.
Ksiądz Andrzej spacerujący brzegiem morza w Dąbkach
Autorką wszystkich czterech zdjęć jest pani Ewa Pałac, której serdecznie dziękujemy za zgodę na ich wykorzystanie w naszej książce.Indeks osób
Adel, Syryjczyk, senior rodu
Almodóvar Pedro
Anders Władysław, gen.
Augustyn z Hippony, św.
Baez Joan
Beckett Samuel
Bonowicz Wojciech
Cantalamessa Raniero, o.
Chapman Graham
Chlewiński Zdzisław, ks.
Cleese John
Dajczak Edward, bp
Dąbrowski Eugeniusz, ks.
Domin Czesław, bp
Duszyński Józef
Duszyński Zbigniew
Edelman Marek
Eichelberger Wojciech
Endō Shūsaku
Franciszek (Jorge Mario Bergoglio), papież
Freud Zygmunt
Gawłowski Piotr
Gawryś Cezary
Głowacki Janusz
Golec Danuta
Gosiewski Przemysław
Halík Tomáš, ks.
Havel Vacláv
Heller Michał, ks.
Hryniewicz Wacław, ks.
Ignacy Loyola, św.
Iwaszkiewicz Jarosław
Izajasz, prorok
Jan XXIII (Angelo Giuseppe Roncalli), św.
Jan Chrzciciel
Jan Ewangelista, św.
Jan od Krzyża, św.
Jan Paweł II (Karol Wojtyła), św.
Jaworski Mieczysław, bp
Jensen Anders Thomas
Jezus Chrystus
Jeż Ignacy, bp
Joffé Roland
Karnecka Maria
Kawafis Konstandinos
Kołakowski Leszek
Komendant Tadeusz
Krajewski Seweryn
Lennon John
Leibniz Gottfried Wilhelm
Leśmian Bolesław
Marks Karol
Maryja, Matka Jezusa
Matka Teresa z Kalkuty, św.
Merton Thomas
Miłosz Czesław
Mickiewicz Adam
Mistrz Eckhart
Mojżesz
Musiał Maciej
Niemen Czesław
Nossol Alfons, abp
Nycz Kazimierz, kard.
Orbán Victor
Oszajca Wacław, o.
Pałac Ewa
Paweł Apostoł, św.
Pęcherzewska Wiesława, z d. Duszyńska
Pęcherzewski Józef
Piłat Poncjusz
Pinker Steven
Piotr Apostoł, św.
Pluta Wilhelm, bp
Płoski Michał
Popiełuszko Jerzy, bł.
Popowski Remigiusz, ks.
Ravasi Gianfranco, kard.
Rilke Rainer Maria
Różewicz Tadeusz
Schrödinger Erwin
Schönborn Christoph, kard.
Scorsese Martin
Sekielski Marek
Sekielski Tomasz
Smith Margie
Sorrentino Paolo
Szymborska Wisława
Szymon Słupnik
Teresa z Ávili, św.
Tischner Józef, ks.
Tomasz z Akwinu, św.
Tokarczuk Olga
Trump Donald
Waal Frans de
Wajda Andrzej
Wiśniewski Ludwik, o.
Wolton Dominique
Woźniakowski Jacek
Zadarko Krzysztof, bp
Zuberbier Andrzej, ks.
Życiński Józef, abpSpis rzeczy
Od Autorów
Spotkanie, czyli muśnięcie tajemnicy
Z Dąbek widać więcej
I.
Religia i psychoanaliza: walka o rząd dusz?
Religia jako źródło cierpień?
Budujmy na naturze
Jaka terapia jest udana? Dobre pytanie
Mistyka bez Boga
Przegrzana sfera
Nie bać się wejść głębiej
II.
Więzi zastąpione przez więzy, czyli katolickie wychowanie do niedojrzałości
Świecki swój rozum ma
Zgubne matryce
Mamy licencję na dobro?
Niepowtarzalny dramat
III.
Świecki ksiądz
Rodzinna tajemnica
Nie jestem świętszy niż moi parafianie
Celibat zubaża
Znam inny kościół
Iść z boku
IV.
Obecność przez nieobecność, czyli o życiu, które tańczy
Bramy nieba są wszędzie
Wierzyć... Łatwo powiedzieć
Wszechmocny Bóg?
Aneks
Ogołocony Bóg w pustym kościele
Spis ilustracji
Indeks osób