Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

(Nie)napisane arcydzieło. Znaczenie „Dziennika” w twórczości Andrzeja Kijowskiego - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2010
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
27,00

(Nie)napisane arcydzieło. Znaczenie „Dziennika” w twórczości Andrzeja Kijowskiego - ebook

Andrzej Kijowski zostawił po swojej śmierci kilkadziesiąt małych, niepozornych notesów. Spisywał w nich zwierzenia o twórczych lękach, projekty i próbki literackie, fragmenty felietonów, komentarze polityczne i barwne obrazki z życia pisarzy w PRL-u. Dziennik pisał „zamiast” wielkiej powieści, o jakiej stworzeniu marzył, w chwilach twórczej jałowości i gdy wydarzenia polityczne nabierały rozpędu. Paradoksalnie zapiski te okazały się fascynującą autobiografią i najważniejszą książką Andrzeja Kijowskiego. (Nie)napisane arcydzieło to wielowymiarowy portret bohatera swoich czasów, sumiennego świadka wydarzeń drugiej połowy XX wieku, wrażliwego poszukiwacza religijnej tożsamości, pisarza przeżywającego męki artysty i potyczki z cenzurą, zmagającego się z upływającym czasem, chorobą i własną słabością.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7453-341-6
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Podziękowania

Książka ta jest poprawioną wersją doktoratu obronionego w 2006 roku na Uniwersytecie Gdańskim, przygotowanego pod kierunkiem prof. dr hab. Małgorzaty Czermińskiej, której pragnę złożyć podziękowania za okazaną mi uwagę i zawsze cenne wskazówki. Dziękuję również moimi recenzentkom: prof. dr hab. Ewie Nawrockiej i prof. dr hab. Marcie Wyce, ich uwagi były nieocenioną pomocą w przygotowaniu niniejszej publikacji.

Szczególne podziękowania kieruję również do pani Kazimiery Kijowskiej, która poświęciła mi wiele czasu, barwnie i pięknie opowiadając o swoim mężu Andrzeju Kijowskim, życiu kulturalnym i towarzyskim w czasach PRL-u.

Dziękuję moim bliskim, bez których nie powstałaby ta książka: Rodzicom, Tomkowi, Michałowi i Maćkowi za wsparcie, wyrozumiałość i cierpliwość.

I ojcu Michałowi Zioło, najwierniejszemu czytelnikowi Andrzeja Kijowskiego, który mi o nim pierwszy opowiedział.

dlaczego tak ważne jest to, czego nie ma, skoro życie jest bezmyślnym tryumfem tych, co pozostali? Czemu nie należy kończyć zdania, dopisywać ostatnich akordów? Czy po to, aby tym, co pozostanie, był niedosyt? Czy w tym kryje się piękno?

Maciej Zięba, dopisek do Twierdzy

W piękny poranek majowy wytworna amazonka, siedząc na wspaniałej kasztance, jechała kwitnącymi alejami Lasku Bulońskiego.

Joseph Grand
bohater Dżumy Alberta CamusaWstęp

Historię literatury – jak zauważyła Maria Janion¹ – można opowiadać na wiele sposobów. Może więc być opowieścią o „życiu i twórczości” wielkich pisarzy albo historią dialogu między dziełem a czytelnikiem; może być historią życia literackiego, powstawania i umierania gatunków i rodzajów literackich, idei, tematów, motywów literackich. Niech się o to spierają inni, niech piszą, jak kto uważa. Jednak wszystkie te opowieści mają jednego bohatera – literaturę, a więc te kilka, może kilkanaście albo kilkadziesiąt książek, w których wciąż odnajdują się kolejne pokolenia czytelników.

Na czym polega fenomen arcydzieła – książki trwalszej niż kilka sezonów wydawniczych? Powyższe pytanie nieraz starała się rozstrzygnąć polska krytyka dwudziestego wieku z wiarą tropiąca ślady arcydzieła w kolejnych powieściach rodzimych pisarzy. Wynikało to zapewne ze specyfiki polskiej literatury, której w szczególności przez wieki przypisywano tyrtejskie posłannictwo. Literatura była w naszej kulturze zawsze czymś więcej niż tylko „najpiękniejszą zabawą, jaką sobie ludzkość wymyśliła” – jak pisała Wisława Szymborska. Krytycy i czytelnicy, przyzwyczajeni od czasów romantyzmu do tego, że literatura równocześnie diagnozuje sytuację polityczną, daje wskazówki na przyszłość, głosi programy społeczne i narodowowyzwoleńcze, a nade wszystko kształtuje naszą świadomość, wrażliwość i jest społecznym barometrem, do dzisiaj wyczekują co dekadę arcydzieła, spełniającego wszelkie potrzeby chwili. Świadczą o tym liczne dyskusje prowadzone na łamach pism literackich i kulturalnych. Z podobnymi emocjami przez zeszłe dziesięciolecia tropili arcydzieła krakowscy krytycy ze słynnej „szkoły” Kazimierza Wyki, zresztą z samym profesorem na czele. Pisał w roku 1973 Jan Błoński: „Wszyscy zatem szukamy arcydzieła. Chcemy paść przed nim na kolana albo odbudować w sobie. W ostateczności – wmówić w książki, które badamy. Jak wiosna musi wiosnować, tak budowanie literatury odsyła do najpierwszych fascynacji i prowadzi do rozkosznej kapitulacji przed arcydziełem. Bo przecież arcydzieła to punkty orientacyjne, triangulacyjne wieże kultury”².

Tak często podobne pytania stawiał sobie inny uczeń Wyki Andrzej Kijowski, poświęcając fenomenowi literatury niejeden felieton, szkic krytyczny czy kartkę z notesu. I o tym jednym prywatnie marzył – stworzyć arcydzieło. Projektował, ponawiał próby początku, snuł nieustannie plany twórcze. Zmysłem krytyka gorączkowo poszukiwał „przepisów” na arcydzieło w literaturze już istniejącej – „zamawiał” jako krytyk powieść i jako krytyk pisał, co pragnąłby przeczytać. Z uwagą obserwował pracę swoich kolegów i bezlitośnie wytykał ich dziełom słabości, i nie – trzeba wierzyć – z wrodzonej złośliwości, ale z namiętnej miłości do literatury. „Przekleństwo z tym talentem! – wołał poirytowany – Polata sobie, kędy chce i omija akurat tych, co mogą dać coś naprawdę wielkiego”³. Pisał z emocją, często celowo przejaskrawiał obraz i wyostrzał kontury. W gorączce czekał na „arcydzieło nieznane”. W każdym momencie swego życia powtarzał w Dzienniku tę samą myśl – nic jeszcze nie dokonałem, nic nie napisałem. Miał w sobie silne przekonanie, że jego twórczość jest doraźna, „użytkowa” – mawiał. Choroba i przedwczesna śmierć zniweczyły wszelkie plany i marzenia. Pozostało kilka powieści, opowiadania, publicystyka, scenariusze filmowe, historyczne i literackie eseje, niedokończone projekty. Nikt nie zna wyroków historii literatury. Już po dwudziestu latach od śmierci pisarza podczas toczącej się debaty o tym, co ważne w sztuce dwudziestego wieku, badacze podkreślają znaczenie dzienników – świadectw minionego czasu i osób, których żadna proza fabularna powstała w PRL-u tak dobrze nie pokazała⁴. Do nich należy dzieło Andrzeja Kijowskiego – pozostawiony w kilkudziesięciu notesach dziennik. I jeśli dzisiaj pada nazwisko tego pisarza, to coraz częściej przywoływane jest właśnie w kontekście dokumentu osobistego. Tak więc chciał los, aby to, co Kijowski pisał przez lata zamiast „wielkiej powieści”, zamiast swoich Prób, zamiast swoich Wyznań, to pisane w chwilach jałowych albo „dla treningu”, stało się właśnie jego najważniejszą książką. Marzenie o dziele spełniło się przewrotnie – nie zostało dokończone ani wygładzone w korekcie pod czujnym okiem autora, ale przetrwało jako brudnopis, fragment, zbiór rzucanych na papier doraźnych myśli. Dopiero po jego śmierci zapiski zostały uporządkowane przez redaktorów Kazimierę Kijowską i Jana Błońskiego jako jedna książka⁵. Teraz można je czytać na wiele sposobów – jako nowoczesną opowieść o artyście, jako dzieje duszy konwertyty, jako świadectwo czasów ukazujące wycinek peerelowskiej rzeczywistości, jako tekst rozrachunkowy – z dzieciństwem, życiorysem, wyborami, jakich musiał dokonać. Wreszcie jest to opowieść o pisarzu, który pragnął napisać arcydzieło i któremu to się nie udało. A wszystkie te wątki spotykają się w jednym – autocharakterystyce autora-bohatera. Można więc Dziennik Andrzeja Kijowskiego porównać do wariacji, w której temat główny ulega urozmaiceniom, najprzeróżniejszym przekształceniom. Notatki te przybierają wciąż odmienną formę – to eseju, to intymnego wyznania, to ironicznego felietonu, to z kolei niby-dialogu, listów do żony i przyjaciół, relacji z podróży, uładzonych opowiadań, emocjonalnych apeli do siebie samego. Trzy tomy Dziennika mają swą wewnętrzną dynamikę, przypominającą trochę neurotyczną, czasem burzliwą, czasem wolniejszą melodię opartą na jednym temacie, a jej ostatecznym zwieńczeniem i zaakcentowaniem staje się ostatni tom zakończony wyodrębnionym Dziennikiem choroby.

O tym właśnie jest niniejsza praca – o (nie)napisanym arcydziele, które przewrotnie ujawniło się jako Dziennik. Podejmuję tu próbę rekonstrukcji projektowanego dzieła i zamierzeń twórczych Andrzeja Kijowskiego, pokazuję, skąd czerpał inspiracje, jacy mistrzowie przyświecali jego natchnieniom, kto wpłynął na jego poglądy i twórczość. Moim zamiarem jest także ukazanie, jakie znaczenie dla twórczości tego pisarza ma prowadzony przez lata Dziennik. Wreszcie pragnę scharakteryzować bohatera samego dzieła – wydobyć z tej wariacyjnej formy wątki i problemy, jakimi żył i pod których wpływem tworzył. Przyjmuję więc w lekturze Dziennika perspektywę odbiorcy, który pisma autobiograficzne odczytuje „przez pryzmat przyzwyczajeń i nawyków wyniesionych z lektury powieści”⁶. Czytam dziennik, jakby był powieścią o pewnym pisarzu i jego niespełnionych marzeniach.

Znany z celności nazywania Andrzej Kijowski pisał w jednym z notesów: „Można żyć zapisując jedno zdanie dziennie, ale jakie zdanie! Można spędzić dzień na formułowaniu tego jednego zdania. Byle było dobre” (Os, 17956/II, t. 21). Nie dziwi więc wyznanie zamieszczone w Miniaturach krytycznych, że jego ulubionym bohaterem literackim jest Grand z Dżumy Alberta Camusa – ten dzielny urzędnik, z ironią opisywany przez narratora powieści, przez wiele lat w trudzie układał jedno doskonałe zdanie. Grand to asceta, w jego pokoju: półka ze słownikami, tablica do spisywania pięknych zdań, skoroszyt z zapisanymi arkuszami. Pracuje nad swym dziełem przez całe życie, ale – tak mu się wydaje – nie osiąga postępów. Szuka „odpowiednich słów”. I choć każde z nich przysparza mu kłopotów, marzy, aby nauczyć się pięknie wypowiadać. Marzy o wielkim dziele: „chcę, żeby w ów dzień, kiedy rękopis znajdzie się u wydawcy, wydawca przeczytawszy go wstał i powiedział do swych współpracowników: Panowie, kapelusze z głów!”⁷.ROZDZIAŁ PIERWSZY Projekty pisarza. Rekonstrukcja zamierzeń twórczych

Zamawiam powieść

Kiedy w roku 1955 Andrzej Kijowski rozpoczyna pisanie Dziennika, jest już znanym krytykiem i publicystą oraz początkującym prozaikiem. Od pięciu lat publikuje w kilku czasopismach: „Wsi”, „Nowej Kulturze”, „Życiu Literackim”. Po przenosinach z Krakowa do Warszawy zostaje redaktorem Państwowego Instytutu Wydawniczego, współpracuje z „Twórczością”. W 1954 roku debiutuje także jako prozaik zbiorem opowiadań pod tytułem Diabeł, anioł i chłop.

Jego rodowód literacki i światopoglądowy jest typowy dla generacji urodzonych tuż przed drugą wojną światową. Kiedy wkraczali w dorosłe życie, w Szczecinie starsze pokolenie pisarzy właśnie proklamowało „jedynie słuszną” poetykę socrealizmu. „Urodzić się między rokiem 1925 a 1930, znaczyło urodzić się pod nieszczęśliwą gwiazdą. Dawało to wszystko, co w życiu najgorsze”¹ – mówiła o swoich rówieśnikach Maria Janion: nie zdążyło ich ukształtować dwudziestolecie, potem przeżyli traumę wojny (co spowodowało całkowite duchowe spustoszenie), pozostawieni sami sobie, nie otrzymali od nikogo ostrzeżenia, byli naiwni naiwnością młodości. Gdy wchodzili w życie, mieli fatalny start intelektualny… Jak twierdzi Maria Janion, całe życie towarzyszy jej poczucie wygnania i niemożność ponownego zakorzenienia i nie jest odosobniona w tych odczuciach². Pierwszym zbiorowym doświadczeniem pokolenia jest według niej Armia Krajowa. Klęska powstania wileńskiego i warszawskiego, klęska pierwszej działalności, stała się zarazem dla każdego z osobna tragedią prywatną. „W aurze klęski poszukiwaliśmy jednak tych ideałów czy słów, które by potwierdziły sens naszego istnienia, udzieliły sposobu na życie. I myśmy znaleźli te słowa. Dzisiaj rozumiem, jak straszne są to słowa, które wtedy znaleźliśmy” – mówi Janion. Marksizm miał być więc etapem dojrzewania tego pokolenia, tak brutalnie wrzuconego w historię, jakąś próbą zakorzenienia i samookreślenia. Dystansując się wobec powyższych wspomnień, nie można zapomnieć jednak o innych świadectwach przedstawicieli tego pokolenia, którzy w pewnym sensie zaprzeczają obrazowi pokolenia, jaki odtwarza Maria Janion. Jan Józef Lipski twierdzi, że do 1949 roku (a więc w trakcie studiów na uniwersytecie – właśnie w tym czasie, gdy następuje najbardziej intensywny rozwój intelektualny człowieka) można było jeszcze zdobyć i czytać teksty Gombrowicza, Witkacego – dyskutowali przecież o ich twórczości seminarzyści Wyki. Były tłumaczenia obcych autorów, drukowano Miłosza (Lipski przypomina, jakie wrażenie zrobił na nim Traktat moralny zamieszczony w roku 1948 w „Twórczości”). Trwała jeszcze dyskusja o kształcie polskiej kultury. Jan Prokop z kolei wspomina, że komunizm „stawiał na młodzież”, której dawał możliwość szybkiego awansu społecznego: „dwudziestolatek zostawał redaktorem naczelnym najważniejszego miesięcznika literackiego («Twórczość»), studenci pierwszego roku strącali jak gruszki szacowne profesorskie głowy z uczelnianego podium. Rewolucja potrzebowała oddanych kadr”³. I jeszcze jedno świadectwo epoki: „Byliśmy trąbami, w które dęli inni. Potem, zbici z pantałyku, nie wiedzieliśmy sami, ani co, ani jak powiedzieć. Najwięcej mówiło pokolenie tuż nas poprzedzające. Ci, co na początku wojny byli nie dziećmi, ale młodzieńcami albo zgoła już ludźmi dorosłymi. Oni mówili od siebie tuż po wojnie, oni potem w nas dęli, oni potem przepraszali, że dęli i w ogóle komunikowali, co się z nimi dzieje. Teraz jakoś ucichli, są starsi od nas, zmęczyli się. Teraz słychać młodszych od nas. Nas jakoś nie słychać. Owszem, gaworzymy, ględzimy o różnorodnościach, dosyć nawet nas pełno, ale ja mam na myśli głos prawdziwy, którego kiedy brak – jest tylko milczenie, choćby i hałaśliwe”. Tak z kolei o sobie i swoich rówieśnikach z goryczą wyznaje Sławomir Mrożek⁴.

Nie czas tu i miejsce na dywagacje o przyczynach ideologicznego uwiedzenia intelektualistów po drugiej wojnie światowej, zresztą napisano już o tym wiele. Trzeba jednak pamiętać, że do tego pokolenia urodzonych między dwudziestym piątym a trzydziestym rokiem należał Andrzej Kijowski. Powracając wielokrotnie do czasu debiutu i początków kariery literackiej, Kijowski pisał o swej naiwności i niedojrzałości. W jednym z dziennikowych zapisów twierdzi, że niewiele z lat pięćdziesiątych pamięta. Skoncentrowany na sobie i swoim potencjalnym talencie pisał opowiadania będące próbkami literackimi, pozbawionymi istotnych treści. Przyznaje, że nie myślał o sytuacji politycznej w Polsce i na świecie. „Byłem bardzo młody i tak w głowie jak i w sercu miałem wielki nieład. I to wspomnienie – właśnie wspomnienie nieładu męczy mnie najbardziej” (III, s. 297). W artykule napisanym po śmierci Kijowskiego Włodzimierz Bolecki przywołuje takie słowa pisarza: „debiutowałem w roku 1950! W najgorszym momencie, po zjeździe szczecińskim, na którym zadekretowano socrealizm. Przeniesiono do Warszawy i zmieniono redakcję «Twórczości», w której chciałem koniecznie zadebiutować, bo to było pismo redagowane przez mojego profesora Kazimierza Wykę. Zlikwidowano «Kuźnicę» i «Odrodzenie», które były modelami pism. Jeżeli kiedyś wyobrażałem sobie moje nazwisko w druku, to w tych pismach. Nagle się je likwiduje, powstaje zupełnie nowe pismo. Należałem do środowiska, które nie rozważało tego w kategoriach wyboru ideologicznego, tylko dosyć świadomie, dosyć chłodno: wejść czy nie wejść. Jeżeli wejść, to ze wszystkimi konsekwencjami. Wtedy trzeba było pisać w pewnym języku, z zachowaniem pewnych norm, z zachowaniem pewnej stylistyki, nie mówiąc o temacie. I myśmy się wkręcili w tę maszynkę, rozumiejąc tak: jeżeli tego nie zrobimy, to przepadniemy. Jeżeli przepadnę, to będę po prostu urzędnikiem . Wybieram życie, wybieram zawód”⁵.Przypisy

Wstęp

¹ Por. M. Janion, Jak możliwa jest historia literatury, w: tejże, Humanistyka: poznanie i terapia, Warszawa 1982, s. 192–207.

² J. Błoński, W poszukiwaniu arcydzieła, „Teksty” 1973, nr 4, s. 3–4.

³ A. Kijowski, Powieść, której nie ma, w: tegoż, Nieznane arcydzieło, Kraków 1964, s. 8.

⁴ Wątek ten poruszano między innymi w dyskusji o obrazie PRL-u utrwalonym w literaturze zamieszczonej w „Znaku” (2000, nr 7). Wysoko ocenił też Dziennik Kijowskiego Michał Głowiński, umieszczając go na drugim miejscu (po Dziennikach powojennych 1945–1965 Marii Dąbrowskiej i obok Niby-dziennika Zygmunta Mycielskiego) na swojej prywatnej liście dziennikowych arcydzieł. Por. M. Głowiński, Zapisy z szuflady, „Gazeta Wyborcza” 24–25 grudnia 1999, s. 31–33) .

⁵ Rękopisy i dokumenty Andrzeja Kijowskiego znajdują się w Archiwum w Bibliotece Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu (sygn. 17946/II–18044/II). Co do wyboru poczynionego przez redaktorów mam tylko trzy uwagi. Szkoda, że nie zamieszczono: 1. dziennika pisanego przez Andrzeja Kijowskiego podczas podróży do Związku Radziackiego – to znakomity, sarkastyczny, zupełnie pozbawiony złudzeń i socrealistycznych sentymentów opis środowiska pisarzy radzieckich z roku 1952 (sygn. 17954/II, t. 1); 2. zapisków z notesu, które opisują proces nawrócenia (sygn. 17956/II, t. 5), a czego wydany Dziennik tak dobrze nie ilustruje; 3. pełnej roboczej wersji projektu Dziesięcioksiągu, co pokazałoby rozmach i istotę planowanego dzieła (sygn. 17966/II).

⁶ Tak ujęła ten sposób odbioru lektury dokumentów osobistych Małgorzata Czermińska w artykule Rola odbiorcy w dzienniku intymnym (w: Problemy odbioru i odbiorcy, red. T. Bujnicki, J. Sławiński, Wrocław 1977, s. 105–122). O podobnej („Jaussowskiej” można powiedzieć) perspektywie odbioru dzieła pisali już wcześniej inni badacze, między innymi Janusz Sławiński i Michał Głowiński. Michał Głowiński dostrzega, że dziennik jest wówczas traktowany jako „spójnie zorganizowana całość, a diarysta jako bohater i osobowość autorska” (por. M. Głowiński, Powieść a dziennik intymny, w: tegoż, Gry powieściowe. Szkice z teorii i historii form narracyjnych, Warszawa 1973, s. 105).

⁷ A. Camus, Dżuma, w: tegoż, Cztery powieści, przeł. E. Bieńkowska, Warszawa 2000, s. 169.

Projekty pisarza. Rekonstrukcja zamierzeń twórczych

¹ W rozmowie z Jackiem Trznadlem, w: tegoż, Hańba domowa, Warszawa 1997, s. 78.

² O dwóch wzorach tożsamości – „obcości” i „swojskości” – pisał Ryszard Nycz w artykule „Każdy z nas jest przybyszem”. Wzory tożsamości w literaturze polskiej XX wieku („Teksty Drugie” 1999, nr 5, s. 41–51).

³ J. Prokop, Klerk i diabeł, „Znak” 1999, nr 2, s. 64.

⁴ Podaję za A. Sulikowskim, Przechadzki z Andrzejem Kijowskim, „Odra” 1990, nr 1, s. 60.

⁵ Podaję za W. Boleckim, Kilka słów o Andrzeju Kijowskim, w: tegoż, Widziałem wolność w Warszawie. Szkice 1982–1987, Londyn 1989, s. 101 (fragment Rozmowy z Andrzejem Kijowskim, wywiad dla „Verbum” 1982, nr 5).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: