Nie nasza godzina - ebook
Nie nasza godzina - ebook
Czy każda miłość zasługuje na to, by dać jej szansę?
Laura żyje w dwóch światach. Pierwszym jest szkoła prywatna, w której jako nauczycielka rozwija swoją zawodową pasję. Drugi to świat wirtualny, gdzie od roku flirtuje z mężczyzną o imieniu Paweł. Internetowa znajomość zaczyna być dla niej na tyle ważna, że mimo wielu wątpliwości i złych przeczuć decyduje się na spotkanie w realu. Okazuje się, że Paweł nie był z nią do końca szczery i zataił istotne fakty ze swojego życia. Laura, zraniona i rozczarowana, postanawia rzucić się w wir pracy i definitywnie zerwać kontakt z ukochanym. Nie będzie to jednak łatwe, bo jej dwa światy są w rzeczywistości znacznie bliżej siebie, niż do niedawna myślała…
Odłożyłem telefon na biurku i rozparłem się wygodnie w fotelu. Doskonale wiedziałem, że Laura nie zdecyduje się na kolejny krok, a jednak czułem pewne rozczarowanie.
Bolała mnie świadomość, że tak spieprzyłem sprawę. Wiedziałem już, że nigdy nie będę mógł jej dotknąć.
Nigdy nie poprawię jej grzywki, gdy po deszczu wsiądzie do mojego samochodu.
Nigdy nie sprawię, że wykrzyczy moje imię, gdy będzie dochodzić.
Nigdy nie przygotuję jej ulubionej jajecznicy z makaronem.
Nigdy nie zabiorę jej do mojej ulubionej knajpy.
Nigdy nie uspokoję.
Nigdy nie rozśmieszę, patrząc jej w oczy.
Nigdy nie będzie moja.
Spieprzyłem po całości.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8313-692-9 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Laura
Poczułam, jak koła samolotu uderzają o płytę lotniska, i z grymasem zerknęłam na zegarek w swoim telefonie. Byłam konkretnie spóźniona. Nie istniał nawet cień szansy, że przebiję się przez krakowskie korki o tej porze i o czasie dotrę do szkoły. Wyłączyłam tryb samolotowy, by wybrać numer do dyrektorki Aśki, i uśmiechnęłam się, gdy wyskoczyły mi powiadomienia o wiadomościach od Pawła. Pomyślałam jednak, że priorytetem jest rozmowa z koleżanką, dzięki której mam jeszcze za co włożyć coś do garnka.
Wybrałam połączenie i wstałam, by jako pierwsza opuścić samolot. Nie miałam żadnego bagażu, więc jeśli wszystko poszłoby sprawnie, mogłabym nadrobić nawet kilkanaście minut.
– Cześć, Laura! – usłyszałam w telefonie.
– Asia, mój samolot miał lekkie opóźnienie. Piętnaście minut. Tylko tyle mi daj.
Po drugiej stronie słuchawki zabrzmiał delikatny śmiech.
– Dobrze, już rozumiem. Podejdę do dzieciaków i je zajmę.
– Wiesz, że cię kocham, prawda? – zapytałam, przesyłając uśmiech do stewardessy, która stała obok mnie i pewnie również odliczała minuty do końca. Wyglądała na zmęczoną.
– Wiem. A ty wiesz, że powinnam ci udzielić nagany? Musisz przestać wybierać loty, które mogą się tak skończyć. Przerobiłam z twoimi dziećmi już chyba wszystkie awaryjne tematy.
– Masz rację, Asia. Obiecuję poprawę.
– Dobra, czekamy tu na ciebie.
Po zakończeniu rozmowy zatrzymałam palec nad numerem do Pawła. Odczytałam jednak najpierw wiadomość od niego.
Paweł:
Śniłaś mi się dzisiaj. Jezu, bosko wyglądałaś w tej koronkowej bieliźnie, której zdjęcia mi wysyłałaś. Naprawdę potrafię to sobie wyobrazić.
Uśmiechnęłam się i przeczytałam kolejnego SMS-a.
Paweł:
Przepraszam, wiem, że powinienem najpierw zapytać o to, jak minęła Ci podróż. Jednak ta bielizna… ;)
Gdy umożliwiono nam wyjście, zeszłam po dostawionych schodkach i przeszłam do czekającego na płycie autobusu. Zajęłam wolne miejsce i od razu zabrałam się do pisania odpowiedzi.
Ja:
Czasami taki fajny jest z Ciebie facet, a czasami zbereźny do granic możliwości.
Odpowiedź nadeszła niemal od razu.
Paweł:
Cieszę się, że dotarłaś na miejsce. Na flyradarze widziałem, że było opóźnienie. Co do Twojej wiadomości – jak sama zauważyłaś, jestem tylko facetem. Nie możesz ode mnie oczekiwać, że wyślesz mi zdjęcie z podpisem „Chciałabym, żebyś to ze mnie zdjął”, a potem wymagać, żebym zachowywał się poważnie. Naprawdę musimy się spotkać.
Mina mi zrzedła. Powinnam mieć jakąś blokadę w telefonie, która uaktywniałaby się po spożyciu alkoholu. Fakt, kiedy mieliśmy chwile uniesienia, pragnęłam go poczuć bliżej siebie, ale potem pojawiało się otrzeźwienie, a wraz z nim całkowita zmiana frontu. Paweł doskonale wiedział, że nie chciałam zmieniać tej znajomości w realną. Było mi dobrze, tak jak było. Nie widziałam potrzeby, by to komplikować. Z mojego doświadczenia wynikało, że niemal zawsze, gdy spotykałam się z facetem poznanym przez Internet, coś zaczynało się psuć. Okazywało się, że nie ma chemii, że jestem na żywo za mało atrakcyjna albo rozmowa się nie kleiła. Dosłownie – zawsze coś. I wtedy ta piękna bańka pękała, a ja w tym momencie wolałam życie w iluzji. Poza tym Paweł mieszkał w Warszawie, ja w Krakowie. Drażniło mnie, gdy czasami wracał do tematu, bo przecież na początku wyraziłam się jasno, ale z drugiej strony potrafiłam go zrozumieć. Niemniej nie chciałam zmieniać tej relacji w realną. Koniec. Kropka. Po ostatnim związku z Błażejem, który okazał się totalnym dupkiem, miałam dość związków.
Pod pretekstem tego, że się spieszę, nie odpowiedziałam na ostatnią wiadomość Pawła.
W końcu dotarłam do szkoły, spóźniona jedynie kilkanaście minut, i zaczęłam prowadzić lekcję z moimi ośmiolatkami.
– Dobrze, zuchy. Po przerwie sprawdzimy, czy odpowiedzi, które zapisaliście na kartkach, są prawidłowe. A teraz zmykajcie na przerwę – stwierdziłam, otwierając drzwi na korytarz.
Dzieciaki wybiegły, piszcząc już w progu. Zamknęłam za nimi i usiadłam przy biurku z kanapką kupioną jeszcze na lotnisku. Chwyciłam komórkę, gdy na wyświetlaczu pokazało się imię Pawła. Postanowiłam odebrać, chociaż tkwiły we mnie resztki niepokoju po jego ostatniej wiadomości.
– Tak?
– Rozumiem już – zaczął, a od dźwięku jego głosu zrobiło mi się gorąco. To była moja słabość. – Jeżeli będę chciał zerwać z tobą kontakt, to wystarczy, że powiem, jak bardzo chcę się z tobą zobaczyć?
– Nie wyobrażam sobie, że miałbyś zniknąć – wypaliłam, bo gdyby hipokryzja miała mieć swój odpowiednik w ludziach, byłabym najlepszą kandydatką.
Cicho się zaśmiał.
– Kocie, nigdzie się nie wybieram. Tylko powiedz mi, co w tym złego, że tak bardzo pragnę cię poznać?
– Nic.
– No właśnie. Mam trzydzieści trzy lata, nie uśmiecha mi się do końca życia zabawiać przed ekranem komputera. – Zamilkł, ale nie wiedziałam, co powinnam odpowiedzieć. Mnie to pasowało. – Dobra, mała. Nie naciskam. Będę nad tobą pracować. W końcu sama zechcesz.
Roześmiałam się, bo poczułam ulgę, że odpuścił. Z jakiegoś powodu byłam do niego silnie przywiązana. Nie wyobrażałam sobie, że miałby się rozpłynąć w powietrzu.
– Jesteś niemożliwy.
– Za to mnie uwielbiasz, prawda? – zapytał cicho, od czego przeszły mnie dreszcze. – Jezu, wychodzę na jakiegoś napaleńca, ale naprawdę nie mogę przestać myśleć o twoim tyłku w tej koronce.
– Paweł… jestem w szkole.
Chrząknęłam, poprawiając się na siedzeniu.
– Masz przerwę. Gorzej ze mną. Czekam właśnie w sali konferencyjnej na swojego pracownika i nie mam pojęcia, jak wstanę, by się z nim przywitać.
Napiłam się wody, a potem chłodną szklankę przyłożyłam do policzka.
– Porozmawiamy wieczorem, dobrze? Nie możesz mi robić takich rzeczy. W dodatku w biały dzień. Jak jakiś rodzic zobaczy, że jestem rozpalona, to zgłoszą dyrekcji, że przychodzę chora do pracy. Po pandemii to dość ryzykowne, nie sądzisz?
– Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy, jakie rzeczy chciałbym z tobą zrobić – mruknął, a po chwili kaszlnął i dodał poważnym tonem: – Okej, kończę.
Parsknęłam śmiechem. Musiał go ktoś przyłapać. Dobrze mu tak! Schowałam telefon do torebki, żeby już więcej mnie nie kusiło, by wejść w taką dyskusję.
– Proszę pani, możemy już wracać? – zapytała jedna z uczennic, zaglądając do środka.
Zerknęłam na zegarek. Faktycznie, minęło już dziesięć minut.
– Oczywiście – odpowiedziałam, przykładając chłodny wierzch dłoni do rozgrzanej twarzy.
Gdy dzieciaki wróciły na swoje miejsca, udało mi się skupić na swoim zajęciu. Do końca dnia pracy nie ruszałam komórki. Znając mojego wirtualnego kochanka, miałam tam sporo nieprzyzwoitych wiadomości.
Po skończonych zajęciach weszłam do pokoju nauczycielskiego, by zdać dziennik. Przy głównym stole siedziała Kornelia, moja najlepsza przyjaciółka. Pisała coś na laptopie i jedynie kiwnęła w moim kierunku głową. Klapnęłam naprzeciwko niej i głośno westchnęłam.
– Dały ci popalić? – zaczęła. – Mów, ja tylko dokończę pisać maila do jednego z rodziców, który wpędzi mnie kiedyś do grobu.
– A co takiego się stało? – Wyjęłam z jej miseczki jedno ciastko i zaczęłam chrupać.
– Jego zdaniem nie powinnam była powiedzieć do dziecka, że jest niegrzeczne. Rozumiem, że teraz są inne metody wychowawcze, i wszystko szanuję, ale ten mały gagatek nie chciał siedzieć w ławce, jak pozostałe dzieci. Biegał, wyrywał innym zeszyty ćwiczeń. Jak więc nazwać takiego dzieciaka? Co się dzieje w tym świecie, skoro stwierdzenie, że dziecko jest niegrzeczne, stało się wręcz obelgą? Powinnam była powiedzieć, że jest nieposłuszne? Być może, ale przecież nie wyzwałam dziecka od kretynów, a znasz mnie i wiesz, że w bluzganiu jestem naprawdę dobra.
Zaśmiałam się i pokręciłam głową.
– Mam nadzieję, że nie piszesz tego wszystkiego rodzicowi.
– Żeby poszedł do Aśki na skargę? Nie, dziękuję.
– Mam wrażenie, że przyszły czasy, w których ludzie stali się bardzo roszczeniowi. Wszystko im się należy. Każdy musi się do nich dostosowywać. Trzeba uważać na słowa, bo nawet własne dzieci grożą rodzicom, że ich zgłoszą do opieki społecznej.
– Właśnie tak. – Kornelia wyprostowała się i zamknęła komputer. – To jak z tymi twoimi dziećmi? Masz najlepszą klasę. Cholera, chciałam powiedzieć, najgrzeczniejszą.
– Moje zuchy są cudowne. I grzeczne. – Puściłam jej oko. – To nie o nie chodzi. Jestem zmęczona nocnym lotem, a poza tym Paweł siedzi mi w głowie i takie tam pierdoły.
Kornelia oparła się o krzesło i założyła ręce na piersi.
– Wiesz, co ja o tym myślę, prawda? – Uniosła jedną brew i pobłażliwie się uśmiechnęła. – Nie jesteś nastolatką. Jak sądzisz, ile czasu ujedziesz na wibratorze?
– Kornelia… – uciszyłam ją.
– No co? Znajdź sobie normalnego faceta albo spotkaj się z tym całym Pawłem. Wyrzuć z tej swojej ślicznej główki założenie, że na pewno coś pójdzie nie tak. Musisz zaryzykować.
– Nie chcę, okej?
– Tobie chodzi o to, że to tym razem ty możesz odpuścić. Facet po prostu ci się nie podoba.
Niepotrzebnie pokazałam Kornelii zdjęcie Pawła, który nie był klasycznym przystojniakiem. Wiele mu brakowało do tego słynnego kanonu męskiego piękna, ale to naprawdę nie miało dla mnie znaczenia, czego moja przyjaciółka nie mogła zrozumieć.
– Ile razy mam ci powtarzać, że mi to nie przeszkadza? Jest…
– Brzydki – weszła mi w słowo. – Nazwij to po imieniu. Nie jego wina, ale jednak nie jesteś Matką Teresą, którą da się wziąć na litość.
– Tak, fizycznie mi się nie podoba, ale to naprawdę nie jest dla mnie problem. Czemu skreślasz go tylko dlatego? Mało jest takich par? Myślisz, że wszyscy patrzą tylko na wygląd?
Kornelia parsknęła śmiechem.
– W życiu ci nie uwierzę. Podoba ci się związek z nim na odległość, bo w swoich fantazjach możesz sprawić, że wygląda lepiej. Nie wyobrażam sobie pójść do łóżka z takim pasztecikiem.
– Bardzo cię proszę, żebyś tak o nim nie mówiła. Naprawdę czasami zastanawiam się, jak możesz być tak okrutna.
Westchnęłam zrezygnowana. Nie mogłam jej winić za to, że dla niej fizyczność była tak istotna. Wkurzało mnie jednak to, że mierzy mnie swoją miarą. Nie miała najmniejszego pojęcia, co ja tak naprawdę czuję. Niepotrzebnie zgodziłam się pokazać jej tę fotkę. W sumie mogłam się tego spodziewać.
Niestety prawda była taka, że pewnie na ulicy nie zwróciłabym uwagi na Pawła, natomiast gdy w pewnym sensie poznałam już jego wnętrze, byłam nim oczarowana.
Dlatego tak bardzo boję się spotkać go na żywo.
Boję się, że ten idealny obraz się rozmyje.
Boję się, że tak naprawdę on nie istnieje…ROZDZIAŁ 2
Laura
Nalałam sobie wina do kieliszka i podeszłam do okna, z którego rozpościerał się widok na Sukiennice. Uwielbiałam to mieszkanie. Dostałam je po babci. Było jak wygrany na loterii los, którego nigdy nie zamierzałam spieniężyć. Robiłam wszystko, by to miejsce miało duszę, którą pozostawiła moja ukochana babunia Mirka, ale dodałam do tego cząstkę siebie. Meble i dodatki tworzyły ciekawy miks starości i nowoczesności. W jednym miejscu komoda z forniru, fotel rodem z PRL-u, a w drugim biały stolik o ciekawym, designerskim kształcie. Uwielbiałam eklektyzm i do tego mieszkania pasował on idealnie. Czułam, że to jest moje miejsce, chociaż całość wymagała jeszcze generalnego remontu, na który brakowało mi pieniędzy.
Rozdzwonił się mój telefon. Byłam pewna, że to Kornelia, która wcześniej zapowiedziała, że piątkowy wieczór spędzimy razem. Uśmiechnęłam się na widok zdjęcia Pawła.
– Czy ty nie miałeś dzisiaj jechać z kolegami na jakieś rajdy?
Zaśmiał się. Uwielbiałam ten dźwięk. Brzmiał tak seksownie…
– Nie na rajdy, a na off-road. I tak, miałem. Czekam na kumpla, który ma lekkie opóźnienie. Chciałem cię jeszcze usłyszeć.
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Ten facet tworzył cholernie pociągającą mieszankę.
– Udało ci się, bo Kornelii jeszcze nie ma. – Przechyliłam kieliszek i poczułam bąbelki w gardle.
– A jak twój dzień? Udało się komuś w końcu wyprowadzić cię z równowagi? – Zawsze mnie o to pytał, bo twierdził, że mam anielską cierpliwość, która jest wręcz nierealna.
– Nie, na szczęście nie, chociaż jedna matka była tego bliska.
– A co zrobiła? – W jego głosie słyszałam rozbawienie. W tle rozbrzmiał ekspres do kawy. – Rozumiem, że musiała ostro przegiąć.
– To za dużo powiedziane. Rodzice często troszczą się o swoje dzieci tak bardzo, że inne dzieciaki nie mają dla nich znaczenia. Nie wiem, czy wiesz, co mam na myśli.
– Chyba rozumiem. Coś dla swojego dzieciaka kosztem obcego?
– Właśnie. Tłumaczenie tej matce, że dla mnie wszyscy uczniowie są równie ważni, było tak samo skuteczne, jak próba przekonania kobiety, że na pewno nie potrzebuje kolejnej pary butów.
– I kto to mówi? Przecież nie znosisz zakupów.
– To prawda. Ale buty kocham.
– Hmm… wiesz, że właśnie znowu przypomniałaś mi o zdjęciu, które mi wysłałaś?
Zwilżyłam wargi i uśmiechnęłam się do okna.
– Nie wiem, o czym mówisz, a tak poza tym, jesteś dzisiaj strasznie monotematyczny – kokietowałam.
– Dobrze wiesz – dodał niskim głosem. – Najgorsze, że przesłałaś mi je na Snapchacie i mogłem zobaczyć je tylko raz. Gdybym tak nie zastygł na widok twojego tyłka, pewnie zrobiłbym screen.
– Zrobiłam to właśnie dlatego, żebyś nie musiał oglądać go za dużo.
– Żartujesz? Nawet teraz zamykam oczy i widzę to, jak opierasz się nagimi piersiami o ścianę i lekko wypinasz pupę. Na sobie masz jedynie czarne szpilki i zalotnie zerkasz w stronę obiektywu.
Zaskoczył mnie, nie spodziewałam się, że tak dobrze zapamięta zdjęcie, które wyświetlało mu się raptem przez kilka sekund.
– Onieśmielasz mnie, wiesz?
– Wiem i cholernie mnie podnieca, że momentami jesteś taka bezpruderyjna, żeby zrobić dla mnie sprośne zdjęcie, a potem peszy cię pierwsza lepsza rozmowa, podczas której do tego wracamy.
– Opowiedz mi lepiej, jak było na urodzinach siostrzeńca. Masz jakieś zdjęcia? – sprytnie ucięłam temat i usłyszałam jedynie cichy śmiech Pawła. Musiałam przestać pić wino podczas rozmów z nim. Po alkoholu robiłam naprawdę dziwne rzeczy.
– Mam. Wyślę ci.
Po chwili usłyszałam piknięcie i przełączyłam rozmowę na tryb głośnomówiący, by odebrać wiadomość. Paweł kucał przy uśmiechniętym ośmiolatku i czochrał go po włosach. Wyglądał uroczo. Uroczo? Nie wiem, dlaczego przypomniałam sobie o słowach Kornelii. Czy jednak fizyczność Pawła naprawdę mi przeszkadzała? Nie, to niemożliwe, chociaż z jakiegoś powodu zadałam sobie pytanie, czy gdyby podobał mi się wizualnie, łatwiej byłoby mnie przekonać do tego, żeby go poznać na żywo. Przymknęłam powieki, czując jakieś dziwne mrowienie w podbrzuszu. Dotarły do mnie wyrzuty sumienia. Sama się nakręcałam.
– Halo, jesteś tam?
– Tak, nie mogę się napatrzeć – skłamałam, bo przez większość czasu wpatrywałam się już w ulatujące z wina pęcherzyki, a nie w jego twarz. Po raz kolejny poczułam ukłucie w żołądku.
– Urodziny jak urodziny. Impreza pełna ośmiolatków. Chyba dobrze wiesz, czym to pachnie.
Parsknęłam śmiechem.
– Oj, wiem. Chociaż ja przynajmniej raz w miesiącu dostaję jakieś zadośćuczynienie na konto, a ty musiałeś znosić to za darmoszkę. Niemniej nawet na takich imprezach czasami trzeba bywać, żeby stwarzać pozory dobrego wujka.
– Tak. Siostra by mi nie odpuściła, gdybym coś wykombinował i się nie pojawił.
– Próbowałeś?
– Lepiej nie pytaj, bo… – przerwał, gdy ktoś zadzwonił do niego domofonem. – Kocie, będę się zbierać. Kuba już przyjechał.
– Baw się dobrze – powiedziałam i zakończyłam rozmowę.
Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w szybie, ale to było tylko maskowanie moich prawdziwych emocji. Najchętniej napisałabym do Kornelii, że straciłam ochotę na wspólny wieczór, ale zrozumiałam, że jest już za późno, gdy usłyszałam w korytarzu jej głos.
– Czy jest w tym mieszkaniu ktoś, kto mógłby mi, do jasnej cholery, pomóc?! – wrzasnęła.
Odstawiłam kieliszek i pobiegłam w jej kierunku. Stała obładowana siatkami, a pod pachami trzymała cztery butelki wina. Otworzyłam szeroko oczy.
– Czy ty tu przyjechałaś na cały tydzień?
– Na aż tyle to nie.
– To dobrze, bobym oszalała…
Skrzywiła się i wskazała nosem, bym jej pomogła.
– A tak serio, coś się stało, Nel? – zapytałam, gdy udało nam się odłożyć zakupy w bezpieczne miejsce. Omiotłam wzrokiem ich zawartość. Miałam złe przeczucie. Alkohol, słodycze, znowu alkohol, jeszcze więcej alkoholu i lody.
– To się stało, że Sebastian przespał się z moją sąsiadką.
– Ale jak? Przyszedł pijany po imprezie, pomylił mieszkania, potknął się i wpadł na jej tyłek?
– To bym jeszcze zrozumiała, bo raczej nie był zbyt bystry.
– Lekko powiedziane. Nie chciałam cię urazić, ale to przygłup. – Mrugnęłam do niej. – A teraz opowiedz, jak było.
– No nic, co tu opowiadać. Na szczęście nie musiałam tego oglądać. Marysia przyszła i mi powiedziała, że sypia z moim facetem i chociaż on nie chce mi wyznać prawdy, ona zrobi to za niego.
– Co na to najbardziej zainteresowany?
– No wiesz, na początku się oburzył, wpadł w szał. W końcu jednak się przyznał. Był niepocieszony, że musiał się wyprowadzić. Maryśka nie zamierzała się z nim związać na poważnie, więc został z niczym. Wygląda na to, że traktował mnie trochę jak sponsorkę.
– Trochę… – wtrąciłam grzecznościowo, chociaż sądziłam raczej, że moja przyjaciółka jest na tej płaszczyźnie nieco zbyt łatwowierna.
Sebastian był młody. Miał niecałe dwadzieścia cztery lata i ciało greckiego boga. Nie wierzyłam, że facet może mieć takie ciało, dopóki nie zobaczyłam go na basenie w samych bokserkach. Kornelia za to trzymała się nieźle, ale miała trzydzieści osiem lat, ustabilizowaną sytuację finansową i fajny dom, który kupili jej rodzice. Dla takiego młodzika to partia idealna. Na początku nie rozumiałam ich relacji, zwłaszcza że z tym chłopakiem nie można było zamienić kilku sensownych zdań, ale po kilku pikantnych opowieściach przyjaciółki i gdy w końcu zobaczyłam go na żywo, zrozumiałam bez problemu.
No ale niestety, Marysia była modelką z idealnymi sztucznymi piersiami. Była młodsza i nie szukała zobowiązań. Cholerne realia, które rozwaliły niejedną niestabilną znajomość.
– Może gdybym nie pozwoliła mu wtedy skosić jej trawnika – stwierdziła wyciągając sugestywnie w moim kierunku rękę z kieliszkiem.
Oplułam się winem.
– Słyszysz, co pieprzysz? Sam by jej skosił, co by tylko chciała. Jakoś do jej posuwania nie potrzebował twojej zgody.
Pokręciłam głową i nalałam jej nieelegancko wina tak dużo, że prawie wylewało się z kieliszka.
– Pochyl się i upij – poinstruowałam.
Kornelia grzecznie napiła się jak kot, a potem chwyciła szkło w rękę i opróżniła je na raz. Wiedziałam, że tak będzie, więc nawet nie odstawiałam butelki. Dolałam jej, a potem sobie.
– Co teraz?
– Teraz to wprowadzam się do ciebie na weekend, bo w tym czasie ten buchaj ma zniknąć z mojego domu.
– Czym chata bogata. – Rozłożyłam ręce.
– A potem muszę znaleźć sobie kogoś innego, bo ja nie umiem w samotności.
Uśmiechnęłam się. Kornelia się nie patyczkowała i przede wszystkim nie traciła czasu.
– Zaloguj się na Zakochaj się.
– Kocham cię, Laura, ale to jest głupi pomysł. Nie zamierzam trafić na kogoś takiego jak ty albo co gorsza, na rzekomego przystojniaka, który tak naprawdę wygląda jak twój Paweł.
– Ale ty mnie wkurzasz, jak tak mówisz! – burknęłam na nią.
– No dobra, nie gniewaj się. – Złapała mnie za rękę. – Pod tym względem się bardzo różnimy. Ja mam inne wymagania. Dla mnie związek to przede wszystkim dobry seks, a ja nie ukrywam, że wygląd ma wielkie znaczenie.
– A jak ten twój absztyfikant się zestarzeje?
– To znajdę młodszego.
– Daj spokój… – Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
– A myślisz, że mnie by jeden z drugim nie zamienił? Jeśli będę już stara, to tylko kasa mi pomoże. – Ponaciągała twarz palcami, próbując oddać w ten sposób efekty zabiegów medycyny estetycznej. – Nie zamierzam zdziadzieć, ale dobra, szanuję twoje pospolite podejście.
– Paweł jest naprawdę bardzo seksowny.
– Lepiej tego nie rozkręcajmy. Wracając jednak do portalu randkowego, nie sądzę, że to dobry pomysł. Naprawdę ułamek ludzi znajduje sobie fajnego partnera w ten sposób.
– Ale może chociaż spróbuj. Co ci szkodzi?
– No dooobra! Daj komputer!
Z szelmowskim uśmiechem pobiegłam po laptopa, a już kilka minut później Kornelia wgrywała swoje zdjęcia na profil. Widziałam po jej minie, że mój pomysł nie był taki znowu najgorszy i już zacierała ręce na to, co ją czeka. Wszystko za sprawą tego, że przejrzała kilka ciekawych profili i już miała kilku kandydatów na oku. Godzinę później zaczynałam żałować swojego pomysłu i siedziałam sama, wpatrując się w telewizor. Nelka napisała po pijaku już chyba do większości facetów z portalu.
– Jezu! Patrz!
Przysunęłam się do niej i zawiesiłam wzrok na ekranie.
– To ojciec mojej uczennicy – stwierdziłam z niezadowoleniem. Miał żonę.
– Jest dostępny! Napiszę do niego!
– Nel, on jest żonaty.
– Chodzi ci o to, że kiedyś do ciebie bajerował?
– Daj spokój, chodzi mi o to, żebyś się nie pakowała w jakieś gówno. Poza tym nigdy do mnie nie bajerował, po prostu się uśmiechnął.
– Może masz rację. – Wzruszyła ramionami. – Tak czy siak, jest seksowny. Z takim byś mogła się przespać.
Spojrzałam na zdjęcie pana Lengrena i musiałam przyznać, że facet był naprawdę gorący. Mógł mieć jednak podły charakter, nie to co mój Paweł. Zresztą, na to się zapowiadało, skoro założył sobie konto na stronie dla singli. Jego żona zapewne nic o tym nie wiedziała. Nie cierpię takich typów.
Spojrzałam smutno na swój telefon. Zaczynałam tęsknić za kontaktem z Pawłem. Zadzwoniłam do niego.
– Halo! – krzyknął do słuchawki, wokół niego było głośno. – Kocie, nie mogę za bardzo gadać, bo ugrzęźliśmy w błocie. Czekamy na pomoc drogową, ale próbujemy coś zrobić. Coś ważnego?
– Odezwij się, jak wrócisz i uważaj na siebie.
Rozłączyłam się i zerknęłam na przyjaciółkę.
– Ej, czy jak kogoś odwiedzam, to on to widzi? – zapytała.
– Tak, a co?
– Bo niejaki Fiskal __ napisał, że mam piękne oczy.
Przełknęłam ślinę, widząc wiadomość od Lengrena.
– Nel, rób, co chcesz. Tylko żebyś później nie żałowała.
Wstałam i zerknęłam tęsknie w kierunku sypialni. Miałam już dość tego wieczoru.
– Nie będę z nim rozmawiać, nie denerwuj się.
– Jesteś dorosła. – Przesłałam jej uśmiech. – Rób, co chcesz, a ja teraz pójdę się położyć.
– No idź. – Spojrzała na mnie z ukosa. – Jeszcze chwilę posiedzę i też się położę.
– Dobranoc.
Zamknęłam się w sypialni i jeszcze raz zerknęłam na najnowsze zdjęcie Pawła z urodzin. To był kulminacyjny moment. Postanowiłam, że prędzej czy później muszę się z nim spotkać. Czas przełamać ten lód, który sama sobie zmroziłam.
Opętało mnie zbyt wiele wątpliwości i złośliwych myśli. Musiałam podjąć decyzję. Paweł zasługiwał na więcej, niż do tej pory chciałam mu dać. To był najlepszy moment na to, by opuścić swoją strefę komfortu. Jeżeli faktycznie był tak świetnym facetem, za jakiego go miałam, to zasługiwał na więcej niż nocne rozmowy na czacie.
A ja musiałam w końcu poznać prawdę o sobie.ROZDZIAŁ 3
Laura
Kornelia stanęła obok mnie, gdy zjadałam płatki. Bawiła się paskiem od szlafroka, a mnie rozpierała chęć, by zapytać o jej wieczór. Czy faktycznie odpuściła sobie rozmowę z seksownym tatuśkiem? Miałam dziesięć minut, by wyjść z domu i spokojnie dojść na przystanek. Do lotu pozostały dwie godziny.
– Jesteś zła? – zapytała.
– A mam o co? – Uniosłam jedną brew i nie spuszczając z niej oczu, wsunęłam do ust łyżkę z czekoladowymi muszelkami, których zdecydowanie nie powinnam jeść, biorąc pod uwagę to, że kilka chwil wcześniej nie wcisnęłam się w jeansy.
– No nie, ale jak zobaczyłaś, że ten cały Lengren do mnie pisze, to wyglądałaś na niezadowoloną.
– Bo nie chciałam, żebyś wpakowała się w kłopoty. – I do jego łóżka również, pomyślałam.
– Chwilę z nim pogadałam.
Posłałam jej chmurne spojrzenie.
– Nie ciskaj we mnie gromami z oczu. Chciałam go wybadać. Wiesz, że podaje się za bezdzietnego kawalera?
– A to dupek! Ale niespecjalnie mnie to dziwi. Trudno, żeby informował o żonie i dziecku na dzień dobry.
– No, masakra. Nie napisałam mu, że wiem o jego córce, ale urwałam rozmowę. Jak widzisz, ten portal to jedna wielka ściema. Może faktycznie powinnaś się cieszyć tym swoim Pawełkiem. Jest, jaki jest, ale przynajmniej niczego nie udaje.
– No właśnie! Postanowiłam nawet, że dam szansę tej znajomości. Jeszcze nie teraz, ale w końcu się z nim spotkam.
– Serio? – Nel usiadła na wprost mnie. Oddałam jej moją kawę, bo wiedziałam, że już nie zdążę jej wypić. – A co się zmieniło? Jeszcze wczoraj się zapierałaś jak koza.
– Mój wiek jest jedynym argumentem. – Pominęłam kwestię tego, że chciałam się przekonać, czy na żywo to po prostu wypali. – Fajnie się pisze, ale miałaś rację, potrzebuję faceta z krwi i kości. Martwi mnie jedynie odległość. Niby dojazd do Warszawy jest w porządku, ale jednak.
– Daj spokój, nawet jeśli coś by się z tego urodziło, to znajdziecie rozwiązanie. Spotkaj się z nim i sprawdź, czy dalej cię kręci. I nie wmawiaj mi, proszę, że jego wygląd nie ma żadnego znaczenia. To znaczy, uwierzę, jak się z nim prześpisz i powiesz, że doszłaś, ale na razie powinnaś po prostu wyjść z tej swojej klatki, do której wsadziłaś wyobrażenie o tym facecie, i spotkać się z jego prawdziwym obliczem.
– Nel… – próbowałam zaprzeczyć, ale znała mnie lepiej, niżbym chciała. – On mnie tak dobrze rozumie. Uwielbiam słuchać, co u niego. Kocham jego głos i to, jak potrafi mnie rozgrzać przez telefon czy podczas pisania. Wspiera mnie. Jest po prostu cudownym przyjacielem.
– Ale on ma też ciało, i również je musisz zaakceptować.
Kiwnęłam, bo miała rację.
– Lauro, kiedyś to przerabiałam. Facet był genialny, ale na żywo nie pykło. Nie mogłam znieść jego dotyku i następnego dnia powiedziałam mu, że nic z tego nie będzie. To okrutne, ale za zakochanie odpowiadają też jakieś hormony, feromony czy inne farmazony. To wszystko musi ze sobą współgrać, prawda?
– No tak…Chyba masz rację. Zaproponuję mu spotkanie za jakiś czas. Ale wiesz, ja wierzę, że wszystko się poukłada, bo on jest naprawdę świetnym gościem.
– No i niech ci tak będzie, ale albo w jedną stronę, albo w drugą, bo od poprzedniego lata przybyło ci kilka nowych zmarszczek i wiesz, lepiej nie będzie.
– Spójrz lepiej na siebie. – Chwyciłam za torebkę. – Lecę.
– Domyślam się, ale dokąd?
– Londyn, moja droga.
Zerknęłam ostatni raz na jej rozmarzone spojrzenie, a potem wybiegłam z mieszkania. Przebrnęłam przez tłoczne Stare Miasto i niemal w ostatniej chwili wsiadłam w autobus.
Na szczęście wszystko się udało i kilka godzin później już wysiadłam z samolotu. Metrem dojechałam na stację Westminster Underground, gdzie miałam już niedaleko do Oka Londynu. Nie miałam czasu na zwiedzanie, więc uznałam, że to będzie idealny sposób na to, by napawać się przez kilka chwil tym pięknym miastem. Zapłaciłam niewiele ponad trzydzieści funtów za bilet na diabelski młyn i cieszyłam się relaksem, wznosząc nad miastem.
Wybrałam połączenie do Pawła.
– Gdzie dzisiaj odleciałaś, kocie? – zaczął bez powitania.
– Pozdrowić od ciebie króla? _God safe the king!_
– Och, kocham to miasto! Będę tam w przyszłym tygodniu razem z klientem. Obiecałem mu pokazać jedną realizację.
Paweł był architektem i dużo podróżował. I te podróże to była kolejna rzecz, która nas łączyła.
Czy powinnam mu powiedzieć, że też mogę przylecieć? Przez chwilę nawet wyobrażałam sobie, że siedzimy razem na tym kole i pozwalam mu się pocałować. Nie byłam jakąś szczególną romantyczką, ale w tym momencie coś zaczynało we mnie pękać.
– Ja na przyszły weekend jeszcze nie kupiłam biletów.
Po drugiej stronie odpowiedziała mi cisza. Bał się zasugerować, że mogłabym w to zabrnąć? Nie dziwiłam mu się, już tyle razy mu odmówiłam, że momentami nie rozumiałam, dlaczego nadal walczy.
– A masz jakieś plany? – zapytał w końcu.
– Nie wiem… – zawiesiłam się. – Tak naprawdę nigdy nie byłam jeszcze w Holandii, a mój były facet zawsze zachwalał Amsterdam. Wiesz, Czerwona Dzielnica i te sprawy.
Zaśmiałam się głupkowato, a Paweł chyba nie mógł skoncentrować się na moim żarcie. Pewnie czuł rozczarowanie. Ja też je czułam.
– Teraz się mówi Niderlandia – poprawił mnie. – Jest fajna. Wiesz, że mają tam ponad dwa i pół tysiąca mostów? Lepiej nie kupuj za szybko biletu powrotnego.
– O proszę…
– Przepraszam cię, mała. Muszę teraz kończyć. Mam ważny telefon na drugiej linii. Odezwę się wieczorem.
– Będę czekać. – Rozłączyłam się. – Kuźwa, co ze mnie za idiotka!
Paweł
Odłożyłem telefon na biurku i rozparłem się wygodnie w fotelu. Doskonale wiedziałem, że Laura nie zdecyduje się na kolejny krok, a jednak czułem pewne rozczarowanie.
Bolała mnie świadomość, że tak spieprzyłem sprawę. Wiedziałem już, że nigdy nie będę mógł jej dotknąć.
Nigdy nie poprawię jej grzywki, gdy po deszczu wsiądzie do mojego samochodu.
Nigdy nie sprawię, że wykrzyczy moje imię, gdy będzie dochodzić.
Nigdy nie przygotuję jej ulubionej jajecznicy z makaronem.
Nigdy nie zabiorę jej do mojej ulubionej knajpy.
Nigdy nie uspokoję.
Nigdy nie rozśmieszę, patrząc jej w oczy.
Nigdy nie będzie moja.
Spieprzyłem po całości.